RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin -> Wiedźmin: "Krwawy Księżyc" Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 21:01, 10 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Eilhart uśmiechnął sie szeroko. Wywinął mieczem kilka młyńców, z purkotem rozcinając powietrze.

-Słowo gospodarza rzecz święta, cholera jasna. Mam nadzieje że placyk przed tawerną nie bedzie panu Munro przeszkadzał, jeśli go moja jucha skropi.

Tutaj znów spojrzął na przeciwnika, drwiąco odpinając pochwe i nakładając ją na miecz.

-Bo twoja krew, brateńku, troche zbyt śmierdząca mi się wydaje. Idźmy na zewnątrz. Tam cię płazem po paszczy obije, a na końcu portki ci zdejme i żyć pasem przetrzepie. Bo do czyichkolwiek kubraczków ci wara.

Nie czekając Amavet wyszedł prędkim krokiem na zewnątrz, uważajac przy okazji żeby nie dostać w plecy od wściekłego Skeligana.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:21, 12 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wrzawa w karczmie natychmiast przybrała na mocy, a wprawne uszy Favira wychwyciły w niej mnóstw złorzeczeń pod adresem Amaveta. Przepychając się wzajemnie w dzikiej uciesze obecni w ciemnej izbie ludzie poczęli się tłoczyć w pobliżu otwartego szeroko wejścia idąc w ślady Eilharta i jego przeciwnika. Stomir i Favir wymienili bezradne spojrzenia, doskonale zdając sobie sprawę z niemożności zażegnania zatargu przed skrzyżowaniem ostrzy obu antagonistów. Sprawy zaszły zbyt daleko i zarówno Amavet jak i wyspiarz za nic w świecie nie usłuchaliby głosu rozsądku - to po prostu nie leżało w ich naturze.

Krasnolud pochylił się nad ubrudzonym wymiocinami towarzyszu krewkiego Skelliganina, ten jednak doszedł do siebie na tyle, by odepchnąć ze zduszonym przekleństwem pomocną dłoń gospodarza i pozbierać się samemu na nogi. Kiedy w środku już się przerzedziło, a gwar głosów zaczął dobiegać w zamian z zewnątrz karczmy, Stomir westchnął ciężko i podrapał się po nasadzie nosa.

- Jak ten raptus da się przez swą głupotę pochlastać, albo go tutaj na dłużej porzucimy albo sami zostaniemy uwięzieni, a mnie na kontynent całkiem śpieszno - oznajmił zrezygnowanym tonem kapłan Melitele - Jeśli zaś pochlasta tamtego, módlmy się wszyscy zgodnie, aby ten nieborak ducha nie wyzionął, bo wtedy wielkie będziemy mieli kłopoty.

- Słusznie kapłan prawi - kiwnął głową krasnolud, przybierając posępną minę - Nie znam za dobrze tych łebków, ledwie od kilku dni się po porcie kręcą, ale dla tutejszych to nic nie znaczy. Mało się wasz druh tutaj w pijackich burdach trzaskał po gębach? Mało nosów złamał? Jak w gniewie tamtego ubije, spod prawa zostanie jak nic wyjęty, jak nic. A wtedy albo go jacy jarlowi drużynnicy niczym wściekłego psa ubiją albo się podda, a wtedy zawiśnie na maszcie pierwszego knarra w porcie.

- Zatem trzeba starań dołożyć, by sprawy nie zaszły za daleko - powiedział śmiertelnie poważnym tonem Favir, spoglądając karcącym wzrokiem na szczerze rozbawioną zajściem Agnes - Firut'va elt sothi! Chodźmy szybko za tamtymi!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:08, 12 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Decyzja Makotto zapadła i tym samym stało się jasne, że za chwilę miejscowi będą mogli się przyjrzeć ekscytującemu widowisku na zewnątrz karczmy. Jeśli pojedynek zajdzie zbyt daleko, będzie miał pewne konsekwencje - opisane już czytelnie we wstawce fabularnej.

Jeśli któreś z BG zamierza pozostać wewnątrz karczmy, teraz jest ku temu najlepszy moment. Freeks, przyjąłem do wiadomości Twoje PW, ale wklej je proszę raz jeszcze w topiku przygody (chyba, że uważasz, iż deklaracje te powinny pozostać bezwzględną tajemnicą). Makotto, dla celów pojedynku zarzuć proszę odpowiednim wachlarzem brudnych sztuczek na podobieństwo tych, które pchnąłeś mi na GG przed sparingiem z pierwszym wyspiarzem. Stan, wolisz się nie wtrącać czy spróbujesz raz jeszcze mimo wszystko wygłosić wezwanie do zaprzestania rozlewu krwi? Valeris, czytasz jeszcze ten topik?

Czekam niecierpliwie na wszelkie reakcje!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:03, 12 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Nie wiem jaką historię i kartę postaci dostałeś (o ile w ogóle), ale Favir dosyć mocno dba o opinie bezbronnego medyka. Zaufanie do towarzyszy posiada, ale nawet zwykle sondowanie myśli mogłoby narazić na nielichą drakę całą drużynę.

Co do pojedynku - elf sam nie jest w pozycji do ustalania zasad honorowych pojedynku, ale zaproponuje gospodarzowi lub kapłanowi, by postarali się wymusić pojedynek do pierwszej krwi. Elf przybłęda jak zacznie głosić o honorze, prawach bożych i rycerskości, to tylko po gębie zarobi, ale kapłana melitee lub gospodarza odwołujących się do odpowiednich wartości mogliby posłuchać.

Po pojedynku, jeśli nie wybuchnie burda czy Amavet nie będzie łapał swoich bebechów, to medyk zajmie się ranami oponentów, coby tłum nieco udobruchać. Nie ma potrzeby pokazywać się tylko od strony obijmord moim zdaniem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:47, 13 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet walczy mieczem w pochwie, żeby nie zabić gagatka. Nie wiem czy Keth zna mechanika Wiedźmina, ale używam punktów walki (mam ich 18, czyli dużo) żeby możliwie szybko skończyć walke. Cios w głowe, jeden, celny, jeśli gościu nie ma hełmu, powinien załatwić sprawe. Do tego mam Uniki na Świetnym, i Świetne Zmysły.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:36, 14 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Gromada podnieconych, dyszących żądzą bijatyki wyspiarzy wylała się gwarną falą na błotnistą uliczkę przed karczmę, tworząc ciasny krąg wokół pasa względnie suchej ziemi mającej posłużyć za miejsce konfrontacji. Favir, Agnes i Stomir podążyli w ślad za miejscowymi, korzystając z barów i chrapliwego głosu Munro jako tarana umożliwiającego im przejście do przedniej części widowni. Słońce stało już wysoko na niebie, ale dzień był przenikliwie zimny, cięty podmuchami lodowatego wiatru dmuchającego od strony morza.

Amavet i jego przeciwnik stanęli pośrodku kręgu podjudzających ich do walki wyspiarzy. Z sąsiednich opłotków oraz głębi szarej brudnej osady nadciągali kolejni Skelliganie, porzucający swe codzienne zajęcia na dźwięk niezwykłej wrzawy. Stomir pokiwał ze smutkiem głową widząc rozradowane twarze i błyszczące oczy tłuszczy, w duchu ubolewając nad barbarzyńską zadrą tkwiącą głęboko w duszy niemal każdego człowieka.

- Pić mi się chce, więc nie ma co przeciągać sprawy – oznajmił dźwięcznym głosem Eilhart rozpinając ku zdziwieniu Favira swój obciążony skrytym w pochwie mieczem pas – Chodź tu bliżej, pysk ci obiję i wracajmy wszyscy do środka.

- Młody, wyrwij powsinodze ten chędożony jęzor! – wrzasnął ktoś z kręgu widzów, a jego okrzyk natychmiast podchwycili inni wyspiarze. Amavet uśmiechnął się złośliwie rozpoznając w krzykaczu drwala, któremu kilka dni wcześniej porachował kości w innej pijackiej bijatyce; jako dodatek do tego uśmiechu posłał mężczyźnie gest uważany przez miejscowych za wielce obraźliwy. Młody Skelliganin warknął przeciągle na ów widok, a potem skoczył do przodu z uniesionym mieczem w prawciy, wyprowadzając szerokie cięcie z biodra wymierzone w lewą rękę Eilharta. Cudzoziemiec zareagował z niebywałą szybkością, która wyrwała z ust zamilkłych nagle widzów pomruk zdumienia. Uskakując przed cięciem mężczyzna machnął z całej siły tkwiącym wciąż w pochwie mieczem i zdzielił nim krewkiego młodzieńca prosto w środek głowy. Skelliganin stęknął głucho i wybałuszył oczy, w których zalśniły mu na ułamek chwili gwiazdy. Nie mitrężąc czasu Eilhart doskoczył do ogłuszonego nieszczęśnika wykopując mu miecz z ręki kopnięciem, które prawie złamało nadgarstek wyspiarza i poprawiając drugi raz obciążoną żelazem pochwą uderzenie w czaszkę młodzieńca, tym razem w bok głowy.

Wyspiarz zwalił się z nóg pośród głuchego trzasku, padł plackiem w błoto wydawszy z siebie jeszcze jedno stęknięcie. Kiedy najbliżsi ziomkowie rzucili się w jego stronę wydając z siebie pomruki niedowierzania, uśmiechnięty szeroko Eilhart opiął biodra z powrotem swym pasem i spojrzał z wyrazem tryumfu na stojącą opodal Agnes.

- Posłuchajcie, świniopasy! – ryknął odrywając wzrok od elfki i tocząc oczami wokół siebie – Wara mi od mojej drużki albo każdemu następnemu kulasa tak przetrącę, że do końca życia będzie nogami powłóczył!

- Odważnie powiedziane jak na kozodoja z kontynentu! – ponad gwarem rozzłoszczonych męskich okrzyków zadźwięczał czyjś donośny twardy głos – Lecz bacz na to, synku, że jeśli któremuś z poddanych jarla Skarsena krzywdę na zdrowiu uczynisz, zawiśniesz za to na pierwszym lepszy drzewie!

Gromada wyspiarzy ucichła ponownie, tym razem z wyrazem szacunku na prostych topornie ciosanych twarzach. Amavet obrócił się w miejscu z nieprzyjemnym uśmieszkiem, spojrzał w kierunku, z którego dobiegł go ów głos. Wyzywający wzrok Eilharta spoczął na postaci siedzącego w siodle mężczyzny o naznaczonych siwizną włosach, trzymającego się po żołniersku mimo dobrych czterdziestu lat na karku i noszącego pod czerwonym płaszczem kolczugę. Towarzyszący mu inni jeźdźcy – pięciu w sumie – sprawiali wrażenie zwykłych wojaków, siwowłosego otaczała jednak aura władzy i wyniosłości charakterystycznej dla lepiej urodzonych tego świata.

- To rządca Nils Thorsen – powiedział ściszonym głosem Munro łapiąc Stomira za rękaw.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 20:08, 14 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet przytroczył z powrotem miecz do pasa, kłaniając sie lekko jeźdźcowi, aby następnie unieść w góre obie dłonie z palcami wycelowanymi w niebo.

-Święte słowa, drogi panie! I, rwa mać, prawdziwe! Ale co by tutaj nie mówić, pojedynek na pewno obył się bez zachlapywania ziemi posoką a owemu wyrostkowi co najwyżej we łbie szumieć będzie dzionek lub dwa, czyli nie dłużej jak po porzadnym przepiciu. Very Happy

Amavet nie przerywając monologu lekkim krokiem zaczął zbliżać się do rządcy, z szerokim, ale nie wilczym uśmiechem.

-Co więcej, ja sam mogę powiedzieć że winny się tutaj nie czuje niczemu. Jestem przyjacielem antałka i flaszki, i wydumałem sobie tak... Że jak cżłowiek się napije piwa na ten przykład, to po wypiciu piwa, wcale nie on szuka zwady, tylko właśnie to wypite piwo! I sztuka polega na tym żeby owe piwo tak przekabacić, żeby owej zwady już nie szukało.

Eilhar stanął kilka metrów od meżczyzny, na wysokości rozkładając otwarte dłonie na boki, jakby chcąc sprezentować swoje nieogolone, jednookie lica.

-I tutaj właśnie pojawia się problem. Bo owy meżczyzna... Och! Mój błąd. Bo owy wyrostek słabogłowy, nie był w stanie przekonać piwa swego, żeby się uspokoiło, i zaczeło owo piwo nie tyle zwady, co szcześcia szukać. A że szukało u drużki mojej, i do tego szukało po hultajsku i prostacko. Więc niestety owe piwo, i jego, oraz jego leżącego w karczmie towarzysza, uspokoić musiałem. Ot i cała historyja! Very Happy

Na kończenie wywodu Amavet w wyśmienitym nastroju rozłożył szeroko ręce, lekko uderzając obcasem o ziemie, niczym tańcerz, kończąc występ.

Po krótkiej chwili pochylił się i z teatralnym szeptem zwrócił się do mężczyzny.

-Zaznaczyć też bym chciał, że moje piwo było dzisiaj całkiem spokojne, gdyż nie wypiłem go jeszcze dość dużo żeby mogło dojść do głosu. Wink


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Czw 20:12, 14 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:28, 15 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Rządca spozierał na Eilharta przez dłuższą chwilę, potem zaś roześmiał się dźwięcznie. Favirowi spodobał się ów śmiech, ponieważ rozbrzmiewała w nim szczera wesołość, nie zaś udawane rozbawienie wyrażone z myślą o przysłuchującym się rozmowie tłumku. Mężczyzna poprawił srebrne klamry spinające narzucone na płaszcz niedźwiedzie futro, po czym pochylił się w siodle spoglądając z jego wysokości na stojącego z kpiarską miną Amaveta.

- No i udał mi się ten kawalarz – oznajmił Thorsen głosem, w którym wciąż pobrzmiewała gasnąca wesołość – Wyznam ci zatem szczerze, chłopcze, że gdybyś tego nieboraka zabił, gotów cię byłem powiesić po to tylko, by dowieść, że u nas na Skellige równie surowe prawa panują jak na kontynencie. Skoroś jednak chłop niegłupi i całą sprawę w hecę obróciłeś, dam się i ja poznać ze strony wesołka. Idź zatem w swoją drogę i pilnuj bacznie, byśmy ścieżek ponownie nie skrzyżowali.

Rządca spoważniał wyrzekając ostatnie słowa, przesunął spojrzeniem po parze elfów i stojącym u ich boku kapłanie, potem stanął w strzemionach, co w gruncie rzeczy było zupełnie zbyteczne, bo i tak przykuwał bezwarunkowo uwagę tłuszczy, a przy tym głos jego niósł się dźwięcznie po całej uliczce.

- Nie warcholić mi tutaj dzisiaj i nie pozwalać na rozróby! – tym razem w ton głosu Thorsena wślizgnęła się zimna stal – Pani Skarsen przypłynęła dzisiaj do burgu i życzy sobie, by jarlowskie pacholęta do osady wyszły. Każdy, kto przy nich nieobyczajnie się zachowa, wsadzony będzie w dyby, ten zaś, kto się ośmieli żelazo przy dziatkach jarla wyciągnąć, zawiśnie! Prawo takowe każdego się tyczy, czy to poddany jarla Skarsena czy cudzoziemiec, tedy dobrze sobie przemyślcie te słowa, a teraz rozejść mi się i tłoku tu nie robić, ziemię żeście w błoto rozdeptali do szczętu, wygląda tu jak w chlewie!

Pierwsi wyspiarze natychmiast poszli w rozsypkę wycofując się pośród pomruku ściszonych głosów w stronę swoich chat lub karczmy. Rządca przeniósł spojrzenie na kilku ziomków klęczących przy powalonym przez Eilharta młodzieńcu, klepiących go siarczyście po policzkach i sklinających pod nosami.

- Żywy on czy ubity? – zapytał Thorsen, a towarzyszący mu jeźdźcy napięli zauważalnie mięśnie śląc jednocześnie złowieszcze spojrzenia w stronę Eilharta – Jeśli ubity, może się mimo wszystko doczekamy jakiegoś wieszania dziś wieczorem, jarl Skarsen biesiadę wyprawia, trzeba zadbać o jakieś rozrywki prócz jadła i napitków!

- Żywy, żywy, panie! – odkrzyknął jeden z pochylonych nad ofiarą Amaveta mężczyzn, co sam Eilhart powitał z doskonale skrywaną ulgą – Jeno mu się we łbie kręca, ale zaraz stanie na nogi!

- Twoje szczęście, synku – rzucił w stronę Eilharta rządca zawracając konia w miejscu i oddalając się w otoczeniu strażników w kierunku położonego po drugiej stronie osady jarlowskiego burgu. Amavet odprowadził jeźdźców wzrokiem, przyglądając się w głównej mierze ich wierzchowcom, nie zaś samym ludziom. Konie były na Wyspach Skellige wielką rzadkością, nie przez wzgląd na cenę, lecz brak większej przydatności do czegokolwiek. Życie wyspiarzy obracało się wokół morza i nadmorskich osad, a ich drakkary i knarry niezbyt się nadawały do przewozu koni, toteż posiadanie własnego wierzchowca nie miało na Skellige żadnego praktycznego znaczenia i wiązało się wyłącznie z kwestiami prestiżu.

Rządca Thorsen musiał być wpływowym i poważanym człowiekiem, skoro pozwalał sobie na wycieczki po okolicy w siodle, toteż Stomir westchnął z ulgą, kiedy końskie zady zniknęły w końcu za rogiem jednej z chat. Motłoch rozszedł się w międzyczasie do swoich zajęć śląc na pożegnanie złe spojrzenia w stronę Amaveta i pary elfów, na kapłana Melitele łypiąc niejako przy okazji z wielką podejrzliwością, cóż bowiem mógł być warty kapłan, który się zadawał z takimi indywiduami?

- Bogini dzięki, że się to wszystko po kościach rozeszło – oznajmił Stomir, kiedy na ulicy pozostali już tylko jego towarzysze oraz Munro. Krasnolud popatrywał posępnie w ślad za znikającymi za łukiem błotnistego przejścia ofiarami Amaveta, niemiłosiernie sponiewieranymi, ale dosłownie pożerającymi Eilharta gorejącym nienawiścią wzrokiem.

- Ano dzięki – kiwnął głową Munro – Rządca Thorsen żelazną ma rękę jak go kto rozgniewa. Baczcie na me słowa: dzisiaj nikt w osadzie się na rozróbę nie poważy, skoro on tego zabronił.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:29, 15 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tak oto niewielki incydencik dobiegł końca, a Wy zaskarbiliście sobie nieco uwagi lokalnego możnowładcy i pozyskaliście głębokie więzi emocjonalne z parą obitych widowiskowo Skelliganów. Cieszy mnie niezmiernie, że Amavet zna jednak w szczątkowym wymiarze słowo „umiar”, inaczej BG mieliby tutaj solidne kłopoty – lecz Makotto wybrnął podręcznikowo z opresji i chwała mu za to!

Ulica opustoszała, miejscowi albo pierzchnęli do swoich codziennych obowiązków albo wrócili do piwa w karczmie, toteż czas pomyśleć, co by tu nowego zmajstrować lub jaki numer na szybko wykręcić! Ja w zasadzie proponowałbym dwa rozwiązania: powrót do karczmy (dopiszcie koniecznie, co chcielibyście tam poza piciem piwa robić i jakie jeszcze tematy obgadać) albo wizyta u goszczącego przejazdem na wyspie jarla Riggsona w ramach szukania zaciągu do jego drużyny (tutaj pośpiech jest raczej wskazany, ponieważ plotka głosi, że jego drakkar sposobi się już do drogi i najpewniej wypłynie w morze następnego dnia o brzasku – a że Riggson pewnie został zaproszony na biesiadę u Skarsena, może mieć mocno zajęty wieczór i mało cierpliwości do obcych nagabujących go w ostatniej chwili).

Czekam niecierpliwie na Wasze deklaracje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:17, 16 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet potarł wierzchem dłoni szczecinę na szczęce.

-No cudnie... - spojrzął na krasnoluda, palcem celując za siebie, mniej więcej w stronę jeźdźca. - Kto to wogóle był? ^^

Po chwili namysłu spojrzał ze znudzeniem na oddalających się przeciwników. Pomachał do nich, uśmiechając się przy tym wilczo. Nie przerywając usmiechu, rzucił przez zacisnięte zęby.

-Znajdźmy ten cholerny drakkar i wynośmy się stąd. Mam wrażenie że niedługo będą kłopoty. Wierzcie mi, mam do tego nosa...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:42, 16 Paź 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Nosa do kłopotów masz, powiadasz... Znaczy się z daleka wiesz, że nadchodzą... To czemu, na bogów, nie starasz się ich unikać!? - kapłan podniósł odrobinę głos, co u niego było wyładowaniem napięcia.
- No ale muszę się zgodzić, znajdźmy drakkar i płyńmy, póki możemy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 0:07, 17 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





-Nosa ma, a nie unika kłopotów, bo sam jednym jest - zaśmiał się elf.
-Jednak co racja to racja - znajdźmy tego Riggsona i się stą zbierajmy. Nic tu po nas, choć już wolałbym z katapulty być wystrzelony na kontynent niż do jakiej lodzi wchodzić. Gdyby tylko robili takie machiny...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 0:28, 17 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet odwrócił się w stronę towarzyszy, zginając łokieć w krasnoludzkim geście sportowym.

-Cmoknijcie mnie w portki. Wątpie żeby którykolwiek z was miał dośc krzepy żeby odciągać owego moczymordę od naszej elfki gdyby się wyspiarz rozochocił. Na kontynencie nie trzeba będzie się martwić o zaloty. Tego typu.

Eilhart naciągnął kaptur na głowę, uśmiechając się lekko.

-Na kontynecie, jeśli odpowiednio trafimy, od razu spróbują was zlicznować za szpiczaste uszy. A to dla mojego brzeszczotu, w to mi graj...


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Nie 0:29, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:27, 17 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przystań zbudowana na brzegu osady okazała się równie zaniedbana, brudna i nędzna jak reszta skelligańskiej społeczności - przynajmniej zaś w oczach Favira, który nosił w pamięci wspomnienia dużo bardziej cywilizowanych miast i którego pobyt na Wyspach wyjątkowo mierzwił. Kruszejące kamienne nabrzeże regularnie reperowano, w kilku miejscach bieliła się też nowiuśka ciesielka drewnianych dźwigów do przeładunku ciężkich skrzyń oraz trapów łączących łodzie z brzegiem, ale zdegustowany ogólnym stanem przystani elf udawał, że tego nie dostrzega.

- Wy ludzie jesteście zaiste sto lat za bobołakami - oświadczył wyniośle medyk omijając pryzmę krowiego łajna wznoszącą się pośrodku przejścia i obdarzając pogardliwym spojrzeniem gromadkę odzianych w baranie kożuchy dzieciaków rozwalających z dziecięcym zapałem na kawałki starą zbutwiałą beczkę - Nawet krasnoludy potrafią budować z większą elegancją, chociaż zamiłowania do piękna nie sposób im zarzucić. Bardzo to nędznie wygląda, bardzo.

- Może i nędznie, ale bacz na to, byś tutejszych takimi osądami nie wzburzył - mruknął Stomir posyłając zdawkowy ukłon głowy w stronę kilku naprawiających rybackie więcierze wyspiarzy - Może żadne z nich krasnoludy, ale jak się w kupie zdenerwują, równie przednie przetrzepią nam skórę jak rzeczeni brodacze.

- Niech jeno spróbują, niech spróbują - odpowiedziała sucho Agnes, poprawiając swój kaftanik i zaciągając wokół siebie nieco zbyt cienki płaszcz, który pięknie się prezentował na jej ciele, ale nie do końca chronił przed podmuchami zimnego morskiego wiatru - W karczmie Amavet mi całą zabawę popsował, ale tym razem nie dam sobie w kaszę dmuchać, zobaczycie!

- I tego najbardziej się lękam - powiedział kapłan dostrzegając zaczepny uśmieszek błąkający się w kącikach ust Eilharta - Tego się właśnie lękam.

Przy nabrzeżu kołysało się leciutko na falach kilka knarrów o zrolowanych żaglach, ale tkwiący na samym końcu przystani drakkar od razu odciągnął uwagę przybyszów od pozostałych łodzi, zarówno swymi rozmiarami jak i panującym przy jednostce poruszeniem. Sporych rozmiarów gromada ludzi wtaczała na pokład drakkara jakieś beczki i sprawdzała ożaglowanie pokrzykując do siebie w sprośny sposób i nie szczędząc sobie nawzajem złośliwości. Kiedy obcy zbliżyli się nabrzeżem na kilkadziesiąt kroków do łodzi, ochrypłe męskie pokrzykiwania ucichły zastąpione pełnymi ciekawości spojrzeniami, które po krótkiej chwili przeszły w spojrzenia pełne pożądliwości żywionej wobec wyniosłej i chłodnej elfki.

- Witajcie, dobrzy ludzie - powiedział Stomir przerywając ciężkie milczenie i odrywając uwagę rosłych brodatych żeglarzy od smukłych nóg Agnes - Pewnikiem to drakkar jarla Riggsona?

- Pewnikiem tak - odparł jeden z wyspiarzy, drab w kurcie z jeleniej skóry nabitej mosiężnymi guzami - A czego chcecie od jarla, hę?


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Nie 15:03, 17 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:22, 17 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





-A zaciągnąć się na pokład, w celu dotarcia na kontynent. Oferujemy mój miecz, wsparcie duchowe naszego towarzysza kapłana, pomoc elfa medyka, który o dziwo, faktycznie leczyć umie, oraz ładne widoki, jeśli Agnes od razu nie czmychnie pod pokład albo nie narzuci na siebie wora pokutnego.

Uśmiechnął się szeroko, dalej z kapturem na głowie.
Zobacz profil autora
Wiedźmin: "Krwawy Księżyc"
Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 4 z 7  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin