Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Sibellus, Wieża Radbound – rezydencja Mandrigalów, 440.830.M41, godz. 9.18
- Sugerowałabym, aby się pani lepiej postarała, pani Mandrigal - odezwała się Kara, tonem twardym jak ceramit - Pani odpowiedzi nas nie satysfakcjonują, a to oznacza, że jest pani coraz bliżej wyjazdu do prefektury generalnej... a tam porozmawiamy w znacznie mniej miły sposób.
Klaudia Mandrigal pobladła, co widać było nawet pod warstwą pudru, zaczęła się też trząść.
- Czy mąż pozostawił po sobie jakieś dokumenty? - ciągnęła dalej Kara, cedząc słowa przez zęby - I skąd wziął tyle gotówki?
- Miał dla siebie całą biblioteczkę, na pierwszym piętrze - odpowiedziała natychmiast Klaudia - Trzymał tam książki, rejestry medyczne, swoją pocztę. Nigdy się tam nie rozglądałam, bo mnie to nie interesowało. A te piętnaście tysięcy to przecież nic, trzymaliśmy na co dzień dwa razy tyle w sejfie, żeby nie jeździć co chwila do banku Krinów.
- Ja się nie pytam, czy to dużo - warknęła Kara, starannie skrywając wrażenie wywarte nonszalanckim stosunkiem arystokratki do pieniędzy; na Luggdum dziewczyna mogłaby się za te piętnaście tysięcy nieźle urządzić na kilka lat - Ja się pytam, skąd te oszczędności?
- Całkiem sporo nam zostało z czasów, kiedy mój mąż pracował w fabrykach - zaczęła pośpiesznie wyjaśniać pani domu - I dużo odziedziczyłam po rodzicach kilka lat temu. W dodatku mąż wciąż od czasu do czasu pracował, jako konsultant do spraw zdrowia w różnych firmach.
- Będziemy chcieli przeszukać bibliotekę - oświadczyła natychmiast Lyra. Klaudia otworzyła usta jakby chciała zaprotestować, ale nic nie rzekła. Sepheryjka uznała niechętnie w myślach, że pani Mandrigal zachowała jednak odrobinę rozsądku.
- A Wolna Flota? - zmieniła temat Kara - Czy po powrocie z kontraktu pokładowego pani mąż utrzymywał kontakty z kimkolwiek związanym z Wolną Flotą?
- Nic mi na ten temat nie wiadomo - odparła Klaudia - Wydaje mi się, że nie, ale mogę się mylić. Mąż miewał plebejskie gusta, jeśli o dobór towarzystwa idzie, więc nie poznałam osobiście wszystkich jego znajomych. Ja w każdym razie nie znam nikogo takiego.
- A co pani wie na temat jego służby na Nefricie? - wtrąciła Lyra, spoglądając jednocześnie na wielki olejny obraz wiszący na ścianie pomiędzy dwiema przeszklonymi gablotami. Widniał na nim portret dystyngowanego starszego mężczyzny, elegancko ubranego i siedzącego na rzeźbionym krześle, ze splecionymi dłońmi na kolanach. Sepheryjka nie znała się zbytnio na sztuce, ale nawet ona musiała docenić kunszt malarza: autor portretu w doskonały sposób wycieniował zmarszczki na twarzy mężczyzny, podkreślił pojawiającą się gdzieniegdzie siwiznę, oddał subtelny posmak bogactwa otaczającego modela: idealnie skrojone ubranie, bransolety ze złota i brązu opinające wężowymi splotami jego nadgarstki, wystający z kieszonki drogi chronometr i założone na nos binokle - To pani mąż?
- Tak - odpowiedziała Klaudia, rada ze zmiany tematu - Kazał namalować ten portret sześć lat temu, pod wpływem sugestii mojego ojca. To wielopokoleniowa tradycja naszego rodu, chociaż mąż wcześniej lubił się z niej naśmiewać...
- Wróćmy może do Nefrita - zaproponowała cierpkim tonem Kara - Czy mąż opowiadał pani o tym okresie swej kariery?
- To był chyba najdziwaczniejszy pomysł w jego życiu, ten cały zaciąg - Klaudia Mandrigal pozwoliła sobie na parsknięcie - Kto widział, żeby szanujący się medyk, w dodatku wżeniony w wysoko postawioną rodzinę, opuszczał na tyle lat swoją żonę i włóczył się gdzieś bez celu. Nie powiem, żeby się nam to nie opłaciło, całkiem nieźle zarabiał, chociaż nie tak dobrze jak za czasów rozkwitu praktyki, no ale moja reputacja bardzo na tym wybryku ucierpiała. Niektórzy twierdzili nawet, że Xander uciekł ode mnie na te parę lat, rzecz jasna zupełnie niedorzecznie!
- Czy mąż rozmawiał z panią o tych latach spędzonych na Nefricie? - spytała Lyra.
- Raz czy dwa - machnęła dłonią Klaudia Mandrigal - Ale niespecjalnie mnie to interesowało. Co ciekawego można powiedzieć o pracy na jakimś trampie, z dala od metropolitalnego życia?
- Pani Mandrigal, oprócz pełnego dostępu do każdego pokoju w tym domu będziemy też chcieli porozmawiać z pani służbą - oświadczyła Lyra - Oczekujemy od wszystkich pełnej współpracy.
- Ze służbą? - nastroszyła się Klaudia, ponownie przyjmując pozę urażonej arystokratki - Czy wy się aby nie zapominacie...
Lyra musiała z całych sił powstrzymywać złośliwy uśmiech, kiedy pochylała się w stronę pani domu, wiedząc już jak kobieta zareaguje na jej następne zdanie.
- Pani Mandrigal, pani mąż prawdopodobnie zostanie w najbliższym czasie oskarżony o zdradę Imperium - powiedziała starannie akcentując słowa - Jeśli nie chce pani podzielić jego losu, musi pani zrobić wszystko, by nas przekonać, że podejrzenia Arbites pod pani adresem są bezzasadne, albowiem w tej chwili wierzymy, że pani również uczestniczyła w tym zbrodniczym spisku.
Pani domu zastygła w absolutnym bezruchu, nie oddychając, gapiąc się tylko w ewidentnym szoku na swe rozmówczynie. |
|