RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sąsiedzkie troski Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 48, 49, 50  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 20:21, 22 Maj 2010
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Dla mnie to już sprawa pozamiatana. Niestety nie było jakiegoś większego odzewu na mój plan, więc z niego nici. Teraz bez przygotowania to ja z wodzem na pojedynek nie wyskoczę. Skoro reszta wesołej gromadki nie przyjęła Rocha jako tego, który z opresji wybawić może (biorąc spory ciężar na swoje barki), to cóż, wie on gdzie jego miejsce w szeregu, niech tęższe umysły (o ile są) znajdą teraz wyjście. Roch pozostanie na wale i będzie walczył z wilczarzami - tyle w tym temacie. Niestety przebłysk geniusz zdarza się, co jakiś czas i Roch na ten okres swój już zużył. Zaryzykowałem i się nie udało - bywa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:53, 22 Maj 2010
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Powinniśmy w jakiś sposób doprowadzić do tego, by pierwsze wypuścił więźniów... Musi mieć poczucie, że nie może popełnić żadnego błędu, bo nie dostanie toporu...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:07, 24 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sprawa ważna niesłychanie – zegar tyka, moi drodzy! Ja na razie czekam cierpliwie na jakieś konkretne deklaracje (bo niestety te powyższe na razie nie dają mi żadnych podstaw do napisania nowej fabularki, zbyt są ogólnikowe i jakieś takie rozmyte), ale czas ucieka i jeśli będziecie się naradzali zbyt długo, na łące spadnie pierwsza głowa! Kerth, spróbuj ubrać swoją propozycję w bardziej konkretne słowa, może nawet wysil się na scenkę fabularyzowaną – cokolwiek, co pozwoli mi w precyzyjny sposób zareagować na tę sytuację czynami Grughora (bo na razie wódz siedzi w siodle i coraz bardziej się niecierpliwi). Czegoju, a dlaczego Twój plan nie został zaakceptowany? Wszak wygrałeś w głosowaniu zdecydowaną większością głosów! Trihikilius optował za ucieczką na jezioro, Ty zaś za obroną wioski. Wszyscy są teraz na wale gotowi bronić wioski do ostatniej kropli krwi, więc w czym problem? Na jakich warunkach chciałeś doprowadzić wcześniej do pojedynku z wodzem? Czemu obecna sytuacja na taki pojedynek nie pozwala? Odpisz proszę, bo jakoś nie rozumiem Twojego zaniku chęci do przetrzepania Grughorowi skóry Wink

Namakemono, zastosuję w praktyce Twoje trzy deklaracje, chociaż wydaje mi się, że trzecia z nich – Modlitwa – nie ma większego sensu, bo znajdujesz się zbyt daleko od nasypu, by mogła Cię usłyszeć zdecydowana większość obrońców. A jeśli zaczniesz głośniej krzyczeć, pewnie zarobisz po głowie trzonkiem dzidy i całkowicie wypadniesz z akcji, psując przy okazji spektakularność ewentualnej egzekucji, bo co to za frajda ucinać głowę nieprzytomnemu więźniowi?! Co do ewentualnego rzucania czarów przez kapłana i czarownika – Wasze amulety ma naturalnie szaman, ale gobliny skrępowały Was na tyle nieporadnie, że dacie radę gestykulować dłońmi rzucając zaklęcia w oparciu o własną energię życiową (przypominam przelicznik: 1 PM = 10 punktów Żywotności, więc jeśli wydacie w ten sposób więcej niż 11 PM (w przybliżeniu), egzekucja rękami Grughora nawet nie będzie potrzebna).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:00, 25 Maj 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Keth, siedzę na zebraniu, więc o fabularkę się nie pokuszę.

Ale ogólnie:
- Jeśli wódz by się nas nie bał, to by nie pertraktował. Tu nasza nadzieja.
- Krzyczę do wysłannika
"Jeżeli zaraz nie puścicie jeńców do nas, zniszczymy najpierw topór a potem Was.
Mag tylko czeka na sygnał, aby zniszczyć topór. Puśćcie jeńców i przyślijcie wodza po topór".
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 19:27, 28 Maj 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, brzask

Klęczący z napiętym łukiem Trzęsikęsek przekręcił w bok głowę, potarł mokrym od zimnego potu czołem po rękawie swej kurtki nie chcąc, aby w ważnym momencie słona kropla wpadła mu znienacka do oka rujnując strzał. Znajdująca się tuż obok Bławatka wodziła grotem nałożonej na cięciwę strzały pomiędzy goblińskim posłem, a jego drapieżnym wierzchowcem, wystawiając z ust koniuszek języka w sposób, który w każdych innych okolicznościach myśliwy uznałby za niezwykle podniecający, a którego teraz nawet nie zauważył.

- W którego szyć, Kęsku? – szepnęła dziewczyna nie mogąc się zdecydować, ale mężczyzna nic nie odrzekł przechylając się lekko do przodu i próbując wyłapać uchem strzępki ożywionej dyskusji toczonej kilka metrów poniżej krawędzi dachu. Zgromadzony na łące czambuł budził żywy niepokój Trzęsikęska, słoneczne promienie odbijające się w metalowych płytkach i guzach zbroi oraz na okuciach tarcz i ostrzach broni goblinów wieściły brutalną i krwawą jatkę. Myśliwy zamierzał sprzedać swą skórę tak drogo jak to tylko było możliwe, ale niechętnie godził się z wizją oddania życia na kreptińskim nasypie, toteż podsłuchując rozmowę pomiędzy Miłoszem, Pchełkiem i Niemojem zmawiał jednocześnie pod nosem błagalne zawołania do Pana Uciech.

- Ojć, sam nie wiem, co nam lepszyj uczynić – żachnął się buratarski złodziej wymachując ze zdenerwowaniem pochodnią i ościeniem – Paktować nam nie zaszkodzi, możno się jakoś zmówimy z tym chędożonym pokurczem. Może im oddamy toporzysko?

- A jak oddamy, pewnikiem chwacko se precz pójdą – sarknął Roch – Przecie nas wtenczas gotowi wyrżnąć jako kozy jakie, z tym toporem na dokładkę. Co im szkodziło będzie, coby nam na złość czerwonym kurem w oczyska poświecić, a żelazem?

- Jak topora nie oddamy, pewnikiem i czerwony kur i żelazo nas czeka – stęknął rozdarty emocjonalnie naczelnik Miłosz, drapiąc się z grymasem rozpaczliwej determinacji po głowie – Jako nie patrzać, krwi nam utoczą, a wojaków z Agatar-kiru dalej nie widać!

- Podstępu nam trza, podstępu! – wtrącił Niemoj podrzucając w dłoni zwinnie własny oścień – Czekajta, zara z tym pchlarzem się rozmówię, dam im do pomyślunku!

Rybak ugiął nogi w kolanach, wskoczył na nasyp wymachując ościeniem i zwracając tym samym uwagę całego czambułu. Na łące zapadła cisza przerywana jedynie okazjonalnym poszczekiwaniem wargów, umilkły szargające wieśniakom nerwy swym jękliwym dźwiękiem rogi i bęben, dziesiątki złych oczu wbiło swe spojrzenia w postać Niemoja, ten zaś znieruchomiał na moment dobierając starannie w myślach słowa.

- Azali nie puścicie brańców zara do nas, zniszczymy wasz topór, a potem i was wszytkich! – ryknął na całe gardło zabójca – Nasz czarodziej wielce mocarny jeno czeka na słowo, by owe toporzysko do szczętu zniszczyć! Puszczajcie brańców, a wasz wódz niechaj tutaj z niemi przylezie po swoją broń!

Posłujący w imieniu Grughora goblin aż podniósł się w strzemionach słysząc te słowa, obejrzał się natychmiast przez ramię w stronę wodza, a na jego smagłej okrągłej twarzy pojawił się grymas lęku, podkreślony jeszcze silniej zaciśniętymi ustami, z których wystawały dwa niewielkie kiełki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:54, 28 Maj 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





To co? Dobijemy targu?
Dawajcie jeńców do nas. A niech któremu co się stanie po drodze!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:06, 28 Maj 2010
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Taaak dajcie nam bratków naszych, bo i z waszej siekierki jeno kupka popiołu zostanie!!!!


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Pią 21:09, 28 Maj 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:33, 08 Cze 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek

Zager wciągnął w nozdrza zapach wilgotnej sierści buchający od stojącego na wyciągnięcie dłoni warga, zerknął z ukosa w górę na siedzącego w siodle zwierzęcia szamana. Goblin przestał się ślinić, spoglądał w zamian z wyczuwalną ekscytacją na ziemny nasyp wioski i wyrastające zza niego dachy niskich chatek. Wytężając wzrok czarownik spostrzegł znajome twarze towarzysze spoglądające w jego stronę z troską, usłyszał też buńczuczne zawołania Niemoja i Pchełka, które miast nadzieją zdjęły go znienacka zimną trwogą. Niewiele było rzeczy na północnym wybrzeżu Jeziora mogących przestraszyć buratarskiego hogura, ale spotkanie z Grughorem w godzinie przedświtu sprawiło, że Maskacz zaczął już żegnać się w duchu z tym światem. Sponiewierany przez goblińskich strażników, odarty z amuletu i ponacinany tu i ówdzie nożami dla zaspokojenia żądzy krzywdzenia, czarownik zaciskał zęby na wepchniętym w usta cuchnącym kawałku szmaty, poruszając leciutko szczękami i starając się za wszelką cenę ów fakt zataić.

Szaman trącał co chwila butem postronek łączący skrępowane za plecami ręce czarownika z łękiem jego jeździeckiego siodła, ale cała jego uwaga wydawała się spoczywać na wymachujących orężem obrońcach. Krótki czas spędzony w towarzystwie Grughora i jego czambułu wystarczył, by Maskacz zdążył sobie wyrobić opinię na temat zarówno na temat wodza jak i szamana. Grughor był porywczym brutalnym wojownikiem, ale chociaż chwilami morderczy szał przysłaniał mu trzeźwe myślenie, wódz posiadał jednocześnie chytrą naturę lisa. Noszący drewnianą maskę szaman wydawał się całkowitym jego przeciwieństwem, oddając widać hołd jakiemuś pomniejszemu, bardzo za to krwiożerczemu bóstwu. Maskacz nie miał pojęcia, o czym wódz rozmawiał w drodze pod wioskę ze swym zausznikiem, ale zasłyszany z perspektywy postronka dźwięk tej rozmowy – złożony w przeważającej mierze z głuchych warknięć, pomruków i zdławionych wyzwisk – nie wieścił wiele dobrego.

Hogur wiedział, że otarł się o śmierć na katowskim pieńku i że czaiła się ona wciąż na wyciągnięcie dłoni – przypominając sobie zachowanie Grughora i jego magika w puszczy Maskacz cały czas utrwalał się w przekonaniu, że odgadł sedno zawartego między wodzem i jego zausznikiem układu.

I świadomość ta dodawała młodzieńcowi desperackiego wigoru. Obracając szaleńczo językiem Zager zdołał ustawić nie dość dobrze wepchnięty w usta knebel tak, by w razie potrzeby móc go w jednej chwili wypchnąć i odzyskać zdolność mowy, a co za tym szło – również rzucania zaklęć. Związane za plecami dłonie nie sprawiały mu większego kłopotu, wystarczyło bowiem nieco wykrzywić swe ciało i ukierunkować tor większości zaklęć wychyloną w bok dłonią, by mogły one razić wskazaną palcem ofiarę.

Jedynym zmartwieniem Zagera była magiczna moc. Jego amulet wisiał teraz na szyi szamana wraz z bursztynowym wisiorkiem Gusłka, połyskując w promieniach wschodzącego słońca i budząc tym widokiem bezsilną wściekłość czarownika. Maskacz wiedział, że nawet po uwolnieniu się z więzów nie miałby szans na odzyskanie amuletu, otaczało go zbyt wielu uzbrojonych jeźdźców, którzy zasiekliby człowieka zaraz po otrząśnięciu się z zaskoczenia. Istniała rzecz jasna również inna możliwość i Zager już się z nią zaczynał godzić, chociaż wiedział doskonale jakie niosła ryzyko.

Władający magią śmiertelnicy korzystali na co dzień z eterycznej mocy ekstrahowanej z nieznanych początkującym adeptom źródeł w sposób będący pieczołowicie strzeżoną tajemnicą potężnych gildii i stowarzyszeń czarodziejów. Maskacz niebywale sobie cenił cząstki tej mocy ukryte w jego amulecie, ponieważ warte one były fortunę, która mogłaby zawrócić w głowie Męczyworowi i całej radzie, gdyby tylko ci prostacy zrozumieli, ile kosztowała poddawana starannej reglamentacji moc. Stary Trzewiskręt udawał się co kilka lat do Agatar-kiru zabierając z sobą wyprawione lisie skórki, garnczki miodu, suszone ryby i metalowe ozdoby, wymieniając je u kapłanów Morglitha na ulotną energię, bez której nikt władny rzucać zaklęcia nie mógł czarować bezkarnie.

O ile liczył się z własnym zdrowiem i życiem. Istniało wszelako inne rozwiązanie, na dłuższą miarę śmiertelnie niebezpieczne, pozwalające czerpać magiczną moc z własnego ciała. Maskacz spróbował tego kiedyś i pamiętał doskonale kilka dni spędzonych w gorączce na posłaniu w kącie chaty Trzewiskręta. Ta próba, poczyniona bardziej z ciekawości niż potrzeby, skutecznie zniechęciła go do kolejnych, ale teraz, w obliczu gotowiącego się do walki czambułu i w obecności przejawiającego mordercze zapędy szamana, Maskacz gotów był ponownie odwołać się do tego ekstremalnego wyboru, nawet za cenę ciężkiej choroby.

Pozostawało mu tylko czekać na rozwój sytuacji z gotowym do wyplucia kneblem w ustach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:35, 08 Cze 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek

Milkliwość Trzęsikęska zaczynała Bławatkę szczerze przerażać, chociaż dziewczyna nie okazywała swych emocji starając się zachować kamienną twarz Klęczący z napiętym łukiem myśliwy wpatrywał się ponad grotem strzały na rzędy wilczych jeźdźców, rysujące się wyraźnie na tle rozświetlonej promieniami słońca puszczy, ignorując jej ciche pytania i niespokojne spojrzenia.

Bławatka przygryzła usta godząc się z bezgranicznym skupieniem myśliwego i nie chcąc go dodatkowo rozpraszać, ścisnęła mocniej palcami brzechwę swej strzały. Dzika żądza przeżycia przygody i poczucia wolności z dala od ciasnych umysłowo członków wioskowej starszyzny wyparowały już dawno z jej myśli, zastąpione coraz silniejszym niepokojem o własne życie. Pozycja na skraju dachu dawała jej pewne poczucie bezpieczeństwa, bo nadzieja podpowiadała, że żaden warg nie zdoła wskoczyć na szczyt niskiej chatki, ale rozum zatruwał jednocześnie myśli przypominając o tym, iż jeźdźcy mieli przy sobie krzesiwa i wiedzieli jak za ich pomocą drewniane chatki podpalić.

W sercu dziewczyny rosła powoli posępna zawziętość, której wcześniej nigdy u siebie nawet nie podejrzewała, a która sprawiała, że jej myśli coraz częściej biegły ku Pianowi. Bała się śmierci jak każdy chyba inny wieśniak w Kreptinie, a śmierć w paszczy warga wydawała jej się jedną z tych bardziej bolesnych, ale w powracających chwilach zwątpienia przywoływała z pamięci dobrotliwą twarz Żłopa i jego nieco nieskładne, ale obiecujące bezkres szczęśliwości czasy po przejściu na drugą stronę, w domenę Pana Uciech.

- Nie będzie nam tam źle – szepnęła bardziej do siebie niźli przypominającego kamienny posąg Trzęsikęska – A zanim tam pójdziemy, paru tutaj gorzko zapłacze, a paru inszych po wsze czasy nas popamięta.

Wzrok dziewczyny ześlizgnął się na chwilkę ku położonym przy stopach myśliwskim oszczepom Rocha, gotowym do pochwycenia i ciśnięcia za krawędź dachu w razie, gdyby zapas strzał uległ wyczerpaniu. Bławatka świetnie radziła sobie z łukiem, a z oszczepem wcale nie gorzej, toteż wbrew sobie samej uśmiechnęła się znienacka leciutko.

- Nie będzie nam tam źle – powtórzyła raz jeszcze swe słowa, niczym mantrę lub zaklęcie mogące przynieść jej spokojność serca.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:36, 08 Cze 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek

Pomścibor wychylił się zza nasypu obserwując gobliński czambuł i wsłuchując się w poszczekiwanie wietrzących rzeź wielkich drapieżników. Zwierzęta stawiały w sztorc uszy, prężyły grzbiety i drapały wielkimi pazurami trawiastą przestrzeń opodal wału, powstrzymywane w miejscu jedynie twardą wolą swoich jeźdźców. Ściskający włócznię młodzieniec potrząsnął głową próbując kolejny raz z rzędu uwolnić się od natrętnego bólu pod sklepieniem czaszki, świdrującego niczym wkręcany w głowę ćwiek i powracającego co chwila od niezwykłego momentu, w którym Pomścibor doznał boskiego objawienia.

Wizja zesłana przez samego Katana wciąż płonęła żywym wspomnieniem przed jego oczami, wbrew śmiertelnej powadze sytuacji budząc nabożny zachwyt Pomścibora i pełną niepojętego ubóstwienia radość. Chociaż w twarzach otaczających go ziomków dostrzegał jedynie rozpacz, zwątpienie i troskę o najbliższych, on sam czuł się niezwykle spokojny.

Przemówił do niego boski Katan! Pomścibor nie rozumiał praktycznie niczego z zesłanej znienacka wizji, ale nie przysporzyło mu to trosk, wojownikowi wystarczała bowiem świadomość, że górujący ponad światem śmiertelników niepojęty byt zniżył swą uwagę ku jednej z malutkich mrówek pod swymi stopami i dotknął jej na króciutką chwilę palcem bożym pozwalając posmakować swego bezkresnego majestatu.

Pomścibor rozumiał zwątpienie lęgnące się w sercach swych znajomków, znał źródło troski wyrysowanej na twarzach ojca i brata, ale on sam wcale się nie lękał. Stojący na łące czambuł, szczerzący się kłami wilków i stalowymi ostrzami, nie budził w młodzieńcu strachu, bo wybraniec Katana nie mógł tego samego dnia dostąpić boskiego natchnienia i umrzeć.

Młody wojownik udawał, że nie dostrzega posyłanych mu ukradkiem spojrzeń innych wieśniaków, wiedzących już o nawiedzeniu i żywiących zrodzoną ze skrajnej desperacji nadzieję, że człowiek dotknięty jaźnią jednego z najpotężniejszych bogów Orchii musiał być jednocześnie ich wybawicielem.

Pomścibor podzielał ich nieme przekonanie, pewien swej racji i zdecydowany głośno ją wyrazić. Wiedział już jak można było ocalić wioskę: w ufności w boską opiekę i głębokiej wierze w to, że Katan nie pozwoli jej mieszkańców skrzywdzić!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:09, 08 Cze 2010
Venar
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 88
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Pomścibor długo jeszcze w ciszy przyglądał się czambułowi i pokazowi siły goblińskiej hordy. Jednak nie bał się, to nie pierwszy raz gdy stawał ze swą włócznią wobec przeważającej siły wroga gdy wraz z bratem służyli u miejscowego wielmoży. Jednak dziś nie chodziło o życie jego czy brata. Nawet jeśli pokonają czambuł to za jaką cenę? Cała wioska może ponieść konsekwencje najazdu.
Pomścibor zeskoczył z nasypu i pewnym krokiem ruszył w kierunku naczelnika:
- Słuchajcie ociec. Ten goblin nie jest głupi, spotykałem już takich jak on kiedyśmy z Rochem terminowali przy nauce fachu wojowniczego. On wie, że jak puści wioskę z dymem będzie miał kłopoty z alejatem. I nawet jak wygra to poniesie straty, a wojownicy bedom mu potrzebni przy następstwach tego czynu. Jest porywczy ale nie chce tej walki, wierzaj mi.
Oddajmy mu topór - Pomścibor zrobił krótką przerwę by ojciec przyswoił to co właśnie jego syn zaproponował - sam go zaniosę. I klnę się na Katana, wrócę z tymi nieszczęśnikami do wioski a gobliny będą tylko wspomnieniem, którym baby będą straszyć dzieci. Wy tu władza ociec, co rzekniesz tak będzie. Co powiesz?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:02, 09 Cze 2010
Czegoj
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 21 Wrz 2009
Posty: 62
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Roch obserwował poczynania brata do ostatniej chwili. Ledwie stłumił przekleństwo w ustach, ale coś się jednak z nich wyrwało - TCHÓRZ.
Po raz kolejny natura brała nad nim górę i choć wiedział, że Pomścibor ma rację, sam gotów był wyjść i zmierzyć się z wojskiem stojącym u bram.
Po chwili dopiero zrozumiał, że przed nim nie Tchórz stoi, a mędrzec, jednak w żaden sposób nie przekonywało go to że oddanie topora cokolwiek zmieni w ich położeniu. Jedyne co pokarzą tym goblińskim ścierwom to słabość, którą tamci momentalnie wyczują.

a teraz pewna nieścisłość.
Cytat:
Wzrok dziewczyny ześlizgnął się na chwilkę ku położonym przy stopach myśliwskim oszczepom Rocha

Roch oszczepów nie dawał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:12, 13 Cze 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek

Bławatka drgnęła znienacka, bo pośród stojących na łące goblinów zapanowało na chwilkę jakieś poruszenie. Jeszcze nie przebrzmiał do końca buńczuczny okrzyk Pchełka, kiedy Grughor uniósł się w strzemionach i warknął coś w stronę najbliższych wojowników. Łuczniczka nie dosłyszała naturalnie ani jednego słowa, ale gwałtowny ruch Gusłka podpowiedział jej, że pod nasypem działo się coś złego. Kapłan Piana odwrócił się w stronę górującego ponad nim wodza jakby coś chciał mu powiedzieć, ale Grughor bez ostrzeżenia kopnął go ciężkim butem w głowę, zwalając skrępowanego sznurami młodzieńca z nóg.

Przez zgromadzonych za wałem obrońców przeszedł znienacka szmer zduszonych pomruków, a ściskający wielką pałę Łamignat wydał z siebie ochrypły warkot i postąpił kilka kroków do przodu chcąc widać ruszyć z pomocą swemu staremu przyjacielowi. Niemoj i Pchełek pochwycili olbrzyma z obu stron za ramiona, osadzając poczciwego rębajłę w miejscu z pobladłymi znienacka twarzami.

Przerażona Bławatka nie wierzyła własnym oczom, chociaż przecież mogła się czegoś takiego spodziewać stając twarzą w twarz z goblińską hordą. Jej dzierżące łuk ręce na chwilę opadły, porażone strasznym obrazem, który odcisnął się natychmiast piętnem na wrażliwej w gruncie duszy dziewczynie.

Szaman zeskoczył z grzbietu swego wilka na dźwięk jakiegoś polecenia Grughora, przestępując ponad nieruchomym ciałem Gusłka i ściągając z pleców wielkie ostrze o zakrzywionym kształcie, przypominające przerośnięty pałasz. Bławatka wstrzymała oddech czując na skórze lepkie palce pełzającej wzdłuż kręgosłupa grozy, pewna tego, że straciwszy cierpliwość wódz nakazał właśnie egzekucję czcigodnego Gusłka.

Lecz chwilę później pojęła, że pomyliła się względem wyboru ofiary, chociaż świadomość ta wcale nie poprawiła jej samopoczucia. Ostrze pałasza spadło w dół pośród błysku słońca na klindze, a kiedy szaman wyprostował się ponownie odwracając ciało w stronę wioski, w jego uniesionej wysoko lewej ręce tkwił jakiś niewielki okrągły przedmiot.

Bławatka nadal nie wierzyła swym oczom, czując nienaturalną suchość w gardle na widok jasnowłosej dziecięcej główki, odciętej brutalnym ciosem ostrza i wystawionej przed oczy mieszkańców wioski w szokujący swą grozą sposób.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:48, 13 Cze 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ziemny nasyp opodal północnej bramy Kreptinu, poranek

Maskacz wstrzymał oddech, kiedy charczący coś gobliński szaman dopadł jednym ruchem przywiązanego do nogi hogura chłopczyka i nie okazując cienia litości zabił dziecko potężnym ciosem ostrza. Czarownik nie był człowiekiem wrażliwym i łatwo ulegającemu współczuciu, ale ten brutalny akt mordu wstrząsnął nawet nim, uświadamiając hogurowi w ułamku chwili, że wódz nie zamierza wikłać w przewlekłe negocjacje. On chciał swego topora i chciał go natychmiast, ale będąc dość sprytnym próbował wejść w posiadanie broni jak najmniejszym nakładem wysiłków... a skoro wieśniacy odrzucili jego propozycję, bez chwili namysłu przeszedł do zabijania zakładników.

Drugi chłopiec, przywiązany grubym powrozem do nogi leżącego nieruchomo i najwyraźniej nieprzytomnego Gusłka, zaczął szlochać histerycznie, wpatrzony wielkimi oczami w zakrwawiony kształt leżący pośród traw zaledwie na wyciągnięcie ręki od siebie.

Szaman wydał z siebie pełne zadowolenia stęknięcie, wspinając się na czubki palców, by jeszcze wyżej unieść trzymaną za poplamione krwią włosy dziecięcą główkę. Hogur poczuł zimny dreszcz grozy, pojmując w ułamku chwili niebezpieczeństwo, które zawisło nad jego głową. Przy życiu pozostało jeszcze trzech zakładników i chociaż Buratarczyk pewien był, że następny w kolejce do ścięcia czekał drugi dzieciak, trzecią ofiarą szamana nie mógł być nikt inny jak hogur - rozmowa posłów z Grughorem w bladym świetle przedświtu nie pozostawiała Zagerowi żadnych złudzeń w tym względzie. Zagroziwszy wodzowi boską pomstą w razie swej śmierci Gusłek zadbał nieświadomie o swe ocalenie albo przynajmniej o odwleczenie własnej egzekucji do końca, ale Maskacz na takie szczęście liczyć już nie mógł. Skoro Grughor zaczął zabijać więźniów, on był następny zaraz po drugim malcu.

Czarownik poprawił językiem luźny knebel, gotów w każdej chwili wypluć go na trawę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:34, 13 Cze 2010
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Do MG - czy moja postać może wiedzieć o takich rzeczach? Jeżeli nie, to anuluj moją wypowiedź.

Szeptam do jakiejś osoby stojącej obok mnie: "Biegnij szybko do wioski. Nie pytaj po co"


Właśnie dałem polecenie zdjęcia blokady na przedmiocie magicznym.
Bawimy się dalej w to, kto może więcej poświęcić, czy puszczasz jeńców?
Zobacz profil autora
KC - Sąsiedzkie troski
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 42 z 50  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 41, 42, 43 ... 48, 49, 50  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin