RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Dark Harvest Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 95, 96, 97 ... 100, 101, 102  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 18:16, 30 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.16

Ciemnoniebieskie oczy Wagnera spoczęły na dłuższą chwilę na Lyrze, chociaż kapitan nie odezwał się ani słowem. Jeden z oficerów podszedł bliżej tronu dowodzenia, pochylił się do ucha dowódcy, coś mu wyszeptał, zapewne w formie porady. Dowódca Corolisa skinął lekko głową, przeniósł dla odmiany spojrzenie na Karę.

- Zatem sugerujecie mi odwołanie bombardowania twierdząc, że jego wykonanie może doprowadzić do zakończenia heretyckiego rytuału – odezwał się po chwili kapitan – Tego samego bombardowania, którego kilkanaście minut wcześniej sobie zażyczyliście, zapewne poprzez błąd w ocenie sytuacji. Co więcej, w wysoce bezpośredni sposób daliście mi wcześniej do zrozumienia, że w przypadku podtrzymania decyzji otwarcia ognia, do czego mam zresztą z punktu widzenia regulaminu pełne prawo, całkowita odpowiedzialność za wybuch demonicznej inkursji spadnie na mnie.

Żaden z akolitów nie odezwał się słowem, bo ton głosu kapitana sugerował, że nie oczekiwał on bynajmniej odpowiedzi.

- Niektórzy z moich oficerów twierdzą, że mogliście ulec skażeniu Chaosem, że w zdradziecki sposób próbujecie ocalić swego demonicznego pryncypała przed zagładą, że chcecie omamić nasze umysły. Nie kręćcie głowami, nie próbujcie mruczeć pod nosem! Takie rzeczy się zdarzały, sam bywałem ich świadkiem! Macki demonów sięgają daleko i nader łatwo mamią słabych i nieostrożnych!

Kilka osób w otoczeniu Wagnera pokiwało przytakująco głowami, co przyprawiło dla odmiany o ciarki kilku agentów. Wszyscy członkowie sekcji Salvarro sdawali sobie sprawę z faktu, że w rzeczy samej znaleźli się na łasce dowódcy Corolisa, bo bez względu na ich uprawnienia i kompetencje kapitan mógł bez problemu podjąć decyzję o natychmiastowym zlikwidowaniu całej komórki i zapewne nie poniósłby z tego tytułu żadnych konsekwencji. Załoga kuriera była bez wątpienia fanatycznie lojalna wobec kapitana, a zresztą nikt nawet nie zakładał, że zwykli marynarze mogliby kwestionować zarzuty stawiane przez ich przełożonego. Oto grupa obcych im ludzi zwących się agentami polowymi Ordo, pozbawionych wyższej rangi i znanych nazwisk. Jeśli kapitan Wagner ogłosiłby, że uważa ich za skażonych Chaosem, marynarze bez słowa protestu i żalu zabiliby wszystkich domniemanych heretyków poddając ich ciała skrupulatnej kremacji.

I nikt nigdy nie pociągnąłby kapitana Wagnera do jakiejkolwiek odpowiedzialności za śmierć szóstki akolitów.

Lyra nie mogła się oprzeć wrażeniu, że prowadzona na mostku kuriera konwersacja przypomina spacer po polu minowym, a same miny były wielkości mieszkalnych habitatów. Tak, nieopatrznie wygłoszona uwaga mogła mieć katastrofalne w skutkach konsekwencje, zwłaszcza że kapitan najwyraźniej wziął sobie do serca szczegóły rozmowy przeprowadzonej godzinę wcześniej ze zdenerwowaną do granic możliwości Sepheryjką.

- Nie jestem człowiekiem, który pochopnie podejmuje decyzję i zawsze staram się kierować wyższym dobrem Imperium – oznajmił Wagner – Tym samym dam wam szansę na udowodnienie, że obawy moich oficerów są bezpodstawne. Zostaniecie poddani prześwietleniu duszy, tu i teraz, za pomocą pewnego urządzenia, które potrafi wykrywać eteryczne skazy u ludzi napiętnowanych przez Chaos. Jego nieomylność jest niepodważalna, a wyniki obdukcji wiążące, bez względu na ich dalsze konsekwencje. Czy jest pośród was ktoś, kto odmawia poddania się temu badaniu?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:57, 30 Cze 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





-Wypraszam sobie! Jestem sankcjonowanym psionikiem imperialnym. A nasza obecność tutaj potwierdza dobrą wolę i chęć służenia Świętemu Officjum. Moja siostra z sekcji Salvaro mogła popełnić błąd w ocenie sytuacji tam na dole gdy kontaktowaliśmy się z Coriolisem i z jego kapitanem, ale niech Pan pamięta, że byliśmy wówczas zaangażowani w walkę i musieliśmy podejmować trudne decyzje. Podlegamy teraz bezpośrednio Najwyższemu Inkwizytorowi Antonowi Zerbe, Ordo Hereticus Calixis od którego ś.p. legat Savaro otrzymał rozetę jako symbol działania z ramienia Świętego Officjum. Powiem więcej, według modus operandi Officium działamy teraz według specjalnych reguł (Special Condition) skoro zabrakło legata kierującego naszą komórką. W związku z tym, tylko Lord Inkwizytor jest władny decydować o naszym losie i wypadałoby go zapytać czy należy jego agentów polowych poddawać badaniom dotyczącym ich wiarygodności. Zwracam się, wobec powyższego, z formalnym wnioskiem o to, by Pan kapitan zwrócił się z odpowiednim zapytaniem do Bastionu Serpentis, siedziby Najwyższego Inkwizytora. Do tego czasu nie ryzykowałbym z pochopną oceną i lekceważeniem naszych obecnych uwag w sprawie bombardowania orbitalnego. Proszę o zaprotokołowanie mojego wniosku.


Ostatnio zmieniony przez Raphael dnia Wto 20:01, 30 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:03, 30 Cze 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Hi hi psionik się stawia Wink Lyra ma dość gierek słownych - skoro chce mnie badać - niech bada. Jeśli uzna potem, że należy mnie rozstrzelać
- niech mnie rozstrzela...ale zdania nie zmienię. Uważam, że atak rakietowy to poważne zagrożenie i że należy się z nim wstrzymać...jeśli zaś śmierć
Dularka przerwała ceremoniał (lub śmierć Mir'a z mojej ręki) to i tak żaden z nas nie jest w stanie z całą pewnością tego stwierdzić...ryzyko ponosi
Kapitan. Nam wolno się było pomylić - mieliśmy dużo mniej danych niż ma on...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:58, 30 Cze 2009
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Duch Maszyny sie buntuje i nie mogę postować na bieżąco. Nie pomagają psalmy ku czci Omnizjasza, kantyczki pokutne ani okadzanie i namaszczanie świętymi olejami.

Jeżeli kapitan wyśmieje naszego psionika (a zakładam, że tak będzie) to Kara też podda się badaniu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:04, 30 Cze 2009
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Wybór jest prosty,
Albo dać się rozstrzelać, albo być może dać się rozstrzelać po badaniu.
Muszę się na nie zgodzić.
To kapitan na statku jest pierwszym po imperatorze.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:07, 30 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.17

Kapitan Wagner spoglądał na Raviona przez dłuższą chwilę, jakby nieznacznie zaskoczony pełną emocji przemową Solomonity. Lyra nie mogła się oprzeć wrażeniu, że podłączony do Ducha Maszyny okrętu mężczyzna posiadł zupełnie nowe sposoby postrzegania otaczającego go świata, oddalając się tak dalece od innych przedstawicieli swego gatunku, że ich emocjonalne reakcje budziły niezmiennie jego zadziwienie.

- Na tym okręcie władzy nie posiada lord inkwizytor Zerbe - oznajmił dźwięcznym głosem - Na tym okręcie dowodzę ja, Amadeus Wagner, kapitan pierwszej klasy floty Ordo Hereticus. W obliczu zagrożenia jakie możecie stanowić dla Corolisa i znajdujących się na nim dusz przyjmuję do wiadomości twe słowa, agencie, i nie znajduję dla nich aprobaty. Brak czasu nie pozwala na skonsultowanie moich decyzji z Konklawą. Zgodnie z moimi uprawnieniami zobowiązuję was do poddania się próbie czystości. Brak zgody na badanie pociągnie za sobą stosowne konsekwencje. Komandorze Orwell, proszę zaprotokołować oświadczenie tego człowieka oraz moją odpowiedź.

Stojący opodal tronu młody oficer marynarki przywołał zdecydowanym ruchem ręki jakiegoś zgarbionego skrybę o mechanicznych rękach, które obsługiwały zawieszoną na szyi człowieka ciężką maszynę do pisania. W ciasnej przestrzeni mostka poniósł się głośny stukot uderzanych w zawrotnym tempie klawiszy.

Przenikliwe oczy Wagnera zdawały się przenikać na wylot głowę Solomonity. Kapitan nie odrywał wzroku od oblicza Raviona.

- Sługo Świętego Oficjum, czy poddasz się próbie czystości duszy? - ponowił pytanie kapitan.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 8:35, 01 Lip 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





No Ravion decyduj się bo czas ucieka - Lyra gotowa na "prześwietlenie" Rolling Eyes
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:40, 01 Lip 2009
Raphael
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 12 Paź 2008
Posty: 134
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Holy Terra
Płeć: Mężczyzna





- Jeśli zostało to zaprotokołowane i zgodnie z procedurami stosowanymi w takich przypadkach zostanie przekazane do naszego pryncypała w Bastionie Serpentis nie będę się sprzeciwiał Panu, kapitanie. Niech Pan czyni co uważa za słuszne, a nasi przełożeni z Ordo Hereticus ocenią, kto miał rację.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:33, 02 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.25

Na dany ręką znak kapitana otworzył się natychmiast jeden z bocznych włazów mostka. Do pomieszczenia weszła para serwitorów o chromowanych korpusach, na których lśniły czerwienią woskowe pieczęcie czystości. Ciągnęli bez zauważalnego wysiłku umieszczoną na kółkach aparaturę, na widok której niektórym agentom podniosły się włosy na głowach. Kanciasty blok metalu najeżony był rozlicznymi próbnikami i mechanomackami, wśród których największą uwagę zwracały ząbkowane krążki pił tarczowych oraz coś, co nie mogło być niczym innym jak tylko wiertłami.

- Na Tron... – wykrztusiła Kara – Co to takiego?

- To Pryzmat Dusz – odpowiedział kapitan, który usłyszał zdławione pytanie akolitki – Antyczny detektor zła i zepsucia, stworzony rękami technomagów z Lathe jako dar dla Ordo Calixis. Jest ich więcej, ale każdy sam w sobie bezcenny. Ich Duchy Maszyny postrzegają zgubną aurę Chaosu i diaboliczne piętna na umyśle. Podejdź bliżej, kobieto.

Niemal wbrew samej sobie, zabójczyni podeszła na uginających się ze zdenerwowania nogach ku urządzeniu, odprowadzana lufami wymierzonych w nią strzelb. Towarzyszący serwitorom techkapłani w powłóczystych czarnych szatach z emblematem zębatego koła wkomponowanego w stylizowaną literę I zdjęli z Pryzmatu obwieszony kablami miskowaty hełm wyposażony w opuszczane optyczne implanty, polecili agentce uklęknąć przed detektorem spaczenia. Jeden z techadeptów założył jej hełm na głowę, opuścił krystaliczne przesłony optyczne na wysokość oczu dziewczyny.

Kara nigdy jeszcze nie czuła tak przemożnego lęku jak w tej właśnie chwili. Nawet w górniczych slumsach Luggdunum, podczas swej pierwszej kosmicznej podróży czy w koszmarnym Narbo nie musiała tak zaciekle walczyć z odbierającym zdrowy rozum szaleństwem. Tu nie szło o jej życie, chociaż na nim akurat i tak bardzo jej zależało – tu chodziło przede wszystkim o duszę, a Kara była w tym względzie prawdziwą na wskroś imperialistką i nawet śmierć nie przerażała jej tak potwornie jak wizja splugawienia nieśmiertelnego umysłu. Miała styczność z przeklętym Holstecem Vespera i jej rozgorączkowane myśli pędziły teraz tym właśnie torem, utwierdzając dziewczynę w przekonaniu, że wszystkie diody na obudowie Pryzmatu rozjarzą się zaraz jaskrawą barwą sygnalizując nieodwracalne zepsucie jej duszy.

- Błogosławiony niech będzie Bóg Maszyny – zaintonował chrapliwym głosem jeden z techpakłanów, dwaj inni akompaniowali mu cicho krótkimi transmisjami kodu maszynowego puszczanymi z wszczepionych w krtanie niewielkich transmiterów dźwiękowych – Niech łaska Omnissiaha spłynie na Ducha Pryzmatu Dusz napełniając go nieskazitelną czystością odczytów i klarownością analiz.

Znajdująca się na klęczkach Kara poczuła jak urządzenie zaczyna nieznacznie wibrować, zaraz potem spod jego obudowy wydobyły się donośne trzaski, które sprawiły, że wariująca z nerwów Kara dosłownie skamieniała, nie potrafiąc zinterpretować znaczenia tych dźwięków. Na krystalicznych przeziernikach jej optycznych implantów pojawiły się jakieś fantastyczne kolory, w wielu przypadkach tak dziwne, że agentka nie zdołałaby ich nazwać, gdyby ją o to spytano.

Pryzmat Dusz ucichł w jednym momencie, bez wcześniejszego ostrzeżenia, tak nieoczekiwanie, że zupełnie zaskoczyło to zarówno Karę jak i obserwujących obdukcję szeroko otwartymi oczami pozostałych akolitów.

Antyczna drukarka zaczęła zgrzytać upiornym rytmem, nanosząc na papier diagnozę postawioną przez urządzenie. Kara czuła kropelki zimnego potu ściekające jej po kręgosłupie.

Jeden z techadeptów wyciągnął kartkę z drukarki, zrobił trzy kroki wręczając arkusz papieru stojącemu opodal oficerowi floty. Kara nie odrywała od wydruku wzroku, przestając oddychać, zmieniając się w słup soli. Oficer przestudiował kartkę w milczeniu, zrobił zwrot w miejscu, pomaszerował w stronę tronu dowodzenia umieszczając kartkę na pulpicie o giętkim przegubowym wysięgniku. Pulpit ustawił się z cichym jękiem przed twarzą kapitana Wagnera, na wysokości jego oczu.

Kapitan przeczytał treść wydruku z kamienną miną, lekkim skinięciem głowy odesłał pulpit na bok, spojrzał na Karę z wysokości swego tronu.

- Pryzmat Dusz przemówił – oznajmił donośnym głosem – Jego błogosławione oko spoczęło na twej duszy i przejrzało ją na wylot, kobieto. Powstań z klęczek. Jesteś nietknięta.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:36, 02 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.30

Dwaj marynarze musieli Karę podnieść z klęczek, bo usłyszawszy werdykt dziewczyna omal nie omdlała z wrażenia, chociaż na co dzień była zimna i niezwykle twarda. Kiedy eskorta odprowadziła ją na bok, zabójczyni po prostu usiadła na podłodze, chowając twarz w rękach i potrząsając głową w desperackiej nadziei na to, że pozbędzie się w ten sposób dziwacznych kolorowych mroczków w oczach.

- Podejdź do Pryzmatu – wzrok kapitana Wagnera padł na wyprostowanego jak struna Girwana DeVayne. Scintillański arystokrata ruszył przed siebie sztywnym krokiem, równie bacznie strzeżony przez uzbrojonych w strzelby marynarzy jak chwilę wcześniej Kara. Znalazłszy się przed urządzeniem mężczyzna przyklęknął w dworski sposób na jedno kolano, z kamienną twarzą pozwolił sobie założyć hełm Pryzmatu, chociaż w jego oczach pojawiły się na krótką chwilę błyski głębokiego zaniepokojenia.

Była to zupełnie zrozumiała sytuacja – podobnie jak Kara, Girwan również całym swym sercem służył Złotemu Tronowi i Bogu-Imperatorowi. Gdyby został skażony Chaosem, reperkusje mogłyby dotknąć sporej części rodu DeVayne, na pewno zaś tych osiadłych w Sibellusie – taka hańba na honorze Wysokiego Domu przerażała Girwana bardziej nawet niż wizja utraty życia.

Opuszczone na wysokość jego oczu krystaliczne płytki zaczęły pulsować feerią nieziemskich kolorów pozostawiających po sobie gasnące długo widmo na siatkówce, a ich nieregularny rytm rozbłysków z miejsca wywołał u zabójcy przenikliwy ból głowy. Mężczyzna poczuł dławiące uczucie lęku pod wpływem tego cierpienia, przywodzącego na myśl wrażone w mózg rozpalone igiełki. Czy taka organiczna reakcja mogła wieścić istnienie demonicznego piętna, którego DeVayne wcale się u siebie nie spodziewał, bo przecież był mniej wystawiony na działanie mutagennych czynników od Kary?

Pryzmat zakończył swą pracę równie nieoczekiwanie jak we wcześniejszym przypadku, wydruk powędrował z rąk techkapłana poprzez oficera floty na pulpit kapitana Wagnera. Czujący występujący na całym ciele pot arystokrata zauważył, że na obudowie detektora zapalił się rząd zielonych diod, w identycznym układzie jak w przypadku Kary.

Dowódca Corolisa przeczytał uważnie treść diagnozy.

- Pryzmat Dusz przemówił – powtórzył zwyczajową widać formułę – Jego błogosławione oko spoczęło na twej duszy i przejrzało ją na wylot. Powstań z klęczek. Jesteś nietknięty.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:07, 02 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.35

Proces prześwietlenia Raviona rozpoczął się podobnie jak w przypadku dwóch wcześniejszych osób, ale tym razem już po kilkunastu sekundach pracy Pryzmatu wydarzyło się coś, co niezaznajomionym z zasadami jego działania akolitom zmroziło krew w żyłach.

Na obudowie maszyny zaczęły zapalać się i gasnąć czerwone i bursztynowe lampki, a drukarka oznajmiła swym szaleńczym zgrzytem, że rozpoczęła właśnie jakiś wydruk. Dzierżący strzelby marynarze ścisnęli je mocniej, wymierzyli starannie w Solomonitę, zaś towarzyszący mu techadepci cofnęli się śpiesznie o kilka kroków, chcąc widać zejść z linii ewentualnego strzału.

Ravion poszarzał po twarzy, na jego dostrzegalnym po części pod krawędzią hełmu czole pojawiły się wielkie krople potu. Agent oddychał płytko zdradzając skrajne napięcie, ale nie wykonywał żadnych gwałtownych ruchów, wpatrzony hipnotycznie w kalejdoskop wyświetlanych na przesłonach kolorowych rozbłysków.

Lyra przełknęła ślinę czując niezwykłą suchość w gardle. Nie miała pojęcia, co się dzieje, ale wzmożona czujność ochrony i zwiastujący coś niedobrego czerwony kolor lampek Pryzmatu wcale jej nie uspokajały. Wydruk ustał, jeden z techadeptów zdjął go ostrożnie z urządzenia, pierwszy raz sam przeczytał treść, podał oficerowi floty, ten zaś przedłożył dokument na pulpit Wagnera.

Zdjęta lękliwą fascynacją Sepheryjka zauważyła, że diody na obudowie Pryzmatu zmieniły swój kolor na głęboką odmianę bursztynu, wszystkie bez wyjątku.

- Pryzmat Dusz przemówił – powiedział kapitan przeczytawszy treść diagno – Jego błogosławione oko spoczęło na twej duszy i przejrzało ją na wylot. Powstań z klęczek. Jesteś psionikiem, ale twój dar nie został wypaczony. Dzień i noc winieneś za to dziękować Imperatorowi.

Technomagia, pomyślała z dreszczem nabożnego podziwu Lyra. Pryzmat Dusz widział to, co niepojęte, potrafił faktycznie przenicować ludzką jaźń. Moc tego niezwykłego urządzenia wręcz nie mieściła się Sepheryjce w głowie.

Ujęty pod ramiona Ravion został postawiony wprawnie na nogi, żołnierze ochrony odprowadzili go na bok, gdzie stali już Kara i Girwan, wciąż pilnowani przez uzbrojonych strażników, ale w opinii Lyry całkowicie już bezpieczni od zarzutu herezji i korupcji duszy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:39, 02 Lip 2009
Kerth
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 386
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna






Świetny opis, kamień z serca.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:06, 02 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Orbita Orbell Quill, pokład Corolisa, 23 martius 831.M41, godz. 14.40

Pozostało ich już tylko dwoje: Lyra i Sylwan. Sepheryjka nie miała pojęcia, jaki los czekał Constantine, bo nie znała zasad działania technomagicznego wynalazku i nie wiedziała czy potrafił on badać czystość dusz nieprzytomnych osób – ale żywiła ogromną nadzieję i wiary, że konserwatywny, wierny do końca ideałom Kościoła duchowny zdoła dzięki swemu niewzruszonemu przywiązaniu do wzorca imperialnej moralności i etyki przetrwać każdą próbę, jaką nałożyłby na niego kapitan Wagner.

O ile w ogóle jeszcze żył... kiedy personel medyczny odwoził go na kołowym wózku w stronę punktu zabiegowego, Constantine sprawiał wrażenie pogrążonego w cichej agonii. Lyra nie wiedziała, jak poważne obrażenia odniósł kleryk, ale wyczuwała wiszącą nad nim śmierć. Cóż za parszywe życie, pomyślała gorzko dziewczyna, jego pancerz wytrzymał trafienie serii strzałów z dwóch laserów, a odsłonięta głowa uległa krytycznym obrażeniom od zwykłego uderzenia w metalowy wspornik.

Lecz to Bóg-Imperator splatał ścieżki przeznaczenia swoich synów i córek. Jeśli Constantine pisana była taka, a nie inna śmierć, należało to uszanować.

- Podejdź do Pryzmatu Dusz – polecił kapitan Wagner spoglądając chłodno na Sylwana. Lyra odprowadziła swego towarzysza wzrokiem, jakby przykuta do miejsca, zauważając leciutki grymas niepokoju na twarzy agenta. Kierowca opadł na klęczki składając dłonie na kolanach, przymknął oczy czekając w skupieniu, aż techadepci założą mu hełm.

- Oczy są zwierciadłem duszy – oznajmił z emfazą jeden z czcicieli Boga Maszyny – Otwórz oczy i spójrz w źrenice Pryzmatu.

Sylwan usłuchał polecenia, wyraźnie spięty, idealnie nieruchomy. Na kryształach przesłon zaczęły migotać różnobarwne wzory.

Wszystkie diody na obudowie urządzenia zaczęły zapalać się i gasnąć w nieregularnym rytmie, zmieniając barwę od ostrej czerwieni po pomarańcz i z powrotem. Wszyscy obecni w pomieszczeniu członkowie załogi Corolisa zesztywnieli ponownie, mierząc z broni prosto w skamieniałego Sylwana.

Lyra nie wierzyła własnym oczom. Skan Raviona wywołał stan alarmowy Pryzmatu, ponieważ detektor wykrył od razu mentalny talent badanego mężczyzny, ale co takiego ostrzegło Ducha Maszyny w przypadku Sylwana?

Sepheryjka spostrzegła zszokowane twarze pozostałcyh agentów: zakrywającą sobie usta Karę, bladego jak płótno Girwana, wspartego na ramieniu jakiegoś marynarza Raviona. Wszyscy spoglądali na Sylwana, równie głęboko wstrząśnięci i przerażeni. Wcześniej w umyśle Lyry zaczynała kiełkować nadzieja, że sekcja Salvarro pozostała wolna od demonicznych wpływów, że mimo ekstremalnych przeżyć i wystawienia na bliski kontakt z tworami Chaosu dzięki sile swej wiary wszyscy zdołali się ocalić przed mutagennym oddziaływaniem Mrocznych Potęg. Migoczące na obudowie detektora bursztynowe i czerwone kontrolki pogrążyły tę nadzieję w otchłani głębokiej rozpaczy i żalu.

Sylwan nawet nie drgnął, chociaż i po jego twarzy spływały krople potu. Techkapłan przekazał wydruk Pryzmatu w ręce komandora Orwella, ten umieścił arkusz na pulpicie tronu dowodzenia.

Kapitan Wagner przeczytał w milczeniu treść diagnozy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:10, 02 Lip 2009
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Blood for the blood god!!! Buhhahahaha!!!

Żartowałem Razz

Zdziwieni? Razz

Ja nie Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:26, 02 Lip 2009
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Jeśli zaraz nie skończysz badań to wsiądę w samochód i pojadę do Ciebie (Holandia ?) żeby strzelić Ci z lasguna w kolano Twisted Evil
Nie trzymaj mnie w niepewności !!!
Razz
Zobacz profil autora
Dark Harvest
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 96 z 102  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 95, 96, 97 ... 100, 101, 102  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin