RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sąsiedzkie troski Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 48, 49, 50  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 14:24, 06 Mar 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Maskacz nie zamierza brać udziału w przesłuchaniu. Powie tylko przyjaciołom, aby zadali pytanie o powód powrotu do Kreptinu oraz spróbują się powiedzieć, jak brzmi w goblińskiej mowie rozkaz "Uciekajcie".

Sam natomiast ma zamiar dokładnie obejrzeć amulet oraz pobieżnie przejrzeć płyny zmarłego kapłana (z ostatniej przygody wnioskuję, że trochę się znam na zielarstwie).

EDIT: Jeszcze pytanie do tutejszych: jakimi środkami transportu dysponujemy? (konie? osły?) Niestety domyślam się, że warg biega szybciej niż koń, zwłaszcza po ciemku...


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Sob 14:25, 06 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 23:06, 06 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Za ziemnym nasypem, krótko po północy

Kiedy biegnący na samym końcu Trzęsikęsek i Pleciuga ześlizgnęli się po wewnętrznej stronie wału, zgromadzeni przy umocnieniach kreptińscy wieśniacy wydali z siebie zbiorowy jęk ulgi, który przeszedł w pomruki gniewu i nienawiści na widok dźwiganego przez Łamignata brańca.

- Co to za jeden? - warknął rosły chłop w rozchełstanej koszuli - Żyw on?

- Żyw i trza go żwawo gdzie pod strażą zamknąć - uciął dysputę zdenerwowany Gusłek - I na straż wracać, wilczarze zara nas najechać mogą, jeno ich patrzać! Pleciuga, Kęsek, kopsnijcie się z inszymi, przypilnujcie, coby wszytcy czujności nie tracili!

Buratarski myśliwy odwrócił się bez słowa, przywołał do siebie machnięciem ręki trzech najbliższych chłopów, pobiegli czym prędzej wzdłuż wału przyświecając sobie trzymanymi wysoko łuczywami.

- Bierzcie draba na spytki, ja wam do tego chyba niepotrzebny - powiedział Maskacz trącając łokciem zwisającego z ramienia Łamignata goblina - Mnie mus z naczelnikiem pogadać o tym, com w grobie kapłana znalazł i raz jeszcze te flaszeczki obejrzeć, co je Pchełek ze skrzynki wyciągnął. Jeno go dobrze za ozor pociągnijcie, bom straszniście ciekawy, po co gobliny do Kreptinu po latach wróciły... i spytajcie go jeszcze jak w onych mowie powiada się "uciekajcie". Zapamiętacie?

Gusłek kiwnął w odpowiedzi głową.

- Razem do oćca pójdziem, bo jeszcześ gotowy co zełgać abo ocyganić - burknął Roch dając czarownikowi do zrozumienia, że od swego pomysłu nie odstąpi pod żadnym pozorem - A tego kurwiego syna zabierzcie do kuźni Miechoduja, tam są łańcuchy, to się go powiąże, a jak trza będzie przypalać, narzędzia też się znajdą.

Gusłek poczuł zimny dreszcz na wspomnienie tortur, ale nic nie odrzekł, zagryzł tylko usta i kiwnął głową dając Pomściborowi znak, by ten poprowadził resztę Buratarczyków w kierunku kuźni.

- Macie tukej jakie konie? - zapytał Rocha Zager, kiedy obaj rzucili się truchtem ku chacie naczelnika - Abo osły?

- Nie - pokręcił przecząco głową młodzieniec - Jeno kozy, a owce. Konia żem ostatni raz na oczy widział zeszłego roku jak tu katańscy poborcy podatków przyjechali po daninę. A na co ci koń potrzebny?

- Na nic - burknął w odpowiedzi Maskacz - Tak żem jeno spytał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:20, 07 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przy ziemnym nasypie, krótko potem

Spocony jak mysz Trzęsikęsek doskoczył do starszego wiekiem chłopa kucającego z widłami w rękach przy wetkniętej w nasyp pochodni. Wieśniak obejrzał się w stronę przybysza, w jego oczach błyszczał lęk pomieszany z desperacką wściekłością na gobliny, parszywy los i nieżyczliwych bogów, którzy najwidoczniej odwrócili tej nocy swe oblicza od Kreptinu.

- Podchodzą pod wał? - zapytał buratarski myśliwy wyglądając samemu za pas usypanej po pierś ziemi - Próbują od tej strony?

- Nie - zaprzeczył ruchem głowy chłop - Jeno żem pomiarkował, że tam w tyle łąki śmigają między drzewami, bo jakoweś cienie się tam ruszają, a raz coś zawarczało straszniście, ale do światła żadne nie podlazło. A co tam na żalniku za wrzawa była, co?

- Wilczarze się kole mogielnika kręcili - odpowiedział śpiesznie Trzęsikęsek, nie widząc potrzeby wdawania się w szczegóły, które mogły wieśniaka jeszcze bardziej przerazić - Precz my ich popędzili, ale nam nie wiadome, czy jeno interesantni byli podle żalnika czy nas napaść chcieli na śmierć i życie.

- Tedy tukej jeszcze nie próbowali, ale jak napoczną, sam im nie podołam - mruknął chłop unosząc wyżej widły - Puchała i Rudacz za rogiem chałupy Smolarza, nie przybieżą na czas z pomocą jak mnie wilczarze opadną. Co mi tedy czynić, do Katana modły zanosić?

- Lepiej by ci było do Piana, dobry człeku - odparł Trzęsikęsek świdrując wzrokiem ciemności nocy zalegające za wałem - Jest pośród nas kapłan Piana, tedy pod onego boga opieką ta osada i dusze w niej zamieszkujące. A jak tukej podejdą pod wał, wrzeszcz od razu, a pewnikiem zara ci z pomocą przybędziemy.

Jak jeszcze będziemy żywi, dodał posępnie w myślach myśliwy, nie łudząc się zbytnio nadzieją na zwycięstwo w nocnym boju o Kreptin. Jeśli szacunki poczynione przez Gusłka i Maskacza w obozowisku goblinów chociaż po części zgodne były z prawdą, ludzcy obrońcy nie mieli w starciu z najeźdźcami większych szans, mogli co najwyżej starać się zadać im jak największe straty lub poddać się od razu, by napastników nie rozwścieczyć i być może ocalić głowy w zamian za utratę całego dobytku swego życia.

- Nie trać ducha, przyjacielu - rzucił w stronę spoglądającego na niego wyczekująco wieśniaka - Jutro o tej porze będziemy opijać wygraną, pomnisz me słowa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:43, 07 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zanim wkleję fabularki opisujące przesłuchanie goblina i rozmowę Maskacza z Miłoszem, pozwolę sobie na jeszcze kilka uwag w trybie taktycznym.

Dokonałem szybkiego przeskoku z żalnika do wioski nie dając Wam pola do działań innych niż powtórne pochowanie Wężysplota, ale wychodzę z założenia, że ktoś chciałby może ograbić zwłoki zabitego goblina oraz brańca. Jeśli tak, śpieszę z informacją, że zarówno dzida jednego jak i maczeta drugiego niezbyt się Wam przydadzą, bo nikt w drużynie nie posiada biegłości w posługiwaniu się tego właśnie rodzaju bronią i w razie sięgnięcia po nią będziecie zadawali w walce pomniejszone obrażenia. Obaj jeźdźcy mieli też skórzane zbroje, ale przez wzgląd na znacznie mniejsze od Waszych rozmiary niestety nie możecie ich na siebie założyć. Wyjątkiem od tej zasady są tarcze: oba gobliny miały okrągłe drewniane tarcze, z których może korzystać bez problemu każdy z członków drużyny, a które kosztem ograniczeń do 1/2 ZR i 1/2 SZ podwyższają Obronę o +30.

Zerknąłem też do sakiewek obu ofiar - tutaj duży rozrzut poziomu majętności: jeden goblin miał przy sobie cztery srebrne monety, drugi zaś osiemdziesiąt (już widzę ten błysk w Waszych oczach Wink ).

Jeśli Bławatka uśmiechnie się ładnie w stronę któregoś z wieśniaków, najpewniej dostanie od ręki nowy oszczep (albo i dwa). Trzęsikęska na razie przerzuciłem na obrzeża przygody, bo Trihikilius coś nam zamilknął i chwilowo się nie odzywa.

Poproszę o kilka wstępnych pytań do pojmanego goblina, od czegoś trzeba tę rozmowę zacząć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:35, 07 Mar 2010
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





No może zapytać czego szukali koło szildekrejta??
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:47, 08 Mar 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Zakładając, że to zwykły wojak, nie będzie pewnie miał dużo informacji.
- Skąd się tu wzięli, kiedy przybyli, gdzie zmierzali/gdzie zmierzają?
- czy czekają tutaj za czymś konkretnym, czy znają datę wymarszu?
- ilu ich jest, czy czekają za posiłkami?
- ogólnie wybadać, jakie są nastroje. Czy się boją, czy są pewni siebie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:55, 08 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kuźnia Miechoduja, cztery godziny do wschodu słońca

Kopnięte z rozpędu drewniane drzwi kuźni odskoczyły w tył na zawiasach, huknęły donośnie o ścianę pomieszczenia. Myjący kamienną kadź Miechoduj podskoczył na dźwięk owego nagłego wtargnięcia, przeczesał palcami strąki dawno niemytych włosów wpadających mu do oczu. Czerwonawa poświata bijąca od pełnego węgli paleniska oświetlała całą kuźnię nadając jej złowieszczego wyglądu.

- Wsadź żelazo do znakowania bydła w ogień i idź precz, Miechoduju – polecił stanowczym tonem Pomścibor, każąc jednocześnie Łamignatowi złożyć przytomniejącego z wolna brańca przy kadzi – A żwawo, bo my tukej tera grasanta za ozór będziem ciągać, a tyś na nerwach słabowity, jeszcze byś bez dechu padł na ony widok.

- Żadnych tortur! – podniósł głos Gusłek krzyżując ramiona na piersiach – Póki inszych sposobów nie spróbujemy, żadnego rozpalonego żelaza! I żadnego mordowania rozumnej istoty!

- Twoja wola, czcigodny kapłanie – Pomścibor kiwnął pojednawczo głową, ale mimo tego gestu sam wsadził podane mu przez Miechoduja narzędzia w żar paleniska – Ufam zatem, że on też rozumnie za głosem rozumu pójdzie i wszytko nam bez gwałtu wyśpiewa.

Łamignat i Niemoj z miejsca jęli rozbierać więźnia ze zbroi, zaglądając przy okazji w jej zakamarki i pomstując głośno na rozmaite pasożyty zamieszkujące nie tylko odzienie, ale i skórę samego brańca.

- Ale kurewsko wielkie kleszcze, patrzaj jeno mu pod pachę – mruknął pochylony nad towarzyszami Pchełek – Ile tego tamoj siedzi! Krwi mu musiały napsuć, że ho ho! Ej, jeno nie potnijcie tych pasków od zapięć, bo w Agatar-kirze takową zbroję pewnikiem kto kupi, wpierw się ją jeno wyparzy w ukropie, a olejem natłuści.

- Jeszcześ żyw stąd nie wylazł, a już ci handel po łebie chodzi? – zaśmiał się posępnie Pomścibor – Iście żeś na dutki łasy, a zapobiegliwy jako borsuk abo insza wiewióra.

- Na dutkach nam nie zbywa, przyjacielu – odrzekła z lekkim sarkazmem Bławatka, która przysiadła na pobliskiej ławie prostując swe długie nogi i spozierając z ciekawością na rozdziewanego goblina – A mnie nowego oszczepu trza, bo mi stary przepadł gdzieś po ćmicy. Za piękne oczy nikt mi takiego nie da, bez dutków się nie obejdzie.

Pomścibor odwrócił głowę w stronę dziewczyny, a w jego oczach pojawił się na ułamek chwili dziwny błysk. Młodzieniec odstąpił od kowalskiego paleniska i ruszył w stronę wyjścia popędzając przed sobą Miechoduja, który opuszczał kuźnię z zauważalną niechęcią i złością na nieproszonych gości wdzierających się brutalnie do jego małego gorącego sanktuarium.

- Jeśli taka wasza wola, wytrzaskajcie mu po gębie, coby się ocknął do końca – rzucił do pochylonego nad półnagim goblinem Łamignata Pomścibor – Ja zara wrócę, mus mi cosik załatwić.

Buratarski osiłek cofnął się o kilka kroków od brańca, leżącego na brudnym klepisku kuźni w samej przeszywanicy i pojękującego boleśnie. Gusłek spojrzał z góry na goblina, przyglądając się po raz pierwszy z tak bliska stworowi, z którym do czasu wizyty w obozowisku czambułu nie miał nigdy styczności. Chociaż z pewnej odległości można go było wziąć za niskiego człowieka, zwłaszcza w półmroku, blask paleniska jednoznacznie odzierał młodego kapłana z takiego wrażenia. Goblin był krępy, jego baryłkowata klatka piersiowa unosiła się w rytm regularnego oddechu, skrępowane za plecami rzemieniem ręce zakończone były palcami o długich i brudnych od ziemi pazurach. Okrągła głowa o szerokim zadartym nosie, sterczących na boki wielkich uszach i wystających nad wargi kłach dowodziła niezbicie dalekiego pokrewieństwa goblinów z orkami, chociaż jej toporne rysy były znacznie bliższe zwierzęcym stworzeniom niż istotom rozumnym.

- Patrzajcie na ten nędzny mieszek – burknął Niemoj rozsupłując niewielką skórzaną sakiewkę wyciągniętą spod skórzni jeźdźca – Cztery srebrne monety, a jeszcze całkie od starości poczerniałe, trza je będzie polerować ze dwa dni jak się zaś błyszczeć mają. Widać ten, którego Maskacz na żalniku zarżnął niebywale był majętny, tamtemu mało sakiewki od srebra nie rozerwało.

- Nie zarżnął, jeno mu skrócił cierpienia – oznajmił napominającym tonem Gusłek, śląc pod adresem Niemoja znaczące spojrzenie – Tamten śmiertelnie ranionym był i straszniście cierpiał. Gnatek, weź no zdziel go parę razy z plaskacza po gębie, jeno z wyczuciem, bo mu jeszcześ kark gotowy skręcić.

Uderzony z otwartej dłoni w policzki goblin stęknął głucho, a potem otworzył wąskie bursztynowe oczy spoglądając wokół siebie szybko trzeźwiejącym wzrokiem. Poruszył się gwałtownie dostrzegając pochylonych nad sobą ludzi, napiął pętający mu ręce rzemień, opadł po krótkiej chwili siłowania się z więzami.

- Wrush gudruk asla hutas! – powiedział gardłowym tonem, akcentując wymawiane słowa w ewidetnie zaczepliwy sposób.

- To żem akuratnie zrozumiał – zaśmiał się kucający obok więźnia Pchełek – On nam rzeknął, że się zwie kutas!

- Cichaj łobuzie, bo to nie czas na krotochwile – odparł gniewnie Gusłek, ze zmarszczonym czołem spozierając na brańca i zastanawiając się w duchu, w jaki sposób spróbować się z nim porozumieć, nim jednak wyrzekł cokolwiek, drewniane drzwi kuźni otworzyły się ponownie i do środka wszedł zdyszany Pomścibor. W rękach młodzieńca znajdowały się dwa myśliwskie oszczepy, pięknie wytoczone z bukowego drewna i zakończone lśniącymi ostrzami w kształcie bardzo podłużnych grotów.

- I patrzaj dziewko jak się to łacno pomylić – roześmiał się Pomścibor podchodząc z dumną miną do całkowicie zaskoczonej Bławatki – Inszy jaki pewnikiem dutków by wołał od tak urocznej białogłowy, ale ja nie taki jak ci inszy. To najlepsze oszczepy do polowania na grubego zwierza po tej stronie jeziora, możesz mi wierzyć na słowo, a daję ci je iście za te piękne oczy... chyba że tak wielce ci do serca ten podarunek przypadnie, że za niego jakiego całusa zgarnę w podzięce abo i dwa!

Bławatka spojrzała na Pomścibora swymi wielkimi oczami, a wpatrzony w nie młodzieniec odniósł znienacka wrażenie, że pogrąża się w ich toni niczym zahipnotyzowany, zatracając się w ich barwie bezpamiętnie...

- Mała, dyć tak na niego nie patrzaj, bo jeszcze miętkich kolanów dostanie – przerwał romantyzm tej chwili Pchełek, przyjmując naburmuszoną minę i zadzierając do góry nos.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:56, 08 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Chata naczelnika Miłosza, cztery godziny do wschodu słońca

Naczelnik Miłosz złapał się za głowę słysząc wyjaśnienia Maskacza, przeniósł spojrzenie na stojącego obok z ponurą miną Rocha.

- Mogiła zrabowana! – wyrzucił z siebie kreptiński przywódca pełnym niedowierzania głosem – Zwłoki Wężysplota byle jak zakopane! Jeszcze nas kara boska za to spotka!

- Gorszej od goblińskiego najazdu bym się nie lękał, mości naczelniku – przerwał Miłoszowi stojący z kamienną miną Zager – Tera przecie styknie, coby czambuł do wioski wtargnął, inszej kary nam i tak nie trza, skoro wszytkich wymordują, a chaty z dymem puszczą. A to, cośmy z mogiły zabrali, wielce nas wspomóc może w ocaleniu waszych ziomków i kamratów.

- Nie myśmy zabrali, jeno ty – wtrącił gniewnie Roch, oparty na swej włóczni i spoglądający na czarownika z ukosa – Ale prócz gniewu Seta mus nam się jeszcze czego inszego lękać, ociec. Wilczarze na żalniku byli, a my się z niemi starli. Jeden na śmierć ubity, drugiego my żywcem wzięli.

- Wilczarza żywcem? – zdumiał się Miłosz, a jego wciśnięta w kąt izby żona wydała z siebie cichy jęk grozy – I gdzie on tera jest?

- W kuźni Miechoduja – wyjaśnił Roch – Pomścibor i Buratary go tam gorącym żelazem znakują, coby nam wyśpiewał wszytko, co mu o czambule wiadome, a czego tak po prawdzie od nas chcą.

Miłosz odjął ręce od głowy, walnął pięścią w gruby blat stołu.

- Beze mnie brańca wypytują?! – ryknął okazując swój głęboki gniew i poruszenie – Bez naczelnika?! Po łebie ci powinienem za to nakłaść, synek, po łebie! Do kuźni idziemy, a żwawo!

- Jeszcze chwila, naczelniku – Maskacz osadził rozgniewanego Miłosza w miejscu ruchem swej dłoni – Zanim się za wilczarza weźmiecie, mus mi z wami cosik inszego ustalić. Ten amulet z kości setyckiego kapłana zdjęty jest przesiąknięty magią, pewnym tego całkowicie. Musiał z niego moc czerpać do swych zaklęć, bardzo cenną dla każdego czarownika, a po śmierci żeście go z amuletem pochowali. Jam jest w magii bardzo władny, wasz pachoł wam tego dowiedzie opowieścią, jakem na żalniku wilczarzy precz czarami pędził. Jeśli zgodę dacie, wielce chętnie z mocy amuletu skorzystam, bo im jej więcej w moim władaniu, tym lepiej was bronił będę przed temi stworami. Dacie tedy zgodę?

Miłosz milczał przez chwilę marszcząc czoło i przygryzając usta, spoglądając to na swego syna, to na żonę.

- Niechaj będzie – zdecydował w końcu – Jak ci ten amulet w ratowaniu wioski pomoże, weźże se go od razu, jako i tę księgę, coś ją wcześniej zwinął.

- Dzięki wam za słowa rozwagi, mości naczelniku – uśmiechnął się chłodno hogur – Wielce...

- Jeszczem nie skończył, przyjacielu – przerwał mu Miłosz – Księga i wszytko insze do twej jest dyspozyty, ale jak ta opresyja końca dobieże, ty, a nie kto inszy do Agatar-kiru pojedzie, coby kapłanom Wężowego Boga wszytko wyjaśnić, a się przed niemi z mogiły naruszenia, a dobytku grabieży wytłumaczyć. Nie mnie za boski gniew karę na się brać, skoroś to ty nagrzeszył. A Roch i Pomścibor samonożnie cię do Agatar-kiru odprowadzą, cobyś po drodze nie zbłądził, a przypadkiej w inszą stronę nie zbieżał.

Uśmiech na smagłej twarzy Zagera przygasł nieco, chociaż jego resztki wciąż błąkały się w kącikach ust hogura. Wpatrzony w niego Miłosz zmarszczył czoło jeszcze mocniej, za to Roch odpowiedział czarownikowi własnym uśmiechem, bardzo sardonicznym i wyraźnie złośliwym.

- Jeśliś na to przystać gotów, tedy bierz wszytko, co do Wężysplota należało, a czyń z tym, co jeno zechcesz i niech cię dobrzy bogowie w opiece mają.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:57, 08 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dwa fabularne updaciki mamy już gotowe.

Ekipa w kuźni może się spokojnie szykować do prostej, łatwej i przyjemnej konwersacji z goblińskim brańcem, ewentualnie demonstracyjnie wyciągać z paleniska nagrzewające się narzędzia do znakowania bydła – ja wiem, że Gusłek będzie się temu sprzeciwiał, ale goblin nie musi tego jeszcze wiedzieć, a nuż da się go jakoś zastraszyć. Karina, trzeba by jakoś zareagować na prezent Pomścibora (to nie mój fabularny wymysł, tylko jednoznaczna deklaracja Venara przysłana wczoraj wieczorem przez GG). Co do zagrabionych sakiewek goblinów, obie leżą na kamiennej kadzi na widoku wszystkich zainteresowanych – pytanie, kto na czas rychłej rozróby się o ten majątek zatroszczy? (przypominam, to całe osiemdziesiąt cztery srebrniki, dla Was kupa kasy).

Maskacz, ultimatum Miłosza jest proste jak drut – jeśli chcesz księgę, amulet, pierścienie i fiolki, są Twoje bez kłopotu, ale po przepędzeniu czambułu musisz pojechać do Agatar-kiru na spotkanie z miejscowymi duchownymi Seta, by tam usprawiedliwić swe świętokradcze występki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 7:47, 09 Mar 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





W tym wypadku Gusłek, choć będzie się temu mocno sprzeciwiał i od tortur resztę ekipy będzie się odwieść starać, to jednak ostatecznie wybierze mniejsze zło, jakim jest przyduszenie brańca i choćby torturami zeznań wyciągnięcie, żeby zagłady wioski uniknąć. Co się zaś srebrników tyczy, jeśli taka i reszty wola, na czas, kiedy głowy do tego nie mamy, Gusłek się mieszkami zaopiekuje, słowo dając, że wydane będą nie inaczej, jak ku czci i w wielkiej podzięce miłościwemu Pianu ucztę wyprawiając. Niech zła moneta na zbożny cel się przyda. Zgoda?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 8:34, 09 Mar 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Nie do końca, Pomścibor nie ma nic przeciw dobrej zabawie ale przede wszystkim jest wyznawcą Katana więc jeśli to ma być ku uciesze jakiegoś bóstwa to na pewno nie Piana
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:32, 09 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tak to już jest, Namakemono, kiedy ma się w drużynie innowierców Wink

Nawracaj ich, nawracaj!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:44, 09 Mar 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Pomściborze, to może masz też coś przeciwko udziałowi kapłana Piana w obronie wioski? Może masz coś przeciwko używaniu magii kapłańskiej w walce z Goblinami? Powiedz tylko jedno słowo. Szanuję każdą inną wiarę, ale nie zapominaj do mieszkańców wioski jaką wiarę wyznającej zwróciliście się o pomoc a którzy bez chwili wahania z pomocą przybyli.
Czy mogę liczyć w tej kwestii na odpowiedź jeszcze innych graczy/postaci?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:25, 09 Mar 2010
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Jak się Pomściborowi nie podoba, to se może pić do swojego Boga, ale za chlewikiem!

Tu Pian ma duże wzięcie, a jak się nie podoba to oprócz Gusłka wielkie zasługi w nawracaniu ma Łamignat! Wujcio Mendek nazwał jego metodę inwazyjnymi rekolekcjami.
A polegają one na wlewaniu niewiernemu na siłę okowity do gardła, i po około godzinie, niewierny sam już sobie leje i wiwatuje ku czci Piana.
Proces nawracania trwa około 3 dni. I po tym czasie procentowa skuteczność nawrócenia wynosi 99,99%


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Wto 10:30, 09 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 11:42, 09 Mar 2010
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Roch przeciw wzięciu pieniędzy przez kapłana nic nie ma. Zresztą to człek na walce wychowany, a do tego i same ręce wystarczą. Od dóbr doczesnych ma "młodszego brata". Jeśli zaś chodzi o wiarę to wyznaje Katana, ale każdemu z bogów oddaje co ich. I jeśli ma być uczta po przebytej walce to może ona być na rzecz Piana. Zupełnie mu to nie przeszkadza. Proszę tylko o nieinwazyjne traktowanie rodziny, bo wtedy zapał Rochowi wraca i jak to zwykle bywa jest mu już wszystko jedno z kim bić się trzeba.

Na koniec rozważania własne na temat brata. Czy jedyna dziewoja w drużynie jest ładna? Bo widzę, że brat o względy zabiega a zapomniał "starszego" spytać, czy ona na szwagierkę się nada. MG można poprosić o rzut na reakcję Rocha względem naszej "różyczki". Bardzo ciekawy jestem co Roch o niej sądzi.
Zobacz profil autora
KC - Sąsiedzkie troski
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 26 z 50  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 25, 26, 27 ... 48, 49, 50  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin