Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Przy wioskowej studni, półtorej godziny do wschodu słońca
Wywabieni na dwór dziką wrzawą dobiegającą od strony wioskowej studni, Buratarczycy pozostawili wciąż osłabionego dziwną wizją Pomścibora pod opieką naczelnika i jego żony, po czym pognali z bronią w rękach ku skupisku ludzi otaczających ciasnym kręgiem jakiegoś leżącego obok studni kmiotka.
- Na bok, na bok! – huknął biegnący przodem Roch – Rozleźć się, a już! Co tukej się dzieje?!
- Czarnowąs przyleciał z wielkim wrzaskiem – wyjaśnił jakiś zalękniony mężczyzna roztaczający wokół siebie charakterystyczny odór garbarskich ingrediencji – Począł wrzeszczeć jak dziki, a potem se moje wiadro na paluchy spuścił, jeszcze bardzi zawrzasknął, a potem rypsnął o ziemię omdlony i leży!
Bliźniak pochylił się nad leżącym na plecach wieśniakiem i począł nim potrząsać w bezceremonialny sposób, podkreślając co chwila swą nerwowość wymierzonymi w policzki nieszczęśnika klapsami.
- A co on takiego wrzeszczał, nieborak? – zapytał niespokojnie Gusłek, na krótką chwilę budząc się z głębokiego wstrząsu, jakim okazała się dla niego nieoczekiwana wizja katanickiego wyznawcy – Poznałżeś cosik z jego słów, dobry człowieku?
- Och, on cosik o łopacie beblał – wzruszył ramionami przejęty garbarz – Że niby wróciła...
- To się akuratnie dobrze składa – odezwał się znienacka milczący dotąd Maskacz, podkreślając dźwięczące w głosie zadowolenie klaśnięciem w dłonie – Iście lepszej wiadomości żem się nie spodziewał.
- To ty wiesz, o co z tą łopatą idzie? – spytał podejrzliwie Trzęsikęsek, oglądając się ponad ramieniem na stojącego nieco w tyle hogura – Masz z tym cosik wspólnego?
- Nawet sporo – uśmiechnął się kącikami ust Zager, marszcząc ukryte w cieniu kaptura czoło i rozważając coś szybko w myślach – Dobrze, co mi tam. Chodźcie ze mną, jeno nie wszytcy, chłopi niechaj się z powrotem za wachtowanie biorą, nie trza mi ścisku.
Nie tłumacząc niczego więcej czarownik ruszył szybkim krokiem pomiędzy pogrążone w ciemności chaty, oświetlając sobie drogę łuczywem zabranym bez słowa podziękowania mijanemu po drodze kmiotkowi. Wymieniając pomiędzy sobą nerwowe spojrzenia i wzruszenia ramion pozostali Buratarczycy poszli natychmiast w ślad za Maskaczem, ze smutną Bławatką wlokącą się w tyle grupy i pofukującym gniewnie Rochem na jej czele.
Pośpieszny spacer przez kreptińskie uliczki nie trwał długo, a stawiający żwawe kroki czarownik przystanął przed uchylonymi do połowy drzwiami drewnianej szopy i obejrzał się z sarkastyczną miną na swych kompanów.
- Cosik wam tera pokażę, jeno się obyczajnie zachowujcie – powiedział wyciągając rękę i otwierając drzwi na oścież – Nie wrzeszczcie, bo nie trza, a jak się który w gacie sfajda, to nie mój kłopot.
Hogur przekroczył przez próg rozświetlając wnętrze szopy blaskiem swej pochodni i ukazując coś oczom zaglądających poprzez drzwi druhów.
- O żesz kurwości... – jęknął z nutą lęku zdumiony Pchełek, a Łamignat wciągnął powietrze w płuca z dźwiękiem przywodzącym na myśl kowalski miech.
Pośrodku szopy stał brudny od świeżo poruszonej ziemi szkielet w zardzewiałej łuskowej zbroi, spod której wyzierały kawałki przegniłych szmat. Gusłek nie znał się na ekshumowanych zwłokach, ale od razu pojął, że spogląda na szczątki goblina, dowodziły tego dobitnie kształt i rozmiar czaszki. Chociaż stojący na powiązanych ze sobą strzępami zaschłych ścięgien kościach szkielet sprawiał wrażenie wyprostowanego, coś w jego lekko przekrzywionej pozie wywoływało w skamieniałych wieśniakach przekonanie, że kilkuletnie szczątki znajdują się w niewidzialnym uchwycie jakiejś utrzymujące zwłoki w powietrzu siły.
Łopata leżała na klepisku obok stojącego nieruchomo i gapiącego się pustymi oczodołami na ludzi szkieletu, oprócz niej zaś wzrok Maskacza dostrzegł na ziemi kilka mniejszych i mniej rozpoznawalnych przedmiotów. |
|