RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Posłaniec Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 23:42, 12 Paź 2009
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Na narracyjny tryb nie mam siły.

Opcja trzymania tutaj proroka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Wybacz generale. Zdecydowani niech idzie spacerować. Glejt wystawiony na jednego z zaufanych uruków, wybierze Hrantz. Trochę ochrony wojskowej, wóz, trochę prowiantu i trochę złota. Arcymag i arcykapłan jeśli mają taka ochotę niech dorzuca kogoś z własnej ekipy. Słowo ochotę niech rozumieją jako powinność.

Jeśli chodzi o list do stolicy to oczywiście pójdzie on możliwie jak najszybciej. Sprawę przedstawiam tak jak ona stoi. Znaczy - zgłosił się człowiek, który śmie się tytułować prorokiem Katana. Tożsamość jego potwierdza jeden z duchownych niejaki mistrz Hrobakk. Ja sam oprócz świadectwa, iż uleczył kilka osób chorych na nieznaną zarazę, z którą nie radzili sobie inni, nic nie widziałem. Uważam, że sprawa powinna trafić jak najszybciej na dwór władcy itd. itp. Coś w tym stylu, bez zbytnich wyjaśnień i entuzjazmu. Relacjonowanie suchych faktów. Wiadomość może przekazać Venharra pod warunkiem, że zna kogoś blisko władcy, komu można zaufać. O ile magom można ufać Confused Jeśli nikogo nie zna list idzie zwyczajnym kurierem, co da nam trochę czasu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:43, 12 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kilka słów co do wysłania ostrzeżenia do Ostrogaru. Venharr ma trochę rozmaitych znajomości na cesarskim dworze, ale pamiętajcie, w tym okrutnym świecie nawet uruk urukowi nie może za bardzo ufać Wink Jeśli zależy Ci na szybkim wysłaniu wiadomości, możesz to zrobić drogą magiczną, ale Venharr nigdy nie będzie pewien, czy przekaz nie trafił przypadkiem również w niepowołane ręce (telepatyczne transmisje nadawane do Ostrogaru monitorowane są przez kilka różnych wpływowych instytucji).

Jeśli chcesz trochę zyskać na czasie, proponuję zakodowanie przekazu w magicznym nośniku danych (z pomocą Venharra), załadowanie go na szybki żaglowiec i wysłanie do Get-warr-garu, a stamtąd imperialnym pocztem kurierskim do stolicy, na ręce szambelana dworu katana. Na miejsce dotrze za jakieś dwa tygodnie, to dość czasu, by zbadać głębiej sprawę proroka, a jednocześnie zawsze będziesz się mógł usprawiedliwić chęcią "zachowania najgłębszej dyskrecji".
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:44, 12 Paź 2009
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





No i o to chodzi. Magicznie i długo, czyli wilk syty i owca cała. Tak jak lubię.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:39, 13 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Książę-przedstawiciel uniósł dłonie w górę, potarł nimi skronie w geście bezradnej frustracji, którą członkowie rady hyrtańskiej nieczęsto mieli okazję u swego pana oglądać.

- Nie, generale, puścimy go wolno - zdecydował po chwili namysłu - Niech sobie idzie precz, dalej czynić cuda pod okiem naszych nadzorców. Lheobarr, Venharr, dołączcie do wojskowej ochrony swoich zaufanych ludzi, niech nie odstępują od tego proroka nawet na chwilę. Mają go obserwować w dzień i w nocy, podczas podróży, modłów i spoczynku. Chcę wiedzieć, co gada, co robi, co je i kiedy się załatwia. Rozumiecie?

Ton głosu hyrtana nie pozostawiał żadnych wątpliwości co do jego nastroju, toteż żaden zausznik nawet się słowem nie odezwał, wszyscy skinęli jedynie głowami dając możnowładcy do zrozumienia, że zastosują się do rozkazu.

- Venharr, jeszcze dzisiaj dostaniesz ode mnie treść sekretnego listu do szambelana cesarskiego dworu w Ostrogarze. Umieścisz ją w krysztale pocztowym, a sam list zniszczysz. Wyznacz swojego najlepszego człowieka, niech osobiście popłynie na Orkus Wielki i dostarczy kryształ na dwór By-Rygyna. W porcie stoi mój bryg, kapitan będzie do dyspozycji kuriera. Ile czasu może zająć ta podróż, pół miesiąca?

- Około dwóch tygodni - odezwał się generał Hrantz - Tydzień morzem do Get-war-garru i drugie tyle przez Orkus Wielki do stolicy. Wyposażysz posłańca w swe plenipotencje, panie? Jeśli tak, będzie mógł zmieniać w każdej stanicy konia i żądać wojskowej ochrony od wybrzeża aż po Ostrogar.

Tshegoj skinął z aprobatą głową, dając jednocześnie dłonią umówiony znak Kalamarshowi. Skarbik pojął od razu życzenie swego pana: miał jak najszybciej przygotować odpowiednie listy uwierzytelniające dla wysłannika hyrtana, opieczętowane dość obficie, by władze Get-warr-garru niezwłocznie zapewniły mu wszystko, czego zażąda.

- Pół miesiąca to dość czasu, aby samemu zbadać dokładnie osobę tego... proroka - oznajmił książę-przedstawiciel - Jeśli dołożymy odpowiednich starań, potwierdzimy lub odrzucimy jego rzekomą boskość jeszcze przed przybyciem ostrogarskiej delegacji... bo nie wolno wam wątpić, że By-Rygyn kogoś tutaj przyśle. Kogoś, kto może przy okazji wściubiać nos w nieswoje sprawy i węszyć tam, gdzie nie powinien.

Hyrtan zamilkł ponownie, potem klasnął znienacka w dłonie.

- Nie każmy Marneusowi czekać. Kalamarsh, przekaż Blerihowi, że może już wprowadzić proroka.

Sędziwy uruk ukłonił się nisko i udał się zadziwiająco żwawym krokiem za drzwi. Tshegoj odprowadził go wzrokiem, po czym spojrzał ponownie na swych doradców.

- Chcecie mi służyć jaką jeszcze radą, zanim ten samozwaniec się tutaj zjawi? - spytał nieco sarkastycznym tonem pan i władca Orkusa Małego.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:31, 14 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy, jutro najpewniej żadnego updatu nie będzie, bo mam i dniówkę i nockę, więc wieczorem w domu będę góra godzinkę i raczej nie podejdę wtedy do kompa. Pomyślcie, czy chcecie coś jeszcze hyrtanowi doradzić, w razie potrzeby zarzućcie postem w trybie taktycznym. W czwartek napiszę scenkę fabularną przedstawiającą odprawienie z Orwin-garu proroka, toteż chętnie bym się dowiedział, jak silną eskortę zechce przydzielić Marneusowi generał Hrantz (pragnę zwrócić uwagę na fakt, że pierwotnie miał się tym zająć generał Blerih, ale w jednym z ostatnich postów Czegoj przerzucił to zadanie na Hansa), ilu kapłanów dołączy do orszaku Lheobarr, jakie środki obserwacji zastosuje Venharr? Należy się liczyć z faktem, że prorok najpewniej zaraz po opuszczeniu pałacu wsiądzie na sprezentowany mu przez księcia-przedstawiciela wóz i odjedzie do Uzuaru.

Zakładam też, że omówione podczas narady postanowienia pozostają w mocy: podatek nałożony na gnomy (i wzmocnienie garnizonu w enklawie) oraz przygotowania do uderzenia na Wyspy Korsarskie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:12, 15 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dwaj gwardziści rozwarli szeroko drzwi komnaty i szarooki posłaniec boskiego Katana wszedł ponownie do sali narad, stąpając po chłodnym marmurze w towarzystwie zgarbionego mistrza Hrobakka. Tym razem nie oddał żadnego pokłonu, po prostu zatrzymał się przed stołem rady wsparty na swej lasce i wpatrzony prosto w oblicze księcia-przedstawiciela.

- Niechaj stanie się wiadomym, głosicielu słowa Najwyższego, że udzielę ci pisemnego prawa do swobodnego wstępu na każdą pędź ziemi na tej wyspie - oznajmił twardym tonem Tshegoj - Czyń swą świętą powinność i lecz wyznawców Katana w imię naszej wiary. Abyś mógł czuć się bezpieczny, otrzymasz straż złożoną z wybornych żołnierzy oraz przedniego sortu jadło i napitki na czas twej podróży. Kiedy dokończysz swą misję, chętnie powitam cię ponownie w swych progach, by w znacznie spokojniejszych czasach móc zgłębić w dyspucie okoliczności twego nieoczekiwanego objawienia.

- Bądź pochwalony, ukochany synu Katana - odpowiedział Marneus unosząc lewą dłoń i kreśląc w powietrzu jej palcami symbol, który wstrząśnięty Lheobarr rozpoznał z miejsca jako katanicki znak błogosławieństwa, wręcz świętokradczy w wykonaniu człowieka - Twa mądrość i roztropność nie ma sobie równych. Nasz Pan wynagrodzi ci troskę o powodzenie mej misji, zarówno w tym świecie jak i niebiańskim.

Marneus podniósł zaciśniętą dłoń do czoła i pochylił lekko głowę, tym razem oddając księciu stosowny ukłon.

- Udaj się wraz z mistrzem Hrobakkiem i dostojnym Kalamarshem ku bramie mego pałacu - dodał hyrtan - Dołączą tam do ciebie członkowie mej świty, którzy będą ci odtąd towarzyszyć i wspierać w zbożnym dziele. Idź w imię Najwyższego.

Prorok odwrócił się i odszedł bez słowa, poprzedzany przez Kalamarsha, a kiedy zamknięto za nim drzwi, hyrtan opadł na swe wysokie krzesło i ścisnąwszy skronie milczał przez dłuższą chwilę, pogrążony w niespokojnych rozmyślaniach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:09, 18 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pora na mały obrazek, który pozwoliłby nieco urozmaicić bieg przygody: oto zamek księcia-przedstawiciela Tshegoja, zbudowany na skalistym wybrzeżu górującym ponad położonym nieco niżej portowym Orwin-garem:



Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 12:14, 19 Paź 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:15, 19 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stojąc na blankach pałacu książę-przestawiciel spoglądał w milczeniu na zjeżdżający ku rogatkom Orwin-garu orszak katanickiego proroka. Wielki wóz wyładowany darami hyrtana podskakiwał na nierównościach drogi, ale Tshegoj podejrzewał, iż nie to było powodem, dla którego Marneus nie skorzystał z wolnego miejsca w koźle. Prorok szedł na piechotę na przedzie orszaku, ze swą laską w prawicy, otoczony grupką mnichów o wyglądzie orków, bez wątpienia wyznawców Katana z klasztoru mistrza Hrobakka. Dziesięciu starannie dobranych gwardzistów hyrtana jechało konno w ślad za wozem, ich pancerze i tarcze lśniły w promieniach słońca, a wielki proporzec z insygniami księcia-przedstawiciela furkotał na drzewcu dzierżonym przez setnika Jerresha, zastępcy generała Bleriha i jednego z najbardziej zaufanych oficerów hyrtańskiej gwardii przybocznej.

Tshegoj nie widział powodu, dla którego miałby wysyłać wraz z Marneusem większy oddział, chociaż w pałacu stacjonowało trzystu wyborowych gwardzistów. Listy wiezione przez Jerresha, nakreślone śpiesznie przez Kalamarsha i opieczętowane ręką samego hyrtana, dawały dowódcy eskorty pełnomocnictwa stawiające go na równi z Blerihem i Hrantzem. Setnik mógł zażądać w każdym forcie i w każdej warowni takiego wsparcia, jakiego tylko by sobie zażyczył, zarówno w żołnierzach jak i zaopatrzeniu, miał też prawo wstępu do każdego miejsca na Orkusie Małym z wyjątkiem prywatnych apartamentów księcia-przedstawiciela. Hyrtan w krótkich słowach poinformował wezwanego przez swe oblicze oficera jak wielką pokłada w nim ufność i dał jasno do zrozumienia, że nie będzie tolerował ani niekompetencji ani nadużycia tak potężnego narzędzia władzy, toteż przekonany był, że Jerresh spełni co do joty jego oczekiwania, za wszelką cenę chcąc zachować głowę na karku.

Nieco w tyle orszaku, za plecami gwardzistów, sunęło dalszych czterech jeźdźców, wciąż otrząsających się z zaskoczenia i próbujących poukładać w głowach rozbiegane myśli. Jedną parę tworzyli orwingarski mag Sukreth, jeden z akademickich zauszników Venharra, oraz jego osobisty sługa, drugą zaś wyrwany brutalnie z teologicznej lektury katanicki diakon Mruukh wraz z młodym i pełnym nerwowości nowicjuszem.

Obaj dostojnicy zostali sprowadzeni do pałacu w zadziwiająco krótkim czasie, dosłownie przywleczeni przed oblicze rady hyrtańskiej przez nie do końca uprzejmych i nie znoszących ani sekundy opóźnienia gwardzistów generała Bleriha. W czasie, gdy służba przygotowywała obiecany prorokowi wóz z prowiantem, a on sam modlił się pod bramą pałacu i błogosławił obserwujących go z kamiennymi minami strażników, Sukreth i Mruukh stali z zszokowanymi minami przed księciem i jego doradcami, wysłuchując niezwykłych instrukcji i nie ważąc się nawet głośno odetchnąć. Tshegoj odniósł wrażenie, że z całej czwórki jedynie sługa czarodzieja zachował stosowany spokój, reszta wciąż potrzebowała nieco czasu, by ochłonąć po spotkaniu z hyrtanem, a także, by przywyknąć do obcego im na co dzień siodła.

Książę-przestawiciel zmarszczył czoło dostrzegając w dole drogi większą grupę osób w podróżnych strojach, stojących na poboczu z wyraźnie dostrzegalnym nawet z wysokości murów ożywieniem, ewidentnie oczekujących nadejścia proroka. Kiedy ten zbliżył się do nich i uniósł w geście powitania laskę, kilkudziesięciu uczniów - bo teraz Tshegoj był już pewien, że ma do czynienia z wzmiankowanymi przez Hrobakka uczniami posłańca - pokłoniło się głęboko swemu nauczycielowi, a następnie otoczyło go zewsząd i wszyscy razem podążyli ku przedmieściom stolicy, gdzie już gromadziły się grupki żądnych widoku proroka mieszkańców.

- Chcę być informowany o każdej ważnej rzeczy - hyrtan odwrócił się w kierunku stojących za nim doradców - Ufam, że niczego przede mną nie zataicie ani nie przeinaczycie, od tego bowiem zależy los nas wszystkich. Venharr, ty jeszcze pozostań, mus nam rozmówić się szerzej na temat owej finansowej kompensaty dla skarbca. Eminencjo, generale, nie będę was dłużej zatrzymywał jako że z pewnościa wzywają was rozliczne obowiązki. Hrantz, za dwa dni oczekuję wstępnego planu rajdu na Wyspy Korsarskie. Możecie odejść.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:16, 19 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dzień później, świątynna biblioteka Katana w Orwin-garze

Lheobarr zatrzasnął okute złotem okładki wielkiej księgi i odsunął z trzaskiem swe krzesło wstając od pulpitu. Przywołani gestem ręki, dwaj czekający w cieniu satynowej kotary kapłani podeszli bez słowa do przełożonego. Jeden z nich podał arcykapłanowi kryształowy puchar napełniony mocną ziołową nalewką, drugi zaś ujął studiowaną tak usilnie księgę w obie ręce i odniósł ją z szacunkiem pomiędzy biblioteczne regały.

- To nie ma sensu - warknął Lheobarr dając upust swej frustracji - To się nie miało prawa stać!

Diakon Ayteras, sędziwy i wiecznie posępny, ale obdarzony żywą inteligencją opiekun biblioteki, spojrzał na Lheobarra pytającym wzrokiem, uniósł nieznacznie swe krzaczaste brwi.

- Nie znalazłem żadnej wzmianki o jakimkolwiek awatarze Najwyższego, który nie byłby co najmniej mieszańcem - wyjaśnił wciąż wzburzonym głosem arcykapłan - Ani jedna księga opisująca objawienia nie zawiera informacji o przelaniu pochodnej boskiej mocy w człowieka bądź jakąkolwiek inną pośledniejszą formę życia. Dlaczego teraz stało się inaczej?

- Bo wola Pana jest niezbadana? - podpowiedział Ayteras, w niczym nie zdradzając własnych uczuć, chociaż Lheobarr pewien był, że również diakon przeżywa silne emocje na każdą wzmiankę o boskim posłańcu. Marneus opuścił Orwin-gar natychmiast po spotkaniu z księciem-przedstawicielem, ale na odchodnym wygłosił płomienną mowę do kilkuset przybyłych na czas mieszkańców stolicy, głosząc chwałę Najwyższego oraz przepowiadając czasy, w których na głowy katanickich wiernych spłynąć miały rozliczne łaski i błogosławieństwa. Wojskowa eskorta w barwach samego hyrtana skutecznie zniechęciła do negatywnych wystąpień przyglądających się przemowie innowierczych kapłanów, ale Lheobarr wiedział doskonale, że pojawienie się Marneusa głęboko wstrząsnęło władzami świątyń Asteriusza i Graama. Od wieczora poprzedniego dnia do pałacu arcykapłana Katana wpłynęło zresztą kilkadziesiąt listów podpisanych zarówno przez przedstawicieli innych religii jak i wpływowych mieszkańców stolicy, domagających się oficjalnego potwierdzenia półboskiego pochodzenia proroka.

Lheobarr nie odpisał na żaden z tych listów, odmówił też przyjęcia delegacji graamitów, nie znał bowiem zamiarów księcia-przedstawiciela w kwestii publicznego wsparcia lub wyparcia się powiązań z Marneusem. Pchnął w tej sprawie do hyrtana swego osobistego kuriera i chociaż wciąż nie doczekał się odpowiedzi, spodziewał się opinii Tshegoja w każdej chwili.

- Może i jest niezbadana - mruknął nieco spokojniej arcykapłan - Ale czy wcześniej nie zwykł On uprzedzać nas o objawieniu za pomocą znaków na ziemi i niebie? Za pomocą proroczych snów mających przygotować nas na nadejście awatara? Przepytałeś raz jeszcze wszystkich naszych kapłanów? Nikomu nic się nie przyśniło, nikt nie widział na jawie żadnych cudownych rzeczy?

- Nie, eminencjo - odpowiedział Ayteras - Sprawdziłem to naprawdę dogłębnie. Ani w Orwin-garze ani w Oginie żaden katanicki kapłan nie doświadczył zjawisk mogących zapowiadać nadejście proroka. Lecz jeśli prawdą są opowieści uciekinierów z południa... podobno on naprawdę czyni cuda.

Lheobarr nic nie odpowiedział w pierwszej chwili, wzruszył jedynie ramionami. On sam również słyszał o przybyciu do Orwin-garu pierwszej grupy uchodźców z Karastanu, którzy zarzekali się, jakoby na własne oczy widzieli Marneusa leczącego za pomocą dotyku rąk śmiertelnie chorych na zarazę. Na żądanie arcykapłana wszyscy ci nieszczęśnicy zostali zresztą zaproszeni do świątyni Katana, gdzie zapewniono im dach nad głową i strawę, a także rozpoczęto starannie wypytywać o wszystko, co wiązało się z osobą proroka.

I chociaż oficjalnie nikt z kapłanów nawet nie pisnął o internowaniu gości, oddział straży świątynnej w pełnym ekwipunku otaczał ów przybytek szczelnym kordonem, ani nikogo z uchodźców nie wypuszczając na ulice miasta ani też nie pozwalając wejść do środka żadnemu z mieszkańców stolicy.

Tak, postępowanie wobec uchodźców z prowincji było kolejną kwestią, w której arcykapłan potrzebował konsultacji z księciem-przedstawicielem i nie chodziło tu wyłącznie o przesłuchiwanie świadków boskich cudów w celu katalogowania ich zeznań - pozostawieni samym sobie, głoszący swe niezwykłe wieści przybysze narażeni byli na rosnącą niechęć wobec innowierców lub mogli wywołać wybuch niekontrolowanej religijnej euforii wśród katanickich wiernych, a tego Lheobarr wolałby uniknąć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:48, 20 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tego samego dnia, akademia sztuk magicznych w Orwin-garze

Venharr wydął usta uwydatniając jeszcze bardziej swe okazałe kły, potem podrapał się dziwnie nie pasującym do niego gestem po nasadzie nosa. Jego osobisty sekretarz, młody Kratesh, przystawił do wykaligrafowanego nader starannie pisma pieczęć arcymaga, po czym przesunął pergamin po blacie stołu w stronę swego pryncypała.

- Ilu naliczyłeś w sumie? - zapytał raz jeszcze Venharr, bardziej dla zasady, albowiem dyktując listę nazwisk poczynił w głowie stosowne rachunki.

- Równo czterdziestu, mistrzu - odpowiedział Kratesh zerkając kątem oka na niewielkie liczydło, wykonane z drogiego gatunku drewna i lśniące paciorkami wykonanymi z niewielkich klejnotów - Siedemnastu bokurów, dwunastu hogurów oraz jedenastu iluzjonistów. I prawie dwustu asystentów, uczniów, służących i osobistych strażników.

- Doskonale - kiwnął głową arcymag - Generał Hrantz powinien być zadowolony z naszego wsparcia. Mistrz Estril Vaghan to wyjątkowo utalentowany czarodziej, może się okazać bezcenną pomocą podczas walk z korsarzami.

Kratesh spojrzał na Venharra z ukosa, spodziewając się widać żartobliwego uśmiechu na ustach uruka, napotkał jednak wzrokiem nieprzeniknioną kamienną twarz, toteż z miejsca przeniósł spojrzenie z powrotem na liczydło.

- Jeśli wolno mi coś rzec, mistrzu...

- Mów, Kratesh, mów - Venharr podniósł się z krzesła i zaczął przemierzać gabinet wzdłuż rzędu wysokich kryształowych okien osadzonych w ścianie po słonecznej stronie budowli - Wielce doceniam szczerość, chociaż nie ukrywam, że czasami trzeba po niej pocierpieć. Co chciałeś rzec?

- Mistrz Vaghan będzie wściekły na wieść o tej ekspedycji - powiedział ostrożnym tonem - Wysyłasz z armią, mój panie, samych ludzi i elfów, w tym wszystkich czcicieli Dagonina Białego, jacy pracują w akademii. Jeśli zaczną podnosić głosy...

- Jeśli zaczną podnosić głosy, szybko stracą języki - przerwał sekretarzowi Venharr - Za moją decyzją stoi wola samego księcia-przedstawiciela. Vaghan porządnie się zastanowi, zanim zacznie kwestionować zasadność i skład tego kontyngentu, bo wie, że przed gniewem hyrtana nie ochroni go nawet jego biała magia. Wierz mi, będzie gryzł maszt flagowego okrętu Hrantza, ale ani słowem nie odważy się skrytykować tego przydziału. Zresztą pożegnamy go z wielką pompą i przy wszystkich uświadomimy podniosłą mową, jak wielki to zaszczyt dla magików tej akademii stanąć ramię w ramię z żołnierzami Imperium i walczyć w imię Najwyższego.

- Twa mądrość budzi mój zachwyt, panie - Kratesh pochylił nad stołem głowę, nie ważąc się spoglądać w stronę swego pryncypała - Lecz jeśli przez wzgląd na waszą niechęć mistrz Vaghan nie zechce dobrowolnie współpracować z generałem Hrantzem... jeśli będzie mu rzucał kłody pod nogi... czy wówczas...

- Synu, wówczas będzie to wyłącznie zmartwieniem generała Hrantza - Venharr uśmiechnął się protekcjonalnie, poklepał młodego uruka po ramieniu przechadzając się wokół biurka - Co z raportami naszych wywiadowców?

- Z Uzuaru przyszedł list wysłany gołębiem, to Usath. Zaraza wciąż zabija, podobno wystarczą cztery dni, by chory odszedł z tego świata. Wojsko trzyma kordon, chociaż coraz więcej żołnierzy dezerteruje. Wśród wieśniaków słychać coraz więcej o proroku, który przybył z łaski Katana i uzdrawia zarażonych. Z Karastanu żadnych wieści...

- A "Sherdush"? - Venharr sposępniał słysząc o niekompletnych meldunkach swych szpiegów, założył ręce za plecy przystając przy jednym z okien i wyglądając na zewnątrz, w stronę ogrodu - Odzywali się?

- Nie, mistrzu, ale to akuratnie dobra wieść. Kosuth miał złamać talizman tylko w razie poważnych kłopotów, jego milczenie nie winno budzić twego niepokoju.

- Będę się niepokoił, dopóki ten przeklęty kryształ nie dotrze do Ostrogaru - Venharr podniósł głos, być może niepotrzebnie, bo sekretarz z miejsca zgarbił się na krześle, ale arcymag nie poczuł z tego powodu wyrzutów sumienia. Gra szła o zbyt dużą stawkę, by miał się w niej liczyć z uczuciami swoich zauszników, nawet tych najbliższych - Żadnych wieści z Osmundu?

- Nie, mój panie - Kratesh wyczuł, że dobry humor arcymaga przeminął bez śladu, dlatego tkwił w krześle z wbitym w blat stołu wzrokiem, nie ważąc się podnieść głowy.

- A co z naszą cudowną rezerwą finansową?

- Cały ładunek zapakowany w skrzynie, wypełnione suknem i zabezpieczone przed wstrząsami. Kiedy zamierzasz dostarczyć je do pałacu hyrtana, mistrzu?

- Gdy przyjdzie ku temu czas - odparł enigmatycznie Venharr, uśmiechając się leciutko, wpatrzony w fantazyjnie przycięte owocowe drzewka w ogrodzie - Kiedy przyjdzie stosowny czas, sprawimy hyrtanowi małą niespodziankę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:48, 20 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tego samego dnia, gdzieś na południu Karastanu

Leżący na brudnym przepoconym posłaniu półork roztaczał przykry odór, podobnie zresztą jak wszyscy inni pacjenci pojękujący w cieniu rozpadającej się drewnianej chaty. Chociaż na ubitym stopami klepisku odpoczywali szczęśliwcy dotknięci ręką samego proroka, żaden z nich nie był jeszcze zdolny do tego, by powstać z miejsca i odejść w swoją stronę. Chatę przesycał ostry zapach brudu, potu i moczu, zabarwiony nutą rozkładu sączącą się z głębokich dołów za wioską, gdzie noszący na twarzach zamoczone w occie chusty żołnierze wrzucali trupy tych, dla których pomoc proroka przyszła za późno.

Kucający przy posłaniu półorka człowiek nosił taką samą chustę, toteż mieszaniec widział jedynie jego ciemne chłodne oczy.

- Ta choroba wysysa z ciebie siły, rozumiesz? - tłumaczył ochrypłym wciąż głosem półork - Kiedy święty Marneus dotyka chorego ciała, zaraza je opuszcza, ale potrzeba kilku dni, byś odzyskał siły.

- Nikt z tych cudownie uzdrowionych nie zmarł? Nikt nie zachorował ponownie? - zapytał mężczyzna w chuście na twarzy - Wszyscy żyją?

- Wszyscy, ku chwale Najwyższego! - mieszaniec podniósł głos na tyle, na ile pozwalało mu osłabienie - Powiadam ci, to znak wielkich zmian! On uzdrawiał tych, którzy prosili go o to z imieniem Katana na ustach. Chodził między chorymi i pytał, czy gotowi są przyłożyć pięść do czoła. Kto tego nie uczynił, pozostawiony został samemu sobie. Czyż to nie dowód, że przysłał go sam Najwyższy?

- Więc jednak nie uzdrawiał wszystkich? - w głosie kucającego w cieniu chaty mężczyzny zadźwięczała nuta zaciekawienia. Zza cienkiej ściany budynku dobiegły głosy przechodzących błotnistą uliczką gwardzistów i tajemniczy człowiek w chuście przycisnął się na chwilę plecami do ciemnego kąta izby. Półork nie zwrócił na to uwagi.

- Nie, jakże by inaczej - w jego głosie czuło się bezbrzeżne zdumienie naiwnością pytania człowieka - On leczył jeno tych, którzy przysięgali nawrócić się na wiarę Katana i odrzucić na zawsze innych bogów! Widziałem paru elfów i jakieś gnomy, wszyscy byli chorzy, w miasteczku u podnóża gór. Dowlekli się do świętego z dziećmi, prosić dla nich o ratunek, ale odmówili oddania hołdu Katanowi. I święty rzekł jeno, że zostaną w płomień rzuceni niczym chwasty, a płomień ten oddzieli prawych od czcicieli fałszywych bożków. I odwrócił się od nich.

Mężczyzna milczał przez chwilę rozważając w myślach zasłyszane wieści. Mieszaniec zakaszlał, potem upił łyk wody z podanej mu przez rozmówcę glinianej miski.

- Zaiste, wielkie masz szczęście, żeś się urodził człowiekiem - powiedział półork ocierając ściekającą mu po podbródku wodę - Prorok powiedział, że przyszedł czas, aby orki i ludzie zaczęli panować razem nad całym światem, jak rodzeni bracia, jak wybrańcy boskiego Katana.

- Prorok zapowiedział wyniesienie ludzi? - tym razem mężczyzna pochylił się bliżej leżącego na posłaniu mieszańca, starając się nie zwracać uwagi na roztaczany przez niego fetor.

- Nauczał, że jeno orki i ludzie i ci z wymieszaną krwią godni są miłości Najwyższego. Inni pójdą na zatracenie, w ogień piekielny, aby zniknąć na zawsze i uczynić miejsce na świecie dla orków i dla ludzi. Podaj mi tę sakwę, przybyszu, zaraz felczerzy rozniosą posiłek, mam tam trochę chleba do zagryzania tej ich zupy.

Kiedy chwilę później do chaty weszła grupa gwardzistów poprzedzająca parę wojskowych lekarzy Uruk-hai, po noszącym chustę ciemnookim mężczyźnie nie było już najmniejszego śladu. Nikt nie widział jak człek ów wychodził, a rozmawiający z nim mieszaniec nie był już później pewien, czy ta rozmowa prawdziwą była czy też może majakiem będącym ostatnią pozostałością po ustępującej gorączce.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:50, 20 Paź 2009
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pewne rzeczy zaczynają się wyjaśniać. Mistrz Gry buduje napięcie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:29, 21 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy, zdaję sobie sprawę z faktu, że strasznie zamulam i gotów jestem publicznie posypać popiołem, ale mnie w ostatnich dniach nieludzko spowolnił pewien równoległy projekt i dlatego tak wolno wrzucam updaty. Na tę chwilę pragnę wszystkich poprosić o jeszcze odrobinę cierpliwości, zaś hyrtana o podjęcie decyzji w kwestii ewentualnego wydania oświadczenia dla opinii publicznej (głównie chodzi tu o głowy innych kościołów). Czy książę potwierdzi oficjalnie pojawienie się posłańca Katana? Czy zdementuje te wieści? (notabene, zdążyły się one już rozejść po całej stolicy). Czy może pałac nadal będzie udawał, że nikt tam o niczym nie wie? Lheobatt jest pod sporą presją asteriuszowców i graamitów, więc pewnie chętnie wysłucha opinii hyrtana, zanim zacznie przyjmować delegacje innowieców (bo przecież na zawsze się w świątyni nie ukryje).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:30, 21 Paź 2009
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Hyrtan nie będzie dementował, ani potwierdzał. Ogłosi, że jeśli nie znajdzie się inna osoba, która w takim stopniu przyczyni się do zapobieganiu zarazy, to wszelkie próby utrudniania pracy Marnusowi skończą się, w najlepszym wypadku, w lochu. Ma on odpowiednie predyspozycje do wykonywania swojej misji. To tyle nic więcej nic mniej. Sprawa udowodnienia, czy jest on prorokiem, czy nie pozostanie w rękach arcykapłana. W sumie komu innemu miałbym wierzyć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:46, 22 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tego samego dnia, w pałacu księcia-przedstawiciela

Hyrtan przechadzał się po skąpanym w słonecznych promieniach tarasie, pozornie wsłuchany w dobiegające z boku dźwięki muzyki wygrywanej ku uciesze władcy przez grupę gęślarzy, w rzeczywistości jednak rozważając w myślach odpowiedź na pytanie zadane mu chwilę wcześniej przez Kalamarsha.

- To jest jego kłopot, nie mój - burknął w końcu zatrzymując się i odwracając w stronę sędziwego skarbnika, będącego zarazem od lat sekretarzem i osobistym zausznikiem Tshegoja - Niech jego eminencja wciska asteriuszowcom i graamitom, co tylko zechce, choćby i narażając na szwank swą wiarygodność. To jego reputacja, nie moja. Ja na razie żadnego oficjalnego poparcia dla samozwańca nie wygłoszę.

- Khe, czcigodny, rzecz w tym, że nie jeno kapłani innowierców nękają arcykapłana Lheobarra - oznajmił sekretarz - Otrzymałeś listy z pytaniami o potwierdzenie statusu tego Marneusa od szlachetnego Phurrta, rodu Bhuraków i pani Rhobuchy, że nawet nie wspomnę o cechach miejskich, gildiach i konsulu Osmundu. Cała ta poczta zalega w twoim gabinecie, a posłańcy ciągle dowożą nową korespondencję.

- Pluję na cechy i gildie - sapnął książę-przedstawiciel - Niech siedzą cicho i czekają cierpliwie, inaczej podniesie się im podatki... ale z Phurrtem i Bhurakami może być kłopot.

Kalamarsh pokiwał głową zdając sobie sprawę z ambarasu hyrtana - opieczętowane rodowymi sygnetami listy najbardziej wpływowych orkowych arystokratów nie mogły pozostać bez odpowiedzi, uczynek taki byłby bowiem policzkiem dla ich autorów. Możny Phurrt miał wielkie wpływy na całym Orkusie Małym i poza nim, kontrolował produkcję zbóż w wielu miejscach kontynentu, posiadał też prywatną flotę handlową użyczaną czasami na potrzeby hyrtana. Skoligacony z nim ród Bhuraków pochodził z Inchra-garu i wciąż utrzymywał żywe kontakty ze swoimi kuzynami na sąsiednim kontynencie, a przy tym miał spore udziały w wydobyciu rud metali wokół Awinlonu i kontrakty na remonty wojskowych fortów.

Tshegoj wiedział, że szlachetnie urodzeni urukowie z jego wyspy nie będą siedzieć z założonymi rękami i czekać biernie, aż książę-przedstawiciel zechce łaskawie przekazać im jakieś wieści. Jeśli hyrtan nie chciał ryzykować pogorszenia stosunków z miejscową szlachtą, musiał ją potraktować inaczej niż zwykły motłoch.

- Najpierw Lheobarr - zdecydował - Napisz do niego list, podpisz za mnie i wyślij jak najszybciej do świątyni. Jako hyrtan nie będę niczego dementował ani potwierdzał. Niech arcykapłan powtarza, że dopóki nie znajdzie się nikt lepiej radzący sobie z zarazą, każdy przeszkadzający mu psi syn trafi na szafot albo do lochu... hm, raczej na szafot, nie sądzisz?

- Khe khe, mądrość twoja panie idzie w parze z twą urodą i męskością - odparł dyplomatycznie Kalamarsh.

- Dobra, niech będzie loch - machnął ręką książę - Inaczej jakiś następny nawiedzony bard znowu będzie piał na prawo i lewo, jaki to jestem okrutnik. Jeśli o boskie pochodzenie Marneusa idzie, niech się tym zajmie Lheobarr, w końcu to jego dziedzina i jego specjalność. Niech potwierdzi, czy prorok jest prawdziwy czy też to uzurpator, a jak już będzie wiedział, wtedy wydamy oświadczenie.

- Tak jest, mój panie - skłonił głowę sekretarz - A jaką odpowiedź nakażesz wysłać szlachetnym rodom?
Zobacz profil autora
KC - Posłaniec
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 9  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin