RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sąsiedzkie troski Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 48, 49, 50  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 10:56, 16 Lis 2010
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Roch kontroluje odwrót, tz. chciałby zejść ostatni z pola bitwy, pozwalając wszystkim przyjaciołom wycofać się i dźgając każdego potencjalnego atakującego.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:44, 16 Lis 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






To jak wszyscy schodzą, to Zager też. Spróbuje też przeciągnąć ze sobą osiłka, namawiając go jednocześnie do ukrycia topora. Gdy (jeśli) dotrzemy do zabudowań, postarają się ukryć gdzieś topór.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:46, 17 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp wokół Kreptinu, poranek

Korzystając z ewidentnego zaskoczenia goblinów wieśnicy rzucili się do ledwie składnej ucieczki w stronę wioski, wlokąc ze sobą rannych i ciała kilku najwyraźniej w boju ubitych kamratów. Roch wycofywał się jako ostatni, dzierżąc oburącz włócznię i odpędzając nią najbliższych wilczarzy, przejawiających na szczęście nader skąpe zainteresowanie niedawnymi przeciwnikami. Ciągnięty za ramię przez Gusłka, Łamignat wysforował się na czoło chłopskiej kawalkady, wymachując magicznym toporem tak ochoczo, że najbliżsi wieśniacy kulili się odruchowo w obawie o swe życie.

Pianicki kapłan otarł rękawem sponiewieranej szaty krwawiący mocno nos, cisnął w biegu w stronę Maskacza odebranym martwemu szamanowi amuletem, nie czując nawet krzty wyrzutów sumienia na wspomnienie zadanej mu ręką Niemoja śmierci. Donośne stęknięcia zwijającego się z bólu Grughora, wciąż klęczącego w tyle w połamanej trawie, tylko poprawiały obolałemu Gusłkowi humor dowodząc jawnie skuteczności rzuconego wcześniej bolesnego zaklęcia. Religijne przekonania młodzieńca nakazywały mu raczej leczyć niż krzywdzić, ale teraz nie uczyniłby niczego innego tak chętnie jak doskoczenia do Grughora i stłuczenia go drewnianą pałą aż do nieprzytomności.

Na pewne przyjemności nie można sobie jednak było pozwolić przez wzgląd na związane z nimi niebezpieczeństwo. Docierając pośród pełnych zachęty okrzyków wieśniaków do wału świta Miłosza zaczęła się piąć chyżo niczym wiewiórki na jego szczyt, w każdej chwili spodziewając się dotyku wilczych kłów na swych zadkach. Pierwszy na wierzchu znalazł się Niemoj, nieco jeno zdyszany i prawie wcale nie oblany potem. Buratarski zabójca stanął na czubkach palców i jął się przyglądać wydarzeniom na łące, przysłaniając oczy przystawioną do czoła dłonią.

- Cosik chyba nie tak idzie – burknął, kiedy krztuszący się z braku powietrza Gusłek przypadł na kolana tuż obok rybaka – Patrzaj sam, Gusłku. Czemu oni tamtych nie rzezają?

Mrugając rozpaczliwie młody kapłan obejrzał się w stronę zadymionego wciąż pobojowiska, gdzie zbity ciasno czambuł goblinów gotowił się na spotkanie z nadciągającymi w równym szyku tarczownikami. Gusłek oszacował w myślach, że katanickich żołnierzy było nieco więcej niż setka, nie licząc towarzyszącej im jazdy w sile kilku tuzinów zbrojnych. Serce młodzieńca urosło co prawda na widok łopoczących na wietrze sztandarów o krwistej barwie Katanów, ozdobionych czarnym emblematem zaciśniętej pięści i złotymi skrzydłami regularnej armii, ale podobnie jak Niemoj nie rozumiał, dlaczego dowodzący odsieczą oficer nie rzucił swych podwładnych z marszu do ataku na flankę zdezorientowanych grasantów.

Miast tego tarczownicy zatrzymali się nagle dobre pięć tuzinów kroków od jeźdźców, a konni podjechali do przodu spotykając się z idącym im samotnie naprzeciw Grughorem. Gobliński wódz kulał i chwiał się na nogach, ale na widok jednego z konnych wyprostował się na całą swą wysokość i począł coś tłumaczyć z zauważalną ekscytacją, co chwila pokazując zaciśniętą pięścią w stronę wioski i wyległych na ziemny wał mieszkańców.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:04, 17 Lis 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






No to mamy przegwizdane Smile
Coś mi się widzi, że oddział nagle stał się karnym wojskiem Katana.
A Ci źli z wioski to anarchiści przebrzydli.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:37, 20 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp wokół Kreptinu, poranek

Jeden z konnych pochylił się nad Grughorem słuchając jego słów z wysokości swego siodła. Chociaż wytężający co sił oczy Zager nie dostrzegał z powodu dużej odległości oraz kłębów dymu wszystkich szczegółów tej postaci, trzymający się tuż za nią chorąży konnicy pozwalał przyjąć za pewnik, że rozmówca goblińskiego wodza był dowódcą katanickiej odsieczy. Hogur widział, że był to mąż słusznej postury, człowiek, ork lub mieszaniec krwi, odziany w ciężką zbroję i prosto się trzymający w siodle.

- Pewnikiem paktują o zadośćuczynieniu - mruknął stojący obok czarownika Pleciuga, nie odrywając wzroku od zwartego szyku tarczowników - Patrzajcie jak ich siła przylazła. Niech się jeno im postawi ten kurwi syn, w proch go rozniosą.

- Ja bym tam za to łeby pod topór nie kładł - odpowiedział z wyraźnym powątpiewaniem w głosie Niemoj, spoglądając na łąkę z rosnącym niepokojem. Gobliński czambuł zbił się w ciasną kupę za plecami Grughora, trzymając w ryzach wciąż poszczekujące gniewnie wilki i czekając niecierpliwie na wynik rozmów.

- Zapłacą nam za krew dzieciska niewinną i tych, co na łące padli - warknął gniewnie Roch, wciąż kurczowo ściskając dłonie na drzewcu włóczni i spoglądając znacząco w stronę ciał trzech wieśniaków, którzy polegli w krótkiej, ale zaciekłej potyczce wokół Miłosza i Łamignata - Katan mi świadkiem, nie popuścimy zbrodzieniom, za wszystek przyjdzie im płacić!

- Cichaj, raptusie! - syknął znienacka Pomścibor, pokazując dłonią na Grughora, który podawał właśnie konnemu jakieś wyciągnięte zza rozsznurowanej przeszywanicy papiery. Mężczyzna przeczytał je naprędce, naradził się z kilkoma przybocznymi, potem zaś rzucił w stronę Grughora jakiś rozkaz, na dźwięk którego goblin zgiął się niechętnie w ukłonie.

Obracając konie w miejscu kilkunastu jeźdźców ruszyło stępa poprzez łąkę w stronę pełnego podekscytowanych wieśniaków nasypu, jadąc pod łopoczącym sztandarem katanickiej armii wśród dźwięków parskania koni i szczęku metalowych elementów ekwipunku. Przysłaniając oczy palcami dłoni pobladły od nadmiaru emocji Gusłek ujrzał wyraźnie coraz już bliższego dowódcę odsieczy, jadącego na samym przedzie w towarzystwie truchtającego przy jego strzemieniu Grughora.

Był to ork o smagłej pociągłej twarzy poznaczonej kilkoma starymi bliznami, przywodzącymi na myśl raczej ślad po łapie jakiegoś drapieżnika niż ranę wyrządzoną orężem. Długie czarne włosy miał spięte w kitę oplecioną szeroką srebrną klamrą, a żywe mądre oczy kontrastowały silnie z rysami twarzy przez wzgląd na czernidło, którym oficer umalował sobie linię oczodołów. Nosił na sobie kolczugę przedniej roboty, z doskonale do siebie dopasowanych metalowych oczek, przez które szyp Trzęsikęska przeszedłby z wielkim trudem, jeśli w ogóle by je przebił. Przymocowany do przedramienia lewej ręki puklerz straszył ostrym szpikulcem osadzonym pośrodku wymalowanego na tarczy znaku rodowego, prawica orka spoczywała zaś na rękojeści przypasanego do boku miecza. Gusłek przeliczył śpiesznie jego eskortę dopatrując się ponad trzy tuziny podobnie się prezentujących jeźdźców nadciągających za plecami dowódcy.

- Siła ich, a wielce zacni - wykrztusił Pleciuga, któremu widok orkowych kłów wystających ponad wargi wyraźnie nie przypadł do gustu - Pewnikiem gadać będą chcieli.

- Pewnikiem tak - prychnął Pchełek - Jakeś ty na to wpadł, tęga głowo?

Przez tłumek wciąż ściskających oręż wieśniaków przebiegł cichy pomruk, kiedy konni zatrzymali się trzydzieści kroków od nasypu wodząc spojrzeniami po obrońcach i szacując widać w myślach ich siły.

- Wrukk azhat trer het sahil! - powiedział dowódca unosząc się w siodle i wyrzucając z gardła słowa silnym dźwięcznym głosem.

- Jakeś taki mądrasty był, to teraz gadaj - nie wytrzymał jak zwykle Pchełek, na dźwięk cudzoziemskiej mowy trącając Pleciugę boleśnie łokciem w bok.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:22, 23 Lis 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pomścibor popatrzył przez chwilę na dowódcę zbrojnych, przez chwilę się zastanowił i odwracając głowę rzekł:

- Ociec, on pyta kto tu najważniejszy, znaczy kto dowodzi. To chyba ty z nim musisz gadać, ja troche znam jego mowe, to pomogę.[/b]
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 13:51, 02 Gru 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp wokół Kreptinu, poranek

Nim przejęty Miłosz zdążył cokolwiek wyrzec, siedzący w siodle ork westchnął z lekką nutą pogardy, a potem splunął równie ostentacyjnie pod nogi stojącego obok z pokorną miną Grughora.

- Byście się w końcu jęli uczyć urzędowej mowy - prychnął przesuwając wzrokiem po zatłoczonym nasypie - Gdzie bym nie zajechał, tam trza se waszą ludzką mową język strzępić, a to wszak nie uchodzi, bo to katańscy namiestnicy tu władzę sprawują, a nie kmiotki w łapciach chadzający.

Nikt z wieśniaków nic nie wyrzekł, po części przez wzgląd na ogromny szacunek wolnego chłopstwa do orczej szlachty, wypracowany długimi latami chłost, palenia strzech i zakuwania w dyby, po części zaś nie wiedząc, co jaśnie panu właściwie odrzec. Dowódca odsieczy najwyraźniej żadnej odpowiedzi nie oczekiwał, toteż po chwili demonstracyjnego milczenia przerywanego jedynie łopotem sztandaru podjął swój pełen wyższości wywód.

- Ten oto wojak w służbie pewnego księcia twierdzi, żeście go niecnie okradli - powiedział wskazując ręką na goblińskiego wodza - Przybył w te okolice po schedę po swym oćcu, zakopaną w jego mogile. Jest to jakoby rodzinna pamiątka wielce jego sercu bliska, a na dodatek przedłożył mi ostemplowane glejty i listy polecające, które na fałszywe mi nie wyglądają. Chciał ją po dobroci wykopać i pojechać w swoją stronę, aleście mu w tym wielce nieobyczajnie przeszkodzili. Podobno mogiłę żeście zbezcześcili, a pamiątkę ukradli jak ostatnie kradzieje. Wojak ów przyszedł do was po jej zwrot, wyście go jednak powitali orężnie i grotami strzał, co też widać po trupach jego kompanionów. Co zatem rzekniecie na swą obronę?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:37, 02 Gru 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Widzę dwie opcje:
1. Jeśli topór jest ukryty, idziemy w zaparte że o niczym nie wiemy, najechano wioskę i się broniliśmy.
2. Mówimy mniej prawdopodobną, prawdziwą historię.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 21:54, 02 Gru 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pomścibor popatrzył na ojca i resztę zgromadzonych i kiedy, żaden z nich nie ważył się odpowiedzieć, wystąpił naprzód i lekko się kłaniając rzekł:

- Panie, jestem Pomścibor - najstarszy syn naczelnika wioski i wierny sługa Katana. Ów wojak, - tu Pomścibor podniósł głos - łże jak pies. Przybył na te ziemie, nie okazując żadnych glejtów. Zaczął szperać w świętym miejscu i kiedy zaczęli tam chorować jego żołdacy oskarżył nas, że to nasza wina. Porwał przy tym dzieci i jeden z nich leży tam w polu z poderżniętym gardłem. Kiedy nasz kapłan wraz ze swym towarzyszem poszedł porozmawiać i zażegnać konflikt, ten go uwięził i torturował. Nie mogliśmy dopuścić do takiego gwałtu i stanęliśmy do walki licząc, iż pomoc zdąży.
I jeszcze raz klnę się na samego Katana, on łże coby własną skórę ocalić!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 9:41, 03 Gru 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Słowem moim, powagą urzędu mego kapłańskiego a zdrowym rozsądkiem wspieranym rzeknę: Prawdę rzekł Pomścibor a Grughor to łgarz i konfabulator! Kto da wiarę, jakoby garstka chłopów a parobków w polu pobić zbrojnych a w wojaczce szkolonych i doświadczonych by zechciała takoż glejtów prawowitych a woli władców nie respektując na gniew owych śmiertelny się narażając! Mieszkańcy Kreptinu praw sumiennie przestrzegają, a jeno los gorszy od śmierci z rąk najeźdźcy ogniem, żelazem a czarostwem bezprawnie zadany do obrony swych włości przed licznym zbrojnym przymusić zdołał. Tako Grughor ze swym zausznikiem szamanem, przez bogów już śmiercią za swe przewiny plugawe ukaranym owej jatce jest winien!

A topór może by wrzucić do studni? Niech se Grughor go szuka, jeśli ma na niego glejty, to my nie przeszkadzamy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 23:23, 03 Gru 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






wiedziałem Smile


Paniee, my?
Jakże to możliwe, że kmiotki w łapciach chadzający, napadliby zbrojnych?
Sam Panie widzisz, że murów żeśmy bronili i o życie drżeli. Co przedmówcy powiedzieli prawdą jest. W głowach nam nie było umierać za jakieś zakopane kości przodka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:08, 04 Gru 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Raport sytuacyjny

Stan, ponieważ nie ująłem Cię nigdzie w ostatnich aktualizacjach, możesz teraz zdecydować definitywnie, czy stoisz z Łamignatem na nasypie czy też daliście nogę z pasa ubitej ziemi, zanim jeszcze zbrojni podjechali pod nasyp zaczynając rozmowę. Zdecyduj też, co zrobicie z toporem - wrzucacie go do studni, zakopujecie w stajni w sianie czy może chowacie w obórce między świniakami?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:28, 07 Gru 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp wokół Kreptinu, poranek

Dowodzący odsieczą ork wyprostował się w siodle wysłuchawszy słów zgromadzonych na nasypie ludzi, po czym przeniósł zimne spojrzenie na Grughora. Gobliński wódz nastroszył swe uszyska i zmrużył bursztynowe oczy próbując przybrać pewną siebie minę, ale spoglądający na niego uważnie Gusłek dałby sobie rękę uciąć, że dowódcę wilczego czambułu znienacka zimny dreszcz obleciał.

- Jedno się niechaj wprzódy stanie jasne, cobym potem żadnego nieboraka wieszać nie musiał za łgarstwo albo słowa bez szacunku wyrzeczone – oznajmił oficer – Jestem tan Grozdak Krucza, ze świty elejata Mrukha i pan na kwartale w Agatar-kirze. W imieniu namiestnika żem tutaj przybył, tedy zwracając się do mnie do samego miłościwie nam panującego elejata przemawiacie.

Wśród wieśniaków rozległ się cichy pomruk niepokoju i zmieszania, a co bardziej roztropni chłopi przyklęknęli na wszelki wypadek odkładając na bok swój oręż; dostatecznie jednak blisko, by poń sięgnąć, gdyby spotkanie miało znienacka zmienić swój charakter na bardziej konfliktowy. Tan Grozdak przyjął ów wyraz hołdu z wyraźnie pogardliwą obojętnością, koncentrując uwagę na podpieranym ramionami towarzyszy Gusłku.

- Iście na kapłana wyglądasz, tedy za dobrą monetę gotów jestem owe słowa wziąć – oznajmił ork ściągając uzdę narowistego, drobiącego w miejscu kopytami rumaka, najwyraźniej zaniepokojonego silnym odorem wilczych futer i poszczekiwaniem wargów – Jakiemu bóstwo cześć oddajesz wszelako, bo medalionu Katana Boga nad Bogami u ciebie próżno wypatrywać?

- Wiara ma w Panu Uciech leży – odparł na tyle twardo, na ile go tylko stać było Gusłek – W Pianie, który prócz szukania uciechy w życiu również chronić biednych nakazuje, a dobro czynić.

- Pan Uciech... – ork pokiwał dziwnie głową, w opinii buratarskiego duchownego nie okazując tym gestem zbyt wiele szacunku Pianowi – Ech, słowo czciciela tego, co na pijaków i wszeteczników, a kurwy uliczne łaskawie spoziera przeciwko słowom czciciela boskiego Katana. Jak takowy spór rozsądzić po sprawiedliwemu?

Grughor pozwolił sobie na sardoniczny uśmieszek, który zmroził serce Gusłka i jego kompanów, sięgając prawicą pod swą szyję i wyciągając stamtąd noszony na łańcuszku symbol katanickiej wiary. Ale rozparty w siodle tan Grozdak zaskoczył pianickiego kapłana ponownie i bynajmniej nie kolejnym pozbawionym szacunku stwierdzeniem pod adresem wyznawców Pana Uciech.

- Jako, że się opinią prawego męża cieszę, nie wydam osądu tu i teraz, jeno poddam go pod uwagę miłościwego elejata – oznajmił szlachcic – Niechaj się zatem stanie wszystkim wiadome, co postanowiłem. Przedmiot zatargu zostanie oddany pod mą pieczę, ja zas przewiozę go na dwór elejata, gdzie tan Mrukh osobiście rozstrzygnie, komu się on przynależy i kto winę ponosi za tutejszą burdę i krew rozlaną. Wy zaś jako strony obie wnieść skargi, a wnioski możecie przed oblicze elejata, coby winnych ukarał, a zadośćuczynienie wymógł na zbrodzieniach. Gdzie zatem ów rodowy skarb, bom wielce go ciekaw?

Zgromadzeni na nasypie chłopi poczęli rozglądać się wokół, ogromnie słowami Grozdaka ucieszeni i poklaskujący w ręce w wyrazie aprobaty dla rozstrzygnięcia poczynionego przez agatarkirskiego władykę.

- Gdzież ten wasz pachoł, czcigodny Gusłku?! – ryknął z ulgą Miłosz wodząc wokół wzrokiem w poszukiwaniu Łamignata – Gdzie z toporem polazł, bo nie lza miłościwego pana trzymać w wyczekiwaniu, skoro taki dla nas miłosierny, a wyrozumiały?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:29, 07 Gru 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Centralna część Kreptinu, poranek

Maskacz przebierał nogami iście niczym szlachecki chart, mknąc chyżo poprzez wioskę w stronę obmurowanej kamieniami studni. Biegnący za nim Łamignat z racji swej tuszy radził sobie nieco gorzej, dysząc na podobieństwo zgonionego bawoła opasa i wydając z siebie co chwila donośne charczenie budzące u hogura zimne ciarki na karku. Kreptin wydawał się zupełnie opustoszały, ponieważ wszyscy mieszkańcy prócz niedołężnych starców i niemowląt wylegli na ziemny wał śledząc negocjacje z orkiem dowodzącym odsieczą.

Nie mogąc się uwolnić od złych przeczuć względem prawdziwości ratunku ze strony orków czarownik zdecydował w myślach, że nie będzie dłużej wystawiał boskiej łaskawości na próbę, dość już ciężko doświadczonej tego poranka oraz wcześniejszej nocy. Ciągnąc Łamignata z niejakim trudem za ramię Zager zwlókł go z nasypu w chwili, gdy oficer podjeżdżał pod wał w otoczeniu swych zbrojnych, chcąc czym prędzej ukryć przed oczami przybyszów magiczny artefakt.

- Daj żesz dychnąć, Maskaczu! – wyrzucił z siebie Łamignat wpadając na błotnisty placyk przy kreptińskiej studni – Zara mnie od środka rozsadzi od tego zasapania! Pomiłuj!

- Nie stękaj, grubasie, jeno łapciami żwawiej przebieraj! – fuknął spocony hogur, oglądając się przez ramię w stronę wału, od którego dobiegły go znienacka ledwie słyszalne dźwięki poklaskiwania i pokrzykiwania – Pomnij, com ci rzekł. W Agatar-kirze z takowych, co łapska na cudzych magicznych cudasach kładą żywcem łój wytapiają i świece z niego robią, tedy żywo do studni, a się łapnąć nie daj!

- Ha! – słysząc powtórzoną już trzykrotnie straszną grośbę ledwie dyszący z wysiłku Łamignat zatrzymał się naraz w miejscu ryjąc stopami bruzdy w ziemi i marszcząc czoło w sposób, który w każdych innych okolicznościach zdałby się Zagerowi przeucieszny – Tera żem pomiarkował, coś ty se umyślił, krętaczu jeden! Ty mnie za głupiego masz jako but jakowyś, tak mi ociec razu jednego rzeknął, a to nieprawdziwa jest prawda! Mnie się ciężkawo myśli, a powolnie, ale się myśli! Tyś mi tego topora wcisnął w ręce, coby ze mnie łój wytopili jak nas capną, a nie z ciebie, co?

- Głupi żeś się urodził i głupi ostaniesz! – fuknął jeszcze głośniej rozzłoszczony Maskacz, widząc studnię o ledwie wyciągnięcie ręki – Pewnie, żem tobie kazał, bo przecie na mnie tłuszczu nie ma, to co by mieli wytopić? Na tobie dosyć, to się na świece lepiej nadasz ode mnie, ze mnie Agatarkirczykom nic by nie przyszło, jeno strata!

Postawiony w obliczu tak zasadnego argumentu Łamignat rozdziawił wpierw usta marszcząc czoło coraz bardziej, a potem rozpromieniając się znienacka uśmiechem sięgającym niemalże uszu.

- Ty to jednak masz pomyślunek jak mało kto, Maskaczu! – sapnął osiłek – Najprawdziwszą żeś prawdę rzeknął! Nic by z ciebie nie mieli, boś jak szczapa chudy, a ze mnie pociechę na parę beczków!

- Nie miel ozorem po próżnicy, jeno wrzucaj topora do studni! – hogur dopadł cembrowiny i obejrzał się ponownie za siebie bojąc się, że ujrzy sadzący już w stronę placyku pościg. Zoczył jedynie biegnącego na złamanie karku Pleciugę, machającego rękami i próbującego coś wrzasnąć przez ściśnięte wysiłkiem gardło. Łamignat złapał topór rodziciela Grughora oburącz, podniósł w górę, a potem cisnął z całej siły w dół, prosto w mroczną toń studni.

- Piękniście żeś to uczynił, grubasie – uśmiechnął się z ulgą Zager – Teraz to nam mogą orkowe poćpiegi naskoczyć! Chyba jeno jaki ostatni głupi by tam teraz po niego złaził albo ty, nie obrażając, tedy nas będą Miłosz z Gusłkiem po rękach całować z podzięki za ten pomysł albo i po zadku!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:23, 10 Gru 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Tylko teraz nikomu nie mów o tym toporze...
Zobacz profil autora
KC - Sąsiedzkie troski
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 49 z 50  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 48, 49, 50  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin