RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki -> CC - Projekt "Niflheim" Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 17:56, 02 Gru 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Słysząc krzyki na górze, Volodia poderwał głowę po czym poderwał się równierz do biegu, przeskakując po trzy stopnie na schodach. W biegu dobył naganata i barkiem wyważył drzwi. W samym mieszkaniu od razu zaczął szukać zagrożenia, w drugiej dłoni trzymając nóż.

Kierował się na słuch, czekając na ewentualne odgłosy walki lub kolejne krzyki.


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Czw 17:58, 02 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:52, 02 Gru 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Ulrich również wyciąga broń i postępuje podobnie jak Polak - tzn. najpierw przemówienie, potem strzały w głowę (już przemawiając celuję)
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 21:56, 02 Gru 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Fenswick już dzierży wiernego Browninga HP w dłoni, wbiegając po schodach. Wbiegając po schodach, krzyknął w stronę staruszków: "Pod ścianę! Ręce w górze! Nie ruszać się, Policja!" - skrzydełko bezpiecznika przestawił w pozycję "odbezpieczony" i repetując pistolet.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:45, 03 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Dla dodatkowego efektu proponuje wam załączyć podkład dźwiękowy, który znajduje się tutaj

Budynek od środka wyglądał na starą, jeszcze przed I wojenną kamienicę. Gdzie nie gdzie ze ścian odpadał tynk, farba się złuszczyła i zwisała dużymi płatami. Blask z okna na półpiętrze lekko dawał efekt halo starszemu małżeństwu, stojącemu na środku tego małego skrawka przestrzeni. Gdy sir James krzyczał do nich rozkaz, powoli i bardzo zsynchronizowanie przerzuciło swój pusty już wzrok na stojącego już przy nich brytyjczyka, którego lufa Browninga HP celowała w tą małą przestrzeń, jaką zostawili między sobą.

Drewniane schody skrzypiały pod naciskiem stóp Volodii Griszkowicza Nastugova. Nogą był już na ostatnim schodku, gdy z górnego piętra dobiegł stłumiony krzyk polaka.

- Co z dziećmi?!

Na ten krzyk emerytowany major na chwilę odwrócił wzrok, by zaraz potem spojrzeć prosto w oczy starszej kobiecie, która już robiła krok do przodu i otwierała usta. Język staruszki był sino fioletowy i najeżony malutkimi kolcami

Rosjanin w tym czasie rzucił się do góry, kiedy poczuł na prawym ramieniu uścisk imadła. Momentalnie wyrwał się robiąc krok w lewo, za brytyjczyka, i zobaczył jak starszy pan skacze na niego z twarzą wykrzywioną we wściekłym, nienawistnym grymasem, otwierając w locie szczękę.

*

- Dzieci...są ...chore... - przestraszony Ulrich zaczął wyszarpywać broń z kabury. Tylko pogorszył sobie sprawę, bo broń zamiast wpaść do ręki, spadła na drewnianą podłogę. Zaraz po stukocie spadającego pistoletu słychać było strzały dobywające się z korytarza budynku.

Polak nie był bezczynny. Wykorzystał chwilę na wstawanie martwej przecież kobiety i wycelował jej w głowę ze swojego Colta z amunicją grzybkującą.

Huk wystrzałów.

Dwie kule spowodowały krwawy wzór na meblach kuchennych, wywołując falę wymiotów u Ulricha, jedna kula natomiast przebił ścianę przy umywalce w kuchni, prawdopodobnie przebijając rurę, bo z dziury zaczęła wypływać ciecz.

Przeźroczysto-fioletowa ciecz.

Patrząc na podwójnie zabitą Frau Brumber, Stefan upewnił się, że teraz zwłoki nie ożyją.

I całe szczęście.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Pią 16:49, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 17:28, 03 Gru 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





"Bloody bastards!" - krzyknął James wypalając w rozwartą paszczę staruszka. Szybko zrobił krok do tyłu, aby zyskać choć trochę dystansu między sobą, a napastnikami.

Użycie soundtracka z Incepcji kapitalnym pomysłem Wink


Ostatnio zmieniony przez SamboR dnia Pią 17:29, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 17:34, 03 Gru 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Stefan opuścił pistolet po czym spojrzał na Ulricha i rzucił lekko drżącym głosem:

- Lepiej uważaj z tym pistoletem, bo następnym razem możesz być sam - na chwile zawahał się po czym dodał już opanowanym głosem, zmieniając jednocześnie magazynek w pistolecie - Czy dzieci są w tym samym stanie?


Witam

Przykro mi nawet o tym mówić ale jeśli dzieci są w tym samym stanie, to pewnie będzie trzeba skrócić ich męki. Ale najpierw wolałbym skontaktować się z resztą zespołu po przez radio i dowiedzieć co z nimi?

Na razie może wystarczy zamknąć drzwi do pokoju dziecięcego(jeśli dzieci same zaczną próbować otworzyć drzwi w inny sposób niż próbując je wyważyć to możemy mieć kłopoty...).

Wydaje mi się że priorytetem jest teraz wycofać się, zabezpieczyć wejścia do budynku, wezwać posiłki. Wspomnę także o tej dziwnej cieczy bo jeśli to ona wszystko spowodowała(a sądząc po zawartości przesyłki dla tego SS-mana z prologu to tak) to możemy mieć do czynienia z epidemią na skale całego miasta.

A zapomniałbym magazynek w połowie opróżniony chowam, nie wyrzucam.

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:36, 03 Gru 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Griszkowicz zmrużył oczy, kopniakiem odtrącając truchło starca i błyskawicznym ruchem podrywając lufę Nagatana. Drugą dłoń położył na języku spustowym, posyłając dwie błyskawiczne kule w czerep starucha. Kolejne dwie, na wszelki wypadek, wpakował dodatkowo w czaszkę kobiety.

Rosjanin rozejrzał się szybko, z kabury pod pachą wyciągając drugi rewolwer.

-Trzeba się stąd wynosić... - rzucił, przylegając plecami do ściany i przekładając prawą dłoń pod lewą pachą a lewą dłoń kładąc płasko na prawym łokciu. Saper już dawno nauczył się że rozkładanie szeroko rąk w czasie mierzenia w przeciwstanych kierunkach ułatwia tylko napastnikom odtrącenie na bok broni albo zwyczajne jej odebranie.


Ostatnio zmieniony przez Makotto dnia Pią 22:51, 03 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:35, 04 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Ulrich Neumann odwzajemnił spojrzenie rzucone mu przez polaka. Podniósł broń, ocierając usta ze śliny, i drobnych cząstek wymiocin. Już miał się udać do toalety, żeby przemyć twarz, ale zreflektował szybko, że coś jest nie tak z wodą i lepiej jej nie ruszać.

Stefan podszedł ostrożnie do trupa, mocno trzymając Colta wycelowanego w tułów - na wypadek, gdyby Frau Brumber postanowiła jeszcze wstać. Podszedłszy do ciała, szturchnął je lekko nogą.

Żadnej reakcji.

Polak spojrzał na wodę, która ciurkiem wypływała z dziury po pocisku i wlewała się do garnuszka stojącego w zlewie. Teraz dopiero mógł się dokładniej rozejrzeć po pokoju. Kuchnia była modnie wytapetowana w kwieciste wzory. Obrazy ze ślubu Frau Evy i jej męża... zdjęcia dzieci, robione kilka lat wcześniej...

Właśnie! Dzieci! krzyknął w myślach, chwytając krzesło i podstawiając je pod klamkę drzwi z pokoju dziecięcego. Sekundę później klamka ruszyła się dwa centymetry w dół, napotykając przeszkodę uniemożliwiającą ich otwarcie.

Z drugiej strony ktoś mocno przywalił w drewniane drzwi.

Ulrich przerażony chwycił krótkofalówkę, rzuconą przez polaka podczas strzelania. Nastawił częstotliwość i wcisnął guzik nadawania.

- Wo bist du?! Ach, verdammt! Kann jemand mich hören...?... Scheisse!* - krzyknął, gdy cisza w eterze trwała kilka sekund. Nagle usłyszał pękające drewno. Obrócił się w tamtą stronę i zobaczył, jak polak celuje do ręki, która przebiła się przez drzwi i teraz szukała klamki.

W tym samym czasie, z korytarza dobiegły kolejne strzały i stłumiony dźwięk upadku ciał na ziemie. Sekundę później dobiegł ich dźwięk tłuczonego szkła i krzyku, prawdopodobnie kobiecego. Zaraz potem stukot ciężkich buciorów wbiegających po schodach i stłumione krzyki, których z uwagi na brak skupienia nie mogli zrozumieć.

Coś huknęło na dole.

I znów wystrzał.

*

Potrzymam was w napięciu, i UP tego co się dzieje na dole dam po deklaracjach Stana i Waylandera!

*Gdzie wy jesteście? Ach, cholera! Czy ktoś mnie słyszy...? ...Gówno!


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Sob 20:37, 04 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:06, 04 Gru 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

No nic szczerze mówiąc nie sądziłem że stracimy w mieszkaniu tyle czasu(no ale pewnie nie dość jasno się wyraziłem co do planów więc moja wina:wink:).

Stefan strzeli ze dwa razy w rękę. Jeśli zobaczy głowę któregoś z dzieci to...Boże wybacz, wpakuje w nią pocisk a jeśli da radę to dwa.

Mam też taki pomysł(nie wiem co na to Stan bo to może być ryzykowne dla jego postaci, więc prosiłbym aby pomysł nie został zrealizowany bez jego zgody, ewentualnie jeśli niebezpieczeństwo ze strony dzieci zniknie to sam spróbuje) mianowicie krzyknąłbym do Urlicha żeby chwycił jakiś spory kawał materiału(np. obrus ze stołu byłby idealny ) i umoczył go delikatnie w tej cieczy po tym jeśli to możliwe zawinął po czym zwiewamy z mieszkania na korytarz(przynajmniej taka moja propozycja). A jeśli Niemiec ma rękawiczki(najlepiej skórzane) to dobrze żeby ich użył.

Ja będę prowadził(no chyba że dzieci się przebiją i będzie trzeba je powstrzymać wtedy niech Urlich prowadzi). zanim wyjdę za drzwi mieszkania krzyknę"Swój" po niemiecku żeby mnie jeszcze kumpel nie sprzątnął.

Pozdrawiam

P.S. skoro dzieci próbują chwacić za klamkę to może być nieprzyjemniej tutejsze zombi są dość inteligentne, mam nadzieje że zaraz nie zobaczę jakiegoś z MP40 w łapach... .
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:01, 04 Gru 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Zgadzam się na plan ze szmatą, mam nadzieję że dopiero bezpośredni kontakt jest niebezpieczny. Niemiec zawinie dłoń w rękaw i weźmie do ręki jakąś czystą szmatę. Gdyby nie było czegoś co zdecydowanie wygląda na czyste, rezygnuję.
Druga część planu: kuchenka - odkręcenie gazu. Po czym się wynosimy jak najszybciej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:12, 04 Gru 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





witam

Zdecydowanie odradzałbym odkręcania gazu. Co jeśli zostaniemy zablokowani na korytarzu, albo co gorsza w mieszkaniu? Każdy strzał będzie mógłby spowodować eksplozje, a chyba nie chcesz wchodzić w CC z przemiłymi lokatorami:wink:. Po za tym wolałbym budynku nie wysadzać. Lepiej zablokować wejścia i sprowadzić wsparcie.

Pozdrawiam
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:54, 05 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Dziura w drzwiach się powiększyła, kiedy ręka wysunęła się jeszcze dalej, aż po ramie. Podwinięte rękawy ujawniały sino-fioletowe plamki pokrywające chaotycznie dwadzieścia procent skóry.
- Boże, przebacz – szepnął cicho polak, oddając dwa strzały to zainfekowanej ręki.

Pociski przeszły na wylot, wywołując okropny, mrożący krew w żyłach wrzask dziecka. Stefan odruchowo się cofnął, dotykając plecami szafę na ubrania, zajmującą dobre pół przedpokoju. Ręka na chwilę się schowała, sekundę później w dziurze pojawiła się głowa dziewczynki.

Ulrich nie marnował czasu. Drżącymi rękami otwierał komodę stojącą w kuchni w poszukiwaniu jakiejś szmatki. Po paru sekundach nerwowego otwierania i zamykania szuflad znalazł czysty, biały obrus. Szybko rozpruł go, zabierając kwadratowy kawałek postrzępionego materiału. Ostrożnie minął zwłoki Frau Brumber, i trzymając palcem wskazującym i kciukiem materiał zanurzył go do połowy w garnuszku z dziwną cieczą.
Rozejrzał się jeszcze po kuchni i zobaczył puszkę na cukier. Szybko wysypał zawartość, przedmuchał i ostrożnie wsadził tam materiał do badań, zamykając puszkę kwadratowym kawałkiem cieniutkiej blachy.

Z przedpokoju padły dwa strzały, po których nastąpiła cisza.

Cisza, która wręcz uderzała w uszy.

- Ulrich! Bierz to i spadamy stąd! - krzyknął polak, po czym ostrożnie cofając się w stronę wyjścia ciągle celował Coltem w stronę drzwi.

*

- Bloody bastards! - krzyknął sir James, wypalając z Browinga HP, standardowej broni brytyjskiej armii. Kula poleciała prosto w otwartą szczękę staruszki, która już była w locie. Siłą pędu wpadła na brytyjczyka, przygwożdżając go do drewnianej podłogi. Na szczęście krwawiąca głowa staruszki ominęła ciało Felswicka, nie dopuszczając do kontaktu z krwią. Na razie.

Sekundę później nad nimi przeskoczył starszy pan, który wyciągając ręce chciał dorwać rosjanina. Ten, przewidując co się stanie, odskoczył do tyłu, czując za plecami ścianę.

- Trzeba się stąd wynosić... - rzucił, przekładając prawą dłoń pod lewą pachą a lewą dłoń kładąc płasko na prawym łokciu. Saper już dawno nauczył się że rozkładanie szeroko rąk w czasie mierzenia w przeciwstanych kierunkach ułatwia tylko napastnikom odtrącenie na bok broni albo zwyczajne jej odebranie. Wystrzelił trzy pociski, trafiając dwoma w klatke piersiową napastnika a jednym parę centymetrów pod prawym okiem.

Krew trysnęła z ran, ochlapując nogawki rosjanina. Starszy pan osunął się na kolana, ręce trzymając opuszczone wzdłuż ciała. Nagle drzwi z kamienicy się otworzyły, gdy do środka wpadło kilku radzieckich sołdatów, krzycząc po rosyjsku, żeby podnieść ręce do góry i odwrócić się twarzą do ściany.

Sir James właśnie zrzucił z siebie truchło staruszki, starając się nie dotykać krwi zarażonej, gdy starszy mężczyzna podniósł się z klęczek i zaszarżował w stronę spiętego Volodii. Ten, nie zwracając uwagi na wbiegających już po schodach sowietów, oddał kolejne dwa strzały do dziadka. Napastnik dostał znowu w klatkę piersiową, powodując kolejne strumienie krwi. Zatoczył się jeszcze, poplątał się o własne nogi i uderzył bokiem w szybę, tłucząc ją na kilka dużych kawałków, które wyleciały na zewnątrz. Zaraz po tym osunął się na kolana i opadł głową na podłogę. Emerytowany major podniósł się i poczuł na brzuchu przystawioną lufę kałasznikowa. Zaraz potem spojrzał w obojętne oblicze kapitana rosyjskiej żandarmerii, który strasznie kalecząc powiedział po niemiecku:
Podnieść ręce. Zrzucić broń i się nie ruszać.

Do Volodii zaś podszedł szeregowiec i patrząc chwilę na niego rzucił pytająco:
- Volodia Griszkowicz Nastugov? To wy, towarzyszu?

Na parterze, w pierwszym piętrze coś wybuchło, rzucając wszystkich na ziemię – bardziej ze strachu niż z fali uderzenia - i ogłuszając na chwilę. Zaraz po tym kolejne krzyki i pojedyńczy wystrzał.

*

Chwilę później na półpiętrze sir James Felswick otrzepywał płaszcz z kurzu i brudu. Saper myślał już jak spławić młodego żandarma, który patrząc na niego z nieukrywanym podziwem zadawał kolejne pytania. Widocznie po mieście poszła plota, że jeden z żołnierzy biorących udział w „Mad Box” jest w Berlinie.

Kapitan żandarmerii odpalał papierosa, kiedy z dołu dało się słyszeć głos młodszego żołnierza.

- Wszystko oczyszczone, towarzyszu kapitanie. Czekamy na rozkaz.

Z góry budynku dobiegł dźwięk dwóch strzałów. Sowieci chwycili broń i powoli zaczęli się wspinać po schodach, trzymając broń gotową do strzału.

*
Informacja dla Makotto i Sambora: doszliście do porozumienia z żandarmami: dostali informacje, że jesteście z PAPu i przyjechali zabezpieczać teren, kiedy usłyszeli strzały i wbiegli do budynku. Z ich strony nie będzie żadnego oporu, który będzie wam przeszkadzać w wypełnianiu zadania.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Nie 14:56, 05 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:57, 06 Gru 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Volodia skrzywił się lekko na dźwięk typowej, komunistycznej odezwy.

Towarzysz... Gówno a nie towarzysz. Twarze prawdziwych towarzyszy po dziś dzień śniły się saperowi po nocach, pokryte krwią, zastygłe w pośmiertnym stężeniu.

Rosjanin zakręcił naganatami serie młynków, płynnie wkładając je do kabur w pół obrotu. Skinął głową, wyciągając rękę i zabierając kałasza młodziakowi. Spojrzał na brytyjczyka po czym rzucił po rosyjsku.

-On swój. Jak powie żeby strzelać, strzelajcie. - wyjął magazynek z karabinu i ocenił ilość pocisków. Bez słowa włożył go z powrotem i odbezpieczył broń. - Wezmę to.

Następnie zwrócił się do Jamesa.

-Poinstruuj ich.

Nie zwracając uwagi na jakiekolwiek protesty, żołnierz ruszył na górę, kierując się do mieszkanie z którego dobiegały strzały i krzyki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:58, 10 Gru 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





"Splendid." - sarkastycznie stwierdził Brytyjczyk. Nie uśmiechało mu się zadawanie się z komunistycznym motłochem.

Na ile inne jednostki mogą dowiadywać się, czym zajmuje się PAP? Wydaje mi się, że najlepszym pomysłem byłoby odesłanie żandarmów, lub ewentualne użycie ich do zabezpieczenia terenu na zewnątrz. Nie sądzę, by powinni byli oglądać zombiaki. Istnieje potencjalne zagrożenie epidemią, więc lepiej, aby jak najmniej osób było narażonych na kontakt z nosicielami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:52, 10 Gru 2010
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Dwóch żandarmów było już na półpiętrze między drugim a trzecim piętrem, kiedy dołączył do nich Volodia. Lufa Kałasznikowa celowała w pustą klatkę schodową. Pokazał na migi, żeby tu zaczekali, a sam pójdzie dalej, po czym powolnymi krokami, unikając skrzypienia podłogi, Rosjanin począł piąć się w górę. Żandarmi za nim wyciągnęli swoje AK-47, najnowszą myśl rosyjskiej techniki zbrojeniowej, i zaczęli ubezpieczać idącego przed nimi agenta.

*

Brytyjczyk przyjrzał się zwłokom, które teraz badał kapitan ŻW. Oprócz drobnych, lekko fioletowych plamek, i dziwnie porośniętego języka nie było żadnych oznak mutacji. Z dołu podbiegł jeden z żołnierzy wraz z krótkofalówką, wymieniając parę zdań po rosyjsku, których James nie rozumiał, jednak po tonie, jakim dowódca się zwracał do podwładnego, mógł wnioskować, że młody nie przyniósł dobrych wieści. Kilka sekund później jego wniosek się potwierdził, kiedy po korytarzu rozległ się chrzęst łamanego nosa.
Kapitan naprawdę był zdenerwowany.
- Sytuacja pod kontrolą – spróbował po niemiecku sir James, ale Rosjanie nie zwrócili na niego uwagi. Z krótkofalówki ciągle słychać było szum, pomimo przekręcanych potencjometrów i ruszania anteną.

*

Stefan otworzył drzwi z domu państwa Brumber. Wyjrzał w prawo, w stronę klatki schodowej.

Pustka. Gdzieś z dołu słychać było przyciszone głosy.

Spojrzał w lewo, w głąb korytarza prowadzącego do drugiego mieszkania. Na ścianie było niezbyt wyraźnie napisane „JUDE RAUS”, a poniżej częściowo już zamalowana swastyka. Polak powoli wyszedł na korytarz, trzymając Colta gotowego do strzału, wraz z uzupełnioną w magazynku amunicją. Zaraz za nim wyszedł Ulrich, starając się jak najciszej zamknąć drzwi.
Metalowa puszka z materiałem do badań wystawała mu z kieszeni płaszcza, do którego tymczasowo ją włożył.

W budynku było już przeraźliwie cicho, nawet głosy z dołu ucichły. Obaj agenci powoli kierowali się do schodów, by spokojnie opuścić budynek. Nagle na schodach pojawiła się znajoma, spalona twarz.

Volodia, który w tej samej chwili zauważył dwóch współpracowników miał w tym samym momencie palec na spuście kałacha. Tylko ułamki sekundy dzieliły agentów od strzelaniny.

Kiwnęli sobie głowami na znak, gdy nagle z piętra wyżej dobiegł dźwięk uderzanych drzwi w ściane, zaraz po tym głębokie oddychanie i bieg w dół. Automatycznie broń wszystkich agentów skierowała się na schody prowadzące do góry.

Ze schodów z obłędem w oczach zbiegał mężczyzna, na oko czterdziesto letni. Na widok wymierzonych w niego luf zatrzymał się, podniósł ręce i krzyczał z paniką w głosie:

- Nie piłem! Nie piłem tej wody! Nie strzelajcie do mnie! Proszę!

Zaalarmowani żandarmi podbiegli zobaczyć co się dzieje. Widząc stojącego z rękami uniesionymi do góry mężczyznę uspokoili się. Sytuacja pod kontrolą, poszli zameldować dowódcy – przetłumaczył polak, kiedy ci mówili do nich po rosyjsku.

*

Żeby nie przedłużać: zdecydujcie co robicie teraz z tajemniczym mężczyzną z górnego piętra i jak wygląda wasz dalszy plan.
Reasumując fakty: wygląda to na jakąś chorobę roznoszoną przez bakterie w wodzie, ludzie po wypiciu tej substancji zapadają na dziwną chorobę, która zamienia ich w bezmózgie stwory. Prawdopodobnie cała kamienica jest zarażona, ale tego nie wiecie na pewno.

Żandarmeria wie o was tyle, żeby wam nie przeszkadzać i nie aresztować bez powodów. Nie muszą wiedzieć nad czym pracujecie, to gwarantuje wam umowa podpisana przez PAP z reprezentacjami narodów okupujących Berlin.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Pią 22:02, 10 Gru 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
CC - Projekt "Niflheim"
Forum RPG online Strona Główna -> Jednostrzałówki
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 3 z 7  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin