Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dystrykt Sunk Dump, w kanałach, 24 martius 831.M41, godz. 11.52
Cała grupa poruszała się niemal bezgłośnie, prowadzona przez dzierżącego latarkę Borgia, brnąc przez gęsty cuchnący szlam pokryty kożuchem piany. Gdzieś z przodu do ich uszu docierał wyraźny szum przelewającej się kipieli i postukiwanie mechanicznych urządzeń, nasilające się z każdym krokiem. Słysząc owe dźwięki Dekares położył rękę na ramieniu przewodnika, osadził go w miejscu.
- Co to za hałas? - wyszeptał śmierdzielowi niemal do ucha.
- Stare turbiny w oczyszczalni - odpowiedział Borgio oglądając się ponad ramieniem - Już nie pracują, ale nurt ścieków ciągle obraca ich łopatki, dlatego tak stukają. Ale tym lepiej dla nas, bo ten stukot może zagłuszyć hałas, który wy robicie.
W głosie przewodnika zabrzmiała sardoniczna ironia, która wywołała u Barabosy przypływ niemej złości. Jakbyś oberwał tak jak ja, śmierdzielu, pomyślał Dekares, pewnie nawet byś się nie podniósł na nogi.
- Jak wygląda droga przez oczyszczalnię? - zapytał udając opanowanie i starając się nie zwracać uwagi na powracający ból w brzuchu, rozlewający się coraz szerszą plamą po ciele. Malcolm miał rację ostrzegając, że jego psioniczny znieczulacz przestanie po pewnym czasie działać.
- Nie bój się, sykelu, nie zgubię cię - parsknął Borgio ruszając ponownie do przodu z lufą ATX-Sluggera wymierzoną w czerń tunelu.
- Pytam, bo może cię się coś po drodze wydarzyć - wycedził przez zęby Dekares - Może cię chociażby ukąsić pająk. Nie chcę wtedy utkwić w gównie.
- Powiedz nam, Borgio - dodał idący tuż w tyle Joel - Ja, kurwa, też się tam nie chcę zgubić. Jak wygląda droga?
Wyraźnie poirytowany przewodnik milczał przez chwilę, potem jednak otworzył usta.
- Droga prosta jak drut, psiakrew. Między basenami ściekowymi, z jednej strony na drugą oczyszczalni. Jak na nie wleziemy, nawet nogi nie zamoczycie, tylko w paru miejscach trzeba będzie skakać nad pęknięciami w betonie.
- I jesteś pewien, że Purpuratów tam nie ma? - zapytał podejrzliwie Malcolm - Że to pewna droga ucieczki?
- Gdyby tam byli ci dranie, nie słyszelibyśmy tylko turbin - zaśmiał się bardzo cicho, ale złośliwie Borgio - Pamiętajcie o pająkach. Jesteśmy przy wejściu do Gnilnej Przetoki.
Domingo obejrzał się raz jeszcze uważnie za siebie, szukając w głębi tunelu śladu ścigających ich klansterów, potem zaś przecisnął się przez grupkę towarzyszy i zapalił własną latarkę wzmacniając w ten sposób mizerne oświetlenie Borgia. Snopy światła wyłoniły z ciemności wielką bramę o wyłamanych zawiasach, ziejącą czernią, odrażającym fetorem i głośnym już dźwiękiem obracanych turbin.
Borgio sięgnął do jednej z kieszeni, wyciągnął z niej znajomy już reszcie pojemnik, cisnął go w stronę Malcolma. Metallicanin pochwycił flaszkę odruchowo, zacisnął na niej palce.
- Jak nie chcecie skończyć jako żarło dla tych skurwieli, lepiej się tym skropcie - powiedział Borgio wyjmując z zatrzasku magazynek Sluggera i schylając się do buta po zapasowy - Tylko troszeczkę, bez przesady, bo to nie perfumeria dla wysoko urodzonych dam. Dla mnie też coś zostawcie.
- Zmieniasz amunicję? - spytał z nutą zaciekawienia Mordeci, śledząc wzrokiem przeładowującego karabin przewodnika. Borgio skinął w odpowiedzi głową.
- Pociski dum-dum - wyjaśnił zatrzaskując magazynek w Sluggerze - Świetnie się nadają na pająki. Z jednej strony odwłoka masz małą dziurkę, a z drugiej taką wielką, że łeb da się wsadzić. Pajęcze wydmuszki, kumasz?
Klanster zaśmiał się cicho, przeładował Sluggera i powiesił broń z powrotem na ramieniu, odwracając się w stronę wejścia do Gnilnej Przetoki.
- Jeśli ktoś ma ochotę zmówić modlitwę, teraz jest na to najlepsza chwila - dodał podwijając nogawki swych niemiłosiernie brudnych, ociekających szlamem spodni. |
|