RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki -> CC - Projekt "Niflheim" Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 21:15, 26 Lis 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Sorry, że dopiero dziś coś wrzucam w temacie. Natłok roboty.

Fenswick rozglądał się nadal w poszukiwaniu miejsca zbrodni. Nie zamierzał pytać o to kobiety, więc usiłował sobie przypomnieć, co mówiły na ten temat informacje zawarte w teczce.

Było to na ścieżce do parku, przejdę się tam i poszukam czegoś. Jak najmniej drobienia, coby nie zacierać śladów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 10:22, 27 Lis 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

Jak zachowuje się ta kobieta(jest niezdenerwowana, boi się nas, a może odwrotnie jest na nas wściekła)?

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 14:20, 27 Lis 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Kobieta jest wyraźnie zdenerwowana, nie wykluczone też, że się was przestraszyła.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:12, 28 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Głęboko zaciekawiony sesją mam pytanie - czy istnieje możliwość udostępnienia w formie postu materiałów operacyjnych zespołu? Rozumiem, że dostaliście je poprzez PW albo e-mailem, nie wiem natomiast, czy poszczególne wersje się czymś między sobą różniły (w ramach celów osobistych agentów). Jeśli były identyczne, może Mistrz Gry nie będzie miał nic przeciwko dołożeniu ich do wątku, bo biernym obserwatorom takim jak ja autentycznie ich brakuje w trakcie czytania postępów w topiku Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 0:29, 29 Lis 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Akta + mapka + zeznania każdy dostał takie same, różnice są naturalnie w kartach postaci Wink Moge Ci to udostępnić, jeżeli chcesz to przejrzeć.

Jutro wrzuce upka, zbierając wasze deklaracje
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:11, 29 Lis 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

Dołączę się do grupy przesłuchującej. Raczej będę obserwował. Ale postaram się wmanewrować kobietę w odpowiedź dlaczego dzieci tak długo siedziały w łóżkach. rozumiem że dzieci z którymi rozmawialiśmy to jej pociechy więc najpierw stwierdzę że wyglądają na wspaniałe okazy zdrowia(bo zakładam że wyglądały na zdrowe skoro hasają po dworze o tej porze roku ). Jeśli ta potwierdzi to zapytam się czemu dlatego 15 min. przed rozpoczęciem zajęć w szkole(zakładam też że wyglądają na tyle lat żeby chodzić do szkoły?) siedziały jeszcze w łózkach?. Najpierw jednak przydały by się ją uspokoić że mamy dobre zamiary ale spełniamy swoje obowiązki i dla dobra jej jak i innych mieszkańców będzie najlepiej jeśli opowie nam wszystko dokładnie.

Inna sprawa, czy mamy jakąś gotówkę przydzieloną na rzecz misji, chociażby w celu zakupu paliwa(i dawania w łapęWink ).

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:14, 29 Lis 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Godzina 14:06, Karl Marks Strasse, okolice budynku 5B

Kobieta rozejrzała się jeszcze po ulicy, czy ktoś nie patrzy, po czym zamknęła drzwi. Stojący koło niej Ulrich i Stefan rozglądali się po wnętrzu kamienicy. Była to prosta konstrukcja z dwoma mieszkaniami na każdym z czterech pięter. Na wprost wejścia do kamienicy stały schody, zaś na lewo prowadził korytarz do obu mieszkań. Dzieci zniknęły już na górze.
- Chodźcie szybko – rzuciła Eva Brumber konspiracyjnym szeptem i nie czekając na odpowiedź niemal podbiegła schodami na trzecie piętro.
A co z mieszkańcami z górnego piętra? - zapytał Stefan Rokoszewki, kiedy gospodyni zamknęła za nim drzwi, przekręcając oba zamki.
- Tam nikt nie mieszka – powiedziała cicho. - Od dwóch lat.
- Ciekawe... Frau Brumber, proszę nam opowiedzieć, co się dokładnie stało – zaczął Ulrich po chwili ciężkiej ciszy, siadając już na fotelu w pokoju gościnnym. Dzieci zamknęły się w pokoju obok. Trzask palonego drewna na chwilę zdezorientował kobietę. W końcu, niechętnym głosem, ukrywając twarz w rękach, zaczęła dukać.
- Dzieci widziały dużego mężczyznę w ciemnym płaszczu, który stał pod naszą kamienicą. Zaraz potem...drugi mężczyzna, nieco niższy, wyszedł z drogi... z parku... wtedy ten w płaszczu rzucił się na niego z niemożliwą prędkością... i dzieci to widziały... zawołały mnie... i..
- Spokojnie, powoli – wtrącił polak, po kilku sekundowej przerwie.
- I ugryzł go w szyję... dzieci zaczęły płakać... podbiegłam zobaczyć... ten w płaszczu spojrzał na nas... miał... miał nieludzką twarz!!! Patrzył się na nas... jakby chciał... wróci tu... - kobieta zaczęła się trząść, z oczu poszły jej łzy strumieniem.
Polak i niemiec wymienili spojrzenia. Coś tu się nie zgadzało...
- To dlaczego zeznaliście policjantom coś innego? Zapewniliby wam protekcje.
- To nie była zwykła policja – Eva tępo patrzała przed siebie. W kuchni zaczął piszczeć gwizdek z czajnika, w którym gotowała się wcześniej postawiona woda. - Baliśmy się... panowie wybaczą... ide zalać herbatę.
Kobieta wstała, i poszła w stronę kuchni jak by była w transie. Obaj agenci przyglądali się jej ze zdziwieniem. Nagle usłyszeli uderzenie czegoś ciężkiego – jakby worka z ziemniakami – na podłogę.
Zaalarmowani pobiegli do kuchni. Głośno przęłkneli ślinę, szukając czegoś do podparcia.

Dopiero teraz zdali sobie sprawę, że zadanie które dostali, wcale nie będzie należało do łatwych.

Ani bezpiecznych.

*

Volodia nie widział zamykanych z kamienicy drzwi. Jego uwagę przykuły natomiast świeże ślady zostawione przez samochód w ośnieżonej ulicy. Zainteresowany podszedł bliżej i wyjrzał na ulice. Po chwili jednak odwrócił się i poszedł w stronę oddalającego się powoli brytyjczyka.
Doszedłszy do brytyjczyka, Volodia rzuca okiem na niego okiem. Kątem ust wypuszcza smugę dymu.
- Spadochroniarz, e? - dalej kalając niemiecki swoim pogardliwym akcentem.
Fenswick postawił na sztorc kołnierz swego brunatnego, wełnianego płaszcza. Wlepiając wzrok w ziemię, odrzekł krótko:
- Dla ciebie pan spadochroniarz, żołnierzu. - odrzekł nienaganną niemczyzną. Po chwili dodał po angielsku, bardziej do siebie: comunnist carrion.
Potem zaległa cisza przerywana tylko odkopywaniem butami warstw śniegu. Po kilki kolejnych minutach poszukiwań, nieco dalej wysuniętych krzakach sir James zauważył kawałek czarnego materiału. Podniósł go delikatnie pęsetą, i schował do plastikowej torebeczki. Wkrótce dołączył do niego rosjanin. Oboje chwilę przyglądali się czarnemu kawałkowi materiału, z niegdyś złotym, ale dziś już szarym od brudu znaczkiem piorunu.

Piorunu SS.

Obaj agenci wymienili spojrzenia. Trafili w sedno.

*
No tak, ważna sprawa. Macie 200 marek amerykańskich, co jest równoznaczne z 400 marek sowieckich (w strefie sowieckiej). Odpowiada to 600 zł w teraźniejszej Polsce. To są wasze fundusze prywatne, które macie przy sobie. Służbowych niedostaliście, ale jeżeli będzie tego wymagać sytuacja, na pewno dostaniecie.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Pon 23:20, 29 Lis 2010, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:57, 30 Lis 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

No nic zaczyna sie robić nieprzyjemnie.

Pierwsze co należało by zrobić to zobaczyć co z dziećmi(postarać się z niczym przed nimi nie zdradzić oraz powstrzymać je przed wychodzeniem z pokoju do którego poszli, myślę że Niemiec by sobie z tym najszybciej poradził) Po tym poinformuje Fanswicka przez radio że mamy poważny kryzys i żeby przyszli jak najszybciej ale bez niepotrzebnego rabanu, żęby nie ściągnąć nam na głowy niepotrzebnych ciekawskich(podaje w którym mieszkaniu jesteśmy i że mają trzy razy puknąć w drzwi jako identyfikacja dla nas).


Później proponowałbym aby ktoś poszedł do wozu połączyć się z dowództwem w celu przedstawienia sytuacji. Przydało by się także porobić zdjęcia w mieszkaniu(kilka fotek zmarłej na wypadek gdyby ktoś w dowództwie potrafił z tego coś wywnioskować. Jeśli koledzy podzielą się swoim znaleziskiem to też zrobię mu kilka fotek. Ogólnie trzeba by rozejrzeć się po mieszkaniu ale starając się nic nie ruszać na razie.

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:00, 30 Lis 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wciąłem się trochę nieładnie w temat, ale ja tylko dla podkreślenia klimatu:

Berlin 1950


Parada pierwszomajowa w sektorze sowieckim:



Wciąż jeszcze zrujnowane części miasta:



Brama Brandenburska



Plac Poczdamski - granica sektora brytyjskiego:

Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 13:40, 01 Gru 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Czy znaczek jest na tarczy, czy jest przyszyty bezpośrednio na materiał? Zaczął już rdzewieć, czy nie? Jeśli jest na tarczy, może widać pozostałości farby (dałoby się wtedy określić może rangę/lub jednostkę)? Ponad to chciałbym oznaczyć miejsce znalezienia - np. patykiem i poszukać dokładniej w jego okolicy. Odgarniamy delikatnie śnieg, może coś się jeszcze znajdzie. Dla obserwatorów powinniśmy wyglądać jak dwaj szukający zguby w śniegu przechodnie.
Apropo ręcznego radia - krótkofalówki w stylu walkie-talkie to pomysł wojenny, jednak dla naszych zastosowań są dużo za duże (dobre 2 kg wagi). Do tego zasięg na lądzie do 2 km, w terenie zabudowanym przy niewielkiej mocy urządzenia to pewnie koło 200 metrów. Odnośnik do foty SCR-532, które lądowały w Normandii Wink
[link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez SamboR dnia Śro 13:47, 01 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:22, 01 Gru 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Volodia pstryknięciem palców pozbył się papierosa, wyrzuacając go gdzieś pomiędzy odległe zaspy śniego. Zmrużył oczy, obserwując przedmiot trzymany w kleszczach pensety. Splunął siarczyście rozkładając ręce. Odwrócił się na pięcie, ruszając w stronę kamienicy, gdy w radio rozśpiewało się głosem Rokszewskiego.

Idąc, rosjanin spojrzał w niebo, uśmiechając sie przy tym szaleńczo. Przed oczami miał obraz pooranego lejami po pociskach placu w Leningradzie oraz Grigorija Godunowicza, jego pierwszego dowódcy, stojącego w okopie i obserwującego kolejne eksplozje.

Sierżant oderwał wzrok od wykwitów ognia, spojrzawszy na trzymaną w ręku czapkę. Totenkopf, niedawno zdjęty z głowy zabitego SSmana lśnił jeszcze czystością. Brodaty weteran, niegdyś profesor na uniwersytecie moskiewskiem, zerwał znad daszka metalową czaszkę z piszczelami. Wbił w nią wzrok, przekrzywiając głowę. Za paskiem miał inne tego typu trofea, kilka orłów z czapek kapitanów oraz dwa pioruny.

-O Marsie, bogini wojny... Doigrałaś się. Dosięgnie cię kara. Kara godna najgorszej dziwki.


Volodia wykonał głową pełny obrót, z chrzęstem nastawiając sobie kark. Na jego twarz powrócił beznamięty wyraz zobojętnienia. Z kieszeni wyjął kolejnego papierosa.

-O Marsie... Bogini wojny... - powtórzył słowa dawnego dowódcy, zapalając papierosa i wchodząc do kamienicy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:44, 01 Gru 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

Samborze wiem że to wielkie kobyły ale wydaje mi się że lepiej je mieć niż nie mieć Wink.

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:26, 02 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Godzina 14:15, Karl Marks Strasse, III piętro kamienicy 5B

Niemiec i Polak odwrócili wzrok od wstrząsanego agonalnymi drgawkami ciała Frau Brumber. Kiedy usłyszeli przerażający w swym cichym brzmieniu bulgot krwi, po plecach przeszły im zimne dreszcze. Otrząsając się z lęku Stefan złapał Ulricha za rękaw kurtki palcami dłoni.

- Idź do dzieci - wyrzucił z siebie podniesionym szeptem - Lepiej, żeby nie widziały matki w tym stanie. Ja dam znać reszcie.

Neumann bez słowa podszedł pod drzwi dziecięcego pokoju. W tym czasie Rokoszewki wycofał się do przedpokoju po pozostawioną na komodzie na buty krótkofalówkę SCR-534, ulepszoną wersję urządzeń używanych przez amerykańską armię podczas lądowania w Normandii. Mężczyzna przełączył komunikator na tryb nadawania zauważając z niejakim zakłopotaniem, że wciąż nieznacznie drżą mu dłonie.

- Pszszszsz... Wołodia? James? Pszszszsz... dbiór – krótkofalówka trzeszczała i posykiwała w irytujący sposób, najpewniej ulegając zakłóceniom związanym z kiepską pogodą, ale jakość połączenia i tak nie należała w opinii mężczyzny do najgorszych.

- Szszsz.... no co jest? - odezwał się po krótkiej chwili Brytyjczyk, mówiąc po niemiecku z podręznikowym akcentem.

- Jest poważny problem. Przyjdźcie tu natychmiast, trzecie piętro, ale po... - Stefanowi przerwał widok Ulricha Neumanna wybiegającego z pokoju dzieci z przykrytą płaszczem twarzą. Wybiegając zamknął drzwi z półobrotu, aż lekko trzasnęły. Dopiero wtedy zdjął prowizoryczną maskę. Na jego twarzy malował się obraz głębokiego niepokoju.

- Hej,.. szsz... co tam się dzieje? - spytał zaniepokojony sir James.

- Obawiam szsz... się, że sytuacja jeszcze bardziej się pojebała szszsz....

Na granicy słyszalności przez dwie sekundy można było dosłuchać się dziwnego dźwięku, nie podobnego do żadnego wcześniej słyszanego. Niemożliwe było stwierdzenie kierunku ani częstotliwości sygnału.

- Zaraz tam będziemy szsz... - kontakt się urwał. Stefan zdziwionym wzrokiem spojrzał na Ulricha, który stojąc przodem do kuchni z przerażeniem obserwował, jak Frau Brumber powoli podnosi się z ziemi.

*

Volodia zaciągnął się papierosem, drugim już z kolei, wbiegając za brytyjczykiem do kamienicy.

- O Marsie... Bogini wojny... - powtórzył słowa dawnego dowódcy, zamykając za sobą drzwi. Kiedy się odwrócił, napotkał wzrok patrzących na niego starszego małżeństwa, stojącego na półpiętrze. Patrzyli prosto na rosjanina, ignorując jakby wbiegającego po schodach emerytowanego majora.


Jest to kawałek materiału, żadna blaszka. Możecie stwierdzić, że to część naszywki z wełnianego płaszcza oficerskiego SS. Odgarniając bardziej śnieg nie znajdujecie już nic, ale oględziny trwały prawdopodobnie zbyt krótko, by cokolwiek jeszcze znaleść.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:58, 02 Gru 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





- Boże przenajświętszy... -wyszeptał w ojczystym języku polak po czym sięgnął po ukrytego pod płaszczem Colta jednocześnie wrzeszcząc do Niemca:

- Co z dziećmi?!

Witam

Pozostaje kilka kwestii do poruszenia przed dalszą deklaracją.

Mianowicie czy przygotowano nas na to co się teraz dzieje, w sensie przedstawiono nam w całej rozciągłości zakres niemieckich eksperymentów itp. i czy wiemy co w takie sytuacji robić(jako gracz zgaduje że pewnie powinniśmy wpakować naszej gospodyni cały magazynek w głowę, dzieciom pewnie też) ale jak nas nie przygotowali to trzeba się spodziewać że będę prosił(z raz) żeby się zatrzymała itp. zanim zaczne strzelać. Z resztą nawet jak nas przygotowali to pewnie sie zawacham.

Na ta chwilę będę się starał ustawić tak żeby mieć pomiędzy kobietą a sobą jakąś przeszkodę np. stół. Jeśli będzie jeszcze na to czas to wrzasnę do radia jakieś ostrzeżenie-hasło(np. "kod czerwony" albo coś w ten deseń).

A tak w ogóle Ulrich ma jakąś broń palną?

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:03, 02 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Ostrzegano was przed wskrzeszonymi żołnierzami. Takich najlepiej pozbawić głowy a następnie szybko spalić, żeby nie doszło do zarazy. W wypadku możliwości wystąpienia epidemii, należy zabezpieczyć teren a następnie go spalić, z tym że to wymaga rozkazu dowódcy, a wy takowego nie macie.

BTW: ożywiane trupy, o których się uczyliście, były przywracane do życia za pomocą elektrod wszczepianych w mózg. Żadnych ingerencji biologiczno-chemicznych nie było.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Czw 16:12, 02 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
CC - Projekt "Niflheim"
Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 2 z 7  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin