RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki -> SC - Kosmiczny Sen Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 21:56, 03 Maj 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Omega milczał analizując słowa Bety.

- Jakiś plan? - Zapytał. - Czy juz jesteśmy martwi. Nie wiem jak mamy się przebic przez tych czarnuchów. Ewentualnie każdy ucieka w inną stronę i moze nam się uda.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:07, 04 Maj 2008
ropuch
Gracz stażysta
 
Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Horst (NL)





moze zaczniemy sie przesuwac w przeciwna strone niz stoi ckm.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:03, 04 Maj 2008
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Wg przerywanego meldunku Delty duża grupa zmierza od strony, w którą zmierzał agent z obiektem. Jeśli są zmotoryzowani to dotrą do nas b. szybko. Można przyjąć, że zabili Deltę, przejęli obiekt i zawrócili. Ale równie dobrze mogą zaraz wyskoczyć nam na plecach. To tylko tak dla przypomnienia.

Zgadzam się z Alfą. Musimy opuścić aktualne pozycje. Można spróbować rzeką. Zejść po cichu do koryta i zanurkować. Może uda się spłynąć z prądem kawałek. No chyba, że rzeka jest na tyle płytka, że będziemy widoczni z brzegu bez większych problemów
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:55, 05 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zdesperowany, gryzący wargi do krwi Beta wychylił się zza skał mierząc wzrokiem linię rzeki, nie dbając wobec grozy sytuacji o własne bezpieczeństwo. Wysypujący się z ciężarówek bojówkarze jeszcze nie strzelali, montowali dopiero szyk krzycząc do siebie i wymachując bronią, w przeważającej większości kałasznikowami. Chociaż dym znacząco przysłaniał widok, Erytrejczyków było grubo ponad pięćdziesięciu, do tego należało doliczyć Afrykanów szukających przeprawy w górze i dole rzeki. Na dachach dwóch ciężarówek zamontowano na obrotowych stelażach cekaemy tego samego rodzaju, co pokładowa broń na pikapie, więc Beta stracił wszelką nadzieję na utrzymanie linii rzeki. Próba przedostania się na przeciwną stronę z zamiarem przechwycenia cekaemu stała się znienacka całkowicie nierealna, bowiem podejmujący się sforsowania rzeki agent stanąłby najdalej w połowie drogi w obliczu tego samego niebezpieczeństwa, co pierwsze dwie fale bojówkarzy – tyle, że teraz zamiast trzech Glocków drogę przez rzekę blokowałoby ogniem pięćdziesiąt automatów.

Uderzenie na pozycje bojowników było pewną, nieuchronną śmiercią.

Alfa poderwał się na nogi, odskoczył od przesłaniającego go głazu, obejrzał za siebie. Za plecami miał usiane ogromnymi kamieniami zbocze rzecznego wąwozu, które kilkadziesiąt metrów dalej przechodziło w podobnie kamienistą, ale bardziej płaską równinę rozciągającą się aż po odległy o cztery kilometry punkt ewakuacji... punkt najwyraźniej przejęty już przez drugą grupę napastników.

Tylko, że w zakładających zdradę sugestiach Bety i Omegi coś nie grało, bo przecież Amerykanin z rezydentury był prawdziwym oficerem łącznikowym CIA, a CIA nigdy nie pozwoliłaby sobie na zaplanowanie operacji, w której agenci wywiadu kraju sojuszniczego zostaliby z premedytacją wystawieni na odstrzał.

Trzy cekaemy otworzyły ogień ponownie i Omega krzyknął znienacka, bardziej z zaskoczenia niż bólu – odłupany pociskiem kawałek skały trafił mężczyznę w policzek rozcinając mu skórę na długości kilku centymetrów. Agent podniósł odruchowo rękę ku twarzy, przysiadł na ziemi posykując przez zaciśnięte zęby i macając dłonią po ranie.

- Pierwsza krew dla nich! – warknął wściekle Alfa – Ruszyli całą grupą, prosto...

Ostatnie słowa dowódcy zespołu utonęły znienacka w ogłuszającym huku i łoskocie, który runął wprost na wąwóz rzeki, zagłuszając nawet donośny dotąd terkot cekaemów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:04, 05 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





11 marca 2008, granica Dżibuti i Erytrei, Afryka Wschodnia

Erytrejczycy pierwsi dostrzegli ruch za pozycjami ostrzeliwujących się sporadycznie agentów, zwolnili nieco kroku reagując na przybycie drugiej grupy donośnymi okrzykami i jeszcze żywszym wymachiwaniem bronią. Przecierający łzawiące od skalnego pyłu oczy Beta mógłby przysiąc, że Afrykanie zwątpili znienacka w sens dalszego szturmu na rzekę i zaczęli się zatrzymywać nie wiedząc, co właściwie robić dalej.

Chwilę potem ktoś podjął stosowną decyzję za nich.

Dwa wiszące tuż na głowami Polaków śmigłowce otworzyły ogień wystrzeliwując podwieszone pod kadłubami rakietowe zasobniki. Na całej szerokości przeciwnego zbocza wąwozu wykwitły znienacka jaskrawe kule ognia, które w ułamku chwili ogarnęły samochody Erytrejczyków. Jakiś pogięty, buchający płomieniami wrak ciężarówki spadł do rzeki z jękiem maltretowanego metalu, w powietrze buchnęły kłęby pary. Afrykanie runęli na wszystkie strony niczym stado gazeli, w popłochu ciskając broń pod nogi i wrzeszcząc wniebogłosy, ich wrzaski tonęły jednak w huku wybuchających rakiet i ogłuszającym terkocie pokładowych działek. Beta otworzył szeroko oczy widząc jak pociski dużego kalibru dosłownie rozrywają uciekających bojówkarzy, tworząc w powietrzu makabryczne obłoczki krwi.

Podmuch masywnych rotorów omal nie zwalił agentów z nóg, a wzbijane przez nie chmury pyłu skutecznie mężczyzn oślepiały, ale Alfa zdołał zidentyfikować tożsamość nieoczekiwanych sojuszników.

- Amerykanie! – krzyknął w eter, po czym rzucił Glocka pod nogi i podniósł ręce w górę spoglądając w stronę pierwszych nadbiegających od strony równiny żołnierzy w uniformach piechoty morskiej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:58, 05 Maj 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Omega przesłaniał oczy przed kurzem i pyłem. Nawet nie mógł się uśmiechnąć z powodu piasku. Odwrócił głowę tak by mógł mówić.

- Wygląda na to Edziu że się pomyliłeś. - Gdzieś w głębi duszy się uśmiechał, chcąc by Beta mylił się tak zawsze. - Mamy kawalerię.

Nagle poczół falę zmęczenia wywołaną strzelaniną, ucieczką i stresem. Usiadł na piasku i usmiechał się.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:29, 05 Maj 2008
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Beta również odetchnął z ulgą jednak nadal nie był do końca pewny jak zakończy się ta sprawa. Ziarno nieufności zostało zasiane i cały czas powoli kiełkowało...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:51, 05 Maj 2008
ropuch
Gracz stażysta
 
Dołączył: 11 Mar 2008
Posty: 48
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Horst (NL)





Natychmiast gdy nawiazemy kontakt z zolnierzami musimy sie dowiedziec co z Beta. Mozde nawet kawaleria go zabila przypadkiem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:31, 06 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dowódca marines - młody mężczyzna o twardych rysach twarzy, w stopniu kapitana - zidentyfikował agentów Wydziału na podstawie ich fałszywych paszportów, chociaż była to w zasadzie formalność, bo wyglądający z przedziału transportowego Chinooka Delta od razu po lądowaniu maszyny potwierdził, że trzymani na lufach M4 białoskórzy mężczyźni byli członkami jego zespołu. Amerykanie szybko przerwali ostrzał linii brzegowej, pozostawiając po sobie płonące wraki samochodów i porozrzucane wszędzie ciała Erytrejczyków. Około dwudziestu Afrykanów zdołało pierzchnąć na pustkowia, nikt jednak nie zawracał sobie głowy pościgiem.

Podjąwszy na pokład żołnierzy i gości, piloci Chinooka natychmiast zawrócili w kierunku stolicy Dżibuti, eskortowani przez dwa helikoptery bojowe. Siedzący w maszynie agenci odpoczywali w milczeniu, z rzadka spoglądając w stronę Melchoira Rwasagore, na równi przestraszonego, co szczęśliwego z nieoczekiwanej odsieczy.

- Chciałem wam dać znać, że są tuż przed rzeką, ale komunikator tracił połączenie – odezwał się po długiej chwili Delta, patrzący jak wojskowy medyk dezynfekuje rozcięcie na policzku Omegi – Zdjęli mnie po drodze, nawet nie zdążyłem dotrzeć do strefy ewakuacji. Koleś z rezydentury musiał nieźle szarpać za sznurki, że udało mu się ściągnąć takie wsparcie.

- Jak zamierzają posprzątać ten burdel? – zapytał Alfa wskazując kciukiem na widoczne jeszcze w tyle słupy dymu unoszące się nad rzecznym wąwozem.

- Gadałem przez chwilę z ich dowódcą – Delta kiwnął głową w stronę mężczyzny z dystynkcjami kapitana – Otrzymali cynk, że grupa uzbrojonych ludzi dokonała rajdu na terytorium Dżibuti ścigając pracowników organizacji humanitarnej. Władze Dżibuti dostają sraczki na słowo „terroryści”, więc od razu wyrazili zgodę na interwencję, a że Amerykanie mają w stolicy niewielką grupę szybkiego reagowania, poszło błyskawicznie. Jestem szczęśliwy, że już po wszystkim.

Pozostali agenci westchnęli mimowolnie, równie zadowoleni z bezpiecznego zakończenia misji. Powrót na przerwany kurs płatwonurków raczej nie wchodził w grę, więc kierując się logiką zakładali, że najdalej w przeciągu dwóch dni wylądują na warszawskim Okęciu kończąc raz na zawsze afrykański epizod swej kariery.

Wydarzenia następnych dwóch dni miały im dowieść, w jak głębokim byli błędzie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:01, 06 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





12 marca 2008, godz. 16.00 - Kair (Egipt), Afryka Północna

Hotel miał zasłużoną renomę pięciogwiazdkowej oazy luksusu i czterech wyciągniętych na leżakach agentów ustawicznie głowiło się nad pytaniem, kto właściwie opłacił ich nieoczekiwany i nad wyraz przyjemny urlop w Egipcie. Prażąc się w promieniach słońca przy krystalicznie czystym basenie, sącząc drinki i obserwując leniwie młode Europejki w skąpych strojach kąpielowych, Polacy raz jeszcze odtwarzali w cichej dyskusji przebieg wydarzeń kilkudziesięciu ostatnich godzin.

Natychmiast po powrocie do polowej bazy marines w Dżibuti agenci zostali przerzuceni do auta na francuskich blachach i przewiezieni na spotkanie z rezydentem CIA. Tym razem do rozmowy doszło w zupełnie innym domu niż za pierwszym razem, łącznik okazał się jednak tym samym anonimowym Jankesem o rekinim uśmiechu. Ponieważ Rwasagore został po lądowaniu wpakowany do innego pojazdu, nawet nie zdążył się ze swymi wybawcami pożegnać, agenci przyjęli jednak z ulgą, że od tej chwili nie są już odpowiedzialni za jego ochronę.

Rezydent był nieco poirytowany siłowym rozwiązaniem problemu w Erytrei, zdołał jednak zgrabnie wszystko uporządkować, montując dla mediów materiał informujący o ataku wojsk amerykańskich na grupę lokalnych ekstremistów powiązanych z Al-Kaidą, próbujących dokonać porwania europejskich turystów. Sami marines zostali poinstruowani o konieczności zachowania dla siebie szczegółów tej akcji, toteż lokalne telewizje poświęciły strzelaninie na pograniczu Erytrei równie wiele czasu antenowego, co wiadomości o kolejnym napadzie somalijskich piratów na płynący do Indonezji panamski kontenerowiec.

Późnym wieczorem, po spisaniu wszystkich raportów, agenci zostali przewiezieni na lotnisko w Dżibuti, gdzie ku swemu zdumieniu wręczono im niemieckie paszporty, bilety lotnicze do Kairu, wizytówkę jakiegoś miejscowego hotelu oraz sporą sumę w dolarach amerykańskich. Jeszcze tego samego wieczoru dotarli za pośrednictwem tanich linii lotniczych do stolicy Egiptu, tam zaś odkryli, że ktoś zarezerwował im na tydzień apartament w jednym z luksusowych stołecznych hoteli. Delta zadzwonił natychmiast po rozpakowaniu bagaży na bezpieczny numer Centrali, prosząc o rozmowę z dyrektorem Wydziału. Oficer dyżurny przełączył go po identyfikacji głosowej i potwierdzeniu kompletu haseł, co w połączeniu ze znajomością utajnionego, regularnie zmienianego numeru tworzyło trzystopniowy system weryfikacji tożsamości dzwoniącego.

Informacje udzielone przez dyrektora były niepokojąco skąpe. Czterech agentów miało przebywać w hotelu na koszt „sojuszniczej agencji wywiadowczej”, czekając na dalsze instrukcje.

Tak więc członkowie zespołu wylegiwali się przy basenie w kupionych kilka godzin wcześniej kąpielówkach, ciesząc się zasłużonym w ich opinii urlopem i próbując nie wyrażać na głos żywionych skrycie obaw, że Centrala szykowała im kolejną dziwaczną niespodziankę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:46, 06 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





13 marca 2008, lotnisko Okęcie, Warszawa (Polska)

Pożegnawszy się z prezydentem Lechem Kaczyńskim, prezydent Hosni Mubarak wszedł wraz z żoną Suzanne na pokład rządowego samolotu, szykując się do lotu powrotnego do Kairu. Szef jego ochrony stąpał w ślad za głową państwa z wyjątkowo zachmurzoną twarzą. Człowiek odpowiedzialny za bezpieczeństwa prezydenta Egiptu nie znosił niespodzianek, toteż z nieskrywaną niechęcią przyjął do wiadomości fakt, że prezydencki bagaż osobisty powiększył się znienacka o dodatkowe cztery duże pakunki. Były to czarne ciężkie walizy wykonane z lekkiego, ale bardzo odpornego na uszkodzenia stopu, zabezpieczone szyfrowanymi zamkami i uniemożliwiające prześwietlenie aparatem rentgenowskim. Ostatni fakt najbardziej szefa ochrony poruszył, bo podejrzliwy Egipcjanin węszył w ładunku coś niepokojącego, ale prezydent Mubarak polecił mu kategorycznym tonem, by walizy zostały zabrane na pokład Boeinga. Dalsza dyskusja nie wchodziła w grę, toteż przesyłki trafiły do przedziału bagażowego wraz z osobistymi rzeczami Mubaraka.

Szef ochrony nie miał pojęcia, co takiego zawierały, zadał sobie jednak sporo trudu, by odtworzyć chociaż częściowo ich pochodzenie – i tak dowiedział się, że 13 marca rano walizy dostarczył do hotelu zajmowanego przez świtę Mubaraka służbowy samochód polskiej Kancelarii Prezydenta, w myśl ustaleń poczynionych przez prezydentów obu krajów w ramach prywatnego spotkania odbytego dzień wcześniej. Sam Mubarak dodał jedynie tyle, że po powrocie do kraju wyda dalsze dyspozycje dotyczące tajemniczego bagażu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 12:25, 08 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





14 marca 2008, Kair (Egipt)

Sielanka nie trwała długo. Trzeciego dnia pobytu w Kairze urlop agentów został zakłócony wizytą smagłoskórego sympatycznego pana w eleganckim garnitorze, legitymującego się wizytówką egipskiego armatora morskiego. Pan ów, posługujący się popularnym imieniem Hasan, poprosił czwórkę agentów, aby ci niezwłocznie udali się wraz z nim do siedziby firmy na „spotkanie biznesowe”. Gość posłużył się w pozornie niewinnej konwersacji – prowadzonej rzecz jasna w języku angielskim – szeregiem słów kodowych identyfikujących go jako łącznika tymczasowego, toteż wyzbywszy się obaw o prowokację agenci zamienili czym prędzej kąpielówki na normalne stroje i pojechali wraz z Hasanem pod wskazany adres.

Położony w ekskluzywnej dzielnicy Kairu wieżowiec faktycznie należał do dużej episkiej formy przewozowej i tętnił wytężoną pracą, nikt nie zwrócił zatem uwagi na grupkę mężczyzn, którzy przeszli dzięki karcie kodowej przewodnika przez recepcję i zniknęli w jednej z szybkobieżnych wind.

Przyjemnie wychłodzona klimatyzowana sala robiła wrażenie dzięki dobranym ze smakiem meblom i wykonanym z drogiego gatunku drewna panelom. Na przybycie pracowników Wydziału czekało trzech białoskórych mężczyzn w ciemnych garniturach, chociaż na wstępie przedstawił się tylko jeden z nich: wyglądający na Amerykanina Steven Brooks. Agenci usiedli na wskazanych im fotelach wokół półokrągłego stołu, nalali sobie do szklanek wody mineralnej czekając na rozpoczęcie spotkanie.

- Po pierwsze, chciałbym panom serdecznie podziękować za wtorkową operację na terytorium Erytrei – uśmiechnął się szeroko Brooks - Zapewnienie bezpieczeństwa Melchoirowi Rwasagore było dla nas ogromnie ważnym zadaniem, a dzięki waszej pomocy misja została zwieńczona sukcesem. Proszę nie przejmować się efektami ubocznymi incydentu na granicy, nasze służby dyplomatyczne już się wszystkim zajęły.

Agenci nic nie odpowiedzieli, obserwując rozmówcę zmrużonymi oczami w oczekiwaniu na sedno wywodu.

- Rwasagore zaraz po bezpiecznym dotarciu do Dżibuti udzielił wyczerpujących wyjaśnień naszym oficerom operacyjnym. Większość jego informacji dotyczy lokalnych kwestii o czysto politycznym znaczeniu, toteż oszczędzę panom bliższych, zapewne nudnych szczegółów, coś zwróciło jednak naszą uwagę. Otóż pan Rwasagore dysponuje rozległą wiedzą na temat głęboko utajnionego etiopskiego programu badań kosmicznych.

Tym razem agenci nie zdołali zapanować nad beznamiętnym wyrazem twarzy, co Brooks natychmiast zauważył.

- Zdaję sobie sprawę z faktu, że dla osób nie będących aktywnymi analitykami sytuacji w Afryce Wschodniej wiadomość taka może zabrzmieć niewiarygodnie, niemniej jednak zyskaliśmy potwierdzenie z innych wiarygodnych źródeł, że Etiopia od dłuższego czasu prowadzi prace nad wieloczłonową rakietą nośną mogącą posłużyć do wyniesienia na orbitę ziemską satelity komunikacyjnego... lub szpiegowskiego. Nie znaliśmy dotąd stopnia zaawansowania tych badań, ale nowe informacje uzyskane bezpośrednio od Rwasagore pozwalają nam założyć, że Etiopczycy lada tydzień przystąpią do pierwszej próby modułu nośnego. Rwasagore aktywnie zwalczał ten program przekonując władze, że uzyskane z jego likwidacji fundusze można przeznaczyć na rozwój oświaty, jednakże Addis Abeba ma wobec rakiety zupełnie inne plany. Sukces tego programu niezwykle wzmocni pozycję Etiopii w Afryce Wschodniej, co w opinii naszych ekspertów może w dłuższej perspektywie czasowej zachwiać równowagę polityczną regionu. Co więcej, chociaż kraj ten to nasz sojusznik w ogólnoświatowej wojnie z terroryzmem, istnieje ogromne ryzyko, że opracowana przez Etiopczyków technologia może prędzej czy później trafić w ręce ekstremistów. Rakieta nośna po przeprowadzeniu odpowiednich modyfikacji sprawdzi się doskonale jako broń dalekiego zasięgu, a wystrzelona z terytorium Afganistanu może razić cele w Arabii Saudyjskiej i Izraelu. System amerykańskiej tarczy antyrakietowej wciąż posiada wiele martwych stref, w znaczącej mierze z powodu oporu wobec jej instalacji stawianego przez rządy wielu krajów sojuszniczych.

Agenci Wydziału wymienili między sobą nieme spojrzenia, szykując się na najgorsze.

- Bazując na panów doświadczeniu i wysokich kwalifikacjach, chcemy wykorzystać wasz zespół do całkowitego zniszczenia rakiety, ewentualnie uszkodzenia kompleksu badawczego w celu spowolnienia dalszych prac o co najmniej kilka miesięcy. W opinii naszych analityków i wedle słów Melchoira Rwasagore, próbny start rakiety ma odbyć się dwudziestego czwartego marca, za jedenaście dni. Nie możemy... nie możecie do tego dopuścić. Cała operacja została zatwierdzona na najwyższym stopniu, zresztą natychmiast po tej rozmowie otrzymają panowie potwierdzenie własnej Centrali.

Teraz przyszła chwila na ewentualne pierwsze pytania - jeśli nie macie żadnych, możemy kontynuować prezentację. Przy okazji wiecie już, skąd wziął się tytuł niniejszej przygody...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:46, 08 Maj 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Majorze, można prosić? – Brooks spojrzał na jednego z towarzyszących mu mężczyzn, mimo cywilnego ubrania wręcz emanującego żołnierską postawą – Panowie, to major Lewis z amerykańskich służb specjalnych. Przedstawi nam teraz szczegóły dotyczące miejsca operacji.

Wojskowy wstał ze swojego fotela, uruchomił ustawiony na blacie stołu projektor i opuścił za pomocą pilota elektryczne żaluzje. W sali zapadł półmrok rozjaśniany czworokątną plamą światła na dołączonym do projektora ściennym ekranie.

- Oto zdjęcia lotnicze kompleksu oznaczonego przez nas nazwą roboczą Apollo – Amerykanin zaczął pokaz slajdów złożonych z fotografii lotniczych o wysokiej rozdzielczości, prezentujących rozległą bazę badawczą – Obiekt znajduje się we wschodniej części Etiopii, dostatecznie blisko wybrzeża Oceanu Indyjskiego, by wystrzeliwane ponad Somalią rakiety mogły w razie awarii spadać bądź na niezamieszkane somalijskie odludzie bądź wprost do oceanu. Nie potrafimy określić dokładnie liczebności personelu cywilnego, natomiast dzięki zdjęciom satelitarnym stan liczebny ochrony kompleksu szacujemy na ponad dwustu żołnierzy. Obiekt zajmuje powierzchnię dwudziestu mil kwadratowych i posiada własne lądowisko dla helikopterów. Stacjonują tam dwa śmigłowce bojowe utrzymujące regularne połączenia między kompleksem i najbliższą etiopską bazą lotniczą, położoną dziewięćdziesiąt mil na południowy zachód.

Zdjęcia afrykańskiego kosmodromu znikły zastąpione fotografiami przedstawiającymi wojskowe lotnisko.

- Etiopczycy mają tam dwanaście kupionych w Rosji Su-25 oraz dwa transportowe Antonowy An-12. Nie znamy poziomu wyszkolenia personelu lotniczego, ale należy przyjąć, że w przypadku zdekonspirowania grupy infiltrującej wsparcie powietrzne może uniemożliwić ewakuację grupy za pomocą własnych śmigłowców.

Na planszy pojawiły się ponownie zdjęcia bazy, tym razem zaprezentowane w większej skali.

- Podejrzewamy, że w promieniu piętnastu do dwudziestu mil wokół kompleksu znajdują się zamaskowane urządzenia monitorujące: zarówno czujniki ruchu jak i rejestratory sygnatur termicznych. Logika nakazuje przyjąć, że otaczają one bazę szczelnym pierścieniem i być może nie tylko jednym, lecz większą liczbą kręgów. Przeniknięcie przez te zabezpieczenia należy do was.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:15, 08 Maj 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Omega wpatrywał się w zdjęcia z miną wyrażającą zarówno zaskoczenie jak i niedowierzanie. Etiopia budująca rakiety kosmiczne? Niemal niemozliwe. Kraj ten zawsze jawił mu się jako biedny i pozostający poza zainteresowaniem "cywilizowanego" świata, chyba że tylko jako miejsce wysyłki zbędnej żywności. To co słyszał tłumaczyło chociaż dlaczego kraj jest taki biedny.
"Chodzą głodni" - pomyślał - "Ale przynajmniej w kosmos sobie polatają". Na twarzy agenta pojawił się skromny usmiech.

- Majorze. - Odezwał się. - Jeśli mogę przerwać. Na czym będzie polegał cel misji?

Pogładził się nieświadomie po świerzo zagojonej ranie.

- Chciałbym to wiedzieć zanim przejdziemy do dalszych informacji. - Upił łyk wody.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:50, 08 Maj 2008
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Beta spojrzał wymownie w sufit. "-Czyżby Omega spał przez całą odprawę? - pomyślał - Ominięcie zabezpieczeń, zniszczenie rakiety bądź kompleksu badawczego... przecież już zostało to powiedziane..."

Nie odezwał sie jednak ani słowem i nadal w uwadze słuchał dalszych słów majora.
Zobacz profil autora
SC - Kosmiczny Sen
Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 13 z 16  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14, 15, 16  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin