RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Star Wars -> Uchodźcy Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Uchodźcy
PostWysłany: Czw 0:05, 26 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Dawno, dawno temu w odległej galaktyce...

GWIEZDNE
WOJNY


UCHODŹCY

Sojusz Rebelii przeżywa ciężkie chwile. Mimo, iż Imperium
nie traktuje zagrożenia z ich strony poważnie to każdy ośrodek
buntu jest błyskawicznie niszczony.

Na księżycu Sulon grupa buntowników pod przywództwem
Morgana Katarna organizuje ludność do walki
ze złowrogim Imperium Galaktycznym.

Słudzy Imperatora przygotowują uderzenie,
które ma przesądzić o kolejnej druzgocącej
porażce Rebelii...

***

- Nie wygląda to dobrze Morgan. - odezwał się jeden z zaufanych przyjaciół Katarna. - Ostatnie informacje przekazane przez naszych informatorów wyraźnie wskazują, że Imperium postanowiło uderzyć na Sulon.
- Wiem.. - westchnął Katarn. - Jednak nie mamy wyjścia jak tylko bronić się tu i zatrzymać ich choć na chwilę. Ci wszyscy ludzie liczą na naszą pomoc. Odkąd przystaliśmy do Sojuszu to wzięliśmy także odpowiedzialność za tych wszystkich niewinnych ludzi. Mamy teraz ich zostawić?

Dwaj mężczyźni wyszli na balkon położony we wschodniej części strefy mieszkalnej. Właśnie wschodziło słońce i spokojna dotąd osada powoli budziła się do życia. Był bezchmurny dzień. Doskonała widoczność pozwalała dostrzec w oddali pałac Inkwizytora Jereca, zarządcy planety z ramienia Imperium. Katarn był świadom zbliżającego się ataku jednak teraz mógł myśleć tylko o swoich przyjaciołach i o całej populacji Sulonu, która jest zagrożona przez to, że on, Morgan Katarn, poparł Rebelię.

- Nie.. - zawahał się towarzysz Katarna. - Ale pamiętaj, że teraz twoje życie może być cenniejsze od życia tych wszystkich ludzi. Posiadasz klucz... Jego utrata zapewni Imperatorowi władzę, której żadna siła nie zdoła obalić.
- Jestem tego świadom. Nie bój się o mnie Qu Rahn. Według naszych informatorów Imperium nie wykona żadnego ruchu przez jeszcze co najmniej pięć dni. Muszą zorganizować flotę a tutejszy garnizon to za mało, żeby nas pokonać.
- Obyś miał rację... A teraz choć ze mną. Chciałbym ci coś dać.

***

Nic nie zapowiadało tego co zaszło. Nie było alarmu, nie było ostrzeżenia. Tylko ruch, szamotanina i strzały. Południowa brama została sforsowana w ciągu kilku sekund. Nagle na ulicach wypełnionych w południe rodzinami osadników załatwiającymi w spokoju swoje sprawy zrobiło się biało.
Imperialni szturmowcy wkroczyli na główny plac ostrzeliwując poprzedzający ich rozhisteryzowany tłum mężczyzn, kobiet i dzieci. Szturmowcy szli po trupach i dogorywających ciałach osadników w stronę elektrowni geotermalnej G-Tap, będącej siedzibą ruchu oporu.
Nim rebelianci odkryli, że zapewnienie, jakiego udzielił im dziś rano Morgan Katarn o tym, że mają jeszcze czas, jest tak naprawdę stekiem bzdur to komandosi imperium, znani jako Batalion Duchów zdołał już wedrzeć się do ich kwatery głównej i rozpocząć największą masakrę jaką do tej pory doświadczyła Rebelia. Nikt z umierających nie mógł wiedzieć, że ich przywódca właśnie w tej chwili opuścił elektrownię i biegiem przemierza wyludnione ulice osady będącej niegdyś jego domem.

***

Odziany w czarne szaty mężczyzna w średnim wieku stał na tarasie pałacu w stolicy Sulonu i spoglądał na zachód. Jego słudzy często zastanawiali się dlaczego właściwie ich pan przykłada tak wielką wagę do możliwości patrzenia na wszystko co go otacza. Wszakże ich pan, Jerec, był ślepy. Nie wszyscy wiedzieli jednak, że przedstawiciele rasy Miraluka mieli niezwykły dar widzenia poprzez Moc.
Słudzy Inkwizytora rozprawiali cicho za plecami swego pana o ataku prowadzonym przez siły Imperium.
- Przyprowadźcie mi Katarna. - odezwał się Jerec a głosy za nim umilkły w jednej chwili. - Żywego... I przekażcie wiadomość na Zemstę, bezpośrednio do kapitana Thrawna. Ma zniszczyć każdy obcy statek zamierzający opuścić Sulon.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 3:48, 27 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Szturmowcy przejęli już całkowitą kontrolę nad niemal połową osady. Wszystko trwało może piętnaście minut. Straty rebeliantów i ludności cywilnej przekraczały już sto osób podczas gdy w szeregach Imperium życie straciło może dwóch, trzech szturmowców. Osadnicy nie stawiali praktycznie żadnego oporu.

Gdy w końcu włączono sygnał alarmowy było już za późno na cokolwiek innego poza paniczną ucieczką. Osadnicy mieszkający na obszarze, na który jeszcze nie dotarły oddziały szturmowców Imperium rzucili się do ucieczki zabierając ze sobą jedynie to co naprędce wpadło im w ręce. Niektórzy szukali ratunku poza murami osady. Uciekali w góry aby ukryć się w ciągnących się kilometrami jaskiniach. Nie zważali na niebezpieczeństwa czyhające w ciemnych tunelach. Teraz ich myśli zaprzątnięte były jedynie śmiercią, która kroczyła krok w krok za nimi.

Drugim sposobem na uratowanie życia było opuszczenie planety. Kilkudziesięciu uciekinierów rzuciło się biegiem w kierunku lądowisk licząc na to, że uda im się złapać choć jeden statek, który zabierze ich z tego świata.

***

Przez opustoszałe ulice przemknęła jakaś postać. Cały czas starała się trzymać zacienionej części ulicy. Postać dobiegła do niewielkiego placu, którego w żaden sposób nie była w stanie wyminąć. Zależało jej na czasie, musiała ryzykować. Obejrzawszy się szybko na boki ruszyła pędem przez otwartą przestrzeń. Słońce oświetliło jej zgrabną postać. Dziewczyna. Twi'lekanka. Jej skóra połyskiwała w blasku słońca różowym kolorem. Długie nogi dziewczyny niosły ją szybko przez plac. Twi'lekanka ubrana była w ciemne obcisłe skórzane spodnie i tak samo obcisłą kamizelkę. Jej lekku podrygiwały w rytm jej kroków. Na prawym udzie dziewczyny kolebał się w przytroczonej do pasa kaburze pistolet blasterowy.

Gdyby plac skończył się kilka sekund wcześniej dziewczyna przeszłaby niezauważona. Pech chciał, że akurat w momencie gdy pokonywała ostatnie metry na plac wszedł czteroosobowy patrol Imperium. Szturmowcy momentalnie rzucili się w pogoń jednak w swoich pancerzach nie mogli poruszać się tak szybko jak zwinna dziewczyna. Twi'lekanka dostrzegła pogoń i ukryła się między budynkami. Po chwili zza zakrętu wybiegli żołnierze z blasterami przygotowanymi do strzału. Dziewczyna pozwoliła aby ją wyminęli. Nie ryzykując walki przebiegła na drugą stronę ulicy i ruszyła dalej w kierunku lądowiska. Gdy mijała kolejne domy zobaczyła kilka metrów dalej biegnące przez ulicę niewielkie włochate zwierzątko o białym futrze.
- Szkoda go... - pomyślała. - Pewnie szuka swoich właścicieli biedaczek...
Port był już blisko.

***

Max Tyho sprawdzał spokojnie stan techniczny statku. Planował odlecieć dopiero jutro więc pozwolił swoim towarzyszom rozerwać się trochę w tej dziurze, bo co też tu mogli znaleźć? Kilka spelun i jakaś tania jadłodajnia. Tak, tym wieśniakom może i to wystarczy do życia jednak on przywykł do trochę innych rozrywek. Cieszył się na myśl, że jego rozrywka dopiero nadejdzie jak wróci Koyi. Max uśmiechnął się wyobrażając sobie co też będą robić gdy dziewczyna wróci na statek.

Te błogie rozmyślania przerwał wrzask. Chłopak nieraz już słyszał krzyczących ludzi jednak to co teraz się działo przechodziło jego najśmielsze wyobrażenia. Włosy zjeżyły mu się na karku gdy dotarło do niego że to wrzeszczą ludzie. Ludzie, którzy byli bez miłosierdzia mordowani. Jednak przez kogo ani gdzie Max nie miał pojęcia. Jedno było pewne - to było o wiele za blisko. Nagle przypomniał sobie o Koyi i zamarł ze strachu. Wrzask dochodził ze strony, w którą ona poszła. Wiedział, że dziewczyna jest dobra i potrafi sobie poradzić w trudnej sytuacji jednak myśl, ze coś mogło jej się stać, paraliżowała go.

Rozejrzał się na boki. Kilka statków już rozgrzewało silniki szykując się do startu. Kilku pilotów biegło ile sił w nogach od strony miasta w kierunków lądowiska z daleka machając na swoje załogi. Max rozkazał swojemu przyjacielowi a zarazem drugiemu pilotowi grzać silniki. Drull natychmiast ruszył do wnętrza statku.

Nagle zobaczył ją. Biegła ostatkiem sił. Max uspokoił się w duchu, że jest bezpieczna jednak po chwili zamarł. Za dziewczyną biegło dwóch szturmowców. Max momentalnie otrząsnął się i wyszarpując blaster z kabury ruszył biegiem w stronę dziewczyny.
- Koyi!! - krzyknął rozpaczliwie.
Szturmowiec zatrzymał się i wycelował. Nie zdążył wystrzelić. Wiązka energii trafiła go w hełm i żołnierz padł na miejscu. Drugi ze szturmowców potknął się o trupa towarzysza i przewrócił się. Podniósł się lecz po chwili znów padła na ziemię i już nie wstał. Drugi strzał też był celny.

Max dobiegł do dziewczyny i złapał ją nim ta wyczerpana upadła na spaloną słońcem ziemię. Jej różowa skóra miała teraz ciemnoczerwony kolor. Nie miała już sił.
- Max... - szepnęła niewyraźnie. - Uciekajmy stąd...
Chłopak wziął dziewczynę na ręce. Jej lekku zwisały bezwładnie gdy niósł ją na prom. Momentalnie zauważył Drulla machającego do niego z daleka. Już wiedział, że znowu coś poszło nie tak.

***

Futrzaste stworzonko sprawnie przebierało łapakami rozglądając się przy tym czujnie na boki. Biegło tak już od dobrych kilku minut. Od czasu gdy opuściło dom, w którym mieszkało minęło już kilkanaście minut a ono ciągle biegło. Kluczyło jednak cały czas wytrwale zmierzało do centrum. Do centrum, tam gdzie toczyły się najcięższe walki o elektrownię G-Tap...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 1:24, 29 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Od strony elektrowni biegło dwóch mężczyzn. Jeden był starszym, siwym człowiekiem o mądrych rysach twarzy. Siwa broda okalała jego ogorzałą od słońca twarz. Biegł spokojnie, pewnie stawiając kroki. Towarzyszył mu osobnik, który był jego kompletnym przeciwieństwem. Gungan. Nie trzeba mówić więcej. Szczupła, wysoka postać, oczy osadzone na wysokich czułkach i wielkie, zwisające równolegle do pleców uszy. Gdy biegł robił tyle hałasu swoimi przerażonymi wrzaskami, że parę razy jego towarzysz musiał go uciszać co wcale nie było takie łatwe.

Gdy mijali jedną z przecznic wpadli wprost na zmierzający w kierunku lądowisk oddział szturmowców. Oficer momentalnie rozpoznał siwego człowieka.
- Morgan Katarn! W imieniu Imperatora jesteś areszt..
Nie zdążył dokończyć. Katarn wypalił mu z blastera prosto w pierś. Oficer osunął się na ziemię z wyrazem zaskoczenia na twarzy.
- Biegiem Yoosa! - krzyknął Morgan i ruszył za Gunganem, któremu nie trzeba było dwa razy powtarzać takich rzeczy.
Szturmowcy rozpoczęli pościg. Gdy Katarn był sam to z pewnością udałoby mu się ujść bezpiecznie pogoni jednak pech chciał, że był z nim Yoosa. Pechowy Gungan biegnąc machał na wszystkie strony rękoma i przypadkiem zrzucił puszkę smaru z jakiegoś podręcznego warsztatu miejscowego mechanika. Katarn, który co chwilę odwracał się by położyć trupem kolejnego szturmowca, nie zauważył śliskiej pułapki i z głośnym chlupnięciem przewrócił się. Gdy spróbował wstać zdał sobie sprawę, że rwący ból w nodze spowodowany jest otwartym złamaniem kości udowej. Nie mogąc dalej uciekać zawołał Yoosę. Musiał się śpieszyć. Szturmowcy byli tuz za nimi.
- Yoosa bierz to! Uciekaj! Nie pozwól żeby cię dopadli! BIEGNIJ!
- Ale moisa pomuże twoisa. Moisa zratuje! - odparł Yoosa
- Nie! Uciekaj ale już!
Gungan widząc determinację starego człowieka wziął od niego niewielki pakunek i biegiem ruszył w stronę lądowisk. Nie interesowało go co też właściwie dał mu Katarn. Może później znajdzie czas na obejrzenie podarunku. Gdy dotarł do portu niemal wpadł na różową Twi'lekankę. Dziewczyna zasłoniła się ręką.
- Spokojnie... - odezwała się we Wspólnym. Głos miała bardzo przyjemny. - Co się stało?

***

Do Maxa podeszło dwóch ludzi. Wyglądali na najemników. Pod lekkimi pancerzami mieli proste, znoszone ubrania. Obaj uzbrojeni byli w karabiny blasterowe. Na prawym naramienniku czarnego pancerza widniał symbol w kształcie czerwonego pazura wpisanego w okrąg.
- To twój statek? - Odezwał się niższy z mężczyzn. Wyglądał na około trzydzieści lat. Długie blond włosy opadały mu na ramiona. Przez lewe oko biegła paskudna blizna. - Ja i mój towarzysz chcemy żebyś nas stąd zabrał.

***

Futerkowe stworzonko minęło elektrownię opanowaną przez szturmowców i szczęśliwie dobiegło do lądowisk. Na platformach zostały już tylko dwa statki. Prom Lambda z dumą prezentował się na tle niewielkiego statku należącego do tutejszej kompani handlowej. Koło Lambdy kręciła się zgrabna Twi'lekanka, którą o mało co staranował by biegnący na ślepo Gungan. Trzech mężczyzn stało kilka metrów od nich. Dwóch, podobnie ubranych, w dość zdecydowany sposób przekazywało coś trzeciemu, który słuchał ich z kamienną miną. Futrzak ruszył przed siebie.

***

Od tyłu Lambdy zbliżył się jeszcze jeden człowiek. Ubrany był podobnie jak większość służących w siłach zbrojnych Rebelii żołnierzy. Prosty brunatny strój, lekki pancerz z plecakiem, hełm z niewielkim daszkiem oraz krótki karabin blasterowy. Wyglądał na dobrze odżywionego, wysportowanego mężczyznę. Krótkie czarne włosy nie wystawały spod hełmu. Twarz cały czas wykrzywiona była w grymasie jakby coś w okolicy bardzo śmierdziało. Zakradł się do statku gdy wpadł na Sullusana.
- Te mer ne'm ba'men? - spytał Drull
- Eeee co? - zawahał się rebeliant
- Ehh... co tu robisz? - powtórzył pytanie we Wspólnym Drull
- Muszę się stąd wydostać. Wasz statek to jedyny jaki tu został. Zabierzecie mnie ze sobą? Przydam się wam!
Sullusan zamyślił się chwilę. W sumie dodatkowy blaster by nie zaszkodził ale decyzję musiał podjąć kapitan.
- Nie wiem. Muszę spytać kapitana. Jak skończy z tamtymi to zobaczymy.

***

Dobra Panowie rozpoczynamy zabawę. Każdy z Was został przedstawiony przed jakąś sytuacją także proszę działać Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:06, 29 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Tyho zmierzył wzrokiem najmitów.
- Lecimy na Bespin do jednej z tamtejszych stacji pozyskiwania TibanGazu - odrzekł po chwili - jeśli ten kierunek wam odpowiada to za skromne 500 kredytek od głowy jestem skłonny panów zabrać.
Corelianin stał w pozornie swobodnej pozycji, ale jego dłoń 'profilaktycznie' spoczywała na rękojeści blastera. Przy promie zaczął gromadzić się już niezły tłumek co niezupełnie kapitanowi odpowiadało.
-Imperium nie będzie czekać w nieskończoność wiec decyzję proponuję podjąć stosunkowo szybko.
Kiedy do Maxa podszedł jego copilot wymienili cicho kilka słów po czy kapitan wrócił spojrzeniem do najemników.
-I jaka decyzja panowie?

***

Drull wrócił do rebelianckiego żołnierza po zamienieniu kilku słów z kapitanem. Staksował swego rozmówcę.
- Za 100 kredytek jesteśmy skłonni zabrać cie z tej planety.

...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:27, 29 Mar 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Yoosa odsapnął, położył swoją rękę na jej ramieniu i kalecząc wspólny próbował ułozyć jakieś sensowne zdania.
- Moisa ratować kapitana, ale kapitan zrobić bęc! Dać mi podarunek, moisa nie wiedzieć co zrobić, przybiegł tutaj. Kapitan - teraz Fan-Nar zdjął rękę z jej ramienia i przejechał sobie po gardle, wystawiając swój długi, różowy język. - Zakuci go dorwali. Moisa chcieć go ratować, ale on mi zabronił. Dał to.

Yoosa wyciągnął paczkę, trzymając ją w bezpiecznej odległości.

- Twoisa zabrać moisa z tej planety?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:21, 29 Mar 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Mały futrzak nieco już spokojniej podszedł do promów. Otaksował obydwa wzrokiem, rozejrzał się za cywilami i swoim mistrzem. Przysiadł w cieniu Gunganina i spróbował wywnioskować, co się stało z Qu Rahnem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:40, 29 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Szpon uśmiechnął się od ucha do ucha słysząc propozycję kapitana. Nie spodziewał się, że uda im się uzyskać tak niską cenę za przelot. Choć w ich obecnym położeniu to ciężko było się targować z kapitanem jedynego statku w tej osadzie, który wciąż potrafił latać.
- Dobra, zgadzamy się. - odparł. - Zapłacimy 500 teraz a resztę na Bespin. Pasuje?

***

Rebeliant zasmucił się.
- Nie mam 100 kredytów. Gdy zaczął się atak zdążyłem tylko sięgnąć po blaster... Ale mogę przyrzec wam swoją przyjaźń i zaoferować pomoc gdziekolwiek się udacie. Zobaczycie, że wartościowy ze mnie towarzysz. Tylko błagam lećmy stąd już!

***

Dziewczyna spojrzała smutnym wzrokiem na Gungana. Widać było, że Yoosa potwornie się boi. Postanowiła mu pomóc. Wiedziała, że jakoś uda jej się później przekonać kapitana.
- Później pokażesz co tam masz. - odezwała się ciepłym głosem. - Chodź ze mną na statek.
W tym momencie dojrzała za Gunganem włochate stworzonko. Nie była pewna czy to to samo, które widziała w czasie swojej ucieczki przez ulice osady.
- Hej malutki... A ty co tutaj robisz? - przykucnęła wyciągając rękę do zwierzątka. - Nie bój się mnie, nie zrobię Ci krzywdy. No chodź tutaj...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:47, 29 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- No to zgoda. - Collerianin wyciągnął do najmity dłoń by przypieczętować transakcję.
- Nazywam się Tyho, a to 'Południca' - wskazał kciukiem drugiej dłoni za siebie - Zapraszam na pokład. Już czas! Ruszać się! - ostatnie zdania rzucił do reszty załogi widząc niepokojący ruch postaci w białych pancerzach u wlotu na lądowisko.
- Koyi zostaw tego pchlarza i już na pokład!

***

- Dobra ładuj się - Drull pchnął rebelianta w stronę wejścia do promu - Później się dogadamy co do sposobu odpracowania długu. Teraz czas spływać.

...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:11, 29 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Drull wprowadził na pokład rebelianta i dwóch najemników wskazując im miejsca w przedziałach pasażerskich. Ten typ Lambdy został nieco przerobiony tak aby w osobnych kajutach pomieścić do ośmiu pasażerów. Sam Sullusanin udał się do kokpitu przygotowując maszynę do startu.
Tym razem silniki Lambdy zaskoczyły bez problemowo. Koyi jak zwykle spisała się w swojej pracy.
Gungan poganiany przez Twi'lekankę ruszył niezdarnym krokiem na pokład. Dziewczyna obejrzała się jeszcze za futrzakiem uśmiechając się smutno i również zniknęła we wnętrzu promu.

Na zewnątrz został tylko Max. Widząc, że wszyscy już weszli na pokład sam szybkim krokiem udał się na prom i wcisnął przycisk uruchamiający mechanizm zamykania włazu. Rampa pod kokpitem Lambdy zaczęła się powoli zamykać. Futrzak został sam.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:23, 29 Mar 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Mabbik rozejrzał się jeszcze szybko po platformie, po czym zgrabnie wskoczył na rampę. Stwierdził, że skoro i tak nie ma nikogo do uratowania, woli zatroszczyć się o własne futro.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:16, 29 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Mając już wszystkich pasażerów, w tym jednego nadplanowego, prom oderwał się od ziemi. Udało im się w ostatniej chwili. Na lądowisku zaczęły się już gromadzić oddziały szturmowców. Kilku oddało jeszcze strzały w kierunku szybko wznoszącego się w powietrze promu, jednak te strzały nie mogły zaszkodzić Lambdzie.


Południca Kapitana Maxa Tyho

Boczne skrzydła promu rozłożyły się przybierając charakterystyczny kształt odwróconej litery Y. Max i Drull pewnie sterowali promem kierując go coraz wyżej i wyżej. Po kilku sekundach Południca opuściła atmosferę.
- Ustaw kurs na Bespin. - rozkazał Drullowi Max. - Chcę jak najszybciej opuścić ten system.
- Już. Wprowadzam koordy... Zaraz! - rzucił ostrzegawczo Drull. - Imperialny niszczyciel po prawej. Zbliża się bardzo szybko. I jeszcze dwa z tyłu! Zaraz wejdą w zasięg ostrzału!

***

Najemnicy i rebeliant znajdowali się w kajutach gdy odezwał się głos przez pokładowy interkom.
- Zbliżają się do nas trzy Imperialne niszczyciele - głos kapitana rozległ się na pokładzie Lambdy. - Wszyscy zająć miejsca i nie opuszczać kajut. Koyi, przyjdź do kokpitu!



Blokada Imperialnych Niszczycieli Gwiezdnych

Twi'lekanka idąc w stronę kokpitu natknęła się na Yoosę, który słysząc komunikat Maxa również wybrał się do stanowisk pilotów.
- Wracaj do kajuty i nie szukaj kłopotów! - odezwała się Koyi. - Nie czas na spacery.

***

Mabbik korzystając z zamieszanie szukał jakiejś kryjówki na statku. Gdyby ktoś odkrył tu jego obecność to mogłoby zrobić się nieprzyjemnie. Nie chciał zwracać na siebie uwagi.

***

Dowodzący z pokładu Zemsty blokadą w przestrzeni kapitan Thrawn stał na mostku oglądając pościg za niewielkim statkiem. Najbardziej irytował go fakt, że znał ten statek i słyszał co nieco o jego kapitanie.
- Wysłać eskadrę myśliwców przechwytujących. Mają powstrzymać ten statek przed ucieczką. Gdy tylko będziemy w zasięgu złapać ich promieniem ściągającym. Ten statek nie może uciec.

***

Drull monitorujący sytuację poczuł niemiły dreszczy gdy zobaczył już nie trzy a piętnaście punktów na monitorze.
- Max, wysłali za nami myśliwce. Będzie ciężko... Zrób coś...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:30, 29 Mar 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Futrzak nie był głupi. Wiedział, że statek musi posiadać jakieś ukryte schowki do przewozu kontrabandy. Zamierzał znaleźć taki i ukryć się w nim.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 0:17, 30 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Wal kolizyjnym na mostek najbliższego z niszczycieli - głos Corelianina był spokojny jak zawsze w takich sytuacjach - cała moc na przednie osłony. I dawaj te dane do skoku.

Południca zwinnie zmieniła kurs nabierając prędkości. Usadowieni w kokpicie spoglądali z mieszanka grozy i fascynacji jak charakterystyczny trójkątny kształt gwiezdnego niszczyciela rośnie przed nimi. Trzymając się górnej półsfery niszczyciela Lambda nie musiała się obawiać promienia ściągającego, a baterie Imperialnego statku jak dotąd milczały. Jedynym zagrożeniem były zbliżające się szybko myśliwce.

- Jeszcze chwila... - głos Drulla był lekko chrapliwy co świadczyło o zdenerwowaniu copilota, ale jego dłonie bezbłędnie śmigały po instrumentach - ...już
Jego głos zlał się z piskiem navikomputera informującym o gotowości do skoku.
- No to jazda - Tyho rozciągną usta w uśmiechu i wdusił wajchę hipernapędu.

...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 1:50, 30 Mar 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Gwiazdy z niewielkich jasnych punkcików zmieniły się w długie srebrzyste smugi. Lambda w ułamku sekundy uciekła ścigającym ją myśliwcom. Max odetchnął z ulgą.
- Łatwo poszło. - powiedział uśmiechając się. - Oni nigdy nie nauczą się porządnie latać. Idę zobaczyć jak się maja nasi pasażerowie.

Gdy Tyho zbliżał się do przedziału pasażerskiego usłyszał szybkie kroki dudniące po metalowym korytarzu. Ktoś był poza swoją kajutą. Max przyśpieszył kroku licząc na to, że natknie się na myszkującego po statku intruza. Jednak w kajutach wszystko było w jak najlepszym porządku. Dwóch najemników i rebeliant siedziało na przydzielonych im miejscach. Jednak kapitan nadal miał złe przeczucia.

***

Kapitan Thrawn uśmiechnął się widząc znikający prom.
- Poruczniku przejmijcie dowodzenie na mostku. Zebrać flotę w szyku i przygotować się do skoku w nadprzestrzeń.
Thrawn opuścił mostek i udał się do holonadajnika. Wcisnął kilka klawiszy i spojrzał w twarz Jereca.
- Wszystkie statki opuszczające planetę zostały zniszczone. - odezwał się kapitan Zemsty. - Zgodnie z rozkazem prom typu Lambda przedarł się przez blokadę. Znamy cel ich kursu. Organizuję właśnie flotę i podejmujemy pościg.
- Trzymaj się cieni kapitanie Thrawn - odparł Jerec, a Thrawn westchnął w duchu. Te filozoficzne gadki Jereca zaczynały go już męczyć. Cienie w przestrzeni kosmicznej... też coś. - Nie pozwól, żeby zorientowali się, że ich śledzisz. Nasz przyjaciel Katarn, którego głowa zdobi już bramy mojego pałacu, był bardzo pomocny. Co z tym Gunganem?
- Według ostatniego raportu Gungan znajduje się na promie Lambda kapitana Maxa Tyho. Następny raport mam otrzymać gdy dotrą na Bespin.
- Bardzo dobrze kapitanie. - uśmiechnął się Jerec i przerwał transmisję.

Thrawn wrócił na mostek i dał rozkaz do skoku w nadprzestrzeń.

***

Mabbik rozglądał się po statku za jakimś schowkiem jednak nic nie znalazł. Albo kapitan był sprytniejszym przemytnikiem niż się wydawało albo statek nie miał żadnych ukrytych pomieszczeń. Jedyne co udało mu się znaleźć to otwarta, pusta skrzynia w ładowni.

***

Twi'lekanka i Gungan wrócili do przedziału pasażerskiego gdzie zastali kapitana rozmawiającego z trzema uciekinierami z planety.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:36, 01 Kwi 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





- Twojsa zobaczyć co mojsa przyniósł. Generał dobry człowiek, mojsa nie mógł pomóc...

Gungan wyciągnął zza pazuchy paczkę przekazaną od starszego mężczyzny.

Zaczekał na kulminację napięcia po czym otworzył.
Zobacz profil autora
Uchodźcy
Forum RPG online Strona Główna -> Star Wars
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 4  
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin