RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Beyond the Grave Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 23:25, 09 Gru 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Ależ tak El Smile Z panią Oxmee zobaczymy się przy okazji, ale budynek przeszukujcie na bieżąco. Szturmowcy mają zapewne skanery ruchu i podczerwieni, więc niech szukają i zabezpieczają pałac.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:55, 10 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – dystrykt Arretium, pałacyk Domu Oxmee, 441.830.M41, godz. 15.30

Mir wszedł do holu pierwszy, z podniesioną głową i prawą dłonią spoczywającą na broni. Wzrok Fedridańczyka przesunął się po pomalowanych na biało ścianach, wyblakłych obrazach i dwóch wielkich palmach w drewnianych donicach, usytuowanych przez wejściu na podwójne schody wiodące łukami ku pierwszemu piętru budowli. Słoneczne światło wpadało do środka przez niewielkie kolorowe witraże osadzone w niewielkich okienkach u wypukłego sklepienia holu.

- Gdzie jest pani domu? – zapytał Fedridańczyk nie dostrzegając nigdzie śladu szlachetnie urodzonej Roxany Oxmee. Serwitor nie odpowiedział. Mir zmarszczył czoło.

- Boski Imperatorze... – jęknął nagle Flavion, zataczając się i wpadając na Girwana. DeVayne złapał go za ramię, podtrzymał, otworzył szerzej oczy widząc strużkę krwi sączącą się nozdrzy psionika.

- Zdradzili go... – wymamrotał nieskładnie mentat, gapiąc się przed siebie pustym wzrokiem – Ten ból... te istoty... skazali na udrękę bez końca...

Mir otworzył usta chcąc przywołać Flaviona do porządku; wyciągnięty z kabury pistolet trzymał już w dłoni, przesuwając jednym z palców bezpiecznik.

U szczytu schodów pojawiły się nagle dwie ludzkie sylwetki, w ciemnych strojach i długich płaszczach. Ich twarze skrywały się w cieniu naciągniętych na głowy kapturów, dłonie spoczywały w powłóczystych rękawach.

Ludzie Gravesa nie czekali na żaden rozkaz, momentalnie wycelowali w obcych lufy swych laserów zastygając w kompletnym bezruchu.

- Jestem adept-inkwizytor Mir Salvaro! – oznajmił donośnym głosem Fedridańczyk – Przybywam na mocy upoważnienia Officia Planetia Scintilla! Aresztuję was w imieniu Świętego Oficjum! Próby stawiania oporu zostaną ukarane śmiercią!

Dwaj mężczyźni – Mir domyślił się, że to mężczyźni analizując wzrokiem ukryte pod płaszczami kształty ciał – nic nie odrzekli, zaczęli w zamian zstępować bardzo wolnymi krokami po schodach.

- Nie ruszać się! – ryknął dowódca operacji – Pozostańcie na swoich miejscach, dopóki nie zostaniecie skuci! Ręce w górę!

Mir strzelił palcami i czterej szturmowcy – po dwóch na każdą nitkę schodów – zaczęli posuwać się stopniami na spotkanie milczących gospodarzy, ubezpieczani przez swych towarzyszy. Zakapturzeni mężczyźni podnieśli bardzo wolnymi ruchami ręce, sięgając palcami ku kapturom.

I zdjęli je z głów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:28, 10 Gru 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Fedriańczyk w napięciu przyglądał się obu postaciom. Chwilę po tym jak odbezpieczył broń, przełączył na tryb ognia seryjnego.

- Na kolana! - Krzyknął. - Ręce w górze!

Miał nadzieję że Kara i Montesino usłyszą w komunikatorze wymianę zdań. Powinni wiedzieć gdzie jest Achilles, a przynajmniej się domyślać. Miał też nadzieję że jak najszybciej przybędą do holu bez zadawania zbędnych pytań przez komunikator...

Keth: W razie czego (musisz sam ocenić) niech szturmowcy strzelają (zresztą Mir też). Chcę jednak w miarę możliwości obu ich żywych. Jeżeli będą rozmawiać, to tym lepiej bo da to Hektorowi więcej czasu na przybycie.


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Śro 21:04, 10 Gru 2008, w całości zmieniany 3 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:52, 10 Gru 2008
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Sierżancie! Ruszamy! - syknęła Kara odbezpieczając Talony - Kierujemy się na pozycje drużyny Achilles. W razie napotkania oporu strzelać bez rozkazu.


Już do was idziemy, Mir, chociaż pewnie chwilę to potrwa. Nawet jeśli nikt nie spróbuje nas zatrzymać to pałacyk jest zapewne spory i dojście z jednego końca na drugi... Trzymajcie się chłopaki...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:29, 10 Gru 2008
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Odnoszę wrażenie, że zakończenie "I zdjęli je z głów" miało nas wprowadzić w stan podniecenia ale chyba powinniśmy poczekać co Keth
napisze potem...a nuż się okaże, że to Eldarzy, Orki albo jakiś inny pomiot chaosu ? A wasza pośpieszna reakcja może nieco skomplikować fabułę Wink Ale mogę się też mylić Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:30, 10 Gru 2008
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Co się dzieje z naszym psionikiem? Dochodzi do siebie?

Jeśli nie, to strzelam po nogach do jednego ze schodzących - tak, żeby nie zabić, ale uszkodzić (zdekoncentrować)
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:52, 11 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – kosmoport, hala odpraw, 441.830.M41, godz. 15.30

Lyra Amosis stała w długiej kolejce prowadzącej do jednego z punktów kontrolnych, czekając cierpliwie na swoją kolej i rozglądając się z ciekawością wokół. Zimne światło jarzeniowych lamp kąpało rozległą halę w sterylnym białym blasku, nadając twarzom innych pasażerów niezdrowej barwy. Sepheryjka zdążyła już zauważyć, że przeważająca większość rodowitych mieszkańców stolicy miała bardzo jasną karnację, co powodowane było zapewno wieloletnią izolacją od światła słonecznego. Dziewczyna poczuła dreszcz na samą myśl o takim rodzaju życia; wieczystym pogrzebaniu pod milionami ton budulca i egzystencji w całkowicie sztucznym środowisku Kopca.

- Następny! – rzucił podniesionym głosem jeden z kontrolujących dokumenty funkcjonariuszy Magistratum. Lyra podniosła z podłogi swoją torbę, przesunęła się o kilka kroków wraz z całą kolejką. Ciągle jeszcze nie zdecydowała się, w jaki sposób przejdzie odprawę: miała przy sobie zarówno ukrytą w wewnętrznej kieszeni płaszcza odznakę Arbites jak i token Coblast Assay, który odziedziczyła po operacji w dysktrykcie Coscarla, a który wciąż jeszcze funkcjonował. Od punktu kontrolnego dzieliło ją czterech innych pasażerów, zbiegiem okoliczności samych mężczyzn, w świadczących o wysokiej pozycji społecznej strojach i przyjmujących pozy zblazowanych arystokratów. Dwaj młodsi z nich raczyli Lyrę zauważyć, lustrując ją natrętnymi spojrzeniami i komentując coś między sobą przyciszonymi głosami; dość cicho, by nie dosłyszała słów, dość głośno jednak, by wiedziała, że rozmawiają właśnie o niej.

Dziewczyna zdawała sobie sprawę z faktu, że wyróżniała się na tle innych pasażerów – była wyższa od przeciętnych Sibellanek i miała ciemniejszą od nich skórę, a długie włosy zwykła spinać w koński ogon zamiast układać z nich skomplikowane fryzjerskie dzieła sztuki, których regularne mycie musiało przysparzać nielada kłopotu.

- Następny proszę!

Odznaka Arbites czy token Coblasta? Lyra zdawała sobie sprawę, że identyfikator imperialnego wymiaru sprawiedliwości otworzy jej drogę przez punkt kontrolny aż do wahadłowca i być może zapewni jeszcze jedno z lepszych miejsc na pokładzie, ale zawsze istniało ryzyko, że wymieniający oprogramowanie w mikrochipach arbitratorzy już zdążyli przestawić cały system w nowy tryb kodowania, a wtedy... wtedy z miejsca okazałoby się, że cudzoziemska pasażerka posługuje się fałszywą odznaką. Token Coblast Assay wydawał się bezpieczniejszy, lecz dla odmiany nie gwarantował nietykalności bagażu, a spoczywający głęboko między ubraniami automat i komplet magazynków uważane były w kosmoporcie za ewidentną kontrabandę.

Pół roku wcześniej postawiona w takiej sytuacji Lyra byłaby mokra z potu i nie wiedziałaby, gdzie wsadzić ręce. Teraz podchodziła do całej sprawy dużo spokojniej, bo miała jedną pewność – w razie zatrzymania i osadzenia w areszcie mogła zaryzykować i zażądać potwierdzenia swej tożsamości w Trójrożcu... i była przekonana, że teraz mogła już liczyć na interwencję swych pryncypałów. Przeszła chrzest ognia, zyskała przynajmniej minimalny status w szeregach akolitów Ordo, a status ten niósł ze sobą również pewien kredyt zaufania, który mogła w ekstremalnej sytuacji wykorzystać.

Lecz naturalnie lepiej byłoby tego kredytu nie uszczerbić w tak błahej sprawie jak lotniskowa kontrola.

- Następny!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:18, 11 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – dystrykt Arretium, pałacyk Domu Oxmee, 441.830.M41, godz. 15.31

- Na kolana! – w słuchawce Kary rozległ się okrzyk Mira – Ręce w górze!

Dziewczyna podniosła bezwiednie lufy trzymanych w obu dłoniach Talonów, wyczuwając w głosie Salvaro głęboki wstrząs, tworzący połączenie bezgranicznego zdumienia i kontrolowanej trwogi. Znajdujący się wokół szturmowcy z Hektora mieli broń gotową do strzału, czekali tylko na wskazanie celu. Kara monitorowała transmisje radiowe Achillesa, toteż zdała sobie sprawę, że Mir i jesgo zespół natrafili zaraz za progiem pałacyku na kłopoty w liczbie mnogiej – bo z wypowiedzi agenta wynikało jednoznacznie, że zamierzał zatrzymać więcej niż jedną osobę. Akolitka nie wchodziła mu do tej chwili w eter uważając, że nagła komunikacja radiowa mogła Mira niepotrzebnie zdekoncentrować, ale teraz otworzyła usta chcąc zasięgnąć obszerniejszych informacji na temat poziomu zagrożenia.

Tyle tylko zdołała zrobić: otworzyć usta.

W słuchawkach modułów łączności rozległ się przeraźliwy pisk – tak intensywny i wysoki, że Kara miała wrażenie, jakby jej ktoś wraził w mózg dwa rozpalone do czerwoności szpikulce, wprost przez ucho. Zatoczyła się i upadła na kolana, puszczając bezwiednie automaty i ściskając palcami kurczowo skronie. Wszędzie wokół słyszała stłumione okrzyki bólu szturmowców, dobiegające jakby spod powierzchni wody, rozmyte szokiem wywołanym radiową interferencją. Ludzie przewracali się na jej oczach, porzucając broń i łapiąc się za głowy, próbując jak najszybciej wyszarpnąć z uszu wtyczki komunikatorów.

Zrobiła to samo, wydarła słuchawkę ciągnąc za nią z całej siły, cisnęła wtyczką o podłogę kuchennego zaplecza. W jej głowie wciąż rozbrzmiewało echo upiornego radiowego pisku, ale szybko cichło, zniknęły też natychmiast wirujące przed oczami mroczki.

W zamian gdzieś z głębi pałacyku dotarł do uszu dziewczyny ledwie słyszalny huk wystrzałów i coś, co kojarzyło się jej wyłącznie z ludzkimi krzykami. Przerażającymi w swej tonacji krzykami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:30, 11 Gru 2008
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Gdyby mnie ktoś pytał o odprawę to powiedziałbym - na początek przykrywka firmy. Jeśli sprawdzą bagaż, to może to oznaczać kłopoty, ale nieporównywalnie większy problem może okazać się podanie się za AA. Broń mogą zarekwirować, może wyznaczą jakąś grzywnę, wszystko to jest do odzyskania lub zapłacenia (mamy w końcu duże plecy). Unikałbym w ogóle afiszowania się z odznaką AA, bo w razie dekonspiracji może to oznaczać aferę większego kalibru. W ostateczności mamy Mira z rozetą, który wszystko załatwi, ale dekonspiracja AA tak czy owak odbije się echem tu i ówdzie.

Więc reasumując - najpierw coblast, w razie wtopy idź w zaparte i czekaj na ratunek z naszej strony. Jeśli Cię przeszukają i znajdą odznakę AA, mów, że coblast to tylko przykrywka i nie chciałaś się afiszować z odznaką, bo to prowadzisz grę operacyjną. Jeśli okaże się, że odznaka jest już nieważna, powołaj się na autorytet ordo i czekaj na ratunek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:54, 11 Gru 2008
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Rozum mi podpowiada, by posłużyć się odznaką Arbites i uniknąć kontroli...ale intuicja podpowiada mi, by posłużyć się odznaką Coblast...
w razie problemów poproszę o rozmowę w 4 oczy z dowódcą zmiany i spróbuję go "spacyfikować"... no i zmusić do zachowania tajemnicy...=][= ma długie łapki więc powinno się udać

Tym razem posłucham intuicji Smile


Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Czw 20:25, 11 Gru 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:55, 12 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – dystrykt Arretium, pałacyk Domu Oxmee, 441.830.M41, godz. 15.31

- Na kolana! – krzyknął targany skrajnymi emocjami Mir – Ręce w górze!

Wstrząśnięty Fedridańczyk nie wierzył własnym oczom, nie potrafiąc oderwać wzroku od twarzy dwóch stojących na schodach mężczyzn. Obaj musieli być Nawigatorami, dobitnie świadczyły o tym wypukłości w kształcie guzów na ich czołach. Ten po lewej, starszy wiekiem, nosił na swym obliczu przerażające blizny świadczące o brutalnych okaleczeniach: szpeciły go plamy starych oparzelin, kikut obciętego nosa, identyczne resztki po małżowinach usznych, ziejący pustą prawy oczodół. Mimo tych okropnych ran mężczyzna wciąż zachował jakieś pozostałości po utraconej urodzie; w jego rysach, w linii podbródka i sposobie unoszenia głowy widać było cień dawnego patrycjuszowskiego wyglądu.

Drugi mężczyzna, znacznie młodszy, stojący na prawej nitce schodów, miał dziwnie zdeformowaną twarz, zeszpeconą przez przesuniętą o centymetr w bok dolną szczęką. Jego oczy – znacznie większe niż u normalnego człowieka i smoliście czarne - sprawiały wrażenie dwóch bezkresnych dziur wiodących do pozawymiarowej otchłani, hipnotycznie przyciągających wzrok.

Mimo to jednak Mir z miejsca dostrzegł podobieństwo w rysach twarzy obu Nawigatorów, zaskakujące i przerażające zarazem.

Potok myśli płynących przez umysł Fedridańczyka urwał się w następnych sekundach po zdjęciu przez psioników kapturów, przecięty w brutalny i niezwykle bolesny sposób.

Radiowa interferencja wypełniła przeraźliwym piskiem słuchawki wszystkich komunikatorów, porażając zmysły ludzi na podobieństwo ładunku prądu o niezwykłej mocy przepuszczonego wprost przez głowę. Mir dosłownie zgiął się wpół targnięty szpilami potwornego bólu wbijającymi się w mózg, rozpaczliwie próbując złapać palcami za wsadzoną w ucho wtyczkę komunikatora. Świat rozmazał mu się w oczach, toteż dopiero po chwili pojął, że spadający na jego oczach ciemny kształt jest ciałem jednego ze szturmowców ze schodów. Żołnierz Ordo znajdował się najbliżej Nawigatorów i widać albo stracił przytomność albo zmarł od wylewu, w każdym bądź razie przeleciał bezwładnie przez barierkę schodów uderzając z hukiem w marmurową posadzkę.

Agent wyszarpnął wtyczkę, odrzucił ją od siebie niczym jadowitego węża, zaczął macać rękami po podłodze szukając swego upuszczonego pistoletu. Wszędzie wokół na posadzce klęczeli lub leżeli słudzy Świętego Oficjum, rozpaczliwie próbując dojść do siebie. Jakiś szturmowiec zdążył pozbyć się słuchawki prędzej od Mira, uwolniony od sonicznego ataku podniósł chwiejnie lufę lasera i wypalił w stronę mentatów. Jaskrawa krecha laserowej energii trafiła w poręcz schodów, topiąc ją pod wpływem ciepła skumulowanego ładunku. Drugiego strzału żołnierz już nie oddał, nim bowiem nacisnął palcem przycisk spustowy broni, całą jego postać spowiły od butów po hełm nienaturalnie zielone płomienie.

Wciąż klęczący Mir usłyszał przeraźliwe wycie palonego żywcem człowieka, wwiercające się w umysł równie boleśnie jak pisk radiowych zakłóceń.

- Podróż jeszcze nie skończona! – krzyczał strasznym głosem Flavion, nie wiedząc chyba nawet, że krew tryska strumieniami z jego nosa i uszu – Każdy spłaci swój grzech! Osnowa czeka na ich dusze!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:19, 12 Gru 2008
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Coraz weselej się robi. Kara zbiera całą drużynę Hektor i rusza z odsieczą. Nie damy się heretykom.
Nasz psionik sprawia chwilowo wrażenie całkowicie bezużytecznego więc pozostaje liczyć na broń konwencjonalną.

Mir: może tylko albo któryś ze szturmowców rzucicie jakimś granatem hukowo-błyskowym? To powinno trochę ostudzić zapał heretyków. Mógłbyś strzelać, ale Keth pewnie zastosuje jakieś wredne karne modyfikatory. Granatem za to nie spudłujesz Wink


Ostatnio zmieniony przez el_imperatorro dnia Pią 15:21, 12 Gru 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:35, 12 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – kosmoport, hala odpraw, 441.830.M41, godz. 15.31

Przywołana przez kontrolerów Lyra podeszła do nich nieśpiesznym krokiem, udając osobę całkowicie zrelaksowaną i odprężoną. Piątka funkcjonariuszy sprawdzających bilety i dokumenty pasażerów spojrzała na nią bez większego zainteresowania, nie wykazując ku skrytemu zdziwieniu dziewczyny żadnej fascynacji jej nietypową karnacją ani cudzoziemskim wyglądem. Sepheryjka zmitygowała się momentalnie w myślach, była w końcu na stołecznym kosmodromie, czego innego mogła się spodziewać. Mrowie przewijających się przez ten olbrzymi kosmoport obcoświatowców musiało już dawno uodpornić miejscowy personel na niewątpliwie egzotyczną prezencję wielu gości zza systemu.

- Karta identyfikacyjna lub token i bilet – zażądał jeden z funkcjonariuszy.

- Cel i powód podróży? – spytał drugi, taksując dziewczynę badawczym wzrokiem.

- Orbital Scintilla Primus – odpowiedziała zgodnie z prawdą, podając pierwszemu z mężczyzn token Coblast Assay i bilet kupiony godzinę wcześniej poprzez sieć za pomocą anonimowego terminalu Ordo – Wizytacja przedsiębiorstw stoczniowych, rozmowy biznesowe.

- Zamierzacie zająć się ochroną instalacji orbitalnych? – regulator uniósł pytająco brwi – Za mało roboty na poziomie Kopca?

- Tajemnica służbowa – Lyra uśmiechnęła się do niego w sposób, który przełamał chyba pierwsze lody.

- Lyra Amosis, autoryzowany pracownik Coblast Assay – pierwszy mundurowy przeczytał dwie linijki tekstu wyświetlone na ekraniku skanera sprawdzającego token – Bilet ważny. To wszystko. Miłej podróży.

Podziękowawszy za odprawę agentka zabrała dokumenty, zarzuciła torbę wdzięcznym ruchem na ramię i poszła w kierunku kolejki magnetycznej odwożącej pasażerów do tkwiącego na lądowisku wahadłowca. Skoro przeszła bez szwanku przez kontrolę, jej myśli pobiegły już swobodniej ku perspektywie rychłej podróży na orbitę planety. Łowczyni czuła silny dreszcz emocji myśląc o tej przygodzie, albowiem miała to być jej trzecia w życiu podróż wahadłowcem. To dlatego podczas podziału zadań sekcji od razu wzięła wylot na orbital. Kara i Mir obarczeni zostali nudną operacją aresztowania następnej arystokratki, a Thorn utonął w papierach – za to Lyra zyskała okazję, by znów przeżyć coś ciekawego.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 17:05, 12 Gru 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sibellus – Trójrożec, sekcja Magenta 85, 441.830.M41, godz. 15.31

Thorn podniósł głowę słysząc znienacka pukanie do zewnętrznych drzwi sekcji, rozejrzał się mimowolnie po pokoju operacyjnym. Za gładką szybą dostrzegł nieruchome sylwetki siedzących przed terminalami logosów, czekających z upiorną cierpliwością na kolejne polecenia agentów. Poza nimi w sekcji nie było nikogo więcej, a arbitrator nie miał pojęcia, kto mógł go akurat teraz chcieć odwiedzić.

I zaraz uśmiechnął się pod nosem. Cimbria! Akolitka musiała w końcu wrócić z prefektury Arbites, w której siedziała od dobrych trzech dni, a nie znalazłszy w kwaterach komórki Varrisa nikogo dotarła do ich obecnego centrum operacyjnego.

Scintillijczyk podniósł się z krzesła odkładając na bok elektrokartę, przeszedł przez sekcję szybkim krokiem, otworzył ciężkie metalowe drzwi.

I całkowicie znieruchomiał, wstrzymując nawet oddech.

Żaden zdrowy na umyśle człowiek nie poruszałby się w prowokacyjny sposób widząc kilkadziesiąt centymetrów przed swoją piersią wylot lufy termicznego karabinu. Dzierżący broń człowiek w karapaksie i płaszczu wojsk Świętego Oficjum również nie drgnął, mierząc wprost w środek klatki piersiowej agenta. Thorn widział już kiedyś ofiary postrzału z takiej broni i wiedział, że nie ma w takim przypadku najmniejszych szans na przeżycie.

- Agent Thorn Slade? – za szturmowcem trzymającym stapiacza stało kilkanaście innych osób: ciężko opancerzoni żołnierze Ordo, akolici w płaszczach i kapturach, skrybowie i praktycznie ubrani śledczy o beznamiętnych twarzach.

Oraz dwaj inkwizytorzy w karapaksach z emblematem Calixiańskiego Kielicha. Pierwszym z nich była Astrid Stane, stojąca z kamienną miną w tyle grupy i patrząca gdzieś ponad ramieniem skamieniałego z wrażenia Thorna.

Pytanie padło z ust drugiego inkwizytora, rosłego mężczyzny o gładko ogolonej czaszce i chromowanej płycie przynitowanej pośrodku czoła, pokrytej miniaturowymi ciągami jakiegoś tekstu.

- Tak, to ja – wykrztusił w końcu arbitrator, wciąż nie rozumiejąc, co właściwie się stało.

- Jestem inkwizytor Gabriel Mercutio – oznajmił mężczyzna w pancerzu ze znakiem Kielicha – Na mocy upoważnienia czcigodnego lorda inkwizytora Cailina zawieszam cię w wykonywaniu obowiązków i obejmuję osobistą kuratelą zarówno ciebie samego jak i wszystkich twoich współpracowników. Wszystkie zgromadzone w tej sekcji materiały zostają zatrzymane do dyspozycji Officio Planetia. Zgodnie z regulaminem Świętego Oficjum oczekujemy z twojej strony pełnej współpracy i udzielenia odpowiedzi na każde pytanie, które zostanie od tej chwili zadane. Zachowanie milczenia lub odmowa współpracy będą traktowane jako wykroczenie dyscyplinarne. Czy zrozumiałeś, co powiedziałem?

Stojący obok Mercutio garbaty skryba przestał skrobać gorączkowo piórem w notatniku, spojrzał na Thorna wyczekująco. Arbitrator nic nie odrzekł w pierwszej chwili, przeniósł puste spojrzenie na twarz Stane. Mercutio spostrzegł to natychmiast.

- Inkwizytor Astrid Stane posiada status niezależnego obserwatora – oznajmił z leciutką nutą dezaprobaty – Za zgodą lorda inkwizytora Cailina będzie monitorowała wszystkie procedury śledcze dbając o przysługujące członkom twojej komórki prawa.

Obrońca. Adwokat, pomyślał Thorn wyłamując się w końcu z przerażającego mentalnego letargu. Ona ma pilnować tego, aby Mercutio nie wysłał nas na stos bez wystarczającego ku temu powodu!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:19, 12 Gru 2008
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Keth, czyżbyś miał ciężki dzień w pracy? Chcesz nas wysłać na stos?
Pani Stane sobie z nami pogrywa. Czyżby dobry i zły glina?
A wydawało mi się że przygoda zbliża się do szczęśliwego finału... Zwiniemy nawigatorów i po krzyku...

Peacemaker: Wydaje mi się że musisz uważać na każde słowo Smile Ciekawe o co nas oskarżają...

Keth: Czy Thorn pchnął już papiery do szefa? To może być teraz dość ważne...


Nie, raport dla Zerbe jest zapisany w pamięci tej elektrokarty, którą Thorn pozostawił na stole w pokoju operacyjnym.
Zobacz profil autora
Beyond the Grave
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 37 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 36, 37, 38, 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin