Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Ciągnąc złapanego pod pachy blondyna za drzwi baru, Thorn analizował w myślach swoją sytuację. Ostatnie polecenie gangstera zdało mu się śmieszne, nie zamierzał go jednak lekceważyć, bo podejrzewał, że za rozkazem wyrzucenia zwłok na zewnątrz krył się zwykły test hardości obcych. Właściciel baru, wymieniony z nazwiska Lurtz, musiał mieć wśród miejscowych i przyjezdnych klansterów ogromny posłuch, sprawiał zresztą wrażenie szefa lokalnej siatki dystrybucji narkotyków. Ludzie tacy jak on zdobywali swą pozycję dzięki bezwzględności i brutalności, i zazdrośnie strzegli wpływów. Obcy pojawiający się bez zapowiedzi na ich terytorium ściągali z miejsca uwagę, bo stanowili potencjalne zagrożenie. Scintillijczyk podejrzewał, że gdyby otwarcie się klansterowi postawił, oboje z Cimbrią byliby właśnie wleczeni ku wyjściu z baru, rzecz jasna martwi – troszczący się o reputację przywódca gangu takiego afrontu nigdy nie puściłby płazem.
Arbitrator wyciągnął zwłoki na zewnątrz i porzucił je na kamiennych płytach placu. Kilku przechodniów oddaliło się na ten widok pośpiesznie, ale kilku innych, wychudłych i w zaniedbanych ubraniach, zbiło się w gromadkę obserwując całe zajście chciwym wzrokiem. Te same spojrzenia Thorn dostrzegł też u siedzących lub stojących przy stolikach klansterów, zyskując już niezbitą pewność, że Lurtz polecił mu i Cimbrii posprzątać po sobie zwłoki tylko dlatego, by im pokazać, kto tutaj rządzi. Żyjący na pograniczu cywilizowanej strefy członkowie gangów zawsze czekali na okazję, by ograbić każdy potencjalny łup i w normalnych okolicznościach pewnie już by obdzierali z ubrań trupy niedawnych kompanów.
Wróciwszy do wnętrza zadymionego baru Slade złapał za kołnierz drugiego zabitego, trzeciego powlokła do wyjścia czekająca dotąd w środku Cimbria. Mijając stolik Locana arbitrator spojrzał z ukosa na stróża prawa. Starszy regulator wydawał się zupełnie nie reagować na brutalny rozlew krwi: gapił się co prawda na całe zajście, ale na jego twarzy nie sposób było dostrzec jakichkolwiek emocji – jakby mężczyzna już dawno przywykł do takich widoków i nie zamierzał się w żadne gangsterskie porachunki angażować.
Agenci wyciągnęli na plac zwłoki, zamknęli za sobą drzwi odcinając się od łakomych spojrzeń klansterów. Dwóch mężczyzn o aparycji włóczęgów właśnie kończyło ściągać z nóg blondyna jego wysokie skórzane buty, ale na widok uzbrojonej pary obaj natychmiast rzucili się do ucieczki w stronę najbliższego budynku, osłaniając głowy rękami i pokrzykując coś żałośnie.
- Sprawdź szybko zwłoki – syknął do Cimbrii Thorn, wprawnie przeszukując ciała zabitych. Przerwał mu cichy pisk schowanej w płaszczu krótkofalówki. Dzwoniła Lyra.
- Są komplikacje – powiedział krótko Thorn, wsuwając jednocześnie do kieszeni spodni dwa pudełka z kulami wyciągnięte z kurtki blondyna – Musimy się spotkać, wszyscy razem, jak najszybciej. |
|