Autor Wiadomość
Dobro
PostWysłany: Pon 13:31, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Nie, zgodnie z wolą sir Jamesa poszedł z nim na spotkanie z Haliną. Zostałeś tylko ty i Ulrich, mieliście pilnować, żeby nie uciekł, a po jego ewentualnym wyjściu dowiedzieć się, co robił w środku. Ponieważ akcja toczy się teraz na trzech frontach, dziś wieczorem (~koło 22) każdy dostanie własny update, opisujący jego sytuacje i możliwości, o których nie koniecznie musi wiedzieć reszta ekipy.
Waylander
PostWysłany: Pon 10:18, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Złodziej nadal śledzi nasz cel?

Wydaje mi się że jeden z nas powinien udać się do szpitala w celu sprawdzenia co nasz podejrzany tam robił.
Drugi powinien nadal wspierać śledzenie go(to mogę być ja). Ten co zostanie sprawdzić szpital powinien po tym albo udać się do umówionego lokalu albo zaczekać na miejscu na resztę.

Pozdrawiam

EDIT: Zapomniałbym, należałoby przy najbliższej możliwej okazji zatelefonować(chyba że mamy radiostacje w wozie) do HQ i upewnić się czy wiedzą że denat może zacząć się ruszać.
Dobro
PostWysłany: Pon 0:53, 26 Wrz 2011    Temat postu:

Drzwi samochodu otworzyły się z lekkim skrzypieniem. Sir James, wysiadłszy z mercedesa, rozejrzał się po okolicy. Odczekał chwilę, aż Klaus do niego dołączy i obaj ruszyli w stronę restauracji „Zefir”, skrzypiąc śniegiem pod twardymi podeszwami butów. Skręcili w pierwszą uliczkę, tracąc tym samym samochód z resztą agentów.

*

Temperatura w aucie zaczęła się stopniowo obniżać, gdyż wyłączony silnik nie zapewniał choć lekkiego ogrzania kabiny. Stefan ze skupieniem przeglądał raport z sekcji zwłok pierwszej ofiary, Ottona von Totenkampf’a.

Ofiara żyła jeszcze przez co najmniej godzinę od ataku. Zmarła na skutek wykrwawienia się z rany szyi. Ślady na ciele wskazują, iż ofiara broniła się przed napastnikiem. Prawa dłoń ma wyrwane paznokcie, natomiast lewa dłoń ma połamane palce – wg zeznań więźniów Auschwitz, były to typowe metody tortur miejscowego oddziału SS, który był później wysłany na front wschodni. Potwierdza to jeszcze wepchnięty siłą w gardło ofiary flakonik z cienkiego szkła, który został chwilę później rozbity we wnętrzu ofiary. W brzuchu denata, stwierdzono obecność dziwnej cieczy, która jest obecnie poddawana testom w laboratorium patologicznym.

Polak zaklnął głośno w ojczystym języku. Obserwujący ulicę Ulrich spojrzał pytająco na Rokszewskiego.

- Zdaje się, że będziemy mieli kolejnego chodzącego trupa – mruknął w odpowiedzi.

- Ptaszek opuszcza klatkę – powiedział nagle Niemiec, który nie czekając na wyjaśnienia towarzysza, spoglądał na wychodzącego przez szpitalną bramę Franza.

Obserwowany mężczyzna szedł szybkim krokiem, spoglądając w dół i szczelnie otulając się brązowym płaszczem z wełny. Naciągnął na uszy jeszcze czapkę uszatkę, wyciągnął papierosa i zapalając go, ruszył chodnikiem idąc na wschód, oddalając się powoli od samochodu ze śledzącymi go agentami.
Waylander
PostWysłany: Śro 15:09, 14 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Eh niech będzie i tak. Czy mogę chociaż założyć że zabrałem ze sobą akta które mieliśmy przeczytać?Jeśli tak to wertuje akta nie interesując się akcją śledzenia. Jak nie to Polak zniecierpliwiony całą zasadzką wysiada z auta i mówi że idzie sprawdzić trop. Po tym jeśli ma papierośnicę, albo jej zdjęcie udaje się do najbliższego sklepu kolonialnego. Jeśli nie mam papierośnicy to udaje się środkiem komunikacji publicznej do HQ i zabieram się za papierki, siedzenie tutaj całą grupą to bezsensowna strata czasu jak dla mnie.

Pozdrawiam
Saper
PostWysłany: Pon 19:18, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Ciasne służbowe mercedesy i mróz najwidoczniej nie sprzyjają Anglikowi, który raz po raz zacierając ręce i uszy starał się wykombinować jak zebrać drużynę w całość. To że coś ciągle działa przeciw agentom, uporczywe warunki i ciasnota dodatkowo krępowały mocno już zasupłane sprawą myśli Agenta. W końcu dawniej dało się jakoś obejść bez tej całej elektroniki i wszystko układało się w całość.


- Myślę że chyba czas się rozdzielić – James niechętnie podjął temat.
- Ja i Klaus pójdziemy na miejsce spotkania z Haliną – Choć polskie imiona wyraźnie nie służą byłemu oficerowi, ten zupełnie się tym nie przejmując kontynuował – Zobaczymy co udało się Jej zdziałać. Reszta niech dalej obserwuje naszego podejrzanego, a po jego wyjściu dowiedzcie się czego tam szukał. Nie tracąc go oczywiście z oczu. Przy następnym dłuższym postoju Ulrich przyjdzie do ( tutaj nazwa lokalu znajdującego się niedaleko) gdzie będziemy na niego czekać by doprowadził nas do reszty grupy. W razie gdybyście mieli go zgubić interweniujcie – po krótkiej wymianie spojrzeń dodał jednak – no chyba że macie jakiś lepszy plan?


Tak wygląda mój pomysł na dalszą cichą obserwację naszego kolegi… Jeśli ktoś ma coś lepszego, to chętnie posłucham.
Przeklęte mikrofalówki! Następnym razem bierzemy na akcje sznurek i dwa kubeczki po lodach!
Dobro
PostWysłany: Pon 11:55, 12 Wrz 2011    Temat postu:

Tak, siedzicie w aucie. Nie zadeklarowałeś konkretnie co chcesz zrobić, a Saper napisał: Byłoby dobrze abyśmy sami nie siedzieli jak trusie na dupie, tylko znaleźli się w terenie gdzieś nieopodal. , także przyjąłem opcje, że chcecie być niedaleko, by w razie czego zainterweniować.
Waylander
PostWysłany: Sob 19:52, 10 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Czy my wszyscy siedzimy w tym aucie? Chodzi mi o to że przecież pomocników ściągnęliśmy do pomocy aby śledzić podejrzanego a my mieliśmy się zająć innymi tropami. Badanie znalezionego sprzętu w restauracji, sprawdzenie tego zabitego w wspomnianym lokalu, z tego co kojarzę (jeśli się mylę to wybaczcie), to nawet dobrze nie przejrzeliśmy akt do których dał nam dostęp nasz rosyjski przełożony.

Pozdrawiam
Dobro
PostWysłany: Pią 0:10, 09 Wrz 2011    Temat postu:

Aha, wybaczcie, zapomniałem o czymś. Mapę miasta (dosyć ogólnikową) znajdziecie tutaj: http://uploading.com/files/2m2fb757/ccmaps.pdf/
Dobro
PostWysłany: Czw 23:33, 08 Wrz 2011    Temat postu:

Wtorek 3 luty 1950 roku, godzina 19:03, biuro wydziału TK-31

Trzykrotne pukanie do drzwi przerwało ciszę, która od kilku minut towarzyszyła agentom z wydziału TK-31. Po chwili do środka weszła kobieta, o przenikliwym spojrzeniu i okładkowej urodzie; a zaraz za nią mężczyzna, który mimo ciężkich butów, wszedł bezszelestnie do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

- Halina Zimmermann, a to jest Klaus Schmit. Podobno potrzebujecie naszego wsparcia - odezwała się kobieta, do której zaraz doskoczył sir James, całując ją w grzbiet dłoni. Klaus tymczasem stanął w rogu pomieszczenia i obserwował po kolei agentów, wytrzymując długie spojrzenie polaka.

- Po wymianie uprzejmości, myślę, że możemy zabrać się do roboty - stwierdził z nieukrywaną ironią złodziej, po czym podszedł do biurka Ulricha.

- Jaki macie plan? - zapytała Halina, przysiadując na rogu biurka anglika i biorąc do ręki jedną z leżących wokół teczek. - Mieliśmy mało czasu zapoznać się z dokumentacją, a major Kazakov po prostu odesłał nas do was.

Sir James na przemian z Stefanem po krótce opowiedzieli wydarzenia i ślady znalezione w "Tulipanie", starając się nie wdawać w niepotrzebne szczegóły.

- Rozumiem, że Franz Kaiser jest podejrzany, i chcecie, byśmy go śledzili. Mamy być jego cieniem. I tylko tyle? Przecież to każdy frajer potrafi - Klaus skrzyżował ręce i opierając się o ścianę rzucił Stefanowi kolejne wyzwanie wzrokowe.

- ... ale nie każdy frajer potrafi zebrać o ludziach tyle informacji, co wy - odciął się natychmiast polak. - Chcemy wiedzieć o nim wszystko. Gościu kręci, nie mówi nam prawdy. O jego ojcu niema ani jednej wzmianki w aktach, oprócz tego, że umarł pod Stalingradem.

- W każdym bądź razie, plan jest prosty. Idziemy go wypuścić. Klaus, ty będziesz go śledził. Halina - ty ruszysz w miasto i spróbujesz się czegoś o nim dowiedzieć. Potem się zmienicie, bo podejrzewam, że macie różnych znajomych. Zaczynamy od teraz - sir James Felswick był w swoim żywiole, kiedy władczym tonem oznajmiał kolejne elementy planu akcji.

- My tymczasem będziemy niedaleko was, jako wsparcie. Gdyby coś sie działo, od razu dajcie nam znać przez krótkofalówkę.

Wtorek 3 luty 1950 roku, godzina 19:45, Aleja Stalina

Siedzący w służbowym mercedesie agenci zacierali ręce, próbując je nieco ogrzać. Podejrzany nie starał się nawet kluczyć po mieście, jakby nieświadomy był ogona. Po opuszczeniu aresztu od razu kierował się na na Aleję Stalina; jedną z dłuższych ulic w strefie radzieckiej. Właśnie wchodził do jednego z pobliskich budynków: dużej budowli na kształt XIX wiecznych szpitali.

- ...szszszsz... - Klauszszszzsz... biór - krótkofalówka strasznie trzeszczała, odkąd tylko agenci opuścili teren PAPu. Przez chwilę nastąpiły kolejne trzaski, aż urządzenie zamilkło na amen.

- Scheisse! - zaklnął Ulrich, uderzając pięścią w odbiornik. Najwyraźniej Klaus też miał problemy, bo podszedł po chwili do samochodu i wsiadł na tylnią kanapę.

- Obiekt wszedł do szpitala psychiatrycznego imienia Cesarza Wilhelma. Jak dobrze sięgam pamięcią, tutaj trafiała cała śmietanka niemieckiej hołoty. Brakowało tu tylko Hitlera.

- Jak z twoją krótkofalówką? - spytał Neumann, siedzący z przodu pojazdu.

- Kaput.

- Nasza też - mruknął Stefan, siedzący za kierownicą. Wolał, żeby niemiec zajął się komunikacją.

- Nie podoba mi się to... mruknął Ulrich.

- Hm... To oznacza, że straciliśmy kontakt z Haliną. W razie komplikacji byliśmy umówieni w bezpiecznym miejscu na mieście, w restauracji "Zefir" - James zamyślił się na chwilę, spuszczając wzrok na podłogę mercedesa.

- To jakie są dalsze rozkazy? - spytał złodziej.
Waylander
PostWysłany: Czw 14:52, 08 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Polak jest z kolei zdecydowanie zaniepokojony tym dla kogo naprawdę pracuje oficer. Złodziej wydaje mi się o wiele bezpieczniejszą opcją. Po za tym jak mówiłem o wiele bardziej się według mnie przyda dzięki swoim znajomością w półświatku, po za tym doda do zespołu umiejętności których nikt inny nie ma.

Pozdrawiam
Saper
PostWysłany: Śro 11:38, 07 Wrz 2011    Temat postu:

Ja natomiast wybrałbym kelnereczkę i oficera. Złodziej jest owszem kuszący, ale Sir James jest zdania że takiemu człowiekowi nie można ufać bo tak naprawdę do końca nie wiadomo dla kogo pracuje i co jest w stanie zrobić z tym co znajdziemy. Tak więc ktoś musi rozstrzygnąć miedzy oficerem a złodziejem…


Oczywiście polecimy im śledzić naszego kolegę i na bieżąco informować nas o sytuacji. Byłoby dobrze abyśmy sami nie siedzieli jak trusie na dupie, tylko znaleźli się w terenie gdzieś nieopodal.
Makotto
PostWysłany: Sob 13:18, 03 Wrz 2011    Temat postu:

Volodia postawił kołnierz i przyśpieszył kroku.

Facet chyba fotografował coś czego nie powinien fotografować. Ale tak po prawdzie, rosjanina nie obchodziło to nawet trochę. Każdy z agentów najpewniej działał na własną rękę i dla własnego narodu. Nastugov w tym wypadku działał jednak dla siebie samego.

Przyśpieszył jeszcze bardziej i złapał jakąś taksókwę. Nie podał mężczyźnie właściwego adresu tylko róg z którego szybko można byłoby dostać się na miejsce.

Paranoja sapera nasiliła się na tyle, że nawet siedząc w stosunkowo bezpiecznym i nieoznakowanym wozie spodziewał się ataku.
Waylander
PostWysłany: Pią 20:13, 02 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Co do agentów to wziąłbym kelnerkę i złodzieja. Rosjanin jest koszącą ofertą ale osobiście nie skorzystam. Profesor by się raczej przydał do przeglądania akt itp. ale mieliśmy sformować grupę śledzącą i dlatego proponuje wspomniana wcześniej parę, ze względu że mają rozległe siatki kontaktów w mieście co może bardzo pomóc w śledzeniu(może uda się zebrać większa grupę obserwacyjną która sie najwyżej opłaci, bo uważam że lepiej mieć kilku gorzej wyszkolonych śledzących niż jednego dwóch super wyszkolonych.
Po za tym umiejętności złodziejskie Niemca mogą być bardzo pomocne według mnie.

Pozdrawiam
Dobro
PostWysłany: Pią 12:58, 02 Wrz 2011    Temat postu:

- Dobra. Wypuszczamy go. Niech się przejdzie, możne nas zaprowadzi w jakieś ciekawe miejsca – zgodził się Niemiec, po czym wrócił do przeglądania papierów.

Stefan wstał, zrobił na szybko porządek na biurku, segregując papiery. Po chwili poprawił ubranie, strzepnął niewidzialny kurz z ramienia i wstając, zwrócił się do reszty.

- Idę do majora, żeby rzucił nam kogoś do pomocy. Sir James, wstrzymaj się póki co z wypuszczaniem więźnia, aż znajdziemy mu ogon.

Anglik przytaknął głową, odwrócił się do okna i pociągnął łyk herbaty. Patrzył się, jak Volodia wsiada do samochodu i odjeżdża w stronę centrum miasta. Polak cicho wyszedł, delikatnie zamykając drzwi.

- Nie podoba mi się, że tak wyszedł sobie bez słowa – powiedział cicho, ale na tyle, by Ulrich usłyszał.

- Ale kto? – Niemiec nie bardzo zrozumiał o kogo chodzi anglikowi.

- Rusek. Jemu też by się przydał ogon.

- Nie sądzę. Myślę, że nasz milkliwy komunista wpadł na jakiś pomysł i jedzie go sprawdzić. Widocznie nie chciał, żebyśmy mu się pałętali pod nogami.

- I tak mu nie ufam. Jakoś tak…

- Jak wróci, to się dowiemy. Musi nam powiedzieć, inaczej wyleciałby z agencji – Neumann nie podnosił wzroku znad papierów, czytając głownie dokumentacje „Wampira” – pierwszego noktowizora. Postanowił wykorzystać sytuacje i zagłębić się w akta, o których istnieniu mało kto wiedział.

Chwilę później, piętro przeznaczone dla oficerów PAP


Major kazał na siebie poczekać dokładnie 15 minut, zanim pozwolił wejść polakowi. W tym czasie Stefan zdążył już bliżej poznać Laure – sekretarkę majora – i wypić kubek herbaty lepszego gatunku. W między czasie przewinęło się kilku ludzi przez korytarz, ale oni również musieli czekać na audiencje u "Siekiery" - jak nazywali go nieoficjalnie młodsi stażem funkcjonariusze. Przypałętał się też patolog, specjalista od sekcji zwłok. Zagajony o jakieś dane dotyczące sprawy, przyrzekł, że raport dostarczy dzisiaj w nocy. Zaraz potem Laura dała znać Stefanowi, że może już wejść.

- Da? – spytał bez uprzejmości Rosjanin, siedząc za biurkiem obładowanym stertą akt i papierów.

- Potrzebujemy więcej ludzi do wsparcia. Mamy trop, ale…

- Tu masz akta. Wybierzcie sobie dwóch ludzi – nie dał mu dokończyć, wstając i rzucając mu niedbale cztery teczki, które wylądowały na perskim dywanie, zaścielającym przyjemnie urządzone biuro jednego z „władców” PAP.

Polak wzburzony traktowaniem go jak niewolnika, przełknął gorzką ślinę goryczy, i obiecał sobie, że jeszcze mu się kiedyś odpłaci.
Po drodze wymienił jeszcze parę uprzejmości z nieco nieśmiałą Laurą, skierował się do windy i zjechał na piętro, gdzie mieściło się biuro TK-31, przeglądając pobieżnie otrzymane teczki. Uśmiechnął się pod nosem.

- Dostaliśmy akta ludzi, którzy mają nam pomagać. Mamy wybrać dwóch – powiedział już na wejściu Stefan, zadowolony z agentów, których dał mu do wyboru major. Widocznie nie był tak do końca pieprzoną świnią, skoro dał im do dyspozycji najlepszych ludzi agencji.

-----
Akta znajdziecie tutaj: http://uploading.com/files/cc7479d2/CC.zip/
Wybierzcie ludzi, wydajcie im konkretne rozkazy, ogólnie co byście chcieli teraz zrobić.
Waylander
PostWysłany: Czw 23:24, 01 Wrz 2011    Temat postu:

Witam

Rozmawialiśmy z Saperem o całej sprawie na GG, więc nie będę się rozpisywał tylko powiem że popieram jego pomysł.


Polak Spojrzał na majora analizując jego propozycje i po chwili wzruszył wymownie ramionami dając do zrozumienia że nie ma nic przeciwko pomysłowi anglika. Co prawda nie zgadzał się co do tego że tamten nic nie powie, w Legii widział dość żeby wiedzieć że z akumulatorem na jajach wszyscy mówią prawdę(w końcu) i choć nie lubił tortur to był gotów poświecić szkopowi całe dnie aby rozwiązać mu język, choćby ze względu na los mieszkańców kamienicy, szczególnie dzieci.
- Co się odwlecze to nie uciecze- pomyślał.

Chciałbym jedynie zasugerować że do obserwacji przydaliby się nowi ludzie bo nas gościu już zna i łatwiej rozpozna po za tym mamy jeszcze sporo innych tropów do śledzenia(tak czy tak jest nas za mało żeby go skutecznie śledzić nawet gdyby nas nie znał).

Pozdrawiam

Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin