RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan -> AoC - The Coming of Hanuman Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 18:39, 08 Sty 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Próbuję wstać, ale nie wychylam się zanadto ponad pryzmę piachu i kamieni. Staram się znaleźć dobry punkt obserwacyjny i śledzić wydarzenia rozgrywające się w dolinie. Mam jedynie nadzieję, że prorok Hanumana nie spostrzeże mnie i nie dokończy bestialsko swojego dzieła.
Nie mam pojęcia co dalej z sobą zrobić...nie dam rady walczyć, ba, ledwo słaniam się na nogach, moi towarzysze nie żyją, a ja sam jestem na linii odwrotu małpoludów, gdyby te chciały pierzchnąć w góry.
Kerth, nasz jedyny tłumacz Ravu poległ w boju, tak więc starzec na nowo jest kompletnie bezużyteczny. Zresztą, zapewne niedługo zostanie wzięty do niewoli przez żołnierzy z nadciągającej karawany Jastrzębia i słuch raz na zawsze po nim zaginie.

Czekam na dalszy rozwój wydarzeń i obserwuję przebieg dośćdramatycznej sceny, rozgrywającej się właśnie na jednym z placów miasteczka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:25, 09 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Małpolud opuścił w jednej chwili swe łapy i wielkie głazy gruchnęły z donośnym hukiem o ziemię wprawiając ją w drżenie. Jeden z bloków rozbił w proch zrujnowany budyneczek na obrzeżach osady, inny grzmotnął w grupkę małp miażdżąc je w ułamku sekundy. Inne stwory skoczyły natychmiast na boki, wrzeszcząc przeraźliwie i oglądając się na swego przywódcę. Obrońcy osady tkwili w bezruchu, gapiąc się nic nie rozumiejącym wzrokiem na wydarzenia rozgrywające się przed ich oczami.

Małpi król uderzył się łapami we włochatą pierś, po czym zaryczał, a był to ryk, jakiego ludzie jeszcze nie słyszeli: niczym zew mastodonta, ogłuszający, mrożący krew w żyłach. Jego gorejące nienawistnym blaskiem ślepia wpatrywały się w zastygłą pod ostrzem Nameelę.

- Precz! – krzyknął co sił w płucach Bahim Baal – Wiem, że jej pragniesz, plugawy pomiocie! Precz albo ona zginie!

Małpolud przypadł na wszystkie cztery łapy, podskoczył na nich kilka razy w wyrazie bezgranicznej wściekłości, wyprostował się ponownie. Skrwawieni, wyczerpani ludzie zaczęli w międzyczasie reorganizować swe szyki, odciągając w tył ciężko rannych, podnosząc ich oręż.

Generał Malath Agha skrzyknął czym prędzej swych przybocznych, sformował z nich miniaturowy czworobok, na czele którego stanął osobiście.

- Nie tracić ducha! - wrzasnął ochrypłym od krzyku głosem, zziajany, zlany potem i ciemną posoką ubitych bestii – Szykować się do szarży! Czekać na mój rozkaz! W imię wielkiego satrapy, nie ulegniemy tym piekielnym bestiom!


Belath, Al-Salam – jesteście razem na jednym koniu, w tyle formacji obrońców. Co robicie? Możecie odjechać w tej chwili, korzystając z chwilowego zamieszania w szeregach małpostworów. Możecie dołączyć na piechotę do Aghy i jego czworoboku (krewki generał wciąż nie ma dosyć jak widać, tylko mu bitka w głowie). Możecie też pozostać w tym samym miejscu, co dotąd (licząc się z tym, że paru podsetników już spogląda z ukosa w waszą stronę zastanawiając się, czemu nie walczycie).

Numides, jesteś nadal w pierwszej linii, pozostajesz tam?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 17:42, 09 Sty 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Zostanie na miejscu przy obronie to samobóstwo. Ucieczka to banicja - karana śmiercią. Nieciekawe perspektywy.
- Belathcie, czy jesteś lojalny wobec naszego wodza? Tak, żeby zginąć u jego boku?


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Pią 17:42, 09 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:12, 09 Sty 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Nie chcę umierać, szczególnie za Jastrzębia i jego sprawę, ale jeśli mam wybierać między śmiercią w walce lub śmiercią w hańbie - wybieram śmierć z sejmitarem w dłoni.


Ostatnio zmieniony przez namakemono dnia Pią 19:25, 09 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:59, 09 Sty 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- No po pierwsze jestem żołnierzem a po drugie... jestem żołnierzem.- powtarzał sobie w myślach Numides stając u boku Jastrzębia (na tyle na ile jego rana pozwalała mu stać :/), nieważne, że jego niezmordowana chęć walki sprawia wrażenie namiastki szaleństwa, dobry dowódca musi być szalony, urodzony wódz musi być szalony i przebiegły. Zobaczymy, którym jest jastrząb.

-Eh jestem zmęczony, taaaki zmęczony.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:24, 09 Sty 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





- Racja, Belathcie z Hyrkanii. Schodzę z wierzchowca - szepnął cicho. Kiedy był już na ziemi, rozejrzał się po niebie, odwrócił do towarzysza i dodał - Dziś jest dobry dzień na śmierć...
Al-Salam szuka dobrej kryjówki, z której byłby na zasięg strzału z łuku od wodza małpoludów. Jeżeli już ją znajdzie, i będzie w miarę niewidoczny, oddaje strzał celując (długo)w oczy potwora, mając nadzieję, że Baal na jakiś czas ściagnie na siebie uwagę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 10:44, 10 Sty 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Belath zsiada z konia, odpędza go klepnięciem w zad, dobywa Sejmitara i dołącza do czworoboku Jastrzębia. Niech się dzieje wola bogów.


Ostatnio zmieniony przez namakemono dnia Sob 16:17, 10 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 23:37, 10 Sty 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Keth, czy mam szansę na powrót do Ravu i bycie niezauważonym przez resztki armii (chociaż czy ja wiem,czy takie resztki...) małp, walczących w dolinie? Myślę, że czekanie wraz z magiem na przyjazd posiłków Malatha nie jest wcale najgorszym pomysłem - nie wiedzą oni o mojej zdradzie (w której, notabene, nie brałem nawet udziału),ale z pewnością kojarzą mnie jako jednego z najemników wysłanych na zwiady.
Jeśli tak, nie pozostaje mi nic innego jak spróbować. Małpiszony są zbyt zdezorientowane całym zamieszaniem ze strony Baal'a, wojska ludzi są zbyt przerażone by zawracać sobie głowę połamanym żołnierzem maszerującym po pustyni. Powinno się udać.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:33, 11 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Trzymać szyk, trzymać szyk! - krzyknął generał Agha - Czekać na mój rozkaz!

Małpy były coraz bardziej niespokojne, nie rozumiejąc widać, dlaczego ich przywódca wstrzymał się znienacka z eksterminacją ludzi, przejmując się losem jednej mało istotnej ludzkiej samicy.

Lecz Nameela najwidoczniej miała dla małpiego króla ogromne znaczenie, bo stwór zaryczał ponownie, a na dźwięk ten małpoludy zaczęły wycofywać się niechętnie poza budynki osady, wyrażając swe niezadowolenie za pomocą walenia łapami w owłosione torsy i plucia w stronę zakrwawionych, zziajanych obrońców.

Bahim Baal skrzyknął wokół siebie wszystkich żyjących jeszcze koczowników, nomadzi zaczęli wskakiwać parami na ostatnie konie lub łapali je za strzemiona gotowi biec u boku zwierząt.

- Dokąd, psie?! - ryknął na ów widok Malath Agha - Podkulasz ogon i uciekasz?!

- Gdyby nie ona, już byśmy wszyscy nie żyli! - odkrzyknął zuagirski wódz wskazując podbródkiem na uwięzioną w jego uścisku Nameelę - Nas nie zaatakują, bo ten plugawy stwór boi się jej śmierci, ale was wyrżną bez litości, kiedy tylko opuścimy tę przeklętą osadę! Wycofajcie się razem na nami, a ujdziemy z życiem!

- Nigdy! - Jastrząb z Aghapuru splunął siarczyście na zbroczony krwią piasek, uniósł zaciśniętą w kułak dłoń ku niebu - Na Tarima i Erlika, umrzemy dziś jak bohaterowie!

- Lepiej uciec, by stoczyć nową bitwę niż polec teraz bez potrzeby! - na dumnym obliczu Bahima Baala pojawił się sarkastyczny, ale i nieco smutny uśmiech - Skoro taka twoja wola, bywaj! Niech ci twoi bogowie sprzyjają!

Przez szeregi zmęczonych, zalęknionych Turańczyków przebiegła fala zduszonych szeptów. Żołnierze spoglądali szeroko otwartymi oczami na opuszczających miasteczko Zuagirów, nawet nie próbując ukrywać swej zazdrości - tamci dostali w ułamku chwili szansę na drugie życie; szansę, której Jastrząb swoim ludziom odmówił.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:46, 11 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tarses przekręcił się z ogromnym wysiłkiem na bok, zaczął pełznąć po skalistym rumowisku w kierunku, z którego trójka nieszczęsnych jeźdźców nadjechała; gdzie wciąż pozostawał starzec o skołtunionych siwych włosach stanowiący być może klucz do całej tej małpiej zagadki. Nemedyjczyk wiedział, że Kerth zabrał ze sobą do grobu wiele tajemnic, bo od początku podejrzewał, iż Zamoryjczyk dowiedział się od Ravu wiele więcej niż przekazał swoim towarzyszom i Bahimowi Baalowi.

Każdy ruch przeszywał ciało mężczyzny paroksyzmami bólu i po pokonaniu kilkunastu metrów najemnik znieruchomiał ponownie, godząc się ze smakiem goryczy na świadomość, iż nie dotrze nigdy do kryjówki Ravu. Mógłby tak pełznąć przez całą noc, a nie pokonałby nawet połowy drogi wzdłuż krawędzi niecki.

Tarses splunął krwistą flegmą, przekręcił głowę w bok spoglądając za siebie i skamieniał z nagłym poczuciem winy.

Leżący w tyle Tamadur spoglądał na niego przepełnionymi cierpieniem oczami, z wymalowanym w umęczonym wzroku wyrzutem. Krwiste bańki pękały bezgłośnie na spękanych wargach Turańczyka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:40, 11 Sty 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Nie dam rady...-Tarses spowity przeszywającym bólem, upadł na kolana, godząc się ze swoją porażką. Przypominając sobie o wciąż żyjącym jeszcze Tamadurze, postanowił wrócić do skalnego rumowiska i zakończyć męki swojego towarzysza. A potem czekać już tylko w samotności na niechybną śmierć...

Wracam do Tamadura, po drodze szukając jakiegoś sztyletu, czy ułamanej włóczni. Pozostawienie Tamadura w takim stanie nie było uczciwe z mojej strony - lepiej będzie dla niego, jeśli już teraz przerwę jego męczarnie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:51, 11 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Nemedyjczyk doczołgał się z ogromnym wysiłkiem do swego towarzysza, otarł czubkami palców jego mokre od potu i krwi powieki.

- Niech twoi bogowie cię przyjmą w swe ramiona - wyszeptał spoglądając w obserwujące go niemo oczy Tamadura, a potem ujął niezręcznie rękojeść tkwiącego za pasem sztyletu i wyciągnął go z przeciągłym zgrzytem z pochwy, zdecydowany zakończyć męki Turańczyka ciosem miłosierdzia.

I wtedy na jego postać oraz twarz Tamadura padł jakiś cień. Oszołomiony bólem Tarses dopiero teraz uświadomił sobie, że zza jego pleców dobiega parskanie konia i czyjeś zdyszane oddechy.

- Nie zabijajcie ich! - powiedział czyjś podniesiony dziewczęcy głos. Nemedyjczyk odwrócił się z trudem, spojrzał na siedzących w siodle białego ogiera Nameelę i Bahima Baala. Kolejni nomadzi wyłaniali się zza krawędzi niecki, pośpiesznie oddalając się od skrytej przed wzrokiem Nemedyjczyka osady.

- Sazeel, co z nimi? - sarknął zuagirski wódz, wyraźnie zirytowany nieoczekiwanym postojem i oglądający się ustawicznie za siebie - Musimy jechać, czas ucieka!

Ogorzały od słońca koczownik doskoczył do najemników, przyjrzał się im uważnie kucając obok obu mężczyzn.

- Ten ledwie dycha, pewnie zaraz skona - powiedział wskazując palcem Tamadura - Drugi ma chyba połamane żebra.

- Sama widzisz - rzucił do siostry Baal - Musimy ich zostawić, zaraz obaj umrą. Jedźmy!

- Nie! - krzyknęła dziewczyna - Gdyby nie oni, już bym nie żyła. A beze mnie ty też byłbyś już martwy! Muszą pojechać z nami!

- Oni umierają! - twarz Baala poczerwieniała z gniewu - Jak chcesz ich zabrać?! Musimy uciekać!

Nameela zeskoczyła z grzbietu konia, zanim wódz zdążył ją złapać za rękaw, przyklęknęła obok Tamadura.

- Jestem mu winna życie! Na Isztar, bracie, wymyśl coś!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:17, 12 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kiedy ostatni koczownicy zaczęli się wspinać na sypkie zbocze niecki, małpi król zaryczał ponownie, tym razem z jeszcze nienawistniejszą nutą. Jego gorejący wzrok padł na ustawionych w ciasnym szyku czterdziestu Turańczyków, zbitych w grupę pośrodku zakrwawionego, zasłanego trupami placyku.

Belath nie wierzył własnym oczom widząc jak niewielka cząstka ekspedycji pozostała przy życiu. Dwie półsetnie pilnujące wcześniej flanek miasteczka zostały wybite w brutalnym ataku małpoludów na zbocza niecki, reszta z trzystu kawalerzystów poległa w miasteczku walcząc z Zuagirami, później zaś broniąc się przed naporem przerażających bestii. Generał Malath Agha odpiął swój przepyszny biały płaszcz, przesiąknięty krwią i brudny od kurzu, cisnął go pod nogi. Adiutant Jastrzębia stał u boku wodza podając mu skórzany bukłak, trzymając się jednocześnie za głowę w miejscu, gdzie silny cios wgniótł bok metalowego hełmu i skąd sączyła się teraz strużka krwi.

- Na Tarima, moje sejmitary! Za mną, na nich! – ryknął generał ciskając pod nogi opróżniony bukłak – Przyszedł czas zabijania!

Turańczycy odpowiedzieli mu zmęczonym, pełnym determinacji krzykiem, runęli w ślad za dowódcą wprost na zmieszane, krążące tam i z powrotem potwory. Zachrzęściły w biegu kolcze koszulki, zadźwięczały noszone przy skórzanych butach ostrogi. Czterdziestu ostatnich żołnierzy króla Yezdigerda rzuciło się wprost na dwukrotnie liczniejsze bestie, godząc się w myślach ze swym losem, odmawiając krótkie modlitwy i gotując się na śmierć.

Biegnąc coraz szybciej z uniesionym przed sobą mieczem, Belath spostrzegł kątem oka Numidesa, wciąż dzierżącego w rękach włócznię, kulejącego z powodu zranionej nogi, ale z maniackim uporem nie dającego się wyprzedzić innym żołnierzom. Al-Salam zginął Hyrkańczykowi z oczu, przepadł gdzieś w tłoku krzyczących przeraźliwie ludzi.

Kiedy padły pierwsze ciosy, stal zadźwięczała donośnie, jękliwą nutą; wygrywając pożegnalną melodię ku czci tych, którzy poszli za Jastrzębiem w ostatni bój swego życia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:30, 12 Sty 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Dołączywszy do czworoboku Malatha Aghy, hyrkanin odrzucił pochwę swego sejmitara na znak, że klinga już nigdy do niej nie powróci. Był gotów na spotkanie przeznaczenia.

Lękliwy stokroć umiera przed śmiercią, mężny kosztuje jej tylko raz jeden.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:55, 13 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Płaszcze! Ściągnijcie płaszcze! – ryknął w stronę najbliższych koczowników Baal, aż gotując się ze złości, ale nie potrafiąc widać odmówić prośbie swej siostry – Wiązać je razem, a żywo, bo was ze skóry obedrę! Zróbcie nosze dla tego konającego, dają bogowie, wykituje nam po drodze i oszczędzi kłopotu! Ty, barbarzyńco!

Palec wskazujący Zuagira wycelowany był w dyszącego ciężko, półprzytomnego z bólu Tarsesa.

- Dasz radę jechać na końskim grzbiecie? – przywódca koczowników – Dobra, nie wysilaj się, widzę, że nie dasz rady! Harez, Ghatan, między wasze konie go, na powrozach powieście, pojedzie tak z wami, tylko go nie rozerwijcie w galopie! Szybciej, psiekrwie, bo te bydlaki jeszcze gotowe się puścić za nami w pościg!

Bahim Baal odwrócił się do tyłu, spojrzał z wysokości siodła za siebie, w kierunku, z którego dobiegał coraz silniejszy szczęk stali i ludzki krzyk. Podnoszony z ziemi krzepkimi rękami Nemedyjczyk pojął, że w osadzie na nowo rozgorzała walka, nie miał natomiast pojęcia jak to się stało, że niedobitki koczowników wymknęły się znienacka z miasteczka.

- Aż mi żal tych sukinsynów – powiedział Zuagir przygryzając lekko wargi – Tak czy owak, kupili nam dość spokoju, byśmy się mogli bezpiecznie oddalić. Na konie, ruszamy!


I tak oto nadszedł kres przygody dla Urbika i Trihikiliusa – Tarses i Tamadur zostali zabrani przez koczowników na pustkowia środkowego Shemu, do tajemnych obozowisk nomadów, gdzie być może zdołają powrócić do zdrowia... jeśli przetrwają wpierw morderczą ucieczkę przez pustynię. Szkoda, że Kerth zginął, lecz kości okazały się nieubłagane (tym bardziej, że urwał tym samym bardzo interesujący wątek zamoryjski związany z osobą Ravu). Kolejne updaty będą dotyczyły Kamienia88, Vagnusa i Namakemono, albowiem dla nich potoczą się jeszcze kostki, oj potoczą!
Zobacz profil autora
AoC - The Coming of Hanuman
Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 25 z 27  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26, 27  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin