Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Ściana, w kanałach, 24 martius 831.M41, godz. 11.54
Dekares obrócił w palcach fiolkę pachnącej przyjemnie cieczy, gorączkowo rozważając w myślach propozycję Malcolma.
- Lepiej nie bawić się teraz w zakładanie pułapek - powiedział w końcu, oglądając się jednocześnie poprzez ramię w tył tunelu - Stracimy na to zbyt dużo czasu, jeszcze nas dopadnie pościg.
N'Gore miał wyraźnie rozczarowaną minę, wciąż nie potrafiąc oderwać wzroku od przypiętego do pasa Paxtona granatu.
- Moglibyśmy użyć jeden z twoich ochraniaczy - zaproponował z mściwym uśmiechem Metallicanin - Podłożenie pod spód granatu to tylko kilka minut, a ile z tego byłoby radości.
- To chyba niedobry pomysł - wtrącił Mordeci, oparty o pobliską ścianę i dyszący ciężko, ze świstem człowieka chronicznie chorującego na płuca - Strata czasu i ekwipunku.
Malcolm uniósł dłonie przyznając towarzyszom rację, Haveloc zaś postąpił kilka kroków w stronę Dekaresa domagając się ruchem ręki przekazania pojemniczka z preparatem Borgia. Barabosa zdjął nakrętkę z fiolki, powąchał ciecz, a potem wyciągnął znienacka dzierżącą pojemnik rękę w stronę Borgia.
- Najpierw on - sarknął agent pokazując palcem wskazującym drugiej dłoni na przewodnika - Posmaruję się tym czymś dopiero wtedy, kiedy zobaczę, że on też to zrobił.
Spoglądający wciąż w czeluść wejścia Borgio odwrócił się na dźwięk słów Dekaresa, uniósł znacząco brwi.
- Co ci odpierdzieliło, sykelu? - wycedził przez zęby bębniąc palcami w kolbę ATX-Sluggera - Smaruj się albo daj kumplom, bo czas ucieka. Jak mi nie ufasz, to cię pająki zeżrą i tyle, ja po tobie płakał nie będę.
- Daj to, Dek - żachnął się Mordeci próbując odebrać Barabosie z ręki fiolkę. Dekares cofnął się niezgrabnie w bok, uchodząc poza zasięg rąk równie mało zwinnego towarzysza.
- Najpierw on - powtórzył twardym głosem.
- O co ci chodzi? - wybuchnął Borgio - Wielki dupek z Nadmieścia ma za nic takiego śmierdziela jak ja, co? Ratuję wam dupę w tych pierdolonych kanałach, a ty do mnie z ryjem. Nie wiem, czy tego wystarczy dla wszystkich, dlatego kazałem się posmarować wam najpierw, mnie jeszcze tym trochę czuć po ostatnim razie jak tędy przełaziłem.
- Ach, pierdol go, Borgio! - podniósł głos milczący dotąd Joel. Klanster doskoczył do Dekaresa i wyrwał mu fiolkę z ręki - Najwyżej dla niego zabraknie! Lej się i spadajmy stąd!
Mężczyzna prysnął sobie na policzki, po czym zaczął brnąć szybkim krokiem przez szlam, podnosząc fiolkę w taki sposób, by ochlapać jej zawartością twarz kompana.
Pojedynczy huk wystrzału smagnął przestrzeń tunelu, odbijając się zwielokrotnionym dźwiękiem od jego ścian. Malcolm N'Gore zaszczękał soczewkami swych implantów, bo ich powierzchnię pokryła nagle warstewka gęstej szarej mazi.
Joel runął na plecy wprost pod nogi kompletnie zaskoczonego Haveloca, z głową rozerwaną pociskiem dum-dum. Tkanka mózgowa, krew i kawałeczki kości klanstera obryzgały twarze wszystkich agentów.
Borgio skoczył w czerń wyłamanej bramy z dymiącym Sluggerem w dłoni, błyskawicznie niczym atakujący żmij. |
|