RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sąsiedzkie troski Idź do strony 1, 2, 3 ... 48, 49, 50  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
KC - Sąsiedzkie troski
PostWysłany: Sob 23:06, 05 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Burat-ar, ostatni tydzień kepon-ranu, dziesięć dni po wyświęceniu Gusłka

Bławatka skończyła wykręcać świeżo wypraną koszulę, kucając z pochmurną miną nad drewnianą balią. Dochodziło wyjątkowo pogodne południe i myśli dziewczyny błądziły niebywale daleko od wypełnionej spienioną wodą balii. Przechodzący opodal Pasibrzuch burknął coś nieprzyjemnego pod nosem, ale nie próbował wszczynać otwartej awantury z krewką dziewoją, znając doskonale jej temperament i gotowość do pyskówki.

Bławatka zdusiła w ustach przekleństwo, wyrżnęła zwiniętą ciasno koszulą o płaski kamień, po czym westchnęła ciężko. Sam widok Pasibrzucha doprowadzał ją do cichej furii, bo w uszach dziewczyny wciąż rozbrzmiewał jego szyderczy śmiech, kiedy po raz kolejny z rzędu odrzucał prośbę o zgodę na ćwiczenie wraz z wiejskimi milicjantami.

Ty się dziewko do inszych rzeczy nadajesz, nie do oszczepem robienia, parsknął dowódca buratarskiej straży, pusząc się niczym indor i kładąc rękę na szabli przywiezionej miesiąc wcześniej z Ostrogaru przez Trzęsikęska i jego kompanów. Tobie lepiej się za chłopem oglądnąć, a o niego zadbać, masz ty ku temu wielce urokliwe talenty, a męskie sprawy mężom pozostaw!

Bławatka nie cierpiała prania i cerowania ani pracy na roli, za to na widok oszczepu i łuku aż jej palce drżały z tęsknoty. Od śmierci ojca na wzburzonym jeziorze pięć lat temu sama musiała zadbać o schorowaną matkę i czwórkę młodszego rodzeństwa, toteż ciężkie życie nauczyło ją nieustępliwości i ukształtowało wojowniczy charakter, który zdawał się zupełnie nie pasować do lekko zadartego noska, opadających na ramiona jasnych loków i wielkich niebieskich oczu, w których tonął niejeden buratarski młodzian.

Jakiś gwar zwrócił jej uwagę na dostrzegalną między nędznymi chatkami drewnianą kaplicę Piana. Dziewczyna podniosła się z klęczek i przesłoniła oczy dłonią spoglądając w tamtą stronę. Na progu przybytku zauważyła kilka postaci, wśród których rozpoznała niezawodnie zgarbioną sylwetkę wspartego na kosturze czcigodnego Żłopa oraz postawnego, chociaż wciąż roztaczającego wokół siebie aurę nieśmiałości Gusłka, od tygodnia drugiego w wiosce kapłana Piana. Bławatka uśmiechnęła się pod nosem na wspomnienie trzydniowej biesiady, jaką wyprawił na cześć wyświęconego nowicjusza stary Męczywór, oddając tą ucztą niejako przy okazji raz jeszcze hołd uczestnikom pamiętnej wyprawy do Ostrogaru.

Dziewczyna zazdrościła tamtej piątce szczerze tak niezwykłej wyprawy, walcząc od dawna z uczuciem duszenia się w buratarskim zaścianku, gdzie twarde rządy starszyzny nie przewidywały dla niej miejsca innego jak tylko gotowania, prania i udzielania się w łożu jakiemuś staremu capowi, którego niechybnie zamierzali jej swatać Męczywór z Pasibrzuchem.

Żłop i Gusłek rozmawiali z kilkoma innymi osobami, żywo gestykulującymi rękami i zdradzającymi gwałtowne emocje. Bławatka wytarła mokre ręce w fartuch, zastanawiając się, czy wrócić do pracy czy też zaryzykować burę kogoś ze starszyzny i podejść bliżej w nadziei na uchwycenie prowadzonej właśnie konwersacji pod kaplicą.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:34, 06 Gru 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Bławatka maślanymi oczami patrzyła w stronę Kaplicy. Już od samego widoku balii robiło się jej niedobrze. A tam... tam był jakby inny świat.

Ajj, jak ja by chciała zostawić to wszystko i podejść przysłuchać się rozmowie... Może i by co usłyszała? Toć przecie oni muszą coś ciekawego gadać, tacy poruszeni są!

Dziewczyna spoglądała z ukosa na przemian na mężczyzn i na pozostawione pranie. Nerwowo gniotła palcami rąbek fartucha, a na jej twarzy pojawił się grymas zamyślenia i wahania.
Tak bardzo chciałaby się stąd wyrwać!
Ale znów narażać się starszyźnie...

Nie będzie się Bławatka starymi chłopami zamartwiać, a co!

Gwałtownym ruchem zrzuciła fartuch i rozglądając się dokoła zaczęła iść w kierunku kaplicy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:06, 06 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Niemoj odłożył na bok łataną naprędce sieć, w której grzbietopłetw wygryzł o świcie dziurę wielkości Łamignata, podniósł się z drewnianej ławeczki spoglądając w stronę rosnącego z wolna zbiegowiska przed wejściem do kaplicy Piana.

Młodzieniec dostrzegł wcześniej kilka zmierzających ku przybytkowi osób, ale nie zwrócił na nie większej uwagi, głęboko zły na drapieżną rybę, która poczyniła takie szkody w jego mizernym rybackim dobytku. Sieć nie nadawała się w zasadzie do użytku, a na nową Niemoja nie było stać - mógł co prawda poprosić o pomoc starszyznę, ale wolał wpierw spróbować załatać tę zniszczoną niż przez pół roku wysłuchiwać od Męczywora, jak wielki go spotkał zaszczyt i jak godny wdzięczności przekazała mu starszyzna dar.

Rozmowa pomiędzy Żłopem i Gusłkiem oraz przybyszami - a teraz Nieboj widział już, że byli to obcy, a nie jego ziomkowie - przybierała coraz bardziej ożywiony charakter. Zwabieni nieoczekiwaną wizytą, przy kaplicy pojawili się niemal wszyscy członkowie starszyzny, nawet kusztykający ospale Męczywór i przesypiający na co dzień upalne popołudnia Pasibrzuch.

Młodzieniec odłożył na bok sznurek, którego używał do reperacji sieci i ruszył wolnym krokiem ku zgromadzeniu, rad nadstawić uszu i poznać powód przybycia gości.

Ha, toż to Miłosz z Kraptinu i jego dwaj synowie, doznał znienacka olśnienia Niemoj, ci sami, którzy tydzień temu bawili się na biesiadzie wydanej na cześć nowego kapłana Burat-aru.

Faktycznie, trójka noszących zgrzebne chłopskie odzienie gości pochodziła z odległej o ćwierć dnia drogi rybackiej osady położonej na wschód od Burat-aru.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 23:50, 06 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Burat-ar, przy kaplicy Piana, wczesne popołudnie

- I kiedy się to stało, na Piana? - zapytał wstrząśniętym głosem Żłop, kurczowo ściskając swą drewnianą laskę. Stojący po jego prawicy Gusłek złapał swego mentora pod ramię, bo wiekowy kapłan gotów był pod wpływem przyniesionych wieści runąć z nóg w pylistą ziemię uliczki - Dzisiaj?

- Ledwie po świcie, czcigodny - odpowiedział zrozpaczonym tonem Miłosz, tarmosząc dziko trzymaną w dłoniach czapkę - Porwali ich jak tamci jeno pod las podeszli, po chrust. Wysadzili z chaszczów z wrzaskiem, starucha pobili okrutnie, a młodzików złapali i powlekli ze sobą precz. Jeno dwa pachoły w nogach żwawe dały im radę ujść, do wioski z bekiem przylecieli, alarm podnieśli. Skrzyknąłżem swoich zara, kto żyw za oszczep złapał, a do lasa, aleśmy tam za późno dobiegli. Stary Grzybek jęczał, a juchą się zalewał, strasznie go tamci poturbowali, a młodzików już nie było!

- Co się stało, mości Miłoszu?! - zakrzyknął Męczywór docierając w końcu do grupki gości i przepychając się pomiędzy nimi bezceremonialnie - Cóż to sprowadza was w nasze skromne progi? Wielceście na wzburzonych widni!

- Nieszczęście się stało, Męczyworze, wielgachne nieszczęście! - odkrzyknął Miłosz załamując ręce, zaś jego synowie jęknęli jednocześnie kiwając głowami - Gobliny nam czterech otroków porwały spod wioski, na łączce pod lasem! Jednego starego, co z nimi polazł okrutnie poturbowały, nie wiadomo nam, czy aby ducha nie wyzionie, o kapłana jakiego dobrego prosi, coby za niego modlitwę o boskie zmiłowanie odprawił!

- Straszne! - Męczywór wzniósł swój kostur ku niebu, a stojący obok Pasibrzuch natychmiast sposępniał po gębie - Od dwóch latów myśmy tu z goblinami kłopotów nijakich nie mieli, a teraz takie nieszczęście! Trza żwawo kogo na dwór elejata pchnąć z wieśćmi, może dostojny Mrukk wyśle w puszczę jakich zbrojnych dla otroków odnalezienia?

- Takem też uczynił, drogi Męczyworze - oznajmił Miłosz - Ale że do was droga krótsza niż do pana Mrukka, tedy on pewnikiem jeszcze nic o sprawie nie wie. Nie masz ci u nas nikogo z koniem w wiosce, byśmy biedni okrutnie, to i pieszego musiałżem tam wysłać. A my w te pędy do was pobieżeli, coby o kapłana pomoc prosić dla starego Grzybka, a i was błagać o jakowych zbrojnych do otroków szukania.

Męczywór umilkł na chwilę, wręcz przeszywany pełnymi rozpaczy spojrzeniami gości, potem wymienił porozumiewawcze spojrzenie z Pasibrzuchem i potrząsnął przecząco głową.

- Choć mnie serce z żalu ściska tak, że ledwie samemu ducha nie wyzionę, nie mogę wam wiele pomóc, mości Miłoszu. Wiecie przecie sami, że u nas w Burat-arze zbrojnych tyle, co opas napłakał, a nie lza mi własnych milicjantów precz wysyłać jak po okolicy gobliny grasują. Wielce by to niebezpieczne było, a bez rozsądku. Jedno jeno uczynić mogę, a jest to kapłana posłanie, coby temu nieszczęsnemu staruchowi namaszczenia udzielił. Ale nakazać mu tego jam nie jest władny, tedy mus wam z czcigodnym Żłopem, a z czcigodnym Gusłkiem w tej kwestyji rozprawiać.

Słysząc słowa Męczywora stary Żłop chrząknął głośno, a potem wsparł się jeszcze mocniej na ramieniu sparaliżowanego wieściami przybyszów Gusłka.

- Rad bym ja wam pomógł, dobrzy ludkowie, alem w wieku jest takowym, że nie dla mnie już dalekie podróże, choćby i jeno pół dnia drogi od wioski - wyjąkał wiekowy kapłan - Sami widziecie...

- Sami my widzieli na własne oczyska, jakeście na wyświęceniu czcigodnego Gusłka trzy dni jak młody kozioł tańcowali, a pili za czterech! - wybuchnął jeden z synów naczelnika Kraptinu - Stary Grzybek tam kona, trza jego duszę dobrym bogom polecić, a wy się strachacie?!

- Milcz, młokosie, nie waż się tak do kapłana prawić! - warknął Pasibrzuch wyciągając do połowy ostrza szablę z pochwy. Metaliczny dźwięk broni przyprawił wszystkich o zimny dreszcz, a wyzbyty szacunku do kapłanów młodzian umilkł od razu.

- Czcigodny Gusłku, usłuchnijcie wy aby! - zakrzyknął zdjęty rozpaczą Miłosz - Pójdźcie z nami do Kraptinu!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:06, 07 Gru 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Gusłkowi oko aż zabłysło na te słowa, bo choć świeżo w pamięci miał wszelkie niebezpieczeństwa, które ich spotkały w Ostrogarze, to po powrocie ze stolicy rodzimy Bura-ar w jego oczach przerażająco się skurczył. Z niechęcią myślał o powrocie do zaściankowej nudy. Propozycja Miłosza rozbudziła wyobraźnię młodego kapłana.

– Jam gotów choćby i dziś wyprawę podjąć, bo mi na sercu leży dobro wioski Burat-aru mieszkańców jak i wioski naszej sąsiadów, ale bez Błogosławieństwa czcigodnego Żłopa oraz przyzwoleństwa starszyzny onej wyprawy podjąć mi nie wolno. Co zasię samej podróży tyczy, to niebezpieczną ona wielce być może skoro parszywce owe plugawe po lasach grasują. Trza kompaniję delegacyjną zebrać, taką jeno, co niebezpieczeństw onej podróży bać się nie będzie. Bo widzi mi się, że tera to bez widłów a ościenia do wychodka nikt poleźć chcieć nie będzie, o pójściu do lasa mówić nawet nie ma co.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:28, 07 Gru 2009
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Niemój wstał i podszedł do zgromadzenia

No a czego te gobliny szukały w okolicy? Nie szczuliście ich czasami?
Przecie one ponoć bardziej się nas boją, niż my ich.



Kerth, wyedytowałem Ci Twoje pytania innym kolorem, bo na razie nie masz szans ich zadać - starszyzna wielce nie lubi jak kto z maluczkich wtrąca się do takich rozmów bez pozwolenia: zaoszczędziłem Niemojowi kilku razów zadanych kijem Męczywora dla przywołania do porządku.

Ale nic się nie martw, będzie okazja wypytać o to Miłosza i jego synów w drodze do Kreptinu!


Zdaję sobie sprawę. Bardziej je rzuciłem w eter Smile W takich okolicach zawsze się kręci paru maluczkich, lubiących plotkować


Ostatnio zmieniony przez Kerth dnia Pon 21:16, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:48, 07 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zadowolony z siebie Trzęsikęsek pogwizdywał przez zęby, żwawym krokiem wspinając się pod stromą górkę i rozgarniając rękami krzaki. Dwa dyndające mu u pasa ze skręconymi wprawnie karkami zające, powieszone za uszy i obijające się przyjemnym ciężarem o uda, wieściły smaczną wieczerzę, chociaż rozleniwiony ciepłym dniem myśliwy niezbyt się do odzierania zwierzątek ze skóry i ich patroszenia kwapił. Docierając na szczyt porośniętej gęsto górki uznał, że ubiegnie się do gładkich słowek i wykorzysta w tym celu niecnie którąś z wioskowych dziewcząt, dzieląc się zdobyczą po połowie, a negocjując w zamian miskę ziemniaków lub kaszy.

Przystanął na chwilę na linii puszczy, pomiędzy ostatnimi porośniętymi mchem drzewami, widząc przed sobą naznaczone śladami po toporach drwali czerniejące pniaki, dalej zaś zieleniące się soczyście agawą pola Burat-aru. Nad rozłożoną na brzegu jeziora wioską unosiły się smugi uciekającego przez kominy dymu, a w powietrzu słychać było głosy karmiących przychówek rolników, śmiechy dzieci i poszczekiwania psów. Jeszcze dalej, ponad słomianymi strzechami nędznych chałup, Trzęsikęsek dostrzegł skrzącą się w słońcu taflę Wielkiego Jeziora i unoszące się na niej rybackie łodzie.

Myśliwy ruszył miedzą w kierunku osady, z przewieszonym przez plecy łukiem i rękami wsadzonymi za będący jego chlubą skórzany pas, przywieziony z pamiętnej wyprawy do Ostrogaru. Zwinnie przeskakując pomiędzy kępami kolczastych jeżyn dotarł żwawym krokiem do opłotków pierwszych domostw, zerkając po drodze ponad koślawymi drewnianymi płotkami na mijane obejścia. Jego myśli krążyły natrętnie wokół rosnącej sterty wyprawionych futerek, które gromadził od pewnego czasu razem z Pchełkiem, w tajemnicy przed starszyzną szykując się do kolejnej wyprawy do Ostrogaru. Zysk osiągnięty podczas pierwszej ekspedycji wprawił myśliwego w stan wielkich emocji, wabiąc Buratarczyka wizją szybkiego bogactwa i łatwego przyjemnego życia, toteż wezwany przed oblicze podejrzliwej starszyzny Trzęsikęsek łgał jak najęty zapewniając, że gromadzi skórki na okres jesieni, kiedy to ich ceny na dworze elejata Mrukka podskoczą o kilkanaście miedziaków od sztuki. Zamierzali pospołu z Pchełkiem wymknąć się jakiegoś dogodnego dnia wieczorem w czółnie płowołosego złodzieja i czmychnąć tam i z powrotem do stolicy Katanów, żądni godziwego zarobku i kolejnej wizyty w pełnym cudów wielkim mieście.

Docierając do środkowej części wioski myśliwy spostrzegł znienacka jakieś poruszenie przed wejściem do kaplicy Piana. Stała tam gromada kilkunastu osób, pogrążona w ożywionej dyspucie podkreślanej gwałtownymi ruchami rąk. Dostrzegając wśród rozmówców Męczywora, Pasibrzucha i obu wioskowych kapłanów myśliwy skręcił czym prędzej w ich stronę, wyciągając swą szyję i bacznie nadstawiając uszu.

– Jam gotów choćby i dziś wyprawę podjąć, bo mi na sercu leży dobro wioski Burat-aru mieszkańców jak i wioski naszej sąsiadów, ale bez Błogosławieństwa czcigodnego Żłopa oraz przyzwoleństwa starszyzny onej wyprawy podjąć mi nie wolno. Co zasię samej podróży tyczy, to niebezpieczną ona wielce być może skoro parszywce owe plugawe po lasach grasują. Trza kompaniję delegacyjną zebrać, taką jeno, co niebezpieczeństw onej podróży bać się nie będzie. Bo widzi mi się, że tera to bez widłów, a ościenia do wychodka nikt poleźć chcieć nie będzie, o pójściu do lasa mówić nawet nie ma co.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:49, 07 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Bławatka stała w tyle zbiegowiska z szeroko otwartymi oczami, chłonąc chciwie chaotyczną i pełną emocji wymianę zdań. Naczelnik Kreptinu i jego synowie sprawiali wrażenie głęboko poruszonych, a przy tym zranionych stanowczą odmową pomocy ze strony Męczywora. Dziewczyna rozumiała po części powody, dla których buratarski przywódca podjął tak brutalną decyzję: Pasibrzuch miał pod sobą ledwie dziesięciu jako tako obeznanych z wojaczką mężów, w dodatku rybaków takich samych jak reszta wioski. Wszyscy potrafili szyć z łuków nie gorzej od Trzęsikęska i nieźle wymachiwali oszczepami, ale w starciu z bandą goblinów, w dodatku zapewne w gęstym lesie, nie mieli dużych szans. Wysyłać ich na poszukiwania porwanych osesków byłoby szaleństwem.

- Co się tu dzieje? – usłyszała nad uchem czyjś natarczywy szept, toteż obejrzała się błyskawicznie za siebie. Trzęsikęsek posłał jej szelmowski uśmiech, po czym spoważniał i kiwnął głową w stronę gości, domagając się odpowiedzi na swoje pytanie.

- Gobliny napadły na wieśniaków z Kreptinu – wyjaśniła czym prędzej, szepcząc na tyle głośno, by myśliwy ją usłyszał, na tyle cicho zaś, aby nie zarobić przypadkiem kułaka od przysłuchujących się rozmowie ziomków, coraz liczniej ściągających pod kaplicę – Pono jakowych w jarzmo wzięły, a innych okrutnie zlały, jeno patrzać jak ci nogi powyciągają, to ichny naczelnik tu przybieżał kapłana prosić do ostatniego namaszczenia dla tych pobitych, a straż wioskową do porwanych szukania!

- Cichaj, dziewko abo w papel zbierzesz! – warknął stojący obok Patroszacz, roztaczający wokół siebie charakterystyczny nieprzyjemny zapach starej ryby – Toć tak ozorem mielesz, że nic nie słuchać, co tam rozprawiają!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:53, 07 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Męczywór chrząknął donośnie, zbierając w ustach flegmę i uciszając jednocześnie gwarne szepty. Spojrzenie jego kaprawych oczu spoczęło na niespokojnym Gusłku, wyprostowanym jak struna w swych przepasanych kapłańskim sznurem jasnych szatach.

- Słusznie prawisz, czcigodny Gusłku, sam samoj tam nie pójdziesz, nie lza tak na zatracenie kapłana wysyłać, to się nie godzi – orzekł naczelnik Burat-aru – Jeszcze nas Pian gotów okrutnie pokarać za to, żeśmy dość trosk nie przyłożyli do twego zdrowia i życia. Pasibrzuch nikogo dać ci nie może ze straży wioskowej, ale mus nam kompanów ci dobrać kilku do pomocy, a ochrony w drodze do Kreptinu.

- To ledwie ćwierć dnia drogi stąd – zaprotestował bez większego przekonania młody kapłan, wciąż porażony własną odwagą w obliczu perspektywy wyruszenia do nękanej przez gobliny osady – Toć jeden abo dwóch druhów styknie...

- Nie! – przerwał mu Męczywór – Rzekłem nie i słowo me prawem tutaj, choćby i wbrew woli kapłana. Niemoj, chodź no tutaj, a żwawo! Prawda to, że ci grzbietopłetw sieć do szczętu stargał?

- Prawda, naczelniku – odpowiedział niechętnie szczupły młodzian w nędznym plebejskim odzieniu, z pewnymi oporami występując przed oblicze starca i zachodząc widać w głowę jakim cudem wieść o jego nieszczęściu dotarła już do uszu Męczywora – Alem pewien, że się ją da...

- Patrzaj, jaka to bystra ryba – przerwał mu stuknięciem kija starzec – Jak wiedziała, kiedy akuratnie ma szkody narobić. Ani chybi to znak przez bogów zesłany, a woli bogów odmawiać nie wolno, toż to grzech byłby śmiertelny. Chcesz się na boski gniew wystawić, chłopcze? Nie? Wielce to roztropne z twej strony, a zatem zbieraj się do drogi, albowiem pójdziesz z czcigodnym Gusłkiem do Kreptinu i będziesz go strzegł po drodze przed wszytkim złym.

Niemoj nic nie odrzekł, aczkolwiek poszarzał nieco na twarzy, z lęku to czy jeno z wrażenia, że dostapił tak wielkiego zaszczytu, trudno było orzec. Męczywór kiwnął mu z aprobatą głową, po czym jął się rozglądać pilnie po otaczających go twarzach, bez wątpienia szukając jeszcze kogoś do towarzystwa dla Gusłka i Niemoja. Część wieśniaków wyczuła od razu grożące im niebezpieczeństwo, bo tłumek gapiów przerzedził się błyskawicznie.

- Kto jeszcze gotów boską przychylność sobie zaskarbić i wdzięczność kapłanów Piana? – niespodziewanie w sukurs naczelnikowi przyszedł milczący dotąd Żłop, potrząsając swoim kosturem i wykrzykując z emfazą pytanie – Kto ochroni swą piersią czcigodnego Gusłka przed złym, co się w gęstwie chowa, na pobożnych ludziów nastawa?

Złe pytanie, jęknął w duchu Gusłek, a że też ci ozora nie poplątało tym razem, Żłopie. Po takiej zachęcie pewnikiem przyjdzie mi jeno z Niemojem wędrować!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:58, 07 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy, czekam niecierpliwie na wystąpienie przed szereg innych ochotników do wyprawy do Kreptinu – naturalnie oczekuję w tym momencie ochoczych zapewnień Trzęsikęska, Pchełka, Maskacza i Bławatki, że oni piersiami bardzo chętnie i w ogóle! Niemój nie za bardzo ma co deklarować, bo iść musi i basta, kto się Męczyworowi przeciwi, to jakby z bogami zadzierał, hej!

I mała informacja z kategorii tych taktycznych – wcale nie musicie się udać do celu lądem, chociaż podróż przez puszczę na pewno potrwa krócej o ćwierć dnia: Kreptin leży bowiem za wielkim wcinającym się w jezioro cyplem, który należy ominąć w odpowiedniej odległości ze względu na groźne skały. Tak więc podróż łodzią zajmie Wam pół dnia, ale jest dużo bezpieczniejsza od dwukrotnie krótszej drogi przez las. Nikt Wam rzecz jasna tego nie zaproponował, bo powinniście się znaleźć w tamtej wiosce jak najszybciej (wszak biedny Grzybek może lada chwila skonać bez namaszczenia), ale zawsze możecie się wdać w dyskusję na ten temat z Męczyworem. I jeśli zdecydujecie się popłynąć jeziorem, pojawi się pytanie, czym: czółnami czy knarą? (knary starszyzna tak łatwo nie odda, możecie być tego pewni!).

Której drogi byście nie wybrali, macie pół godziny na spakowanie podręcznego bagażu. Gusłek uda się w międzyczasie ze Żłopem do kaplicy, aby odmówić modlitwę za pomyślność wyprawy oraz wyekwipować się w święte oleje.

Czekam na decyzje!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:17, 07 Gru 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pchełek, takiej okazji nie przepuści. Tym bardziej że w życiu goblina nie widział. A co do drogi to lasem, trzęsikęsek doświadczony mysliwy przeprowadzi nas raz, dwa..
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:42, 07 Gru 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Czcigodny Gusłek, ależ to pięknie brzmi...

Napomknąć jeno chciałbym, że znacznie bezpieczniej wszyscy byśmy się czuli, jakby w podróż i Gnasia zabrać się dało. Ten to z pewnością zanim goblina się wystraszy, natłuc takich całą zgraję zdąży. Nie wiem czy to się da zrealizować, bo Radziu swoją przygodę z KC chyba zakończył dawno temu, ale może jakiś inny gracz by nim pokierował albo chociaż jako enpec za nami by podążył? Mistrzu, hę?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:00, 07 Gru 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Cóż, jeśli czcigodny Gusłek zechce wyrazić taką wolę i dobitnie to Męczyworowi oświadczy, to ów - aczkolwiek niechętnie - wyrazi swą zgodę na dołączenie Łamignata do ekspedycji.

Nie sądzę, aby Radziu zechciał się ponownie wcielić w postać upośledzonego osiłka, toteż dołączymy go do ekipy jako NPC-a, skoro taka ogółu wola (na pewno szybko dorwie jakiegoś goblińskiego kawalerzystę, zbije go, a potem zabierze warga i zrobi z niego domowe zwierzątko!).

Tak więc ekipo - pakujcie manatki, a wpierw decydujcie się, którędy do Kreptinu: jeziorem czy lądem (a jeśli jeziorem, to knarą, gdzie zmieścicie się wszyscy czy na kilka czółen, bo do jednego nie wleziecie)?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:23, 07 Gru 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Maskacz wkracza do gry - w jakiś sposób zapoznał się chyba z faktami...
Wkracza w następujący sposób: w czarnym płaszczu, z puginałem i garścią srebrników przy pasie, i oczywiście pełnym energii amuletem na szyi.
Podróżować proponuję łodzią, na wodzie znacznie trudniej dać się zaskoczyć atakującym.
Trzeba by też zaopatrzyć drużynę (nie mówiąc jej o faktycznym stanie majątkowym po wyprawie do Ostrogaru Twisted Evil ) - mam nadzieję, że zdążyłem do tego czasu umagicznić znaczną część naszego oręża?


EDIT: I może troszkę fabularnie coś napisać:
Gobliny... racja to, że powinny się one bardziej bać nas niż my ich... Jeśli zatem atakują, można by stwierdzić, że ktoś ich do tego zmusza... Może nawet czarną magią? A jeśli tak, to po pokonaniu go, można by się dobrać do jego ksiąg...
Eee... fantazja mnie ponosi...
Nic to, warto mimo wszystko przepłynąć się do sąsiadów, może mają tam jakowyś zielarzy, co by mogli mi swojej wiedzy za opłatą użyczyć...


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Pon 23:28, 07 Gru 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 0:15, 08 Gru 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek wystąpił spośród grupki ziomków i zadzierając dumnie podbródek rzekł donośnym głosem.

- Druhu mój drogi, yyhh, znaczy się, czcigodny kapłanie ma się rozumieć, możesz być pewien tego, że pójdę z tobą ramię w ramię, jeżeli starszyzna pozwoli to poprowadzę was lasami szybko a cicho a bezpiecznie, sam w nich tylekroć samoj bywałem i żadne mi łapserdaki gnomy jakieś, śmierdziele, nie straszne wcale – mówiąc to młody myśliwy wypiął pierś jak nadymany indor przelotnie śledząc spojrzenia wzdychających dziewek, które zapewne jeśli starczy czasu ugoszczą go swoim ciepłym posłaniem, albo choćby wynagrodzą szybkim chędożeniem w stodole Kuternogi.

Wiadome wszem i wobec było, iż ta paskudnie pokurczona rasa jest iście nieobliczalna w swoich poczynaniach, a siłą jej jest ilość, czego brakowało wioskowym obywatelom, toteż Trzęsikęsek szybko ochłonął i zamarł w komicznie naprężonej postawie czekając odpowiedzi Męczywora.


Ostatnio zmieniony przez Trihikilius dnia Wto 0:18, 08 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KC - Sąsiedzkie troski
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 50  
Idź do strony 1, 2, 3 ... 48, 49, 50  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin