RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin -> Wiedźmin: "Krwawy Księżyc" Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Wiedźmin: "Krwawy Księżyc"
PostWysłany: Pon 17:11, 23 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





W pomieszczeniu panuje złowroga ciemność. Kilka oliwnych lamp skąpo oświetla granitowy ołtarz i pochyloną nad nim sylwetkę postaci ubranej w długą, czarną szatę. Dopiero po chwili okazuje się, że ubranie jest obszyte białą nicią. Wszystko to upodabnia szatę do pajęczyny. Przez chwilę sylwetka wzdryga się, nic dziwnego. W komnacie panuje chłód bijący od kamiennej posadzki, co można było określić tylko w chwili, gdy do pomieszczenia wszedł ktoś jeszcze, wpuszczając do komnaty snop trupio bladego światła. Postać klęcząca przy ołtarzu odwróciła się w stronę przybysza. Przez krótką chwilę widać było twarz, którą skrywał jedwabny kaptur. Przy ołtarzu klęczała kobieta. Niesamowicie piękna i młoda. Na jej delikatny, szczupły nos opadał pukiel czarnych niczym heban włosów. Nie widziała kto wszedł do środka, ale nie było po niej widać żadnej oznaki zaniepokojenia. Najwidoczniej czekała na przybysza.
-Witaj, niech pajęczyna Twego losu okaże się dla Ciebie łaskawa kapłanko.
Głos był miękki i delikatny, kobiecy. Klęcząca przy ołtarzu dziewczyna wstała i lekko skłoniła się przed wyniosłą postacią.
-Czy jesteś gotowa moja droga?- zapytała nowoprzybyła pomagając kapłance wstać.
-Tak najdroższa, jestem.- odpowiedziała jej dziewczyna składając na jej ręce delikatny pocałunek.
-Zatem nie traćmy czasu, zaczynajmy.
Kapłanka znów uklęknęła przy ołtarzu. Jej towarzyszka stanęła naprzeciw niej i chwyciła dużą, cynową misę, która leżała pod ołtarzem. Stanęła nad nią i zaczęła mówić coś w jakimś niezrozumiałym języku. Klęcząca westalka mamrotała pod nosem jakąś mantrę pogrążając się w transie. Nie sposób określić ile chwil minęło im w takim stanie. Nagle stojąca nad misą kapłanka chwyciła zdobiony, powykręcany nóż z jelcem w kształcie pająka. Ostrze błysnęło złowieszczo, zbliżając się do jej ramienia. Nie było widać ciosu. Świeża krew spłynęła do naczynia. Klęczącą kobietą wstrząsnął nagły dreszcz. Po chwili krzyknęła ogłuszająco, a jej oczy rozjarzyły się błękitnym blaskiem. Z jej ust padła przepowiednia. Miała nieziemski, przyprawiający o dreszcze głos.
„Nadejdzie gdy księżyc spowije krew!
Usłyszysz wtedy wilków zew!
Nie będzie jak uciec, nie będzie jak się skryć!
Bestia narodzi się by znów żyć!
Krwawa noc jego nadejście zwiastuje!
Kieł jego jadem wstrętnym truje!
Zamknięty w ludzkiej skorupie!
Wstanie, choć kości są trupie!”

Ostatnie słowa wykrzyczała głośniej niż resztę. Upadła bez sił na zimną posadzkę...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:50, 23 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Wstał surowy, zimny poranek. Powietrze wypełnia zapach morskiej bryzy i soli. Po chwili wasze nozdrza wyczuwają również świerkową żywicę i ryby. Nic nadzwyczajnego, w końcu to Skellige. Słońce nieśmiało wynurza się znad horyzontu barwiąc morze na czerwień i złoto. Ognisko wygasło w nocy. W obozie panuje cisza, powoli budzicie się. Jedyną osobą, która już wstała jest wasz towarzysz TyrSon, jeden z berserkerów z tutejszych wysp. Poznaliście się wszyscy w dość nietypowych okolicznościach...

Pamiętacie to w sumie jak dziś. Pamiętacie swój pierwszy krok w tej krainie. Jej zimne powitanie. Stomir trafił na Skellige tym samym okrętem co Avamet i jakoś tak się złożyło, że od chwili poznania się na statku wędrowali razem. Pewnej zimnej, wietrznej nocy natrafili na polującą elfkę, była nią Agnes. Ponieważ ich zapasy były na wyczerpaniu zgodzili się pomóc w łowach na jakiegoś grubszego zwierza. Z kolei Favir pojawił się nagle w obozie wspomnianej wyżej trójki podczas śnieżycy. Nie chciał mówić o tym, co go spotkało. Kapłan Mellitele postanowił zając się elfem, który był w fatalnym stanie. Moglibyście przysiąc, że ostatnie dni spędził w ciemnym, wilgotnym lochu, ale nie udało się wam zweryfikować tych podejrzeń. Drużyna sformowała się sama, nawet nie zauważyliście kiedy zaczęliście współpracować. Było to koniecznością, co prawda tarcia na płaszczyźnie rasowej wcale nie ułatwiały początkowej współpracy. Należy wszak pamiętać, że Agnes i Favir byli elfami. Jednak z czasem nauczyliście się sobie ufać. Gdy już minął pierwszy szok postanowiliście znaleźć jakieś ludzkie osiedle. Los tak zrządził, że trafiliście do osady jarla Olafa, gdzie poznaliście TyrSona. Z początku Stomir nie był specjalnie przychylny berserkerowi, który w osadzie pełnił również rolę kapłana boga zwanego Tyrem, czczonego chyba tylko przez lokalną społeczność, niemniej jednak z czasem udało im się dogadać i znaleźć wspólny język.

Zgodnie z panującym na wyspach prawem gościnności przyjęto was i udzielono pomocy. I choć prawo gościnności pozwala jedynie na trzydniowy pobyt przez ponad miesiąc korzystaliście z gościny wyspiarzy wspomagając ich tak, jak tylko mogliście. Agnes polowała, co nie sprawiało jej najmniejszych trudności i szybko zaskarbiła sobie szacunek innych myśliwych. Stomir natomiast nauczał jak lepiej korzystać z ziemi i zbierać lepsze plony, wieśniacy prosili go nawet czasem o zaniesienie ofiar do Freyji, z początku było to dla kapłana lekko irytujące, gdyż mylili Mellitele i Freyję, ale w końcu stracił siły na tłumaczenie im tej pomyłki. Największą nagrodą jaką mógł otrzymać była dla niego radość uczestniczących w ofiarach dzieci, które chętnie słuchały jak kapłan opowiada o dawnych bohaterach Kontynentu. Amavet natomiast aż nazbyt chętnie uczestniczył w lokalnych pijatykach i burdach, o które wcale nie było trudno w sytuacji, gdy wszyscy mężczyźni z osady schodzili się do jednego z domów by pić miód i nie przejmować się dniem jutrzejszym sławiąc imiona poległych wojowników, bogów i bohaterów ze Skellige. Co prawda często kończyło się to dla Amaveta kolekcją sińców, bo co prawda był szybszy od innych, ale mieszkańcy Skellige okazywali się o wiele bardziej odporni na miód i silniejsi. Niemniej jednak siepacz był lubianą postacią. Favir z kolei większość swego czasu spędzał z Agnes. Sprawiał wrażenie lekko zamkniętego, ale nikomu nie przeszkadzał. Ponadto od czasu do czasu zachwycił wyspiarzy jakąś elficką pieśnią. Wbrew pozorom mieszkańcy Skellige okazali się czulsi na piękno poezji niż można było się tego spodziewać. I choć właściwie nic nie wiecie o swojej przeszłości nie przeszkodziło wam to w zawiązaniu drużyny.

Gdy już nadeszła długo wyczekiwana wiosna nastał czas pożegnania. Każdy z was otrzymał drobny podarek od wyspiarzy. Nie mając innej alternatywy postanowiliście wrócić na Kontynent. Razem z wami wyruszył TyrSon. Wysoki, umięśniony mężczyzna o ciemnych włosach spiętych z tyłu głowy w warkocz. Jego twarz zakrywała wspaniała broda. Bujna i zadbana, będąca chlubą wojownika. Jego muskularne ciało chroniła długa kolczuga, przez którą przebiegał rzemień utrzymujący na jego plecach dużą, okrągłą tarczą. Widniał na niej jego osobisty symbol. Wilk pożerający miecz. U pasa spoczywał dobrej jakości miecz. Jego oczy miały kolor morza. Teraz były wpatrzone gdzieś w dal.
-Najwyższa pora wstawać przyjaciele!- zagrzmiał radośnie prostując się i przeciągając.- Dzień wstał piękny i mam nadzieję, że pogoda na m dopisze. Powinniśmy jak najszybciej udać się do portu. W przeciwnym razie możemy nie znaleźć wolnego okrętu. Ale najpierw zjemy!
Ostatnie słowa wypowiedział z niemal dziecięcą radością. Sięgnął do swojego worka i wyciągnął zawiniątko. Gdy już je rozwinął waszym oczom ukazała się duża porcja owczego sera i kilka kawałków chleba.
-Częstujcie się.


Ostatnio zmieniony przez LethosSkagss dnia Wto 12:49, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:01, 23 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Sytuacja wygląda następująco. Przez ponad miesiąc gościliście w jednej ze skelligańskich osad. Jednak wraz z nadejściem wiosny postanowiliście powrócić na Kontynent. Z braku lepszej alternatywy musicie popłynąć statkiem. Towarzyszący wam TyrSon może bez problemu dowodzić mniejszą jednostką, dlatego też poszukujecie wolnego snekkaru, małej łodzi zdolnej osiągać duże szybkości. Niestety pozostaje kwestia uczulonego na morskie podróże Favira, który był przeciwny pływaniu na Kontynent, ale z barku lepszych alternatyw w końcu się zgodził. Wasz obóz rozbity jest na plaży, niedaleko portu. Jeśli trochę się oddalicie możecie jeszcze dostrzec osadę, w której gościliście przez ostatni miesiąc. Wyruszyliście jakieś dwa dni temu. To tak gwoli uściślenia waszej aktualnej lokalizacji. Proszę o opisywanie fabularnych zachowań swoich postaci. Względem, czyli tego co macie do powiedzenia wy jako gracze, a nie jako bohaterowie obowiązuje oczywiście tryb niebieski. Zezwalam niniejszym (ze względu na specyfikę świata gry) na umiarkowane używanie przekleństw.

Podarki jakie otrzymaliście od osadników to przede wszystkim żywność. Favir otrzymał również łuk i dziesięć strzał. Agnes otrzymała skelligański nóż myśliwski (k3+Sx2+1 obrażeń). Amavet, możesz wpisać sobie w ekwipunku beczułkę (niewielką, 2l) miodu. Stomir natomiast dostał kilka sakiewek pełnych suszonych ziół.

Tak więc pozostaje mi zadać standardowe pytanie MG. Co teraz robicie? (wiecie, taki nawyk z sesji papierowych Wink)


Ostatnio zmieniony przez LethosSkagss dnia Wto 12:51, 24 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:50, 23 Sie 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet prychając i stękając wykrzywił sie do tyłu, z głosnym chrupnięciem nastawiając nadwyrężony wczorajszą bijatyką grzbiet. Lekko zataczając sie i łąpiąc za głowe wszedł po kolana do wody.

Bezceremonialnie pochylił się, wsadzając głowe w morski odmęt.
Czarne, zwykle poczochrane włosy zawisły ponuro meżczyznie wokół twarzy, gdy niezbyt chętnie uwolnił skacownay czerep z czułych objęć zimnej wody.

-Psia jucha... - spojrzał ponuro na osade z której to wczoraj ledwo sie wyczołgał. - Tutaj to dopiero potrafią człowieka, kurwa, pożegnać...

Już nieco bardziej zdatny do jakiegokolwiek działana wrócił do obozu, pocierajac dłonią o gęstą ale nie skołtunioną brodę pokrywającą jego szczekę i policzki. Palcem wskazujacym i kciukiem przygładził nastroszone wąsy.

-Cholera, Tyrson, nie masz żadnego mięsiwa w tej swojej torbie?

Nie czekajac na odpowiedź założył na czoło skórzaną opaske podtrzymujaca w górze włosy, wczesniej porawiajac skórzane kółko na dwóch sznurkach, ukrywające brak lewego oka. Na widocznej spod opaski lewej powiece widac sporą czesc pionowej blizny.

Ze względu na specyfike wyglądu Amaveta dodam tylko ze wygląda tak jak facet przedstawiony na moim obecnym avatarze, 179 cm wzrostu Wink


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Śro 1:31, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 12:44, 24 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Właśnie, Makotto (tutaj Amavet) przypomniał mi o jednej sprawie. Ponieważ w fabularce nie było opisu wyglądu waszych postaci proszę aby każdy z was zrobił to za pośrednictwem trybu niebieskiego. Przepraszam też za początkowy chaosik, ale to moja pierwsza sesja przez forum i mam nadzieję, że jak zauważycie jakieś oczywiste pomyłki z mojej strony to szybko mnie poinformujecie, tak, bym mógł je naprawić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:48, 24 Sie 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Nozdrza elfa przeszyła woń morskiej soli. Ten sam zapach, który już wczesniej bywał mu towarzyszem. Ten sam zapach, który już wcześniej przyprawiał go o szaleństwo. W tej chwili z całych sił nienawidził swych nozdrzy, które tak brutalnie nie pozwalały mu zapomnieć o celu wędrówki. Ostra i świdrująca woń soli, choć sama w sobie przerażająca, jest tylko zapowiedzią gorszych jeszcze koszmarów... Samego morza. Morza w jego bezkresnej, złowieszczej i w pełni destruktywnej formie. Że też ścieżki losu musiały go wyrzucić akurat nad Skelige przy całej jego nienawiści do wyspiarstwa i morza. Miał szanse trafić w każde miejsce na globie, lecz los musiał niego zadrwić. Choć z drugiej strony nie trafił jeszcze w morskie odmęty, zatem mogło być gorzej...

Młody elf, choć nienaturalnie blady, wstał ze swego leża by powitać kolejny ranek. Wszak każdy wschód słońca jest błogosławieństwem, obok którego nie można przejść obojętnie. Favir uśmiechnął się na tę myśl, która wlała otuchę w jego serce. Tym samym uśmiechem obdarował swych towarzyszy, za których był bardzo wdzięczny bóstwom. Chyba dopiero wśród nich dowiedział się co oznacza termin "bezinteresowna życzliwość". Z nimi może uda się mu nawet przepłynąć to koszmarne morze.

Witaj Avemecie, witaj TyrSonie! Niechaj promienie słońca oświecają wasze ścieżki i tego dnia. Witaj i Ty Stomirze, oraz nasza droga Agnes - obyśmy kolejny dzień pozostali w lasce losu! - po tych słowach przyłączył się do posiłku. Może i kompani brali go za dziwaka, gdy każdego ranka się z nimi witał, lecz znacznie bardziej odpowiadały mu pobłażliwe uśmieszki, niz niemoc odezwania się do kogokolwiek. Tylko zostaje jeszcze to morze... Po posiłku będzie trzeba poszukać ziół na morskie dolegliwości i ukojenie nerwów...

Wygląd - elf jak elf. Czarne włosy, prawe oko zielone, lewego - podobnie jak u Avementa - brak. Jednak w przeciwieństwie do awanturnika, blizna Favira jest bardzo świeża. Gdy dołączył do grupy, to jego blizna była tylko lekko zaleczona raną cięta. I wbrew oczekiwaniu medyka zagoiła się bardzo ładnie, bez deformowania mięśni twarzy. Ubranie - szaro-brązowe ubranie wędrowca, obszerny kaptur. Do tego doszedł teraz łuk który dostał od wieśniaków - i tyle z jego dobytkiem.

Co do planów - zjeść posiłek, jak starczy czasu to rozejrzeć się za jakimiś ziołami, z których można byłoby zrobić coś na kształt valium oraz przeciw chorobie morskiej. Owszem, Favir ma zamiar wziąć całkiem sporą dawkę środków uspakajających przed wejściem na statek, by nie dostać ataków paniki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:34, 24 Sie 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Stomir wstał z ławki na której siedział i rozejrzał się po towarzyszach.
- No cóż... ja jestem w zasadzie gotowy, - powiedział wkładając na siebie płaszcz i zarzucając na plecy niewielki tobołek. - ale zdaje się, że musimy jeszcze chwilę zaczekać, aż Amavet do końca się obudzi.
Po czym z powrotem usiał, gotowy już do drogi, z przyjemnym uśmiechem przyglądając się swojej kompanii.

Stomir jest kapłanem Melitele. Zna się na leczeniu, jest spłukany. Co do wyglądu: na rzecz karty ustalono, że ma brązowe oczy, ciemne, krótkie włosy i 170cm wzrostu. Fizjonomię ma przyjemną, jak przystało na kapłana dobrej matki natury.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:17, 24 Sie 2010
Valeris
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Las za rogiem =3
Płeć: Kobieta





Agnes rozgląda się po obozie. Uśmiecha się do wschodzącego słońca. Tak. W dzień podróży zawsze dopisuje jej dobry humor. Dziewczyna zamyśla się. Nigdy nie udało się jej domyślić dlaczego w dzień podróży czuje się tak wesoło. Zapewne spowodowane jest to wizją przeżycia nowych, zapewne niezapomnianych przygód, poznania nieznanych krain... Agnes wyrywa się z zamyślenia. Jej zrok zatrzymuje się na Favirze. Obdarza go ona ciepłym uśmiechem. Potem spogląda na Amaveta. Przewraca oczami. Odwraca się przodem do TyrSona. Przyjmuje swoją porcję i w ciszy oddaje się beztroskiej konsumpcji. Very Happy


Agnes to elficka łuczniczka. Ma 164 cm wzrostu.Laughing Ma zielone oczy i długie, kręcone włosy barwy ognia. Ubrana jest w luźne, podróżne szmatki i zielony płaszcz maskujący.


Ostatnio zmieniony przez Valeris dnia Śro 8:45, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:07, 25 Sie 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna







Nie mogłem się oprzeć pokusie, by nie wrzucić małej wizualizacji (co prawda bez zgody Lethosa, bo nie mogę go złapać na GG, ale mam nadzieję, że mi wybaczy) - zdjęcie na wypadek, gdyby w oczekiwaniu na Amaveta ktoś zechciał pójść na spacer nad morze Laughing

Lethosie, jeśli burzy to koncepcję Twej wyspy (albo pory roku), nie krępuj się i kasuj!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 22:32, 25 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Na prośbę Amveta rosły wojownik wyciągnął z worka kawał suszonej dziczyzny i podzielił pomiędzy zebranych przy dawno już przygasłym ognisku. Gdy skończyliście posiłek słońce było już nad taflą wody. Widzicie jak TyrSon staje z uniesionymi w górę rękami i zwraca swą twarz w stronę morza. Stoi tak chwilę rozkoszując się dźwiękiem fal uderzających o wyniosłe fiordy. W końcu z jego ust padają następujące słowa.
-Agirze! Panie morskich toni! Usłysz mój głos i przyjmij ofiarę z mych rąk.- to powiedziawszy wojownik chwycił swój róg do picia miodu i nalał do niego złocistego napoju. Stanął ponownie z uniesionymi w górę rękami, upił z rogu solidny łyk, a resztę ofiarował morzu.
-To za pomyślność rejsu.- wyjaśnił wam podczas sprzątania obozowiska.- Agir jest nieobliczalny. Już niejeden okręt zatopił z powodu nie otrzymania należnej mu ofiary. Wolę nie popełniać tego błędu.

Gdy tak się pakowaliście na plaży zaroiło się od mężczyzn, kobiet i dzieci. Skelligańczycy zajmowali się swoimi łodziami tak, jakby były one obdarzone duszą i uczuciami. Przed zwodowaniem każdej łodzi rybak dziękował jej za ostatni szczęśliwy połów. Dopiero wtedy mógł w spokoju zwodować ją i ponownie wypłynąć w morze. Zauważyliście również, że właściciele większych jednostek przed wypłynięciem zdejmowali zdobiące dzioby okrętów charakterystyczne zdobienia w kształcie smoczych łbów. Zapytany o to TyrSon wyjaśnił, że te łby mają odstraszać przyjazne wrogom załogi duchy. Mieszkańcy wysp mogli jednak spłoszyć pomocne sobie duchy ziemi, jeśli w porcie nie zdejmą łbów, a to nie było pożądane.

Sam port został usytuowany w niewielkiej zatoczce. To chyba jedyne nadające się do wodowania okrętów miejsce w promieniu wielu kilometrów. Jak okiem sięgnąć niedostępne i dumne fiordy są smagane przez fale. Krzyk mew i komendy wypełniają powietrze. Stomir i Amaved mają poważne problemy ze zrozumieniem wszystkiego, co się wokół nich mówi. Język wyspiarzy to dialekt Starszej Mowy, co prawda większośc wyspiarzy zna wspólny, ale nie ulega wątpliwości, że u siebie wolą mówić w ojczystej mowie.

Droga do portu nie zajmuje wam więcej jak pół godziny. Czasem ktoś z was odwraca się, by po raz ostatni spojrzeć na wioskę w której tak ciepło was przyjęto. Poniekąd staliście się jej częścią. Sam port przypomina trochę warowną osadę. Otoczony jest drewnianą palisadą, na której stoją zakuci w kolczugi brodaci strzelcy. Bramy wjazdowej pilnuje dwóch wspierających się na włóczniach strażników, którzy nie robią wam najmniejszych problemów. Wymieniają tylko kilka ciepłych słów ze znanym im TyrSonem i puszczają was.

Sama osada składa się przede wszystkim z kilku długich domów, typowych dla budownictwa ze Skellige. Centralny punkt stanowi tawerna. Na wysadzanych drewnianymi balami ulicach przechadzają się mieszkańcy. W drodze do tawerny mijacie zakład kowala. Rozpala palenisko, pokrzykując na swoich pomocników. Gdy wchodzicie do zajazdu w wasze nozdrza uderza zapach mocnego, ciemnego piwa i solonych ryb. Dwóch parobków sprząta pomieszczenie. Na wystrój wnętrza składa się kilka stolików z dostawionymi krzesłami. Dostrzegacie też prowadzące na piętro schody i solidny szynkwas.
-Karczmarzu! Pokaż się! Piwa chcemy!- zawołał TyrSon gdy tylko wszyscy weszliście do środka i zdążyliście się rozejrzeć.
Za namową woja siadacie przy jednym ze stolików. Po chwili zza szynkwasu wyłania się podstarzały jegomość o posturze beczułki. Pokaźnych rozmiarów brzuch gospodarza, który teraz froteruje fartuchem szynkwas, w połączeniu z jego zarostem przywodzi na myśl krasnoluda. Szybko jednak okazuje się, że te podejrzenia są słuszne! Gdy postać zbliża się do was nie macie już najmniejszych wątpliwości. Właścicielem karczmy jest jeden z przedstawicieli brodatego ludu.
-Witajcie nieznajomi! Jestem Munro Vivaldi, choć tutaj wszyscy mówią na mnie „Tykke”, co w języku miejscowych oznacza...
-Gruby. Nic się nie zmieniłeś Munro, a starego druha nie poznałeś!- zawołał TyrSon przerywając wypowiedź krasnoluda.
-A niech mnie przodkowie! Toż to ty chłopcze! Wyrosłeś przez te lata. Czego tu szukacie? Może mogę w czymś pomóc? Poczekajcie chwilkę. Skryg! Podaj no każdemu po kuflu miodu!- zawołał na bliższego sobie parobka i dosiadł się do was.- Nie będziemy tak o suchym ryju rozmawiać.


Ostatnio zmieniony przez LethosSkagss dnia Śro 22:43, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 22:37, 25 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Na chwilę obecną pragnę jedynie zapytac jak reagują wasze postaci, jak również posłużyc się kilkoma zdjęciami, byście mogli lepiej wyobrazic sobie wybrzeże Skellige. Keth podsunął już widoczek na fiord, za co dziękuję. Teraz zapoznajcie się proszę z wyglądem drakkaru/snekkaru (snekkar to drakkar w wersji mini), jak również z wyglądem portu w którym jesteście (tak, tak, to zdjęcie Biskupina Wink) Ostatnie z kolei przedstawia widok jaki zastaliście po obudzeniu się. Jeśli macie ochotę w pełni poczuć klimat polecam puścić sobie na Youtube dźwięk fal Wink
Jako fan Viking Metalu polecam z kolei ten oto plik

http://www.youtube.com/watch?v=f8hyVMR7MWU





Ostatnio zmieniony przez LethosSkagss dnia Śro 22:57, 25 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 22:59, 25 Sie 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet przerzucił przez ramie płowe płaszcza podróżnego. Stara, wytarta tkanina opadła na przeciwległy bark łowcy nagród, marszczac sie i wybrzuszając fantazyjnie na jego piersi.

Chętnie złapał za ucho glinianego kufla i osuszył go duszkiem. Spod nosa starł warstwe osiadłej piany.

-Dobry zwyczaj, rwa mać, coby rozmowe od przepłukania gardła zaczynać. - przerywał, odstawiajac naczynie ze stukotem na stół. -No panie Munro, skoro się z Tyrsonem znacie, to może i poradzicie nam. Statku szukamy. Taniego ale jeszcze dosc mocnego coby te siedem dni żeglugi po morzu przestrzymał.

Ostatnie słowa wypowiadział lekko, zwyczajowo usmiechając sie w ten chrakterystyczny sposób. W zależnosci od tematu rozmowy uśmiech ten mógł byc odczytany jako "Lubie cię waszmość", poprzez "Mam dobry dzień ale lepiej sie nie kłóć, koleżko" a na "Daj mi powód, a z przyjemnością poszerze ci uśmiech psubracie" kończąc.

Po wspomnieniu tygodnia na morzu spojrzał badawczo na Favira.


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Czw 14:43, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 1:52, 26 Sie 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





-Dobry zwyczaj, rwa mać, coby rozmowę od przepłukania gardła zaczynać. - przerywał, odstawiając naczynie ze stukotem na stół. -No panie Munro, skoro się z Tyrsonem znacie, to może i poradzicie nam. Statku szukamy. Taniego ale jeszcze dość mocnego coby te SIEDEM DNI ŻEGLUGI po morzu przetrzymał.

Nim jego kompan zakończył zdanie swym słynnym uśmieszkiem, Favir już dawno drżał przeraźliwie pobladły, jedynie siła woli trzymając swe nerwy na wody. Gdy napotkał go badawczy wzrok Ameveta pękł kompletnie.

-Może i w konwersacji nie wdaję się zbyt wiele... lecz pewne sugestie tutaj poczynione są zupełnie nie na miejscu. Zgromadzon tu wszystkiem wiadomo, że morze mą pietą achillesowa. Doglądanie, czy świadomość ta toczy mnie jeszcze na lądzie, czy już... czy w innym miejscu jest cośkolwiek nietaktowne. Ale i z mej strony też wina leży, pewne wyjaśnienia się Wam, drodzy druhowie, wszelako należą...

Elf zaciągnął powietrza w szeroko rozwarte nozdrza, wciąż blady, z grdyką pulsująca w rytm bicia jego serca. Szybko pulsującą.

-Przypomnijcie sobie te noce, gdy budził was mój krzyk. Zawsze ten sam,jak i zawsze ten sam doświadczałem koszmar. Koszmar w którym... w którym...

-Wyobraźcie sobie, że otacza was cedrowa klatka, w której brak słońca, roztacza się woń smoły, potu i fekaliów. Wyobraźcie sobie, że ta klatka to niesamowicie gwarne miejsce, najbliższe ze wszystkiego co znacie do czegoś co można nazwać domem, a zarazem jego groteskowym przeciwieństwem. Wśród tych licznych wyobrażeń nie trzeba sobie wyobrażać jednego - łańcuchów przykuwających was do cedrowego domu, do niewyobrażalnej harówki, do braku godności i człowieczeństwa... do osi czasu. Bo w tej sennej marze dni i noce nie istnieją, tak samoż jak tygodnie i miesiące, a lata to jeno zmiana katowskiej twarzy. Ale w końcu ta senna mara zostaje przerwana, odór potu i smoły przełamują dwa żywioły. Smród spalenizny, gryzący i dławiący oraz zapach morskiej wody, świeży i orzeźwiający. Lecz ten drugi cie zdradza, zabiera ze sobą w czarne odmęty, wyrywa z cedrowej klatki by pokazać ukochane słońce! Pokazać je i zasłaniać powoli mętnością swej substancji, ściągając powoli w swe objęcia razem z metalowymi łańcuchami...

Lewa dłoń mu zadrżała cala, zmarszczył czoło i zamknął ostałe się oko.

-To nie była senna mara... - chwila na oddech - Ja... Ja... Ja spędziłem lata w niewoli, przykuty do wiosła, by me ścieżki skrzyżowały się z waszymi. Ta podróż przez wody niechybnie mnie złamie...

Favir podniósł wzrok, rozejrzał się po zgromadzonych, dostrzegłszy na niektórych twarzach wyraz zatroskania zacisnął swe drobne zęby zwinął dłoń i i spuścił pięść na blat.
-Nie rzekłem tego oczekując politowania! - choć nadal blady, mimika zmieniła się nie do poznania. Ze zbitego psa przeistoczył się w wilczarza, z wychudzonej szkapy w dumnego rasowego konia. Widać mniemanie o sobie starszego ludu jest zawsze zawyżone - Mówiłem to jeno ku wyjaśnieniu i choć małemu zasypaniu rowu niezrozumienia. Mógłbym uciekać przed tym w nieskończoność, lecz tych piekieł bramy przejść muszę. A kto mi kompanem, ten w chwilach mej słabości obwiąże mnie łańcuchem i przez nie przerzuci, choćbym się wniebogłosy darł. I tego właśnie od was oczekuje - nie bójcie się mnie spętać, a alchemia naszprycować.

-Gdy czas nadejdzie zbiorę zioła na duszy ukojenie... jak i jej całkowite skołtunienie. Przy ich pomocy może dam wam nieco względnego spokoju na... w trakcie podroży. Teraz zaś oddam sie modlitwie i medytacji, gdyż jednostka bez wstawiennictwa bóstw jest niczym samotna wieża bez fundamentów. Wy w ten czas pijcie moje zdrowie i radujcie się tą chwila, gdyż wasze radości wielce me serce pokrzepiają.

Favir zakończył przemowę serdecznym uśmiechem, odsunął się na skraj stołu, naciągnął kaptur na twarz i znieruchomiał zapadając w trans modlitewny.


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Czw 1:56, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 12:35, 26 Sie 2010
Valeris
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 24 Sie 2010
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Las za rogiem =3
Płeć: Kobieta





Agnes chwilę patrzy na Favira. Opiera głowę na otwartej dłoni zgiętej lewej ręki. W jej oczach przez moment gości smutek. Elfka opuszcza głowę zamyślona. Jej myśli krążą wokół słów towarzysza. Towarzysza, z którym zdążyła się zżyć. Tak jak i z resztą drużyny.
Po chwili podnosi głowę. Uśmiecha się do kompanów. Bierze kufel w obie ręce. Przysuwa go do siebie. Upija łyk złocistego napoju. Przenosi spojrzenie na TyrSona i karczmarza.
- Tak. Amavet. Masz rację. Rada zaiste będzie przydatna...
Łuczniczka zrezygnowana spogląda na Favira raz jeszcze. Pije kolejny łyk miodu.
- A. TyrSon. Mam prośbę. Mógłbyś opowiedzieć o bóstwach, które wyznajesz? Bardzo mnie to ciekawi...

A co to jest "gufel"??? Amavet. Możesz wyjaśnić? Very Happy


Ostatnio zmieniony przez Valeris dnia Czw 13:57, 26 Sie 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 0:45, 27 Sie 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Po wypowiedzi Favira zawitała wśród was pewna konsternacja. Nie wiedzieliście, czy macie mu współczuć, czy udawać, że wszystko jest w porządku. Tak, czy inaczej ciszę przerwał w końcu TyrSon odpowiadając na prośbę Agnes.
- Z całą pewnością będzie dużo okazji na tego typu rozmowy podczas żeglugi. Teraz powinniśmy skupić się na zdobyciu łodzi. Nie słyszałeś może Munro czy ktoś chce sprzedać snekkar? To najodpowiedniejszy dla nas okręt.
- Snekkar powiadasz.- mówi krasnolud zamyślając się.- Jeden z miejscowych wpadł niedawno na rafę. W jego posiadaniu był snekkar właśnie. Wyremontował go, ale nie chce już na nim pływać. Pamiętam, o swoim długu. Jutro będziesz miał okręt. Do tego czasu możecie się zatrzymać na górze w jednym z pokojów. Teraz wybaczcie. Pójdę załatwić ten statek.- dodał opróżniając kufel.
Krasnolud wydał swoim parobkom kilka poleceń i wyszedł z pomieszczenia na ulicę. Przez chwilę widzieliście brudną posadzkę z gliny w porannym słońcu.
- Znasz tutaj jakieś warte odwiedzenia miejsca?- zapytaj Amavet wojownika, gdy już opróżnił swój kufel.- Chyba nie będziemy tutaj siedzieć cały dzień jak jacyś pijacy? Widziałem kilka obiecujących szprotek, jeśli wiesz co mam na myśli.- dodał z lubieżnym uśmieszkiem.
- Ty jak zwykle tylko o jednym.- prychnęła z rezygnacją Agnes.
- Ja o jednym? Ależ moja droga. Miałem na myśli nie tylko możliwość, ekhem, bliższego poznania kilku panien.
- Akurat. Przestań mydlić mi oczy. Widziałam jak wpatrywałeś się w córkę kowala. Wpadła ci w oko, prawda lubieżniku?- ostatnie słowa powiedziała uśmiechając się.
- Córka kowala? Radzę uważać. Jeśli dobrze pamiętam pomagała ojcu w wykuwaniu mieczy od najmłodszych lat. Potrafi przywalić, nie ma co. Pamiętam jak kiedyś nakryłem ją w zatoczce kiedy się kąpała. Ech, było na co popatrzeć.- rozmarzył się TyrSon- Niestety nie przypuszczałem wtedy, że ma cios niczym młot jej ojca opadający na kowadło. Przez dwa dni mogłem jeść tylko zupę rybną.
- Wracając do pytania Agnes.- przerwał wam Stomir- Zauważyłem, że czcisz nieznanych mi bogów. Mało kto na wyspach oddaje im cześć. Jak to możliwe?
- Widzisz Stomirze jestem tak zwanym starowiercą. Zanim pod wpływem wierzeń z Kontynentu powstał tak silny kult Freyji nasi przodkowie oddawali cześć całemu panteonowi. Starowiercy to znikoma grupa. Od wielu lat nie spotkałem innych starowierców.
- No dobrze TyrSon, ale mógłbyś jednakowoż powiedzieć co warto tutaj obejrzeć? Nie uśmiecha mi się siedzieć tutaj cały dzień, chyba, że mamy ten dzień poświęcić na poznawanie miejscowej kultury alkoholowej.
- Jeśli szukacie wrażeń możemy pójść na arenę. Zawsze coś tam się działo, o ile dobrze pamiętam. Z tym, że walki odbywają się dopiero o zmierzchu. No cóż, tak było gdy opuszczałem port. Jeśli macie jakiś defekt na orężu można udać się do kowala. Niektórzy zapewne nie potrzebują takiego powodu.- dodaje złośliwie patrząc na Amaveta.
- No wiesz? Jak możesz mi zarzucać jakieś niecne zamiary, przecież mnie znasz.
- No właśnie dlatego. –odpowiedziała Agnes uprzedzając TyrSona.
- Proponuję chwilowo po prostu się przejść. Potem zdecydujemy co zrobić dalej.- rzucił Stomir.
Do tej pory cichy Favir poruszył się i zwrócił do Stomira.
- Z tego co pamiętam masz ze sobą sporo ziół. Mógłbyś mi ich użyczyć? Zaparzę sobie odpowiedni wywar, który pozwoli mi przetrwać podróż.
- Z przyjemnością ci pomogę. Znam się na medykamentach.
- No dobrze. TyrSonie, który pokój możemy zając?
- Zapytajcie jednego z parobków. Z pewnością wam pomogą. Postaramy się wrócić na kolację. Wy w tym czasie nie przeszkadzajcie sobie i w spokoju zajmijcie się produkcją tych waszych dekoktów.
Gdy już wstaliście od stołu Stomir i Favir udali się śladami jednego z zapytanych o pokój parobków, podczas gdy Agnes i Amavet w towarzystwie TyrSona opuścili karczmę i ruszyli na spacer po okolicy.

Słońce zdążyło już wstać i zawitało na nieboskłonie, oświetlając pokryte strzechą dachy. Słyszycie rytmiczne uderzanie młota o kowadło, gwar rozmów, krzyk mew, szum morskich fal. Powietrze wypełnia woń soli, ryb, siana, palącego się świerku i setek innych zapachów. Z radością oddychacie nadmorskim powietrzem. Mijają was postawni mężczyźni, bawiące się dzieci i miejscowe kobiety, którym nie brak uroku. Na sam ich widok Amavet nie mógł powstrzymać uśmiechu na swej twarzy.
- No dobrze. To ty i Agnes idźcie gdzie chcecie, a ja postaram się nawiązać nowe znajomości.- rzucił łowca nagród na chwilę przed wyruszeniem jedną z ulic.
- Jak myślisz? Będziemy tu mieli skandal?- zapytała elfka, gdy człowiek zniknął w tłumie.
- Heh, któż może to wiedzieć?- odparł TyrSon wzruszając ramionami.- To gdzie pójdziemy?
- Wiesz gdzie można tutaj zapolować? Jeśli mamy tyle wolnego czasu to nie chcę marnować go na siedzenie w miejscu.
- Chodź za mną. Znam dobre miejsce.
"Może uda się coś upolować zanim będzie trzeba wrócić." pomyślała Agnes podążając za przyjacielem.

Pokój był spowity cieniem. Umeblowany można rzec przyzwoicie, stolik, przy nim kilka krzeseł, kredens na ubrania, szafka nocna i dwa łóżka usytuowane blisko okna, które było obecnie zasłonięte zieloną tkaniną. Gdy tylko Favir odsłonił okno pomieszczenie wypełniło światło. Nie zwlekając Stomir wysypał na blat szafki nocnej zawartość swoich sakiewek, tak, że już po chwili mogliście przystąpić do wybierania odpowiednich ziół. Znajdujący się w pomieszczeniu piecyk idealnie nadawał się do podgrzania wody, po którą został oddelegowany parobek.
- Rozumiem, że mamy przede wszystkim uwarzyć dla ciebie dość lekarstwa przyjacielu?- zagadał kapłan wybierając kilka pęczków ziół.
- Lekarstwa, ładnie to ująłeś. Tak, przede wszystkim to. Nie zwracaj jednak na mnie zbytniej uwagi. Uwarzę też inne mikstury, jeśli to nie będzie ci przeszkadzać.- odpowiedział elf przygotowując wszystko do delikatnego procesu, jakim jest warzenie eliksirów.
Po chwili rozległo się pukanie do drzwi. Elf otworzył je i przyjął od stojącego w nich chłopca kociołek pełen czystej wody. Powąchał ją i z ulgą stwierdził, że nie jest to woda morska.
- To zabierajmy się do roboty.- zaproponował kapłan rozpalając ogień.
- Po tu jesteśmy.- zauważył Favir stawiając kociołek nad ogniem.
Zobacz profil autora
Wiedźmin: "Krwawy Księżyc"
Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 7  
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin