Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sibellus, Wieża Kodannon – Dominium Dusz Secundus, 440.830.M41, godz. 9.15
Thorn ukrył starannie swe zaskoczenie, chociaż w głowie momentalnie zaczęły mu się kłębić szaleńcze myśli. Nie znał osobiście żadnej z obecnych w komnacie osób, lecz skoro jedną z nich była mniszka Sororitas, towarzyszący jej mężczyzna musiał należeć do wyższych kręgów w hierarchii Ministorum. Fałszywa odznaka przypięta do płaszcza agenta zaczęła mu znienacka ciążyć niczym blok ceramitu, zwłaszcza że Siostra nie odrywała od niego przenikliwego wzroku.
Slade świadom był tarapatów, w jakie właśnie wpadł – ci ludzie reprezentowali srogą na co dzień władzę kościelną w jej najbardziej surowym wymiarze i nie znali się na żartach. Jedno źle dobrane słowo mogło wpędzić akolitę w niebywałe kłopoty, a wyrażenie „niebywałe” mogło być w skrajnym przypadku równoznaczne ze stosem.
Rozpoczął się taniec na cienkim lodzie.
Thorn nakreślił w powietrzu znak Orła, skłonił się nieznacznie. Mężczyzna w stroju duchownego odwzajemnił ten gest, mniszka pozostała nieruchoma.
- Przybyłem, by spotkać się z wielebnym Perebiusem – rozpoczął ostrożnie Thorn, zastanawiając się w duchu jak daleko może się posunąć w kłamstwach. Skoro zaledwie kilka godzin po rozpoczęciu przez Ordo akcji na miejscu zbrodni znaleźli się tak wysoko postawieni przedstawiciele Eklezjarchii, stołeczna kuria musiała już sporo wiedzieć na temat przestępstwa – Tuszę, iż to wielebny we własnej osobie?
- Niestety nie – uśmiechnął się w wilczy sposób duchowny, prezentując idealnie białe zęby – Czcigodny prałat Perebius zaniemógł, bez wątpienia pod wpływem stresu spowodowanego całym tym haniebnym występkiem. Przebywa teraz w odosobnieniu, pod skrupulatnym nadzorem sióstr zakonu szpitalnego. Jestem nuncjusz Ribert Eleander, z Kurii Scintillijskiej. Na wyraźne życzenie czcigodnego arcykardynała Ignatio będę pełnił od tej chwili rolę reprezentanta Straży Nekropolitalnej w kontaktach z Arbites.
Thorn poczuł zimny dreszcz uświadamiając sobie implikacje właśnie usłyszanych wieści. Do gry wszedł potężny gracz, z którym od teraz cały czas należało się liczyć. Jeśli w śledztwo zaangażowała się Eklezjarchia, przykrywka Arbites stała się nagle praktycznie bezwartościowa, bo czysty pech mógł w każdej chwili sprawić, że agenci Inkwizycji zostaną zdemaskowani jako podstawieni arbitratorzy. Wystarczyło by w zasadzie tylko tyle, by nuncjusz podjął kontakt bezpośrednio z prefekturą generalną – ponad głową Thorna. Taniec na cienkim lodzie przeistoczył się znienacka w taniec na linie nad bezdenną przepaścią.
- Thorn Slade, Divisio Immoralis, oddelegowany do specjalnej komórki zajmującej się tą sprawą. Nie mogę powiedzieć, abym był ucieszony faktem, że ten temat musiał zaprzątnąć uwagę samego czcigodnego arcykardynała. Wierzę, że rozwikłanie zagadki i ujęcie sprawcy leży w kompetencjach i jurysdykcji Adeptus Arbites i sądzę, że arcykardynał również to zdanie podziela.
Mniszce słowa agenta chyba nie przypadły do gustu, bo zmarszczyła czoło, nic jednak nie rzekła. Głos zabrał za to nuncjusz, rozkładając w przyjaznym geście ręce.
- Arcykardynał troska się każdą sprawą godzącą w duchowy ład i porządek. Wielebny Perebius wykazał się godną pochwały inicjatywą informując o zaistniałej sytuacji instytucje zewnętrzne, niemniej jednak wolelibyśmy jako pierwsi otrzymywać takie zgłoszenia.
Thorn pojął z miejsca, że na spotkanie z prałatem nie ma co liczyć. Perebius spanikował po odkryciu kremacji i wezwał w ataku owej paniki Magistratum miast starać się wyciszyć sprawę i przekazać ją od razu na ręce przełożonych w Kurii. A kiedy już posłał wieści do arcykardynała, Kuria zareagowała natychmiast i w łatwy do przewidzenia sposób: Perebius został momentalnie przeniesiony w odosobnione miejsce, zapewne jakiś położony na obrzeżach metropolii klasztor, gdzie poddano go izolacji, kontrolę nad biegiem spraw przejęli natomiast bardziej kompetentni duchowni, mający z pewnością zapędy śledczych i gotowi na wszystko, by tylko zapobiec skalaniu dobrego imienia Kościoła.
Ale to w rękach bystrego gracza mogło posłużyć za skuteczny przeciwko nim oręż.
- Arcykardynał zdaje sobie zatem sprawę z ogromu dyskrecji, jaką musi być okryte nasze śledztwo? – Thorn nadal ostrożnie formułował zdanie, analizując wpierw każde słowo w myślach – W kręgach Arbites wie o niej zaledwie garstka wyższych funkcjonariuszy i stan ten nie może ulec zmianie. Wszyscy wiemy, czym grozi wyjście prawdy na światło dzienne...
- Zbrodniarz musi spłonąć! – mniszka odezwała się po raz pierwszy, głosem dźwięcznym, melodyjnym i przyprawiającym zarazem o ciarki – Bóg-Imperator się tego domaga! Żądamy pełnoprawnego udziału w śledztwie oraz wydania nam heretyka i jego ewentualnych popleczników! |
|