RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 8:23, 11 Sty 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Przepraszam, że pytam o dane, które już zapewne zostały podane. Mistrzu, a co z alternatywnym środkiem transportu dla terrorystów? Stoi coś jeszcze na płycie w zasięgu wzroku?

Jeśli coś stoi, to jakoś trzeba pokrzyżować ich plany. Można by na przykład staranować, przelecieć po statecznikach i po kłopocie (teoretycznie).
A jeśli niczego nie widać, to myślę, że można się oddalić, pozostawiając terrorystów chwilowo samych sobie a polecieć po wsparcie lub po pozostałych członków naszej spółki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 8:42, 11 Sty 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Z tego co pamiętam nic tam nie stoi na płycie lotniska. Jeśli nawet to zwykle niskie loty wokół tego czegoś, tak by strumienie gazów z dysz silników zagradzały im drogę starczą. Jak nie, to mamy jeszcze jeden ładunek, można by go zrzucic na kadłub tego czegoś. Raczej wymiękna widzac porządny opór.

Co do taranowania - imho ostateczność. Stateczniki przy braku atmosfery to też możemy sobie urywać, a silniczki korekcyjne aż tak wystające nie będą. Patriotyzm patriotyzmem, ale obrona w wraku, samemu przeciw sześciu lepiej wyposażonym kolesiom bedzię cokolwiek problematyczna.

A jeśli faktycznie nic nie ma na płycie, to się z Tobą zgadzam Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:48, 11 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.13, wieża kontroli lotów Oculus City

Anna Zarros biła się szaleńczo z myślami, rozważając pełną determinacji sugestię kontrolera Garreta. W pewnym sensie dostrzegała zasadność jego propozycji, bo nie widziała żadnego innego wyjścia z obecnej matni, które nie wiązałoby się jednocześnie z dalszym łamaniem prawa – co prawda w obliczu oskarżenia o zabójstwo pierwszego stopnia inne zatargi z prawem nie robiły już na niej większego wrażenia, ale nie chciała przez przypadek skrzywdzić kogoś jeszcze.

Gordon Corey zginął z jej ręki, chociaż teraz, uspokajając z każdą sekundą, zaczynała żywić przekonanie, że nie chciała tak naprawdę jego śmierci... lecz co się stało, nie mogło już zostać zmienione.

Strzelanina dobiegająca od strony ukrytego za tumanami pyłu lądowiska ucichła równie szybko jak się zaczęła, ale słuchawki hełmu milczały emitując uparcie ciche radiowe szumy i trzaski. Anna westchnęła ciężko, po czym obróciła w dłoniach swój automat i złapawszy broń za lufę rzuciła ją w kierunku najbliższego z ratowników. Ivendończyk zareagował natychmiast, łapiąc lecący ociężale karabin w locie, zanim ten upadł na zapylony pomost. Kilka sekund później dziewczyna patrzyła już w wylot lufy broni, nie czując na ten widok żadnych emocji prócz coraz silniejszego żalu i poczucia beznadziei.

- Poddała się, mam jej gnata! – rzucił w eter ratownik – Wieża, co dalej?

- Świetnie – odezwał się natychmiast Garret – To był słuszny wybór, Anno, naprawdę... poczekajcie... o cholera... a ten skąd tutaj?

- Wieża, co się dzieje? – zapytał inny z ratowników, rozglądając się natychmiast podejrzliwie wokół. Zarros wyczuła powracające napięcie, dosłownie emanujące od zesztywniałych ludzkich postaci uwięzionych w niezgrabnych ciężkich skafandrach.

- Mamy odczyt z linii kolejki magnetycznej – wyjaśnił zdziwionym tonem Garret – Byłem przekonany, że cała sieć tranzytowa została unieruchomiona! Ktoś uruchomił jeden skład, nadjeżdża od strony wschodniego komercjalu!

- Jeśli kolejka ruszyła, może nam się przydać do ewakuacji części personelu – zauważył jeden z ratowników – Możecie monitorować całość sieci?

- Nie, większość sensorów padła – zaprzeczył Garret – Ten skład wjeżdża do kosmoportu. Słuchajcie, nie wiem, na ile można wierzyć ludziom z Aurory, ale chyba byłoby lepiej, gdybyście się gdzieś ukryli, przynajmniej na chwilę. Nie wiadomo, kto nadjeżdża.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:56, 11 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.13, wrak Dromadera FAS Meteor

- Chcesz powiedzieć, że doszło tu do terrorystycznego ataku? - zapytała nerwowo kobieta, która chwilę wcześniej chciała się dowiedzieć czegoś na temat stanu zdrowia pilotów - Że jesteśmy zagrożeni?

- Nie za bardzo wiem, co tu jest grane, ale lepiej byłoby dla nas wszystkich, żebyśmy się teraz gdzieś przyczaili – odpowiedział wymijającym tonem Frank – Po okolicy kręcą się jakieś dranie strzelające bez ostrzeżenia do ludzi, a ja nie mam zamiaru zarobić od nich kuli.

- Cholera! – wycedził przez zęby jakiś Ivendończyk – Może lepiej zostaniemy w promie?

- A jeśli jakieś przepięcie doprowadzi do zapłonu paliwa? – potrząsnęła głową kobieta – Nie, już wolę wyleźć na zewnątrz niż się dać wysadzić w powietrze.

Reszta ratowników poszła natychmiast w jej ślady, słusznie obawiając się konsekwencji ewentualnego wybuchu sekcji napędowej Dromadera. Członkowie ivendońskiej ekipy przeskakiwali jeden po drugim przez wycięty palnikiem Murraya otwór, co rusz spoglądając z podejrzliwością na wystający z kieszeni obcego pistolet.

- Jesteś z ochrony kolonii? – zapytał wysoki mężczyzna, który wręcz rozsadzał swą masywną sylwetką ciasny skafander, a który chyba nie dosłyszał wcześniej konwersacji przybysza z ratownikami stojącymi najbliżej włazu – Jak się nazywasz?

- Frank Murray – odpowiedział technik, nie widząc potrzeby kłamania w tak prozaicznej kwestii – Przypadkowy uczestnik zdarzeń.

- O’Hara żyje! – krzyknęła kobieta pochyliwszy się nad jednym z pilotów – Chyba stracił przytomność, ale oddycha, tyle sygnalizuje miernik jego skafandra!

- A Simms? – zapytał inny z ratowników, wciąż czekający w kolejce na przejście do kokpitu pilotów.

- Kurwa, nie... – jęknęła z nieudawanym żalem Ivendonka, niskim głuchym głosem – Nie żyje. Chyba skręcił sobie kark...

- Niech to szlag! – warknął olbrzym, na którego skafandrze Murray dostrzegł w końcu naszywkę z nazwiskiem „Gartner” – Szkoda chłopaka... Ty, Murray, przelazłeś tu przez tę dziurę w okienku?

Frank kiwnął głową wcisnąwszy się wpierw w kąt kokpit za fotel jednego z pilotów, bo w wąskiej kabinie robiło się coraz tłoczniej w miarę jak kolejni ratownicy pokonywali rozcięty właz. Gartner schylił się po leżący na podłodze palnik, włączył go zdradzającymi sporą wprawę ruchami.

- Nie ma szans, żebym się przecisnął przez taką dziurę, to coś w sam raz dla patyczaka – wycedził przez zęby ratownik – Cofnijcie się trochę, trzeba zrobić większe przejście.

Z wylotu urządzenia trysnęła jaskrawoniebieska smuga energii, topiąc swym żarem metalowe elementy oszklenia kokpitu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:15, 15 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.14, kokpit FCS Aurora

John śledził w milczeniu sygnaturę zbliżającego się szybko kuriera. W eterze rozbrzmiewały kolejne komendy wojskowych dyspozytorów kontrolujących strefę wokół Mariposy, profesjonalnie rozlokowujących jednostki ratunkowe i monitorujących całą operację. Coraz więcej symboli Space Kingów znikało z radaru ponad kraterem Oculus City, zanurzając się w pas księżycowego pyłu ekranującego z morderczą skutecznością sensory wiszących ponad kolonią jednostek. Major Lawrence realizował akcję zabezpieczania Mariposy jak na zawodowego żołnierza przystało, osłaniając podchodzące do lądowania na ślepo promy za pomocą krążących tuż ponad warstwą pyłu Hammerheadów.

- Saw Leader do FCS Navarro – w eterze rozległ się głos dowódcy jednego z myśliwskich kluczy – Utrzymując dotychczasową prędkość za trzy i pół minuty wejdziecie do strefy zamkniętej. Dokonajcie stosownych korekt. Odbiór.

- FCS Navarro do eskorty – padła natychmiastowa odpowiedź – Dziękujemy za ostrzeżenie. Kontrola Lotów, proszę o koordynaty pozycji postojowej. Kiedy będziemy mogli przystąpić do akcji ratunkowej?

- FCS Navarro, tu Kontrola Lotów. Otrzymacie dane za piętnaście sekund, trwa transfer koordynatów rezerwowych uzgodnionych z dowództwem wojskowym. Przystąpcie do przyśpieszonego wytracania prędkości.

- Kontrola Lotów, potwierdzam odbiór – odpowiedział pilot kuriera – Wytracam prędkość do czterdziestu tysięcy na minutę.

Widząc zwalniającą raptownie sygnaturę statku John odchylił się w fotelu prostując promieniujący bólem grzbiet i wyłamując sobie z trzaskiem palce ze stawów. Bezczynność wciąż doprowadzała go do szewskiej pasji, ale widok siódmego federalnego promu znikającego właśnie z ekranu Simplexu nieznacznie frustrację nawigatora łagodził. Wojskowa akcja przebiegała niezwykle szybko, a ponieważ w przestrzeni ponad kraterem nie pojawiła się żadna inna rakieta, rozwój wydarzeń pozwalał domniemywać, że kryzys zbliżał się do szybkiego końca.

John uśmiechnął się kącikami ust na myśl o zdziwieniu terrorystów, którzy podjęliby próbę ucieczki z krateru za pomocą promu – federalni zabezpieczyli przestrzeń ponad Mariposą nie pozostawiając sobie żadnych martwych stref, więc pozbawiony prawa lotu obiekt zostałby przejęty w góra półtorej minuty.

- Saw Leader do FCS Navarro! Wciąż utrzymujecie zbyt wysoką prędkość! Użyjcie silników korekcyjnych do zmiany wektora! Odbiór!

- FCS Navarro do wszystkich jednostek! Mamy na pokładzie sytuację awaryjną! Doszło do interferencji w części układów oraz przepięcia energetycznego! Obaj piloci zostali porażeni prądem, chyba są nieprzytomni! Co mam robić?

- Tu Kontrola Lotów, z kim mówię?! – w eterze huknął głos majora Lawrence.

- Malcolm N’Gore, operator ładowni FCS Navarro, sir! – odkrzyknął wyraźnie zdenerwowany męski głos – Jestem w kokpicie, ale nie mam uprawnień do prowadzenia statków!

- Lawrence do Saw Leader! Przechwycenie i wizualizacja kokpitu kuriera! N’Gore, usiądź za sterami, spróbujemy wytłumaczyć ci przez radio, co zrobić, żeby zatrzymać statek!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:17, 15 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.14, kosmoport Oculus City

Zaalarmowany słowami Maxa Nath wskoczył z powrotem do kokpitu Bluebirda, przylgnął do bocznej szyby spoglądając w stronę niknącej w pyle linii kolejki magnetycznej. Chociaż widoczność wciąż pozostawała fatalna, Robinson zdołał wypatrzeć migoczące kilkadziesiąt metrów dalej czerwone światło, ostrzegające przed zbliżającym się, chociaż dla ludzkich oczu wciąż niewidocznym pociągu.

- Max, spadamy stąd! Właź do środka, startujemy! – przesądził w ułamku chwili Nathaniel, mając niemal całkowitą pewność, że pasażerami nadjeżdżającego składu byli terroryści odpowiedzialni za porwanie senatora i napad na miejscowy bank.

- Chwila, tylko wciągnę do środka naszego kolegę – stęknął w odpowiedzi Blunt, mówiąc tonem sugerującym, że zajęty był właśnie ciągnięciem czegoś ciężkiego.

- Po co ci on? Nie mamy czasu! – Robinson usiadł szybko w fotelu pierwszego pilota, przyglądając się błyskawicznie panelowi sterowniczemu i wyciągając rękę w kierunku rzędów niewielkich przełączników.

- Nie chcę, żeby go kumple znaleźli! – wydyszał Max wlokąc zabitego terrorystę po schodkach luku – Niech sobie myślą, że ich wydymał i zwiał!

Sekcja napędowa Bluebirda pracowała na minimalnym ciągu. Zapiąwszy pas bezpieczeństwa Nath wdusił bez zastanowienia przycisk otwierający osłony wylotów dysz napędowych i popchnął przepustnicę do przodu. Chociaż wahadłowiec nie posiadał zewnętrznych kamer optycznych i mężczyzna nie mógł ujrzeć obrazu drgającej w rytm przepływu mocy maszyny, doskonale potrafił sobie wyobrazić tryskające z dysz słupy niebieskiego ognia.

Max porzucił zwłoki w kabinie pasażerskiej, zatrzasnąwszy za sobą uprzednio luk. Dotruchtał do kokpitu w tej samej chwili, kiedy Nath pociągnął za stery Bluebirda i maszyna uniosła się lekko w górę, odrywając łapy podwozia od płyty lądowiska. Blunt złapał za futrynę kokpitu, by nie stracić pod wpływem przechyłu podłogi równowagi, warknął coś uderzywszy przy tym bokiem hełmu w ścianę kabiny.

- Już mi się ten kask ledwie trzyma kupy, więc nie folguj sobie! – syknął opadając na sąsiedni fotel i szukając wiszącego z boku pasa – Racz nie zapominać, że tutaj jest wybita szyba! Chcesz mnie zdehermetyzować?

- Gadaj lepiej, gdzie lecimy! – wyrzucił z siebie Nathaniel, podnosząc ogon Bluebirda i obniżając nos w stanie kontrolowanego zawisu, by zyskać dzięki temu lepszą widoczność na pobliski tor – Są!

Trzydzieści metrów od krawędzi lądowiska spośród księżycowego pyłu wychynął ciemny kształt modułu trakcyjnego, ciągnącego za sobą kilka spiętych ciasno wagonów o odkrytych platformach. Przystawiający nos do szyby Blunt roześmiał się szyderczo dostrzegając zadarte w górę głowy jadących na lorach ludzi w ratowniczych kombinezonach.

- I kto kogo wydymał, frajerzy? – wrzasnął mechanik wystawiając w stronę przestępców ukryty w rękawicy palec.

- Max, gdzie lecimy?! – powtórzył Nath żałując jednocześnie, że TransStellar nie wyposażył mariposańskich maszyn w lekkie podskrzydłowe działka, które nadawały się wręcz doskonale do zniszczenia sekcji trakcyjnej bez większego zagrożenia dla życia cennego zakładnika – Na orbitę czy pod wieżę kontroli?!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:30, 15 Sty 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Osobiście zwiałbym pionowzlotem na orbitę. Przechwycenia nie mamy się co bać, chyba, ze przez przechwycenie rozumie se tutaj plik powitalnych rakiet poprzedzających pytania kim jesteśmy Wink

Ale zostawiać swoich i ratowników pod wieżą... Z drugiej strony w tej zupie możemy nie dolecieć. Albo nie będzie możliwości wylądować koło wieży, a odlatując tam pokarzemy kierunek terrorystom.

Max jest mocno niezdecydowany miedzy obowiązkiem względem Federacji, a obowiązkiem względem Anny. Jeśli pył choć trochę osiadł, można spróbować lecieć po naszych. Jeśli nie, to nie ma sensu ryzykować rozbicia i będzie za orbita.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 11:51, 18 Sty 2010
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Ja też byłbym za pozbieraniem reszty ekipy. Orbita to ostateczność, bo taki ruch właściwie nic nam chyba nie daje.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:05, 19 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.13, wrak Dromadera FAS Meteor

Opuściwszy tak szybko jak to tylko było możliwe wrak Dromadera ivendońscy ratownicy skupili się wokół Franka, coraz bardziej ich zachowaniem onieśmielonego. Para mężczyzn przykucnęła przy leżącym bez przytomności pilocie, wyciągniętym z maszyny z niemałym trudem i złożonym w bezpiecznej pozycji na popękanym betonie.

- Murray, co teraz? – zapytał ratownik o nazwisku Gartner – Masz jakies rozeznanie w terenie? Gdzie mogą się kręcić ci terroryści?

Zanim Frank zdążył odpowiedzieć, do rozmowy wtrąciła się niska kobieta. Technik dostrzegł jej żywe inteligentne oczy błyszczące za osłoną kasku.

- Pierwsze pytanie brzmi: czy działa tu jakikolwiek zorganizowany ośrodek dowodzenia? – powiedziała rozglądając się jednocześnie wokół i próbując przeniknąć wzrokiem tumany księżycowego pyłu – Kompensatory grawitacyjne całkiem wysiadły?

- Pierwsza odpowiedź: chyba raczej nie, chociaż obsada wieży kontrolnej próbuje robić wszystko, co w ich mocy. Rejestrują wezwania o pomoc z poszczególnych sekcji, ale niewiele potrafią pomóc, bo zostali uwięzieni w centrali. To dlatego moi kumple i ja ruszyliśmy w teren. Jeden miał uruchomić kompensatory grawitacyjne, ale do tej pory nic nie zadziałało. Albo poszły w drobny mak... albo na kogoś się nadział.

- Nadział się? – powtórzył z naciskiem Gartner – Co masz na myśli?

- Słuchajcie, ludzie, sytuacja jest przesrana – oświadczył wprost Frank, z miejsca przykuwając do siebie uwagę ratowników – Byliśmy z kumplem w hali generatorów, żeby przywrócić zasilanie elektryczne grupie frajerów duszących się w stacji metra. W środku znaleźliśmy baterię rakiet, prawdziwych wojskowych rakiet, na prowadnicach i z bojowymi głowicami. Pierwszy raz w życiu widziałem coś takiego, słowo daję. Jakiś skurwiel w kombinezonie dokładnie takim samym jak wasz zaszedł nas od tyłu i bez ostrzeżenia zastrzelił mojego kumpla. Po prostu strzelił mu w głowę!

Murray dostrzegał wokół siebie rozszerzone nagłym lękiem oczy ratowników, być może dopiero teraz uświadamiających sobie prawdziwą skalę zagrożenia, jakie czyhało na nich na Mariposie.

- Bogu dzięki, że zdążyłem go załatwić, zanim kropnął i mnie – dokończył Frank – Nie wiem jak wy, ale ja wolałbym się nie nadziać na jego znajomków, bo nie wierzę, żeby był tutaj sam. I od razu wam odpowiem, że nie mam cholernego pojęcia, co się tutaj dzieje, za nic w świecie. Trafiłem do kolonii przez czysty przypadek, wylądowaliśmy tutaj jako pierwsi z pomocą.

- Te rakiety! – powiedział Gartner – Terroryści wystrzelili rakiety! To dlatego spadliśmy, impuls elektromagnetyczny usmażył w Dromaderze praktycznie całą elektronikę! Cholera, to wygląda na początek regularnej wojny! Mówisz, że tamci mają wojskowy sprzęt?

- No, rakiety na pewno – kiwnął głową Frank, wyciągając jednocześnie z uchwytu skafandra pistolet – Na spluwach się za bardzo nie znam, ale tę właśnie zabrałem gościowi, którego załatwiłem przy wyrzutniach.

Gartner zerknął na trzymaną przez Murraya broń.

- Cercano 91 – stwierdził od razu – Mają to i wojskowi i cywile.

- Mniejsza z pistoletem – sarknęła kobieta – Nie możemy tutaj sterczeć jak kołki, pewnie tamci też się zorientowali, że mieliśmy kraksę. Murray, możesz nas zaprowadzić w jakieś bezpieczne miejsce?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:10, 19 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.15, kosmoport Oculus City

Robinson pchnął przepustnicę Bluebirda jeszcze mocniej do przodu, zwiększając ciąg napędu i podnosząc maszynę o dalsze dziesięć metrów w górę. Wyglądający zza szyby kokpitu Max dostrzegł wymachujących rękami ludzi na lorach hamującego przy platformie pociągu, ledwie dostrzegalnych w dzikiej kurzawie wyrzuconej w powietrze strumieniami gorącego gazu tryskającymi z silników wahadłowca.

- Pewnie teraz walą w gacie na myśl o odjeżdżającej taksówce! – zaśmiał się histerycznie Blunt, zupełnie zapominając na ów widok o swej pulsującej coraz silniejszym bólem nodze – Tak, frajerzy, wsadźcie sobie w dupy wasze bileciki! O kurwa...

Mechanik odsunął twarz od szyby w momencie, kiedy uderzyły w nią pierwsze wystrzelone z automatu kule, schylił się w fotelu miotając jednocześnie przekleństwami. Pociski odbiły się od pancernego szkła z głuchym wizgiem, skrzesały iskry na zewnętrznym pokryciu kadłuba.

- Spokojnie, Nath! Nie panikuj! – wyrzucił z siebie Blunt przekręcając się w fotelu tak, by nie wystawiać głowy zbyt wysoko ponad dolną krawędź okienka – Walmy pod wieżę i zabierzmy Annę, inaczej tamci mogą się do niej dobrać!

Robinson targnął sterami pozostającego w zawisie Bluebirda i niebieskobiała maszyna TransStellaru ruszyła na wysokości dwudziestu metrów od platformy startowej. Niknący w kłębach wirującego szaleńczo pyłu ludzie zeskakiwali z wagoników składu kolejki, strzelając w akcie bezsilnej frustracji w ślad za odlatującym promem. Nathaniel słyszał huk uderzających w kadłub pocisków, ale nie zawracał nimi sobie głowy, bo pancerz Bluebirda był odporny na trafienia z broni małokalibrowej. W obecnej sytuacji maszynie mógł zagrozić jedynie jeden z pakietów wybuchowych, gdyby któryś z terrorystów zdołał go wrzucić do wylotu dyszy napędowej, ale przebywając na obecnym pułapie Robinson niezbyt się takiego rozwoju sytuacji obawiał.

Ale zaraz tknęła go inna myśl, która zmroziła serce mężczyzny: uruchomiony ponownie pociąg mógł dotrzeć do wieży kontroli lotów ledwie kilka sekund po wahadłowcu, gdyby zaś do tego doszło, nie istniała najmniejsza szansa na bezpieczną ewakuację Anny Zarros i towarzyszących jej ratowników.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:40, 19 Sty 2010
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Bezpieczne miejsce, powiadasz? Jedynie bezpieczne miejsce w promieniu kilkuset kilometrów znajduje się zapewne poza polem grawitacyjnym tej zasranej asteroidy. Więc jeśli zależy nam na własnym przeżyciu, powinniśmy kierować się do jakiegokolwiek funkcjonalnego statku, żeby wznieść się w przestrzeń kosmiczną. Tylko że... tam już byliśmy. I dobrowolnie wylądowaliśmy tutaj, odbierając wezwanie pomocy. "Zeszliśmy" tutaj, że ratować tych zasrańców na dole. I naprawdę mam głęboko, czy zagraża mi trzęsienie ziemi czy organizacja terrorystyczna, nadal chcę robić to samo... to, na czym wy zapewne dobrze się znacie.
I czekanie na jakąś odpowiedź
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:01, 21 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Moi drodzy crazy piloci z Bluebirda, potrzebowałbym Waszej jednoznacznej deklaracji co do lądowania na wąskiej platformie przy wieży kontroli. Jak już wzmiankowałem w opisie fabularnym, akcja taka wydaje mi się mocno ryzykowana, jeśli terroryści wpadną na pomysł, by ruszyć pociągiem Waszym śladem, albowiem znajdą się wówczas pod wieżą kilka sekund po Was, a wtedy tona sakkrańskiego złota i dziewica czystej krwi Eloni, jeśli zdołacie bez uszczerbku na zdrowiu i życiu ewakuować ludzi spod wieży!

Dlatego poproszę raz jeszcze o jednoznaczne deklaracje, żeby mi potem płaczu nie było, że MG coś źle zinterpretował Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:12, 21 Sty 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





A zwykłe przelecenie w drugą stronę i później okrężny nawrót w tym pyle nie starczą? A zamiast lądować to można podejść na odległość zasięgu radiowego i powiedzieć, by podeszli z nami na płyt lądowiska. Albo najpierw spytać ich przez radio czy chcą się ewakuować na orbitę, jeśli tak, to czy wolą ryzykować rozbicie się na tej platformie, czy podejdą z nami gdzieś, gdzie więcej jest miejsca ryzykując spotkanie terrorystów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:08, 22 Sty 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 12.15, kosmoport Oculus City

Max Blunt musiał pomyśleć o tym samym, ponieważ pochylił się raptownie w fotelu drugiego pilota i uderzył zaciśniętą pięścią w podłokietnik.

- Nath, nie leć prosto na wieżę, pociągniesz ich za nami! – krzyknął z desperacją w głosie – Tym pociągiem dojadą tam za parę sekund, a wtedy będzie i po Annie i po ratownikach!

Robinson zmełł w ustach przekleństwo, wciąż nie potrafiąc odżałować faktu, że Bluebird nie został uzbrojony przez dział ochrony TransStellaru przynajmniej w lekkie działka. Kanonada w dole przybrała na sile, a potem znienacka się urwała, co dowodziło jawnie profesjonalizmu terrorystów: widząc nieskuteczność swej broni zaprzestali natychmiast marnowania amunicji, przystępując do opracowywania planu awaryjnego. Utrzymywany w powietrzu przeciwstawnymi strumieniami gazu wahadłowiec przeskoczył ponad linią kolejki na drugą jej stronę, wprawiając w obłędny taniec kolejne tumany księżycowego pyłu ponad głowami porywaczy.

Robinson obrócił maszynę w poziomie wokół jej osi, ustawiając się smukłym nosem w kierunku składu kolejki i unosząc sekcję ogonową Bluebirda nieco w górę, przez co zyskiwał doskonałe pole widzenia na majaczących w dole przeciwników. Jego wzrok wyszukał skuloną na środkowej lorze ludzką postać pilnowaną przez dwóch strażników, potem przesunął się po ciężkich metalowych skrzyniach przytroczonych szerokimi taśmami do pozostałych wagoników.

- Mają przy sobie karty płatnicze, ale nie mają transportu – uśmiechnął się wyjątkowo złośliwie Nath – Zaraz... cholera! Max, pociąg rusza!

Na oczach wyglądających z kokpitu mężczyzn terroryści ruszyli pojedynczo wzdłuż toru kolejki, zeskakując na wysokości sąsiednich platform i znikając pośród tumanów poruszającego się szaleńczo pyłu. Znajdujący się w tyle pociąg ruszył z wolna do przodu, dostosowując swoje tempo do szybkości poruszających się pieszo napastników.

- Sprawdzają kolejne platformy, bo chcą znaleźć inny prom! – zrozumiał w mig Nath – Tak czy owak zaraz będą pod wieżą!

Max zaklął szpetnie, przełożył sobie z ręki do ręki automat, potem spojrzał na ziejącą obok głowy Robinsona dziurę po zdetonowanym na pancernej szybie ładunku wybuchowym.

- Jakbyś obrócił ptaszka bokiem do toru, może mógłbym im posłać parę serii przez ten otwór! – zaproponował – Byle tylko za dobrze nie strzelali, bo przy kontrze możemy zgarnąć kilka kul do środka!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:31, 22 Sty 2010
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Owszem, Max z przyjemnością pośle kilka kulek terrorystom.

Keth, dużo miejsca jest przy tych torach? Może dałoby się przetopić odpowiednio długi odcinek szyn strumieniami gazów silnikowych? Albo choć zrzucić ładunek na tory, by je rozerwać?

Jeśli za wąsko, to może uda się powyższymi metodami lokomotywę składu dostatecznie uszkodzić...


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Pią 21:32, 22 Sty 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 32 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 31, 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin