RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Posłaniec Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 1:00, 23 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Godzinę później, w pałacyku arcykapłana Katana

Diakon Ayteras spojrzał pozornie beznamiętnym wzrokiem na szczątki podartego w napadzie gniewu listu, rozrzuconego po całej komnacie. Arcykapłan Lheobarr krążył po pokoju niczym rozjuszony tygrys po klatce, kopiąc co chwila kawałki papieru.

- Jak on to sobie wyobraża? - wybuchnął uruk - On jest tutaj przedstawicielem Ostrogaru, nie może zwalać całej sprawy na mnie! I co ja mam niby odpowiedzieć na listy świątyni Graama? Jak napiszę, że Marneus to samozwaniec, poszczują go prędzej czy później psami, a wtedy hyrtan zażąda mojej głowy. A jeśli sam na własną odpowiedzialność potwierdzę, że zesłał go Najwyższy, a okaże się fałszywym prorokiem...

- Ostrogar zażąda twej głowy, eminencjo - dodał sucho Ayteras.

Ostrogar zażąda mej głowy, powtórzył w myślach Lheobarr, a ty pewnie zajmiesz moje miejsce... a może ty już się szykujesz do zajęcia mojego miejsca?

- Musimy zaczekać na meldunki wielebnego Mruukha - zaproponował Ayteras - Jeśli wykaże w nich rażące odstępstwa od kanonu wiary, będziesz mógł wezwać proroka do świątyni, by poddać go próbom czystości. Jeśli zaś będzie niósł słowo Pana zgodnie z zapisami naszych ksiąg, zyskamy wspaniałą sposobność do pozyskania ogromnej rzeszy wiernych. Już w tej chwili wokół świątyni gromadzą się konwertyci, straż ledwie trzyma ich w ryzach.

Arcykapłan przeniósł spojrzenie na pobliskie biurko, na którego blacie leżało kilka zwiniętych ciasno pergaminów z pieczęciami duchowych przywódców liczących się w Orwin-garze kościołów. Lheobarr zauważył z mieszaniną złości i zdziwienia, że prośbę o zajęcie oficjalnego stanowiska przez katanitów wystosował nawet arcykapłan Piana, na co dzień nader rzadko zaprzątający sobie głowę kurtuazyjnymi kontaktami ze świątynią Lheobarra.

- Co doradzisz mi w kwestii oświadczenia dla innych kościołów? - zapytał Ayterasa. Diakon odpowiedział niemym wzruszeniem ramion, podrapał się po podbródku wysuwając nieco mocniej swe kły.

- To sprawa zbyt ważka, abym mógł wziąć na siebie twój gniew, eminencjo, gdybym zły ci podsunął pomysł - wymigał się od odpowiedzi Ayteras - Idź za głosem swego serca, wszak przez nie przemawia Najwyższy.

Lheobarr już szykował ciętą odpowiedź, kiedy do drzwi komnaty ktoś delikatnie zapukał.

- Wejść - polecił podniesionym głosem arcykapłan. Za próg wsunął się jeden ze stołecznych kapłanów, wyraźnie zdenerwowany i próbujący spoglądać wszędzie, byle tylko nie w stronę swego przełożonego.

- Eminencjo, arcykapłan Saudak przybył właśnie do pałacu i domaga się natychmiastowego spotkania - wybąkał kapłan - Jest bardzo wzburzony i twierdzi, że nie przyjmie do wiadomości odmowy.

Lheobarr obejrzał się przez ramię na Ayterasa, ten zaś uniósł znacząco brwi. Głowa kościoła Asteriusza Wielkiego oczekiwała w holu pałacu na spotkanie i otwarcie dawała do zrozumienia, że domaga się szczegółowych wyjaśnień.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 1:01, 23 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Krótko potem, w akademii sztuk magicznych w Orwin-garze

Arcymag Venharr właśnie przymierzał się do deseru, kiedy Kratesh wtargnął na wewnętrzny dziedziniec z wyrazem ogromnego poruszenia na twarzy. Uruk otarł usta jedwabną chusteczką, złożył ją wpół, po czym spojrzał wyczekująco na swego sekretarza.

- Przyszła wiadomość, mistrzu! - Kratesh był wyraźnie wstrząśnięty i chociaż starał się tego w obecności pryncypała nie okazywać, kiepsko mu to wychodziło - Od Sylwana!

Venharr zerwał się z krzesła z niecodziennie u niego widywaną werwą, ominął zwinnie róg stołu docierając do sekretarza i wyciągając władczym gestem dłoń odebrał trzymany przez młodzieńca arkusz papieru. Jego wzrok przemknął po kilku linijkach świeżo nakreślonego tekstu, jeszcze mokrych od wciąż schnącego atramentu.

- Przekaz za pomocą astralnego transpondera? - zapytał niepotrzebnie arcymag, znając już odpowiedź: skoro kopię wiadomości przepisano w sali projekcyjnej akademii, nadawca musiał skorzystać z pośrednictwa jednej z pracujących tam bezustannie kryształowych kul - Tylko tyle?

- Tak - skinął twierdząco głową Kratesh - Przekaz urwał się w połowie słowa i nie zdołaliśmy go skompletować...

- Potraficie określić lokalizację Sylwana? - wtrącił natychmiast Venharr, mimowolnie unosząc trzymany w ręce pergamin ku twarzy i gryząc go zupełnie nieświadomie, co świadczyło o jego najwyższym stanie wzburzenia i zmieszania zarazem - Gdzie on teraz jest?

- Mistrz Tracher nad tym pracuje! - zapewnił Kratesh, otwarcie przerażony niezwykłym zachowaniem swego pryncypała - Powiedział, że uczyni co w jego mocy, ale to będzie bardzo trudne, bo przekaz trwał tylko kilka sekund... mistrzu, czy to znaczy... czy on odnalazł...

Venharr wyciągnął kartkę spomiędzy zębów, przeczytał raz jeszcze skąpy tekst.

- Wygląda na to, że odnalazł - powiedział z lekkim dreszczem atawistycznego lęku - I mam dziwne przeczucie, że już go nigdy nie zobaczymy. Dawaj mi tu Zhordaka, tylko biegiem!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 1:01, 23 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zanim przejdę do następnych fragmentów fabularnych, pozwolę sobie zwrócić uwagę Czegoja i Leobardisa na aktualnie nękające ich problemy (i od razu dodam, że będę czekał na odpowiedzi Wink ).

Czegoju, miejscowa szlachta również zwróciła uwagę na pojawienie się samozwańczego proroka. Niektórzy jej przedstawiciele wysłali do hyrtana prośby o pisemne wyjaśnienie zaistniałej sytuacji i pragnę podkreślić, że książę-przedstawiciel musi dobrze przemyśleć swe kroki wobec tych wniosków. Szlachta to nie miejski motłoch, tym bardziej, że te uruki mają spore wpływy i spore kontakty również poza wyspą, a przy tym - jak to uruki - są ogromnie wyczulone na punkcie swej władzy, pozycji i szacunku, który należy im okazywać. Tak więc chętnie się dowiem, co dokładnie hyrtan Tshegoj ma do przekazania trójce arystokratycznych nadawców.

Lheobarr musi rozstrzygnąć kwestię rozwiązania dla kilku problemów. Pierwszy to ewentualna audiencja dla arcykapłana Saudaka. Udzielić/nie udzielić? Co powiedzieć, co zataić, co przekręcić i przeinaczyć? Druga sprawa to odpowiedzi dla głów innych kościołów - Leobardis, polecisz im odpisać (i jeśli tak, to co) czy na razie zignorujesz? I trzecia kwestia - co zamierzasz zrobić z uchodźcami z południowych prowincji, którzy zaczynają docierać do stolicy głosząc każdemu napotkanemu radosną wieść o pojawieniu się boskiego posłańca?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 1:42, 23 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Krótko potem, w bastionie generała Hrantza na zachodnim krańcu Orwin-garu

Oficerowie wchodzący w skład sztabu Hrantza siedzieli wokół okrągłego stołu ustawionego pośrodku gabinetu generała, ślęcząc nad zwojami map, raportów logistycznych i wykazów kwatermistrzowskich. Niektóre z map dociśnięte były pustymi już pucharami, by zapobiec ich uciążliwemu samoczynnemu zwijaniu się w rulon.

- Tak więc straty całkowite wynoszą na dzień dzisiejszy dwa tysiące osiemset pięćdziesięciu zmarłych oraz sześć tysięcy trzysta sześćdziesięciu trzech chorych - podsumował swój wywód naczelny lekarz armii Dragher, rosły uruk w uniformie imperialnej armii i z szablą u boku, odróżniający się od reszty oficerów sztabowych jedynie charakterystyczną białą opaską na prawym rękawie - Naturalnie te cyfry mogły się w ciągu ostatnich paru godzin znacząco zmienić.

- Jak przebiega leczenie choroby? - zapytał zmęczonym głosem Hrantz, od kilkunastu godzin pracujący bez odpoczynku nad opracowaniem planu działania zleconego przez księcia-przedstawiciela - Jakiekolwiek postępy?

Dragher pokręcił przecząco głową, westchnął ciężko.

- Nie pomagają żadne medykamenty, możemy jedynie izolować chorych, żeby zapobiegać rozprzestrzenianiu się zarazy. Jedna trzecia polowych felczerów zmarła do tej pory, drugie tyle jest chorych.

Hrantz walnął pięścią w stół dając upust swej frustracji, ale żaden z oficerów nie poczuł się tym gestem zastraszony, wszyscy znali bowiem zbyt długo swego przełożonego, by obawiać się tego, że spróbuje rozładować swą frustrację na ich osobach.

- Jeśli zaokrąglimy straty w górę, można powiedzieć, że straciliśmy cały legion - powiedział Hrantz - To się po prostu nie mieści w głowie.

- Więcej niż legion, generale - sprostował Saahal, jeden z zastępców Hrantza - W rajdach korsarzy na zachodnim wybrzeżu zginęło dotąd siedmiuset gwardzistów z sto dziewięćdziesiąt drugiego, głównie w zasadzkach w Uthor-arze i podczas ataku na Whasit-ar. W interiorze niewiele lepiej, straciliśmy już dwustu pięćdziesięciu żołnierzy w napadach troglodytów, a wszystko wskazuje na to, że ich aktywność ciągle się nasila. Czy hyrtan wyraził zgodę na dodatkowy zaciąg najemników?

Generał milczał przez chwilę, czując kuszącą chęć wykrzyczenia, że książę-przedstawiciel nie czuł się w ogóle zainteresowany statusem operacji militarnych na kontynencie, koncentrując swą uwagę nie na zabezpieczeniu własnego terytorium, lecz na uderzeniu w fortece Czerwonych Korsarzy na ich rodzimych wyspach.

- Hyrtan rozważa taką ewentualność, ale nie podjął jeszcze decyzji - powiedział przerywając w końcu ciężkie milczenie - Ale podobno przyszła już odpowiedź arcymaga Venharra w sprawie kontyngentu magików? Bezhub?

Bezhub, drugi z pary generałów pełniących funkcję zastępców Hrantza, skinął twierdząco głową.

- Tak, przed chwilą. Czcigodny Venharr poinformował nas, że oddelegował dla potrzeb kampanii blisko dwustu pięćdziesięciu przedstawicieli akademii.

- Dwustu pięćdziesięciu? - Hrantz pozwolił sobie na chwilę szczerego zdumienia - Aż tylu? Nie wiedziałem, że mamy w Orwin-garze tylu magów! Jakieś wykazy personalne?

- Lista nazwisk i specjalizacji przyjdzie jutro rano - odparł Bezhub - Jeśli te liczby nie kłamią, będziemy mieli wsparcie magiczne i w rajdzie na wyspy i w interiorze.

- Dobrze - uśmiechnął się niewesoło Hrantz - Porozmawiajmy teraz o wzmocnieniu garnizonu w Awinlonie...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:51, 23 Paź 2009
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Odpowiedź będzie prosta, kto nie wie czy to prorok czy nie niech sam jedzie zobaczyć. Po uczynkach go poznacie. Według mojego głębokiego przekonania to osoba, która w znacznym stopniu może zapobiec rozprzestrzeniającej się na naszej wyspie zarazie. To już wystarcza, aby wielu z Was (mówię tu o urukach) służyło mu pomocą. Arcykapłan świątyni Katana nie powiadomił mnie o stwierdzeniu, iż Marnus jest prorokiem. Nie zdradziła tego żadna wizja ani dotychczasowe badania. Jednak pozostaje pod moją protekcją do całkowitego wyjaśnienia sprawy. Jeśli potwierdzi się, iż jest prorokiem, będziecie mogli osobiście złożyć mu pokłon. Jeśli zaś nim nie jest na pewno otrzymacie zaproszenie na Jego egzekucję. Do tego czasu jeśli dowiem się o jakichkolwiek knowaniach lub dybaniu na życie wyżej wymienionego osobnika, może się okazać, że niektóre egzekucje odbędą się wcześniej niż ewentualna egzekucja Marnusa, jeśli nie jest prorokiem.

Takich słów mniej więcej użyje Książę przedstawiciel w liście wyjaśniającym. Dodam jeszcze wzmiankę, że jeśli dalej będzie ktoś zadawał tego typu pytania, to osobiście wyśle do niego gwardzistów, którzy od eskortują go w miejsca najgłębszej zarazy, żeby miał szansę sam sprawdzić, czy Marneus go wyleczy po tym jak zostanie zarażony.

W tej sytuacji muszę być bardzo stanowczy bo inaczej te bydlaki mnie zjedzą.

Wyślę jeszcze jedną wiadomość do Generała Hrantza, żeby na razie przestał zaprzątać sobie głowę wyprawą na korsarzy. Zdaje się że będę potrzebował wojska do tłumienia ewentualnych buntów i przeciwników politycznych. Wyprawa na Korsarzy musi pozostać na razie w kwestii rozważań teoretycznych, co nie znaczy że z niej zrezygnuję.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:58, 25 Paź 2009
Leobardis
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Ayteras!!! Ty się tak nie patrz tylko trzeba godnie przyjąć "niespodziewanego" gościa!!!

Wchodząc do holu:

KTO POZWOLIŁ EMINENCJI SAUDAKOWI CZEKAC W HOLU!!!??? PHORTEEEES!!!

Och witam eminencjo , jakie to sprawy ściągnęły Cie w moje skromne progi...
Chodź , zapraszam Cię do mnie... porozmawiamy na osobności.
Straży w holu daje znak palcem iż tylko Saudak ma iść ze mną.
Diakonie udziel gościny przybyszom w sali audiencyjnej poczęstuj strawą i napitkiem.

U mnie w gabinecie (bezpiecznym od szpiegów oczywiście):
Co Cię sprowadza drogi Saudaku?
Jak zacznie mówić, przerywając mu: ...przedniego wina...? (nalewam i podaje mu wyśmienite wino w wytwornym kielichu)
Słucham Cię przyjacielu...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:00, 25 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W tym samym czasie, akademia sztuk magicznych w Orwin-garze

Zhordak siedział na krawędzi krzesła, wyprostowany i skupiony na słowach swego mistrza, z kamienną miną przyjmując do wiadomości szereg poleceń przełożonego. Venharr siedział po drugiej stronie stołu, postukując w jego blat sztućcami, których służba nie zdążyła uprzątnąć po przerwanym w dramatyczny sposób posiłku. Kratesh zniknął zaraz po sprowadzeniu Zhordaka, osobiście sprawując pieczę nad wysłaniem specjalnego listu do księcia-przedstawiciela, wnioskującego o jak najszybsze ponowne zwołanie hyrtańskiej rady.

- Nie wyjedziesz od razu - dodał po chwili namysłu Venharr - Mam dzisiaj pewne spotkanie, kiedy dobiegnie końca, otrzymasz ostatnie rozkazy. Czekaj w pogotowiu.

Zhordah, niski półork o silnej domieszce ludzkiej krwi, skinął w odpowiedzi głową. Niewiele mówił, nawet w chwilach, kiedy Venharr pozwalał sobie w stosunku do niego na stonowaną poufałość. Arcymagowi owa milkliwość zbytnio nie przeszkadzała, liczyły się dla niego przede wszystkim niezwykłe umiejętności wywiadowcy.

Pukanie do drzwi przerwało i tak już dobiegającą końca rozmowę. Venharr przeniósł spojrzenie na wchodzącego do komnaty Kratesha, uniósł pytająco brwi.

- List od jego eminencji Lheobarra - powiedział sekretarz unosząc wyżej przewiązany szkarłatną wstążką zwój - Właśnie go dostarczył osobisty posłaniec arcykapłana. Adresowany do rąk własnych mistrza.

Venharr odprawił Zhordaka ruchem ręki, odczekał aż szpieg wyjdzie za drzwi, potem zaś odebrał Krateshowi list i rozwiązał gorączkowo wstążkę. Jego zmrużone oczy przebiegły po wykaligrafowanych starannie literach.

- Proszę, proszę - mruknął skończywszy lekturę i zwijając list ponownie w rulon - Interesujące wnioski, interesujące propozycje. Kratesh, schowaj to pismo, bardzo starannie, niech przypadkiem nigdzie się nie zagubi. Kto wie, czy nie przyda się nam jeszcze w przyszłości.

- Tak jest, mistrzu - skłonił głowę sekretarz - Czy zechcesz jego eminencji odpisać?

- Tak, przynieś moje przybory - zdecydował arcymag - List drogiego Lheobarra zasługuje na szybką odpowiedź.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:01, 25 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W tym samym czasie, pałacyk arcykapłana Katana

Arcykapłan Saudak upił przez grzeczność nieco wina, po czym odłożył puchar na niski stoliczek, gestem dającym do zrozumienia, że wytworny poczęstunek zupełnie go nie interesuje. Był niskim człowiekiem przed pięćdziesiątką, zadbanym i żwawym, o skrzących się inteligencją oczach. Lheobarr niezbyt za nim prywatnie przepadał, zarówno ze względu na misjonarskie zapędy głowy kościoła Asteriusza jak i fakt, że był on człowiekiem - a zatem z definicji istotą pośledniejszą - z biegiem czasu nauczył się jednak szanować Saudaka jako twardego negocjatora, ale i człowieka kompromisu.

- Oczywiście zdajesz sobie sprawę z powodu mojego przybycia - stwierdził asteriuszowski arcykapłan, przechodząc od razu do sedna sprawy - Całe miasto wrze, gdzie nie przystanę, słyszę o zstąpieniu z niebios katanickiego mesjasza. Czy to prawda?

Lheobarr nie odpowiedział od razu, upił łyczek wina rozważając w myślach odpowiedź na wyjątkowo niezręczne dla niego pytanie.

- Wysłałem do ciebie dwa listy, jeden wczoraj, jeden dzisiaj - Saudak przeszedł z miejsca do ataku, poprawiając się w wygodnym fotelu i splatając ręce na brzuchu - Mniemam, iż tylko niezwykły nawał obowiązków związanych z pojawieniem się awatara uniemożliwia ci odpisanie, by zatem wybawić cię z kłopotu mozolnego dyktowania korespondencji sekretarzowi, przybyłem rozmówić się osobiście.

Gość przechylił się w fotelu, wbił chłodny wzrok w twarz katanickiego arcykapłana.

- Lheobarze, bądźmy ze sobą szczerzy. Czy ten głosiciel waszego boga naprawdę nosi w sobie cząstkę mocy Katana?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:02, 25 Paź 2009
Leobardis
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





...od kiedy to Saudaku wierzysz w plotki?
Otóż nic mi nie wiadomo iż ten domniemany mesjasz ma jakąkolwiek moc Katana, żadne znaki na niebie nie mówiły o nadejściu proroka Katana.
Jedno wiem na pewno - ten człowiek chodzi po Orkusie Małym i leczy chorych z zarazy.
Może on jest gorliwym wyznawcą Katana? a jak wiesz każdy ma prawo do głoszenia słów własnej wiary.

Jeśli chodzi o korespondencję między nami to wybacz ale obowiązki narzucone mi przez samego Tchegoja pochłaniają cały mój cenny czas.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:04, 25 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W tym samym czasie, w bastionie generała Hrantza

Hrantz podrapał się po porastającym brodę zaroście, zerknął raz jeszcze na mapę, pokiwał głową aprobując propozycję Sahaala.

- Przekaż szczegółowe rozkazy dowódcom wybranych gastarów - polecił - Niech wyruszą do Awinlonu jutro o brzasku. Azzert, przygotuj z Mrukhem wydawkę zaopatrzenia dla tego kontyngentu. Napiszę list przewodni dla dowódcy awinlońskiego garnizonu, żeby go przygotować na ewentualne komplikacje. Dekret podatkowy hyrtana może doprowadzić do wybuchu zamieszek, a nie chcę, żeby komendant Brekhl został czymś zaskoczony. Wystarczy nam kłopotów z utrzymaniem kontroli nad Sorostą.

- Dodatkowa odprawa dla dowódców przed wymarszem? - zapytał Bezhub.

- Raczej nie - pokręcił głową Hrantz - Standardowe procedury przemarszu, stan pogotowia. Normalne czujki na flankach. Dotrą na miejsce w dwa do trzech dni, wszystko zależy od pogody.

- I woli bogów - dodał z przekonaniem Azzert, z żarliwością oddający cześć zarówno Katanowi jak i Oriakowi, co w przypadku Uruk-hai należało do rzadkości.

- I woli bogów - powtórzył Hrantz kierując głowę w stronę wejścia do pokoju, dosłyszał bowiem wymianę zdań między pilnującymi drzwi strażnikami. Jeden z wartowników uchylił je mocniej i zajrzał do środka.

- Twój adiutant, panie - oznajmił cofając się o krok i przepuszczając do środka młodego oficera o dumnym obliczu uruka.

Przybysz zasalutował zgromadzonym przy stole oficerom, wszystkim bez wyjątku znacząco przewyższającym go rangą, potem zaś wręczył wstającemu zza stołu Hrantzowi przywiezione w pośpiechu pismo. Generał złamał hyrtańskie pieczęcie i przeczytał list, a na jego twarzy pojawił się rosnący w miarę lektury wyraz zdumienia. Kiedy skończył czytać, opuścił dzierżącą list dłoń i powiódł wzrokiem po swych przybocznych.

- Hyrtan nakazał wstrzymać przygotowania do ataku na korsarzy - oznajmił zdziwiony, jakby samemu nie dowierzając w odwołanie rozkazu, który otrzymał zaledwie dzień wcześniej - Nie ma uzasadnienia, ale jest podpis księcia-przedstawiciela...

- Coś się musiało stać? - mruknął Bezhub - Inaczej nie zmieniałby tak szybko decyzji...

- Może to ma coś wspólnego z tym całym prorokiem? - zastanowił się na głos Azzert, po raz pierwszy od rozpoczęcia narady poruszając starannie przez wszystkich unikany temat katanickiego awatara.

- Panie? - chrząknął znacząco adiutant, zwracając na siebie uwagę Hrantza - Pański... gość właśnie przybył.

- Gdzie jest? - zapytał pozornie beznamiętnym tonem generał, ale ci oficerowie, którzy znali go od dłuższego czasu niezawodnie wyczuli w tonie tego pytania ledwie dostrzegalną nutkę niepokoju.

- Czeka w pańskiej kwaterze, generale - odpowiedział adiutant, również starając się zachować kamienną twarz.

- Sahaal, muszę na jakiś czas wyjść - Hrantz odsunął swe krzesło, skinął sztabowcom głową - Zajmij moje miejsce. Chcę dzisiaj zobaczyć listę propozycji operacji w interiorze. Na razie.

Pożegnany salutami podwładnych, generał wyszedł z komnaty, z adiutantem depczącym mu po piętach. Hrantz przeszedł kilkoma korytarzami w stronę swych prywatnych pokojów, zwolnił kroku widząc wiodące do nich drzwi, odwrócił się w stronę milczącego adiutanta.

- Zostań tutaj i przypilnuj, żeby nikt nam nie przeszkadzał - polecił. Młody oficer wyprężył się na baczność dając do zrozumienia, że przyjął rozkaz do wiadomości, po czym odprowadził wzrokiem wchodzącego do kwatery Hrantza.

Adiutant nie mógł się wyzbyć złego przeczucia. Generał Hrantz nigdy dotąd nie przyjmował w swych pokojach noszących czarne szaty osobników w kapturach, starannie dbających o to, by nikt nie miał sposobności dostrzec ich twarzy, nie poddających się zwyczajowemu przeszukaniu przez strażników. Ktoś iny mógłby co prawda pomyśleć, że Hrantz zaprosił do siebie jakiegoś wojskowego szpiega, ale adiutant pewien był już, że to tylko sprytna przykrywka.

Kiedy prowadził gościa do kwatery przełożonego, ten odsłonił na ułamek chwili niechcący połę swego czarnego płaszcza i ciekawy, chociaż dyskretny wzrok młodego oficera natychmiast napotkał błysk srebrnego medalionu.

I natychmiast go rozpoznał, chociaż starannie to ukrył.

Generał Hrantz spotkał się w sercu imperialnego bastionu w Orwin-garze z kapłanem Morglitha!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:05, 25 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy, pozwolę sobie teraz na chwilę zboczyć z toru gry, żeby zadać Wam pewne pytania. Zdaję sobie sprawę z faktu, że dla Waszej czwórka ta akurat forma zabawy jest nowością, a ja nie znam Was na tyle dobrze, by móc wychwycić jakieś zawoalowane sygnały niezadowolenia z przebiegu gry. Stąd zadane wprost pytanie: czy dotychczasowy przebieg fabuły jest dla Was dostatecznie czytelny, abyście się w niej nie pogubili? Ponieważ specyfika tej sesji polega na braku działania drużynowego, muszę siłą rzeczy pisać osobne wątki dla każdego z Was - na pewno nie sprawia to Wam kłopotu?

Inną kwestią są wstawki fabularne nie związane bezpośrednio z Wami, dla przykładu ta scena ze szpiegiem w Karastanie. W miarę rozwoju fabuły będzie się takich scenek pojawiać coraz więcej, więc zgłaszajcie od razu, jeśli któraś z nich będzie dla Was niezrozumiała.

I jeszcze jedno: spora część tej zabawy odbywa się za kulisami (czyt. poprzez Prywatne Wiadomości). Opierając się na ich treści piszę wstawki ogólnie dostępne na forum, ale staram się nie ujawniać w nich krytycznie ważnych informacji. Niektórzy z Was mogą poczuć się mimo wszystko dotknięci faktem, że ujawniam poza PW na przykład wymianę sekretnej korespondencji pomiędzy doradcami hyrtana. Robię to szukając cały czas "złotego środka" pomiędzy grą na forum, a grą przez PW, inaczej właściwie moglibyśmy rozegrać wszystko wyłącznie przez PW Wink Tak więc mam nadzieję, że zrozumiecie, dlaczego rezygnuję z części realizmu dla realizowania celu rozrywkowego tej sesji.

Jeśli macie jakieś uwagi odnośnie mechaniki sesji, możecie je zwyczajnie zgłaszać w tym topiku (również czytelnicy-NPC).

To tyle mojego marudzenia, zaczynam myśleć nad updatem przedstawiającym dostojnego Phurrta czytającego list księcia-przedstawiciela Laughing
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:08, 25 Paź 2009
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Taka forma przedstawiania sytuacji jest zdecydowanie odpowiednia. Wymiana informacji PW, Twoje wstawki fabularne, dostępność robienia tego również przez nas oraz bezpośrednie rozmowy jak przy naradzie, to wszystko jest jak najbardziej w porządku. My również oczywiście czekamy na pytania od Ciebie w formie PW. A wracając do wątków fabularnych...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:08, 25 Paź 2009
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Akademia sztuk magicznych w Orwin-garze

Po wyjściu Zhrdaka, Venharr zaczął zastanawiać się nad tym co powinien przekazać Hyrtanowi i Radzie a co z zebranych informacji powinien tymczasowo zachować dla siebie. Niefortunna dla arcykapłana treść listu spowodowała chwilową poprawę nastroju arcymaga i na wspomnienie jego zawartości nawet się uśmiechnął. Zaraz potem jednak uśmiech zniknął z jego twarzy na wspomnienie Sylwana. Doskonale wiedział, że jego znalezisko może zasadniczo wpłynąć dalsze wydarzenia ale posłanie jego śladem Zhordaka może się skończyć podobnie, a na stratę kolejnego zwiadowcy nie mógł sobie pozwolić. Kolejna wyprawa musi być odpowiednio przygotowana.

I nagle Venharr doznał olśnienia.
- Kratesh!!! - głos arcymaga rozniósł się daleko
- Tak Panie? - sekretarz jakby wystraszony tym gwałtownym wezwaniem pojawił się natychmiast.
- Udaj się do mego przyjaciela Mistrza Wozharra i przekaż mu, że pilnie potrzebuję jego umiejętności astrologa. Byłbym zobowiązany do spotkania jeszcze dziś. Kiedy się pojawi będę w swoim laboratorium.

Szybkim krokiem arcymag podążył krętymi schodami w jedyne miejsce do którego nikt nie miał dostępu. Zabezpieczone magicznymi symbolami oraz strażniczym golemem pomieszczenie było przesycone magią. Venharr podszedł do kamiennego postumentu na szczycie której znajdowała się magiczna kula. W skupieniu zaczął się w nią wpatrywać oczekując odpowiedzi...


...dwie godziny później

- Witaj przyjacielu, wina?
Venharr osobiście tym razem postanowił podjąć swojego gościa, zwłaszcza, że ten postanowił tak szybko przybyć na jego prośbę.
Sędziwy uruk przez chwilę przyglądał się arcymagowi, świdrując go swym wzrokiem.
- Przejdźmy do rzeczy, w czym masz problem?
Venharr, odstawił karafkę i podszedł w milczeniu do stojącej nieopodal skrzyni. Szybkim i zdecydowanym ruchem otworzył ją.
- W tej skrzyni znajdują się rzeczy naszego wspólnego znajomego Sylwana. Potrzebuję wiedzieć gdzie jest i co się z nim stało. Najprawdopodobniej nie żyje.

Wozharr, bez chwili namysłu zbliżył się do skrzyni wyciągając po kolei poszczególne przedmioty. Kiedy skrzynia była już pusta, skupił się dłużej na każdej z nich. Wypowiadając słowa zaklęć, których arcymag nie rozumiał oraz wykorzystując własne indywidualne umiejętności poznawał lepiej ich właściciela. Trwało to dłuższy czas, wreszcie odwrócił się w kierunku przełożonego akademii.

- Sylwan...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:58, 27 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ocean, gdzieś pomiędzy Orkusami Małym i Wielkim

Smukły trzymasztowiec ciął morskie fale swym wysokim dziobem, gnany na wschód wiatrem dmącym w łopoczące na rejach żagle. Stojący na przednim pokładzie wysoki ork w nabijanym metalowymi płytkami kaftanie spoglądał przed siebie od kilku dobrych godzin, niczym posąg ustawiony tam przez lubującego się w takich ozdobach kapitana i tylko powiewające na bryzie włosy zdradzały, że była to żywa istota, a nie kamienna statua.

Ork drgnął słysząc za sobą czyjeś kroki, spojrzał przez ramię. Podobnie odziany mieszaniec krwi skinął mu z szacunkiem głową, zatrzymał się w tyle zakładając ręce za plecy.

- Dobre tempo - zagaił próbując nawiązać rozmowę, wyraźnie osamotniony wśród spozierających na niego podejrzliwie marynarzy i instynktownie szukający kontaktu z towarzyszem podróży - Jeśli tak dalej pójdzie...

- Nie zakładaj z góry, że tak będzie - uciął niechętnym konwersacji głosem Kosuth - Pogoda na tym akwenie potrafi się zmieniać z chwili na chwilę, wcale się nie zdziwię, jeśli po drodze wpadniemy w szkwał.

- "Serdush" to dobry statek, kapitan tak mówił - podjął rozmowę po chwili ciężkiego milczenia mieszaniec, śledząc wzrokiem szybującego wysoko w górze albatrosa - Jeśli wiatr się nie zmieni, może nawet dogonimy ten bryg, który wyszedł w morze przed nami.

Kosuth - wysłannik arcymaga Venharra do Ostrogaru - obejrzał się ponownie przez ramię, zerknął uważnie na swego towarzysza.

- Jaki bryg? - warknął kręcąc głową - Ktoś wychodził przed nami w rejs?

Mieszaniec spojrzał na orka z lekkim zdziwieniem, ale z wyrazu jego twarzy i oczu wywnioskował natychmiast, że dla Kosutha musiała to być bardzo ważna informacja.

- Kapitan mi powiedział, że dwie godziny przed nami wypłynął na wschód inny statek, w wielkim pośpiechu. Okrzyknęli go, kiedy mijał "Serdusha", ale tamci nawet nie odpowiedzieli, tak się uwijali z robotą na pokładzie. Podobno wziął taki sam kurs jak my, więc pewnie płynie na Get-warr-gar. trochę to dziwne, bo oprócz łodzi rybackich przez ostatni tydzień z portu nie wypływał żaden duży statek, a teraz dwa jeden po drugim... spodziewasz się kłopotów?

Ork zmierzył towarzysza posępnym wzrokiem, a jego prawa dłoń namacała zawieszony na szyi talizman oplatając wisior palcami.

- Zawsze spodziewam się kłopotów - odparł Kotush odwracając się twarzą w stronę dziobu i błądząc wzrokiem po pustej linii widnokręgu, gdzie błękit nieba stykał się cienką linią z lazurem oceanu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 1:45, 28 Paź 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W tym samym czasie, pałacyk arcykapłana Katana

Arcykapłan Saudak zmrużył oczy słysząc wyjaśnienia swego gospodarza, potem zaś uniósł znacząco brwi, dając tą miną niejako do zrozumienia, że czuje się poniekąd zaskoczony słowami Lheobarra.

- Nadejścia tego proroka nie poprzedziły żadne sekretne objawienia? - zapytał z lekkim przekąsem, jakby nie wierząc do końca w prawdomówność arcykapłana Katana - Zrozumiałbym jeszcze brak znaków ze strony boskiego Asteriusza, wszak nasi bogowie... zwykli rywalizować ze sobą o dusze śmiertelników, lecz czy naprawdę chcesz powiedzieć, że wy, słudzy Katana, również zostaliście tym objawieniem zaskoczeni?

Lheobarr nic nie odrzekł w odpowiedzi, upijając niewielki łyczek wina i zastanawiając się gorączkowo w duchu nad sposobem pozbycia się z pałacu uciążliwego i zadającego niezręczne pytania gościa.

- Któż z nas śmiertelnych może przejrzeć zamiary bogów? - odpowiedział w końcu wymijającym tonem - Wierzę, że to rodzaj wielkiej próby, której muszą się poddać prawdziwi katanici. Czas pokaże, kto miał rację.

- A co sądzi na ten temat książę-przedstawiciel? - w głosie Saudaka pojawił się podchwytliwy ton, a w oczach mężczyzny zalśnił chytry błysk - Przecież jego wysokość hyrtan przyjął owego Marneusa w swych progach, prawda?

Lheobarr nie widział sensu w zaprzeczaniu, bo zbyt wielu postronnych świadków widziało proroka opuszczającego zamek Tschegoja, więc jedynie kiwnął głową w odpowiedzi, szukając jednocześnie gotowego wyjaśnienia dla niechęci księcia wobec zajęcia jakiegoś zdecydowanego stanowiska. Pytanie Saudaka postawiło go w niezręcznej sytuacji, bo chociaż mógł sobie pozwolić na krytykę decyzji hyrtana w zaciszu swej biblioteki i w towarzystwie Ayterasa, to jednak wobec Saudaka - głowy rywalizującego z katanitami wyznania - musiał uważać na każde słowo mogące nawet nieumyślnie podważyć autorytet władcy Orkusa Małego.

- Co zatem orzekł w swej nieskończonej mądrości książę-przedstawiciel? - powtórzył pytanie Saudak, pozwalając sobie na ledwie, ledwie wyczuwalną nutkę drwiny w głosie - Czy pokłonił się przed awatarem swego boga?
Zobacz profil autora
KC - Posłaniec
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 7 z 9  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin