RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan -> AoC - The Coming of Hanuman Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 25, 26, 27  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 12:25, 07 Gru 2008
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna






- Cholera... Długo tu nie wytrzymamy. Musimy znaleść jakieś wierzchowce i uciekać z tego przeklętego miasta.

Al-Salam ostrożnie wygląda zza wejścia.
MG, czy widzę jakieś wolne sianochrupy w okolicy?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:46, 07 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Na Tarima! - jęknął z rozczarowaniem Tamadur, puszczając z rąk łańcuchy starca. Wielkie żelazne obręcze zatrzaśnięte na jego nadgarstkach i kostkach połączone były za pomocą masywnych ogniw z klamrami osadzonymi w jakiś nieznany Turańczykowi sposób z litą skałą kamiennego bloku. Metal pokryty był rdzawym nalotem i mężczyzna sądził, że silny cios zadany jakimś ostrzem mógłby łańcuchy przeciąć, jednakże ani on sam ani cudzoziemscy najemnicy żadnej broni przy sobie nie mieli.

Kerth nie zwracał większej uwagi na wysiłki Tamadura, przykucnął w wejściu do budynku obserwując chaotyczny ruch na ulicach miasteczka. Kurzawa unosząca się ponad krawędzią niecki zgęstniała, w powietrzu niosły się ludzkie krzyki, kwik koni i szczęk metalu.

- Rąbią się tam na całego - mruknął Zamoryjczyk zerkając porozumiewawczo na kucającego obok Tarsesa - Co robimy?

- Trzeba wiać - mruknął Nemedyjczyk - Spróbujmy się dostać do tej uliczki, gdzie nas trzymali... - Tarses urwał na chwilę, cofnął się o kilka kroków w głąb wejścia chowając się przed wzrokiem grupki przebiegających opodal nomadów - ...tam, gdzie nas trzymali. Zabierzemy swoją broń, spróbujemy zdobyć jakieś konie, a potem czmychniemy stąd tyłami.

- Po broń nie radziłbym wracać - odezwał się zza pleców najemników Tamadur - Strażnicy na pewno zostali razem z dziesiętnikami i Belathem, zabiją nas bez wahania...

Turańczyk urwał raptownie, z wzrokiem utkwionym w krawędź niecki. Na zboczu kotliny zaroiło się nagle od galopujących w stronę miasteczka koczowników, uciekających z pola bitwy. Z każdą sekundą było ich więcej, pędzących z łopoczącymi na wietrze płaszczami, z obnażoną stalą w rękach.

A chwilę później na zbocza niecki wychynęli pierwsi turańscy kawalerzyści, w błyszczących na słońcu kolczugach, rąbiący zakrwawionymi sejmitarami plecy nie dość szybkich Zuagirów. Część koczowników próbowała formować jakiś szyk, ale najeżdżający na nich od góry Turańczycy z miejsca nomadów rozbili, zasiekli ich po krótkiej walce, obalili wraz z końmi w ścisku i tłoku panującym na sypkim zboczu. W powietrzu syknęły jadowicie pierwsze strzały, słane przez stojących na dachach łuczników, wielu turańskich żołnierzy spadło z siodeł przebitych grotami lub zrzuconych z grzbietów przez poranione strzałami wierzchowce.

Lecz wielu innych gnało przed siebie na złamanie karku, z dzikimi okrzykami ścigając kilkudziesięciu nomadów otaczających ciasnym szykiem grupkę jeźdźców w czerwonych płaszczach, wpadających właśnie w wąskie wyloty zapiaszczonych uliczek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:50, 07 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Al-Salam wyjrzał ostrożnie przez pozbawione szyb okno, przesunął badawczym wzrokiem po ulicy. Nigdzie nie widział koni, co podsumował cichym przekleństwem. Ucieczka z osady na piechotę nie miała najmniejszego sensu, jeśli brało się pod uwagę rozmieszczonych na wielu dachach nomadów z łukami. Uciekający Turańczycy zostaliby naszpikowani strzałami w przeciągu kilku chwil.

I wtedy do jego uszu dotarł narastający bitewny zgiełk. Starszy dziesiętnik nie widział ze swego miejsca krawędzi niecki, przeszkadzały mu w tym ściany pobliskich budynków, doskonale jednak orientował się za pomocą słuchu. Te okrzyki, teraz dużo lepiej słyszalne, mogły świadczyć wyłącznie o jednym: turańscy żołnierze wdzierali się do osady.

Al-Salam oparł się lekko o parapet i syknął mimowolnie czując ból promieniujący z rany w przestrzelonej strzałą ręce. Niemal równocześnie do jego uszu dobiegł dźwięk zwalnianych cięciw i świst strzał, punktowany moment później radosnym okrzykiem. Dziesiętnik wychylił się mocniej ponad parapetem, złowił wzrokiem ludzkie sylwetki w jasnych strojach i chustach na głowach kręcące się na dachu jednego z pobliskich budynków. Grupa czterech, pięciu zuagirskich łuczników zajmowała tam pozycje posyłając strzałę za strzałą w kierunku nacierających na osadę kawalerzystów Jastrzębia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:52, 07 Gru 2008
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





- Nadjeżdżają Turańczycy! - krzyknął Tarses w nadziei, że wojska Jastrzębia zdołają odciągnąć uwagę nadal wałęsających się tu i ówdzie koczowników.

Keth, jak w obecnej sytuacji wyglądają ulice miasteczka? Czy w związku z przedostaniem się wojsk Malatha na drugą stronę niecki pozostali koczownicy udali się odeprzeć ich atak, czy też nadal strzegą miasta,czekając między jego murami? Byćmoże teraz, gdy miasto opustoszeje na jakiś czas, uda nam się szybko odebrać naszą broń.

Niedobitki Zuagirów z płaskowyżu uciekają pośpiesznie do miasteczka, wysunięte dziesiątki Turańczyków już im siedzą na karkach. Pozostawieni w miasteczku nomadzi szykują się do walk ulicznych. Łucznicy już szyją z dachów domów, spieszeni koczownicy tworzą zapory z osadzonych w ziemi włóczni, kierowanych wprawnymi rękami pod ukosem wprost na nadjeżdżających jeźdźców. Osada nie pustoszeje, ona się zaraz zaludni w niebywałym stopniu!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:09, 07 Gru 2008
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Może faktycznie wychylanie się w tej chwili nie jest najlepszym pomysłem. Team 1, moja propozycja:
Wciąż czaimy się w chacie i obserwujemy sytuację. Jak ktoś wpakuje się nam do chaty - wpuszczamy i ubijamy. Kiedy wojska Malatha Aghy wedrą się do miasta ułatwimy im sprawę walcząc z obrońcami, na pierwszy ogień idą łucznicy na dachach. Potem przyłączamy się do wojska Jastrzębia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:44, 07 Gru 2008
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





W takim razie nie pozostaje nam nic innego, jak postąpić dokładnie tak samo jak team 1. Musimy na początek wybrać jednak stronę, za którą się wstawimy.
Tamadur,Kerth - co proponujecie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 0:06, 08 Gru 2008
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna






- Zgadzam się z tobą, Belath. Nie ma sensu pakować się pod strzały i skończyć jak poduszka na szpilki. Zaczekamy, aż będzie mniejszy tłok, wtedy wyskoczymy wybić tych łuczników.
To powiedziawszy, Al-Salam stanął zaraz przy ścianie obok wejścia, tak, by zajść od tyłu potencjalnego turystę chcącego odwiedzić tą skromną chatkę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 8:41, 08 Gru 2008
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Tak,
Przy tej wrzawie nie ma sensu wychodzić. Szczególnie, że jesteśmy bez broni.

Czekam przy wejściu.
Jak ktoś wejdzie, to dostanie po łbie. Mam nadzieję, że moja umiejętność walki wręcz wystarczy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:21, 08 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Uciekający co sił koczownicy wpadli na spienionych wierzchowcach do miasteczka, a pilnujący wylotów uliczek wojownicy zamknęli przestrzeń za końskimi zadami ostrzami swych włóczni. Pędzący za zbiegami Turańczycy nadziali się na te ludzkie zapory i powietrze przeszył przeraźliwy, mrożący krew w żyłach kwik kaleczonych zuagirską stalą koni. Kawalerzyści skłębili się w miejscu, skotłowali na chwilę siekąc sejmitarami najbliższych obrońców w nadziei na przełamanie ich szyków. W niektórych miejscach zostali odparci po krwawej walce, wycofali się ścigani strzałami koczowników; w innych, słabiej widać bronionych uliczkach przeszli przez nomadów niczym stalowy wicher, zmiatając wojowników Baala pod kopytami swych koni. Sam zuagirski wódz przemknął na czele straży przybocznej przez połowę miasteczka, potem zaś zawrócił i zaszarżował na turańską półsetnię, która wjechała w ślad za nim do osady i uwikłała się w labiryncie uliczek w zaciekłą walkę z uzbrojonymi we włócznie koczownikami, wyskakującymi z ciemnych domostw. Umieszczeni na dachach strzelcy wychylali się ponad uliczkami szyjąc z łuków w dół, wprost w karki i plecy Turańczyków. Tryskająca obficie krew plamiła białe ściany domów, wsiąkała w piasek; szczęk metalu i przedśmiertne wrzaski zdawały się wręcz ogłuszające.

Kilka koni przemknęło z hałasem obok domu, w którym skryli się trzej zwiadowcy; tak szybko, że Al-Salam nie zdążył zauważyć, kto siedział w ich siodłach. Chwilę później za oknem przebiegli jacyś piesi, w których momentalnie wpadł inny oddział konnych. Do uszu spiętych zwiadowców dobiegły ludzkie krzyki i odgłos przypominający rąbanie rzeźnickim toporem mięsa. Skryty w półmroku Numides wystawił nos za futrynę drzwi i dostrzegł czterech turańskich żołnierzy tnących sejmitarami uciekających w popłochu nomadów. Kiedy ostatni z koczowników padł z rozpłataną głową, konni zawrócili w miejscu zamierzając widać wycofać się na wcześniejszy zbieg ulic. Numides otworzył usta chcąc przywołać ich do siebie radosnym okrzykiem, ale nie zdążył nic wyrzec.

Czarnopióre strzały syknęły w powietrzu, trafiając jeźdźców z morderczą celnością. Małe oczka turańskich kolczug chroniły wyśmienicie przed cięciami mieczy, jednakże zuagirskie groty miały rozmiary pozwalające przejść przez zbroje żołnierzy, toteż wszyscy czterej zwalili się z siodeł z drzewcami strzał sterczącymi z piersi i pleców. Jeden z Turańczyków spadł wprost na próg domostwa stanowiącego kryjówkę zwiadowców, kopnął parę razy butami w piaszczyste podłoże, nim skonał. Numides zagryzł z wściekłością wargi rozpoznając wykrzywioną w bolesnym grymasie twarz zabitego: dziesiętnika Khana z tej samej półsetni.

Z pobliskiego dachu dobiegły pełne zadowolenia okrzyki łuczników, kwitujących podniesionymi głosami śmierć kawalerzystów.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 13:24, 08 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:36, 08 Gru 2008
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





GM, chciałbym ocenić, jaką mielibyśmy szansę zdjąć kilku łuczników. Czy jest możliwe w miarę niepostrzeżenie wspiąć na dach i uciszyć któregoś nożem?

Szanse są całkiem spore - łucznicy patrzą teraz w głąb uliczki w przeciwną stronę, tam szukając kolejnych wjeżdżających do osady celów. Tylna ściana ich domu jest popękana, częściowo zawalona - tamtędy zresztą weszli na górę Zuagirowie. Belath i Numides dostaną się na górę bez żadnego problemu, byle ostrożnie. Problem może mieć Al-Salam, bo cholernie boli go przestrzelona przez Tamadura ręka, a będzie mu ona potrzebna przy wspinaczce. Jak już będziecie na górze... powinno Wam pójść szybko, chyba że tamci wszyscy jak na zawołanie wyszarpną miecze... ale nie sądzę...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:06, 08 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kerth i Tarses obserwowali ulicę z głębi budynku, spoglądając zmrużonymi oczami na oddział Turańczyków próbujących sforsować ustawioną kilkadziesiąt metrów dalej zuagirską linię obrony. Żołnierze satrapy bili się dzielnie, ale przeciwko osadzonym na długich drzewcach włóczniom nie mieli szans. Liczni w tym miejscu nomadzi skłuli ich bezlitośnie, odepchnęli w tył, prosto w grad słanych z dachów strzał. Kilku rannych żołnierzy zostało przygniecionych trupami swych wierzchowców, na tych runęły zbrojne w kije i kamienie kobiety i dzieci, dobijając wszystkich w okrutny sposób.

- Stracili przewagę – skomentował porażkę Turańczyków Tarses – W otwartym polu jeździe satrapy nikt nie podoła, może z wyjątkiem khaurańskiej kawalerii pancernej, ale między domami... ja na miejscu Jastrzębia...

Zamoryjczyk nie dowiedział się nigdy, co Tarses zrobiłby na miejscu Malatha Aghy, ujrzał bowiem znienacka, co zrobił sam Jastrząb. Turański generał wpadł wraz z przybocznymi na tę samą zaporę, która chwilę wcześniej powstrzymała jego kawalerzystów, ale tym razem żaden z wojskowych nie szarżował na włócznie z sejmitarami w rękach. Kerth otworzył szeroko oczy widząc dzierżone w dłoniach jeźdźców krótkie oszczepy. Wszyscy żołnierze ze świty Jastrzębia wozili je w tulejach przy siodłach, ale dopiero teraz Zamoryjczyk zyskał sposobność do przekonania się, jak wprawnie nimi robili.

Na moment przed wpadnięciem na ścianę ostrzy konni cisnęli jak na komendę oszczepami, w doskonale zgrany sposób świadczący o długich ćwiczeniach. Ugodzeni pociskami Zuagirowie zaczęli padać jak muchy upuszczając swą broń, a żołnierze Jastrzębia runęli natychmiast w ten wyłom, sięgając po miecze i tnąc z wysokości siodeł ogarniętych paniką obrońców. Jeden czy dwóch Turańczyków zginęło mimo wszystko przebitych włóczniami, paru innych zostało zastrzelonych z łuków – lecz reszta, z Malathem Aghą na czele, przebiła się przez zaporę znosząc ją na ostrzach sejmitarów i pognała z dzikimi okrzykami w boczne uliczki, zaskakując od tyłu koczowników broniących innych żywotnych punktów miasteczka.

Jakiś uzbrojony we włócznię koczownik popędził na oślep przed siebie, osłaniając głowę jedną ręką, wpadł prosto w pozornie zbawczy otwór wejściowy więzienia Ravu. Przyczajony za futryną Kerth podciął go natychmiast nogą, a kiedy nieszczęśnik runął ze zdławionym jękiem na kamienną posadzkę, Tarses kopnął go z rozpędu w głowę, jednym ciosem pozbawiając nomada przytomności.

Oczy obu najemników zaświeciły się niczym ślepia drapieżników na widok upuszczonej włóczni i tkwiącego w pochwie przy pasie ofiary sejmitara.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:33, 08 Gru 2008
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Myślę, że już czas. Do dzieła zatem. Po cichu na dach, i po gardle ciach! Możliwie cicho i niezauważenie.
Kiedy ilość łuczników się zmniejszy, pozostałych można spróbować ustrzelić z łuku.
A potem sejmitary w dłoń i dołączyć do Jastrzębia.
Team 1, co wy na to?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:08, 08 Gru 2008
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna






- Popieram ręcami i nogami! Broń w dłoń i do dzieła, nie ma co zapuszczać pajęczyn pod pachami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:32, 08 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Belath pierwszy wyskoczył z budynku, kilkoma susami dopadając przeciwnej ściany i przylegając do niej plecami. Spłoszone jego widokiem konie Turańczyków rzuciły się do ucieczki w głąb uliczki, toteż Hyrkanin wstrzymał oddech obawiając się, że zaalarmowani poruszeniem zwierząt Zuagirowie zorientują się w niebezpieczeństwie.

Nie usłyszał w pobliżu żadnych okrzyków, nie poleciały w jego stronę żadne wystrzeliwane wzdłuż ścian strzały. Kiedy Numides i Al-Salam dobiegli do najemnika, cała trójka pobiegła ostrożnymi krokami wzdłuż budynku, metr po metr zbliżając się do domostwa, które obsadzili łucznicy odpowiedzialni za śmierć dziesiętnika Khana i jego ludzi. Wsadziwszy sejmitary pod pachy, noże zaś w zęby mężczyźni zaczęli wspinać się po popękanej, częściowo zawalonej ścianie domu.

Belath i Numides wychynęli pierwsi ponad krawędzią dachu, ostrożnie wystawiając głowy i szczerząc mściwie zęby. Pięciu nomadów kucało po przeciwnej stronie dachu, śląc strzałę za strzałą w stronę Turańczyków, których zwiadowcy ze swego miejsca nie dostrzegali.

Szybki skok przez krawędź dachu, pięć kroków z rozpędu i w powietrzu zaśpiewała lśniąca stal. Dwaj nomadzi, właśnie sięgający do kołczanów po strzały, bardziej wyczuli niż dostrzegli ruch za swymi plecami, obejrzeli się błyskawicznie do tyłu. Jeden z nich zdążył urywanie krzyknąć, zanim zadane z całą siłą cięcie Numidesa niemalże odrąbało mu głowę. Drugi poderwał się z kucek, zasłaniając twarz w bezradnym geście swym łukiem. Brzeszczot Belatha przeciął wpół i broń i ręce koczownika, odrąbując je w nadgarstkach i żłobiąc w czaszce łucznika głęboką szramę. Buntownik zwalił się z dzikim rykiem na dach, zaczął się po nim tarzać machając tryskającymi krwią kikutami. Hyrkanin nie kłopotał się dobijaniem rannego wiedząc, że ten i tak wykrwawi się na śmierć w przeciągu kilku chwil. Trzeci łucznik dostał sejmitarem w poprzek brzucha, ostra klinga miecza rozcięła jego skórznię, skórę i wnętrzności. Belath pociągnął ostrzem w bok, pogłębiając cięciem ranę, potem zaś kopnął Zuagira w klatkę piersiową strącając krzyczącego człowieka z dachu na ulicę poniżej.

Dwaj ostatni koczownicy zdążyli wyciągnąć miecze z pochew. Pierwszy z nich skoczył na Belatha, skrzyżował z nim kilka razy ostrze, potem zaś dostał sztychem między łopatki od Al-Salama i osunął się bezwładnie na dach. Numides wdał się w walkę z piątym Zuagirem, ukucnął umykając przed cięciem na wysokości głowy, uderzył od dołu w krocze przeciwnika, a kiedy ten zgiął się wpół z jękiem, przerąbał mu jednym ciosem kręgosłup w połowie wygiętego w łuk grzbietu.

- Na Tarima, byli niczym owce w paszczy lwa! – zakrzyknął z tryumfem Hyrkanin. Numides nie odpowiedział, syknął w zamian ostrzegawczo wskazując coś czubkiem zakrwawionego miecza. Belath i Al-Salam podążyli spojrzeniami w tamtym kierunku.

Trzy dachy dalej inna grupa łuczników spostrzegła rzeź swych towarzyszy i zaczęła naciągać pośpiesznie cięciwy mierząc w stronę zwiadowców.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:48, 08 Gru 2008
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna






- W nogi, komu życie miłe!
Jeżeli mogę bezpiecznie bez połamań zeskoczyć z dachu to zeskakuje. Jeżeli nie, to biegnę do miejsca gdzie jest najniżej do ziemi (uwzględniając przeciwników którzy są na ziemi; skaczę, gdzie ich nie ma)
Zobacz profil autora
AoC - The Coming of Hanuman
Forum RPG online Strona Główna -> Age of Conan
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 17 z 27  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 25, 26, 27  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin