RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin -> Wiedźmin: "Krwawy Księżyc" Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 20:31, 17 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wyspiarze zaszemrali pomiędzy sobą, wciąż wyraźnie bardziej zainteresowani zadzierającą nosa elfką niż rozmówcą w kapturze. Drab w nabijanej guzami kurcie podrapał się po nosie wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z kompanami, potem zaśmiał się nieszczerze.

- Mieczy ci u nas raczej dostatek, ale pięknych uroków tutaj nie zbywa, tedy byśmy bardzo chętnie na takowe popatrzyli - oznajmił rubasznym tonem, kiedy dźwięki rechotania jego kompanów już przebrzmiały - Tyle, że do takowego popatrywania trzeba wpierw to i owo ściągnąć.

- A owszem, trzeba ściągnąć - odezwała się melodyjnym głosem Agnes, składając usta w dzióbek i uśmiechając się promiennie - Bardzo w tym jestem dobra, możesz mi wierzyć. Na początek mogę ci ściągnąć uśmiech z gęby, tak dla rozgrzewki. A potem ściągnę ci porty z zadka i wkroję w rzyć twoim własnym pasem, fitverel estel duanha!

Żeglarze zamarli w pełnym zaskoczeniu milczeniu, potem zaś ryknęli jak jeden mąż śmiechem, łapiąc się za brzuchy albo poklepując wzajemnie po barach. Sam drab w skórzanej kurcie milczał chwilę dłużej, ale w końcu i on uległ nieopisanej wesołości kompanów i zaczął rechotać niczym szalony. Stomir i Favir wymienili między sobą zrezygnowane spojrzenia i czekali cierpliwie, aż wyspiarze się w końcu uspokoją dając komuś ponownie dojść do słowa.

- Pięknooka, setnie mnie ubawiłaś - oznajmił jelenia kurta ocierając rękawem wilgotne od łez śmiechu oczy - Po prawdzie to byle gamratce nie pozwalam za swoje spodnie łapać, ale tobie pozwolę je ściągnąć z dziką ochotą! Jeno się potem naprawdę okaże, kto komu i czym w rzyć, moja miła!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:40, 17 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





-Oj panowie panowie, dopiero co porachowałem kości jednemu co mu sie wydawało że może sprawdzac czy można naszej drużce spodnie ściagać. Powiem tak, rwa mać, że wybawiłem go jakoby z opresji, bo gdyby to panna Agnes miała się przed nim bronić, to naszpikowałaby go strzalami jak dzika na polowaniu.

Amavet wzruszyl ramionami, odsłaniajac wciaz pokrta krwia pochwe miecza.

-Ja obiłem obu nie obnażając brzeszczotu, ale teraz, mam dziwne wrażenie, że nie dam rady jej powstrzymać przed mniej delikatną obroną.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:39, 18 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Elf przysłuchując się konwersacji kamratów zaczął mamrotać pod nosem mało zrozumiałe słowa sam do siebie. Pewnikiem jakąś modlitwę oddającą pod opiekę jakiegoś bóstewka, któremu kolejne mordobicie byłoby nie w smak, lub zwyczajne siarczyste przekleństwa sypiące się z jego ust na cześć prostackich ludzi ciągle stających na jego drodze, brzmiące tylko o tyle ładniej, że w rodzimym języku medyka wypowiedziane.

-Na wszelkie siły wód, lądów i wiatrów... Tylko o burdzie i chuci rozmawiać umiecie?! Litości bogów, na zaciąg bogów tu przyszliśmy, więc się nie chwal Tym brzeszczotem Amavet niczym pyszny paw, a waćpanowie niechaj w zaciszu kontemplują sobie naszej drużki urodę. Skellige z opisów wydało się miejscem ludzi twardych, acz mądrych, rzeczowych i mających w poszanowaniu swoje białogłowe. I niechaj tak zapamiętam ten kraj.

-Co do reakcji twojego Jarla, to nie powinien być wściekły, bo prawdopodobnie mam coś, co jego nastrój poprawi. A patrząc po opuchniętych gębach niektórych tu żeglarzy to dobry nastrój Jarla i na wasze samopoczucie się przełoży. A teraz, czy moglibyśmy przejść do meritum sprawy? - elf stał z wyprostowany przed załoga, z nieco przyjaznym uśmiechem,ale przede wszystkim rzeczowym wyrazem twarzy. Do tego dokładnie obserwował swojego rozmówce, czy nie zdradza oznak bólu głowy, bo doskonale wiedział jak takowemu zaradzić i z miejsca pokazać swą użyteczność.


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Pon 20:52, 18 Paź 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:52, 18 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wyspiarze spoważnieli nieco, ale w opinii zaniepokojonego całą sytuacją Stomira nie wieściło to bynajmniej wiele dobrego, bo owe poważniejące twarze szybko przyoblekły się w nieprzyjemne grymasy. Przywódca żeglarzy postąpił krok do przodu marszcząc się groźnie, nim jednak wyrzekł choć słowo, na jego obliczu pojawił się leciutki grymas bólu, tak słabo dostrzegalny, że zauważył go chyba tylko spoglądający bacznie na jelenią kurtę Favir. Skelliganin uspokoił narastające za plecami pomruki kompanów podnosząc jednocześnie jedną dłoń ku skroni i masując ją mocno.

- Nie trza było tak chlać, teraz kara boska człeka męczy - oświadczył żeglarz - Jeśli jesteście dalej pewni, że chcecie z nami płynąć, musicie z jarlem gadać, a jarl jest tam - mężczyzna wskazał ręką na niski kamienny budyneczek wzniesiony na samym końcu nabrzeża, o wysiągnięcie ręki od skalistego cypla chroniącego przystań od morza - A ty się nie bocz, pięknooka, to tylko takie krotochwile były. Jak z nami w morze popłyniesz, w mig się do nich przyzwyczaisz. Bitki tu nie chcemy, bo tutejszy rządca sobie tego nie życzy, a rządcę Thorsena lepiej usłuchnąć, to nawet my przyjezdni wiemy.

Elf i kapłan skłonili się grzecznie w odpowiedzi, jednakże Amavet i łuczniczka nie poszli w ich ślady, mijając drakkar z posępnymi minami i śląc żeglarzom spojrzenia, w których niewiele można było znaleźć sympatii. Opatulając się szczelniej płaszczami w złudnej nadziei na to, że dadzą one jakąkolwiek osłonę przed przenikającym do szpiku kości lodowatym wiatrem grupka podróżników wydłużyła kroku docierając do kamiennego budyneczku akuratnie na czas, by usłyszeć pełną przekleństw tyradę zakończoną ostrym trzaskiem pękającego na ścianie glinianego naczynia.

- Chyba mnie szlag trafi, Sven! - ryknął gruby męski głos przywodzący na myśl swym brzmieniem nie tyle człowieka, co cierpiącego z niewiadomego powodu niedźwiedzia - Wódka nie pomaga, tylko we łbie mi się kręci! Chyba sobie zaraz nóż tam wrażę i tak długo będę dłubał, aż omdleję!

Favir i Stomir wymienili między sobą spojrzenia, zerkając ponad przesłoniętym po części owczymi skórami progiem do wnętrza oświetlonej olejnymi lampami izby, skąd dobiegały nieco już spokojniejsze dźwięki męskiej rozmowy. Stojący nieco w tyle Amavet prychnął pod nosem wyczuwając wahanie swych bardziej dostojnych konfratrów, nie mogących się widać zdecydować, który z nich winien pierwszy przejść pod skórami wkraczając na niebezpieczne terytorium porywczego raptusa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:11, 18 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Cóż, najpierw wyjaśni się cel przybycia Riggsenowi, a jak zacznie wrzeszczeć to elf "na oko" zdiagnozuje dolegliwość i oznajmi, że on i kapłan są w stanie uśmierzyć jego cierpienia. Oczywiście po przyjęciu na służbę i za całkiem dobry żołd płacony srebrem. Jak favira najdzie nutka sadyzmu to jeszcze opisze w superlatywach zalety nowych członków i laski płynące z posiadania na pokładzie osoby duchownej - dopiero po negocjacjach nastąpi dalsze leczenie Twisted Evil
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:16, 20 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przełamując swą niechęć do ciasnych kamiennych pomieszczeń wzniesionych toporną ludzką ręką i przesiąkniętych wszechobecnym na wyspie odorem ludzkiego potu wymieszanego z zapachem tranu i owczej wełny Favir wszedł w końcu do środka budyneczku, unosząc wysoko głowę i przybierając uprzejmy wyraz twarzy. Bijący od paleniska blask płomieni i światło sączące się przez pełniące rolę szyb błony z rybich pęcherzy zapewniały elfowi dość oświetlenia, by jego bystry wzrok natychmiast zlustrował postacie czterech przebywających w cuchnącej na dodatek tanią wódką izbie mężczyzn. Jeden z nich był medykowi znany z widzenia, Favir poznał go bowiem w trakcie wcześniejszych wycieczek do przystani i wiedział już, że wiecznie skrzywiony łysy brodacz był zarządcą miejscowego porciku. Trzej inni sprawiali wrażenie urodzonych na pokładzie knarra żeglarzy, obnoszących się na codzień z dumą bliznami, złotą biżuterią i bronią.

Jeden z nich – rosły mąż o długich ciemnych włosach i przepitych oczach – najwyraźniej miał kiepski dzień, bo cała lewa część jego twarzy była opuchnięta zdradzając ewidentnie jakiś problem z zębami. On też splunął siarczyście na kamienną posadzkę na widok gościa, chociaż powód takiego zachowania pozostawał dla Favira zagadką, elf nie wiedział bowiem, czy był to mimowolny odruch na widok przedstawiciela obcego gatunku czy też raczej chęć oczyszczenia sobie wnętrza ust z przesiąkniętej zepsutą krwią i ropą śliny.

- Powitać gości – burknął pozbawionym cienia gościnności tonem zarządca przystani, odstawiając wypełniony alkoholem gliniany kubek na blat kiepsko oheblowanego stołu, przy którym cała czwórka siedziała – Co do nas sprowadza?

Favir odczekał, aż w ślad za nim do środka wejdą pozostali goście, licząc skrycie na złagodzenie ich niechęci samym widokiem Agnes. Jak zwykle się nie pomylił co do prostej i przewidywalnej ludzkiej natury, kiedy bowiem łuczniczka ściągnęła z głowy kaptur płaszcza, a jej długie kręcone włosy rozsypały się po ramionach, w oczach skelligańskich mężów pojawiły się z miejsca zupełnie inne błyski.

- Powitać, powitać! – powtórzył znacznie przyjaźniejszym tonem młody ogorzały wyspiarz siedzący po prawicy tego z opuchniętą gębą, błyskając w uśmiechu zębami i wręcz pożerając elfkę wzrokiem – Tak zacnych gości zawsze miło spotkać, chociaż nam ostatni gąsiorek ostał.

- My nie w sprawie gąsiorka – odpowiedział grzecznie Favir, toteż ogorzały wyspiarz niechętnie oderwał spojrzenie od bioder Agnes i zerknął na stojącego z założonymi za plecy rękami elfa – My w sprawie zaciągu na drakkar, o uszy nam się bowiem obiło, że jarl Riggson drużynników na gwałt szuka.

Żeglarz ze spuchniętą gębą pochylił się do przodu chcąc coś rzec, ale młodzian o ogorzałej twarzy ubiegł go natychmiast szczerząc jeszcze mocniej zęby.

- Och, takowa drużynniczka na gwałt bardzo by nam się zdała, wszelako jeszcze milej byłoby po dobroci!

Wciąż nie potrafiąca się przyzwyczaić do mało wyrafinowanego i coraz bardziej męczącego poczucia humoru wyspiarzy łuczniczka sposępniała w ułamku chwili i odrzuciła w tył głowę potrząsając swymi kędziorami. Opuchnięty mężczyzna wymierzył swemu dowcipnemu towarzyszowi kuksańca tak silnego, że tamten omal nie spadł z ławy, potem zaś podniósł się z niejakim trudem na nogi prezentując w całej okazałości swe słuszne rozmiary.

- Jam jest Olaf Riggson – powiedział krzywiąc się przy tym boleśnie - Zaiste robimy tu zaciąg, aczkolwiek tak cudacznych chętnych jeszcze żeśmy nie mieli. Elf? Elfowa? Kapłan jakowyś? Zbir w kapturze? Na morze chcecie wyruszyć?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:24, 20 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Favir wzdrygnął się na dźwięcznie wypowiadane słowo "morze". Gdyby nie to, że wylądował na tak zapyziałej i prostackiej wyspie za nic na świecie nie chciałby wyruszać na "morze". Nawet gdyby przyszło mu mieszkać w krasnoludzkich osadach, to mając taką alternatywę jak teraz chętnie by się w niej osiedlił.

- Owszem, a tutejsza fama głosi, że zacniejszego kapitana wyspa nie uświadczyła - elf skłonił się grzecznie - Ta sama wieść mówi, że choć znany jest z surowości i żelaznej ręki, to sprawiedliwy a roztropny jest, prawdziwie godny miana doświadczonego wilka morskiego.

-A owi "cudacy" to bardzo wartościowa załoga. Panienka Agnes, którą tutaj tak wzrokiem panowie obłapiają, nie tylko ze swych wdzięków jest znana. Nikt nie odmawia naszym ziomkom bystrego wzroku i zamiłowania do łuków, lecz Agnes... nawet wśród naszego ludu jest uważana za artystkę. Nie nowiną dla niej jest ustrzelić sikorkę z dwustu kroków. I to nie koniecznie na gałęzi przysiadłą. Wielebny Stomir jest kapłanem wielkiej Melitae, zielarzem i znachorem chorób wszelakich. Już sama przychylność kolejnego bóstwa jest niemałym błogosławieństwem dla statku, ale z naszym duszpasterzem zatrucia żołądkowe, szkorbut, i wiele poważniejsze choroby nie są zmartwieniem. Ten tutaj brodacz Amavet zwany, mimo swej zakapiorskiej minie posiada mężne serce i sprawność prawdziwego wojownika. Zapewne i tu słuchy doszły ilu wyspiarzy obił samymi knykciami, a fechtowanie idzie mu jeszcze lepiej. I na koniec moja skromna osoba, Favir Demandalion - elf się skłania - byłem ja i szlacheckim medykiem i chirurgiem polowym podczas kontynentalnych przepychanek między władykami. Nie jedne bebechy w trzewiach zatrzymałem, na nie jednej operacji zęby zjadłem... Apropo zjadania zębów, tutaj chyba szanowny Jarl będzie zainteresowany? - medyk uśmiechnął się przyjaźnie widząc problem rozmówcy gołym okiem, choć szczerze chętnie zdiagnozowałby go namacalnie tylko po to, by przyszły pac jęt trochę mocniej posyczał z bólu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 10:23, 21 Paź 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Amavet uśmiechnął się lekko, na wspomienie gąsiorka. Płynnym ruchem wydobył zza pazuchy swój bukłat, w większości pełen jeszcze dość mocnej gorzałki. Butelka z winem, bezpiecznie spoczywała w torbie, obecnie ukrytej za plecami rębajły.

Z zadowoleniem ułóżył skórzane naczynie na stole.

-Gąsiorek pusty, to i gadannie czczym sie staje. Zębiso samo z siebie się tak psuje, czy kto panu obuchem przez paszczę pociągnał? Ja sam raz z kopa od konnego po pysku dostałem. Podeszwa jego mi się na licu odcisneła, a kilka moich zębów jest teraz ze srebra. - mówiąc to rozlał napitek do kubków, sobie wlewając do tylko tyle żeby wargi zwilżyć
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:39, 22 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Jarl prychnął gniewnie słysząc słowa cudzoziemskiego rębajły, krzyżując ramiona na piersiach i lustrując gości bacznym spojrzeniem. Pozostali trzej mężowie pozostali na swych miejscach, skwapliwie korzystając z okazji, by sobie za plecami Riggsona dolać do kubków wódki.

- Żaden koń mnie w gębę nie kopnął, ale boli kurewsko mocno, zmysły można od tego postradać – powiedział spozierając wyczekująco na Favira – Jeśli zatem masz jakiś specyfik, coby ten ból uśmierzyć, gotów jestem wejrzeć łaskawie na wasze usługi.

- Nie tylko moje, szlachetny panie, lecz i tego tutaj kapłana Melitele, wielce biegłego w leczniczych ziołach i miksturach skracających cierpienie – elf wskazał podniosłym gestem na milkliwego Stomira, najwyraźniej onieśmielonego groźnymi minami żeglarzy.

- Z tym skracaniem cierpień to bym nie przesadzał – odpowiedział jarl przewracając oczami – Uśmierzenie mi wystarczy, skracania mi nie trza, chciałbym jeszcze trochę pożyć.

- Szlachetny pan wybaczy – uniósł rękę Favir – Nie zrozumieliśmy się widocznie, nie to bowiem miałem na myśli...

- Wiem, coś miał na myśli, mości medykusie – Riggson pozwolił sobie na uśmiech męczennika – Krotochwila to była, już się nie lękaj i portkami nie trzęś. Rzeknę zatem krótko, bom człek do krótkich mów nawykły. Wybawicie mnie od tego bólu zęba, to was ze sobą na pokład wezmę. Jeno za służbą się oglądacie czy czego więcej wam trzeba?

- Chcemy na kontynent, szlachetny panie – odparł skwapliwie elf – A za przewóz swą służbą żeśmy gotowi zapłacić, robotą przy wiosłach albo i mieczem jak się co po drodze wydarzy.

- Może być i zapracowany przewóz – odparł Olaf taksując uważnym wzrokiem Agnes. Elfka odwzajemniła mu się tym samym, robiąc zaciętą minę dziewczęcia niedostępnego i stanowiącego esencję emocjonalnego chłodu – Do rzeczy zatem, bo jarl Skarsen biesiadę dziś wieczorem wyprawia i grzeczny obyczaj nakazuje, by się tam stawić. Zamierzałem już co prawda schlać się w trupa i kazać tam zanieść, ale skoro bogowie medykusa w te progi zsyłają, grzechem byłoby nie skorzystać.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:40, 22 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Amavet i Agnes mają w tym momencie krótką przerwę, ponieważ mniemam, że ich znajomość kwestii stomatologicznych ogranicza się wyłącznie do brutalnego zębów wybijania. Inaczej rzeczy się mają z Favirem i Stomirem, jest zatem okazja, aby się swoimi umiejętnościami pochwalić – w końcu tak znaczny pacjent nie zawsze się trafia. Wybiegnę z akcją nieco do przodu i od razu uprzedzę, że nieszczęsny jarl ma zapalenie okostnej, dwa tylne zęby w dolnej szczęce katastrofalnie podeszły ropą i trzeba by je rwać, tylko ryzyko infekcji jest bardzo duże. Na myśl przychodzą mi dwa rozwiązania: wywary ziołowe w celu wyleczenia stanu zapalnego, a następnie rwanie (do wieczora może się nie udać, jeśli o złagodzenie bólu idzie) albo zaangażowanie w operację magii mogącej doprowadzić do szczęśliwego finału od ręki – jeśli BG posiadają do takowej magii dostęp (nie mam pojęcia jak wyglądają talenta Stomira w tej kwestii, nie mam jego karty postaci).

Jakieś deklaracje?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 0:14, 23 Paź 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Szczęściem to nie Stary świat i magią trudniej demony przywołać, więc Elf wielkich przeciwwskazań przed jej użyciem mieć nie będzie. Jedynie będzie się zapierał, że to nie magia, a starożytna medycyna jego ludu wspomagana błogosławieństwem przyrody i przychylnych bóstw.

Nie pamiętam już jak stoję z Punktami Mocy, jeśli trzeba, to pomedytuje trochę celem ich odnowienia przed zabiegiem, tłumacząc się krótką modlitwa o przychylność swych absolutów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 23:18, 29 Paź 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Favir skłonił się ponownie przed jarlem budząc cichy pomruk dezaprobaty ze strony Amaveta, któremu uprzejma poza elfa zupełnie niepotrzebnie kojarzyła się z służalczością. Medyk posłał w ramach tego ukłonu badawcze spojrzenie w kierunku Stomira, ale stojący z kamienną miną kapłan Melitele nie dał po sobie w ogóle znać, że ropiejąca szczęka Riggsona go w najmniejszym stopniu obchodzi. Elf zmełł w myślach wyrafinowane przekleństwo, którego bogata składnia nastręczyłaby ludzkim znawcom Starszej Mowy wielu kłopotów w tłumaczeniu, nie okazał jednak śladu niezadowolenia postępując o krok do przodu i podnosząc pełnym pewności siebie ruchem prawicę.

- Nie obejdzie się bez oględzin, szlachetny panie, te zaś mogą się okazać nieprzyjemne – przestrzegł swego świeżo pozyskanego pacjenta Favir – Mus usta rozewrzeć...

- Zaglądaj jak koniowi w pysk, niczym się nie krępuj – prychnął ze zbolałą miną Riggson otwierając szeroko usta i łapiąc się przy tym natychmiast za drewniany regał ustawiony przy sąsiedniej ścianie. Agnes westchnęła cicho wyobrażając sobie stan uzębienia wyspiarza w najgorszy z możliwych sposobów, ale Favir wcale nie przeżył takiego wstrząsu, na jaki nastawiła się pesymistyczna z natury łuczniczka. Elf zauważył już wcześniej, że zęby wyspiarzy były generalnie w świetnym stanie, dzięki zdrowej diecie służąc swym właścicielom do późnej starości i ulegając zniszczeniu w przeważającej mierze wskutek nadmiernych skłonności do bijatyk. Jarl nie był od tej reguły wyjątkiem zachowawszy mimo czterdziestego krzyżyka na grzbiecie prawie wszystkie zęby i to zaledwie nieznacznie pożółkłe pomimo śladów regularnego żucia prymki.

Wyjątkiem był jeden z tylnych zębów osadzonych w dolnej szczęce, osadzony w podeszłym ropą i paskudnie opuchniętym dziąśle.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:30, 02 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przyglądający się zabiegowi z ukosa Amavet sądził, że sprawy będą skomplikowane, pełne wrzasków bólu i przekleństw, a na koniec zwieczone brutalnym wyrwaniem zęba, toteż poczynania Favira niezmiernie rębajłę zadziwiły. Na przemian mrucząc coś pod nosem lub śpiewając dźwięcznie w swym melodyjnym języku elf obmacywał delikatnie kość szczękową jarla, wpierw dawszy szlachetnie urodzonemu Skelliganowi garść niebieskiego proszku do połknięcia, surowo zabraniając popitki pod postacią wódki. Riggson siedział wyprostowany niczym strzała w krześle, wbijając oczy w sklepienie domku zarządcy portu i sprawiając wrażenie męczennika za świętą sprawę. Amavet domyślał się jak paskudnie wyglądało samopoczucie jarla, który musiał cierpieć straszną złość na myśl o tym, że jakiś obcy włóczęga, choćby i elf, a może elf przede wszystkim, maca mu paluchami w gębie, ale wyspiarz nie dał po sobie w niczym poznać, że czuje się taką sytuacją zażenowany.

Po chwili namysłu Eilhart uznał, że gotów jest i to zrozumieć, wszak sam nieraz miewał kłopoty z bólem zębów i pojmował doskonale bezmiar cierpień człeka mającego z nimi kłopoty.

Cały zabieg potrwał zaledwie godzinę, chociaż zupełnie nim nie zainteresowanej Agnes wydało się dla odmiany, że praca Favira ciągnie się bez końca. Oczyściwszy opuchnięte dziąsło z ropy, wysączonej na zewnątrz tkanki przez nakłucia poczynione za pomocą niewielkiej żelaznej igiełki, elf zmusił jarla do spożycia kolejnego ziołowego dekoktu, tym razem pachnącego nad wyraz paskudnie i podobno bardzo gorzkiego – tak przynajmniej wynikało z opinii Rigssona wpasowanej w ciąg wyjątkowo plugawych przekleństw. Kiedy lekko spocony Favir odstąpił wreszcie od krzesła i zlanego dla odmiany potem aż po nogawki spodni jarla, ten ugiął się pod przyjacielskimi poklepywaniami swych popleczników. Uśmiechający się dyskretnie pod nosem elf sam zarobił kilka takich klepnięć i kuksańców, wyrażonych w szczerej radości oraz miejscowej formie wyrażania szacunku, toteż skrzętnie udał, że tego rodzaju poszturchiwanie wcale nie jest dla niego obrazą.

- Pięknie żeś się sprawił, przyjacielu – oznajmił jarl odganiając swych kompanów i wstając z krzesła. Jego policzek po jednej stronie twarzy wypchnięty był na zewnątrz dowodząc ruchliwym kształtem tego, że Riggson zawzięcie kręcił przy wyleczonym w niezwykły sposób zębie koniuszkiem języka – W życiu bym nie pomyślał, że mi bogowie ześlą na pomoc tak wybornego i biegłego w swym fachu medykusa, mimo że nieludzia. Wiedz, żem jest niebywale ukontentowany, a to oznacza, iż gotów jestem też przyjąć wasze usługi. Sporo nad tym dumałem, coby myśli czymś zająć, kiedyś ty tak przy moim zębisku dłubał i oto, co postanowiłem.

Favir pochylił się do przodu z błyskiem zainteresowania w oczach, nie dając po sobie poznać przepełniającej go radości z udanego zabiegu.

- Dostaniesz ode mnie mieszek srebra, żebyś wiedział, iż żadny ze mnie skąpiec, a za podróż nic żeś mi nie jest winien – przesądził jarl klepiąc elfa ponownie w ramię – Nie musisz przy wiosłach robić ani mieczem machać, boś teraz w moich łaskach.

- Dzięki serdeczne, szlachetny panie – medykus skłonił się głęboko i odsunął o krok woląc nie znosić dłużej przesadnej kameraderii wyspiarzy.

- Twa drużka również za bezcen popłynie, wielka to przyjemność gościć na pokładzie taką piękność – przekrwione oczy Riggsona spoczęły dla odmiany na Agnes, sztywniejącej na dźwięk pierwszych jego słów, ale ku niewysłowionej uldze Favira trzymającej język za zębami – A jeśli gotowa nas konwersacyją bawić, śpiewem albo i tańcami, i jej gotów jestem srebrem szczodrze sypnąć, na morzu ckni się człekowi strasznie, gdy dobra pogoda. Co się zaś tyczy tego tam świątobliwego męża i twego kompana przy mieczu, ci na przeprawę muszą sobie zapracować pracą przy wiosłach albo żaglach. Nie unoś tak brwi, zacny kapłanie, bom nie przyuważył, byś jaką modlitwę za mnie zmówił przez ten straszny czas, gdy mój medykus mi w gębie grzebał. Jaka twa troska, taka ma łaska, tedy mus ci szaty podkasać i trochę się spocić, nim na kontynent dotrzesz.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:43, 02 Lis 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Mówisz, jakbyś myślał, iż nie zaznałem trudów ciężkiej pracy... Powiadam ci, od kilku miesięcy chodzę nie mając przy sobie więcej niż kilku srebrnych monet, ciężko pracując na swoje utrzymanie, przy okazji nauczając o wielkości i chwale bogini Melitele.
Także nie martw się, dobry człowieku, żebym miał od pracy stronić. Wszystko wykonam najlepiej, jak będę potrafił.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 20:34, 04 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Chociaż Favir stężał leciutko słysząc ocierającą się o hardość odpowiedź Stomira, jarl najwyraźniej nie poczuł się nią urażony, bo jedynie kiwnął z aprobatą głową przenosząc spojrzenie z powrotem na łuczniczkę i wodząc wzrokiem po jej smukłych długich nogach zarysowanych wyraźnie pod dopasowanymi skórzanymi spodniami.

- Odpływamy jutro przed świtem, zatem zjawiliście się tutaj iście w ostatniej chwili – oznajmił wyspiarz w nieco bełkotliwy sposób, bo badanie językiem wyleczonego zęba nie szło mu w parze ze sztuką poprawnego wysławiania się – Jeśli się spóźnicie na pokład, nie popłyniecie, więc lepiej wstańcie o czasie. Wiedzcie też, że na drakkarze wymagam bezwzględnego posłuszeństwa i nie zdzierżę krnąbrności. Będziecie się słuchać, wysadzę was całych i zdrowych na drugim brzegu i jeszcze srebrem wynagrodzę. Róbcie kłopoty, a wylądujecie za burtą, choćby i na otwartym morzu. Czy to jasne?

Goście odpowiedzieli Skelliganowi zdawkowymi pomrukami, Agnes zaś ograniczyła się ledwie do pełnego niesmaku spojrzenia, w którym nie sposób było znaleźć nawet cienia śpiewów, tańców i nadziei na radosną pochędóżkę.

- Byście nie zaspali, najlepiej wam będzie tutaj przeczekać do rana – dodał Riggson pokazując ruchem ręki wnętrze domku zarządcy przystani – Nils wam da jakieś posłania, w izbie obok możecie spocząć, jeśliście zmęczeni. Nic mu płacić nie musicie, policzę się samemu za wasze koszta.

Favir rozszerzył nieznacznie oczy słysząc tę przerażającą propozycję, ponieważ wnętrze izby cuchnęło ludzkim potem, skwaśniałym mlekiem i patroszoną rybą tworząc kompozycję zapachową balansującą w opinii elfa na pograniczu śmiercionośnej broni.

- Racz wybaczyć, szlachetny panie – powiedział szybko medyk obawiając się szczerze, że zawsze żądny bitki i wypitki Eilhart z miejsca ulegnie urokowi słów jarla – Nocleg mamy opłacony w karczmie pana Munro, zatem zostaniemy tam do końca, ale niezawodnie zjawimy się przed świtem w przystani.

- Wasza wola, mnie tam wszystko jedno – prychnął wyspiarz machając zdawkowo ręką – Njorn, wynagrodzić mi mojego przyjaciela trza, ból przechodzi jak ręką odjął, prawdziwa to była sztuka mistrza leczenia.

Wywołany z imienia młody żeglarz przestał się gapić rozmarzonym wzrokiem na łuczniczkę, sięgnął do swego pasa odczepiając od niego pokaźnych rozmiarów sakiewkę i rozsznurowując ją z wyraźną niechęcią. Stojący kilka kroków w tyle Amavet przechylił uważnie głowę widząc przesypywane do złożonych dłoni elfa srebrne monety, pobrzękujące w wielce dla ucha miły sposób.

- Biesiada będzie nad wyraz wystawna, a jarl Svensen słynie ze swej gościnności – dodał Riggson po chwili zastanowienia, spoglądając w znaczący sposób na elfkę – Wysokie to rzecz jasna progi i nie każdy może do burgu wejść, ale pewien jestem, że osoba tak urodziwa bez trudu zaskarbi sobie łaskawość gospodarza domu. Nie narzucam się z towarzystwem i odmowę jakoś przełknę, ale byłbym zaszczycony móc udać się na biesiadę z tak zacną towarzyszką.
Zobacz profil autora
Wiedźmin: "Krwawy Księżyc"
Forum RPG online Strona Główna -> Wiedźmin
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 5 z 7  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin