RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 19:39, 24 Wrz 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Biorąc przykład z Bestii też pakuje sie w środkowy wóz Smile
-Czy moglibyśmy wreszcie wyruszyć- rzucił Markus pakując swój tobół na wóz. - Już i tak długo tu marudzimy...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:55, 24 Wrz 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Taaak, zmyjamy się stąd czym prędzej. Coś czuję, że nie byliśmy tu mile widzianymi gośćmi. Rutger, przysiądziesz się? - Moggs spojrzał w stronę myśliwego, lekko się uśmiechając. Wyjazd z miasta poprawił mu nieco humor po nieprzespanej nocy, chociaż(...kac męczył...) nadal nie był w najlepszej formie. Myślał juz tylko, aby oprzeć się o załadunek furmanki, podłożyć pod głowę jakiś znaleźny tobołek i spokojnie odespać stracony czas. Tak, jego zadaniem nie było obijanie się, lecz eskorta towaru. "A tam. Już raz budziłem wszystkich w nocy. Teraz przyszła ich pora". Uśmiechnął się w duchu i wskoczył na pierwszą furmankę...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:56, 25 Wrz 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Najemnicy rozdzielili się pośpiesznie, zajmując miejsca wedle wskazówek Ordyjczyka. Kerrigan usiadł na koźle drugiego wozu z bardzo zasępioną miną, skutecznie zniechęcając do podjęcia jakiejkolwiek rozmowy. Pochwę z mieczem położył sobie na kolanach, poklepywał ją co chwila nieświadom tego gestu. Moggs, wyraźnie jeszcze zmęczony po nocnych atrakcjach, rozsiadł się na tyle pierwszej furmanki. Odzyskawszy po chwili dobry humor i nieco werwy zaczął kontemplować swe otoczenie, plując pod kopyta wlokącego się w tyle zaprzęgu i mrugając porozumiewawczo do siedzącego obok Midlundera Marcusa Dernavana. Thuriański mechanik wyglądał na zmęczonego nocnymi przejściami, oczy mu się kleiły, kołysał się na drewnianym siedzisku ustawicznie, ale uparcie walczył ze snem.

Rutger Woods, owinięty w swój brudnozielony płaszcz, chrapał na wierzchu podłużnej skrzyni ustawionej pośrodku pierwszego wozu. Morridańczyk zasnął niemal natychmiast po ruszeniu zaprzęgu z miejsca, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co działo się wokół niego. Na tyle ostatniego wozu podróżował Falchi Degrata, rozłożony wygodnie na kocu i czyszczący paznokcie szpicem jednego ze swoich noży.

Przejazd przez Północną Bramę nie napotkał na żadne kłopoty - żołnierze przykładali się do kontrolowania ludzi i zaprzęgów wkraczających do miasta, opuszczający Fharin wędrowcy poddawani byli bardzo pobieżnej kontroli. Wojak w randze sierżanta przywołał do siebie jednego z podkomendnych, młodego żołnierza trzymającego w rękach plik listów gończych. Zlustrowawszy twarze siedzących na wozach mężczyzn i nie dopatrzywszy się w nich podobieństwa do naszkicowanych ołówkiem podobizn ściganych bandytów, sierżant machnął przyzwalająco ręką. Trzasnęły baty, furmanki ruszyły z miejsca, obudzony na czas kontroli Woods znowu zasnął.

Teofrey Moggs szybko znudził się na tyle wozu, toteż przepchnąwszy się pomiędzy skrzyniami usiadł na stercie pakunków za kozłem furmanki. Pokręcił się w miejscu, pogwizdał, potem zaś szturchnął łokciem furmana. Żujący tytoń mężczyzna obejrzał się przez ramię mierząc Morridańczyka nieżyczliwym spojrzeniem.

- Czego ? - burknął.

- Anom się dowiedzieć chciał jak was zwą, kumie ? - odparł niezrażony tym burknięciem Moggs.

- Żaden ja twój kum, mieszczuchu, ale niech będzie, żem jest Phineas.

- To rzeknijcie no jak wam się wiedzie w dzisiejszych czasach ? - nie ustępował Moggs.

- A coś taki ciekawy, hę ? Z poborcami podatkowymi trzymasz, suczymi synami ? Donosisz na tych, co na boku dorabiają, żeby rodzinę utrzymać ?

- Niech mnie Morrow broni, w życiu ! - Moggs uniósł dłonie w obronnym geście - A rodzinę dużą macie ?

- Czego pytasz, żony szukasz ? Chcesz mi się w rodzinę wcisnąć, córkę zbałamucić ?! Znam ja was miastowych, ty się od mojej rodziny z daleka trzymaj, nie po to dziewuchę tyle lat żywiłem, żeby teraz z brzuchem chodziła przez takiego...

- Dobrze już, dobrze, po co te nerwy ? Córka mnie wcale nie interesuje, tak tylko spytałem, przez wzgląd na grzeczne obyczaje.

Zapadła chwila niezręcznej ciszy. Moggs podumał, pokręcił się w miejscu, chrząknął znacząco. Phineas spojrzał na niego z ukosa.

- Jak o coś jeszcze pytać chcesz, kumie, to ja nic nie wiem - oświadczył furman kładąc szczególny nacisk na słowo "kum". Morridańczyk żachnął się, ale nic już więcej nie odrzekł, machnął tylko z rezygnacją ręką.

Furmani mają przy sobie noże i jakieś poręczne narzędzia do zadawania bólu pokroju małych nadziaków, siekierek (mogących równie dobrze posłużyć do rąbania drewna co i odcinania palców) i drewnianych pałek - nie mają żadnej typowo wojskowej broni w postaci mieczy czy bojowych toporów i żadnej broni strzeleckiej. Co do ładunku, są to drewniane skrzynie rozmaitych rozmiarów, okryte plandekami.
Jeśli macie jakieś dodatkowe pytania, zadajcie je teraz, w przeciwnym razie dziś późnym popołudniem wkleję kolejny update storylinii, poświęcony pierwszemu etapowi podróży poza murami miasta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:30, 25 Wrz 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Górny Wyrmwall, 8 solesh 602 AR, środek dnia

Letni dzień okazał się pogodny i gorący, jak zresztą wszystkie w przeciągu ostatnich dwóch tygodni. Promienie słońca prażyły ziemie północnego Cygnaru kąpiąc je w swym blasku. Lekki wiatr kołysał koronami drzew rosnących po obu stronach kupieckiego traktu i linii kolejowej, skrzypienie rozłożystych konarów mieszało się z gwarem ludzkich głosów i szczękiem metalu. Na szlaku handlowym łączącym Fharin z Bainsmarketem ruch nie słabł bez względu na porę dnia i nocy, kupieckie karawany podróżowały w obu kierunkach przewożąc drewno, obrobiony kamień i żelazo do Fharinu, na północ zaś dostarczając węgiel, chemikalia, zboże i proch strzelniczy. W obu kierunkach podróżowali również ci, których nie było stać na wykupienie biletu kolejowego. Strzeżona przez liczne patrole królewskiej armii droga okazała się bezpieczna i konwój Kompanii Przewoźniczej już w południe znalazł się u wylotu bocznego traktu, odbijającego od Szlaku Handlowego na zachód, pomiędzy postrzępione turnie masywu Wyrmwallu.

Ironia losu sprawiła, że wjeżdżające w cień puszczy furmanki pożegnał jeden z najnowszych wynalazków cywilizacji. Ważąca kilkadziesiąt ton lokomotywa parowa Lady Ellena przemknęła po torach z wizgiem syreny i metalicznym łoskotem, płosząc konie i ściągając na siebie spojrzenia podróżnych. Ciągnięty przez nią rząd towarowych i pasażerskich wagonów znikł szybko z oczu wędrowców, przepadł za wzgórzami otaczającymi Fharin. Podróż koleją żelazną wciąż pozostawała poza możliwościami przeciętych cygnarskich obywateli - ceny biletu z Caspii do Bainsmarketu przekraczały kwotę sześćdziesięciu koron, jednakże niemal każdy wiedział, że liczący czterysta mil z okładem dystans pomiędzy stolicą Cygnaru, a Bainsmarketem pociąg pokonywał w czasie od dwudziestu godzin do półtora dnia, konne zaprzęgi potrzebowały zaś na to dwa tygodnie. To właśnie Lady Ellena ustanowiła miesiąc wcześniej nowy rekord na liczącej ponad sto sześćdziesiąt mil trasie Bainsmarket-Fharin, osiągając prędkość trzydziestu ośmiu mil na godzinę i docierając do celu podróży po pięciu godzinach.

Wozy Kompanii skręciły w wąski leśny dukt, zwolniły znacznie, ponieważ liczne głazy i wyboje utrudniały poruszanie się zaprzęgów. Już na pierwszy rzut oka widać było, że szlak wiodący do Przełęczy Duvika nie należał do specjalnie uczęszczanych. Pogrążeni we własnych rozmyślaniach furmani nie odzywali się prawie w ogóle, co najwyżej pokrzykiwali co jakiś czas na konie albo przeklinali pod nosem, kiedy wozy podskakiwały gwałtownie na kamieniach. Towarzyszący najemnikom od rana gwar ludzkich głosów ucichł w tyle, na skraju puszczy, zastąpiony szumem wiatru, szelestem liści i ptasimi trelami. Rutger Woods sprawiał wrażenie rozluźnionego i autentycznie ucieszonego widokiem lasu, w nozdrza wciągał ustawicznie wilgotny zapach drewna i ściółki. Teofrey Moggs, drugi Morridańczyk wśród najmitów, nie przejawiał dla odmiany większego zainteresowania otoczeniem, drzemiąc sobie co chwila albo mierząc obrażonym spojrzeniem Phineasa.

Pozostali trzej mężczyźni nie czuli się do końca pewnie. Znalazłszy się za bezpiecznymi murami Fharinu, w dzikich ostępach górnego Wyrmwallu, spoglądali czujnie w każdym kierunku, z którego dobiegały ich podejrzane odgłosy, śledzili wzrokiem półmrok gęstych chaszczy i zarośli.

Godzinę po południu urządzono krótki popas. Jeden z woźniców zaczął wyciągać ze skórzanej torby niewielkie paczki z jedzeniem, pozostali furmani karmili i poili w tym czasie konie.

- Złaźta, chłopy - powiedział Phineas nie przestając żuć prymki - Póki okazja, nogi rozprostować, bo wam już pewnie dupy ścierpły od siedzenia, co ?

Pozostali dwaj furmani roześmiali się krótko, nieco złośliwie.

- Odlać się też możecie, jeno nie leźcie nigdzie daleko w krzaki, bo jeszcze pobłądzicie albo was co złapie w chaszczach. Licho wie, na co można w tych lasach trafić, są tu takie miejsca, gdzie jeszcze człowiek stopy nie postawił. Jakby taki wrzaskun tu się kręcił, nie daj Boże ? Paszczą kłapnie i już ptaszka nie ma, już taki biedaczysko jeden z drugim nie podupczy, bo za potrzebą polazł zbyt daleko.

Kolejny wybuch niesympatycznego śmiechu, kilka wulgarnych komentarzy wymamrotanych na tyle cicho, by najmici nie dosłyszeli całej wypowiedzi.

- Żarcie tutaj macie - dodał drugi z furmanów wskazując dłonią pięć obłożonych zatłuszczonym papierem paczek ustawionych na koźle drugiego wozu - Tylko nosem nie kręćcie, że nie smakuje, tu nie miasto. Jak się nie podoba, zawsze zostają wam szyszki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:45, 25 Wrz 2007
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Angus stanął na koźle, przeciągnął się z trzaskiem kości. Ostrze miecza syknęło przeciągle, kiedy wyjmował je z pochwy, kolczuga zachrzęściła w rytm ruchów mężczyzny. Midlunder zeskoczył z wozu, przemierzył kilkoma krokami drogę. Stanąwszy na jej skraju wbił klingę miecza w ziemię i rozpiął spodnie sikając bez żenady na pniak niewielkiego drzewka.

Któryś z furmanów wymamrotał coś pod nosem. Zrobił to dość cicho, najwyraźniej powodowany zrodzonym ze zdrowego rozsądku respektem, Kerrigan usłyszał jednak jego pomruki.

- Paszcze tam trzymać zamknięte, bo się skupić nie mogę - warknął nie przerywając oddawania moczu.

Plując na dłonie i wycierając je w materiał kurtki olbrzym podszedł do środkowego wozu, wybrał sobie największą z paczek żywnościowych, rozdarł papier i zaczął pochłaniać jej zawartość. W opakowaniu znajdował się spory kawał solonej wieprzowiny, owczy ser, trochę marchwi i cebul oraz kilka pajd czerstwego chleba.

- Ile będzie trwał popas?- Angus skierował wzrok na furmana z którym jechał - Bedziemy nocowac w zajeździe jakims czy na szlaku?

- Zajazd "Pod Szyszką" się kłania - machnął ręką furman zaglądając przy tym do worka z owsem. Kerrigan przeniósł wzrok na Woodsa -Widzę Rutger, że odżyłeś w tym otoczeniu. W mieście niemal nie do życia, a tu proszę... Wyglądasz jakbyś do domy wrócił - w tonie rębajły zdawała się pobrzmiewać lekka zaczepka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:47, 25 Wrz 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Falchi rozłożony wygodnie na wozie przeciągnął się, po czym wstał i zeskoczył zwinnie z wozu i poszedł w ślady Kerrigana. Gdy skończył użyźniać glebę podszedł do przygotowanego jedzenia i wziąwszy pierwszy z brzegu pakunek zaczął powoli jeść.

- Hmmm czegoś mi tu brakuje... Hej chłopy! Wziął tam no któryś butelczynę czegoś mocniejszego? Byle nie jakiegoś sikacza żebym z wozu za często lać nie musiał!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:02, 25 Wrz 2007
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





-Ja nie. -Angus nadal pochłaniał szybko konczące się jedzenie. -I wam dla bezpieczeństwa tez nie radzę. Na słuzbie lepiej nie pić. Skoro i tak zatrzymamy sie w zajeździe to tam ewentualnie czymś mocniejszym gardziołko przepłuczecie.

Kerrigan skonczył jeść posiłek.

-Dobre. -Powiedział bardziej do siebie niż do kogoś konkretnego.- Dobre, tylko malo.

Odkorkował i pociagnoł łyk wody z żołnierskiej manierki. Jednej z kilku pamiatek z czasów służby. Zamyślił się chwilke wpatrujac się w zdobiącego manierkę, żółtego cygnusa, teraz juz wytartego i sponiewieranego...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:36, 25 Wrz 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Degrata spojrzał ostro na Angusa.

- Nie próbuj mnie pouczać Kerrigan. Odbyłem wystarczająco dużo wypraw żeby wiedzieć co może być niebezpieczne. A to, że Twoja głowa wytrzyma tylko napój dobry dla koni to już nie moja sprawa.

Po wyjeździe z miasta Ordyjczyk znów mógł być w pełni sobą i nie grać roli dobrze ułożonego psa starającego się rozwiązywać wszystko pokojowo. Tutaj, w leśnej gęstwinie nikt nie mógł go zmusić do niczego. A już na pewno nie jakiś żołdak, który pewnie nigdy nie postawił nogi na okręcie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:07, 25 Wrz 2007
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Angus odwzajemnił spojrzenie Degraty, wyrywając sie na chwile z zadumy.

-Uwazaj na to co mówisz. Może na okrętach to nie ma znaczenia i pijecie sobie ile chcecie ale na lądzie panuja inne zasady.- Kerrigan westchnoł.- Tu nie chodzi o pouczanie Ciebie czy kogokolwiek innego ale o dobro całej naszej grupy. Jezeli chcesz sobie pic to pij, tylko pamietaj ze mozemy miec inne problemy niz wyciaganie pijaczka z bitwy.

Angus usmiechnoł sie szczerze.

-A teraz rób co chcesz ale pamietaj by nie narazać reszty.- To powiedziawszy Kerrigan pogrążył się w swoich myslach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:25, 25 Wrz 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Falchi zmierzył wzrokiem postać Kerrigana.

- Więc trzymaj się swoich zasad a ja pozostanę przy swoich. Dla dobra drużyny i naszego zadania.

Degrata zamyślił się chwilę, podszedł do Angusa i rzekł mu na ucho:

- Pamiętaj tylko, że w czasie bitwy trzeba mieć oczy dookoła głowy. Stań mi jeszcze raz na drodze a pożałujesz...

Ordyjczyk zawrócił na pięcie, wskoczył na swój wóz i czekał, aż towarzysze łaskawie zbiorą się do drogi.


Ostatnio zmieniony przez Radziu dnia Śro 23:04, 26 Wrz 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:52, 26 Wrz 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Morskie wilki, lądowe szczury...wszystko mi jedno. Byle byłby z nimi święty spokój...ehh - Theoffrey siadł na tyle swojej furmanki i oparłszy się o zakrytą zieloną plandeką skrzynie zaczął wyjmować z przydzielonego mu zawiniątka kolejne "smakołyki". Niemożliwą suchość w gardle, będącą efektem wczorajszego posiedzenia w karczmie, starał się bez skutku złagodzić kolejnymi haustami wody. Mimo wody zawartej w cebuli i marchewce, całość stawała mu w poprzek w gardle i za nic nie chciała ruszyć dalej. Nie mówiąc juz o czerstwym chlebie, który był w obecnym stanie Moggsa nie do przerzucia. Fakt, Moggs z biegiem lat uodpornił się nieco bardziej na działanie alkoholu...na nieszczęście, tylko na jego wstępne działanie. Jeszcze nikt nie wynalazł skutecznego lekarstwa na uboczne skutki nadmiernego spożycia alkoholu etylowego, stąd też należało "leczyć" się tym, co aktualnie miało się pod ręką. W tym przypadku była to cebula, marchew i wołowina. "Hm,ciężko to widzę" Pomyślał Moggs.
Thoffrey spojrzał w stronę swojego towarzysza podróży i ,niby od niechcenia, zagadnął, pomijając tym samym szybko potęgującą się kłótnię Falchiego i Angusa:
-A tak właścicie...to czym ty się, Marcus, zajmujesz, hę? I cóż to za księgę nosisz przy pasie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 10:20, 26 Wrz 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Markus drzemawszy przez większą część podróży, jak i całą wymianę zdań na postoju ocknął się na odgłos swojego imienia. Rozejrzał sie i zogniskował wzrok na mówiącym do niego Moggsa.
- Księga...a księga, e tam nic takiego. Kształciłem się na mechanika i mam tam notatki zebrane przez lata terminowania. Taki swoisty pamiętnik... - Markus robił minę jakby sobie o czymś przypomniał, zeskoczył z zydla i zajrzał na tył wozu.

(proszę o krótkie info co tam właściwie jest. Znaczy jak zabezpieczony jest torar i czym on jest)
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 13:50, 27 Wrz 2007
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Idąc za wskazówkami Keth'a ponownie pisze posta.


Angus odwrócił sie za odchodzącym Degratą. Reka Midlundera powędrowała po miecz, a druga po tarczę.

-Jezeli zamierzasz wbic mi nóż w plecy tchórzu to lepiej zakończmy to teraz.- Kerrigan ustawił się w pozycji bojowej. -Zresztą po tym co mi powiedziałeś i tak nie mam już innego wyjścia jak tylko Cię zabić z obawy o własne życie.

Ruszył powolnym krokiem w kierunku Ordyjczyka.

[Keth] Mała uwaga ode mnie - Kerrigan nie ma tarczy. Formacja, w której służył nie korzysta z tarcz, są dla nich zbyt nieporęczne, więc Angus z przyzwyczajenia również w cywilu z tarczy nie korzysta (a przynajmniej nie ma jej w ekwipunku startowym).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:04, 27 Wrz 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Degrata nawet sie nie spojrzał na Angusa, chociaż słyszał jak wojownik wyciąga broń.

- Schowaj to żelastwo bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz. Nie mam zamiaru zabijać cie nim nasza misja dobiegnie końca. Po niej, o ile obaj będziemy żywi, miej pewność, że rozpłatam ci gardło.

Falchi uśmiechnął sie szeroko do Kerrigana choć jego oczy nadal pozostał zimne i bez wyrazu.

- Nawet bardziej ci się opłaci zaczekać. Jak mnie zabijesz po wypełnieniu zadania to dostaniesz jeszcze moją zapłatę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 20:43, 27 Wrz 2007
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Wzburzony słowami cudzoziemca Midlunder postąpił do przodu, zaciskając zęby i ujmując mocniej broń. Zdecydowany w swym zaślepieniu na ostateczne rozwiązanie problemu, popełnił trzy błędy.

Pierwszym z nich był pomysł na zadanie ciosu. Kerrigan za czasów służby wojskowej nie miał zbyt wiele do czynienia z mieczami, w jego formacji żołnierze korzystali z krótkiej broni białej o ostrych sztychach jako uzbrojenia pomocniczego. Dzierżony przez olbrzyma miecz caspiański nie miał sztychu, jego czubek był tępy – broń ta w zamyśle jej konstruktorów miała służyć wyłącznie do zadawania cięć, nie sposób było za jej pomocą kogoś przebić. Uświadomienie sobie tego faktu w gorączce furii i obrócenie broni w dłoniach tak, by za jej pomocą wyprowadzić od góry oburęczne cięcie w ukos pleców siedzącego tyłem Degraty zajęło Angusowi kilka sekund – wtedy właśnie wyszedł na jaw drugi błąd w planie Midlundera.

Gdyby Ordyjczyk był sam, być może dałby się zwieść czujności i nie zareagować na czas, zwłaszcza że nie spoglądał w stronę napastnika sądząc najwyraźniej, iż ten przystanie na propozycję rozwiązania zatargu po powrocie z gór. Lecz wóz stał pomiędzy coraz bliższym ofiary Midlunderem i parą trzymających worki z obrokiem furmanów. Obaj śledzili uważnie narastającą kłótnię i na widok wzniesionej do ciosu klingi cofnęli się natychmiast w tył sięgając po wiszące przy pasach kordy.

Falchi Degrata pojął w ułamku chwili, co wieści ich zachowanie. Zwykły mieszczanin pewnie z miejsca obejrzałby się za siebie... i padł z rozrąbanym kręgosłupem, gdyż nie starczyłoby mu już czasu na ucieczkę przed wzniesionym w górę mieczem Kerrigana. Ordyjczyk był uczestnikiem zbyt wielu bójek na ciasnych pokładach statków, by tracić w ten sposób czas. Nawet nie zerkając przez ramię targnął się w bok, łapiąc ręką za krawędź wozu i pociągając całe ciało w kierunku burty.

Szybki niczym dzikie zwierzę, Degrata wciąż jeszcze poruszał się zbyt wolno, ostrze Midlundera już zaczynało opadać w jego stronę pchane siłą obu ramion mężczyzny.

I wtedy właśnie ujawnił się trzeci błąd w rozumowaniu Kerrigana. Żołnierz sądził najwyraźniej, że dzięki krótkiemu dystansowi do ofiary i czynnikowi zaskoczenia nikt ze znajdujących się w sporym oddaleniu towarzyszy nie zdąży zapobiec zbrodni.

Ten błąd okazał się najbardziej znaczący z wszystkich trzech.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin