RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Without a Trace Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 21:29, 02 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tak, Peacemaker, mam zamiar bardzo intensywnie rozwijać ten wątek, bo przez moją winę bardzo podupadł, a przygoda ma spory potencjał i liczę, że w finale mile Was zaskoczy. Postaram się postować tutaj codziennie i liczę na wzajemność trójki graczy!

Przepraszam też, że opisuję konwersację z Martienem w takich krótkich fragmentach, ale bez obaw, na pewno w kolejnych jej odcinkach ustosunkuję się ustami BG i NPC do tych pytań, które już wcześniej padły.

Lethosie, jak już zajrzysz na forum, daj mi proszę jak najszybciej znać, co zamierza teraz zrobić odgrywany przez Ciebie kapłan.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:56, 02 Maj 2010
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Rozmowa z resztą rodziny jest pewnie średnio możliwa z uwagi na mechanikę gry?

Mogę przesłuchać służbę?

Czy istnieje możliwość odwiedzenia filii Adeptus Mechanicus?

Jeśli mój pomocnik nie ma więcej pytań, to albo przechodzimy do przesłuchań służby, albo odwiedzamy kolejną rodzinę pogrążoną w żałobie (kiedyś musimy wrócić na miejsce nieszczęśliwego 'wypadku').

Tak czy siak, grzecznie dziękuję i obiecuję, że wrócę gdyby coś mi się przypomniało Razz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 8:46, 03 Maj 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Wybaczcie chwilową nieobecność. W zaistniałej sytuacji udaje się do shannon celem złożenia raportu. Najpierw jednak udaje się do domu, po dodatkowe naboje w liczbie sześciu sztuk (zwykłem nie nosić dodatkowej amunicji, ale w zaistniałej sytuacji). Mam również zamiar po złożeniu raportu raz jeszcze "spojrzeć" na miejsce (na szczęście) nieudanego zamachu na moje życie. Może zauważę jakiś szczegół, albo coś mi się przypomni? Pragnę również podpytać gości z Shannon, może będą wiedzieć coś ciekawego.
Przytułek musi na razie zaczekać. Nie chcę narażać nikogo spośród przebywających tam ludzi.

Emperor protects!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:10, 03 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley 318, 20 julius 831.M41, godz. 5.26

Thorn Slade wyprostował się w fotelu słysząc słowa Martiena, zaalarmowany ich treścią. Wzmożona troska Knuta Riggsena o własne bezpieczeństwo mogła sugerować, że kierownik tłoczni spodziewał się od pewnego czasu kłopotów i starał się na nie przygotować. Agenta tknęła też inna myśl, która wcześniej kołatała mu w głowie.

- Razem z Santrą Hollis zaginął jej przyboczny strażnik, były żołnierz o nazwisku deWit – powiedział Thorn – Rodzina nie uznała za konieczne zgłoszenie tego przypadku. Czy pański ojciec na pewno zniknął sam?

- Tak – odparł młodzieniec – Nigdy nie zabierał ochrony, bo przekonany był, że chroni go reputacja i pozycja społeczna. W dodatku zazwyczaj chodzili z panią Hollis razem na stację, więc w troje nic im praktycznie nie groziło.

- A mimo to aktywował ponownie implanty bojowe? – mruknął pod nosem milczący dotąd Brachus Venner – To może oznaczać, że nie obawiał się zwykłej ulicy, tylko czegoś nowego.

- Nie potrafię zrozumieć jednej rzeczy – oznajmił Martien wypijając wpierw do końca wino – Przecież od naszego domu do stacji kolejki są niecałe dwa kilometry rozłożone na dwie ulice. Jak troje ludzi może zniknąć bez śladu z chodnika o takiej porze, kiedy na ulicach jest już normalny ruch? Czy Magistratum przesłuchało już świadków? Przecież ktoś musiał to widzieć!

- Analizujemy wszystkie raporty – odparł wymijającym tonem Thorn, nie przypominając sobie żadnych akt związanych z zeznaniami świadków – W międzyczasie staramy się zgromadzić jak najwięcej dodatkowych informacji. Oczywiście zdaje pan sobie sprawę z faktu, że pańskie stwierdzenie wydaje się sugerować coś innego niż porwanie? Inaczej uprowadza się z ulicy troje ludzi wbrew ich woli, a inaczej zabiera ze sobą takich, którzy idą dobrowolnie.

- Teoria spiskowa! – parsknął z dezaprobatą Martien Riggsen – Mój ojciec na pewno nie był zamieszany w żadną kryminalną działalność, klnę się na Złoty Tron!

- Proszę nie nadużywać pochopnie tego rodzaju deklaracji, panie Riggsen – odpowiedział ostrzejszym tonem Thorn – W skrajnych przypadkach może to zostać odebrane jako bluźnierstwo!

- Przepraszam – poczerwieniał natychmiast Martien – Nie miałem nic złego na myśli!

- Ja to rozumiem, ale ja nie jestem konfesorem Ministorum – kiwnął głową Slade – Miał pan kiedyś styczność z konfesorem? Znana jest panu ich znikoma tolerancja wobec bluźnierców?

- Nie – zaprzeczył młody Riggsen przybierając bardzo nieszczęśliwą minę – Mam nadzieję, że ta rozmowa pozostanie wyłącznie dla naszej wiadomości.

- Myślę, że nie ma potrzeby jej upubliczniania – kiwnął ponownie głową Slade, w skrytości ducha całkiem zadowolony ze stopnia zastraszenia Martiena – A jak zapatruje się pan na wersję zakładającą udział w uprowadzeniu kogoś ze służby? Ojciec podobno nie afiszował się z zamożnością na zewnątrz, ale służba musiała przecież wiedzieć, że jesteście bogaci. Być może jakiś nie dość dobrze opłacany służbita połaszczył się na okup?

- My nie posiadamy nie dość dobrze opłacanej służby – Martien uniósł dumnie podbródek dając tym gestem do zrozumienia, że poczuł się sugestią agenta dotknięty – Ojciec znany jest wszystkim zatrudnionym u nas osobom ze swej hojności. Taki osobnik musiałby być prawdziwą kanalią, by coś takiego zaplanować. A jeśli nawet, dlaczego dotąd nikt nie zgłosił żądania okupu?

- Może chce najpierw dobrze ukryć porwanych i przeczekać parę dni, aż zamieszanie ucichnie? – zasugerował nie do końca przekonanym tonem Venner.

- Jeśli istnieje taka możliwość, chciałbym przepytać waszą służbę – oznajmił Thorn – Ile liczy personel tego domu?

- Siedemnaście osób, sir – odpowiedział Martien – Są do panów dyspozycji w każdej chwili. Chcą panowie zacząć od razu?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:10, 03 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Posunąłem konwersację do przodu w oparciu o pewne wątki przewodnie z wcześniejszych postów Peacemakera, ale oczywiście nie jest ona jeszcze zamknięta! Opcja przesłuchania służby jest jak najbardziej realna, będzie tylko naturalnie czasochłonna w kontekście czasu gry – licząc po ekspresowe pół godziny na osobę to ciągle jeszcze osiem i pół godziny (chyba że podzielicie delikwentów między siebie i będziecie ich maglować z osobna, wtedy skrócicie czas niezbędny na przesłuchania na cztery i pół godziny, ale czy ja wiem, czy to dobry pomysł oddawać część tych nieszczęśników w ręce nieokrzesanego Brachusa? Wink

Tak więc dajcie znać, czy nadal przy tym pomyśle obstajecie (tylko nie myślcie sobie, że Was zniechęcam, tu idzie wyłącznie o kwestie logistyczne). Co do pytania o wizytę w enklawie Mechanicus w Kodannon, to jest to też możliwe, ale zajmie Wam praktycznie cały dzień – jesteście we Wieży Toya, Kodannon jest w sąsiedniej części Kopca, trzeba najpierw wydostać się na zewnątrz ziguratu, potem zorganizować transport powietrzny lub podniebną kolejką, wleźć dostatecznie głęboko w drugą wieżę i jeszcze mieć nadzieję, że magosi przyjmą Was od razu, a nie zaczną zarzucać w binaryku wnioskami o formalną zapowiedź wizyty i umówienie jej terminu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 1:30, 05 Maj 2010
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






To może ograniczymy się do 2-3 służących?

Jakiś osobisty/najbliższy sługa, jakiś kucharz/ogrodnik, może sprzątacz. Liczę na jakieś plotki, poszlaki - może ci znajdujący się najniżej w hierarchii będą mieli coś ciekawego do powiedzenia? Łatwiej ich zastraszyć/przekupić, a może będą chcieli się odegrać?

Przesłuchujmy dwóch jednocześnie, będzie szybciej. Oczywiście w osobnych pomieszczeniach. Pytania i tak ustalamy w trybie niebieskim, więc jakoś się dogadamy Wink

Po rozmowie proponuję jeszcze raz podejść do wczorajszej klęski, potem obaczymy (miejsce pracy/adeptusi).

Hmm, a może obejrzymy miejsce zniknięcia? (bo tego chyba nie robiliśmy?) Może znajdziemy jakiś szczegół, sprawdzimy czy na tej drodze nie ma jakiejś firmy/zakładu/kamery. Hive na pewno jest w jakimś stopniu monitorowany - ktoś to już zapewne sprawdził, ale może uda nam się odtworzyć ich trasę na tyle (na podstawie zeznań - w co wątpię i monitoringu), by skojarzyć miejsce zniknięcia i tam szukać. Tylko że mało nas trochę do takiej mrówczej roboty. Niemniej możemy w wolnej chwili spróbować - ewentualnie omówić sprawę z komisariatem i to ich obarczyć tym zadaniem. Ale to pieśń przyszłości (za parę godzin). Czekam na wypowiedź drugiego gracza Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:34, 06 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, poddystrykt Lanzerot, 20 julius 831.M41, godz. 5.25

Przystając na krawędzi chodnika Lethos Skagss potrząsnął głową i podjął ostatecznie decyzję, rozstrzygając gorzejący w jego głowie spór pomiędzy różnymi racjami i podejrzeniami. Bez względu na pewne niesnaski pomiędzy nim i duchownymi z diecezji w Shannon Kościół musiał się jak najszybciej dowiedzieć o wszystkim. Próba zamachu na życie Skagssa była jednocześnie zamachem na samo Ministorum, stanowiąc grzech śmiertelny i wyłącznie śmiercią karany. Ktokolwiek się na to poważył, miał stać się niebawem celem poszukiwań nie tylko łowców czarownic arcykardynała Ignatio, ale i tysięcy cywilnych szpiegów Eklezjarchii zakamuflowanych pośród bezliku żyjących w Kopcu mrówek.

Lanzerot łączył się z Shannon na kilka sposobów, spośród których najłatwiejszym był przejazd kolejką miejską. Oprócz kursującego co półtorej godziny pociągu do sąsiedniego dystryktu prowadziło pół tuzina tuneli komunikacyjnych, zarówno tych dużych umożliwiających transport samochodowy jak i mniejszych przejść wyłącznie do użytku pieszych. Chcąc przyśpieszyć swój wyjazd Skagss mógł spróbować zatrzymać przy którymś z dwóch dużych tuneli jakikolwiek samochód i zabrać się do Shannon autostopem, bo podróż na piechotę w zaistniałych okolicznościach stawała się nie tylko niebezpieczna, ale i sama w sobie mogła trwać zbyt długo – kapłan miał już wcześniej sposobność podróżować między dzielnicami na piechotę i wiedział z własnego doświadczenia, że wyprawa taka mogła mu zająć dobre kilka godzin.

Lecz na podjęcie decyzji o sposobie opuszczenia Lanzerotu miał jeszcze przyjść czas, teraz myśli kleryka zaprzątały ważniejsze sprawy. Skagss nie zamierzał wyjeżdżać z dzielnicy nie odwiedziwszy wpierw swego mieszkania, zmuszony do tego nie tylko pragmatyzmem, ale i sporą dozą sentymentu. W małej skrzynce pod łóżkiem przechowywał kilka cennych rzeczy i wcale nie najważniejszymi spośród nich były granaty, otrzymany kiedyś w prezencie od bogatego krewniaka miecz czy zapasowa amunicja do schowanego pod pachą rewolweru. Był tam również szczególnie dla mężczyzny ważny brewiarz, otrzymany od diakona Stigmatusa w dniu namaszczenia na kapłana oraz kilka ksiąg parafialnych, z którymi prowadzący skrupulatne zapiski Skagss praktycznie nigdy się nie rozstawał.

Zawróciwszy w miejscu Lethos ruszył szybkim krokiem do odległego o dwadzieścia minut marszu mieszkania, z rozpiętym płaszczem i prawą dłonią wsuniętą pod jego połę tak, by móc w razie potrzeby błyskawicznie wyciągnąć broń. Czujne oczy kapłana lustrowały mijane budynki szukając śladu zagrożenia zarówno na pokonywanej przez jadące w obu kierunkach samochody jak i pośród licznie obecnych na ulicach mieszkańców, głównie wystających grupkami na skrzyżowaniach bezrobotnych, którzy pozdrawiali znanego im duchownego niemymi skinięciami głów.

Niedoszły morderca mógł czaić się wszędzie, zdecydowany próbę zamachu jak najszybciej powtórzyć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:31, 09 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley 318, 20 julius 831.M41, godz. 7.15

Potrząsając z dezaprobatą głową Thorn Slade polecił przestraszonemu służącemu, by ten opuścił niewielki pokój, oddany do dyspozycji gości przez zdecydowanego na pełną współpracę Martiena Riggsena. Slade pomyślał przez chwilę, że w tym przypadku nie trzeba było się nawet odwoływać do odznaki Świętego Oficjum, wystarczyły otrzymane od Valdeemera tokeny sił porządkowych Magistratum. Syn Knuta Riggsena gotów był robić wszystko, by pomóc odnaleźć zaginionego ojca i oczyścić jego reputację z podejrzeń o zamierzony akt sabotażu.

Ale przesłuchania członków domowej służby Knuta Riggsena niewiele dały; mówiąc szczerze, nie dały nic. W nadziei na zdobycie chociaż szczątkowych tropów Thorn i Brachus przesłuchali sześciu służących związanych najbliżej z osobą zaginionego pryncypała, izolując ich na czas rozmów i prowadząc je na osobności, a mimo to wyraźnie zalęknieni rozmową z agentami Magistratum ludzie nie powiedzieli niczego, co mogło dodać kolejny element do wyjątkowo zdekompletowanej układanki. Knut Riggsen dobrze opłacał swych pracowników i dbał o ich potrzeby, z drugiej zaś strony okazał się surowym i wymagającym pracodawcą, który nie słynął z cierpliwości i tolerancji wobec niedociągnięć. Nie spoufalał się ze służbitami, nie rozmawiał z nimi o swoich problemach i nie zadawał pytań o ich własne sprawy.

Thorn ziewnął szeroko, kiedy lokaj zniknął za progiem, przeciągnął się z trzaskiem kości, po czym zesztywniał na widok otwierających się ponownie drzwi. W progu stanął równie niezadowolony z wyników swego dochodzenia Brachus Venner.

- Albo nie mają nic do powiedzenia albo bardzo dobrze się maskują - powiedział Ganfańczyk zamykając wpierw za sobą drzwi - Jeśli chcemy bardziej konkretnych informacji, musimy ich wszystkich zwinąć tak jak stoją i wywieźć do najbliższych kazamat Magistratum. Dzień albo dwa pobytu w lochach rozwiązałby języki wszystkim, z synalkiem włącznie.

- Spokojnie, jeszcze nie czas na takie posunięcia - odparł Thorn - Skoro nic nam ta wizyta nie dała, trzeba pożegnać grzecznie gospodarza i się stąd zabierać.

- Nie będziemy przyciskać służbitów? - zdziwił się lekko zabójca, marszcząc czoło i mrużąc swe oczy.

- Jeśli będzie trzeba, jeszcze tu wrócimy - zdecydował lider komórki - Chciałbym najpierw rozejrzeć się raz jeszcze w habitacie Andre Granta. Mundurowi na pewno wszystko już po nas uprzątnęli, a miejscowi raczej nie zdążyli wczoraj zauważyć naszych szczegółów, więc może uda się podejść jeszcze raz skrycie pod mieszkanie.

- A jak już się z tym uwiniemy, co dalej? - wzruszył ramionami Ganfańczyk - Szef się zna lepiej na tej robocie, ale mnie tam się wydaje, że nie mamy dalej żadnego punktu zaczepienia.

- Jeszcze nie mamy, ale to może się szybko zmienić - odparł Thorn przygryzając lekko wargi - Pamiętaj, o wyniku dochodzenia zazwyczaj przesądzają małe detale, których za pierwszym razem zwykle się nie zauważa. Musimy jeszcze odwiedzić tłocznię albo najpierw przejdziemy się trasą, którą chodzili do pracy Hollis i Riggsen. Idź po Martiena, czas się pożegnać. Tylko go nie strasz niepotrzebnie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:41, 20 Maj 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Cóż, po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że dość dobrym pomysłem jest wbrew pozorom podróż kolejką miejską. Jest tam wielu ludzi i może to odstraszyć zamachowca, choć z drugiej staje się bardziej narażony właśnie ze względu na tylu ludzi. No cóż, jadę kolejką. Po drodze staram się przeczytać co nieco z brewiarza i zanieść modły do Imperatora. Żaden zamachowiec nie odgoni mnie od moich codziennych obowiązków. W Shannon będę raczej starał się nie zwracać na siebie uwagi i szybko, aczkolwiek bardzo szczegółowo, załatwić sprawę raportu. Cały czas jednak uważnie śledzę to, co dzieje się wokół, gotowy w każdej chwili wykonać unik przed niespodziewanym atakiem.
Przepraszam, że odzywam się dopiero teraz. Miałem net odcięty.
Emperor protect's!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:45, 20 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Little Hole, 20 julius 831.M41, godz. 7.50

Brachus Venner skrzywił leciutko nos, kiedy obaj agenci weszli w brudną ulicę biegnącą wzdłuż habitatu Andre Granta, rozpoznając z miejsca tę samą stertę gnijących odpadków, na którą zwrócił uwagę poprzedniego wieczoru, podczas pierwszej wizyty w tym nędznym zaułku. Little Hole nie było zbyt często odwiedzane przez śmieciarzy, dowodził tego jasno panujący wszędzie bałagan. Zabójca potrząsnął głową nie potrafiąc do tego widoku przywyknąć, bo mimo wielu miesięcy spędzonych w Kopcu wciąż łapał się na porównywaniu Sibellusa z Ganf Magna. Na pogranicznej planecie nikt nie wyrzucał śmieci na ulicę, świadom ryzyka wybuchu choroby zakaźnej lub zwabienia w okolice osad dzikich zwierząt. Tutaj odpadki walały się wszędzie, a żerujące na nich gryzonie gnieździły się wszędzie wokół roznosząc śmiercionośne bakterie i władców monstrualnego metalowego miasta najwyraźniej wcale to nie obchodziło.

Chociaż w Shannon obowiązywał teraz cykl dzienny, mętne sztuczne oświetlenie płynące z wmontowanych w ściany budynków lamp nie wystarczało, by do końca rozjaśnić mrok zalegający w bocznych uliczkach i zaułkach Little Hole. Ganfańczyk potrząsnął głową nie potrafiąc wyobrazić sobie całego życia spędzonego dobrowolnie w takiej metalowej pieczarze, cuchnącej stęchłym powietrzem i filtrowaną w nieskończoność wodą, przy piciu której chlor zdawał się zgrzytać między zębami. Ganfańczyk wiedział, że wszędzie wokół, zarówno w poziomie jak i pionie, mozoliły się w pocie czoła, kochały i umierały miliony Scintillijczyków, wtłoczonych w setki tysięcy kilometrów kwadratowych Kopca i nie znających życia innego niż to w mdłym blasku sodowych lamp; na samą myśl o takim życiu przeszedł go zimny dreszcz.

Agent Ordo wsunął z przyzwyczajenia dłoń pod swój płaszcz, odbezpieczył wiszącego w pętli pod pachą Phobosa i spojrzał pytająco w stronę Thorna Slade. Lider komórki sprawdził dyskretnie własną broń, starając się nie zwrócić tym ruchem uwagi licznych przechodniów, w głównej mierze zaniedbanych bladoskórych mieszkańców okolicznych ruder, którzy snuli się po ulicach z ponurymi twarzami ludzi nie mających żadnej nadziei na poprawę swego życia.

- Udawaj, że przyszliśmy kogoś odwiedzić – mruknął Thorn wchodząc w ciemny zaułek – Bez rozglądania się za bardzo na boki.

- Spoko, szefie – kiwnął głową Venner – Byle się dalej jakieś agenciaki nie kręciły przy tym mieszkaniu, bo jak kropniemy następnych gliniarzy, to się pewnie zrobi chryja na całego. Co szef chce zrobić jak już wleziemy do środka?

- Zajrzymy do mieszkania – powiedział po króciutkim namyśle Thorn – Na początek spróbujemy się tam dostać po cichu. Jeśli ktoś nas zauważy i zacznie zadawać pytania, zostaw gadkę mnie, jasne? Po wczorajszym ludzie pewnie są tu bardzo podejrzliwi. Nie chcę następnej strzelaniny i może nawet powtórki z Causariusa. Nie mogę sobie pozwolić na stratę następnego człowieka, nawet takiego patałacha jak ty.

Brachus zerknął z ukosa na swego zwierzchnika, ale kpiarski ton, z jakim Thorn wypowiedział ostatnie zdanie utrwalił go w przekonaniu, że Scintillijczyk miewał chwilami skłonności do humorystycznych docinków.

- Tak jest, szefie – odpowiedział ściszonym głosem, widząc jednocześnie oczami wyobraźni nagie ciało Damianusa Causariusa leżące na metalowym stole sekcyjnym w lokalnym prosektorium, z okrągłą raną wlotową na czole – Ale niech się szef nie martw, starego Brachusa byle kto do foliowego worka nie wsadzi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:46, 20 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, poddystrykt Lanzerot, 20 julius 831.M41, godz. 5.45

Lethos Skagss przedostał się na swoją ulicę tak dyskretnie jak to tylko było możliwe, przystając co jakiś czas na chodniku i za rogami budynków z nadzieją na wypatrzenie ewentualnego ogona. Czujne oczy kleryka omiatały wszystkie zaułki, ale tajemniczy zamachowiec w półciężarówce już się nie pojawił, Lethos nie dostrzegł też nigdzie innych podejrzanych ludzi.

Duchowny dotarł przez nikogo nie niepokojony do drzwi wejściowych swego habitatu, rozejrzał się raz jeszcze po ulicy, po czym uspokojony brakiem śladów zagrożenia wszedł do ciemnej klatki schodowej. Jego rozgorączkowany nagłym zajściem umysł zaczął analizować fakty w bardziej racjonalny sposób, poddając w wątpliwość absolutne przekonanie o próbie zamachu na życie niewiele znaczącego kleryka Ministorum. Nie znając motywów zamachowcy Skagss gotów był przyjąć, że padł ofiarą najzwyklejszej w świecie pomyłki – miejskie gangi ustawicznie toczyły ze sobą jakieś uliczne wojny, więc istniało pewne prawdopodobieństwo, że niedoszły morderca był jakimś klansterem, który przez wzgląd na podobieństwo rysów twarzy i sylwetki wziął lanzerockiego kapłana za członka wrogiego gangu.

Mężczyzna wspiął się bezszelestnie po schodach na swoje piętro, dotarł do drzwi mieszkania i zesztywniał w ułamku sekundy, ponownie wsuwając dłoń pod płaszcz.

Jego wzrok zatrzymał się na przechylonej w dół klamce, pozornie sprawiającej zupełnie niewinne wrażenie. Tylko Skagss wiedział, że jej pochylenie o kilka stopni w dół oznaczało coś niespodziewanego, bo tylko on świadom był faktu, że mechanizm zamka był uszkodzony i klamka opadała ustawicznie ku dołowi. Wychodząc na zewnątrz zawsze zatrzaskiwał drzwi, przekręcał klucz i podnosił klamkę ręcznie w górę, by zablokować ją w poprawnej pozycji – bynajmniej nie dlatego, że było to do czegokolwiek potrzebne, lecz wiedziony czysto estetycznym bodźcem.

Ktoś otworzył pod nieobecność gospodarza mieszkanie, a nie wiedząc o uszkodzonym zamku nie zwrócił też uwagi na pochylenie klamki, które niewtajemniczonej osobie niczego by nie zdradziło.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:47, 20 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Panowie z Ordo, jesteście na miejscu – oto ponownie uliczka, przy której mieszkał Andre Grant. Aby kontynuować przygodę, muszę znać Wasze dalsze plany i to w bardziej detalicznym stopniu. Jak już wspomniałem w fabularce, na ulicach dzielnicy panuje nieco większy ruch, ale przechodnie nie wyglądają na ludzi szczęśliwych albo przesadnie przyjaznych. Znany Wam z poprzedniego wieczoru bar jest zamknięty, pewnie jeszcze za wcześnie na otwarcie. Zakładam, że wejdziecie sobie spokojnie do środka habitatu, pójdziecie na trzecie piętro aż pod drzwi odpowiedniego mieszkania, ale co potem? Próbujemy rozbroić zamek? Wbijamy się z błyskiem blach Magistratum do sąsiadów? Jeszcze inna koncepcja? – zakładam tutaj, że plan działania zostanie opracowany albo przynajmniej autoryzowany przez Peacemakera.

I jeśli zamierzacie w trakcie tej wizyty faktycznie zahaczyć o sąsiadów, poproszę zawczasu o deklarację tego, w jaki sposób zamierzacie poprowadzić odpytywanie i jakie pytania chcecie zadać (najmilej widziałbym wypunktowaną listę pytań w trybie niebieskim).

Lethosie, w jednym z wcześniejszych updatów fabularnych zasugerowałem Ci pewne alternatywne możliwości opuszczenia dysktryktu. Rzecz jasna teraz bardziej Twą uwagę zaprząta potencjalny nieproszony gość w mieszkaniu, ale dzięki za podpowiedź dotyczącą kolejki - jeśli fabuła pójdzie w tym kierunku, ewakuuję Cię z poddystryktu pociągiem. A teraz przejdźmy do tematu otwartych drzwi – co dokładnie zamierzasz zrobić? (poproszę o w miarę szczegółowe instrukcje).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:52, 21 Maj 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Powoli, ostrożnie zamykając drzwi za sobą wchodzę do środka. Cały czas patrząc w głąb pomieszczenia z rewolwerem gotowym do strzału. Starannie wszystko przeszukuję zachowując maksimum ostrożności. Jeśli dostrzegę jakiś ruch to przed wystrzałem postaram się cicho podkraść i sprawdzić kto to. Może włamał się ktoś całkowicie niepowiązany z zamachem, albo ktoś złożył mi niespodziewaną wizytę w celach służbowych? Nic nie można wykluczyć, ale w razie bezpośredniego zagrożenia najpierw strzelam, potem pytam. Będę starał się postrzelić ewentualnego napastnika najpierw w rękę z bronią, a potem w nogę. Zachowuje się trochę jak członek SWAT, mówiąc obrazowo o sposobie w jaki przeszukuję habitat. Ponieważ się włamano zabiorę ze sobą wszystkie przedstawiające sentymentalną i materialną wartość przedmioty (bez przesady oczyswiście)
Emperor protect's!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:54, 21 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Little Hole, 20 julius 831.M41, godz. 7.53

Udając całkowity brak zainteresowania otoczeniem i zerkając jednocześnie bardzo dyskretnie na boki, obaj agenci wspięli się po brudnych schodach ku otwartemu wejściu do habitatu. Chociaż poprzedniego wieczoru, po nieszczęśliwej w skutkach przypadkowej strzelaninie, w budynku musiało się roić od mundurowych w uniformach Magistratum, teraz jedynym śladem po ich obecności były strzepy zerwanej taśmy policyjnej wiszące wzdłuż futryny drzwi. Proktor Valdeemer spisał się wzorowo, choć zapewne gryzł ze złości palce tusząc wpadkę swoich inkwizycyjnych kolegów po fachu. Thorn Slade nie miał pojęcia jak młody oficer ujął strzelaninę w publicznym meldunku, ale zakładał przykrywkę pod postacią wymiany ognia pomiędzy konkurencyjnymi gangami.

Obaj mężczyźni weszli na parter budynku, nadal kiepsko oświetlony i cuchnący wciąż nikłą nutą krwi. Służby porządkowe odpowiedzialne za usunięcie ciał wyczyściły jednocześnie silnymi chemikaliami plamy krwi, ale zapach wciąż się unosił w ciasnej przestrzeni klatki schodowej wyczuwalny zwłaszcza dla bardzo czułego powonienia Ganfańczyka.

- Nawet ładnie wymiecione – kiwnął głową Brachus – Widać to tutaj normalka. Ktoś kogoś kropnie, to przyjeżdża patrol, sprząta trupy, ktoś myje podłogę i życie toczy się dalej. Ciekawe, co się robi tutaj ze zwłokami? Do worka i do pieca?

- Żywność jest dobrem luksusowym w Kopcu – odpowiedział ze śmiertelnie poważną miną Thorn – Zmarłych pozbawionych statusu obywatela poddaje się przetworzeniu w reproduktorach prepaku.

- Robi się żarcie z umarłych? – Venner zatrzymał się w miejscu zaskoczony wyjaśnieniem zwierzchnika – Szef chyba żartuje?

- Żartuję – przyznał Slade uśmiechając się kącikami ust – Zabawnie czasami popatrzeć na minę człowieka z peryferiów sektora, który trafia na stołeczny świat i na każdym kroku umacnia się w przekonaniu, że znalazł się pomiędzy istnymi barbarzyńcami.

- Ja tam źle o szefie nie myślę – odburknął samozachowawczo Brachus – Jak miałem siedem lat, podczas oblężenia przez orasów Endrigo ludzie z tamtej osady musieli przez kilka miesięcy wykrawać mięso z trupów swoich ziomków, bo zielonoskórzy zniszczyli wszystkie uprawy i spalili spichlerze. Podobno nawet niektórzy próbowali jeść padłych orasów, ale takich regulatorzy od razu rozstrzeliwali i słusznie. Jak ktoś żre ksenosa, to popełnia ciężki grzech, tak nas kaznodzieje uczyli, do dzisiaj pamiętam...

Venner urwał swą prowadzoną półgłosem opowieść, omiótł wzrokiem starszą kobietę schodzącą po schodach z kilkuletnim dzieckiem. Mieszkanka habitatu omiotła obcych czujnym wzrokiem, przyśpieszyła kroku ściskając mocniej trzymaną w dłoni rączkę chłopczyka. Thorn kiwnął jej na powitanie zdawkowo głową, gest ten jednak pozostał nieodwzajemniony, co wcale agenta nie zdziwiło. Ludzie mieszkający w tej dzielnicy nie słynęli z życzliwości i otwartości, oduczyło ich tego twarde i brutalne życie. Przyjrzawszy się uważniej krążącym na pierwszym i drugim piętrze ludziom, rozmawiającym ze sobą przez otwarte drzwi mieszkań lub popalającym skręty na końcu korytarza, Scintillijczyk wspiął się na trzeci poziom habitatu, mijając po drodze gromadkę ganiających się po schodach małych dzieci, brudnych i zaniedbanych, ale noszących na szyjach na rzemykach malutkie amulety pod postacią Imperialnego Orła.

- Mieszkanie numer siedemnaście – powiedział cicho Venner, odprowadziwszy wpierw wzrokiem rozwrzeszczaną dzieciarnię i wciągając w nozdrza ostry zapach przypalonego tłuszczu dolatujący zza pobliskich drzwi – To tam, szefie.

Thorn skręcił we wskazanym kierunku, zatrzymując się przed odrapanymi, od lat niemalowanymi drzwiami z plastiku, na których widniała tabliczka z nazwiskiem Andre Granta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:54, 21 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Agenci Ordo, jesteście już pod mieszkaniem poszukiwanego. Jak wspomniałem w opisie fabularnym, po wczorajszej strzelaninie praktycznie nie ma śladu, a życie w habitacie toczy się dalej: prawdopodobnie wszyscy miejscowi przeszli już do porządku nad tym incydentem, bo podobne rzeczy dzieją się w Kopcu dość często, zwłaszcza w tych mniej cywilizowanych strefach. W budynku kręci się sporo ludzi, widać stopa bezrobocia w Shannon jest wysoka.

Na trzecim akurat piętrze teraz nikogo nie widać, gromadka dzieci goni się po drugim, ścigają je wyzwiska jakiegoś sąsiada, któremu chyba ich szczebiot zakłóca drzemkę. Drzwi mieszkania są zamknięte i chociaż ogólnie sprawiają opłakane wrażenie, nie widać na nich śladów brutalnego traktowania. Sam zamek zaklejony jest policyjną taśmą, którą najpewniej pozostawili tam regulatorzy szukający Granta krótko po wypadku w tłoczni – użyli oni zapewne zapasowych kluczy zabranych dozorcy, dzięki którym oszczędzili sobie wyłamywania drzwi z zawiasów.

Lethosie, nie ma co przepraszać za opóźnienia w postowaniu, ja sam jestem na tym forum Mistrzem Lagowania, więc na pewno się do Ciebie nie przyczepię Wink Grunt, żebyś pamiętał o zgłaszaniu dłuższych nieobecności w topiku „Absencja” w Dziale Technicznym.
Zobacz profil autora
Without a Trace
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 10 z 11  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... , 9, 10, 11  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin