RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> Czerwone Złoto Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 16:22, 27 Sty 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ponieważ Moggs raczej nie zamierza ukrywać szczegółów wizyty w strażnicy, pozwolę sobie wkleić poniżej fragment tzw. "wątku prywatnego", który tej właśnie wizyty dotyczy - potraktujcie to tak jakby Teofrey zdał Wam tę relację przy stole.

Idąc do położonej w sąsiedniej dzielnicy filii Unii Żelaza i Pary mężczyźni i tak przemierzali pobliże ulicy Rymarskiej, toteż na prośbę Moggsa udali się wpierw do strażnicy. Wzmiankowany przez Montforta kapitam Reulsberg był tak zajęty sprawami urzędowymi, że szukających go armigerów skierowano do pokoju zajmowanego przez sądowego sekretarza. Ten z kolei – niski człowieczek o całkowicie wyłysiałej czaszce i poplamionych tuszem palcach – poprosił gości o zajęcie miejsc na twardych krzesłach, które okazały się tak niewygodne, że Teofrey ustawicznie się wiercił w miejscu.

- Sprawa Angusa Kerrigana... – skryba poślinił palec wskazujący prawej dłoni i zaczął nim wertować plik papierów wyciągniętych z przepastnej szuflady biurka. Marcus przesunął wzrokiem po pryzmach dokumentów piętrzących się na blacie stołu, na licznych regałach pod ścianami lub wprost na podłodze, westchnął ledwie słyszalnie.

- Mam! – sekretarz odnalazł odpowiedni dokument zadziwiająco szybko, uniósł kartę papieru tryumfalnie w górę – Świeża sprawa, leży w górnej szufladzie – pochwalił się nasadzając jednocześnie na nos grube okulary w metalowej ramie – Raport patrolu straży miejskiej z dnia 13 solesha, dotyczący zwłok ludzkich znalezionych w opuszczonym magazynie spółki „Grone i Bursy” przy ulicy Tarczowej 77. Obie ofiary zostały zidentyfikowane przez pana Hogana Carrocka, właściciela karczmy „Pod Białym Kaelramem”. Trup mężczyzny przynależał do niejakiego Angusa Kerrigana, adres zamieszkania nieznany, zajęcie nieznane, wyznanie nieznane. Trup kobiety do Rebeki Dunmont, adres zamieszkania nieznany, zajęcie... ekhm, z kategorii niemoralnych, podług świadka Carrocka Morrowianka niepraktykująca. Panowie należą do rodziny którejś z ofiar?

- Owszem, jestem Rutger Shaw – zełgał jak z nut Teofrey Moggs, tonem stanowczym, a jednocześnie pełnym doskonale udawanego żalu – Daleki krewny pana Kerrigana. Mój kuzyn Angus wiódł dość... hulaszczy żywot, bywając w przeróżnych dziwnych miejscach. Nasza rodzina nie miała z nim kontaktu od przeszło dwóch lat. Mimo to zawsze widziany był w naszych progach... jego tragiczna śmierć... cóż... trzeba będzie wszystkich powiadomić. Że też to właśnie na mnie los musiał zesłać ów smutny obowiązek.

Teofrey opuścił głowę ku podłodze w geście tak przepełnionym bólem, że obserwujący go kątem oka Marcus nie potrafił uwierzyć w to, co widzi.

- Czy wiadomo coś więcej o jego śmierci? Rozumie pan, rodzina i znajomi... myślę, że chcieliby wiedzieć, co też mu się przytafiło.

Sekretarz rozpromienił się słysząc wywód Moggsa, wyszczerzył zęby w szczerym uśmiechu, który nie dość, że nie licował z tragicznym tematem rozmowy, ale i zdradzał liczne braki w uzębieniu urzędnika.

- Szanowny pan z nieba mi spada – oświadczył z entuzjazmem skryba – Krewny daleki czy bliski, mnie tam za jedno, stopień pokrewieństwa nie jest tak istotny. Grunt, że się zjawił ktoś z rodziny, kogo będzie można obciążyć kosztami pochówku. Panowie rozumieją, przy takiej liczbie anonimowych zgonów, jakie co roku odnotowujemy we Fharinie, kasa miejska boryka się ze sporymi problemami finansowymi. Trumna, płaczki, posługa duchowna... jeśli nie udaje nam się znaleźć rodziny denata, wszystko opłaca urząd burmistrza.

- Byłbym naprawdę rad, gdybym mógł godnie pochować swego krewnego i opłacić wszelkie związane z tym koszty, wpierw jednak pragnę poznać okoliczności jego tragicznej śmierci. Potrzebuję więcej informacji. Pewnych informacji. Nie od pierwszego lepszego strażnika.

- Ależ oczywiście – uśmiechnął się ponownie sekretarz – Ja nie jestem pierwszym lepszym strażnikiem, służę informacją. Wszystko wskazuje na to że, pan Kerrigan i panna Dunmont zostali uprowadzeni lub wywabieni niezależnie od siebie z „Białego Kaelrama”, przewiezieni do magazynu i podstępnie tam zamordowani, wpierw jednak poddani wymyślnym torturom. Nie dysponujemy jeszcze obszerniejszymi danymi na temat pana Kerrigana, natomiast Rebecca Dunmont była nam już wcześniej znana jako notoryczna złodziejka i ulicznica. Podejrzewamy, że Angus Kerrigan wszedł z nią w jakieś podejrzane interesy i padł ofiarą zemsty konkurencji lub też cała sprawa ma tło uczuciowe i pana kuzyn został zamordowany przez zazdrosnego adoratora panny Dunmont.

Z dalszej rozmowy z sekretarzem wynika, że panna Dunmont (zbieżność nazwisk ze znaną rodziną producentów broni palnej jest całkowicie przypadkowa) była od dłuższego czasu podejrzana o paranie się złodziejskim fachem; wspierali ją w tych działaniach dwaj starsi bracia, luźno powiązani z gangiem Mostowych Rzeźników. Fakt, że obaj zniknęli mniej więcej w tym samym czasie pozwala założyć, że śmierć Kerrigana i Dunmont są z tym zniknięciem powiązane. W chwili obecnej straż miejska, i tak strasznie przeciążona nawałem obowiązków, gotowa jest przyjąć, że to obaj bracia zamordowali swą siostrę i jej adoratora, a następnie zbiegli. Sprawa zamknięta.

Teofrey i Marcus zwiali ze strażnicy, kiedy tylko sekretarz wyszedł ze swojego biura, aby poszukać urzędnika odpowiedzialnego za rachunki pogrzebowe.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Nie 16:23, 27 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 23:50, 27 Sty 2008
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






17 solesha 602 AR, wczesny poranek, „Winne Grono”

Tego dnia poranek nie zdołał zaskoczyć w łóżku żadnego z armigerów. Pałający ciekawością mężczyźni – mniej lub bardziej umiejętnie tę ciekawość skrywający – zjawili się w pokoju Rutgera Woodsa jeszcze przed śniadaniem, chcąc jak najszybciej poznać szczegóły intratnego przedsięwzięcia.

Mieszkający w pojedynkę Morridańczyk już poprzedniego dnia zniósł do swego pokoju dodatkowe krzesła, toteż po zamówieniu u służby naprędce świeżo parzonej kawy mógł przejść z miejsca do rzeczy. Na stole dostrzec armigerzy ujrzeli szereg popisanych drobnymi cyframi, co świadczyło o poświęconej na jakieś żmudne obliczenia nocy, a to jeszcze bardziej ich ciekawość podsyciła.

- Dobrze, teraz mogę wam już wyjaśnić wszystko drobiazgowo, ale umówmy się od razu tak, że na pytania przyjdzie czas, kiedy już skończę – zaczął Woods biorąc do ręki jakiś pokreślony arkusz i zerkając na niego z ukosa – Dzięki wstawiennictwu kapitana Fenwicka armia zdecydowała się na zakup proszku odstraszającego komary, specyfiku mojej własnej produkcji. Kłopot leży w zasadzie w wielkości zamówienia. Chcą dwie tony.

Rutger urwał na chwilę pozwalając, by waga jego słów dobrze zapadła w pamięć kompanów.

- Sami widzicie, że to dość spore wagowo zamówienie – podjął po chwili wywód – Co więcej, mamy na jego realizację mało czasu. Trzydziestego solesha transport musi zostać dostarczony do magazynu armii we Fharinie, przygotowany do dalszej dystrybucji. Jeśli się spóźnimy z dostawą, odmówią nam, bo już połowa lata i za dwa, trzy miesiące komary przestaną dokuczać, wojskowi muszą mieć towar na czas, żeby z niego jeszcze w tym roku skorzystać. Tak więc mamy dwa tygodnie na zbiór ziela, przewóz do miasta, suszenie, mielenie, pakowanie i przewóz do magazynu armii. Terminarz dość napięty, ale w mojej opinii wciąż wykonalny. Jeśli opracujemy dobry plan i będziemy się trzymać harmonogramu, zdołamy się nieźle obłowić, cała nasza piątka. Marcus już się wczoraj zdążył obrazić o moje intencje, bo myślał, że szukam wspólników tylko ze względu na brak funduszy. Pieniądze to faktycznie kłopot, ale proponuję wam układ w tym interesie przede wszystkim przez wzgląd na to, cośmy razem w ostatnich dniach przeszli. Potrzebni mi zaufania godni wspólnicy, nie chłopcy na posyłki.

Woods urwał ponownie, tym razem przyczyną była wizyta barmanki niosącej gliniane kubki i dzbanek z pachnącą aromatycznie kawą. Kiedy dziewczyna wyszła, armigerzy obsłużyli się szybko rozlewając zawartość dzbanka do kubków.

- Szacuję, że jeden tydzień będzie nam potrzebny na zbiory, drugi zaś na produkcję i pakowanie – oświadczył Woods upijając nieco kawy ze swojego kubka – Policzyłem to i owo i wychodzi mi, że bez dwudziestu ludzi do zbierania nie damy rady. Musimy ich mieć, żeby na czas natargać zielska na dwie tony proszku. Gadałem z naszym gospodarzem, byłem też wczoraj w „Czerwonym Lotosie”. Już rozpuścili wieści, że szukamy rąk do pracy. Tak sobie wpierw umyśliłem, że może pojedziemy w góry sami i dopiero tam najmiemy miejscowych, ale to chyba zbyt duże ryzyko. Po pierwsze, nie wiadomo, gdzie natrafimy na ziele, a zamieszkanych sadyb tam mało, będziemy potem latać jak koty z pęcherzem od doliny do doliny, żeby górali nająć? To nie był najlepszy pomysł. Fharińczycy może i będą nas kosztować drożej, ale są pewniejsi, bo to miastowi, jak ich na wozy wsadzimy i wywieziemy w dzicz, żaden nam nie ucieknie, będą się bali samopas przez Wyrmwall do domu wracać. Myślę, że kosztem jednej korony za dzień najmiemy bez trudu całą dwudziestką, a im szybciej się z robotą uwiniemy, tym mniej będziemy im musieli zapłacić. Problem w tym, że nie wiadomo, jacy to będą ludzie i lepiej od razu założyć, że nam się trafi lumperia, a z takimi obozować w głuszy to jednak strach. Na początku myślałem o pięciu ludziach z polecenia kogoś, może Montforta, coby nam pomogli w pilnowaniu całego interesu, ale jeśli wejdziecie w to wszyscy, to będzie nas piątka, a kapitan Fenwick obiecał, że dzisiaj rano przyjdzie dwóch jego znajomych, którzy mogą nam pomóc. I zapomniałem o Deeganie – Rutger klepnął się z rozmachu w czoło – Gadałem wczoraj z Montfortem w sprawie wynajmu czterech zaprzęgów z furmanami i załatwiłem, że jednym z nich będzie Deegan. Chyba nikt nie zaprzeczy, że się dał poznać z jak najlepszej strony na Przełęczy Duvika?

Żaden ze słuchaczy nie dał po sobie poznać, że jest pod wrażeniem przygotowań jakie do tej pory zdążył poczynić Rutger, wszyscy widzieli jednak, że morridański tropiciel nad wyraz poważnie podchodzi do całego przedsięwzięcia i nie szczędzi zachodu, aby faktycznie dopiąć cały interes na ostatni guzik.

- Sam Montfort też okazał się... wyrozumiały w targach – ciągnął Woods – Da nam cztery zaprzęgi z furmanami po cenie dwudziestu koron za wszystko razem na dzień. Prowiant dla jego woźniców i zwierząt jest już w tej kwocie. Tak więc im szybciej zwrócimy mu zaprzęgi, tym więcej zaoszczędzimy. Do tego wszystkiego dochodzi sprawa żywności dla wszystkich, zbieraczy i nas samych. Będą musieli pracować od świtu do zmierzchu, więc trudno, żeby jeszcze sami się o żarcie starali. Znalazłem magazyn żywnościowy, który sprzedaje paczki z jedzeniem dostatecznie duże, aby wystarczyły na jeden dzień, za pół korony od sztuki.

Morridańczyk sięgnął po inny arkusz, zawierający jakieś wyliczenia.

- Tak więc na tę chwilę wygląda na to, że pierwszy tydzień, ten spędzony w głuszy, będzie nas kosztował jakieś dziewięćdziesiąt pięć koron za prowiant, sto czterdzieści na płace dla zbieraczy oraz sto czterdzieści za wynajem wozów od Montforta. Razem daje to jakieś trzysta siedemdziesiąt koron, które musimy wyłożyć ze wspólnej puli. Czy jak na razie moje wyjaśnienia są zrozumiałe czy też może chcecie zapytać o coś, co tyczy się do tej pory wyłożonych kwestii?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 11:15, 28 Sty 2008
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan pokiwał głową słysząc wyjaśnienia Woodsa...

- Masz już pojęcie gdzie szukać tego zielska - spytał spokojnie - czy zamierzasz z całą tą karawaną jeździć po górach na chybił trafił ?

Bradigan podrapał się po brodzie w zamyśleniu wyraźnie nad czymś myśląc...

- Aha i jeszcze jedno - spojrzał po siedzących w koło towarzyszach i zawiesił wzrok na Woodsie - Czy ci ludzie od Fenwick'a
są wliczeni w koszty czy będą pracować na żołdzie armii ? Bo chyba nie za darmo...


Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Pon 11:15, 28 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 11:18, 28 Sty 2008
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Wracając do naszej rozmowy z poprzedniego dnia mam propozycję - Marcus przeciągnął się wstając, bo czuł że żadne nowiny nie sa mu tak potrzebne jak śniadanie - Skoro wojsko potrzebuje tego tak dużo to spokojnie towar możemy zapakować w opakowania zbiorcze, duże wory, miast bawić się w porcjowanie w małe sakiewki. Zaoszczędzi nam to nieco gotówki i czasu.

[Keth] - Marcus, przeczytaj PW.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:06, 28 Sty 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nie wyspany? – zapytał Marcusa z lekkim przekąsem Rutger – Podobno wczoraj dość kiepsko wyglądałeś, jak nie przymierzając po dwudniowej pijatyce. Zaraz zejdziemy na śniadanie, ale chcę wam jeszcze parę rzeczy powiedzieć, żebyście przy posiłku mieli nad czym podumać. Jeśli o tych dwóch najemników idzie, toś mnie tutaj złapał, Dragan, faktycznie trzeba jeszcze ich żołd naliczyć, bo idą pod nasze pensje, nie Fenwicka. Co do ziela, nie mam na razie obranych poletek, ale w puszczy na pogórzu sporo tego rośnie, sam widziałem w drodze na Przełęcz Duvika. Ze znalezieniem roślin nie powinno być większego problemu, zresztą wy dwaj – tu Woods skinął głową w stronę bliźniaków – nie od wczoraj po górach chodzicie, razem poradzimy sobie z odnalezieniem odpowiednich łąk. Co do drugiego tygodnia, musimy niestety podzielić wysuszony proszek na woreczki, to wymóg kontraktu, armia tak sobie dokładnie zażyczyła. Osiem tysięcy woreczków po ćwierć kilo w każdym, gotowe do wydania żołnierzom. Dzisiaj po spotkaniu z najemnikami Fenwicka zamierzam uderzyć na miasto, żeby znaleźć kogoś, kto nam te woreczki uszyje, ale o ceny już tu i ówdzie pytałem i wyjdzie nam jakieś sto koron za całość. Kłopot pozostaje już tylko w wynajęciu odpowiedniego miejsca do mielenia suszu, o to też zamierzam dzisiaj wypytać. Tak na oko liczę, że na wynajem pójdzie jakieś pięćset koron, w mieście drożyzna straszna, jeśli o nieruchomości idzie.

- Dodając zatem wszystko do kupy, musimy zebrać wkład w wysokości tysiąca dwustu koron, na rozruch interesu – Rutger przerwał na chwilę widząc zasępione twarze kompanów – Też wiem, że to brzmi okropnie, ale jeśli uda nam się wszystko zorganizować, wszystko nam się zwróci z nawiązką. Armia opłaci nas podług jakości proszku, ale gwarantują cenę minimalną w wysokości 60 tarcz za woreczek. Tak więc zapłacą nam co najmniej cztery tysiące osiemset koron. Po odjęciu tego tysiąca dwustu na wkład własny, który wszyscy dostaniemy z powrotem, zostanie jeszcze trzy tysiące sześćset do równego podziału między naszą piątkę... o ile wszyscy zechcecie wejść w spółkę, rzecz jasna. Przy pięciu wspólnikach to ponad siedemset koron na głowę, za dwa tygodnie pracy. Źle to chyba nie brzmi, co?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:28, 28 Sty 2008
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Brzmi nieźle ale koron trochę trzeba mieć. Ja mogę wyłożyć 120 koron.
W górach sobie poradzimy, tak myślę.

Arland zamyślił się. Poprawił ciężką buławę, która zwisała mu przy pasie.

- Kiedy planujesz rozpoczęcie tego przedsięwzięcia? Ja chętnie jeszcze pozwiedzam to miasto, tyle dziwów widzieliśmy z bratem a raptem chwilę tu jesteśmy. Jakieś wielgachne żelazne golemy łażą ulicami i dym czarny w brzucha im leci. Strach pomyśleć jak taki kichnie. A i katedra zacna stoi, piękna z kamienia, pokryta misternymi płaskorzeźbami murów, pełnych wielobarwnych witraży i strzelistych wieżyczek. Tylko jakoś dziwnie się czułem w cieniu tej budowli a jak weszliśmy do środka to już gęsiej skórki dostałem.


Ostatnio zmieniony przez Xeratus dnia Pon 16:23, 28 Sty 2008, w całości zmieniany 4 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:40, 28 Sty 2008
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Tu będziemy mieli największy problem. Cała moja gotówka to jakieś 100 koron - markotnie powiedział Woods - jeśli każdy z nas dysponuje taką samą ilością gotówki, to zabraknie nam około 500 koron. Możemy postarać się zapłacić zbieraczom jedynie połowę w momencie podpisania kontraktu, nająć magazyn po powrocie i liczyć, że uda się zorganizować brakującą gotówkę w międzyczasie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:10, 28 Sty 2008
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Mogę dać wkład w wysokości 250 koron, ale nie będziecie mogli na mnie liczyć przez następne kilka dni. - odparł Marcus - A teraz przepraszam bo naprawdę głodny jestem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:27, 28 Sty 2008
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






- Marcus, na pewno nie możesz ruszyć z nami? Osoba o twoich umiejętnościach byłaby z pewnością przydatna - spytał zmartwiony Woods, na którym zdolności mechanika zrobiły niemałe wrażenie.

- Nie mówiłem, że z wami nie wyruszę a tylko, że nie będzie ze mnie pożytku. - odparł spokojnie Marcus mile zaskoczony nastawieniem Woodsa. - Zarobkowanie jest wielce wyczerpującym zajęciem. - Przez twarz magika przebiegł grymas na wspomnienie tego sposobu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:55, 28 Sty 2008
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Jeśli chodzi o mnie - mogę również dołożyć 250. Kontrakt z armią jest dość solidną inwestycją; nie boję się o zwrot kosztów.

Thoffrey spojrzał na wychodzącego już z pokoju Marcusa, trochę zasępiony, że najemnik nie dotrzyma im tym razem towarzystwa w podróży. Jednak łyk gorącej kawy i widok jaskrawych porannych promieni słonecznych wpadających do pokoju od razu poprawiły mu humor.

-W takim razie - co jeszcze pozostało nam załatwić? O ile pamiętam, wspominałeś, że mieliśmy wyjeżdżać już dziś. - Zapytał Thoffrey w nadziei ,że Rutger da całej grupie jeszcze jeden dzień na odpoczynek pośród murów gwarnego miasta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:01, 28 Sty 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pozwolę sobie złożyć w całość zawartość puli:

Marcus 250 koron,
Teofrey 250 koron,
Arland 120 koron,
Dragan 100 Smile - tak tak 100 koron pod warunkiem, ze ruszamy jutro bo nie mam na nocleg Wink
Rutger 100.

Razem daje to 820 koron, a zatem 380 za mało, żeby pokryć wszystkie planowane koszty. Pytanie zatem brzmi - jak rozdysponować tę gotówkę? Ponieważ wchodząc w interes stajecie się automatycznie wspólnikami, liczą się wszystkie propozycje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:19, 28 Sty 2008
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






- Niestety nie możemy ruszyć natychmiast. Musimy skompletować zbieraczy. Potrzebuje jedną osobę, która poprowadzi rekrutację w Lotosie. Ja będę rekrutował chętnych tutaj -powiedział Woods.
- Theoffrey, może Ty byś zajął się Lotosem? - zapytał - a przedtem odwiedził Monforta, wstępnie już z nim rozmawiałem, jednak trzeba dokończyć formalności.
- Do południa muszę zająć się zaprowiantowaniem, no i trzeba pogadać z Deeganem. Może Wy się tym zajmiecie - rzucił w kierunku bliźniaków
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:55, 28 Sty 2008
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- A o czym mamy rozmawiać z Deeganem ?

Arland trochę rozkojarzony popatrzył na Woodsa. Widać, że myślami był przez chwilę zupełnie gdzie indziej.


Ostatnio zmieniony przez Xeratus dnia Pon 18:55, 28 Sty 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:02, 28 Sty 2008
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






- Zapytajcie Deegana, czy zna kogoś zaufanego, kogo można by nająć do ochrony albo zbierania.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:04, 28 Sty 2008
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Brat choć idziemy do Deegana, szkoda czasu.

Hi hi, a wiecie aby, gdzie go szukać? Fharin to taka większa wioska...
Zobacz profil autora
Czerwone Złoto
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 3 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin