RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin -> Wiedźmin: "Krwawy Księżyc" Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 20:34, 04 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Rekrutacja na morską wyprawę dobiegła końca. Dzięki swym magicznym sztuczkom Favir zyskał ogromną przychylność jarla oraz praktyczny status jego osobistego medykusa na czas podróży. Stomir i Amavet z racji pasywnego udziału w spotkaniu ze Riggsonem zostali przyjęci na pokład w charakterze drużynników, ale będą się w razie potrzeby musieli namęczyć przy wiosłach lub stawianiu żagli. W najlepszej sytuacji wydaje się znajdować Agnes, a powodowane jest to naturalnie jej elfią urodą. Nie tylko jarl ostrzy sobie na łuczniczkę zęby, bo jego kompani też spozierają na dziewczynę łakomym wzrokiem, ale z racji swego statusu Olaf może być pewien, że raczej nikt nie odważy się wejść mu w paradę z własnymi konkurami.. Valeris wypadła z gry podobnie jak Wasz MG, więc czuję się upoważniony, by rozporządzać pod jej nieobecność postacią Agnes jak swoją własną i może nawet coś tu zaiskrzy Wink (a jak Valeris po ewentualnym powrocie do gry z tego wybrnie, to już jej kłopot).

Favir otrzymał w formie dodatkowej nagrody sporą garść srebrnych monet, natomiast zakładam, że nikt z Was nie zechce skorzystać z opcji nocowania w chacie zarządcy przystani, skoro macie normalne łóżka u Munro. O ile się nie mylę, Amavet wciąż zamierza odwiedzić wieczorową porą córkę kowala, a jakie plany przed jutrzejszą wyprawą na morze mają Favir i Stomir?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 21:30, 04 Lis 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Zależy jaką mamy porę. Jeśli późną, to kolacja, ciepła kąpiel i lulu, by wstać na tyle wcześnie coby zdarzyć sobie PM medytacja odnowić. Jeżeli jeszcze wcześnie, to poszuka ziółek na jakieś placebo, nic nie robiący wywar, nieco gorzkawy. Ot coby przypisać mu efekty maggowskich sztuczek, lub oddziaływać nim na psyche pacjentów jak... placebo.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:33, 05 Lis 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Stomir przejdzie się z Favirem (dla towarzystwa) - oczywiście jeśli ten nie ma nic przeciwko. Przy okazji poględzi trochę o wielkiej Melitele i nazbiera ziół, jakie znajdzie i uzna za przydatne.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 1:39, 06 Lis 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Nie ma nic przeciwko, Favir też chętnie pogawędzi o kulcie wielkiej Matki co jakiś czas sugerując jednak, że kult ten jest przejęty od ludów elfowych Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:45, 08 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pamiętni ostrzeżenia jarla, cudzoziemcy wstali grubo przed świtem, myjąc się śpiesznie i sprawdzając raz jeszcze swe bagaże. Jako ostatni zwlókł się z posłania Eilhart, ziewający przeraźliwie i trący pięściami zaczerwienione powieki. Favir i Agnes wymienili między sobą kilka uwag w swym melodyjnym języku, popatrując na Amaveta znacząco i z kpiarskimi iskierkami w spojrzeniach. Zabijaka czuł się zbyt śpiący, by szukać zwady, więc machnął elfom na odczepnego ręką zginając ją w powszechnie uważanym za obraźliwy geście i wsadzając głowę w miskę z zimną wodą. Nocne harce z córką kowala znacznie nadszarpnęły jego siły witalne, bo jak się szybko miał okazję przekonać, hoża dziewoja w udach była równie silna, co w rękach i dosiadłszy swego kochanka w pachnącej świeżym sianem stodole zdarzało się jej zapominać w chwilach uniesienia, że męskie ciało ma pewne ograniczenia w kwestii nacisku na szczególne jego części.

Była to pełna wrażeń noc i wybudzony przez nieco poirytowanego Stomira z głębokiego snu Amavet miał wrażenie, że ledwie przyłożył głowę do siennika, a już kazano mu wstawać.

- Mniej byś pytą robił, a więcej głową, to byś teraz tak nie stękał – jak się okazało, kapłan Melitele prócz wzniosłych mów potrafił też wygłaszać zwięzłe i kąśliwe uwagi trafiające doskonale do osobników, których podniosłe mowy zwykły nudzić już po drugim słowie – Łódź na nas czekać nie będzie, więc wycieraj łepetynę i zbieraj torby.

Goście rozliczyli się z gospodarzem jeszcze poprzedniego wieczoru, toteż nie spodziewali się ujrzeć go o tak wczesnej porze, ale ku ich zdziwieniu krasnolud czekał w izbie jadalnej przy wygasłym kominku, grzebiąc w zimnym popiole pogrzebaczem i dumając w milczeniu nad sobie tylko znanymi sprawami.

- Nie tylko ze mnie ranny ptaszek jak widzę – roześmiał się na widok zbolałej miny Amaveta, przywodzącego swym wyglądem na myśl jakiegoś świętego męczennika – Mus mi tak miłych gości pożegnać, nawet jeśli mi czasami klientelę poturbowali. Prowiant wam na drogę narychtowałem, żadne tam frykasy, ale na pewno lepsze to w samku od jadła, które wam na drakkarze będą dawali... chyba, że ktoś się lubuje w grubo solonym śledziu.

Wyraz twarzy Agnes i Amaveta zdradził z miejsca ich głęboką niechęć do solonych ryb, zwłaszcza tych popularnych na Skellige, gdzie śledź taki nabierał największego dla wyspiarzy smaku po kilkutygodniowym leżakowaniu. Wszyscy zapakowali z nieukrywaną wdzięcznością owinięte w płótno niewielkie paczki pachnące świeżo wypieczonym chlebem, ściskając raz jeszcze prawicę prostodusznego krasnoluda i wychodząc jedno po drugim na zewnątrz karczmy, w jaśniejącą blaskiem przedświtu noc. Medyk omiótł wzrokiem skrzący się od gwiazd nieboskłon, granatowy ponad jego głową, ale przechodzący w pas bladego światła nad wschodnią linią widnokręgu, gdzie przestworza stykały się z powierzchnią rozkołysanego morza.

Dociągnąwszy paski chlebaków i dociągnąwszy ledwie chroniące przed porannym chłodem płaszcze wędrowcy ruszyli grząską uliczką osady w stronę przystani, mijając chaty, w których zapalały się pierwsze olejne lampki i zagrody, z których dobiegało beczenie budzących się owiec. Gdzieś zapiał donośnie kogut, po krótkiej chwili zawtórowało mu kilka innych ptaków.

Nad Skellige wstawał kolejny chłodny dzień.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:46, 08 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





I tak oto przyszedł ten smutny dzień odjazdu. Wiem, że bardzo się Wam na wyspie podobało i serca Wam teraz krwawią, ale innego wyjścia nie ma Wink Wstaliście na tyle wcześnie, żeby idąc szybkim marszem dotrzeć do przystani na wyznaczoną porę – nawet obolały Amavet, który wlecze się niemrawo w tyle szyku. Chcąc oszczędzić Wam dodatkowych wrażeń zdecydowałem, że Agnes jednak odmówiła wizyty w burgu, co nie znaczy wcale, że Riggson przestanie smalić do niej cholewki, wręcz przeciwnie.

Osada generalnie wciąż jeszcze śpi, chociaż nie wszyscy wyspiarze są jeszcze w łóżkach – w przystani szykują się pierwsze łodzie na poranny połów, tu i ówdzie kręcą się też po ćmicy gospodarze doglądający swej porykującej i beczącej trzody.

Freeks, masz te zioła, o których wcześniej wspominałeś, nazbierałeś jeszcze poprzedniego wieczoru. Chcesz w jakiś dodatkowy sposób ukryć tę sakiewkę od jarla? (w tutejszych stronach obnoszenie się z gotówką może czasami ściągnąć na człeka lub nieludzia kłopoty, zwłaszcza nieludzia).

Makotto, mam nadzieję, że o tego rodzaju wrażenia Ci chodziło, kiedy wspominałeś wcześniej o schadzce z kowalówną Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:03, 08 Lis 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Jakieś 70% monet w butach, resztę, ile się da by nie brzęczało, w sakwach z ziołami, a co nie zmieściło się w butach i brzęczało w zielskach to trudno, w sakwie normalnej. Jak będą rabować i odda się bez krzyku całą kiesę, to może botów nie przetrzepią i zielsk Wink

Elf unika widoku morza jak to tylko możliwe, jak jest jakiś pod pokład to tam siedzi. Jak statek będzie odbijał od brzegu to się szprycuje swoim valium
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:24, 14 Lis 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet podrapał się parę razy po głowie, opuszczając karczmę. Na porzegnanie skinął jeszcze raz krasnoludowi, po czym dłonią począł szukać swojej nierozłączej manierki. Potrząsnął ponuro naczyniem, słysząc tylko smętne pukanie paru kropel o blaszane ścianki.

Eilhart uśmiechnął sie lekko, wspominając jak dziewczyna wyrwała mu w połowie zabawy piersiówke i wypiła duszkiem jej połowę przy okazji oblewając trunkiem swoje krągłości. Rębaka spojrzał tęsknie jeszcze raz w stronę kuźni, oraz na okno na piętrze z którego na porzegnanie kochanka posłała mu ostatni pocałunek na odległość.

Mężczyzna poprawił spodnie na obolałym kroczu, ale wiedział że jeszcze nie raz będzie tęsknił za tym bólem oraz młódce która go wywołała. Spojrzał krzywo na statek.

-Po raz pierwszy od długiego czasu przestało mi się spieszyć z tej wyspy...

Zabijaka poprawił miecz u boku, oraz uwiązany na pasku kosmyk włosów dziewczyny. Obok powiewało na wietrze kilka innych, a właścicielka każdego z nich była równie wyjątkowa co poprzednia.

W tym czasie, na płatkach kwiatów leżących w małym bukiecie na prapecie okna dziewczyny zaczęła perlić się w promieniach słońca rosa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:29, 14 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Schodząc wąską wydeptaną ścieżką wiodącą ku przystani łuczniczka podniosła na chwilę głowę i omiotła swym wzrokiem wciąż jeszcze ciemny nieboskłon, nieskazitelnie czysty, skrzący się migotliwym światłem gwiazd i kojący duszę swym chłodnym pięknem. Od morza wiał zimny wiatr, ale w górze nie można było dostrzec najmniejszej chmury przesłaniającej mglistym całunem roziskrzone przestworza, toteż zapowiadał się dobry do żeglugi dzień. Elfka obejrzała się przez ramię na idących w tyle towarzyszy, posyłając lekkie kiwnięcie głowy stąpającemu ostrożnie jej śladem Favirowi. Ostry wzrok medyka dostrzegł w ciemności mijającej nocy jej spojrzenie, toteż Favir odpowiedział równie delikatnym skinieniem dumając jednocześnie nad męczarniami morskiej przeprawy, które miały się stać rychło jego udziałem.

Drakkar gotowił się do wypłynięcia w morze, jego ciemny kształt naznaczony był ognikami noszonych w dłoniach łuczyw, którymi przyświecali sobie nadzorujący załadunek resztek ładunku żeglarze. Schodząc na kruszejące kamienne nabrzeże elfy pochwyciły w uszy chrapliwe śmiechy i uszczypliwe docinki rzucane w twardym skelligańskim dialekcie. Łuczniczka westchnęła ledwie słyszalnie i przewróciła oczami świadoma tego, że na pokładzie statku przyjdzie jej odpierać nie tylko zaloty samego jarla, ale znosić pożądliwe spojrzenia całej załogi.

Czwórka pasażerów była w połowie nabrzeża, kiedy gdzieś w tyle rozległ się znienacka rosnący z każdą chwilą tętent końskich kopyt. Elfy usunęły się przezornie w bok, bo narastający dźwięk galopujących wierzchowców zdawał się zbliżać do przystani. Stomir i Amavet poszli żwawo w ślad swych kompanów, toteż cztery konie śmignęły obok nich krzesząc na kamiennym nabrzeżu iskry swymi podkowami i niosąc jeźdźców aż pod trap łączący drakkar z przystanią.

- Ruszajcie zadki, sucze chwosty! – przez rozświetlaną łuczywami ciemność poniósł się tnący niczym nóż głos Olafa Riggsona, zeskakującego z siodła jednego z koni. Zarządca przystani pochwycił ciśniętą mu uzdę zwierzęcia oraz brzęczącą sakiewkę, przytrzymał pośpiesznie w miejscu trzy pozostałe konie.Przyśpieszając kroku i przyglądając się uważnie zajściu przy trapie Favir spostrzegł, że na trójkę jeźdźców przybyłych wraz z jarlem składali się inni żeglarze, wśród nich również dwaj towarzysze Riggsona spotkani wcześniej w domku zarządcy.

- Wszyscy są?! – ryknął jarl wpadając na trap i przeskakując z zadziwiającą zwinnością na pokład statku. Favir uśmiechnął się w duchu nie wychwytując w głosie Skelliganina nawet cienia bólu, co dobitnie dowodziło tego, że leczenie chorego zęba zakończyło się powodzeniem – Jak kogoś nie ma, pies mu zadek lizał! Wszyscy na pokład, odpływamy!

- Beczki balastowe jeszcze nie załadowane... – jeden z kręcących się po nabrzeżu drużynników zaoponował słabym głosem, widocznie wiedząc już, czym grozi przekazywanie jarlowi złych wieści.

- Łeb ci ukręcę, ćwoku! – huknął jarl stając przy burcie drakkara i waląc pięścią w drewnianą poręcz – Dawać je tutaj, a żwawo, bo wypłazuję, a potem do morza wrzucę! Za darmo daję wam żreć i dziewki chędożyć?! Za moje chędożycie, to zwijajcie się, a w locie!

Na przystani zakotłowało się w mgnieniu oka, bo z pomocą swym kompanom runęli gromadnie również ci żeglarze, którzy sprawdzali w międzyczasie żagle i liny statku. Sam jarl stał wciąż przy burcie miotając na głowy zbyt ospałych drużynników przekleństwa i tłukąc pięścią raz za razem w poręcz.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:47, 17 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wydłużywszy kroku grupka podróżnych dotarła do drakkara w chwili, kiedy spoceni żelgarze wtaczali po trapie na pokład ostatnią wyładowaną kamieniami beczkę. Jarl przeszedł w tym czasie na rufę wielkiej łodzi spoglądając w jaśniejący coraz bardziej półmrok przedświtu obejmujący w swe władanie wyspę od strony odległego burgu. Na widok nieledwie wbiegających na pokład pasażerów prychnął coś gniewnie pod nosem, ale nie podniósł głosu, usatysfakcjonowany widać na tę chwilę pracą drużynników.

Ciskając swą podróżną torbę pod maszt Favir rozejrzał się pośpiesznie po pokładzie, wyłapując wzrokiem rzędy stanowisk wioślarzy i stwierdzając z nielada konsternacją, że drakkar nie posiada praktycznie żadnych zabudowanych części mogących uchronić pasażera przed ustawicznym widokiem otwartego morza i oszczędzić mu przykrych dolegliwości. W przedniej i tylnej części drakkar posiadał co prawda drewniane komórki, ale elf domyślił się z miejsca, że służyły one raczej do przewozu wrażliwego na kontakt ze słoną wodą ładunku niż żywych istot. Zapowiadała się zatem trudna przeprawa...

Riggson poruszył się znienacka, oderwał od relingu na rufie dostrzegając na sąsiednich wzgórzach kilka ogników, które nie mogły być niczym innym jak tylko zbliżającymi się do przystani łuczywami. Jarl odwrócił zafrasowaną twarz w stronę śródokręcia i klasnął w ręce tak głośno, że najbliżsi drużynnicy podskoczyli mimowolnie w miejscu. Favir stwierdził ze starannie skrywanym wrażeniem, że towarzysząca Riggsonowi reputacja nie odbiegała daleko od prawdy, bo zachowanie Skelligan świadczyło dobitnie o respekcie jaki żywili wobec swego pryncypała.

- Do wioseł, psie syny! – ryknął Riggson wskakując ku zaskoczeniu elfa na ławeczkę przy najbliższym piórze – Wychodzimy na morze, natychmiast!

Masywne drewniane wiosła drakkara obsługiwane były parami, toteż znajomy już Favirowi Nils, młody ogorzały żeglarz tak namiętnie przyglądający się poprzedniego wieczoru Agnes, siadł w jednej chwili obok jarla łapiąc do spółki z nim za wiosło. Inny drużynnik, rosły brodaty mąż w obitym pasem miedzi hełmie, przeszedł wzdłuż śródokręcia w drodze do steru, sprawdzając po drodze, czy wszystkie miejsca wioślarzy zostały obsadzone.

- Wy dwaj, do mnie! – huknął głosem niewiele słabszym od basu jarla, przywołując do siebie władczym ruchem ręki wciąż zaspanego Amaveta oraz Stomira i udając ze źle skrywanym lekceważeniem, że pary elfów wcale nie dostrzega – Siadajcie i łapcie za wiosła, żywo, żywo!

Jego prawica wskazała dwa wolne miejsca na bakburcie drakkara, każde przy innym piórze. Nie czekając na odpowiedź nowych drużynników żeglarz odwrócił się na pięcie i popędził na złamanie karku w stronę pozostawionego swemu losowi rumpla.

Przez pokład przetoczyło się zbiorowe stęknięcie blisko dwóch tuzinów mężczyzn ciągnących w niemal równym rytmie za zanurzone chwilę wcześniej w wodzie pióra.

- Wal w kocioł! – wyrzucił z siebie jeden z wiosłujących na śródokręciu żeglarzy, ruchem głowy pokazując Favirowi przynitowany do pokładu metalowy kocioł z przywiązaną do niego wielką pałką – Nadaj rytm!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:47, 17 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Jarlowi nagle wyraźnie zaczęło się śpieszyć, toteż czas zacząć zarabiać na swój przewóz na kontynent. W normalnych okolicznościach Favir podobnie jak Agnes powinien się czuć zwyczajnym pasażerem nie zobowiązanym do jakichkolwiek prac na pokładzie, ale czy w takiej chwili elf miałby serce odmówić pomocy? Zadanie jest proste, trzeba tylko w regularnych odstępach czasu walić w kocioł, aby za pomocą tego rytmu zsynchronizować pracę wioślarzy – na początku pójdzie rzecz jasna dziwacznie, ale Favir to bystrzak, po kilkunastu sekundach prób na pewno załapie, co i jak.

Inaczej mają się sprawy z Amavetem i Stomirem, tutaj w zasadzie nie ma możliwości zgadzania się lub nie. Obaj panowie posiadają status pełnych drużynników, a zatem muszą wykonywać każdy rozkaz Riggsona... a przynajmniej tak się jarlowi zdaje, a zaraz się okaże, czy się w tej kwestii nie myli Wink

Makotto, Stan, wiosłujecie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 0:33, 18 Lis 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Naturalnie, że elf nie odmówi. Nadawanie rytmu to prawie wydawanie rozkazów, do tego prostackim cuchnącym ludzikom, a nawet samemu jarlowi skoro siadł do wioseł. Favirowi na pewno spodoba się taki powiem władczości, a jako były niewolnik galery będzie czerpał tym większą satysfakcję, że to nie jemu nadają tempo.

Irracjonalnie to zadanie powinno ukoić choć częściowo fobie, właśnie przez to, że to On jest tym panującym nad sytuacja. Wrzucenie elfa do wioseł, a może nawet sam tętent bębnów spowodowałoby u niego atak paniki. Oby Jarlowi nie zabrakło wioślarzy Razz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:56, 18 Lis 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Kapłan będzie wiosłował. Jeśli jakieś ze wskazanych miejsc sąsiaduje z miejscem zajętym, Stomir skorzysta z okazji i spróbuje się dowiedzieć, jaki jest powód pośpiechu, zaczynając rozmowę od pytania w stylu "Zawsze tak jest, przy odbijaniu?"
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:30, 18 Lis 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet skrzywił sie lekko, rozglądając dookoła i obwiązując sobie koszulę dookoła głowy. Rębacz usiadł na miejscu dla wioślarza możliwie najbliżej przy jego skromnej osobie. Ostatnie chwile przed rozpoczeciem wiosłowania Eilhart spędził oparty o burtę łodzi, drzemiąc. Przez półsen uśmiechał się lekko, co jakiś czas zmieniając pozycje na bardziej wygodną.

Po chwili nieudanych prób zaśnięcia spojrzał mętnie na elfa.

-Ani słowa, chudzielcu. Bo i ja umiem dopiec... - po tych słowach oparł czoło o uchwyt wiosła.


Ponieważ nie znałeś małej niespodzianki ukrytej w wioślarskim incydencie, pozwoliłem sobie zmienic nieco Twoją deklarację...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 20:48, 18 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Favir doskoczył do kotła i złapał za nadspodziewanie ciężką pałkę unosząc ją szybko w górę. Instrument zatoczył łuk w powietrzu i uderzył w kocioł przeszywając powietrze głuchym wibrującym hukiem metalu. Błyskawicznie przyswajając sobie zasady nadawania wioślarzom rytmu elf zaczął wystukiwać na kotle odpowiednie tempo, do którego Skelliganie natychmiast się dostosowali. Zniesmaczniona hałasem Agnes wycofała się aż na dziób, na ostatni skrawek pokładu pozwalający uciec jej przed źródłem hałasu, odrzuciła na bok kruczoczarne loki spoglądając w stronę linii widnokręgu i wyłaniającej się ponad morze tarczy słońca.

Stomir wślizgnął się na pierwsze wolne miejsce, bez słowa skargi łapiąc za wiosło i z pełną dumnej godności miną ciągnąc za ciężki drąg pióra pospołu z drugim wioślarzem. Wciąż osowiały i wyraźnie rozkojarzony Amavet wzdrygnął się słysząc piekielny dla jego uszu łoskot kotła i z dziwną niechęcią zbliżając się w stronę ostatniego wolnego miejsca na wioślarskiej ławeczce. Drakkar już sunął leniwie po wyjściu z przystani, biorąc kurs na otwarte morze pośród poskrzypywania rumpla i lekkiego łopotu łapiących wiatr żagli.

- Ruszaj zadek, kozi cycku! – ryknął sternik widząc apatię nowego drużynnika – Bo ci jarl batogiem skórę wygarbuje!

Eilhart dosunął się chwiejnym krokiem do ławeczki wyzierając jednocześnie za burtę drakkara oraz przesuwające się coraz szybciej kamienne nabrzeże. Odległe ogniki pochodni były już dużo bliżej, więc tkwiły zapewne w rękach jeźdźców, piesi nie zdołaliby tak szybko pokonać odległości dzielącej burg i przystań.

Amavet oderwał spojrzenie od coraz wyraźniejszej w blasku świtu wyspy i spojrzał na żeglarza, z którym przyszło mu dzielić wiosło. Skelliganin odpowiedział zabijace wzrokiem, w którym tliła się czysta żądza mordu, w wymuszonym zaciśniętymi szczękami milczeniu napierając na ciężkie pióro podług rytmu bębna. Był to młodzieniec, którego ledwie dzień wcześniej Amavet chwacko obił przed karczmą krasnoluda Munro, Eilhart poznał go w mgnieniu oka, podobnie jak drugą swą ofiarę siedzącą ławeczkę dalej z równie nienawistną miną wyrytą na ogorzałej wyspiarskiej twarzy.

- Na kurwy siedmiu piekieł, wiosłuj, suczy chwoście, wiosłuj! – sternik posłał pod adresem Amaveta wiązankę dodatkowych przekleństw we własnym dialekcie, oglądając się ponad relingiem drakkara na przystań i samemu spostrzegając zbliżające się ogniki pochodni.

Statek nabierał szybkości, pchany regularnymi ruchami wioseł i wychodząc na otwarte morze.
Zobacz profil autora
Wiedźmin: "Krwawy Księżyc"
Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 7  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin