RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Dark Harvest Idź do strony 1, 2, 3 ... 100, 101, 102  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Dark Harvest
PostWysłany: Pon 13:12, 05 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Scintilla – wysoka orbita parkingowa, 444.830.M41, godz. 7.30

Niewielka kapliczka na górnym poziomie Coriolisa była klaustrofobicznie wręcz ciasna, ale Lyra Amosis polubiła z miejsca jej półmrok, ostry zapach kadzidła i świecące pustkami drewniane ławy. Marynarze należący do załogi kuriera woleli odwiedzać nieco większą świątynię usytuowaną poniżej mostka jednostki, gdzie odprawiano nabożeństwa dla kadry oficerskiej, toteż do kapliczki prawie nikt nie zaglądał - i bardzo to Lyrze odpowiadało, bo Sepheryjka desperacko wręcz szukała miejsca, w którym mogłaby się wyciszyć i zebrać myśli. W kwaterach oddanych do dyspozycji agentów przebywali nowi członkowie sekcji, a towarzystwo całkowicie obcych ludzi, zwłaszcza budzącego dreszcz anonimowego albinosa oraz dochodzącego wciąż do siebie psionika Flaviona, nie skłaniało do odprężenia i refleksji.

Lyra nie wiedziała, czego się spodziewać po nagłym i niespodziewanym odejściu Thorna, ale czuła lekki dyskomfort na myśl o wręczonej Mirowi rozecie. Dziewczyna zdążyła się już żżyć ze scintillijskim arbitratorem, postrzeganym przez nią za człowieka obytego w wyższych sferach i rozważnego. Nie wątpiła, że był na pewno pierwszym kandydatem do stanowiska lidera komórki, ale po przeniesieniu do sekcji Lassitera funkcję tę objął niejako automatycznie Mir Salvarro, poza Cimbrią Logan najstarszy stażem członek sekcji. Cimbria nie dołączyła do swych towarzyszy, chociaż Lyra próbowała ją odnaleźć w trakcie doby dzielącej spotkanie z Antonem Zerbe od wylotu na orbitę parkingową Scintilli - według klerków z Sekretariatu wciąż uczestniczyła w wykładach z Lex Imperialis w jednej ze stołecznych prefektur Arbites. Rozczarowana Sepheryjka poszła zatem do kazamat Trójrożca, by zawczasu zaaranżować zwolnienie Ishmaela Bajera, pozostawiając resztę akolitów w sekcji Magenta 85, gdzie pakowali w niespokojnym milczeniu swoje rzeczy osobiste.

Wizyta w lochach nie poprawiła jej humoru, wręcz przeciwnie - strumienie łez lejące się po policzkach programisty wprawiły dziewczynę wpierw w irytację, później zaś w nieuzasadniony gniew, toteż pozwoliła sobie wyrzucić z duszy całą frustrację, miotając na głowę kamieniejącego w ułamku chwili Bajera istny potok przekleństw i gróźb. Zostawiając za sobą ponownie zastraszonego więźnia łowczyni poszła do Vernera Nilmona, desperacko szukając okazji do rozmowy z bratnią duszą, choćby miał to być nawet górniczy kapelan, wszak rodak. Pech dopadł ją i tym razem, jako że Verner brał właśnie udział w zamkniętym nabożeństwie w głównym kościele Trójrożca, śpiewając w miejscowym chórze.

Wciąż zła i opryskliwa, dziewczyna posłużyła się wyciągniętym z jej koperty formularzem rekwizycyjnym, by splądrować zbrojownię fortecy i chociaż w ten sposób trochę poprawić sobie humor. Sigma-6 wywarła na personelu arsenału stosowne wrażenie, a zamówienie zostało przyjęte bez wiekszych obiekcji, chociaż zbrojmistrze zepsuli dobre chwilowo samopoczucie Lyry odmawiając jej wydania kombinezonu kamuflującego, dla którego pobrania była jakoby niezbędna Sigma-5. Dziewczyna machnęła ze złością ręką nie chcąc przedłużać pyskówki, wróciła do swych kwater próbując się zdrzemnąć jako że wylot na orbitę planety zaplanowano na późny wieczór.

Wylot na orbitę. Lyra czuła poprzedniego wieczoru ustawiczny dreszczyk przypominając sobie treść przeczytanego na głos przez Girwana listu. Oprócz formularzy rekwizycyjnych w każdej kopercie były banknoty o niskich nominałach warte łącznie dwieście tronów oraz identyczne w brzmieniu listy, zawierające skąpe instrukcje. Spakować cały swój dobytek, pobrać wedle uznania ekwipunek ze zbrojowni, o 23.00 stawić się na lądowisku Theta 2b celem wylotu na zaparkowany na orbicie statek kurierski Coriolis. Oprócz tego na blacie stołu czekała jeszcze jedna koperta, większa, opisana nazwiskiem Mira. To z niej nieco zaskoczony Fedridańczyk wyjął niewielkie pudełko, w którego wnętrzu spoczywała na aksamitnej wyściółce rozeta z symbolem Ordo Hereticus, sygnowana na lorda inkwizytora Antona Zerbe.

Była to trzecia podróż dziewczyny wahadłowcem i również tym razem nie zawiodła jej obfitością wrażeń. Sam start z pogrążonego w ciemnościach nocy, oświetlonego jedynie światłami pozycyjnymi lądowiska nie był niczym niezwykłym, bo w ciągu swego w Sibellusie pochodząca z zacofanego Sepheris Secundus łowczyni zdążyła już do transportu powietrznego przywyknąć, ale wejście w pozbawioną siły grawitacji próżnię kosmosu wywarło na niej ponownie głębokie wrażenie - podobnie jak widok tysięcy statków zaparkowanych na orbicie planety lub manewrujących ociężale w wyznaczonych do ruchu korytarzach tranzytowych. Wedle słów pilota promu nad Sibellusiem i Tarsusem wisiało w kosmosie jakieś dziesięć tysięcy jednostek cywilnych i wojskowych: okrętów marynarki, transportowców Munitorium, statków Eklezjarchii, prywatnych trampów i holowników. Liczba ta wręcz dziewczynę przerażała, podobnie jak perspektywa odnalezienia w tym mrowiu Coriolisa.

Jak się okazało, nie doceniła Ducha Maszyny rezydującego w kokpicie promu. Dwie godziny po starcie z Sibellusa wahadłowiec przycumował z metalicznym hukiem do statku kurierskiego Inkwizycji. Marynarze w czarnych, pozbawionych dystynkcji mundurach poprowadzili pasażerów przez ciemne wąskie korytarze jednostki, wskazując im drogę do niewielkiej kabiny mającej pełnić rolę mieszkań na czas lotu akolitów.

Dokąd Coriolis miał lecieć, tego Lyra jeszcze nie wiedziała, ponieważ jednak na pokładzie nic się nie działo, uznała, że statek wciąż tkwi na swoim miejscu na orbicie planety. Odespawszy kilka godzin wstała przed czwartą rano, poruszając się tak cicho, że obudziła jedynie Girwana DeVayne oraz budzącego dreszcze albinosa, który nawet nie raczył się w trakcie podróży przedstawić. Pozostali członkowie sekcji albo głęboko spali albo doskonale udawali sen. Odprowadzona spojrzeniami mężczyzn Lyra wyszła na jeden z korytarzy, z pomocą drogowskazów odnajdując najbliższy pokładowy kambuz. Przesiedziała tam w samotności kilka następnych godzin, sącząc podaną jej przez milkliwego kuchcika kawę i dumając posępnie nad swym życiem, wydarzeniami w Pałacyku Oxmee oraz osobami czterech nowych członków sekcji, dokoptowanych do zespołu z polecenia mistrza Zerbe. Kiedy smak kawy zaczął jej już brzydnąć, a w kambuzie pojawiła się grupka rzucających ciekawskie spojrzenia marynarzy, Sepheryjka poszła do pobliskiej kapliczki, by tam móc dalej cieszyć się upragnioną samotnością.

- Członkowie sekcji Salvarro mają się stawić w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim! - metaliczny głos dobiegający z zainstowalowanego w suficie głośnika sprawił, że dziewczyna podskoczyła mimowolnie w ławce - Powtarzam, członkowie sekcji Salvarro mają się stawić w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim!


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 13:25, 05 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:56, 05 Sty 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Cóż jak widać nie można mieć wszystkiego...mam nadzieję, że Cameleoline Cloak się nie przyda w tej misji..
Mam rozumieć, że całą resztę dostałam ? Wink To pędzę uzupełnić sobie kartę postaci Very Happy


"Wreszcie coś się zaczyna dziać" - pomyślała Lyra, której doskwierać zaczynała bezczynność. Otrząsnąwszy się z ponurych myśli
Lyra zerwała się z ławeczki i energicznym krokiem ruszyła w stronę wyjścia z kapliczki. Chciała dotrzeć do sali konferencyjnej możliwie szybko..
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:26, 05 Sty 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Zabójca kątem oka odprowadził wychodzącą z pomieszczenia kobietę. Gdy wyszła zamknął na chwilę oczy. Już dawno przestał się przejmować tym, że większość ludzi w jego obecności dostaje nagle gęsiej skórki. Swoją odmienność starał się zawsze ukrywać. Dlatego też momentalnie gdy wstał zasłonił twarz czarną chustą.

Gdy usłyszał komunikat bez słowa wyszedł i skierował się na drugi pokład.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:00, 05 Sty 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





...w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim! - metaliczny głos z głośnika ocucił Raviona. -To również mnie wołają-zdał sobie sprawę z trudem zbierając myśli. Psyker źle znosił podróże kosmiczne, przypominające mu dni młodości kiedy, po wykryciu przez imperialnych urzędników jego zdolności nadnaturalnych, został zabrany przez Czarne Galeony Inkwizycji na Świętą Terrę. Z trudem przeszedł uwarunkowanie imperialne i niechętnie wracał myślami do tamtych dni. Gdy wstawał czuł na sobie ciężar lekkiego pancerza i hełmu. Poczuł dreszcze mimo że wentylacja, choć archaiczna, działała sprawnie. Zarzucił więc swoją zwyczajną szatę-płaszcz i wciągnął kaptur. Drżał, więc wsparł się na długiej, rzeźbionej lasce zakończonej aquillą- symbolem imperialnym. Rzucił kątem oka na stół gdzie leżała otwarta księga świętych Imperium. Swoje myśli skierował ku Celestynie, męczennicy, która pokornie przyjmowała swój los w służbie Człowiekowi.- I Ty masz okazję użyć swych talentów walcząc ze swoimi słabościami - wyszeptał. Oprócz ciężaru odpowiedzialności jaki nagle spoczął mu na barkach poczuł nieprzyjemną obecność broni z inkwizycyjnego arsenału w olstrach na pasie przy pancerzu. Niepewnie czuł się też z przytroczonym krótkim mieczem, zwykle wystarczał mu zwykły nóż...lub jedno spojrzenie na wyblakłą, przedwcześnie postarzałą twarz o fioletowych oczach. Budził strach i przerażenie. Odmieniec-telepata.

Ravion ufał, że to moc wiary w Boga Imperatora ocaliła go od losu tysięcy zakładników Czarnych Okrętów, którzy nie przetrwali uwarunkowania. Teraz również powtarzał słowa modlitwy zasłyszane kiedyś w wysokim gotyku: "EMPEROR PRESERVE and guide our steps. From all things foul and warp spawned, shield us."

Wyciszając się i uspakajając przez wypowiedziane słowa, podpierając się długą laską, wyszedł z kabiny kierując się na drugi pokład.


Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Pon 23:14, 05 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:00, 06 Sty 2009
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Mir wstał nieco wcześniej niż pozostali. I tak spał tylko kilka godzin, resztę czasu zajęło mu zastanawianie się nad wydarzeniami z ostatnich godzin. Przeniesienie Thorn'a nie wywołało u niego aż takich emocji. Zresztą, nic nie mógł na to poradzić, choćby chciał. Może był nawet odrobinę zazdrosny, że Thorn weźmie udział w szturmie na Hex.

Myśli fedriańczyka skierowały się ku sprawom bliższym. Dwóch nowych członków zespoły budziło w nim pewne obawy. Widok albinosa, po tym jak przyzwyczaił się do Cimbrii, nie robił na nim wrażenia. Sam od niedawna jestem albinosem - uśmiechnął się do siebie. Głowę wygolił do gołej skóry, jednak brwi pozostały srebrno-siwe. Jednak mentat budził w nim instynktowną obawę, graniczącą z lękiem. Podczas ostatnich godzin, Mir zdążył poznać pięciu mentatów, i powoli zaczął przyzwyczajać się do obecności osób obdarzonych darem. Doświadczenie wyniesione z domu Oxmee pogłębiło jednak wpajany od maleńkości strach przed tymi dziwnymi ludźmi. Z jednej strony mentaci zasłużyli na jego szacunek, z drugiej już doskonale rozumiał czemu się ich bano i czemu tępiono.

Fedriańczyk nieco nieświadomie nakładał na siebie ubranie i pancerz. Nowy, czarny karapaks, pobrany przed wylotem, dzięki uprzejmości lorda Zerbe. Przez chwilę zastanowił sie dlaczego sigma - 6 nie dawała dostępu do ciężkich pancerzy? Przypasał kaburę z pistoletem laserowym do prawego biodra, następnie wysłużona maczetę w nowej pochwie do lewego. Na to wszystko zarzucił skórzany płaszcz bez rękawów - fanaberia na jaka pozwolił sobie po otrzymaniu rozety.

Mir wpatrywał się w rozetę. Ta również nie była jeszcze jego. Tak jak poprzednia wystawiona była na Astrid Stane, tak ta na samego lorda Zerbe. Fedriańczyk zdawał sobie sprawę że na jego własną przyjdzie mu jeszcze zaczekać, i to zapewne długo. Od momentu wyciągnięcia rozety z koperty Mir zastanawiał się dlaczego właśnie on dostąpił tego zaszczytu. Czy tylko z powodu starszeństwa w sekcji? Czy może z innych powodów? Przyzwyczajał się już powoli do jej posiadania, rozumiał ciążącą na nim odpowiedzialność. Czół też dumę, choć również obawy. Został faktycznym dowódcą sekcji i nie był pewny jak zareagują na to pozostali jej członkowie. Nie był pewien co zobaczył na ich twarzach gdy wyjął rozetę z koperty kilkanaście godzin temu.

- Członkowie sekcji Salvaro mają się stawić w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim! - metaliczny głos dobiegał z zainstowalowanego w suficie głośnika. - Powtarzam, członkowie sekcji Salvaro mają się stawić w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim!

Głos w głośniku poprawił Mir'owi humor. Schował rozetę do wewnętrznej kieszeni płaszcza. W kajucie zostawił hełm i Talona.

Teraz to jego sekcja i obawy trzeba będzie odłożyć. Jeżeli ktoś mu zaufał, będzie musiał pokazać że się nie pomylono. Kiedyś i tak wyznaczono by dowódcę sekcji. Jeżeli mam nim być. - westchnął w duchu - To będę. Zasłużę na uznanie i szacunek. Z ta myślą Mir Salvaro udał się do sali konferencyjnej.


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Wto 23:53, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:29, 06 Sty 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Kara siedziała na łóżku. Nie mogła spać. Jej organizm nie przyzwyczaił się jeszcze do cyklu dobowego na jednostce. Czyściła swój boltowy pistolet, zachwycona pięknem ręcznie wytwarzanej broni. Nigdy nie sądziła że zobaczy bolter na własne oczy. Nie marzyła nawet, by pozwolono jej go dotknąć. W najśmielszych snach nie przewidywała że będzie miał swój, własny.

Mój skarbie...- pomyślała, gładząc rękojeść z inkrustowanego srebrem mahoniu i przyglądając się słowom Litanii Nienawiści wygrawerowanych na lufie.

Z zamyślenia wyrwał ją metaliczny głos dobiegający z głośnika

Członkowie sekcji Salvarro mają się stawić w sali konferencyjnej primus na pokładzie drugim!

Z delikatnym uśmiechem obserwowała nagłe poruszenie jakie wywołał. Gdy dwaj nowi członkowie sekcji opuścili kajutę zaklęła cicho w gwarze Luggunum. Nie podobali jej się. Mentat i zabójca. Życie nauczyło ją, by uważać na ludzi ukrywających swoją tożsamość, kilka ostatnich dni nauczyło ją by uważać na psioników. Wsunęła pistolet do kabury przy pasie. Podniosła się i ruszyła w ślad za znikającym za drzwiami Mirem.

Lyra: u la la...Boltowy Pistolet...no to jestem prawie pewna, że Keth nas pozabija Laughing W przeciwnym razie po misji dostaniemy Land Raidera i Thunderhawka przed kolejną Wink

Wiesz, ja liczę co najmniej na tytana klasy Emperror, od biedy moge się zadowolić własnym zakonem marines lub sororitas...


Ostatnio zmieniony przez el_imperatorro dnia Wto 20:26, 06 Sty 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:02, 06 Sty 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Uznałem, że moja cała rekwizycja na mocy Sigma-6 nie została wstrzymana i mam wszystkie zabaweczki.

Głos dobywający się z głośników wyrwał Constantine'a z medytacji.
Kleryk wstał dość wcześnie, wcześniej niż większość nowych współtowarzyszy. Ubrał się możliwie najciszej, na plecy narzucił swój wierny płaszcz i ruszył do kaplicy. Tam zastał już jedną z współtowarzyszek podróży. W myśli Constantine uśmiechnął się do siebie. "Pobożność warta zapamiętania." - pomyślał. Starając się nie przeszkadzać dziewczynie, kapłan podszedł do ołtarza, gdzie zapalił świeczkę.
Uklęknął i wpatrując się z płomyk zaczął się żarliwie modlić. Niewiele rzeczy było w stanie odwieść go od porannej modlitwy. Większość załogi zapewne jeszcze spała. Constantine polecił ich w swej modlitwie opiece świętych. Szczerze ufał w to, że światło Imperatora na Jego Tronie, nie opuści ich w zadaniu, które na nich czekało. Nigdy nie lubiał podróży kosmicznych, przestrzeń wydawała mu się pełna zagrożeń i niebezpieczeństw, zarówno tych fizycznych, jak i duchowych. Medytując i modląc się, kleryk już wiedział, że w czasie podróży, musi być duchowym przewodnikiem dla swych towarzyszy. Wiedział, że jeśli nie on, to nikt inny nie zatroszczy się o ich dusze. Te rozmyślania przerwał mu dźwięk dobywający się z głośników. Usłyszał jak z kapliczki wychodzi dziewczyna.
Po chwili Constantine wstał, uczyniwszy na piersi znak Aquilli. Wiedział, że aby uzyskać należyty mu posłuch, musi wyglądać dostojnie. Wiedział również, że dostojeństwo płynęło nie tylko z godnych uczynków, rozważnego słowa, ale także z siły. Nie zamierzał uchybić w żadnej z tych rzeczy. Spokojnie wyszedł z kaplicy, udając się do swojej kajuty. Tam, nie zwracając uwagi na resztę, na szaty Eklezjarchii nałożył napierśnik, swój płaszcz, przypasał miecz oraz kaburę z wiernym sześciostrzałowcem. Sprawdził jeszcze, czy obrzyn nie uwiera go w bok w wewnętrznej kaburze płaszcza, po czym dostojnym krokiem, poprawiając naszyjnik z Aquillą na piersi, ruszył w stronę sali konferencyjnej. W drodze oddał się rozmyślaniom, z kim też przyszło mu współpracować. Ani psionik, ani ten podejrzanie blady osobnik nie wzbudzali jego zaufania. Aż dziwne, że odmieńca jeszcze nie spalono na stosie ...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:35, 07 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Scintilla – wysoka orbita parkingowa, 444.830.M41, godz. 7.40

Dotarcie do pokoju konferencyjnego zajęło Lyrze dziesięć minut, co było niezłym osiągnięciem biorąc pod uwagę labirynt wąskich korytarzy statku. Zmierzający krok w krok za nią Constantine – jeden z nowych agentów komórki, którego obecność odkryła z zaskoczeniem w tylnej części kaplicy – odczytywał na głos emaliowane tabliczki wskazujące drogę, przynitowane do ścian korytarzy: to w ogromnym stopniu ułatwiało orientację we wnętrzu Corolisa, chociaż Sepheryjka ani słowem nie dała po sobie poznać, że ma z czytaniem kłopoty i polega wyłącznie na wskazówkach Constantine.

Włazu do pokoju konferencyjnego strzegło czterech mężczyzn w ciemnych kombinezonach załogi, ale pod bronią: z ich ramion zwisały automatyczne strzelby. Sprawdziwszy skrupulatnie identyfikatory Lyry i Constantine dwaj marynarze odemknęli właz otwierając przejście do pogrążonego w półmroku pokoju odpraw, zastawionego tworzącymi półkrąg skórzanymi fotelami skierowanymi ku podium.

- To ostatni? – zapytał starszy wiekiem mężczyzna stojący na podwyższeniu w towarzystwie dwóch ciężko opancerzonych serwitorów. Miał nieprzyjemny niski głos, pomarszczoną twarz i owadzie implanty optyczne, które szczękały w metaliczny sposób, kiedy wielkie soczewki kalibrowały ostrość widzenia – Możemy zaczynać?

- Tak, adepcie – odpowiedział siedzący w pierwszym rzędzie Mir, spoglądając wpierw w stronę pary agentów – Zespół w komplecie.

Stojący na podium adept pomruczał coś jeszcze chwilę, potem machnął trzymaną w dłoni metalową laską i kilka palących się wciąż lamp zgasło pogrążając pokój na moment w całkowitej ciemności, rozświetlonej sekundę później blaskiem trójwymiarowego hologramu, który pojawił się pośrodku podium. Siadająca w fotelu Lyra skinęła niemo głową w kierunku zajmującego sąsiednie miejsce mężczyzny w czarnej lotniczej kurtce i przeciwsłonecznych okularach zasadzonych na gęstą czuprynę, noszącego imię Sylvan – tyle tylko o nim wiedziała, bo zabrakło jakoś czasu i ochoty, by zawrzeć bliższą z agentem znajomość.

Hologram wyświetlił przestrzenną mapę astronomiczną, wypełnioną mrowiem kolorowych punkcików przedstawiających systemy słoneczne, samotne gwiazdy, kosmiczne porty i stocznie oraz szlaki komunikacyjne. Łowczyni nakreśliła na piersi znak Orła widząc ów pokaz technomagii, zrobiła to jednak na tyle dyskretnie, że nikt nie zauważył jej przesądnej reakcji.

- To mapa Podsektora Malfiańskiego – oznajmił adept – Pozwolę dokonać pewnego przybliżenia obrazu.

Prelegent manipulował przez chwilę przy lasce, w efekcie czego hologram zamigotał, a potem zniknął na sekundę zastąpiony zaraz inną projekcją, ukazującą wycięty z całości system słoneczny.

- Orbell Quill – oświadczył podniosłym tonem adept – Potocznie zwany Młynem Malfiańskim. Ten rolniczy świat produkuje osiem odmian standardowych zbóż imperialnych oraz trzy odmiany kukurydzy w tonażu zaspokajającym nie tylko zamówienia z Malfi, ale i trzech innych systemów w tym podsektorze. Szczątkowa populacja w liczbie dwóch milionów osadników skupiona jest w rozproszonych po całej planecie społecznościach farmerskich, uprawiających rolę i dostarczających plony do stołecznego kosmoportu, gdzie po zewidencjonowaniu są one dystrybuowane dalej przez urzędników Administratum. Ponieważ rok planetarny trwa tam aż dziewiętnaście miesięcy, produkcja żywności prowadzona jest przez siedemnaście z nich. Pozostałe dwa miesiące oznaczają przymusową przerwę w uprawach, spowodowaną bardzo gwałtownymi anomaliami pogodowymi związanymi z porą deszczową.

Prelegent umilkł na chwilę, spoglądając na obracający się w głębi hologramu glob, pokryty pozornie bezkresnymi pasami urodzajnych nizin, pociętych nitkami zmeliorowanych rzek i kanałów irygacyjnych, upstrzony gdzieniegdzie łagodnymi górskimi pasmami. Lyra uznała w myślach, że planeta sprawia idylliczne wręcz wrażenie, zwłaszcza na kimś, kto wychował się w bezlitosnym mroźnym klimacie Sepheris Secundus.

- Dwa dni temu na Scintillę przybył statek Wolnej Floty przelatujący tranzytem przez Orbell Quill. Jego kapitan otrzymał podczas rutynowej wizyty w stolicy przesyłkę adresowaną na Święte Oficjum w Sibellusie, wręczoną mu przez przedstawiciela tamtejszego Kościoła. Wykonując polecenie sygnowane ręką samego arcybiskupa Dularka kapitan ów dostarczył przesyłkę osobiście do Trójrożca. Oto jej zawartość.

Adept przywołał ruchem ręki jednego z serwitorów, niosącego zabudowaną na stałe w górnych kończynach wielką metalową płytę, służącą widać za przenośny stół. Na płycie znajdowały się dwie stalowe kasetki. Lewa nie posiadała żadnych zdobień ani oznakowań, prawą zaś pokrywały liczne pieczęcie z czerwonego laku przytwierdzające do powierzchni metalu wstęgi modlitewnych zwojów. Akolici dopiero teraz zauważyli, że pozostający dotąd w cieniu drugi serwitor, poruszający się po prawicy tragarza, spryskiwał prawą kasetkę co kilkanaście sekund drobinami święconej wody wystrzeliwanymi pod ciśnieniem z wbudowanego w rękę spryskiwacza.

Adept otworzył lewą kasetkę i wyjął z niej coś przywołując do siebie jednocześnie agentów. Wszyscy wstali czym prędzej z foteli i otoczyli prelegenta ciasnym kręgiem. Z cybernetycznych oczu serwitora-tragarza padły dwa snopy jaskrawego światła oświetlającego wyraźnie trzymany w ręce adepta przedmiot.

Była to wykonana ze słomy laleczka rozmiarów męskiego przedramienia, ozdobiona kolorowymi wstążeczkami, upleciona w staranny sposób.

- Zbożowa lalka – powiedział adept – Orbellanie wykonują je setkami podczas obrzędu towarzyszącego początkom pory deszczowej. Przez wzgląd na ogromne ilości tlenków żelaza w glebie i powietrzu dwumiesięczne burze przybierają postać krwawych deszczy. Woda i rozmiękła ziemia mają wówczas barwę identyczną z kolorem ludzkiej krwi. Tamtejsza ludność, niezwykle pobożna, ale nieco zacofana, odprawia w tym okresie liczne ceremonie związane ze świętem Ran Naszego Pana. Osadnicy wierzą, że obfite opady są niczym innym jak krwawiącymi w przestworzach ranami Boga-Imperatora, po których zaleczeniu powraca ponownie czas upraw, a zroszona boskimi fluidami gleba wydaje ogromne plony. Tego rodzaju lalki są umieszczane na niewielkich łódeczkach z trzciny i puszczane na wodę wraz z symbolicznymi ofiarami, głównie w postaci lekarstw i opatrunków.

Adept wręczył lalkę Mirowi. Podczas gdy dowódca sekcji oglądał ją z błyskiem w oczach, zachodząc widać w głowę jakie znaczenie może mieć taki przedmiot dla agenta polowego Ordo, prowadzący odprawę sawant sięgnął po drugie pudełeczko, otworzył je z wyczuwalnym napięciem, czubkami palców wyciągnął ze środka zawartość kładąc ją natychmiast na tacy.

Była to zbożowa lalka podobna do pierwszej, również wykonana ze słomy, ale obscenicznie groteskowa, nadpalona w wielu miejscach i przesycona kleistą posoką budzącą niepokojące skojarzenia z krzepnącą krwią. Wykonane z czarnego metalu gwoździe sterczały z oczu, ust, piersi i genitaliów lalki, przyczepiając do niej pasy osmolonego pergaminu pokrytego rzędami liter pisanych w Wysokim Gotyku.

- Bluźnierstwo! – odezwał się zduszonym głosem Constantine, z racji przynależności do stanu duchownego biegle władający tą odmianą mowy i rozumiejący treść napisów – Plugawe bluźnierstwo!

- Herezja pierwszej klasy – przyznał adept, z grymasem wstrętu wycierając ubrudzone posoką palce w materiał swego płaszcza – Wymówię zaraz pewne odrażające miano, cicho, albowiem nigdy nie należy wypowiadać go na głos i bez potrzeby. Ten przeklęty przedmiot znaleziono przybity do drzwi stołecznej świątyni na Orbell Quill, prawie dwa tygodnie temu. Z treści klątw umieszczonych na pergaminach wynika jednoznacznie, że wykonali go wiarołomcy, którzy oddają cześć istocie zwanej Bogiem Krwi... Khorne.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:40, 07 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Nie ukrywam, że interesują mnie Wasze reakcje na dźwięk ostatnich słów adepta. Jakieś gesty, jakieś komentarze w trybie fabularnym? Jeśli chcecie, możecie w wywód prelegenta wtrącić pierwsze pytania – myślę, że Was nie pogryzie. Constantine, wyglądasz na bardzo wstrząśniętego tym, co przeczytałeś na zwojach przytwierdzonych do laleczki – to bardzo heretyckie teksty, podważające fundamentalne doktryny Credo. Wielu ludzi niskiego stanu na ortodoksyjnie rządzonych planetach pewnie poszłoby na stos za sam kontakt z tak odrażającym przedmiotem. Ktoś ma ochotę wziąć laleczkę do ręki, żeby jej się bliżej przyjrzeć? A może ktoś chce się szybko podstawić pod spryskiwacz wody święconej drugiego serwitora, tak na wszelki wypadek?

Piszcie w trybie fabularnym albo taktycznym – aprobuję obydwa kolory.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 16:16, 07 Sty 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Kara wykonała pospiesznie znak Aquili. Nigdy nie należała do ludzi szczególnie pobożnych, ale wolała uniknąć posądzenia o herezję. Od stojącego obok Constantine wyczuwała subtelną woń fanatyzmu. Z niemal niezauważalnym uśmieszkiem przyglądała się lalce.

Ech, co za planeta... Pola, wieśniacy, zboża... - pokpiwała w myślach - A my w samym środku tego bajzlu będziemy się uganiać za heretykami wyplatającymi laleczki...

Postanowiła nie przerywać adeptowi. Wciąż miała nadzieję, ze jednak będzie to poważna misja.

Blood for the Blood God! Skulls for the Skulls Throne! Kill! Burn! Maim!

Jak an razie wygląda to dość niewinnie. Laleczka ze słomy, zbryzgana krwią lub czymś podobnym. Te gwoździe nasunęły mi jakieś skojarzenia z voo doo. Może laleczka służy do krzywdzenia kogoś na odległość? Kara może wziąć ją do reki, pytając wcześniej o zgodę adepta, chciałbym przyjrzeć się czy nie ma tam czegoś, co potwierdziłoby moje przypuszczenia, jakieś resztki włosów, strzępki ubrania...
Tylko że to byłoby w stylu Tzeentcha a nie Khorna... Wszak ten drugi nienawidzi psioników i wszystkiego co z nimi związane...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 17:24, 07 Sty 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Gdy zabójca zobaczył znaki na laleczce nie wykonał najmniejszego gestu. Tylko jego oczy zapłonęły gniewem. Kiedyś już widział te symbole. Dawno temu. Nie miał zamiaru dzielić się swoimi wspomnieniami i przemyśleniami z resztą ekipy. Wpatrywał się tylko nienawistnym wzrokiem w złowrogi przedmiot i z większą niż dotąd uwagą przysłuchiwał się słowom adepta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 17:48, 07 Sty 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Kara a skąd Ty możesz wiedzieć coś o różnicach pomiędzy Khorne'm a Tzeentch'em Wink Tzn. mam na myśli Karę a nie dowódcę heretyckich oddziałów El Imperatorro Twisted Evil

"Heretycy !" - przemknęło przez myśli Lyry - "Wyznawcy Mrocznych Bogów..." Jak większość obywateli Imperium Lyra odczuwała strach,
obrzydzenie i nienawiść na samą myśl o kontakcie z Mrocznymi Potęgami czy wytworem heretyckich rąk. Wykonawszy Znak Orła Lyra oderwała
wzrok od splamionej posoką laleczki i spojrzała na adepta
prowadzącego odprawę.

- Dlaczego my ? - zapytała cichym głosem Lyra - Czy ta sprawa nie leży w kompetencjach Ordo Hereticus ?

Lyra może i słabo czytała, ale miała doskonałą pamięć i szybko kojarzyła fakty...wciąż pamiętała zapalczywego inkwizytora Ryhekuss'a...
Łowczyni rzuciła wzrokiem w stronę kukiełki jakby się nad czymś zastanawiając...

- Mówisz, że przybito ją do drzwi świątyni - Lyra mówiła cichym i spokojnym głosem - Wygląda to zatem jak wyzwanie...wyzwanie rzucone
Imperatorowi, Kościołowi i naszej Świętej Wierze...


Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Śro 17:57, 07 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:12, 07 Sty 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Scintilla – wysoka orbita parkingowa, 444.830.M41, godz. 7.45

- Coś takiego zawsze jest wyzwaniem rzuconym dzieciom Imperatora! – prelegent wyraźnie się uniósł, chociaż Lyra nie zamierzała go w żaden sposób denerwować – Nie możemy czegoś takiego tolerować...

- Mogę się temu przyjrzeć bliżej? – zapytała Kara Janderic wyciągając ręce w kierunku poplamionej krwią słomianej figurki.

- A naprawdę chcesz? – adept nie zdołał ukryć swego zaskoczenia, jego optyczne implanty zaszczękały zogniskując spojrzenie na twarzy dziewczyny. Kara wzruszyła w odpowiedzi ramionami, nie zamierzając wdawać się z mężczyzną w dyskusję, ujęła laleczkę ostrożnie między palce, nie tyle z lęku, co z niechęci do ubrudzenia się kleistą posoką. Podnosząc przedmiot ku światłu zaczęła studiować wzrokiem detale, głównie okolice czarnych gwoździ, szukając śladu organicznej tkanki, włosów, kawałków paznokci; nigdzie jednak takich szczątków nie dostrzegając. Sylvan stał tuż za nią, spoglądając na lalkę ponad ramieniem dziewczyny.

- Ta sprawa wydaje się leżeć zarówno w gestii Ordo Hereticus jak i Ordo Malleus. Oprócz tych lalek arcybiskup Dulark przysłał też oficjalny list prosząc o wsparcie ze strony Świętego Oficjum – podjął wywód adept, spoglądający na Karę z głębokim grymasem dezaprobaty wymalowanym na twarzy – Dostojny lord inkwizytor Anton Zerbe, głowa Ordo Hereticus w tym sektorze, zdecydował się scedować obowiązek przeprowadzenia stosownego śledztwa na wasze głowy. Mistrz Zerbe zna arcybiskupa Dularka osobiście z czasów początków Wojny o Tranch, ale w obliczu zagrożenia ze strony Kasty Hexiańskiej nie może opuścić Scintilli ani oddelegować na Orbell Quill żadnego innego doświadczonego inkwizytora. Jego decyzją to wy zostaliście wyznaczeni do tego zadania, podlegacie bowiem strukturalnie pod Ordo Hereticus.

Adept powiódł po twarzach akolitów swym mechanicznym spojrzeniem.

- Za dwie godziny Corolis ruszy w podróż na Orbell Quill. Nasi Nawigatorzy przewidują, że podróż zajmie wam pięć do siedmiu dni, pływy Osnowy w tym regionie są obecnie dość spokojne. Na planecie panuje w tej chwili pora deszczowa, zaczęła się niecałe trzy tygodnie temu. Utrudni wam to dochodzenie, ponieważ w tym okresie obcoświatowcy są na Orbell Quill rzadkością, osadnicy nie prowadzą prac polowych, zbiory zostały już zebrane i wysłane poza świat. Mistrz Zerbe nalega, abyście zachowali daleko idącą dyskrecję, ponieważ w liście arcybiskupa pojawiły się sugestie, jakoby heretycki kult zdołał już zapuścić macki w struktury Administratum i Magistratum. Nie wiemy, na ile obie te instytucje zostały skorumpowane, dlatego zalecam wam rozpoczęcie śledztwa incognito. Otrzymacie dokumenty zaświadczające o przynależności do Gildii Zbożowej z Podsektora Adrantis; to dostatecznie daleko, aby wasza obecność na Orbell Quill w okresie deszczowym nikogo nie wprawiła w osłupienie. Sfabrykowaliśmy też zawczasu wpisy do dziennika pokładowego Corolisa, dzięki czemu ewentualna kontrola celna wykaże kilkunastotygodniowy dryf w Immaterium. Dociekliwi kontrolerzy nie wykryją w logu niczego podejrzanego, a wy będziecie kryci. Po lądowaniu spróbujcie nawiązać pozorowane rozmowy kupieckie z przedstawicielstwem Administratum, a jednocześnie skontaktujcie się skrycie z arcybiskupem Dularkiem i podejmijcie z nim współpracę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:43, 07 Sty 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Spiski? Intrygi? Korumpowanie urzędników Administratum? To zupełnie nie w stylu sług Krwawego Boga... To dobre dla słabeuszy, nie potrafiących utrzymać topora łańcuchowego...

Kara korzysta z okazji i dokładnie ogląda laleczkę. Przy okazji chciałaby zadac adpetowi kilka pytań (oczywiście kiedy skończy nam opowiadać całą historię i pod warunkiem, że odpowiedzi nie padną w jej trakcie):

- czy na Orbell Quill zgłaszano jakieś dziwne, niewyjaśnione zaginięcia?
- czy odnajdywano zmasakrowane zwłoki?
- jak nawiążemy kontakt z kardynałem?
- kto zarządza planetą? czy wie o całej akcji?
- czy działalność kultu została już zauważona przez jakieś służby i potraktowana poważnie czy jesteśmy pierwsi?

Może później przyjdzie mi jeszcze coś do głowy.

Kargan: Gdyby Kara miała prawo to wiedzieć to napisałbym to w trybie fabularnym, ciekawy reakcji adepta Wink

Sambor: Jak myślisz, ilu farmerów umie posługiwać się Wysokim Gotykiem?


Ostatnio zmieniony przez el_imperatorro dnia Śro 20:49, 07 Sty 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:06, 07 Sty 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





"Niech Imperator nas chroni, i wspomaga." - rzucił półgłosem Constantine, spoglądając spode łba na laleczkę. W myśli odnotował, że jedna z kobiet chciała jej dotknąć. Będzie trzeba zapytać ją w wolnej chwili, co nią kierowało.
"Dostojny adepcie, czy możemy być pewni, że arcybiskup jest wierny sprawie? Oczywiście, nadesłał list, jednak czy jest pewne, że nie wskazuje w nim wiernych sług Imperatora, jako domniemanych heretyków?" - tu Constantine przerwał na chwilę, po czym, tonem wyjaśnienia dodał: "Nie oskarżam tu Wielebnego Arcybiskupa, lecz na planecie, na której odkryto kąkol herezji, wszyscy muszą być podejrzani. Niewinność niczego nie udowadnia. Wiedzcie przyjaciele, że możemy polegać wyłącznie na sobie. Poza tym, historia zna takie przypadki, gdy heretyk wskazywał dobrych wyznawców Kultu Imperialnego, jako plugawych złoczyńców. To pierwsza sprawa. Drugą jest smutny fakt. Chciałbym go omówić później, dlatego, gdy skończą się pytania do wielmożnego adepta, prosiłbym wszystkich o pozostanie w sali." - tu skinieniem głowy, Cornelius oddał głos adeptowi.

Co konkretnie jest napisane na zwojach, czy są to "typowe" bluźnierstwa omamionego heretyka, czy też coś bardziej przemyślanego, mającego trafić do ludzi myślących? Chodzi mi o to, czy tekst pasuje do prostych farmerów, czy też mógł go napisać ktoś wyżej postawiony.
Zobacz profil autora
Dark Harvest
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 102  
Idź do strony 1, 2, 3 ... 100, 101, 102  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin