RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Flesh of Steel Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 11:05, 12 Gru 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Mistrzu, chyba nie muszę precyzować, gdzie Kara ma sugestie kapitana?
Jeśli nie ma czarnych ubrań, to zostanę przy swoich szmatkach. Mogę ewentualnie założyć tą wojskową kurtkę, choć zabójczyni będzie na pewno sarkać, że tak wystrojona mogłaby iść zarabiać pieniądze pod latarnią, a nie pracować dla Ordo.
Próba wciśnięcia Kary w sukienkę może się źle skończyć dla wciskającego. Podobnie jak próba odebrania jej którejś ze spluw.


Ostatnio zmieniony przez el_imperatorro dnia Sob 20:45, 12 Gru 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 12:46, 12 Gru 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Constantine założy swoje szaty służbowe, tj. Eklezjarchii i nieodzowny płaszcz (Flak Greatcoat). Do tego rewolwer w kaburze (amunicja rozrywająca), symbol Aquilli na łańcuchu. Niech kapitan widzi, że Constantine nie pochwala zbytniego przepychu. Niemniej jednak, nie ma co odrazu świrować na punkcie załogi. Prędzej możemy liczyć na demona z Warpa, niż morderczego kapitana Wink
Skoro sprawiamy wrażenie małej grupki wiedźmina + pomagierów, to możemy takowych grać. Kapłan bardziej niż chętnie przejmie rolę głównodowodzącego, tylko uważajcie, żeby mu tak nie zostało Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:39, 12 Gru 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Nie ma sensu grać krucjaty przed Kapitanem skoro wie, że jesteśmy z Ordo. A wie na pewno bo wyraźnie to sugerował...
Co do gry na planetoidzie to jak najbardziej tylko niech Constantine się nie zapędza i nie zapomina kto tu dowodzi naprawdę Wink

Kapitana nie ma sensu obrażać na samym początku więc Lyra ubierze jakąś suknię w ciemnozielonym kolorze. Skromną ale elegancką.
Na to jakiś żakiet, bolerko lub marynarka z długimi rękawami - co tam będzie pasowało...nóż do rzucania w pochwie na przedramieniu
a coś ozdobnego i ceremonialnego (jakiś sztylet, kindżał) powieszony z boku w długiej pochwie na pasku sięgającym uda tak by nie przeszkadzał)

Spróbujemy może wysondować kapitana co wie o miejscu w które się udajemy...może ma jakieś nowinki/plotki z całego podsektora...
Chciałabym się też dowiedzieć czy jego zadaniem jest nas tylko tam dostarczyć czy też może ma się czaić w pobliżu celem podjęcia nas gdyby zaszła konieczność nagłej ewakuacji... chyba, że Coriolis będzie gdzieś w pobliżu w co wątpie
Rolling Eyes
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:52, 13 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





Kara - zakładam że wbijesz się w kurtkę wojskową, ale rozpiętą i maulera wsadzisz pod nią. Czyli delikatna sugestia żeprunujesz być miła. Razz

Lyra - zielona, prosta suknia bez dekoltu (lub z głębokim dekoltem jak wybierzesz taką). Do tego bolerko czerwone ze stojącym kołnierzem i perłowymi guzikami. delikatnie zodbione. Nóz spokonie ukryjesz w rękawie, ale żadnych eleganckich noży tu nie ma. Jak chcesz, możesz wziąc jakąś szarfę, czy inny szal, i przykryć nią pas nośny pistoletu lub innego zabójczego narzędzia, tak żeby tylko kabura wystawała.

Constantine - czy nosi sie w jakichś określonych kolorach? Bo eklesiarchia nosi najróżniejsze kolory habitów. Płaszcz to nieco przyciezkawa rzecz. Flak greatecoat to odpowiednik palta lub jesionki, wzmocnionej jeszcze pancerzem. Pomijając względy estetyczne, w czymś takim zwyczajnie niewygodnie jest siedzieć przy stole. Wyobraź sobie, że do obiadu siadasz w zimowej kurtce.

Co do fabuły: postaram sie skrobnąć dzis lub najpóźniej jutro w dzień. Naradę potraktuje skrótowo i jeśli starczy mi czasu przejdziemy od razu do śniadania, żebyście mogli pogadać z kapitanem. Wysondować co wie i jakie ma zadania, oraz jak bardzo mu ufacie. będzie też pewnie okazja poznać resztę kadry oficerskiej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:30, 13 Gru 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Klasyczna biel i czerwień, symbolizująca prawość wiary i gotowość do walki za nią Wink
Co do greatcoat'a - uznałem, że okręty są raczej chłodnymi miejscami (szwankujące urządzenia grzewcze, oszczędność energii, zbytek łaski itd.), ale skoro tak, to spoko. I da się siadać przy stole w kurtce zimowej, uwierz mi Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 2:08, 16 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





Pokład Stella Felix, 19 aprilis 831.M41, godz. 01.27

- Może to? – Zapytała bez przekonania Lyra, trzymając w wyciągniętej ręce purpurowy żakiet, wyszywany złotymi nićmi. Bardzo gustowną, gdyby nie dramatyczna ilość złotej nici pokrywająca klapy i okazałe pagony.

-Pewnie. – Prychnęła w odpowiedzi Kara. – Będę się tak ubierać, jak tylko zacznę się sprzedawać na ulicy. Nie masz czegoś mniej błyszczącego? – Dodała, myszkując wśród butów na drugim końcu szafy.

Obie agentki były w doskonałych nastrojach, po długiej, gorącej kąpieli. Niewiele chłodniejszej od dyskusji, jaka ją poprzedzała. Sekcja była nadzwyczaj podzielona, zarówno w pomysłach na dalsze działania, jak i odczuciach względem przewoźnika. Kara była zdecydowanie nieufna wobec wylewnego kapitana, głośno wyrażając swoje zdanie na temat jego dekadencji i szczegółowo wyjaśniając gdzie ma sugestie, co do stroju.

Constantine okazał zdecydowanie większą powściągliwość, lecz optował za umiarkowanym zaufaniem do Jihada Darwiche. Bardziej interesowała go kwestia konspiracji na miejscu i z zadowoleniem przyjął pomysł, aby to on przewodził „wyprawie łowców potworów”. Przynajmniej oficjalnie. Jego majestat, jako duchownego mógł otworzyć im wiele drzwi.

Lyra zgodziła się na ten plan bez większych obiekcji, licząc że kapłan nie da się pomieść „roli”. Natomiast, co do kapitana, była zdecydowana potraktować go uczciwie, pewna, że nie bez powodu właśnie on został wyznaczony do tej misji. Niestety szczegóły, póki co, umykały je pamięci. Wiele spraw miała zamiar wyjaśnić w czasie śniadania.

Naradę przerwał im natarczywy ton gwizdków, dochodzący z głośników i mechaniczny, kobiecy głos, obwieszczający przygotowanie do przejścia w Immaterium. Towarzyszył mu narastający dźwięk generatora, miarowe odliczanie…

Constantine zaintonował Litanię Bezpiecznego Przejścia oraz modlitwę do świętego Rybela Gortha – Strażnika w Ciemności. Dziewczyny przyłączyły się do niego, świadome, że przyda się każda ochrona, a modlitwa bardziej niż cokolwiek wspomoże ich dusze w konfrontacji z koszmarami pustki. Każdy inaczej reagował na to, co krążyło poza Polem Gellera, lecz sny w takiej podróży rzadko były przyjemne.

Z tej samej przyczyny myszkowały teraz w garderobie, jak najdłużej odkładając sen. Constantine nie miał takich obaw. Jak przystało na duchownego zażył jedynie chłodnego prysznica i oddalił się w stronę pokoju, komentując pod nosem zachowanie obu kobiet, które ze śmiechem napełniały gorącą wodą i różnymi kąpielowymi płynami dwie miedziane wanny.

Po kąpieli przyszedł czas na miękkie ręczniki, niezbyt przyzwoite żarty i frontalny atak na garderobę. Gdy dotarły wreszcie do swojego pokoju, w sąsiednim pomieszczeniu słychać było jedynie chrapanie, przypominając do złudzenia dźwięk łańcuchowego ostrza na jałowym biegu.

***

Żaden z trojga agentów nie spał tej nocy dobrze, mimo że wygodne łoża i świeża pościel znacznie przewyższały standardem warunki na pokładzie Corolis.

Kara budziła się kilkakrotnie, przekonana, że ktoś ją dusi, tylko po to, aby stwierdzić, że to tylko nadmiar puszystej pościeli.
Constantine śnił o demonach z metalu i egzorcyzmach, których nie mógł sobie przypomnieć.
Również Lyrę nękały wizje metalowego ciała... oraz powiewającej, rdzawoczerwonej szaty, pokrytej plamami krwi. Unoszącej się nad ziemią postaci, z której pleców wyrastały macki tnące przestrzeń sztyletami światła i wychodziły stada metalowych pająków. Potworny chichot Chirurga płynnie przeszedł... w sygnał nastawionego na 8:20 chrono. Agentka zerwała się z łoża zlana potem, lecz szczęśliwa że sen się skończył. Natychmiast zapędziła swój maleńki zespół do roboty. Mieli niespełna trzy kwadranse na przygotowanie. Woda i pospieszna krzątanina zmyły resztki koszmarów z powiek.


Ostatnio zmieniony przez Bors dnia Śro 4:13, 16 Gru 2009, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 3:50, 16 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





Pokład Stella Felix, 19 aprilis 831.M41, godz. 08.45

Sygnał zatrzymującej się windy wywabił z pokoju Lyrę, która w pośpiechu poprawiała wisząca na biodrze kaburę. W ostatniej chwili zdecydowała, że pistolet bardziej pasuje do ciemnozielonej sukni niż jej przerażająca maczeta. Pasek podtrzymujący broń ukryła pod miodową szarfą, a w rękawie płaski nóż do rzucania. Jedyne, co ją drażniło, to koronki przy kołnierzu i mankietach dopasowanego do sukni bolerka.

Za nią zza futryny wychyliła się głowa Kary, która po raz chyba setny próbowała coś zrobić z ozdobnym sznurem, łączącym szamerowane klapy marynarskiej kurtki w kolorach Segmentum Gothic. Było to jedyne ustępstwo z jej strony, na rzecz elegancji. Trzeba przyznać ze dobrze wyglądała w ciemnej kurtce z wyłogami, ale jej fason psuł nieco wepchnięty pod spodem Mauler, który powodował że guziki co chwila wymykały się z pętlic szamerunku. Reszta arsenału była na szczęście rozmieszczona poniżej kurtki, nie wpływając na jej fason.

-Dobrze że nie zabrała granatów – pomyślała Lyra z rozbawieniem przypominając sobie dylemat młodszej koleżanki. Obie spojrzały w stronę windy, z której wyszła Utha, starając się wyglądać neutralnie. Kara z satysfakcją zauważyła, że ruda też niespecjalnie przejęła się strojem. Co prawda ufryzowała włosy, a je nos i prawe ucho łączył jakiś misternie spleciony okaz złotej biżuterii, ale nie pozbyła się ostrzy, ani wzmocnionego kombinezonu. Jedynie na wierzch założyła coś w rodzaju kamizelki, wyglądającej jak lejące się szkło, która sięgała jej tuż powyżej pępka. Obrazu dopełniała złota klamra pasa z kilkoma drogimi kamieniami.

-Możemy iść? – Spytała Utha bez żadnego wstępu, czy słowa powitania. Zamiast odpowiedzi Lyra mimowolnie dotknęła kieszeni, w której umieściła rozetę… „tak na wszelki wypadek”.
Potem zdecydowanie załomotała do drzwi Constantina.

Duchowny otworzył już po chwili. W czerwono-białych szatach wyglądał zdecydowanie bardziej dostojnie, niż w podróżnym odzieniu. W kontraście z mocną czerwienią, jego twarz wyglądała na jeszcze bledszą. Kolorystyka mogła kojarzyć się z kapłanem Omnissiaha lecz wiszący na piersi orzeł nie pozostawiał wątpliwości co do wyznania, tak samo jak kolba potężnego rewolweru mówiąca, że jest on kapłanem kościoła walczącego. Jego prawa dłoń uniosła się w geście błogosławieństwa.

- Dostojnie – rzuciła na ten widok Lyra.
- Elegancko – odparował Constantine.
- Późno – ucięła sprawę Kara, ostentacyjnie mijając Uthe w drodze do windy.

***

Winda wywiozła ich niemal pod same drzwi mesy. Utha, pełniąca honory domu szła przodem, otwierając przed nimi piękne, rzeźbione drzwi Sali. Jej wnętrze było utrzymane w ciepłych kolorach, od marmurowej podłogi, po łukowe sklepienie, zwieńczone centralnie umieszczoną kopułą ze szkła. Pośrodku owalnej Sali znajdował się duży, owalny stół, zastawiony błyszczącymi naczyniami i parującymi półmiskami. Wewnątrz pomieszczenia było już kilka osób, które odwróciły się na dźwięk otwieranych drzwi. Stali w luźnych grupach ze szklankami w dłoniach. Na widok gości ruszył w ich stronę kapitan, ubrany w bogato zdobiony żakiet z futrzanym kołnierzem i purpurową podszewką.

Zaczął coś mówić, do stojącej na czele sekcji Lyry, lecz ona zamarła chwilę na widok postaci, stojącej samotnie przy stole. Przez moment agentka miała wrażenie, że to jeszcze sen.

Była to wysoka postać w czerwonej szacie pokrytej wzorem splatających się kół zębatych. Zza jej pleców wychylało się kilka metalowych macek o segmentowej budowie. Pod kapturem, w miejscu twarzy, błyszczała w świetle kryształowych żyrandoli gładka, złota półsfera.

Przepraszam za opóźnienie. Świąteczny szał obrabował mnie z wolnego czasu. Taka praca.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 11:17, 16 Gru 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





No pięknie...zaufani ludzie Ordo Xenos - przypomniała sobie wreszcie Lyra - a na dodatek na pokładzie ktoś...no właśnie...
wyglądający jak przedstawiciel Adeptus Mechanicus... teraz trzeba będzie uważać na każde słowo, bo to spotkanie może być nieocenioną pomocą jak i...dużą przeszkodą w naszej misji


AM zwykle zajmują się technicznymi aspektami okrętów. Jeśli tylko właściciela na to stać. Na okrętach wolnych kupców, marynarki wojennej i inkwizycji to właściwie standard.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:20, 16 Gru 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Nieprzywykła do bankietów Kara czuła się nieswojo w sali pełnej ludzi. Galowa kurtka uwierała ją i krępowała ruchy wprawiając w jeszcze gorszy nastrój. Mimowolnie oparła dłonie na rękojeściach Irontalonów, szybko opuściła je, widzące znaczące spojrzenie Lyry.
Ukradkiem spoglądała w stronę zakapturzonego Kapłana Maszyn. Jego "twarz" i bioniczne kończyny budziły jej odrazę, ale nic nie dała po sobie poznać. Pozostawało jej mieć nadzieję, że nie będzie musiała siedzieć zbyt blisko niego. Nie była pewna, czy mogłaby cokolwiek przełknąć w takim towarzystwie.

No cóż, Kara nie jest zachwycona tym spotkaniem. Spodziewałem się raczej spotkania w bardziej ścisłym gronie, my, kapitan, kilku najwyższych rangą oficerów... Trzeba uważać na słowa przy tym techprieście, pewnie jest bardziej lojalny wobec swoich przełożonych z AM niż wobec aktualnego pracodawcy...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:59, 16 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





W sali nie odbywa się jakiś wielki bankiet. jest tam KILKA osób. Dokładnie rzecz ujmując kilka kobiet w mniej, lub bardziej eleganckich strojach. Fabularnie rozpiszę to jak będę miał dłuższą chwilę dziś lub jutro.

Nie myślcie że to jakis wielki bankiet, raczej zebranie kadry oficerskiej. Coś jak połączenie śniadania i półoficjalnej, porannej odprawy, ale o tym zorientujecie sie za chwilę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 0:25, 17 Gru 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Cytat:
Stali w luźnych grupach ze szklankami w dłoniach.

Jak dla mnie, to zabrzmiało tak, jakby w sali było co najmniej kilkanaście osób Wink

wiesz El - 3 osoby to też grupa technicznie rzecz ujmując. Ale może to kwestia mało precyzyjnego opisu. Się człowiek uczy całe życie Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 0:34, 17 Gru 2009
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Kapłan nie czuł się szczególnie źle w szeroko rozumianym towarzystwie. Doskonale wiedział, że należy mu się szacunek z racji sprawowanej funkcji, lecz niekoniecznie musiał dać to po sobie poznać.
Constantine nigdy nie ufał przedstawicielom Mechanicus. Podobnie jak większość ludzkości instynktownie obawiał się nieznanych zasad, jakimi rządzą się maszyny i ich kapłani. Poddawał również w wątpliwość lojalność techkapłanów wobec Imperatora. Nie do pomyślenia było dla niego, że ktoś może świadomie odrzucać wiarę w zbawiciela ludzkości na rzecz tajemnic maszyn. Niemniej jednak rozumiał, że od kruchego współistnienia Mechanicus i Imperium zależało przetrwanie rodzaju ludzkiego. Kapłana zastanawiało, co techadept szuka między ludźmi. Z tego, co orientował się, to adepci maszyny niechętnie szukali kontaktu z "normalnymi" ludźmi.

W skrócie - nie urwę łba temu mechanicznemu popaprańcowi, chyba, że da powód.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 12:06, 19 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





Pokład Stella Felix, Mesa oficerska, 19 aprilis 831.M41, godz. 08.57

- Witam szanownych gości. – Powtórzył Kapitan, tym razem zwracając na siebie uwagę Lyry. Niezarażony ciągnął dalej. – Skoro jesteśmy już w komplecie to myślę, że możemy zaczynać.

- Niech śniadanie nie stygnie zwłaszcza, że prócz pasażerów, zdobyłem również nieco świeżej żywności. – Dodał pół żartem klaskając w dłonie. Na ten sygnał towarzystwo powoli zaczęło zmierzać w stronę stołu, wokół którego krzątali się już serwitorzy. Przypominali oni złote figury, jakie wieńczyły dzioby archaicznych okrętów. Kapitan poprowadził cała trójkę agentów do stołu.

Sam Darwiche zajął ozdobny fotel u jego szczytu, po swej prawicy sadzając Lyrę i Constantina, a po swej lewej Karę, która z ulgą stwierdziła, że zarówno tech-kapłan, jak i Utha zajmuje miejsce w pewnym oddaleniu od niej. Mając chwilę na obserwację, nim wszyscy zajmą miejsca przy stole, trójka agentów z pewnym zdziwieniem stwierdziła, że prócz kapitana kadrę oficerską stanowią wyłącznie kobiety.

Krzesło obok Constantina zajęła siostra zakonna o przenikliwym spojrzeniu i orlim nosie. Jej szata i umieszczone przy pasie ozdobne przybory do pisania sugerowały, że należy do któregoś z zakonów Dialogus, a nie osławionych Sororitas Militant. Skłoniła głowę z szacunkiem i starannie ułożyła na krześle poły swej szaty. Naprzeciw Zakonnika, obok nerwowej Kary, usadowiła się dojrzała kobieta o mlecznobiałej twarzy i czarnych oczach, ubrana w oficerski mundur. Czarne włosy miała ściągnięte w kucyk. Obok niej o stół opierał się zdobny miecz łańcuchowy, odpięty dla większej wygody. Jej twarz wyrażała dumę i niezmącony niczym spokój.

Dalej przy stole widać było kobiety najróżniejszych ras i wieku, ubrane mniej lub bardziej elegancko. Wśród nich wzrok Lyry wyłowił wysoką murzynkę, którą spotkali wczoraj. Siedziała mniej, więcej w połowie stołu, rozmawiając z drobną chłopczycą o podgolonym karku i intensywnie fioletowych oczach. Obie, co jakiś czas, wymieniały uwagi z niepokojącą postacią w czerwieni i niedomytą trzydziestolatką o skośnych oczach. Kobieta miała na twarzy i dłoniach ślady smaru, co zabawnie kontrastowało z jej ekstrawagancką bluzką i jedwabnymi szarawarami. Ze stoickim spokojem ignorowała mechadendryty, które kilkakrotnie przemknęły jej tuż przed nosem. Co jakiś czas spoglądała z drwiącym uśmiechem w stronę siedzącej nieopodal białowłosej pilotki, która przywiozła ich nocą na statek. Wbita w niebieska suknie wyglądała na rozdrażnioną, ciągle coś poprawiając.

- Powstańmy wszyscy – Oświadczył oficjalnym tonem kapitan, widząc ze wszyscy są już przy stole. – Czas na modlitwę. Dziś, mam nadzieję, że siostra Jestilla mi wybaczy. Chciałbym poprosić naszego wielebnego gościa o poprowadzenie modlitwy.

Zakonnica z szacunkiem przytaknęła i wszyscy powstali, aby powtarzać za Constantinem słowa imperialnego credo i wysłuchać krótkiego błogosławieństwa. Gdy liturgii stało się za dość, w ruch poszły sztućce. Zaczęły krążyć gorące półmiski i pachnące chleby, dostarczane przez serwitorów.

Posiłek nieco dłużył się trójce agentów, którzy chcieli jak najszybciej rozmówić się z kapitanem. Zamiast tego, prowadzili zdawkowe rozmowy z sąsiadami i obserwowali jak, w miarę ubywania potraw na stole, posiłek zmienia się w poranną odprawę. Kobiety uzgadniały ze sobą najróżniejsze kwestie, w niektórych sprawach zgłaszając się do kapitana, który dla każdej miał chwilę czasu i dobre słowo.

Lyra obserwowała wszystko, wymieniając luźne zdania z kapitanem. Z jego odpowiedzi szybko wywnioskowała, że statek działał dłuższy czas na pograniczu Subsektora Malfia, zwalczając eldarskich piratów i kolaborujących z nimi ludzi. Siostra Jestilla wdała się w rozmowę z Constantinem na temat drusjanskich schizmatyków i kultów śmierci. Kara, nadal czując się nieswojo, wspomniała coś o łańcuchowym ostrzu prowokując monolog na temat Valhallańskiej szkoły szermierki. Jej sąsiadką okazała się być pierwszy oficer Stella Felix, licząca sobie 50 lat standardowych, jak z dumą oświadczyła, Barbara Volkodav.

Część osób opuściła mesę dość szybko, oddalając się do swoich zajęć. Agentów szczególnie ucieszyło wyjście Adepta Mechanicus, który do posiłku odchylił tylko nieco swoją maskę, pijąc jakiś mętny płyn przez srebrną rurkę. Oddalił się tuż przed podaniem recaffu i słodyczy, wraz z przybrudzoną sąsiadką, która okazała się być głównym mechanikiem.
- Drobne wahania mocy w generatorach – wyjaśniła krótko, podchodząc do kapitana – trochę przeciąża je pole Gellera.

Minęło nieco czasu, nim Lyra zdecydowała się przejść do tematu czekającej ją misji. Przy stole, prócz agentów inkwizycji i gospodarza pozostało jedynie kilka osób. Barbara Volkov i siostra Jestilla milczały, popijając recaff z pozłacanych filiżanek. Ta ostatnia z dezaprobata spoglądała na Uthę, która najwyraźniej uznała część oficjalną za zakończoną. Opierając na stole obcasy butów balansowała na krześle, zajadając jakieś owoce ze srebrnej patery. Wokół niej krzątali się trzej serwitorzy, uprzątając brudne naczynia.

- Ile może nam zająć podróż na TS-471? – Rozpoczęła ostrożnie Seferyjka, sięgając po recaff.

- Oh, to zależy. – Opodwiedział wymijająco Darwiche. – Co prawda weszliśmy w Pozaprzestrzeń dość gładko, ale jak twierdzi Salomis, a ja jej wierzę, przed nami niespokojny front Immaterium. Podobno od Orbell Quill rozchodzi się potężna fala, jakby zdarzyło się tam coś silnie rezonującego. Wy akurat podróżowaliście z tamtego regionu – dodał konwersacyjnym tonem, wypuszczając obłok fajkowego dymu – może coś wiecie? Spędziliśmy tyle czasu na pograniczu, że chętnie usłyszymy jakieś nowinki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:46, 19 Gru 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Oho jasne...już ja Ci dam plotki...Bors Lyra stara się w możliwie taktowny sposób wytłumaczyć kapitanowi, że skoro pracuje dla
Ordo to wie zapewne, że zbytnia gadatliwość nie jest ceniona przez naszych przełożonych...zatem...nie mamy pojęcia cóż też mogło się wydarzyć
na Orbel Quill Embarassed
Za to chętnie dowiedzielibyśmy się co im wiadomo o celu naszej misji i jakiego wsparcia mogą nam udzielić w jej trakcie (ludzie/sprzęt/ewakuacja/legenda ?)
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:23, 19 Gru 2009
Bors
Mistrz Gry
 
Dołączył: 15 Maj 2009
Posty: 665
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus
Płeć: Mężczyzna





Pokład Stella Felix, Mesa oficerska, 19 aprilis 831.M41, godz. 09.43

Zaskoczona pytanie Lyra zawahała się przez chwilę, co raczej nie uszło uwadze kapitana.
- Niestety, nie mogę nic powiedzieć na temat Orbel Quill, nawet gdybym coś wiedziała. - Odpowiedziała przepraszającym tonem Sepheryjka. - Wie pan kapitanie, że nasi przełożeni nie lubią niepotrzebnie niepokoić obywateli Imperiu. „Ignorancja jest błogosławieństwem”, jak mówią. Ale my też odczuliśmy te zakłócenia. Gdyby nie one, pewnie byłabym już na Scintilli.

- O, to zupełnie jak my. – Odpowiedział kapitan, ze zrozumieniem kiwając głową. – Lecz Bóg daje, a naszą powinności jest przyjmować jego dary. Gdyby nie ten sztorm, może nie spotkalibyśmy się nigdy? – Dodał z uśmiechem, wypuszczając kłąb aromatycznego dymu. – Tymczasem czeka nas wspólne zadanie, a pani małomówni zwierzchnicy porosili mnie o pomoc.

- Zaiste. – Lyra postanowiła skorzystać, że rozmowa przeszła na mniej drażliwe tematy. – Więc, na jaką pomoc możemy liczyć z pana strony?

- Głównie na transport i asystę. – Przyznał Jihad, odrywając fajkę od ust. – Niestety nie mam zbyt wielkiego rozeznania w sytuacji, lecz na moją załogę można liczyć wyłącznie na pokładzie tego statku. Jeśli dobrze rozumiem, wybieracie się na górniczą kolonię… gdzie niestety nie jest zbyt ściśle przestrzegane Lex Imperialis i raczej nie sięgnie moja pomoc. Mogę zapewnić wam tam bezpieczna łączność ze zwierzchnikami i drogę ewakuacji. Zetkin już poznaliście. Jest może mało sympatyczna, ale to świetny pilot. Może was też przeszkolić w użyciu skafandrów. To niewiele, ale zawsze coś.

Kapitan zaciągnął się ponownie i mówił dalej.

- Posiadamy sensory i nadajnik ze starej fregaty. Jeśli pojawi się pobliżu coś dziwnego, będę wiedział, jako pierwszy. Co do reszty, to nasze uszkodzenia wyglądają może groźnie, ale nie stanowią dużego problemu. Każę też opuścić wieże artyleryjskie, więc Stella Felix będzi wyglądać jak zwykły istvaański transportowiec. Powiem, że muszę naprawić statek po ataku piratów. Kupię trochę części… Jestem pewien, że święte oficjum wciągnie to jakoś w koszta. – Dodał, mrugając porozumiewawczo. - Reszta leży już w waszych rękach.

- To chyba wystarczająco wiele? – Zapytała nieco wyzywająco, milcząca dotąd Barbara Volkov. – Czy też Święte Oficjum zażąda czegoś jeszcze?
Zobacz profil autora
Flesh of Steel
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 8 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin