Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sheaf, Twierdza Barleystone, 22 martius 831.M41, godz. 18.45
Stojąc w ścianach wielkiego gabinetu dyrektora Garnera Mir poczuł pełznący w dół kręgosłupa dreszcz lęku. Pomieszczenie pozbawione było okien i drzwi innych, niż te wiodące do środka od strony sekretariatu, ponieważ umieszczono je głęboko w murach głównej części Twierdzy. Komendant Martens osobiście zerwał z zamka gabinetu lakowe pieczęcie czystości, otwierając drzwi z wyraźnym ociąganiem.
Wodząc wzrokiem po wypolerowanej kamiennej posadzce Mir zaczynał pojmować powody tego ociągania. W trzech miejscach gładką powierzchnię podłogi znaczyły potrójne podłużne bruzdy, o położonych blisko siebie śladach wykonanych jakimś bardzo ostrym narzędziem.
- To te ślady? – zapytał Fedridańczyk – Odcisk łap demona?
- Tak, legacie – pokiwał głową Martens, trzymający się przezornie za progiem gabinetu.
Agenci Ordo rozeszli się po rozległym, ale niemal całkowicie pozbawionym mebli i ozdób pomieszczeniu, nie odrywając wzrok od różnej wielkości konturów wyrysowanych na posadzce za pomocą białej farby. Constantine wykonał niemy znak Orła, kiedy dotarło do niego, że najbliższy kontur przypomina swym kształtem ludzką rękę. A raczej fragment ręki od dłoni po łokieć. Rozglądając się na boki duchowny spostrzegł więcej obrysów przywodzących na pamięć różne fragmenty ludzkiej anatomii.
- Czy to… zwłoki dyrektora Garnera? – wahanie w głosie Mira dowodziło, że dowódca sekcji też nie czuł się zbyt pewnie – Te kontury?
- Tak – kiwnął znów głową Martens – Coś rozdarło go na strzępy, na małe kawałki! Wszędzie była krew, na ścianach, na meblach, nawet na suficie! Medyk ze szpitala Magistratum zarzekał się, że to wbrew prawom ludzkiego organizmu, bo te szczątki krwawiły nawet po śmierci, a on się upierał, że kiedy serce przestaje bić, to i krwawienie ustaje.
- Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał? – Mir wciąż potrząsał głową, próbując gorączkowo odnaleźć racjonalne wyjaśnienie dla tego, co właśnie zobaczył. Constantine nie odrywał wzroku od najbliższych bruzd w posadzce, ważąc widać w myślach decyzję, czy się do nich zbliżyć czy nie. Stojący po drugiej stronie zrujnowanego biurka Sylwan był blady jak ściana, w pewnym momencie musiał się wręcz oprzeć o szczątki mebla, głęboko widocznie poruszony okolicznościami bestialskiego mordu dyrektora.
- To jest właśnie takie straszne – Martens nadal nie zdradzał ochoty do wejścia do gabinetu, podobnie jak dwaj stojący za nim oficerowie Magistratum pilnujący wcześniej drzwi pustego, również opieczętowanego sekretariatu – Asystent dyrektora, starszy proktor Zeldane, pracował cały czas w drugim pomieszczeniu, a za jego drzwiami stali dwaj mundurowi funkcjonariusze. Nikt nic nie słyszał i nikt nie przechodził przez to pomieszczenie, a było krótko po dwunastej w południe. Kiedy przyszła codzienna kompilacja raportów dla dyrektora, proktor Zeldane otworzył drzwi i wtedy zobaczył… to, co zobaczył. |
|