Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kosmoport w Sheaf, Dom Wizytorów, 22 martius 831.M41, godz. 12.12
Kara pokiwała głową udając, że słowa regulatora wywarły na niej szokujące wrażenie, zaciągnęła się papierosem.
- Jak to możliwe? – zapytała po chwili, konspiracyjnym półgłosem – Acybiskup, asesor i komendant musieli być dobrze chronieni. W jaki sposób zabójca się prześlizgnął?
Ręka Sandera wciąż drżała, chociaż widać było, że mężczyzna stara się nad tym tikiem zapanować. Z jego twarzy zniknęły całkowicie ślady zadowolenia wywołane używką, spochmurniał, przygryzł usta.
- To nie do końca tak – powiedział ściszając swój głos do poziomu tonu agentki – Do tej pory nigdy nic takiego się tu nie wydarzyło, arcybiskup nie miał żadnej ochrony. Zabito go podobno we własnej sypialni, w katedrze! Prawie nic na ten temat nie wiadomo, bo ci z wydziału śledczego Magistratum wszystko utajnili, ale mam tam paru znajomków, więc słyszałem to i owo. Jego eminencja został zamordowany wieczorem, a w nocy wyleciał w powietrze nasz służbowy hangar. Szlag trafił trzy orbitalne promy Magistratum! Podobno to był wyciek paliwa i iskry z instalacji elektrycznej, ale ja w to nie wierzę, nie ma mowy! Z dymem poszły wszystkie transportery opancerzone i motocykle, w jednej chwili prefektura straciła cały park maszynowy, możesz to sobie wyobrazić?! Hosterman się wściekł, Quinoa parę dni chodził jak struty, tak mu się dostało po głowie. Śledczy zaczęli szukać mordercy, a pięć dni potem zginął Hosterman. To jeszcze straszniejsza sprawa niż z arcybiskupem. Asesor dostał od Quinoy sześć najlepszych regulatorów z przybocznej straży komendanta, pilnowali go dzień i noc.
- I co? I co się stało? – autentycznie zaintrygowana Kara zapomniała na chwilę o swym papierosie – Opowiadaj!
- Ktoś ich zabił, wszystkich – funkcjonariusz pobladł na samo wspomnienie tej zbrodni, zaciągnął się pośpiesznie niedopałkiem – Hosterman pracował na najwyższym piętrze Ministerstwa, tam nie można wejść niezauważenie. Ochrona była przy nim. Kiedy w południe przyszła go odwiedzić żona, znalazła w gabinecie i przedpokoju siedem zwłok! Podobno wszyscy byli porąbani na kawałki, wypruto im wnętrzności! Wszędzie krew, na podłodze, ścianach, suficie! Jeden z klerków wyskoczył z okna po tym jak to zobaczył, zupełnie oszalał! Nikt nie widział mordercy, nikt nic nie słyszał, a na tym samym piętrze było w swoich gabinetach jeszcze trzech innych dyrektorów. A tych sześciu regulatorów nie oddało jednego strzału, po prostu dali się zaszlachtować! Ludzie mówią, że to robota deszczowych demonów, zwykły człowiek nie mógł tego zrobić!
- Deszczowe demony? – dziewczyna nakreśliła w powietrzu znak Orła, bardziej na pokaz niż z potrzeby duchowej. Gest ten nieco regulatora uspokoił.
- Ludzie na ulicach gadają różne rzeczy – teraz Sander mówił już ledwie słyszalnym szeptem, znów drżąc bezwiednie – Podobno stracono kontakt z kilkoma osadami w zachodnim kantonie. Mnóstwo osadników pouciekało do stolicy, tysiące wciąż tutaj nadciągają. Deszcze przybierają na sile i farmerzy są przekonani, że to oznaka końca świata. Tym razem rany Boga-Imperatora podobno się nie zabliźnią, wykrwawi się zatapiając nas całkowicie... niektórzy twierdzą, że w deszczu coś się ukrywa... złe duchy, demony... podobno przybyły tutaj zwabione rozlaną krwią arcybiskupa i żerują na ludzkich duszach... |
|