RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> In the Vermin Nest Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 11:29, 18 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





[Lyra Amonis] W drodze do Kamp Lintfort, 332.880.M41, noc

Odzyskanie dobytku poszło Lyrze jak z płatka, bo właściciel rudery już spał, a ona sama dysponowała dorobionym na boku rezerwowym kluczem, więc mogła wejść niezauważona do środka. Zgarnąwszy do plecaka swoje ciuchy wyjęła z podłogi deskę, wyciągnęła umieszczony w skrytce automatyczny karabinek BR-14 Samson o matowoczarnej obudowie i magazynku na trzydzieści pocisków kalibru 8mm. Broń palna była na Sepheris Secundus zasadniczo nielegalna i zdobycie licencjonowanego egzemplarza sporo kosztowało. Feudalni władcy dzielący pomiędzy siebie poszczególne regiony wydobywcze byli faktycznymi panami życia i śmierci milionów zwykłych ludzi mozolących się w pocie czoła nad wydzieranym ziemi urobkiem i świadomi nędzy swych poddanych nie zamierzali dawać im do ręki broni, którą ci prędzej czy później zwróciliby przeciwko swym ciemiężycielom. Nie zmieniało to rzecz jasna faktu, że na czarnym rynku krążyło mnóstwo broni i była ona powszechnie dostępna, jeśli miało się odpowiednie kontakty: tyle, że pochwyconych z nią nieszczęśników czekały drakońskie kary.

Lyra odziedziczyła swego Samsona po ojcu, również łowcy nagród, prawo do posiadania broni zyskała zaś wykupując za ogromną dla niej kwotę licencję łowczyni. Na noszony pod ubraniem niewielki pistolet nie miała jeszcze pozwolenia, na jego wykup nie pozwalał jej bowiem chroniczny brak gotówki.

Dziewczyna upewniła się, że niczego w pokoju nie pozostawiła, nie zamierzała tam bowiem już więcej wracać. Zadowolona z wyniku inspekcji wymknęła się równie niepostrzeżenie z budynku i pobiegła truchtem na obrzeża miasteczka, próbując się w ten sposób chociaż trochę rozgrzać. Na dworze panował okropny ziąb i z ust łowczyni buchały obłoczki pary, a silny wiatr wciskał się bezlitośnie pod ubranie.

Miała jednak szczęście. Kierowca przejeżdżającej ciężarówki zatrzymał się dostrzegając Lyrę w świetle reflektorów, zgodził się podrzucić ją do Kamp Lintfort za dwie jednotronówki. Dlaczego opłata była symboliczna, dziewczyna zorientowała się w chwili, gdy brodaty szofer położył jej rękę na udzie.

I jak szybko ją położył, tak szybko cofnął z powrotem – wystarczyło, że zalotnym gestem podciągnęła nieco kurtkę prezentując wsunięty za pasek spodni pistolet, karabinek wsunęła bowiem dyskretnie pod siedzenie w chwili, gdy wsiadała i kierowca nie miał szans go zauważyć. Widok pistoletu oraz wymowne puknięcie palcem w przeoczoną przez niego wcześniej opaskę łowczyni sprawiło, że mężczyzna stracił całkowicie zaiteresowanie swą pasażerką i przez resztę drogi gapił się niemo przez przednią szybę wozu.

Stara ciężarówka podskakiwała na wyboistej drodze rycząc niemiłosiernie silnikiem i ziejąc kłębami spalin, a grzejąca się w szoferce Lyra dumała nad tym jakie jeszcze niespodzianki miała jej przynieść ta noc.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:06, 18 Kwi 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





[Mir] Icenholm, tymczasowy sztab Ordo Hereticus, 332.880.M41, noc

Mir zawahał się przez chwilę. Gdyby jednak chciano poddać go torturom to przecież nie robili by tego tech-kapłani. Rozebrał sie i z mieszanka strachu i ciekawości przyglądał się kapłanom.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:41, 18 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nie stój jak kołek, tylko się połóż – parsknął z nieznacznym rozbawieniem Sand, taksując ciekawym wzrokiem liczne blizny na torsie i udach Fedridańczyka. Mir od dziecka bywał w dżungli, podobnie jak każdy inny kolonista ucząc się od najmłodszych lat sztuki przetrwania w bezlitosnym środowisko, które oferowało nieostrożnym ludziom śmierć na tysiące różnych odmian, wszystkich bez wyjątku bolesnych. Nikt nie przechodził przez ten system naturalnej selekcji bez szwanku i ludzie dorastający na Fedridzie nosili na swych ciałach prawdziwe kolekcje blizn i szram.

Żołnierz podszedł do stołu i położył się na nim zaciskając zęby w chwili, kiedy jego ciało zetknęło się z lodowatym metalem blatu. Dwaj techkapłani wymienili między sobą serię całkowicie nieludzkich pomruków, kojarzących się Mirowi od biedy z radiowymi szumami, po czym jeden z nich stanął u stołu na wysokości torsu pacjenta, drugi zaś sięgnął do pobliskiej szafki i wyciągnął z niej niewielkie pudło. Leżący sztywno Fedridańczyk zauważył kątem oka wyjmowany z pojemnika dziwny przedmiot wielkości męskiej pięści, bez wątpienia wykonany z metalu, ale ku zgrozie Mira przypominający pękatego pająka. Pierwszy techkapłan pochylił się nad głową mężczyzny, a ruchomy próbnik zamontowany na uprzęży jego szat przesunął się natychmiast nad oczy pacjenta świecąc w nie jaskrawym promieniem niewielkiej latareczki. Oślepiony Fedridańczyk nie widział, co robi drugi adept, ale nagły ucisk na nagim brzuchu potwierdził jego najgorsze podejrzenia. Zimny w dotyk przedmiot na jego ciele musiał być owym zagadkowym mechanicznym pająkiem wyjętym z pudła, przeznaczonym zapewne do zabiegów, o których Mir nawet nie chciałby słuchać, a co dopiero paść ich ofiarą. Przez umysł zdezorientowanego i przestraszonego gwardzisty przemknęły pomieszane, zupełnie nie trzymające się całości koszmarne wyobrażenia, generowane przez ogarnięty lękiem mózg.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:47, 21 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Słowa Sanda jakoś Mira nie uspokoiły, żołnierz odruchowo wstrzymał oddech spodziewając się, że dotykające jego nagiego brzucha łapki mechanicznegop stwora wbiją się znienacka głęboko w ciało.

Lecz nic takiego nie nastąpiło. Po kilkudziesięciu sekundach techkapłan zabrał dziwne urządzenie z torsu Fedridańczyka i włożył je z powrotem do pudła, a następnie skinął zakapturzoną głową w kierunku Sanda.

- Możesz się ubrać – rzucił krótko śledczy – Tylko się pośpiesz!

Kiedy tylko Mir wciągnął na siebie ubranie, Sand przywołał go ruchem ręki do siebie i razem wyszli z pomieszczenia, poruszając się w całkowitej ciszy. Mir zachodził w głowę, co takiego spowodowało ponowną tej nocy pobudkę i jakie nowe zamiary miał wobec akolity Sand, nie przychodził mu jednak na myśl żaden logiczny powód – ani też żadne wyjaśnienie dla zagadkowego badania, któremu poddano go przed chwilą. Nigdy wcześniej nie widział urządzeń podobnych do pajączka techkapłanów i nie wiedział czy chciałby tak do końca poznać prawdę na temat ich zastosowania...

Mężczyźni wspięli się klatką schodową z powrotem na piętro mieszczące gabinet Sanda, po czym weszli do środka. Śledczy okrążył swe buirko i zasiadł za nim, a potem zrobił coś, co Mira całkowicie zaskoczyło.

Wskazał mu dłonią drewniane krzesło stojące w jednym z kątów pokoju: stare, trzeszczące i niewygodne, ale jednak krzesło.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:09, 21 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





[Mir] Icenholm, tymczasowy sztab Ordo Hereticus, 332.880.M41, noc

- Mam dla ciebie zadanie – oświadczył Sand, splatając palce dłoni i wpatrując się badawczo w Mira – W zasadzie łatwe, chociaż będziesz się musiał nieco nabiegać. Śledztwa w sprawie udziału w buncie wciąż trwają, podobnie jak pacyfikacje. Wiele informacji dociera do nas z opóźnieniem albo nie dociera wcale, bo zdrajcy cały czas zacierają za sobą ślady. Dzisiejszej nocy jeden z współpracowników Świętej Inkwizycji miał się spotkać w Blerick z moim agentem i przekazać mu bardzo ważną przesyłkę. Niestety, nieszczęśliwy... wypadek sprawił, że agent ten nie będzie mógł wziąć udziału w misji. Ponieważ szczęśliwym dla odmiany zbiegiem okoliczności jesteś akurat pod ręką, wyślę tam ciebie, byś zyskał kolejną okazję do zademonstrowania swej wartości dla Ordo.

Mir milczał, dostatecznie rozsądny, aby nie wchodzić śledczemu w słowo.

- Pojedziesz do Blerick w towarzystwie przewodnika, który dosiądzie się do ciebie w Kamp Lintfort. W Blericku pomoże ci odnaleźć nadsztygara Villiersa, kierownika trzeciej zmiany na siedemdziesiątej płuczce. Sztygar spodziewa się, że odwiedzi go niejaki Lars Nielsen, więc możesz mieć trudności z nawiązaniem kontaktu, bo najpewniej weźmie cię za prowokatora... zresztą słusznie. Musisz go przekonać, żeby cię zabrał do inżyniera piątej klasy Harreta, ale nie wolno ci pod żadnym, absolutnie żadnym pozorem odwołać się do nazwy Inkwizycji. Villiers ma powiązania z rebeliantami i nie wie, że Harret pracuje dla nas, więc miej baczenie, żebyś nie zdekonspirował go przez przypadek, bo wtedy wydasz wyrok śmierci na niego i na siebie przy okazji. Gdyby Villiers pytał o Nielsena, przekaż mu, że ten miał nieszczęsliwy wypadek i wpadł do kruszarki w Porta Westfalica, więc człowiek nazywający sam siebie Cieniem kazał ci przyjechać w zastępstwie po „pakiety”. Na inne pytania nie udzielaj odpowiedzi, wykręcaj się zakazem otrzymanym od Cienia. Czy ten etap zadania jest dla ciebie jasny czy też muszę coś dodatkowo objaśnić?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:21, 21 Kwi 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





- Nie sir. Wszystko zrozumiałem i zapamietałem. - Oderwał sie pospiesznie Mir. - Chciałbym tylko zapytac po czym rozpoznam przewodnika i kim on jest.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:43, 22 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Do tych spraw jeszcze dojdziemy, cierpliwości – Sand uniósł nieznacznie dłoń - Villiers bez wątpienia będzie cię chciał sprawdzić, więc jęsli naprawdę mocno cię przyciśnie, powiesz mu, że jesteś Gert Montoya, młodszy sortownik z Icenholmu, adoptowany członek klanu Czarnych Oskardów, od dwóch lat na kontrakcie. To autentyczna tożsamość, a prawdziwy Montoya został przez nas zatrzymany, więc nie musisz się obawiać dekonspiracji. Zrób wszystko, by dotrzeć do Harreta, potem zażądaj oględzin „pakietów” i nie ustępuj, dopóki się na to nie zgodzi. Jeśli będzie pytał o pieniądze, pokażesz mu torbę, którą za chwilę dostaniesz. W środku jest pięć tysięcy tronów w fałszywych banknotach. Najważniejsze w tym wszystkim są „pakiety”, rozumiesz? Musisz zrobić wszystko, by się do nich dostać, a ich lokalizację zna wyłącznie Harret. W rozmowach z nim, nawet w cztery oczy, też nie wolno ci pod żadnym pozorem odwołać się do Inkwizycji, bo sądzę, że może być przez cały czas monitorowany, a nie możemy go zdekonspirować.

Mir zmarszczył czoło chłonąc potok informacji i starając się wszystko zapamiętać.

- Kiedy Harret doprowadzi cię do „pakietów”, wręczysz mu pieniądze w zamian za towar i załadujesz wszystko do samochodu, który posłuży ci za środek transportu. To w zasadzie całe twoje zadanie. Jeśli o przewodnika chodzi, zorganizowaliśmy już pewną osobę, całkowicie z nami nie powiązaną i nie mającą o twoim zadaniu pojęcia. To pionek, który ma posłużyć za język w razie kłopotów. Zna okolicę i wie, kogo o co pytać, żeby kogoś znaleźć. Dla niej należysz do świty barona Sidemonesa, więc nie wyprowadzaj jej z błędu.

- Pojedziesz do Blericku natychmiast, najpierw się jednak przebierzesz w inne ciuchy. Co więcej, nie wolno ci zabrać własnej broni, co najwyżej nóż. Jeśli goła klinga ci nie wystarczy, mogę załatwić jakiś stary rewolwer, który nie będzie się wyróżniał.

Sand roześmiał się cicho widząc uniesione brwi Mira.

- Powód jest prosty i bynajmniej nie chodzi tu o moją złą wolę – wyjaśnił śledczy – Laser jest na tym zadupiu taką rzadkością, że nawet pistoletu nie możesz przy sobie nosić, o karabinie nie wspominam. Przestarzała broń kulowa jest natomiast spotykana, byle była porządnie zużyta.

Fedridańczyk był decyzją przełożonego wyraźnie rozczarowany, wyjaśnienia Sanda jasno mu jednak dowiodły, że obiekcje w kwestii uzbrojenia absolutnie niczego nie zmienią.

- Załatwiłem ci starą półciężarówkę z kierowcą, należącą do majątku Simonidesów. Baron wypożyczył ją z ogromną ochotą, sugerował wręcz, że możemy ją sobie zatrzymać – na ustach Sanda pojawił się znowu ledwie dostrzegalny, sardoniczny uśmieszek - Pojedziecie do Kamp Lintfort, tam kierowca się pożegna, a wsiądzie przewodnik. Dalej musisz sobie radzić sam. Dasz radę?

Mir zastanowił się przez chwilę, nie wiedząc jak ułożyć odpowiedź. Mordęga niedawnych przesłuchań poszła najwidoczniej w niepamięć, skoro śledczy tak szybko przywrócił oskarżonego o niepotrzebne zniszczenia akolitę do służby. Fedridańczyk nie miał co prawda pojęcia jak raport Sand zamierzał wysłać do mistrza Zerbe, ale nie łudził się nadzieją, że znajdzie tam wiele ciepłych słów pod swoim adresem. Nagła propozycja śledczego wydała się żołnierzowi doskonałą okazją do udowodnienia, że Zerbe nie powinien swego młodego stażem agenta od razu przekreślać.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Wto 15:45, 22 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:15, 22 Kwi 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





- Dam radę mistrzu Sand. - Mir odezwał się po kilku sekundach milczenia. - Pozwolę sobie tylko zapytać: co to są te "pakiety"? Skoro mam je sprawdzic i obejrzeć to chyba powinienem wiedziec co to jest.

Nabrał powietrza w płuca.

Jej? Przewodnik to kobieta? - Mir zastanowił się chwile czy nie posunął się za daleko. - Znaczy... Chodzi mi tylko o to czy kobieta nie rzuca się zbytnio w oczy w górniczych osadach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:50, 22 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Natura „pakietów” nie jest istotna, wystaczy, że do nich dotrzesz – Sand wykręcił się bezczelnie od odpowiedzi, a bezsilny Mir mógł się z tym jedynie pogodzić – Przewodnik jest kobietą, ale to nie problem na tym świecie. Tutaj płeć nie gra większej roli, gdy o klasę robotniczą idzie. Teraz idź, czas ucieka. Za drzwiami jest mój sekretarz, on powie ci, co masz dalej robić.

Mir przebrał się w pokoju sąsiadującym z gabinetem Sanda, pomagało mu w tym dwóch mężczyzn w liberiach z odznakami Ordo. Fedridańczyk wciągnął na siebie postrzępiony roboczy kombinezon, znoszone buty i wełnianą czapkę, w której wyglądał niczym rodowita włóczęga. Mężczyźni oprócz ubrania przynieśli też nóż, ale nie charakterystyczną i rozpoznawalną wojskową broń Mira, tylko bandycki nóż o sprężynowym ostrzu i matowej klindze. Do tego akolita otrzymał bębenkowy rewolwer o prehistorycznym wyglądzie, który przed trafieniem w ręce Fedridańczyka zapewne służył wielu ludzkim pokoleniom. Mir nie miał pojęcia, czy broń aby się nie rozleci przy pierwszym strzale, więc nie omieszkał odmówić nad rewolwerem krótkiej modlitwy błagalnej. Kiedy wsypał garść zapasowych pocisków do kieszeni kombinezonu, sekretarz Sanda – ten sam zakapturzony akolita, który zaprowadził Mira na pierwsze spotkanie ze śledczym – wskazał mu drogę na znajdujący się w cieniu wysokich murów budowli parking. Pośród stojących tam silnikowych pojazdów wyróżniał się zwłaszcza jeden – zdezelowana półciężarówka o porysowanej do gołego metalu karoserii i porwanej brezentowej plandece. Motor samochodu pracował z niskim stukotem, w szoferce siedział jakiś mężczyzna o bezbarwnej pomarszczonej twarzy, na pierwszy rzut oka zniszczony życiem robotnik tyrający od lat w odkrywkowych kopalniach Gorgonidy.

- Pamiętasz o wszystkim, co przekazał ci śledczy Sand? – zapytał retorycznie sekretarz. Mir nie miał prawa niczego zapisać, więc pozostawało mu wyłącznie zaufanie do własnej pamięci. Pokiwał zatem niemo głową, a potem wsiadł do szoferki, rzucając wcześniej okiem na wielki emblemat Domu Sidemonesów umieszczony na drzwiczkach pojazdu. Kierowca nie odezwał się ani słowem na widok pasażera, ruszył natychmiast w stronę wielkiej rozsuwnej bramy, wytaczając się pośród kłębów spalin na ogrodzoną ścianami budynków ulicę i zmierzając w stronę jednego z miejskich mostów, łączących Icenholm z niższymi partiami Gorgonidy.

W szoferce było stosunkowo ciepło, co Mir przyjął z ogromną ulgą, bo na zewnątrz panował siarczysty mróz. Dzieląc w milczeniu przestrzeń kabiny z kierowcą-milczkiem, Fedridańczyk jechał w kierunku Kamp Lintfort, zastanawiając się w duchu, co jeszcze miała mu przynieść ta noc.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:28, 22 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





[Lyra Amonis] W drodze do Kamp Lintfort, 332.880.M41, noc

Lyra wysiadła z ciężarówki na opłotkach miasteczka, wręczywszy wpierw nadąsanemu kierowcy obiecaną wcześniej monetę. Kiedy samochód odjechał podskakując na dziurach, ona sama poszła szybkim krokiem w stronę centrum Kamp Lintfort, poruszając się żwawo w nadziei na rozgrzanie mięśni. Mroźne powietrze zdawało się przenikać ją aż do szpiku kości, a pogoda i tak nie była zła – od ostatniej śnieżycy upłynął cały tydzień, co samo w sobie stanowiło lokalny meteorologiczny fenomen.

Łowczyni wydęła pogardliwie usta na myśl o słowie „centrum”. Kamp Lintford było zbieraniną drewnianych i kamiennych budowli pozbawionych kanalizacji i zatłoczonych nędzarzami. Pracujący na gorgonidzkich odkrywkach ludzie potrafili gnieździć się całymi rodzinami w pojedyńczych pokojach oświetlanych świeczkami, spędzając tam po kilka godzin dziennie, głównie śpiąc. Od krawędzi gigantycznej depresji lądowej stanowiącej główny szyb Gorgonidy dzieliło miasteczko kilka kilometrów, ustawicznie pokonywanych przez niezliczone kolumny zabiedzonych nieszczęśników którzy od pokoleń harowali na śmierć na dziedziczonych z ojca na syna stanowiskach roboczych, wydzierając Sepheris Secundus dzień w dzień jej mineralne bogactwa. Lyra wiedziała doskonale, że legalnie ustanowiony i niewyobrażalnie wysoki podatek był w rzeczywistości przymusem pracy niewolniczej, od której tylko nieliczni potrafili się wyzwolić. Baronowie inkasowali od swych lenników dziewięć dziesiątych urobku, więc poziom nędzy na tym bogatym pod wieloma względami świecie osiągnął apogeum niespotykane nigdzie indziej w sektorze Calixis. Wielu górników nie było nawet stać na nowe narzędzia, toteż pracowali korzystając z wiekowego sprzętu służącego wcześniej ich dziadkom i ojcom.

Nie pozostawało im nic prócz morderczej pracy, ochłapów ledwie wystarczających na przeżycie kolejnego dnia oraz okazjonalnych słów otuchy rzucanych zdawkowo przez przemęczonych, wypranych z nadziei na ucieczkę z tego piekła kaznodziejów Eklezjarchii.

Ponure rozmyślania dziewczyny przerwał widok placu pośrodku miasteczka, zwracającego uwagę stertami śmieci i odchodów oraz rzędem drewnianych pręgierzy, pustych o tej porze dnia. Baronowie zakuwali do nich pomniejszych przestępców, ale na noc uwalniano ich do domu, by przypadkiem nie zamarzli – każdy człowiek mogący przynieść chociażby niewielki urobek był pożądanym elementem w inwentarzu baronów, toteż wyroków śmierci większość z nich nie ferowała pochopnie, woląc w zamian mniej dotkliwe kary fizyczne oraz przymus okresowej pracy za darmo.

Przy pręgierzach stała stara półciężarówka z brezentową plandeką, zgaszonym silnikiem i wyłączonymi światłami. Na placu było ciemno, więc Lyra nie miała pewności, czy dwa nieruchome kształty w szoferce to faktycznie dwie osoby, kiedy jednak podeszła bliżej pojazdu, drzwi od strony kierowcy otwarły się i z kabiny wysiadł mężczyzna o bezbarwnej pomarszczonej twarzy, na pierwszy rzut oka kolejny nieszczęśnik na całe życie skazany na pracę w odkrywkowych kopalniach Gorgonidy.

- Przewodnik do Blericku? – zapytał szorstkim głosem wychodząc dziewczynie naprzeciw.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:35, 22 Kwi 2008
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





- Przewodniczka - rzuciła Lyra obojętnym głosem - Tak to ja jestem przewodniczką do Blericku.

Lyra obrzuciła mężczyznę uważnym spojrzeniem po czym skinęła głową w kierunku szoferki.

- Jestem Twoją przewodniczką - zapytała - czy jego ? W zleceniu była mowa o jednej osobie...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:52, 22 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Jego. Poznajesz tę pieczęć? – zapytał mężczyzna sięgając za pazuchę i wyciągając papierową kartkę z charakterystycznym stemplem Domu Sidemonesów – Widzę, że poznajesz, więc wiesz, że reprezentuję barona i moje słowo jest jego wolą. W samochodzie jest obcoświatowiec, którego masz poprowadzić do Blericku. Ma tam spotkać się z pewnymi osobami i jeśli będzie trzeba, pomożesz mu je znaleźć, ale to delikatne zadanie i baronowi bardzo zależy na dyskrecji. Licencjonowana łowczyni za bardzo rzuca się w oczy, więc musisz pozbyć się swojej opaski i karabinu. Widok takiej broni więcej języków zawiąże niż pociągnie. Dostaniesz opaskę, karabin i resztę pieniędzy, kiedy wrócisz tutaj z powrotem z obcokrajowcem – łącznik barona wyciągnął dłoń w wyczekującym geście.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:53, 22 Kwi 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Wykorzystując okazję Mir przyjrzał się dziewczynie, starając się określic jej wiek, a po ruchach doświadczenie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:26, 22 Kwi 2008
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





- Wola barona nie jest tutaj jedynym prawem - warknęła pod nosem Lyra - a broń jest częścią mojej pracy.

Lyra wskazała kciukiem na opaskę z licencją.

- Kosztowało mnie to wiele wyrzeczeń i jeszcze więcej pieniędzy - rzuciła przez zaciśnięte zęby - więc nie wyobrażaj sobie, że oddam to jakiemuś
facetowi, którego widzę pierwszy raz w życiu.

Lyra przeciągnęła się lekko wyginając szyję aż dało się słyszeć ciche chrupnięcie kręgów.

- Poza tym wydaje mi się, że szukacie nie tylko przewodnika - uśmiechnęła się pod nosem - a bez broni nie przydam się na wiele naszemu "obcoświatowcowi"...
Byłeś kiedyś w takie dziurze jak Blerick ? Sam ? Bez broni ?

Dziewczyna oparła lewą rękę na kolbie karabinka przewieszonego przez ramię i spokojnie czekała na reakcję kierowcy...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 14:21, 23 Kwi 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nie bluźnij, dziecko – mężczyzna nawet nie podniósł głosu, a mimo to jakaś nuta w jego tonie sprawiła, że Lyra z miejsca pożałowała ciętego języka – Wola baronów stanowi prawo absolutne, któremu podlegamy wszyscy, nie wyłączając ciebie. Jestem człowiekiem dobrego serca, więc udam, że nie słyszałem tych heretyckich głupot, ale pilnuj się lepiej na przyszłość, bo jedno słowo barona wystarczy, żebyś w łańcuchach wylądowała na przodku i gniła tam do końca swoich dni. Nie byłoby ci szkoda tego, coś do tej pory wywalczyła, mała?

Lyra zagryzła ze złości usta, wściekła na swe pochopnie wypowiedziane słowa i na swą bezsilność. Feudalny ustrój Sepheris Secundus więził mieszkańców tej planety żelaznymi kajdanami lenniczych powinności, nakazów i zakazów, których praktycznie nie sposób było zerwać. Zwykli robotnicy harowali dzień i noc odpracowując nałożoną na ich barki gigantyczną pańszczyznę, godząc się z wpajanym im do dzieciństwa przekonaniem, że mordęga w kopalniach baronów jest jedynym celem i sensem ich życia. Nieliczni szczęśliwcy pokroju Lyry wyrywali się z tego piekła, ale nie znaczyło to, że uwalniali się tym samym od władzy baronów. Szlachetnie urodzeni możnowładcy kontrolowali każdy aspekt życia swych poddanych, postępując tak od niezliczonych pokoleń i nie dostrzegając w swym systemie sprawowania władzy żadnych niemoralnych kwestii – sami zresztą też musieli odprowadzać lwią część swych profitów do królewskiego skarbca, więc tym bezwzględniej wyciskali ostatni grosz i ostatnią kroplę potu ze swych lenników.

Dziewczyna gryzła wargi zastanawiając się w duchu, czy stać ją na utratę tego zlecenia i czy w ogóle stać ją na zatarg z kapryśnym baronem, który mógł faktycznie niewielkim nakładem czasu postarać się, by pozbawiona licencji trafiła do jednej z odkrywkowych kopalni Gorgonidy.
Zobacz profil autora
In the Vermin Nest
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 3 z 12  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin