Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dystrykt Sunk Dump, w rurze, 24 martius 831.M41, godz. 11.25
Mordeci obejrzał się przez ramię na pełznącego tuż za jego plecami Dominga, wyszczerzył zęby w diabolicznym uśmiechu. Kilka metrów przed jego opartymi o dno rury rękami ział czernią otwór prowadzący do położonych niżej kanałów - tych samych, którymi wcześniej agenci Ordo przedostali się do Sunk Dump. Arbitrator poczuł ogromną ulgę na widok dziury i uczucia tego nie mogła popsuć nawet świadomość faktu, że gdzieś tam w dole grasowały wiecznie głodne miliazaury.
- Czysto? - szepnął Paxton, oglądając się jednocześnie niespokojnie za siebie. Malcolm i Dekares milczeli od kilku minut, przyczajeni w ciasnej przestrzeni rury, gotowi zasypać kulami każdego Purpurata, który okazałby się dość głupi, by wypełznąć wprost na ich pozycje.
- Chyba czysto... - mruknął Haveloc. Klękając przy dziurze arbitrator przechylił się znienacka przez jej otwór, świecąc w dół trzymaną w jednej ręce latarką i celując w tym samym kierunku z Aleada. Odsłonięta snopem światła odnoga kanału okazała się pusta, przynajmniej tak daleko jak daleko sięgał promień latarki.
- Czysto - uśmiechnął się ponownie Mordeci, natychmiast czując bolesne mrowienie poparzonych mięśni twarzy - Mal, Dek, wylot rury czysty.
- Spoko - w eterze rozległa się ledwie słyszalna odpowiedź Barabosy - U nas też.
Haveloc odsunął się od otworu zmieniając nieco pozycję, opierając się o bok rury plecami w taki sposób, że lufa jego przełożonego w poprzek kolan karabinu wciąż wycelowana była w przejście do kanałów.
- Pamiętasz drogę powrotną? - wyszeptał w stronę kucającego pośrodku rury Paxtona, nieruchomego niczym majacząca w nikłej poświacie latarki statua - Ja nie za bardzo...
- Ciii... - Domingo przyłożył znienacka palec do ust, zmienił uchwyt palców na automacie - Słyszałeś?
Mordeci nic nie odrzekł, kiwnął tylko głową gasząc natychmiast latarkę. Podobnie jak Paxton, on również usłyszał wyraźnie pluśnięcie dobiegające gdzieś od strony głównego kanału ściekowego, wypełnionego odrażającą breją, przez którą agenci musieli brnąć w drodze do miejsca misji. Plusk powtórzył się po krótkiej chwili, wciąż odległy, nie pozwalając w żaden sposób odgadnąć swego źródła.
Haveloc napiął wszystkie mięśnie czując ponowny napływ adrenaliny, oczami wyobraźni widząc już zbliżającego się do odnogi miliazaura, łapiącego w rozszerzone nozdrza zapach krwi, którą przesiąknięte były ubrania akolitów.
Jego komunikator trzasnął cichutko wieszcząc radiowy przekaz.
- Co to kurwa jest? - w eterze rozległ się nagle stłumiony głos Malcolma, bardziej zdumiony niż przerażony - Dek, co to... |
|