Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Pomiędzy chatami, niecałe trzy godziny do wschodu słońca
Pomścibor otworzył niewielką furtkę zagradzającą wejście do ogródka, w którym jego ojciec zwykł trzymać skalne zajęczaki, hodowane dla mięsa i skórek przerabianych przez Miłosza w wolnym czasie na śmieszne futrzane czapki. Było to spokojne miejsce o wysokim ogrodzeniu, doskonale nadające się do realizacji planu sprytnego młodzieńca.
Bławatka rozejrzała się bacznie wokół siebie, próbując przeniknąć wzrokiem półmrok rozjaśniany jedynie mdłą poświatą świeczek bijącą zza naciągniętych na ramy okien pobliskich chat rybich błon oraz przesłoniętego po części chmurami księżyca.
- Tukej się chcesz modlić? – spytała zdziwionym i nieco zaniepokojonym głosem dziewczyna – Nie w jakiej kapliczce?
- U nas jeno jedna kaplica, i to Wężowemu Bogu poświęcona – wyjaśnił Pomścibor odkładając włócznię pod ogrodzenie i opadając na klęczki – Ociec nasz w wielkiej był komitywie z Wężysplotem i cześć Setowi oddawał, ale myśmy z bratem za patrona Katana obrali i wielceśmy mu wierni. Zaprawdę powiadam ci, to najpotężniejszy z bogów i nie gniewaj się za te słowa, bom Pana Uciech wcale nie miarkował obrazić. Nie mam ci ja nic do pianitów, a nawet wielce ich lubię, a jeszcze bardziej pianitki, ale jeśli jaki bóg miałby nas z tej opresyji wyratować, to jeno Katan.
Bławatka nic nie odrzekła, wyraźnie zakłopotana i jeszcze bardziej niespokojna. Pomścibor wyczuwał targające nią emocje i po części zdenerwowanie dziewczyny rozumiał, bo żaden zdrowy na rozumie śmiertelnik nie chciałby rozgniewać swego bóstwa, a niebieskooka oszczepniczka mniej lub bardziej nieświadomie na pograniczu świętokradztwa balansowała.
- Znasz ty obrządek modlitewny katanitów? – zapytał dla pewności młodzieniec, nie żywiąc większej nadziei na usłyszenie twierdzącej odpowiedzi.
- Nie, nic, a nic nie znam – zaprzeczyła natychmiast Bławatka – Sama nie wiem... jak Gusłek się zwiedzie...
- Tedy cię do modłów nie nakłaniam – przerwał jej natychmiast Pomścibor, obawiając się w duchu, że płoche na gruncie wiary dziewczątko zaraz mu pierzchnie z ogródka, a wraz z nią zniknie szansa na wielce korzystny ożenek – Bądź jeno przy mnie, a wspieraj mnie na duchu, najlepszi dotykiem, bo nic tak nie koi moich nerwów jak dłoń białogłowy złożona na karku, o tutaj.
Bławatka uniosła brwi z błyskiem niedowierzania w oczach, toteż Pomścibor opuścił czym prędzej głowę ku ziemi udając pokorne skupienie i próbując nie zdradzić nieopacznym zachowaniem swych prawdziwych intencji.
Myliłby się bowiem głęboko ten, kto sądziłby, że syn naczelnika Miłosza sprowadził buratarską dziewkę do ogródka po to, aby się w jej towarzystwie modlić. Pomścibor nigdy nie należał do przesadnie religijnych ludzi, podobnie zresztą jak jego brat – odmawiali modlitwy ze skupieniem, ale bez specjalnego żaru w sercach, słusznie poniekąd podejrzewając, że boski Katan miał na swej głowie zbyt wiele problemów, by choć zauważyć istnienie dwóch tak niewielkich śmiertelnych żuczków.
Młodzieniec mruknął coś cicho pod nosem, ale strzępki jego słów dotarły do uszu dziewczyny.
- Coś ty rzeknął? – spytała zdziwiona – Mój słodki kociaku?!
- Ty skalny zajęczaku – skłamał gładko bliźniak, pokazując dłonią wciśnięty w róg ogrodzenia i ledwie dostrzegalny w ciemności futrzany kłębek.
Bławatka miała rozkosznie chłodne dłonie, co Pomścibor odnotował w myślach z prawdziwym dreszczem emocji. Dziewczyna z niejakim wahaniem położyła swe długie palce na karku młodzieńca, zastanawiając się w myślach, co takiego właśnie narobiła i czy nie musiała się aby obawiać niezadowolenia ze strony Gusłka po odkryciu jej dyskretnej wycieczki do ogródka.
- No toć cię trzymam za kark – syknęła cicho, oglądając się szybko za siebie w obawie, że dostrzeże ponad ogrodzeniem głowy podglądających ją druhów – Tedy się módl, a żwawo.
- Tak dobrze – mruknął Pomścibor przykładając sobie zaciśniętą pięść do czoła – Jesli jeno możesz, podrap mnie leciutko.
Bławatka otworzyła usta słysząc tę propozycję, ale młodzieniec nie dał jej dojść do słowa, przymykając oczy i recytując pierwsze strofy modlitwy.
- O pięści ponad oczy wzniesiona dostojnie – powiedział pełnym egzaltacji tonem Pomścibor – O twoją łaskę zabiegam pokornie. Tyś mą opoką i tarczą w potrzebie, tedy błaganie zanoszę do Ciebie... |
|