RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan -> AoC - The Coming of Hanuman Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 25, 26, 27  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 16:25, 01 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Stworzone? – zdumiał się Bahim Baal słysząc przekład Kertha – Jak to stworzone? Kto posiada moc, by z niczego powołać do życia takie maszkary? Na pewno dobrze go rozumiesz? A może wierutne brednie pleciesz, żeby tylko życie uratować, co?

Zuagirski wódz łypnął groźnie oczami, wymierzył Zamoryjczykowi kuksańca łokciem. Najemnik potrząsnął energicznie głową dając do zrozumienia, że dokłada wszelkich starań, by jak najdokładniej przetłumaczyć bełkotliwe słowa starca.

- On jest z północy Zamory – wyjaśnił prędko – Ja pochodzę z południa, używamy trochę odmiennych dialektów, a poza tym ten biedak strasznie sepleni. Spytam go, o co chodzi z tym stworzeniem małpoludów.

Kerth klasnął w dłonie zwracając na siebie uwagę więźnia.

- Nezaman kerim atla? Bugun hepsi Iscin topla, kac saat! Apus cok mantar. Yarin isz yok, hepsi. Coskun sonra tesze dejil. Ewri hasta?

- Evet, evet! – zakrzyknął histerycznie starzec, bijąc się zaciśniętymi rękam po głowie, szarpiąc za rzadkie siwe włosy – Ben tesekurr ederim, cok ederim! Yarin Kingin Apus cok kucuk! Mutlaka sefe sor! Bu senin araban? Benim icin farketmez, kac kisi var!

- Yerdigin bilgi icin tesekkurler? – po głosie Kertha dało się poznać, że najemnik jest wyjaśnieniami sędziwego więźnia co najmniej zaskoczony.

- Bana kendo getirirmisin, yadrimin bu olamaz – powiedział stary Zamoryjczyk, kręcąc jednocześnie z rozpaczą głową.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 16:28, 01 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:31, 01 Gru 2008
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Mówi o stworzeniu tych potworów.
Twierdzi, że były stworzone przez magów. Magowie dali mu świadomość, część swojej świadomości.
Stwór jednak wystąpił przeciwko swoim kreatorom.
Wymordował ich. Tego tutaj trzyma z powodu czerpania od Niego wiedzy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:54, 01 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Właśnie do niego idziemy – odparła Nameela spoglądając z ukosa na Tamadura – Bahim Baal przesłuchuje pewnego jeńca, lecz gdy już skończy, chce porozmawiać z tobą na osobności.

- Dostanę z powrotem swą broń i wierzchowca? – zapytał Tamadur, rozglądając się jednocześnie ostrożnie na boki i szacując wzrokiem liczebność Zuagirów. Odniósł wrażenie, że koczowników było co najmniej dwustu, chociaż spora ich część pozostawała poza jego polem widzenia, ukryta w bocznych uliczkach i budynkach miasteczka. Niewielkie grupki konnych patrolowały krawędź niecki, wypatrując śladu nadjeżdżającego nieprzyjaciela.

- Dostaniesz, lecz dopiero w chwili wyjazdu – uśmiechnęła się kącikami ust Nameela – Tak będzie bezpieczniej, i dla nas i dla ciebie.

Turańczyk oblizał spierznięte usta, stwierdzając z niejakim zdumieniem, że nie potrafi oderwać wzroku od pięknej twarzy dziewczyny i jej złocistych oczu. W serajach Aghrapuru czy Shahpuru łowca niewolników dostałby za taką kobietę krocie, lecz najemnik nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek spróbował porwać siostrę Bahima Baala. Na samą myśl o konsekwencjach takiego czynu przeszły po po plecach lodowate ciarki.

Nameela skręciła w prostopadłą uliczkę, podnosząc jednocześnie głowę i spoglądając na szkaradne rzeźby przedstawiające kucającego na skrajach dachów Boga-Małpę. Na obliczu Zuagirki pojawił się z miejsca grymas odrazy i wstrętu.

- Cóż to za ohydne stwory? – zapytała we wspólnym, celując palcem – Kto chciałby oddawać cześć takim bestiom?

Tamadur nic nie odrzekł, woląc się nie przyznawać do tego, że wielu mieszkańców południowego Turanu składało ofiarne dary na ołtarzach Hanumana, uznając Boga-Małpę za jednego ze starszych członków boskiego panteonu. Najemnik podejrzewał, że pustynne miasteczko zostało zbudowane wiele lat temu przez jakąś sektę wyznawców Hanumana z Vendhii lub odłam turańskich ortodoksów odrzucających patronat Tarima. Kimkolwiek zresztą byli architekci tego ponurego miejsca, od dawna już nie żyli, a ich pożółkłe kości spoczywały głęboko pod zwałami naniesionego wiatrem piasku.

- Tam jest Baal – oświadczyła dziewczyna pokazując jakiś budynek, którego okna były zatarasowane kamiennymi blokami na podobieństwo więzienia zuagirskich brańców – Zaczekaj tutaj i z nikim nie rozmawiaj. Ci wojownicy zadbają o to, by nikt ci nie ubliżał. Sprawdzę, czy mój brat zechce cię teraz przyjąć.

Nameela przyśpieszyła kroku zmierzając w stronę budowli. Tamadur obejrzał się na pilnujących go przybocznych, ci odpowiedzieli mu wrogimi spojrzeniami, jeden zaś splunął siarczyście pod nogi Turańczyka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:05, 01 Gru 2008
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Tamadur z lekkim uśmiechem na swej spieczonej promieniami słońca twarzy, kłania się plującemu mu pod nogi nomadowi.

- Wybaczam Ci teraz człeku bo nie wiesz co czynisz – te kilka słów najemnik wypowiedział w dialekcie znanym wśród górali pasma Ilbar – plujesz pod nogi kogoś kto uratował głowę twej piękniej pani, ale nie obrażaj mnie drugi raz bo rzucę Cię tym małpom jako worek na ich plugawe nasienie.

Tamadur wypowiadając ostatnie słowa stara się zapamiętać dokładnie osobę koczownika.
Po kolejnym znieważeniu, wymodli się z całych swych sił aby to on pluł następnym razem w twarz Zuagira, a najlepiej na jego truchło.

Mierząc wzrokiem ochronę siostry Baala, czeka spokojnie na wezwanie do wodza.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:28, 02 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Numides przygryzł dolną wargę czując jak krępujący go rzemień puścił nagle ulegając ostrej krawędzi kamiennego bloku. Młodszy dziesiętnik nie zmienił ani o cal swej pozycji, zastanawiając się gorączkowo jak zachować w tajemnicy fakt swego uwolnienia, gdyby strażnikom wpadło do głowy postawienie więźniów na nogi.

Al-Salam i Belath nic jeszcze nie wiedzieli o zerwanych więzach Numidesa, leżeli nieruchomo na piasku oddychając ciężko, oczy mieli przymknięte. W uliczce robiło się coraz cieplej, a żaden z Zuagirów nawet nie pomyślał o tym, by podać więźniom bukłak z wodą. Żołnierz nie był pewien, czy może z nimi bezpiecznie porozmawiać, bo wartownicy byli na wyciągnięcie ręki, a Numides nie mógł mieć pewności, że na pewno żaden z nich nie rozumiał turańskiego języka.

Jestem wolny, pomyślał z przekąsem dziesiętnik, tylko co dalej, na święte szpony Erlika?

Uznał w myślach, że jeśli koczownicy podejdą do więźniów z zamiarem ich powleczenia na miejsce kaźni, zdoła sypnąć najbliższym z nich piaskiem w oczy, a potem wydrzeć wrogom broń i drogo sprzedać swe życie.

Ta perspektywa nie czyniła Numidesa szczęśliwym, ale nie brzmiała aż tak strasznie jak śmierć na całopalnym stosie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:29, 03 Gru 2008
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Numides starał się ocenić ile czasu zostało do zmierzchu.

Jeśli jeszcze trochę, warto poczekać na dogodną okazje (mniejszą ilość strażników, może coś zwróci ich uwagę i pojawi się możliwość rozwiązania więzów towarzyszy a może zostanie jeden strażnik, zasymulować wtedy jakiś atak choroby a kiedy zbliży się aby uciszyć mnie kopniakiem, zadusić go w ciszy jak szczenie, pozbawić stroju i spróbować wymknąć się w przebraniu. W trakcie ucieczki informować dwójkę towarzyszy o tym czy droga czysta czy też nie (a może uda się zabić kogoś po drodze i przebrać towarzyszy.... a może konie, uda się zdobyć konie!


Numides otrząsnął się z wiru myśli w jaki wpadł obmyślając plan działania. Piękny plan - pomyślał - ale w głowie wszystko jest zawsze piękne i proste.


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Śro 15:34, 03 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 16:22, 03 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Bahim Baal wyszeptał imię Isztar słysząc opowieść o nieudanym magicznym eksperymencie, zaczął splatać palce w znak odpędzający zło. Wódz spojrzał uważnie na starca, otworzył usta chcąc o coś zapytać, przerwało mu jednak nadejście Nameeli. Dziewczyna stanęła w progu budynku, zmierzyła siwowłosego więźnia pełnym współczucia wzrokiem.

- Esz trikkit sawah al ezziz – powiedziała melodyjnym głosem, odrywając wzrok od starca i spozierając na swego brata. Ten skinął z aprobatą głową, podniósł się z kucek.

- Muszę porozmawiać z jednym z waszych towarzyszy – oznajmił Kerthowi i Tarsesowi – Za chwilę wrócę, wtedy posłuchamy, co jeszcze wie ten człowiek. Siedźcie tutaj spokojnie i nie próbujcie niczego głupiego, bo postradacie życie.

Kiedy Baal wyszedł wraz z Nameelą z budynku, zamoryjski najemnik przyjrzał się z ukosa grupce pilnujących go wojowników. Żaden z nich nie sprawiał wrażenia człowieka rozumiejącego konwersację pomiędzy Kerthem i Ravu, więc chociaż na początku Zamoryjczyk podejrzewał, że w otoczeniu Baala skrywa się inny człowiek znający tę mowę i mający skrycie kontrolować przebieg rozmowy, teraz utrwalił się w przekonaniu, iż faktycznie był jedyną osobą w tym pustynnym miasteczku mogącą się ze starcem porozumieć.

Mrugnąwszy zatem znacząco do tkwiącego w niemym bezruchu Nemedyjczyka, Kerth zaczął ponownie rozmawiać przyciszonym głosem z więźniem. Bał się co prawda, że gdy tylko zacznie, posypią się na niego razy strażników, ci jednak nie zareagowali na rozmowę w żaden zauważalny sposób, więc najemnik uznał, że musi wykorzystać do końca okazję, by pociągnąć Ravu za język.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 9:50, 04 Gru 2008
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





W takim razie zaczekajmy na dowódcę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 12:02, 05 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tamadur wyprostował się widząc wychodzącego z budynku Bahima Baala, spostrzegł tężejących natychmiast strażników. Zuagirski przywódca przystanął przed Turańczykiem, zmierzył go od stóp po głowę wzrokiem, w którym wrogość walczyła o lepsze z ciekawością.

- Uwolniłem cię na prośbę Nameeli – oświadczył po chwili milczenia, wskazując ruchem głowy na stojącą z boku dziewczynę – Twierdzi, że nie wahałeś się podnieść ręki na własnego towarzysza, by powstrzymać rzeź moich ziomków. Trudno mi w to uwierzyć, albowiem wy, grasanci z hyrkańskich stepów, zdawacie się nie posiadać ludzkich uczuć innych niż żądza mordu, sadyzm i chuć.

W przeciwieństwie do was, pomyślał z sarkazmem Tamadur, cywilizowanych miłosiernych zwolenników pokoju lubujących się w paleniu swych jeńców żywcem na stosach.

- Pojedziesz na spotkanie ze swym panem, Jastrzębiem z Aghrapuru – oświadczył Baal – Przekażesz mu wieść, że na pograniczu pojawił się nowy wróg, wspólny dla nas obu nieprzyjaciel. To te włochate bestie, które od dłuższego czasu napadają na moje wioski. Pojmałem pewnego człowieka, który twierdzi, że to zaczątek nowej rasy, stworzonej za pomocą czarnej magii. Chcę zaproponować Turańczykom rozejm, dopóki nie wyrżniemy w pień tych stworów.

- Śmiem twierdzić, że nie wejrzy na tę ofertę łaskawym okiem – powiedział ostrożnie Tamadur – Malath Agha to człowiek niezwykłej dumy i pewności siebie, nie znosi słabości. Jeśli dowie się, że gnębi was nowy wróg, najpewniej uderzy ze swojej strony, aby dobić buntowników, potem zaś weźmie się za małpy.

- Buntowników? – Bahim Baal zjeżył się natychmiast, a Tamadur przeklął w myślach nietrafny dobór słów – Wy, hyrkańskie psy, możecie nas zwać jak chcecie, ale nie mamy się za butowników! Nie jest buntownikiem ktoś, kto broni swych domostw i rodzin przed intruzami! To wy najechaliście nasze pustynie, to wy podbiliście Zamboulę!

Podbiliśmy Zamboulę, w której władali niepodzielnie Stygijczycy, pomyślał hardo Tamadur, od setek lat zsyłający was do solnych żup i kopalni złota, smagający biczami na uprawnych polach, składający w ofierze na ołtarzach Seta. Tarim nie domaga się ludzkich ofiar, a Turan nie naznacza piętnem niewolnika tych, którzy uznają satrapę za swego niepodzielnego władcę i ślubują mu całkowitą wierność.

- Racz wybaczyć źle dobrane słowa, panie – odparł w zamian, ani śmiąc wyrazić na głos swych myśli – Nie władam zbyt wprawnie wspólnym, zdarza mi się powiedzieć w tej mowie coś, co brzmi inaczej niż sobie zamarkowałem...

Bahim Baal uspokoił się równie szybko jak wpadł w gniew, pokiwał głową.

- Na znak dobrej woli uwolnię również tych dwóch najemnych żołnierzy z Zachodu. Szczerze mówiąc, chętniej zatrzymałbym ich sobie jako osobistych niewolników, bo bardzo mnie interesują wieści z odległych zakątków świata, ale trzech posłów zamiast jednego będzie się lepiej prezentowało w oczach Jastrzębia. Przekażecie mu zatem, że będę oczekiwał jutro godzinę po świcie na jego wizytę, abyśmy mogli wspólnie porozumieć się w sprawie rozejmu. Daję słowo honoru, że włos nie spadnie mu w trakcie tej wizyty z głowy.

- Tutaj, panie? W tej osadzie? – zapytał Tamadur wodząc znaczącym wzrokiem po płaskorzeźbach przedstawiających Hanumana.

- Tak – odparł Bahim Baal – Jesteśmy tutaj w znaczącej sile, więc nie lękam się powrotu tych stworów z łowów, wręcz na to liczę. Być może Isztar ześli nam okazję, by wybić je raz na zawsze do nogi!

Zuagirski wojownik podniósł znienacka głowę ku krawędzi rozległej niecki, przechylił ją na bok nadstawiając ucha. Turańczyk podążył wzrokiem za spojrzeniem Baala, słysząc wyraźnie dźwięk kościanych świstawek, coraz głośniejszy, coraz bliższy skraju skalnego zapadliska.

- Szokran eslet ibn al varkas?! – krzyknął jeden z pilnujących Tamadura wojowników, dobywając błyskawicznie sejmitara. Kręcący się wszędzie wokół koczownicy skakali na równe nogi, łapiąc za broń i uzdy koni. Turański najemnik nie zrozumiał ich okrzyków, ale widok pojawiającego się na krawędzi niecki jeźdźca powiedział mu wszystko. Koń przysiadł na tylnych nogach, a siedzący w siodle człowiek zaczął machać ponad głową dzierżonym w ręce oszczepem, dmuchając jednocześnie z całej siły w kościaną świstawkę.

Nadciągał Malath Agha: dobre dziesięć godzin przed czasem, który zwiadowcy uznali za najbardziej prawdopodobny! Tamadur pojął, że żądny bitwy generał musiał zarzucić popas drugiej nocy podróży, jadąc pomimo ciemności i szybko nadrabiając dystans dzielący go od czujki.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pią 12:10, 05 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:13, 05 Gru 2008
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Korzystając z zamieszania Belath sprawdza, czy uda mu się wyswobodzić z więzów. Chowając kciuki do wnętrza dłoni próbuje wyszarpnąć nadgarstek z rzemieni. Gdy oczy strażników zwrócone są w stronę nadchodzącego niebezpieczeństwa, rozgląda się za przedmiotami, które mogłyby pomóc w uwolnieniu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:15, 05 Gru 2008
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Przy najbliższej dogodnej okazji staram się uwolnić przyjaciół, jeśli to nie zwróci uwagi strażników.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:32, 05 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W pustynnej osadzie zapanowało szaleńcze wręcz ożywienie. Koczownicy wskakiwali na siodła dobywając broni i formując w wąskich uliczkach oddziały jazdy. Bahim Baal wykrzyczał jakieś rozkazy, jego przyboczni ponieśli je natychmiast dalej. Rozglądający się wokół Tamadur spostrzegł zuagirskich łuczników wspinających się na trzymające się jeszcze górne piętra i dachy niektórych budynków, zajmujących dogodne do ostrzału pozycje.

- Nameela, kutli asab eziz var! – krzyknął do siostry Baal. Dziewczyna kiwnęła szybko głową, odbiegła w głąb uliczki w towarzystwie kilku zbrojnych nomadów – Ty, Turańczyku!

Tamadur potrzebował chwili, by pojąć, że wódz mówi do niego.

- Za późno na posłowanie, twój pan właśnie nadjeżdża! W podzięce za ocalenie Nameeli darowuję ci życie, co z nim poczniesz, twoja sprawa!

Baal odwrócił się od najemnika, pobiegł na spotkanie podprowadzanego mu właśnie ogiera, dociągając w biegu kolcze rękawice. Kilkudziesięciu odzianych w skórznie i płaszcze jeźdźców już dotarło na szczyt niecki, dołączając do konnych wartowników i znikając z oczu Tamadura, kolejne oddziały wyjeżdżały z miasteczka pozostawiając za sobą spieszonych łuczników i grupki piechurów uzbrojonych we włócznie, formujących zapory w prowadzących do środka osady uliczkach.

Widząc wspinające się w górę zbocza konie Tamadur zaklął siarczyście, nie mając pojęcia, dokąd strażnicy odprowadzili jego wierzchowca. Co gorsza, nie miał przy sobie żadnej broni, a mijający go w biegu koczownicy nie mieli przyjaznych uczuć na twarzach i Turańczyk obawiał się, że któryś może skorzystać z dogodnej okazji do tego, by mu bezkarnie odebrać życie.

Mając dobre pole widzenia na południową krawędź niecki najemnik uznał, że Bahim Baal poprowadził w pole dwie trzecie swych sił, co przekładało się na około dwustu jeźdźców. Pozostali buntownicy, w liczbie setki, zajęli pozycje obronne pośród wąskiej zabudowy miasteczka, gotowiąc się do ewentualnych walk ulicznych, gdyby turańscy żołnierze przełamali linię jeźdźców Baala. Uwolnione z małpiej niewoli kobiety i dzieci dołączyły do nich z posępną determinacją wyrysowaną na twarzach, łapiąc za metalowe pręty i kamienie.

Słysząc narastający dźwięk kopyt za plecami Tamadur rzucił się pod ścianę najbliższego budynku, w ostatniej chwili uchodząc przed grupką konnych w rozwianych czerwonych płaszczach straży przybocznej Bahima Baala, śpieszących dołączyć do swego pana.

I wtedy gdzieś ponad krawędzią kotliny rozległ się nagle znajomy Tamadurowi dźwięk, dobiegający z oddali i stłumiony, lecz wciąż doskonale rozpoznawalny: huk i szczęk zderzających się ze sobą fal ludzkich ciał, niesionych przez rozpędzone konie.

Malath Agha nie zamierzał wysłuchać żadnego poselstwa!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:25, 05 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Numides zasyczał cichutko widząc poruszenie wśród strażników, zwrócił na siebie uwagę Al-Salama i Belatha. Obaj mężczyźni otworzyli szerzej oczy, kiedy dziesiętnik pokazał im zza pleców uwolnioną rękę, zaraz jednak przywołali na swe oblicza kamienne miny, nie chcąc w żaden sposób zaalarmować przedwcześnie nomadów. Dowódca warty pokrzyczał coś do swoich kompanów, spozierając co chwila nerwowo w kierunku wspinających się w górę niecki konnych, potem zabrał sześciu z nich i razem pobiegli co sił w nogach w dół uliczki, znikając za rogiem zdewastowanego, straszącego pustymi oknami budynku. Trzech pozostałych koczowników zbiło się w grupkę trzymając obnażoną broń i rozprawiając ze sobą przyciszonymi głosami.

Numides zerknął ostrożnie w dół uliczki, przyjrzał się spod zmrużonych powiek grupce uwijających się tam buntowników, odległych od więźniów i ich straży o dobre pięćdziesiąt metrów i odwróconych w dodatku w przeciwną stronę. Łakomy wzrok podoficera spoczął na stercie zarekwirowanej jeńcom broni, leżącej parę metrów dalej, pod ścianą przeciwnego budynku. Gdyby skoczył znienacka w tamtą stronę, zdążyłby bez trudu podnieść swój sejmitar, ale zaraz potem stanąłby naprzeciwko trójce uzbrojonych w podobny oręż nomadów, mogących w dodatku szybko skrzyknąć pomoc.

I wtedy do uszu leżących nieruchomo więźniów dobiegł odległy dźwięk walki, przelewający się ponad krawędzią niecki, stłumiony, ale wciąż doskonale rozpoznawalny. Spojrzenia Al-Salama i Belatha powiedziały Numidesowi, że jego towarzysze też pojęli, co się właśnie stało. Jastrząb przybył z odsieczą, atakując z marszu wyjeżdżających na jego spotkanie Zuagirów.

Młodszy dziesiętnik myślał przez chwilę z desperacją, potem przekręcił się tak, by móc skrycie sięgnąć palcami więzów Belatha. Hyrkanin wykrzywił swe ciało zasłaniając dłonie żołnierza przed wzrokiem strażników, ci jednak nadal gapili się na krawędź niecki, zza której w niebo wzbijała się gęsta kurzawa, tylko sporadycznie rzucając mało uważnym spojrzeniem na więźniów.

Rzemień krępujący ręce Belatha werżnął się głęboko w ciało najemnika, toteż Numides musiał się nieźle namęczyć, nim zdołał go poluzować na tyle, by Hyrkanin wyzwolił dłonie. Al-Salam leżał zbyt daleko, by którykolwiek z mężczyzn zdołał dostać się niepostrzeżenie do więzów starszego dziesiętnika bez zwrócenia na siebie uwagi strażników.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 23:32, 05 Gru 2008
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Koni do podprowadzenia już chyba nie ma wśród zabudowań, kontemplował Tamadur, Baal pojechał ze swymi wojami na spotkanie przeznaczenia, co robić teraz.

Turański najemnik obserwuje najbliższe otoczenie, badawczo rozglądając się za każdą, skierowaną w jego stronę twarzą.
Uznaje, że najlepszym rozwiązaniem będzie odnalezienie dwóch wspomnianych przez Bahima najemników. W obecnej sytuacji oni jako jedyni mogą zostać towarzyszami ucieczki, kochającego swój kraj człowieka, który niechybnie stanie się banitą.


Tylko jak odnajdzie ich w tym zamieszaniu Hmm, niech pomyślę.

Baal wspominał coś o więźniu, coś o wiedzy, która przechyli szale na stronę ludzi w walce z odszczepieńcami szarych małp. Nameeli weszła do tego rozsypującego się budynku, chwilę po niej wyszedł Baal. Hmm, darować życie dwóm najemnikom, zostawić ich jako własnych niewolników, z ciekawości chyba,
niezliczona ilość myśli kłębiła się w głowie Tamadura, czy ta przypominająca więzienie koczowników rudera może być chwilową kwaterą wodza nomadów, muszę koniecznie to sprawdzić, jeśli się nie mylę to właśnie tam przesłuchano Kertha oraz Tarsesa.

Turański najemnik ponownie obserwuje najbliższe otoczenie, badawczo rozglądając się za każdą, skierowaną w jego stronę twarzą.

Tylko jeżeli pozwolą na to okoliczności udaje się czym prędzej w stronę miejsca gdzie był jeszcze chwilę wcześniej dowódca koczowników.
Wali pięścią w odrzwia i odchodząc na bezpieczną odległość, obserwuje czy pozostali wewnątrz jacyś strażnicy.

Może Ci barbarzyńcy mają we łbach więcej rozumu niż myślałem, rozważa przez chwilę Turanin, może w tym zamieszaniu pomogą mi siebie samych uwolnić. Choć, hmmm, cóż się można spodziewać po tych dzikusach, ajjj, na Hyrkańską bladź, że też mi przyszło za sobą ciągnąć tych bezbożników, czyżby naprawdę mieli się stać podporą mych pleców, wspomniał swe wcześniejsze przemyślenia Turańczyk.


Ostatnio zmieniony przez Trihikilius dnia Sob 0:15, 06 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 0:18, 06 Gru 2008
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Jeżeli w środku nie pozostali już żadni przyboczni Bahima, daję Tamadurowi znak, że teren jest czysty. Jednocześnie staram się przerwać linę, którą zostałem związany, trąc o kamienny blok, do którego przykuty jest Ravu.
-To nasza jedyna szansa, szybko! - wołam do Kertha, który - pochłonięty rozmową ze starcem - zdaje się nie zwracać uwagi na całe zamieszanie powstałe w związku z nadejściem wojsk Malatha Aghi.


Nawet jeśli wyjdziemy bez szwanku z bitewnego zgiełku, co robimy dalej? Liczymy na łaskę Jastrzębia, czy łapiemy pierwsze napotkane (pozostawione) konie i odjeżdżamy jak najdalej od pola walki?
Zobacz profil autora
AoC - The Coming of Hanuman
Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 15 z 27  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16 ... 25, 26, 27  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin