RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sąsiedzkie troski Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 48, 49, 50  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 13:14, 27 Mar 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Jestem za wyprawą do kamienia. Mam wrażenie, że niewiele możemy stracić. Jeśli paskudy najadą wioskę, to wątpię, żebyśmy utrzymali głowy na karkach. A tak może zbliżymy się do rozwiązania zagadki, bo wydaje mi się, że wyczerpują nam się opcje, chyba poza kamieniem nic już nie zostało. Jednak, jak pisałem wcześniej, wolałbym poczekać na powrót łopatolotki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:17, 27 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przy ziemnym wale, niecałe trzy godziny do wschodu słońca

Atmosfera otaczająca rozmawiających coraz głośniej mężczyzn stężała wyraźnie, a ich podniesione głosy zaczęłuy budzić niepotrzebne zainteresowanie ze strony stojących nieco dalej wartowników, toteż naczelnik Miłosz uniósł w górę ręce przywołując swych rozmówców do porządku.

- Toć tak nie krzykajcie, bo się ludziska strachają – wyrzucił z siebie cicho kreptiński przywódca – Nie trza im wiedzieć, żeśmy w zwadzie. Do Żołwiego Kamienia godzina drogi po ćmicy i z nadstawionymi uszyskami, tedy jeszcze nam trochę czasu ostało. Jam jest gotowy tak uczynić jak wasz hogur rzecze, niewiele na tym stratni będziemy, z całym szacunkiem, czcigodny kapłanie.

Przygryzający dolną wargę Gusłek skrzyżował ramiona na piersiach, przybrał zdecydowaną minę spozierając po kolei na swych towarzyszy.

- A jam wciąż uparty przy nowych z goblinami paktach – powiedział – Im szybciej ichny Grughor się zwiedzie, że my mu iście pomóc chcemy, a nie jeno przeczekać do nadejścia orkowych wojsk, tym on sam szybciej otroków wolno puści. A może wyprawi się razem z nami pod Kamień abo odwoła wsze wilcze czujki, coby nam na drodze nie stawały?

- Mnie się zdawa, że on te czujki i tak i tak odwoła – mruknął Trzęsikęsek – Przecie on pewnikiem będzie łapy z radości zacierał, żeśmy w końcu zadki z miejsca ruszyli, a pod Kamień poszli, boć się klątwy tamtejszej stracha. Jak będziem dalej w wiosce siedzieć, pewnikiem se pomyśli, że my niczego z tym zrobić nie chcemy, jeno się do obrony szykujemy, a wtedy mu temper wielce podskoczy. A jak pójdziemy pod Kamień, pomyśli, żeśmy prawdziwie mu pomocni. Tedy tak se miarkuję, że nas po drodze do tej chędożonej szildkrejty nikto nie napadnie.

- Ja się stąd nigdzie nie ruszę – zastrzegł z gniewną miną Niemoj – Jakeście gotowi życie postradać, pchajcie się w ten gąszcz po ćmicy, wasza wola, ale mnie ze sobą nie ciągajcie. Dadzą dobrzy bogowie, przeczekamy tu do brzasku, a po jasnemu łacniej z wilczarzami walczyć, a wojsko też pewnikiem już niedaleko.

Roch żachnął się słysząc słowa zabójcy, otworzył usta szykując jakąś ciętą odpowiedź, ale niczego już wyrzec nie zdołał.

Pomiędzy ciemnymi bryłami chłopskich chat poniósł się wysoki dziewczęcy krzyk, wibrujący przestrachem.

Należał do Bławatki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:18, 27 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Venarze, łobuzie, psujesz mi klimat tzw. „zabiegów literackich” Wink Nikt naturalnie jeszcze nie wie, czemu nasza oszczepniczka krzyczy, ale nie wierzę, by ktokolwiek ustał teraz spokojnie pod nasypem, tedy przyjmuję za pewnik, że wszyscy popędzili co sił w nogach w stronę ogródka-klatki na zajęczaki i właśnie tam umiejscowię następną fabularną wstawkę.

I powrócę na chwilę do dyskusji na temat dalszego planu działania – nie wiadomo co prawda, na ile nagłe zajście z Bławatką zdoła zakłócić Wasze koncepcje robocze, ale przez wzgląd na ciągle jeszcze obecne rozbieżności niech jedna osoba przyjmie na siebie odpowiedzialność za podjęcie ostatecznej decyzji i ją zatwierdzi. W przypadku grupy buratarskiej jest to Gusłek, pełniący nominalnie rolę przywódcy (w końcu to jego Męczywór oddelegował z bratnią pomocą, reszta ekipy ma mu podlegać). W przypadku ekipy kreptińskiej NPC Miłosz (czyli ja). Namakemono, przedstawiaj wersję finalną, a nie baw się w dalsze negocjacje, ponieważ to brutalny świat fantasy, a nie europejska demokracja! Pamiętaj też, że kapłani w tak niewielkich społecznościach jak Buratar postrzegani są poniekąd za autorytety w wielu dziedzinach, więc odpowiednio grając swą rolę powinieneś poczuć się dotknięty lub co najmniej poruszony kwestionowaniem Twych finalnych decyzji przez któregokolwiek z członków ekipy Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:38, 27 Mar 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Ja tam przeciwko wycieczce do kamienia nic mam - rzekł Maskacz, ironicznie się przy tym uśmiechając - ale sam idę. Prawda to, że możecie przekonać w ten sposób Grughora o swojej woli pomocy. Najlepiej weźcie ze sobą łopaty, bardziej pomocnie będziecie wyglądali. A gdyby kto z was kopać począł, i zginął jako tamte gobliny, to iście upewnicie tego goblińskiego skur***yna w swojej chęci pomocy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:01, 27 Mar 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Cytat:
Venarze, łobuzie, psujesz mi klimat tzw. „zabiegów literackich”


Spokojnie Keth, właśnie dlatego nic nie pisze, żeby nie uprzedzać faktów, więc możesz śmiało dalej "fabularyzować" Wink[/quote]
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:13, 27 Mar 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Wnioskowałem dwukrotnie, zatem wypowiedziane po raz trzeci zdanie niech się uprawomocni: Czekamy na powrót łopatolotki, po czym ruszamy do Szildkrejta. Skoro czasu mamy w sam raz to nie ma sensu dodatkowo go mitrężyć na negocjacje z goblinami. Jeśli będzie czas i dobry ku temu powód, zrobimy to w drodze powrotnej. Co do składu delegacji - nikogo nie przymuszam. Chciałbym tylko mieć przy Gusłku Gnasia. Poza tym kto chce niech idzie, kto nie chce - niech zostanie. Mistrzu, proszę tylko niezdecydowanych lub wstrzymujących się od głosu wcielić siłą. Tyle jeśli chodzi o wycieczkę.

Co się Bławatki i jej nieświadomego uczestnictwa w Katańskim obrządku tyczy, to mam nadzieję, że swym zachowaniem nie ściągnie na siebie (i pośrednio również na nas) gniewu Pana Uciech. Jeśli są podstawy (darujcie panowie, nie jestem biegły w religiach i ich prawach w tym świecie), by sądzić, że jej czyn wobec Piana był choćby w najmniejszym stopniu bluźnierczy, to Gusłek z całą surowością okaże swoje niezadowolenie. I nie obejdzie się bez konsekwencji...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:53, 27 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ogródek przy chacie Miłosza, niecałe trzy godziny do wschodu słońca

Kiedy potrącający siebie nawzajem w mroku mężczyźni wpadli przez szarpniętą rękami Miłosza furtkę do wnętrza ogródka, głos Bławatki opadł już do pośpiesznego szeptu. Klęcząca przy nieruchomym Pomściborze dziewczyna poderwała głowę na dźwięk tupotu butów, westchnęła z nieskrywaną ulgą.

- Coś mu uczyniła, dziewko?! – ryknął naczelnik Miłosz łapiąc oszczepniczkę za ramię i ściskając je mocno sękatymi palcami – Toć dycha?!

- Dycha! – Bławatka jęknęła mimowolnie z bólu, a owa nutka cierpienia w jej głosie sprawiła, że Miłosz opamiętał się, puścił ją z uścisku – Nie wiem, co mu się stało! Uprosił mnie, cobym z nim była przy modlitwie... jeno dla dodania otuchy, samam się nie modliła, toć to katanita...

Spłoszony wzrok dziewczyny spoczął na stężałym nagle obliczu Gusłka, stojącego nieruchomo z zaciśniętą w pięści pochodnią i spoglądającego na nią pełnymi niedowierzania oczami. Na jego twarzy począł się rysować z wolna grymas bezbrzeżnego rozczarowania i serce dziewczyny ścisnęły lodowate cęgi na samą myśl o słusznym gniewie kapłana.

- On się modlił, jam jeno stała – dodała pośpiesznie, usprawiedliwiającym się tonem dziecka pochwyconego przez rodzica na złamanym zakazie – Prosił...

- Potem się rozmówimy! – przerwał jej grobowym głosem Gusłek, nie dość starannie skrywając przeżyty właśnie emocjonalny wstrząs – Tera zamilknij, dziewko! Pchełek, Maskacz, co jemu?

Klęczący przy Pomściborze hogur przyłożył ucho do ust nieprzytomnego młodzieńca, a kiedy po krótkiej chwili uniósł głowę, na jego smagłej twarzy pojawił się ironiczny uśmieszek.

- Dycha, a w równym rytmie, tedy jeno w omdlenie popadł – stwierdził sucho czarownik – Przyznaj się tedy, Bławatka, zaprawdę żeście się tukej jenomodlili czyś aby nie złapała go znienacka za portki, a on od takiego wstrząśnienia padł na ziemię?

Dziewczyna poczerwieniała natychmiast, ale zdusiła w ustach ostrą odpowiedź, wciąż czując na sobie kłujący dotyk spojrzenia Gusłka.

Roch odepchnął Pchełka bezceremonialnie w bok, opadł na klęczki obok brata, po czym nie bawiąc się w zbędne czułości wymierzył mu kilka siarczystych policzków. Pomścibor stęknął głucho, otworzył oczy przewracając nimi wpierw na wszystkie strony.

- Co ci się stało?! – huknął Roch potrząsając bratem niczym szmacianą kukiełką – Co?!

- Katan! – wyrzucił z siebie Pomścibor trzeźwiejąc w ułamku sekundy – Katan do mnie przemówił!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:54, 27 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





I tak oto dotarliśmy do jednego z nieprzwidzianych gwoździ programu. Zaproponowałem wcześniej modlitwę błagalną do bóstw patronackich w nadziei na to, że jakaś enigmatyczna wizja popchnie Wasze dochodzenie we właściwym kierunku, ale przyznam szczerze, że przy tak niskich wartościach cech Zauważenie nie liczyłem na powodzenie tego zabiegu. Pomścibor mnie jednak zaskoczył, bo udało mi się wyrzucić 12, a tyle właśnie wynosi ZW tej postaci. Tak więc boski Katan przemówił do swego czciciela, a co mu tam takiego przekazał, to może już opowie sam Venar (niekoniecznie fabularką, może być też tryb niebieski).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 8:40, 28 Mar 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pomścibor rozejrzał się mętnym wzrokiem po zgromadzonych wokół niego i gdy wzrok padł na Bławatkę z wdzięcznością i podziękowaniem kiwnął głową białogłowej. Ignorując nieznaczny ból szczęki wstał z ziemi rozglądając się po przybyłych.

- Kapłan, gdzie jest szlachetny Gusłek?!

Jego wzrok wreszcie trafił na kapłana i ruszył w jego stronę roztrącając pozostałych:

- Gusłku, tyś obyty w sprawach boskich, my jeno prości ludzie. Kiedy zanosiłem modły do Katana nie wiedziołech, że tak odpowie. Twej rady mi trza, nam wszystkim trza. Tedy powiem szybko com widział.

Pomścibor, zamilkł na moment zamykając na chwilę oczy jakby chciał przypomnieć sobie wszystko czego doświadczył niedawno:

- Kiedym zaczął się modlić, a Bławatka - dzięki jej za to - wspomagała mnie swoją obecnością wszytko było normalnie. Ja się modlę a tu nagle bojaźń jakowaś mnie zdjęła, poczułem jakby kto był jeszcze we mnie. I nagle, ciemność okrutna mnie ogarnęła. Ujrzałem Kamień Żółwi a nad nim cień jakowyś, i oczy. Mroczne, straszne, czerwone pełne zła i nienawiści. I pełne głodu, strasznego, wiecznego głodu nigdy nie nasyconego. I wtedy się to skończyło, ogarnęła mnie ciemność i was ujrzałem nade mną. Dobrze, że ta białogłowa była przy mnie bo nie wiem jak by to się skończyło i jak długo bym tu leżał jeszcze...

Oczywiście BG mogą nie wierzyć słowom Pomścibora dlatego też zwrócił się od razu do Kapłana. Ale ta wizja rzuca trochę światła na sprawę. Według mnie nie mamy tu jednak do czynienia z klątwą (od początku jakoś mi nie pasowała, Wężysplot był trochę słaby by taką rzucić) a z jakimś demonem, który żywi się żywymi. Aktualnie goblinami ale na tym na pewno nie poprzestanie. I tu jest dopiero problem jak sobie z tym poradzić, tylko Maskacz i Gusłek mają możliwości by z nim walczyć - oczywiście jeśli to demon. Jeśli półdemon mamy szansę choć nasza broń będzie mniej skuteczna zapewne.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:15, 28 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Placyk przy studni, półtorej godziny do wschodu słońca

Wyrzyk był głęboko przestraszony, chociaż starał się to ukryć przed oczami towarzyszących mu wyrostków, nastoletnich chłopców i dziewcząt ściskających w rękach drewniane wiadra pełne wody. Złowróżebne wycie wilków niosło się co rusz po mrocznym niebie budząc w mężczyźnie zimne dreszcze i chęć do natychmiastowego zaszycia się w pobliskiej szopce na opał. Wyrzyk nie był bohaterem, nie należał nawet do wiejskiej milicji, w której prym wiedli zawadiacy pokroju Rocha i Pomścibora. Poświęciwszy swe życie garbowaniu skór i hodowli domowego ptactwa starszy mężczyzna poczuł się wręcz przerażony, kiedy rozgniewany czymś naczelnik Miłosz przywołał go do siebie i bez zbędnych słów mianował dowódcą zbieraniny młodzików mających gasić w razie oblężenia pożary. Jąkający się z wrażenia garbarz próbował w miarę składnie wyrazić swe obiekcje, ale Miłosz nie zamierzał wikłać się w dyskusję, ucinając protesty Wyrzyka jednym dosadnym przekleństwem.

Dzieci oddane pod pieczę Wyrzyka nie skrywały swego lęku, toteż mężczyzna wziął się w garść wiedząc, że drżeniem własnego głosu mógł pośród nich wywołać istną panikę. Chcąc zająć czymś swą drużynę rozesłał dzieciaki czym prędzej po całej wiosce z poleceniem zniesienia pod studnię wszystkich znalezionych wiader i cebrzyków. Kiedy pierwsi wysłannicy przytargali w pocie czoła swe znaleziska, Wyrzyk przystąpił do napełniania ich wyciąganą ze studni wodą.

Kręcając szaleńczo korbą kołowrotu mężczyzna oglądał się jednocześnie skrycie w stronę ledwie widocznej pośród innych chat oraz ciemności nocy chałupy naczelnika Miłosza. Chociaż minęła już prawie godzina od jakiegoś niebywale dramatycznego zajścia w ogródku Miłosza, Wyrzyk gotów byłby przysiąc, że miało to miejsce ledwie chwilę temu. Garbarz nie mógł się opędzić od wspomnień dziewczęcych krzyków, które oderwały go na chwilę od własnych zadań, oraz widoku ciągniętego pod pachy Pomścibora, otoczonego grupką podekscytowanych Buratarczyków zmierzających biegiem w stronę naczelnikowego domostwa. Garbarz próbował podejść bliżej, ale jedno gniewne fuknięcie Miłosza sprawiło, że natychmiast popędził z powrotem do studni, zachodząc w głowę nad całym tym tajemniczym wydarzeniem.

Buratarscy goście oraz Miłosz i jego synowie zniknęli we wnętrzu chaty i chyba wciąż jeszcze z niej nie wyszli, a takie przynajmniej wrażenie zalękniony Wyrzyk odnosił. Co się z pomściborem stało i czy aby ducha nie wyzionął, tego garbarz nie wiedział, a wielce go ciekawość w tym względzie trapiła.

I ponieważ bardzo był owymi strapionymi myślami zaprzątnięty, do ostatniej chwili nie zauważył gnającej szaleńczo ludzkiej postaci, która wysadziła zza pobliskich opłotków pędząc wielkimi susami w stronę studni. Kiedy para dźwigających pełny cebrzyk wody dziewcząt odskoczyła nagle z przerażonymi piskami, garbarz obrócił się w miejscu z wiadrem w rękach i ujrzał tuż przed sobą spoconą i zdyszaną twarz Czarnowąsa.

- Łopataaaaaa! – wrzasnął niczym obłąkaniec Czarnowąs, łapiąc Wyrzyka za kapotę na piersiach i potrząsając garbarzem spazmatycznie. Przerażony tym atakiem mężczyzna upuścił bezwiednie wiadro i zawodzenie Czarnowąsa przeszło momentalnie w całkowicie niezrozumiały wrzask.

- Czego ty?! – krzyknął Wyrzyk odpychając ziomka co sił – Czego?!

- Stooopy! – wyrzucił z siebie Czarnowąs – Moje palce!

Porażony nagłym poczuciem winy Wyrzyk uświadomił sobie, że pełne wody wiadro spadło prosto na dziurawe łapcie sąsiada.

- Łopataaaa! Wróciłaaaa! – ryknął raz jeszcze Czarnowąs, po czym przewrócił znienacka oczami i padł na twarz bez świadomości, potęgując jeszcze bardziej przerażone piski dziewcząt.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:16, 28 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Namakemono podjął ostateczną decyzję, toteż poproszę szybciutko o informację, kto jeszcze oprócz Niemoja NIE wybiera się pod Żółwi Kamień (potrzebne mi to do następnej fabularki). Aby przyśpieszyć nieco bieg akcji, pozwoliłem sobie przesunąć czas akcji o godzinę do przodu (ale się fajnie złożyło, że akurat w dzień, kiedy sam przestawiałem zegar!). Mamy zatem dwie godziny do wschodu słońca, a zgromadzona w chacie naczelnika ekipa próbuje na wszelkie sposoby zinterpretować mglistą wizję Pomścibora nie wiedząc jeszcze, że „łopataaa wróciłaaa”.

Aby zbytecznie nie przeciągać i tego etapu, gotów jestem przyjąć, że zaalarmowani wrzaskami wieśniaków wyjrzycie na zewnątrz, a poznawszy źródło tego chaosu Maskacz uda się czym prędzej do miejsca, w którym wcześniej ekspediował narzędzie w drogę, by poznać wyniki akcji – Stan, mam to napisać w formie jawnej aktualizacji czy życzysz sobie wpierw pełny briefing na GG? I czy Maskacz pójdzie do szopy sam czy też zabierze ze sobą kogoś jeszcze?

Co zaś do zajścia z udziałem nieszczęsnej Bławatki oraz gniewu Gusłka, śpieszę z pewnym wyjaśnieniem odnośnie całej sytuacji. Na Orchii posiadamy spory panteon bóstw głównych i pomniejszych, spośród których BG wybierają sobie bogów patronackich. Posiadanie boskiego patrona niesie ze sobą wiele zalet (rozliczne błogosławieństwa i łaski, wizje i nadnaturalne wsparcie), ale wymaga też pewnej ostrożności, albowiem bogowie – jak ludzie – łatwo mogą się poczuć urażeni, zwłaszcza w kontekście walki o moc i potęgę przekładaną w uproszczeniu na liczbę wyznawców. Zaczynając naszą forumową zabawę z Kryształami Czasu uznałem, że cała drużyna (z jednym wyjątkiem, ale to akurat nie jest istotne) będzie miała za patrona Pana Uciech (opcją był również Asteriusz lub Arianna, ale Pian miał w mojej opinii bardzo jajcarski charakter, który dobrze pasował do klimatów pierwszej przygody). Było to rzecz jasna spore uproszczenie i ułatwienie sobie roboty, ale z drugiej strony miałem na myśli Wasze dobro, ponieważ przeważająca większość zaklęć kapłańskich oddziaływuje wyłącznie na współwyznawców – skoro Gusłek został pianickim kapłanem, członkowie drużyny mogliby czerpać pełne profity z jego magicznego wsparcia jedynie jako aktywni czciciele Piana.

Jeśli zaś przyjrzymy się z kapłańskiego punktu widzenia ewentualnej próbie przekonwertowania Bławatki na katanizm, to Gusłek naturalnie ma prawo poczuć się owym zabiegiem poruszony – w końcu to próba osłabienia pozycji Piana! Spoglądając na całą sprawę z jeszcze większej perspektywy rzekłbym nawet, że po pomyślnym zakończeniu przygody Namakemono powinien stanąć na głowie, aby jak najlepiej wykorzystać swe wysokie notowania w Kreptinie do przeciągnięcia na stronę Piana maksymalnej ilości tutejszych mieszkańców – nie będę ukrywał, że przekłada się to nie tylko wymiernie na wpływy pianickiego kapłaństwa w regionie, ale i na Punkty Doświadczenia: mechanika systemu wycenia pozyskanie nowego wyznawcy na 1-10 PD i nawet po wartościowaniu „jeden biedny kreptiński kmiotek = 1 PD” i tak pozostaje dobre 100 punktów do zgarnięcia (dla porównania, ubity na żalniku goblin wart było około 15 PD).

Tak więc myśl dobrze, Namakemono, jak przekuć swą dobrą reputację na pianickie wpływy, bo odpowiednio zagrając w epilogu przygody (jeśli Gusłek go naturalnie dożyje) możesz zyskać dwie wymierne korzyści: bez trudu zdobędziesz pulę pedeków umożliwiającą awans na POZ 2, a Twoje imię bez wątpienia stanie się znane pianickim hierarchom w Agatar-kirze (co zapewne przełoży się na bezpłatne szkolenie na POZ 2 i hojne wsparcie pod postacią Potencjału Magicznego).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:55, 28 Mar 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






A co tam, skoro już pod presją wszystko wygadałem, to możemy pójść do szopy wszyscy razem.

Dodam, że jeśli poszło dobrze, to Maskacz będzie chciał się elokwentnie uwolnić od obowiązku wyprawy do kapłanów Seta... Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:48, 28 Mar 2010
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Sprawdźmy zatem co jest z tą łopatą.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:09, 29 Mar 2010
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Jak już łopata jest z nami to sprawdźmy co sama zdziałała, a później zdecydujemy co dalej robić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:46, 30 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przy wioskowej studni, półtorej godziny do wschodu słońca

Wywabieni na dwór dziką wrzawą dobiegającą od strony wioskowej studni, Buratarczycy pozostawili wciąż osłabionego dziwną wizją Pomścibora pod opieką naczelnika i jego żony, po czym pognali z bronią w rękach ku skupisku ludzi otaczających ciasnym kręgiem jakiegoś leżącego obok studni kmiotka.

- Na bok, na bok! – huknął biegnący przodem Roch – Rozleźć się, a już! Co tukej się dzieje?!

- Czarnowąs przyleciał z wielkim wrzaskiem – wyjaśnił jakiś zalękniony mężczyzna roztaczający wokół siebie charakterystyczny odór garbarskich ingrediencji – Począł wrzeszczeć jak dziki, a potem se moje wiadro na paluchy spuścił, jeszcze bardzi zawrzasknął, a potem rypsnął o ziemię omdlony i leży!

Bliźniak pochylił się nad leżącym na plecach wieśniakiem i począł nim potrząsać w bezceremonialny sposób, podkreślając co chwila swą nerwowość wymierzonymi w policzki nieszczęśnika klapsami.

- A co on takiego wrzeszczał, nieborak? – zapytał niespokojnie Gusłek, na krótką chwilę budząc się z głębokiego wstrząsu, jakim okazała się dla niego nieoczekiwana wizja katanickiego wyznawcy – Poznałżeś cosik z jego słów, dobry człowieku?

- Och, on cosik o łopacie beblał – wzruszył ramionami przejęty garbarz – Że niby wróciła...

- To się akuratnie dobrze składa – odezwał się znienacka milczący dotąd Maskacz, podkreślając dźwięczące w głosie zadowolenie klaśnięciem w dłonie – Iście lepszej wiadomości żem się nie spodziewał.

- To ty wiesz, o co z tą łopatą idzie? – spytał podejrzliwie Trzęsikęsek, oglądając się ponad ramieniem na stojącego nieco w tyle hogura – Masz z tym cosik wspólnego?

- Nawet sporo – uśmiechnął się kącikami ust Zager, marszcząc ukryte w cieniu kaptura czoło i rozważając coś szybko w myślach – Dobrze, co mi tam. Chodźcie ze mną, jeno nie wszytcy, chłopi niechaj się z powrotem za wachtowanie biorą, nie trza mi ścisku.

Nie tłumacząc niczego więcej czarownik ruszył szybkim krokiem pomiędzy pogrążone w ciemności chaty, oświetlając sobie drogę łuczywem zabranym bez słowa podziękowania mijanemu po drodze kmiotkowi. Wymieniając pomiędzy sobą nerwowe spojrzenia i wzruszenia ramion pozostali Buratarczycy poszli natychmiast w ślad za Maskaczem, ze smutną Bławatką wlokącą się w tyle grupy i pofukującym gniewnie Rochem na jej czele.

Pośpieszny spacer przez kreptińskie uliczki nie trwał długo, a stawiający żwawe kroki czarownik przystanął przed uchylonymi do połowy drzwiami drewnianej szopy i obejrzał się z sarkastyczną miną na swych kompanów.

- Cosik wam tera pokażę, jeno się obyczajnie zachowujcie – powiedział wyciągając rękę i otwierając drzwi na oścież – Nie wrzeszczcie, bo nie trza, a jak się który w gacie sfajda, to nie mój kłopot.

Hogur przekroczył przez próg rozświetlając wnętrze szopy blaskiem swej pochodni i ukazując coś oczom zaglądających poprzez drzwi druhów.

- O żesz kurwości... – jęknął z nutą lęku zdumiony Pchełek, a Łamignat wciągnął powietrze w płuca z dźwiękiem przywodzącym na myśl kowalski miech.

Pośrodku szopy stał brudny od świeżo poruszonej ziemi szkielet w zardzewiałej łuskowej zbroi, spod której wyzierały kawałki przegniłych szmat. Gusłek nie znał się na ekshumowanych zwłokach, ale od razu pojął, że spogląda na szczątki goblina, dowodziły tego dobitnie kształt i rozmiar czaszki. Chociaż stojący na powiązanych ze sobą strzępami zaschłych ścięgien kościach szkielet sprawiał wrażenie wyprostowanego, coś w jego lekko przekrzywionej pozie wywoływało w skamieniałych wieśniakach przekonanie, że kilkuletnie szczątki znajdują się w niewidzialnym uchwycie jakiejś utrzymujące zwłoki w powietrzu siły.

Łopata leżała na klepisku obok stojącego nieruchomo i gapiącego się pustymi oczodołami na ludzi szkieletu, oprócz niej zaś wzrok Maskacza dostrzegł na ziemi kilka mniejszych i mniej rozpoznawalnych przedmiotów.
Zobacz profil autora
KC - Sąsiedzkie troski
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 32 z 50  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33 ... 48, 49, 50  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin