RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Pasztet z Safu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 17, 18, 19  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 18:55, 01 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Zapewne każdy pasażer we własnym zakresie przygotowuje swój organizm do skoków, ale myślę, że powinniśmy mieć w zapasie odpowiednie, opisane przez Ketha farmaceutyki (o ile oczywiście już ich nie mamy). Lepiej, żeby ogólne, niezbyt pochlebne wrażenie pasażerów z podróży naszą Aurorą nie zostało dodatkowo spotęgowane efektami skoku. Dobrze móc zaoferować pasażerowi taki nowy aviomarin.

Macie je w zestawach pierwszej pomocy. Oliver zaproponował zastrzyki pasażerom, ale oboje odmówili.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:38, 02 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 9.15, FCS Aurora, system Equus

Pasażerowie wstali w tym samym czasie, wyraźnie głodni, bo mimo kiepskiego w opinii Olivera smaku syntetycznej papki pochłonęli ogromne jej ilości. Wziąwszy prysznic Sylwia Martinez poprosiła o możliwość wejścia na mostek i nie znajdując żadnych ku temu przeciwwskazań kapitan udzielił jej zezwolenia. Piękna pasażerka zajęła zwolniony przez Maxa fotel, bo główny inżynier uznał, że dodatkowe testy oprzyrządowania w maszynowni są jednak ważniejsze od przelotnego flitru.

Andreas Norton uznał, że z braku innych zajęć również chętnie przyjrzy się kokpitowi, ale jego dla odmiany odesłano z kwitkiem, argumentując to brakiem miejsc siedzących na mostku. Zły jak osa biznesmen zajął się zatem joggingiem i gimnastyką na wąskim korytarzyku Arrowa, zerkając co chwila do wnętrza otwartego kokpitu.

- A to jest radar – powiedział do Sylwii Oliver, kończąc pośpieszny przegląd pokładowych instrumentów – Te zielone punkty na jego ekranie oznaczają inne federalne jednostki. Gdyby miały kolor żółty, oznaczałoby to kontakt z typem okrętu nieznanym naszej bazie danych. Kolor czerwony oznacza jednostkę, która podjęła w stosunku do nas agresywne kroki.

- To się często zdarza? – spytała Sylwia, wdzięcznie przechylając głowę w stronę kapitana – Mam na myśli agresywne kroki.

- W centralnych systemach Federacji praktycznie nigdy, proszę się niczego nie obawiać – roześmiał się Machado – Władze na Equusie dbają o wysoki poziom bezpieczeństwa obywateli. Nie dalej jak półtorej godziny temu mieliśmy rutynową kontrolę, tuż za granicami punktu skokowego.

- Kontrolę? – zdumiała się Sylwia, a obserwujący ją ustawicznie Oliver dałby nagle głowę, że w orzechowych oczach kobiety pojawił się na ułamek sekundy dziwny błysk – Ktoś wchodził na pokład?

- Nie było takiej potrzeby – John westchnął głośno dając w ten sposób wyraz politowania wobec ludzi nieobeznanych ze specyfiką podróży kosmicznych – Nowoczesne patrolowce potrafią przeskanować z bliskiego zasięgu wnętrze sprawdzanej jednostki pod kątem przewozu kontrabandy, a także zdjąć z obiektu jego zdjęcia w trybach termowizyjnym i elektromagnetycznym. Mieliśmy przyjemność pokonwersować chwilę z pilotami marynarki, ale zaraz polecieli szukać kolejnego celu do molestowania.

- Rozumiem – odparła Sylwia opierając się w fotelu inżyniera – Proszę mi wybaczyć brak doświadczenia w tych sprawach, to było głupie pytanie.

- Z przyjemnością wybaczamy – uśmiechnął się ponownie Oliver – Tak więc krótki kurs pilotażu ma pani za sobą. W razie zainteresowania wysoko płatną pracą w charakterze załoganta serdecznie zapraszamy, brakuje nam do kompletu reprezentacyjnej hostessy do obsługi pasażerów.

Tym razem roześmiali się wszyscy obecni w kokpicie, z Sylwią włącznie, ale Oliver nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że temat porannej kontroli wywołał wyraźne zaniepokojenie kobiety, starannie maskowane, ale jednak wyczuwalne.

- Na Belizo sytuacja musi być naprawdę katastrofalna – odezwał się nagle John – Patrzcie na te nowe odczyty. To są sygnatury okrętów czerwonokrzyżowców.

- Nie mogę, faktycznie! – zdumiał się Nathaniel, podglądający kopię odczytów radaru na swoim komputerze – Nie sądziłem, że operują w tym regionie.

Na wyświetlaczu Simplexa promieniowały silnym blaskiem elektromagnetyczne sygnatury ciężkich okrętów należących do czerwonokrzyżowców, paramilitarnej organizacji humanitarnej o specyficznym kodeksie postępowania opartym na własnej wersji religii neochrześcijańskiej. Skoro ich silnie uzbrojone jednostki znalazły się w pobliżu Belizo, należało przyjąć za pewnik, że albo na powierzchni planety wybuchły wywołane kataklizmem bratobójcze walki albo w regionie uległy nasileniu akty agresji ze strony piratów, polujących na liczne konwoje zaopatrzeniowe i ratunkowe.

- Spotkałem kiedyś paru czerwonokrzyżowców na Viktorii – powiedział Nath – Trudno powiedzieć, żeby to byli normalni ludzie, naprawdę. Jeden z nich gadał ze mną o walce z głodem i nędzą i o miłosierdziu wobec potrzebujących pomocą, a chwilę potem skręcił kark facetowi próbującemu ukraść z transportu worek ryżu! Pamiętam jak dziś jego słowa: „Gdyby poprosił, przyjęlibyśmy go jak brata, lecz jako złodziej poniósł słuszną karę”.

- Niesamowite – szepnęła roziskrzonymi oczami Sylwia – Też trochę o nich czytałam. Wywodzą się z nieistniejącej już organizacji humanitarnej sprzed trzystu lat, zwanej Czerwonym Krzyżem. Po jej rozwiązaniu z powodów upadłości finansowej byli pracownicy pozyskali fundusze z innych źródeł, a sądząc po ich kodeksie honorowym i przekonaniach religijnych, musiały mieć w tym udział jakieś ortodoksyjne źródła chrześcijańskie.

- Myślę, że jeśli się pani poszczęści, będzie miała pani okazję zobaczyć kogoś z nich na Sensero II – powiedział John – Podobno łatwo ich rozpoznać po bakteryjnych tatuażach na twarzy. Prawda, Nath?

- Tamci na Viktorii mieli takie – skinął głową Robinson – Mikrokolonie bakterii, bodajże rureczników czy jakoś tak, wszczepione pod skórę na kształt malutkich czerwonych krzyży. Zwykły tatuaż da się usunąć, ale takiego symbiontu podobno nie, chyba że dasz sobie wykroić połowę twarzy.

Oliver przeniósł spojrzenie z Natha na Sylwię i z miejsca zauważył jej spochmurniałe spojrzenie.

- Coś się stało? – jego pytanie sprawiło, że pozostali dwaj mężczyźni natychmiast zerknęli w kierunku myślącej nad czymś kobiety.

- Czy byłoby niegrzeczne z mojej strony zapytać panów o dalszy plan lotu? – odezwała się po chwili pasażerka – Po lądowaniu na Sensero II?

- Cóż, prawdopodobnie wrócimy na Rhise – odpowiedział wymijająco Oliver, nie chcąc zdradzać faktu, że załoga Aurory nie miała na razie żadnych planów związanych z kontynuacją rejsu – Ostatnie rozbłyski rhisańskiego słońca okazały się tak silne, że tamtejsze elektrownie są przeładowane pełnymi ogniwami zasilającymi, które można kupić po naprawdę atrakcyjnych cenach. Myślę, że przez jakiś czas będziemy z tego korzystać, dopóki ceny nie wrócą do wyższego poziomu.

- Rozumiem – kiwnęła głową kobieta, postukując długimi paznokciami w podłokietniki fotela – A nie bylibyście zainteresowani lotem na Ivendo? To docelowy punkt mojej podróży.

Obsada kokpitu wymieniła między sobą spojrzenia. Nikomu nie przychodził do głowy żaden typowo kupiecki interes, który mógłby im zwrócić koszty przelotu na Ivendo, a sam system, słynący z drożyzny i otoczony reputacją świata wypoczynkowego, nie rokował większych szans na podłapanie intratnego zlecenia.

- Raczej nie – pokręcił w końcu głową Oliver – Ale proszę się nie martwić, z Equusa lata na Ivendo kilkadziesiąt pasażerskich liniowców dziennie, z wysokim standardem podróży i szybkim czasem tranzytu. Na pewno będzie pani miała okazję kupić jeszcze dzisiaj bilet.

Wbrew oczekiwaniom kapitana jego odpowiedź wcale pasażerki nie zadowoliła.

- Cóż, wiem, że może zabrzmi to głupio – powiedziała po chwili – ale wcale nie narzekam na warunki podróży waszą jednostką. Wizja lotu zatłoczonym liniowcem w towarzystwie ludzi pokroju mojego współtowarzysza – Sylwia rzuciła ostatnie słowa półgłosem, zerknąwszy wpierw za próg drzwi kokpitu, by się upewnić, że Norton pozostaje poza zasięgiem jej wypowiedzi – skutecznie mnie odstręcza. Na pewno nie dacie się namówić?

- Pani Martinez, zmusza mnie pani do szczerości – rozłożył ramiona Oliver – Rzecz w kwestiach finansowych, nie naszej chęci do przebywania w pani przemiłym towarzystwie. Taki lot absolutnie się nam nie opłaci, ot i cała prawda.

- Rozumiem – Sylwia przygryzła nieco dolną wargę, jej paznokcie zaczęły wygrywać na podłokietnikach nieco szybsze stacatto - A jaka kwota sprawi, że zacznie się to panom opłacać?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:05, 02 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Twisted Evil

Musielibyśmy sprzedać mniej ogniw (85 zostawialiśmy na powrót z equis) by polecieć na Invendo potrzebujemy też jeden skok. A by wrócic? Skok do Rhise z Ivendo od razu, czy musimy wracać tą samą trasa jak przylecimy (dwa skoki?)

Ile potrzebujemy paliwa ciekłego? Cos czuje, że i tak trza będzie do pełna dotankowac jak tam tak drogo. A z Powrotem możemy wziąć dwóch pasażerów, ale nie za 300 (jak tam tak drogo), a 400-440 (450 drogo brzmi Razz). Zależy ile biorą tamtejsze promy. I zaznaczmy tym razem w ogłoszeniu, że kajuta może być koedukacyjna i nie mamy osobnych kajut dla wybrednych. Chyba, że byśmy jako załoga z pustego luku towarowego skorzystali i wzięli więcej klientów (wtedy i cena biletu tańsza, przy czterech 350-400, przy sześciu ok310-320 - i jesteśmy w domu)

Poznam ilość skoków, godzin lotu na paliwie ciekłym i potencjalną ilosc pasażerów, to zrobię kosztorys. A sylvia dopłaci ok 5-10% kosztów podróżny w obie strony (equis-ivendo-rhise), byśmy poszli do przodu, a nie podwozili za free.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:00, 02 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Komentarz do Twoich założeń, Freeks. Najpierw kwestia skoku z Ivendo na Rhise: nie musicie wracać poprzez Equusa, istnieje trasa nadświetlna łącząca bezpośrednio te dwa systemy (można wręcz powiedzieć, że pani Martinez zawaliła sprawę, bo nadłożyła Waszym towarowcem drogi, ale może akurat nie było żadnego środka transportu na trasie Rhise-Ivendo, kto wie?). Co do ogniw zasilających: ceny na Equusie i Ivendo sięgną zapewne 16-18 kredytek za sztukę, więc zakup Dexterów w tych systemach absolutnie się Wam nie opłaca, lepiej odłożyć w ładowni te 170 sztuk na całą podróż do Rhise włącznie, a na Sensero II sprzedać jedynie pozostałe 230. Co do paliwa ciekłego: po dokowaniu na Sensero II będziecie mieli w bakach zapas na 39 godzin lotu. Do punktu skokowego Ivendo z orbity Equusa macie dziesięć godzin, w drugim systemie w sumie dwadzieścia godzin do orbity, a potem do punktu skokowego do Rhise. W Rhise znajdziecie się z zapasem na dziewięć godzin lotu, a dwanaście dzieli Was od rhisańskiego orbitala – czyli albo gdzieś pod drodze dotankujecie nieco albo Arrow wpadnie w niekontrolowany dryf trzy godziny przed lądowaniem na orbitalu Rhise (cholera, zabrakło Wam na styk paliwa, żeby obrócić po całej trasie z jednym bakiem).

Co do pasażerów, ilu znajdzie się chętnych (i czy w ogóle ktoś się znajdzie), dowiecie się po dokowaniu na Sensero II. Cena biletu do 500 kt to wciąż niewiele, ale w tamtym kierunku latają generalnie zamożni pasażerowie, których stać na to, by trochę dołożyć do pierwszej klasy i mieć podczas podróży pełby wypas.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:47, 02 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





To ja zadam inne pytanie: ile zarabiamy na kursie Rhise-Equus?
Jeśli panna będzie w stanie pokryć półtorej lub lepiej dwu krotność tej sumy to ja z miła chęcią się na ten lot zgodzę.
A panienka nie leciała bezpośrednio na Ivendo bo nie chce latać oficjalnymi liniami i to nie z powodu jaki nam podała.


Bardziej skomplikowane obliczenia znajdują się post niżej, natomiast podam Ci dane w wersji uproszczonej. Na kursie Rhise-Equus zarabiacie na czysto 1065 kt (zysk z 315 ogniw oraz biletów). Jeśli wrócicie na Rhise po kolejny ładunek (pusty statek, na razie nic nie wiadomo o ewentualnych pasażerach/frachcie), będziecie stratni na jakieś 1110 kt (koszty paliwa). Sumaryczny zysk za kurs w obie strony wyniesie zatem -45 kt. Wniosek: musicie załapać pasażerów na najbliższy lot, najlepiej trójkę (ładnie pasuje do jednej kabiny). Wtedy zarobicie na czysto w obu kierunkach co najmniej 1000 kt.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:16, 02 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Plan teoretyczny Maxa zakładał lot na Equusa i z powrotem na Rhise, w celu wykorzystania okresowo niskich cen na ogniwa. Paliwo obu rodzajów tam i z powrotem kosztuje 176 kt (ciekłe) plus 2040 kt (ogniwa do skoku), w sumie 2216 kt. Na tych 315 ogniwach wiezionych na sprzedaż możecie zarobić 1575 kt czystego zysku. Z biletów macie 600 kt, czyli wyszliście w tym kursie na minus na 41 kredytek! (ta strata bierze się z założenia, że z powrotem na Rhise wracacie z pustą ładownią i bez pasażerów).

Wnioski z tego są następujące: chcąc powtórzyć taki kurs z ogniwami musicie: a) sprzedać bilety pasażerskie po co najmniej 500 kt od łebka (i najlepiej trzy, komplet w jednej kabinie), b) wyłożyć kasę na dodatkowe 200-300 ogniw, po czym upchnąć je wszędzie, gdzie się da: w kabinach pasażerskich, w łazienkach, na korytarzu (od biedy da się w ten sposób podwoić przestrzeń załadunkową Arrowa, ale wówczas żaden normalny pasażer nie zgodzi się wsiąść do takiego statku), c) zgłosić się do rezydentury marynarki na Rhise z zapytaniem o przesyłki kurierskie na Equus, d) znaleźć jakiś towar handlowy na Equusie, który dobrze się sprzeda na Rhise albo pasażerów do lotu powrotnego (żeby nie robić pustego przebiegu w drugą stronę).

W wersji a) wyjdziecie na plus jakieś 1400 kt, b) wyjdziecie na plus ponad 3500 kt. Przesyłki, pasażerowie i towary na trasie Equus-Rhise to dodatkowy zysk.

Co do pani Martinez, żeby Wam się opłacił lot powrotny na Rhise poprzez Ivendo, ona musiałaby wyłożyć za swój bilet jakieś dwa i pół tysiaka.

Freeks, jeśli możesz, zrób cross-checking tych wyliczeń, proszę Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 0:10, 03 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Odbiegając od spraw finansowych, o których nie mam bladego pojęcia; chciałbym zwrócić uwagę wszystkich pozostałych członków załogi na zachowanie Pani Martinez. Od samego początku wiedziałem, że nie będzie to zwykły pasażer (jak irytujący, ale "czysty" Norton) i z czasem stanie się jasne, że być może będzie ona przyczyną naszych kolejnych problemów. Osobiście, układając tok rozumowania według spiskowej teorii dziejów, mam podstawy, aby podejrzewać, iż Pani Martinez specjalnie wybrala lot na Equusa naszym statkiem nie z powodu ceny, lecz kameralności i dyskrecji. Jak może pamiętacie, jakiś czas temu podczas moich odwiedzin w kabinach pasażerskich, Norton spytał się Sylvii, czy przypadkiem nie zna jej z telewizji. Dźwięk słowa "kontrola" wprowadził ją momentalnie w zakłopotanie, którego nie potrafiła ukryć pod ładnym uśmiechem i naiwnymi pytaniami. Teraz proponuje nam dodatkowy lot na Ivendo, swą decyzję uzasadniając niechęcią do podróży w zatłoczonych statkach, szczególnie jeśli owy tłok mieliby tworzyć ludzie pokroju Nortona.

Wniosek? Według mnie Sylvia Martinez może być poszukiwana listem gończym - stąd Norton mógł zobaczyć ją jakiś czas temu w telewizji, lub innym środku masowego przekazu (hologramy? Wink ). Obecnie stara się przed czymś (kimś) uciec, starając się być niezauważonym i mieć kontakt z jak najmniejszą ilością osób trzecich. Do nas zyskała już zaufanie (nie skojarzyliśmy jej/ nie wpuściliśmy kontroli na pokład - choć to nie do końca zależało od nas). Stara się odwrócić od siebie naszą uwagę, kierując ją tym samym na Nortona, który zdążył nam już kilka razy podpaść. I nawzajem.

Co o tym wszystkim myślicie? Może warto spytać urzędnika skąd dokładnie pamięta Sylvię i postarać mu się to przypomnieć? Zadać kilka podchwytliwych pytań lub przejrzeć powierzchownie bagaż samej pasażerki?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 0:15, 03 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Lub chwilkę poczekać pozornie zgadzając się na jej propozycje i po podłączeniu się na stacji do netu sprawdzić kobitkę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 0:22, 03 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Hmm, wtedy może być już za późno. Ludzie jej pokroju mają dziwną tendecję do nagłego rozpływania się w powietrzu...

No nic, podejmę ostateczną decyzję jutro koło południa. Na dzisiaj marzę już tylko o kilku godzinkach snu...uuaah...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 7:48, 03 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Myślę, że przede wszystkim musimy odpowiedzieć sobie na jedno ważne pytanie: jaka jest polityka naszej spółki wobec niepewnych klientów?
Odpowiedzi są dwie:
a) zabieramy pasażerów i nie zadajemy pytań,
b) służby mundurowe pomogły nam w założeniu interesu, teraz będziemy pomagać im łapać szemrane towarzystwo.

Jeśli wybierzemy opcję b), wtedy jak najbardziej zabieramy się za przetrząsanie baz danych w poszukiwaniu haków na panią Martinez, jeśli jest poszukiwana listem gończym to możemy zgarnąć ładną nagrodę i zasilić nią budżet spółki. Ale musimy liczyć się z pamiętliwością podpieprzonego delikwenta i zyskujemy szczególną reputację - reputację nagród. Tego rodzaju pasażerowie z pewnością będą trzymać się od nas z daleka.

Jeśli natomiast wybierzemy opcję a), wtedy oczywiście narażamy siebie na pewne ryzyko, ale za to pocztą pantoflową z pewnością rozejdzie się informacja, że nie zadajemy pytań, a co za tym idzie myślę, możemy liczyć na zwiększenie zainteresowania naszymi usługami. Co zapewne w niedługim czasie zacznie przynosić profity. Ale pytanie, czy chcemy obcować z tego pokroju pasażerami i narażać się na sytuacje takie, jak ostatnio na Grendelu?

Zapewne nasi bohaterowie będą chcieli trzymać się z dala od kłopotów. Natomiast pamiętajcie, że jeśli GM będzie chciał wpakować nas w kłopoty, to zrobi to, niezależnie od ścieżki, którą wybierzemy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:34, 03 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Trafna uwaga Natha - nie zadajemy pytań, mamy droższe bilety, nie musimy aż tak bardzo martwic się biletami.

Ale jesli pójdziemy tą drogą, to na przyszłość proponuje zrobić skrzynkę depozytowa (sejf) gdzie klienci oddają swoje rzeczy, my ich nie sprawdzamy i po kursie dostają je z powrotem. I zakaz trzymania broni na pokładzie prócz załogi (egzekwowany skanerem przy wejściu na statek). Wtedy jeśli będzie szla kontrabanda bez naszej wiedzy i będzie w sejfie to będzie klienta (nie nasza) wina. I ilość zagrażającej nam broni też ograniczymy (wsadza do sejfu, jeśli będą potrzebowali po wyjściu ze statku pukawek) i tym samym widok broni w nieprzewidzianym miejscu (czyli każdym miejscu prócz skrzynki) będziemy mogli zinterpretować jednoznacznie.

Ofc Max jest za pełną inwigilacją po ostatnich przeżyciach, ale pani Martinez... To inna sprawa. Co prawda zdarłby z niej kasę jako profesjonalny kapitalista, ale gdyby ją przeszukiwał, to i tak nie widziałby żadnych przemycanych rzeczy - nic innego prócz pani Martinez Laughing
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 11:03, 03 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Czyli widzę, że ruda dupcia zawróciła w głowach załodze. Tak czy siak 2500kt załatwia sprawę i nie zadając żadnych pytań wieziemy obywatelkę Martinez tam gdzie sobie umyśli?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:11, 03 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Opcja b) jest mocno atrakcyjna, ale nie możemy zapominać, że powinniśmy być lojalni przede wszystkim wobec marynarki - to właśnie dzięki niej nie zagrzebaliśmy się jeszcze głębiej w bagno, w jakie wpadliśmy podczas podróży Grendelem, i to właśnie ludzie marynarki załatwili nam możliwość kupienia Aurory, założenie spółki i przewóz pasażerów. Jeśli po jakimś czasie dojdzie do niej, że przewoziliśmy zbiega/pirata/innego zbrodniaża na pokładzie naszego statku, a my nie przeprowadziliśmy żadnej kontroli i nikogo o tym fakcie nie powiadomiliśmy, to od razu możemy zapomnieć o dalszej działalności Manath Jover. Klienci zawsze się znajdą - w końcu chyba są jacyś uczciwi ludzie w tej galaktyce Wink

Jak tylko Martinez opuści mostek, zaczynamy przeszukiwać bazy danych i inne dostępne nam źródła w poszukiwaniu jej nazwiska. Osobiście przepytam również Nortona, który na obecną chwilę może mieć największą wiedzę na temat naszej pasażerki.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:17, 03 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kompilacja kilku luźnych wniosków. Wbudowany we właz Arrowa skaner kontrabandy to całkiem niegłupi pomysł, pomyślę nad cenami kilku popularnych modeli. Sejf dla celów depozytu broni (lub wartościowych przedmiotów) też niegłupi pomysł. Co do tożsamości pani Martinez, po dokowaniu na Sensero II możecie się bezprzewodowo podłączyć do lokalnej bramki galaxnetu i spróbować odszukać jakieś informacje na temat pasażerki w sieci nie wstając z fotela w kokpicie (koszt 1 kt za każde pięć minut połączenia).

Na tę chwilę (by móc dalej pociągnąc fabułę) muszę wiedzieć, ile ewentualnie zedrzecie z Sylwii za kontynuację lotu na Ivendo (bo ona czeka na odpowiedź). I spoźniona odpowiedź dla Urbika na temat jej bagażu – ma damską torebkę oraz dużą naramienną torbę podróżną (od biedy i tu i tu da się schować pistolet).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:06, 03 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Tak jak wspomniałeś, aby opłacał nam się przelot na Ivendo, Pani Martinez musi wyłożyć jakieś 2 kafle. Wątpię, aby zdecydowała się na tak "przystępną" ofertę, chociaż kto wie...może jest na tyle zdesperowana i dopłaci nam jeszcze, żeby nie brać kolejnych pasażerów. Dla niej mogą stanowić oni dodatkowe ryzyko. Jeśli zapłaci nam pełną cenę za podróż - może zostać, jeśli nie - żegnamy się na Sensero II. Mam co do niej złe przeczucia i wolałbym nie ryzykować zanadto podczas naszej pierwszej podróży pod nową banderą. Tak ,czy inaczej - sprawdzimy ją przy dokowaniu, a ja zajmę się jeszcze wcześniej Nortonem.
Zobacz profil autora
TR - Pasztet z Safu
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 4 z 19  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 17, 18, 19  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin