RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony 1, 2, 3 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
TR - Godzina Chwały
PostWysłany: Pią 17:26, 17 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 5.00, orbital Wersal na Ivendo

Wszyscy pasażerowie przyszli pod śluzę punktualnie, korzystając grzecznie z interkomu, aby zaanonsować swą obecność. Załoga Arrowa nie spała od czwartej rano, przeprowadzając ostatnie testy diagnostyczne przed odlotem, toteż Oliver udał się niezwłocznie do luku z zamiarem ostrożnego powitania gości. Wszyscy wspólnicy przejawiali zresztą daleko posuniętą wobec pasażerów ostrożność, momentami przechodzącą w otwartą paranoję, nie winili się jednak za to nawzajem, ponieważ wciąż pamiętali doskonale nie tylko Sylwię Martinez, ale i Edwarda Drake’a – parę pozornie nieszkodliwych towarzyszy podróży, którzy w rezultacie wnieśli w życie czwórki mężczyzn ogromne zmiany i całkiem spore emocje.

Frank Murray był młodym krótko ostrzyżonym mężczyzną z podróżną torbą na ramieniu. Zapytany grzecznie o broń, roześmiał się jedynie w odpowiedzi, po czym potrząsnął głową dając do zrozumienia, że nie wnosi na pokład żadnych niebezpiecznych przedmiotów. Oliver sprawdził jego kartę tożsamości i ponieważ nie dawała mu ona żadnych podstaw, by w tożsamość właściciela wątpić, poprosił pasażera o przejście na wewnętrzny korytarz Aurory.

Frank Murray sprawiał sympatyczne i przyjacielskie wrażenie, toteż przezorny Oliver zakarbował sobie od razu w pamięci, by nie spuszczać z niego oka. Ponieważ facet nie wyraził żadnych obiekcji na wieść o tym, że będzie musiał spać razem z nawigatorem Arrowa, kapitan uspokoił się nieco, bo pewien był, że jeszcze bardziej od niego podejrzliwy John dobrze przypilnuje swojego współlokatora.

Czekająca za plecami Murraya para wyglądała równie niewinnie. Ciemnowłosa dziewczyna i nieco od niej wyższy mężczyzna mogli mieć góra po trzydzieści lat. Oboje trzymali w rękach paski położonych na podłodze toreb.

- Żadnej broni, żadnych narkotyków, żadnych świerszczyków – oznajmił wesołym tonem mężczyzna, nim jeszcze Oliver cokolwiek rzekł – Mamy wyłącznie dobre intencje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:44, 17 Kwi 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić państwa na nasz pokład - odpowiedział również szczerym uśmiechem Oliver. Mimo to, nie omieszkał poprosić pary o potwierdzenie swojej tożsamości - coś podpowiadało mu, że pula nieszczęść i dziwnych zbiegów okoliczności wyczerpała się po aferze z Sakkrami w tle; jednak mimo wszystko nie mogł pozwolić sobie na jakiekolwiek rozluźnienie dyscypliny i zaniechanie podstawowych środków ostrożności. Czuł, że kolejna wpadka może definitywnie pogrzebać nadzieje na dalszy rozwój coraz prężniej rozwijającej się spółki.

Dosyć, pomyślał Oliver, przeglądając jednocześnie dokumenty stojącej przed nim pary. Dosyć przygód, tajemnic, strzelanin i całej reszty.
Tym razem mam ochotę na spokojny lot.
I osobiście tego dopilnuję, dodał w myślach po chwili, mając na względzie fakt, że ostatnimi czasy często zdarzało mu się uciekać od swoich obowiązków i nie udzielać się na forum całej załogi Aurory. A przecież to on był tu kapitanem. Nie mógł pozwolić sobie na chwile słabości i niepewności. Jeśli ich firma miała rosnąć w siłę, musiał podejmować szybkie, stanowcze i niepodważalne decyzje.
Oczywiście, jeśli nie będą one dotyczyły zakupu kolejnego zapasu ogniw, dopowiedział - a raczej domyślił -sobie.

-Przepraszam, trochę się zamyśliłem - otrząsnął się po kilku sekundach, czując, że czekająca nadal przed wejściem na pokład para - mimo nad wyraz dobrego nastroju - zaczyna się już powoli niecierpliwić.
-Jeśli to wszyscy, zapraszam do środka. Zaprowadzę Państwa do kabin pasażerskich-jak tylko oddalimy się na bezpieczną odległość od orbitalu, postaram się oprowadzić Państwa po naszym statku. Ostatnio straszny tutaj ruch, nie możemy pozwolić sobie na chwilę nieuwagi.
Mam nadzieję, że podróż minie Państwu szybko i w miłej atmosferze. - powtórzył po raz kolejny ustaloną regułkę Oliver, po czym odwrócił się na pięcie pomaszerował w stronę kajut.
Nic dzisiaj nie mogło popsuć mu jego dobrego nastroju.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 11:11, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 5.10, orbital Wersal na Ivendo

Max wyjrzał z maszynowni słysząc nieznane głosy, oparł się o ścianę korytarza ze skrzyżowanymi na piersiach ramionami obserwując dwóch mężczyzn i towarzyszącą im kobietę. Oliver stał akurat przy drzwiach obu kabin pasażerskich, tłumacząc gościom zasady użytkowania pomieszczeń.

Inżynier przyjrzał się obu facetom dość pobieżnie, koncentrując swą uwagę na pasażerce. Anna Zarros miała długie rude włosy, ale była dużo niższa od Rigelli Nansey, o drobnej budowie ciała, lecz i miłych dla męskiego oka zaokrągleniach. Rozmawiając z Oliverem często się śmiała, co wielce przypadło łasemu na kobiece wdzięki Maxowi do gustu.

Zapowiadała się całkiem przyjemna podróż.

- Ponieważ przykładamy wielką wagę do terminowych lotów, zamierzamy wystartować za dziesięć minut - skończył objaśnienia kapitan - Proszę umieścić swój bagaż w schowkach, zająć miejsca w siedzeniach i zapiąć uprząż antyurazową.

Trójka pasażerów podziękowała za udzielenie wskazówek, a kiedy wszyscy zniknęli w kajutach, Oliver sprawdził hermetyczność włazu i razem z Maxem poszedł do kokpitu, gdzie Nath i John kończyli ostatnie testy diagnostyczne Arrowa.

- Goście zadowoleni? - spytał Nath nie odrywając oczu od ekranu komputera - Czy może marudzą?

- Nowa lisiczka - Max opadł na własny fotel, pociągnął za pas bezpieczeństwa - Słodka, mówię wam. Chyba się zakochałem!

- Który to raz w tym miesiącu? - zaśmiał się sardonicznie John - Tyle, że tym razem możesz mieć kłopoty z jej mężem.

- To nie mąż - odezwał się z własnego miejsca Oliver - Sprawdzałem ich dokumenty, są rodzeństwem.

- I dopiero teraz mówisz?! - rozpromienił się Max - Długo miałeś to zamiar trzymać w tajemnicy?!

- Nie chciałem cię niepotrzebnie rozpraszać - uśmiechnął się kącikami ust kapitan - Jeszcze odpaliłbyś silniki korekcyjne w przeciwnym kierunku.

- Wszystkie systemy sprawne - oznajmił Nath - Możemy startować.

Oliver sprawdził dla zasady odczyty własnego komputera, potem otworzył połączenie radiowe z centrum dowodzenia stacji.

- Kontrola Lotów Wersal, tu FCS Aurora, numer transpondera ADX-73590-BS. Prosimy o pozwolenie na start. Przesyłamy plan lotu w przestrzeni systemowej.

Kapitan kliknął w ikonkę programu pocztowego, przesłał do kontrolera lotu plik zawierający planowaną trasę przelotu Arrowa przez system Ivendo.

- Tu Kontrola Lotów - odezwał się jeden z dyżurnych w centrum - Proszę czekać na potwierdzenie.

Ponieważ punkt skokowy do systemu Rhise znajdował się po przeciwnej stronie planety, pierwsze sześć godzin lotu załoga Arrowa musiała poświęcić na przelot wysoką orbitą planety na jej nocną stronę, przechodząc pomiędzy Ivendo i jednym z księżyców, Mariposą.

- FCS Aurora, tu Kontrola Lotów. Nie mamy żadnych zastrzeżeń, wyrażamy zgodę na start. Będziecie korzystać z autopilota?

- Tak - włączył się do rozmowy John - Możemy uruchomić procedurę kalibracji?

- Tak, teraz - kontroler przesłał drogą elektroniczną plik, który John skopiował natychmiast do katalogu ze sterownikami autopilota.

- Zapis dokonany, dziękujemy. Trzy, dwa, jeden. Start.

Drążek sterowy Arrowa poruszył się samoczynnie, sam towarowiec drgnął zaś wyczuwalnie w rytm wzbierającego pomruku sekcji napędowej, odsuwając się coraz szybciej od wysięgników parkingowych orbitala.

- No to w drogę - skwitował krótko Nath.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 12:28, 18 Kwi 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Dziewczyna była zmęczona i chciała już iść na swoje miejsce. Nudziły ją te kontrole. Zawsze to samo... Czepiają się zwykłych ludzi, a tych "niebezpiecznych" wpuszczają. Westchnęła. Marzyła o tym, by być już po lądowaniu.

Czekała, aż sprawdzona zostanie tożsamość mężczyzny stojącej przed nią. Miły facet, nawet niezły. Choć na terrorystę nie wyglądał... Szkoda, byłoby ciekawie. Jeszcze nigdy nie podrywała mordercy.

Jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma...

Obrzuciła kapitana długim, lecz dosyć obojętnym spojrzeniem. Był sympatyczny, choć w sumie tego wymagała też jego praca. Jednak sprawiał wrażenie szczerego i spokojnego człowieka, dla którego to, co robi jest najważniejsze. Dla Anny takie życie było dosyć odległe. Nie potrafiła się ustatkować. Dlatego właśnie wsiadła na ten statek, by to zmienić, choć miała duże wątpliwości, czy jej się uda...

Uśmiechnęła się do siebie, słysząc słowa brata. -Nie ufałabym mu w kwestii świerszczyków, kapitanie... - Pomyślała. Zachowała jednak dla siebie tę uwagę. W spokoju podała mężczyźnie dokumenty. Po sprawdzeniu wzięła swój bagaż i weszła do środka.

Ucieszyła się, słysząc, że wylecą tak szybko.

-Jak tam, braciszku? Gotowy na nowe życie?


Ostatnio zmieniony przez Karina dnia Sob 12:29, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 12:29, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy, czas rozpocząć nową podróż. W teorii wygląda to dość prosto: najpierw oblatujecie Ivendo na wysokości wysokiej orbity (sześć godzin lotu), potem zaś śmigacie w linii prostej przed siebie wprost na punkt skokowy Rhise (jedenaście godzin).

Zastanówcie się, gdzie schowaliście dwa laserowe karabiny, które wozicie od dłuższego czasu na pokładzie, a o których zupełnie zapomniałem!

John musi dużo odpoczywać - kto chce być szoferem w tej podróży?

I byłbym zapomniał: niespodzianka - Wasi pasażerowie to nie NPC-y!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 13:09, 18 Kwi 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Jak to pasażerowie? Wszyscy są PG? Nieee bujasz...
Karabiny są jeszcze nierozpakowane w swoim orginalnym opakowaniu i stoją sobie pod koją MAxa w maszynowni (na mostku mogło by być ciasno) przecież chłopak musi na czymś spać.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:12, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 8.00, wysoka orbita Ivendo na wysokości Mariposy

Arrow sunął przez czerń kosmosu z prędkością rejsową, pobłyskując lampami pozycyjnymi i emitując nieustannie swój kod transpondera. Liczne statki kursujące pomiędzy orbitalami planety pulsowały zielenią na ekranie Simplexa, starannie sprawdzone przez Olivera lub Natha.

John poczuł się zmęczony po dwóch pierwszych godzinach podróży, dlatego poszedł zmienić opatrunek i zażyć drzemki, wymieniwszy wpierw kilka bardzo ogólnikowych zdań z leżącym na drugiej koi Frankiem Murray'em. Pasażer studiował spokojnie jakieś ilustrowane pisma techniczne, toteż nawigator uznał obowiązek dbałości o dobre maniery za spełniony i walnął w kimono natychmiast po przyłożeniu głowy do poduszki.

Max dla odmiany poczuł się szybko znudzony, a świadomość, że gdzieś za ścianą podróżuje atrakcyjna młoda kobieta sprawiała, że inżynier dla odzyskania koncentracji musiał się oddać jakiemuś wymagającemu zadaniu. Znalazł je szybko, bo już wcześniej odkrył sporadyczne zakłócenia w poborze energii generowanej przez pokładowy generator, pojawiające się przeciętnie raz na dobę i trwające krótką chwilę. Przeglądając wydruki komputera diagnostycznego mężczyzna doszedł do wniosku, że jakiś podzespół towarowca zużywa okresowo większe ilości energii niż wyznaczały standardowe normy. Teraz, rozebrany do pasa i obwieszony próbnikami rozmaitego rodzaju, pracował w przedziale maszynowym szukając krok po kroku źródła tych skoków poboru mocy.

W kokpicie zostali jedynie Nathaniel i Oliver, przysłuchujący się radiowym przekazom nadawanym przez różne jednostki i stacje oraz analizując dla zabicia nudy rozmaite sygnatury widoczne na ekranie radaru. Para rodzeństwa wciąż chyba spała, bo żadne z nich nie wystawiło dotąd nosa za próg swej kabiny.

- Co myślisz o odczytach z płaszczyzny pozaplanetarnej? - spytał Oliver zmieniając ustawienia radaru - Ruch praktycznie żaden, przynajmniej w porównaniu z tym mrowiem statków walących na Equus.

- Mam na razie trzy sygnały, dwóch frachtowców z Astral Mining, które też idą na Rhise oraz jakiegoś kuriera... wygląda na ivendońskie służby pocztowe... lecącego z Mariposy. Ale mnie to nie dziwi, kierunek Rhise jest mało ciekawy, to coś akuratnie dla takich desperatów jak my.

Nathaniel uśmiechnął się pod nosem, obrócił fotel wyglądając za szyby kokpitu na rozciągającą się za nimi przepiękną panoramę Ivendo. Z drugiej strony nosa towarowca rosła szybko niewielka szara kula skały będąca pomniejszym księżycem Ivendo, Mariposą.

- Przewidujesz tym razem jakieś atrakcje? - spytał oficer ochrony, nie odrywając wzroku od księżyca - Piraci, obcy, gwiezdne bestie?

- Raczej nie - potrząsnął głową Oliver - Zresztą prawdopodobieństwo takiego czegoś jest niewiarygodnie niskie. Popatrz sam: najpierw pakujemy się na pirata, potem wsadzają nas za kraty. Spoko, ale w następnym locie bierzemy nie tego pasażera, co trzeba, gonią nas obcy, a potem zostajemy wsadzeni za kraty. Tym razem nic nie ma prawa się wydarzyć, inaczej zacznę wierzyć w jakieś fatum.

Obaj mężczyźni roześmiali się cicho, po czym kapitan wstał z fotela, by pójść na korytarz po kawę.

Zdążył dojść do drzwi kokpitu, kiedy Nathaniel zesztywniał i pochylił się nad swym komputerem wpatrzony w migający na jego ekranie czerwony symbol.

- Sygnał alarmowy na głównej częstotliwości! - wyrzucił z siebie Nath, całkowicie oszołomiony - Przekierunkowany na boje sygnałowe... sprawdzam źródło... cholera, Oli, to Mariposa! Oculus City nadaje wezwanie o pomoc, na wszystkich standardowych częstotliwościach!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:40, 18 Kwi 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Nie, to niemożliwe; pomyślał Oli dziwiąc się nie tyle samym sygnałem, co faktem, że po raz kolejny mieli "okazję" wpakować się w niezłe kłopoty. I to sporego kalibru.

Jak na razie czekam na więcej szczegółów. Jeśli chodzi o nasze możliwości bojowe, to w praktyce nie mamy...no właśnie - nie mamy niczego, co pomogłoby nam w walce z kimkolwiek. Kwestię dozbrojenia statku odłożyliśmy na lepsze czasy. Jedyne co możemy zrobić, to przejąć jakąś kapsułę ratunkową (Keth, czy Aurora może przejmować kapsuły? W sumie nie jestem tego do końca pewien).
Sytuacja w naszym sektorze też nie przedstawia się zbyt optymistycznie. Wygląda na to, że jesteśmy jedynym statkiem, który ma choć znikome możliwości bojowe i to na nas przypada zaszczytna rola udzielenia pomocy Mariposie.
Czekam na dalszy przebieg wydarzeń.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:00, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





OK, szybkie info taktycznie. Wszystko wskazuje na to, że nie ma na razie żadnego zagrożenia bojowego, dlatego nie musicie się martwić znikomym uzbrojeniem.

Na Mariposie, pozbawionym powietrza i generującym znikome przyciąganie księżycu Ivendo, znajduje się niewielkie miasteczko górnicze i rafineryjne, zwące się Oculus City, zamieszkane przez niecałe dwa tysiące osób. Miasto zostało wzniesione na dnie księżycowego krateru i znajduje się w przeważającej większości pod ziemią.

Coś się tam teraz stało złego, bo Arrow przechwytuje radiowe wezwania o pomoc o sygnaturze automatycznych przekaźników. Żaden sygnał nie został jak dotąd nadany przez żywego człowieka. Treść przekazów to prośba o udzielenie natychmiastowej pomocy mieszkańcom Oculus City. Żadnych dokładnych informacji na źródła zagrożenia.

Sytuacja w przestrzeni wygląda następująco. Wasz towarowiec jest o godzinę lotu od Oculus City, dwa frachtowce z Mining Astral o dwie godziny, pocztowiec z Mariposy lecący w stronę Ivendo praktycznie wchodzi w atmosferę planety. Wynika z tego, że znajdujecie się najbliżej celu. Oczywiście za kilka godzin nad księżycem zaroi się od wahadłowców startujących zapewne z naziemnych ivendońskich baz, ale one w przeciwieństwie do Was muszą się najpierw przebić przez atmosferę planety (dwie godziny lotu gwarantowane).

Tak czy inaczej, biorąc kurs na Mariposę dotrzecie tam godzinę wcześniej niż jakikolwiek inny statek znajdujący się w tej chwili w pobliżu księżyca.


Szybka wymiana SMS-ów z Urbikiem i już lecimy z następnym updatem...


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Sob 16:10, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:28, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 8.05, wysoka orbita Ivendo na wysokości Mariposy

Ściągnięty z maszynowni Max i dyskretnie wyciągnięty z kabiny John starannie zamknęli za sobą drzwi kokpitu, czekając z zadawaniem wszelkich pytań do wstępnego raportu Nathaniela.

- Sygnał nadają automatyczne boje umieszczone na niskiej orbicie księżyca - wyjaśnił studiujący odczyty sensorów Robinson - Standardowa informacja o zagrożenia dla życia i zdrowia mieszkańców Oculus City oraz prośba o asystę kierowana do wszystkich odbierających sygnał jednostek.

- Wyłącznie automatyczne przekazy? - spytał Max.

- Tak i chyba wiem, dlaczego - odpowiedział Nath - Patrzcie za okno, na Mariposę.

Mężczyźni wbili wzrok w szarą kulę księżycowego globu, wyłapując spojrzeniami charakterystyczny rozległy krater stanowiący niszę, w której zbudowano miasteczko.

- Co to jest, burza? - odezwał się niepewnie John.

- Tam nie ma burz, brak atmosfery - odparł Nath - Ale ta rozszerzająca się chmura pyłu to najpewniej księżycowa gleba wyrzucona z dna krateru i powoli opadająca z powrotem na ziemię. Rozciąga się nad kraterem ograniczając widoczność i zakłócając łączność. Najpewniej to dlatego nie odbieramy żadnych transmisji z miasteczka, nie są w stanie przebić się przez ten ekran.

- Te chmury pyłu sugerują wybuch - stwierdził Max - Coś tam musiało nieźle walnąć.

- Najgorsze jest to, że nie mamy pojęcia o bieżącej sytuacji na dole - dodał ze zmarszczonym czołem Oliver - Według programu astronawigacyjnego nie ma tam żadnych placówek wojskowych, żadnych instalacji strategicznych. Wyłącznie cywilne obiekty.

Na ekranach wszystkich komputerów pojawiła się nagle ta sama złota federalna ikona informująca o gotowym do odbioru przekazie nadawanym przez Kontrolę Lotów Ivendo. Oliver przechylił się w fotelu, uderzył palcem w Enter.

- To komunikat kryzysowy Kontroli Lotów Ivendo, skierowany do wszystkich jednostek kosmicznych w półpłaszczyźnie mariposańskiej. Ogłaszamy stan wyjątkowy dla tej strefy. Wszystkie jednostki znajdujące się w półpłaszczyźnie mariposańskiej zobowiązane są do wstrzymania ruchu do czasu otrzymania dalszych instrukcji. Powtarzam, nakazujemy wstrzymać wszelki ruch w strefie zagrożenia i przejść w tryb oczekiwania na dalsze instrukcje.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Sob 16:38, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:31, 18 Kwi 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- No to nam się troszkę sytuacja rozwiązała - burknął John rozcierając ranę na klatce - Nie musimy podejmować decyzji, niestety chyba trzeba przekazać pasażerom info o opóźnieniu. No i pozostaje czekać. - kończąc wypowiedź navigator zwalił się na swój fotel mrożąc oczy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:11, 18 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Robinson bił się z myślami. Przede wszystkim takie zbiegi okoliczności po prostu się nie zdarzają: w tak krótkim czasie tyle niespodziewanych wydarzeń, średnio przyjemnych, na szczęście ze szczęśliwym zakończeniem, a teraz jeszcze to. Jak to się mówi: jak nie urok, to... przemarsz wojska. Czy aby ta łajba nie jest przeklęta? Czy podczas wodowanie butelka szampana nie pękła o burtę i sprowadziło to na załogę takiego pecha? W sumie co za różnica? Teraz już chyba za późno na takie przemyślenia, załoga właśnie znów wdepnęła w... to coś. Po prostu trzeba przygotować się na falę kolejnych niespodzianek.
Ale swoją drogą ciekawe czym był spowodowany ten wybuch, o ile to rzeczywiście wybuch. Fruwające materiały piroklastycze spowodowane jakimś zjawiskiem wulkanicznym? Z wykładów geologii Nathaniel pamiętał niewiele, w głowie tkwiły mu tylko trzy nieprzydatne w tym przypadku słowa: fumarole, solfatary i mofety. Znaczy gejzery. Chyba. A może to awaria reaktora elektrowni zasilającej miasteczko? Ale we współczesnych typach reaktorów jądrowych właściwie nie ma co się psuć. No, chyba, że ktoś bardzo by się postarał. W sumie też możliwe. Czyżby znów zetknięcie z terrorystami? Ale czy w przypadku udziału terrorystów ruch w okolicach miejsca tego wybuchu zostałby wstrzymany? W sumie możliwe. A może znów obca cywilizacja? A może meteoryt? Oj, coś za dużo tych teorii. No nic, poczekajmy na jakieś nowe informacje. Tymczasem ktoś musi poinformować pasażerów. Raczej nie trzeba będzie ciągnąć słomek. Prawdopodobnie ochotnikiem będzie Max.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:27, 18 Kwi 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Max, miałeś już może okazję przywitać się osobiście z naszą pasażerką? - Oliver, uśmiechając się półgębkiem, zrobił krótką przerwę, choć wcale nie oczekiwał na odpowiedź mechanika.
-Jeśli nie, to właśnie ją dostałeś. Poinformuj naszych gości o ewentualnym opóźnieniu. Ewentualnym...jakby nie patrzeć, to już powinniśmy stanąć w miejscu. Nath, wyłącz silniki, tylko delikatnie. Nie chcę, żeby nasi klienci mieli zawczasu powody do zdenerwowania.

-Szykuje się dłuższy postój. Zanim dotrą tu jakiekolwiek statki federacji, minie z pewnością kilka ładnych godzin. Oprowadzę w tym czasie pasażerów po pokładzie. Nath, śledź na bierząco wszystkie komunikaty o sytuacji na księżycu. John, możesz iść dalej odpoczywać, ale bądź przygotowany na to, że będziemy mogli potrzebować Twojej pomocy. Max, wiesz co robić. Później możesz wracać maszynowni. Wygląda na to, że będziesz tam musiał przesiadywać coraz częściej - ta łupa chyba zaczyna się powoli sypać...

W takim razie czekamy na dalszy update Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 1:47, 19 Kwi 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





...cena biletów, plus cztery paczki po 50 kt sztuka, do tego w porywach 10% marzy z eloktronikajlów... przy czym trzeba założyć, że jeden towar pójdzie po kosztach prawie z marżą 1-3%. Drugi przy dobrych wiatrach 7-8%, bo znów będzie jak z ogniwami - całkiem zgrabniutka ta nowa - detaliści przez małe "d"...

- Sygnał alarmowy na głównej częstotliwości! - wyrzucił z siebie Nath

...czyli uśredniając 4,5-5,5% zysku. Cholerne zezwolenia, leki by szły jak świeże bułeczki. I to z masełkiem i posypane maczkiem. Z 5.200 to by było 234-276 kredytek. Tylko czemu ona tak brata się trzyma? Nie stój! 234-266 kredytek. Czyli niewesoło. Potrzebujemy czekoś dodatkowego na pokrycie kosztów...

-Max chodź tu! Oderwany z monotonnego, wręcz mechanicznego szukania przepięć w maszynowni urozmaicanego małymi rekalkulacjami lotu inżynier wgramolił się do kokpitu. Przechodząc zajżał nad ramieniem Natha na komunikat S.o.S u usiadł na fotelu.

- Sygnał nadają automatyczne boje umieszczone na niskiej orbicie księżyca - wyjaśnił studiujący odczyty sensorów Robinson.

Hmm... Na Wanabim zrobiliśmy 50 kafli, Na Rigelli i wywiadzie cztery... Prawda, po małych perturbacjach uzyskaliśmy fundusze, ale praktycznie za nic! Albo raczej przy okazji, za robienie co trzeba było. Możej jej brat strzeze cnoty siostry? Tak! Tego nam potrzeba, pierwsi niosący pomoc - może kolejny wywiad pójdzie? Może tamtejsi się odwdzięcza..?

- Wyłącznie automatyczne przekazy? - spytał Max.

- Tak i chyba wiem, dlaczego - odpowiedział Nath

szlag - lepiej jakby nadawaliby to ludzie spragnieni pomocy i potrafiący się odwdzięczyć

- Te chmury pyłu sugerują wybuch - stwierdził Max - Coś tam musiało nieźle walnąć.

...Nieźle walnąć - górnicze miasteczko - potrzebują naprawić - mamy na pokładzie elektronikę wydobywczą - $$$ - nawet jej brat by nie przeszkadzał. Hehehe, jak dobrze się zagada, to nie marne 5,5 procenta pójdzie, ale 15%! Dwie godziny lotu, dwie powrotu i godzina na zapas. Paliwo po 6 kredytek, czyli wyjdzie 30 kredytek za opróżnienie ładowni i przyjęcie wdzięczności tubylców. Może jakies tanie minerały się im zostały by dalej obrócić gotówką?

-...Powtarzam, nakazujemy wstrzymać wszelki ruch w strefie zagrożenia ...

k**a! wszystko muszą pokrzyżować..

-Max, miałeś już może okazję przywitać się osobiście z naszą pasażerką?
-Jeśli nie, to właśnie ją dostałeś. Poinformuj naszych gości o ewentualnym opóźnieniu. Ewentualnym...jakby nie patrzeć, to już powinniśmy stanąć w miejscu. Nath, wyłącz silniki, tylko delikatnie. Nie chcę, żeby nasi klienci mieli zawczasu powody do zdenerwowania.

-Szykuje się dłuższy postój. Zanim dotrą tu jakiekolwiek statki federacji, minie z pewnością kilka ładnych godzin. Oprowadzę w tym czasie pasażerów po pokładzie. Nath, śledź na bierząco wszystkie komunikaty o sytuacji na księżycu. John, możesz iść dalej odpoczywać, ale bądź przygotowany na to, że będziemy mogli potrzebować Twojej pomocy. Max, wiesz co robić. Później możesz wracać maszynowni. Wygląda na to, że będziesz tam musiał przesiadywać coraz częściej - ta łupa chyba zaczyna się powoli sypać...

-Dobra, dobra driver, już nie rób ze mnie takiego psa na baby. Prawda, całkiem wpadają w moje gusta jej śliczne rude włoski, duże oczka a wszystko okraszone uroczym uśmieszkiem. Może i małego wzrostu, ale za to mało jej nie ma tam gdzie powinna być. Po za tym... Max rozejrzał się po kokpicie natrafiając tylko wyszczerzone zębiska towarzyszy w sarkastycznych uśmieszkach.
-Okej, nic już nie mówcie. Po prostu poinformuje pasażerów i wrócę do dłubania w maszynowni..

**************

*Stuk* *Puk* *Puk*

-Panie Murray, można na chwilkę prosić? Mamy pewien komunikat do przekazania naszym pasażerom. - Gdy Frank człapał do drzwi, Max powtórzył procedurę z sąsiednią kajutą. Jak już wszyscy zainteresowani wyszli na ciasny korytarz na tyle, by widzieć wzywającego, Blunt zaczął mówić.

-Dzień dobry państwu. W pierwszej kolejności chcę państwa przeprosić za zakłócanie państwa spokoju w trakcie podróży. Nazywam Się Max Blunt i jestem pokładowym inżynierem od napędów kosmicznych i elektrotechnikiem na jednostce FCS Aurora. Jestem też nieoficjalnym doradcą spółki w sprawach finansowo-marketingowych. Wstęp przydługi, aczkolwiek wiedza o członkach naszej załogi może się państwu przydać. Zapowiada się , że spędzimy razem więcej czasu, niż pierwotnie zakładał plan lotu. Mianowicie otrzymaliśmy sygnał S.O.S. z pobliskiego miasta górniczego Oculus City na Mariposa. Wygląda na to, że doszło do erupcji, czy potężnego wybuchu tam - cały rejon zasłaniają pyły uniemożliwiające bliższe zbadanie sytuacji bez lądowania na księżycu. A tego uczynić nam nie wolno. - Max niby przez przypadek złapał wzrokiem Annę kontynuując przemówienie - Otrzymaliśmy komunikat z Kontroli Lotów Ivendo. Ogłoszono stan wyjątkowy i zażądano od wszelkich jednostek w tym rejonie o wstrzymanie ruchu do czasu przyjścia następnych instrukcji. Rozporządzenie objęło również i nas. - tu mechanik się skrzywił nieznacznie i przeniósł wzrok na brata Anny, tym razem dokładniej przyglądając się mężczyźnie niż ostatnio. Nadal nie wiadomo jakie mieli relacje.

- To potrwa i to trochę sporo. Dwie godziny na samo przebijanie się przez atmosferę Ivendońskich jednostek, dwie-trzy na dotarcie do Mariposa i kolejne kilka na rozeznanie się w sytuacji... Przez ten czas raczej nic nie będzie się działo. Mogę tylko zachęcić do korzystania z naszego zaplecza gastronomicznego - boże, aż wstyd się przyznawać, ze tylko durny prepak i automat do kawy jest na stanie. No i cztery puszki piwa jeszcze z poprzedniego kursu, które Max kupił, ale sakkranie nie dali wypić. - Za chwilę powinien przyjść do Państwa kapitan. Zaproponuje szersze zapoznanie się z naszym statkiem - łącznie z kokpitem.

-Mają państwo jakieś pytania? - Młody mechanik wypowiadając ostatnie zdanie znów przeniósł wzrok na jedyna kobietę w gronie.


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Nie 1:58, 19 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 6:55, 19 Kwi 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Jako, że navigatorowi nie chciało się ciągle łazić z miejsca na miejsce wyciągnął się tylko wygodniej na swoim fotelu. Mruknął coś niewyraźnie w odpowiedzi na polecenie kapitana dotyczące odpoczynku i powoli zapadł w drzemkę w czym pomagały mu monotonnie płynące z korytarza słowa Maxa.
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 34  
Idź do strony 1, 2, 3 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin