Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Dystrykt Nagua III, kram Luciena "Szczura", 23 martius 831.M41, godz. 13.05
Słysząc nieco zgryźliwe pytanie Luciena Malcolm uznał, że przyszedł czas na nawiązanie z handlarzem bliższej znajomości.
- Słusznie, pogadajmy o interesach – powiedział przyjaznym tonem zdecydowany wykorzystać swoją pozorowaną jowialność jako kontrast do szorstkiego obejścia towarzysza – Towar jest całkiem konkretny, choć Dekares faktycznie wskazał jego kilka wyraźnych wad. Ale nie będziemy drobiazgowi... zwłaszcza, jeśli podejdziesz bardziej elastycznie do kwestii ceny. Mam propozycję: ty dorzucisz nam trochę fajek, a ja wezmę jeszcze parę twoich zapalających cudeniek… i może coś poważniejszego – czarnoskóry akolita sięgnął po Civitasa i ruchami zdradzającymi obejście z bronią sprawdził stan techniczny poznaczonego licznymi rysami pistoletu. Następnie wcisnął baterię i z ukontentowaniem obserwował zieloną kontrolkę mocy, oraz wyświetlający się stan naładowania baterii.
Civitas nie wyglądał najgorzej, N'Gore musiał to przyznać w duchu, chociaż zachował kamienną minę nie chcąc robić handlarzowi zbytecznych nadziei na korzystny interes. Pech w tym, że Metallicanin, nieodrodny syn swych rodziców, nie przepadał zbytnio za bronią energetyczną preferując solidne tradycyjne kulomioty. Odłożywszy Civitasa na najbliższą półkę agent sięgnął dla odmiany po bomby zapalające, bawiąc się lontem jednej z nich.
- Ale z tymi redempcjonistami to chyba lekka przesada. Walczyli w Nagui II? Ciekawe, jaka banda jest na tyle silna, żeby sprowokować „ognistych fanatyków” do takiej aktywności? Zresztą oni zwykle trzymają się slumsów i niższych sektorów, takich jak Sump Dunk. Tam mają pod dostatkiem heretyków, a nawet mutantów. Czyżby Nagua była aż tak zagrożona? Czy może ich wpływy są tu tak wielkie? A może ktoś ich po prostu wypchnął z dolnych sektorów? Jakaś nowa sekta czy gang?
Lucien zamrugał nerwowo słysząc potok słów wyrzucanych przez N'Gore, przeniósł spojrzenie na stojącego z obojętną miną Dekaresa, wzruszył ramionami.
- A bo ja tam wiem? - burknął niechętnie - Czerwoni zawsze tu grasowali, bo to niby pogranicze z leżem plugastwa, tak mawiają. Podobno chwycili się z gangiem Czarnych Garot, bo tamci nie chcieli opłacać haraczu, ale więcej nic nie wiem i nosa tam pchać nie zamierzam. Kto z gangami zadziera, tego się potem w kawałkach zbiera.
- Ach, to wróćmy do naszej transakcji - zaproponował N'Gore uznając, że rozmowa zmierza w mało interesującym go kierunku - Co powiesz na... powiedzmy sto tronów, za cały ten stuff - ręka Metallicanina wskazała odłożone dotąd towary, w tym parę paczek papierosów - oraz te cztery „zapalające niespodzianki”.
- Chyba ci rozum odjęło! - zbulwersował się natychmiast Lucien - Co ci się wydaje, że ja siostra miłosierdzia jestem albo co? Za pół darmo towaru ci nie oddam, zapomnij, cwaniaku. Sto pięćdziesiąt za wszystko, co pokazałeś - mimo pozornie oburzonego tonu w oczach handlarza paliły się iskry chciwości, co N'Gore skrzętnie odnotował w pamięci.
- Nie, no to nadal jest straszne zdzierstwo! Jak tak źle na tym wychodzisz to zmień branżę - udając rozdrażnionego ceną Afroimperialista skomentował skomentował propozycję Luciena wyjątkowo złośliwym tonem - Słyszałem, że na narkotykach można nieźle zarobić. Ostatnio ktoś puścił specjalną mieszankę, w sam raz dla prostytutek i innych wielbicieli wrażeń. Podobno wszystko po niej czujesz dwa razy mocniej. Nie wiem jak to się nazywa, ani kto sprzedaje, ale chętnych musi być sporo. Weź się za to zamiast handlować tym śmieciem z czwartej ręki.
Dłoń Malcolma wskazała pełnym dramatyzmu gestem wyłożone na blat stolika płaszcze i odrapane latarki, z których dwie były wyraźnie wojskowego pochodzenia.
- A żebyś wiedział, że to lepszy interes - odpowiedział Lucien - To konkretny towar. Ludzie potrzebują prochów i nie dyskutują o cenie, nie wybrzydzają. Przychodzą, biorą i płacą. Nikt nie kręci nosem, że ździerstwo i takie tam. A ten proch, o którym gadasz podobno idzie coraz lepiej, błękitny strachacz na to mówią czy jakoś tak, bo to niby mieszanka kilku mocnych narkotyków.
- Tak? - przekrzywił głowę N'Gore okazując zdawkowe zainteresowanie - A to może wiesz też, gdzie to można kupić, co?
- A co, bierzesz? - zaśmiał się złośliwie Lucien - Jak chcesz, pogadam tu i tam, załatwię ci działkę albo dwie, ale bez targowania się o cenę.
Przysłuchujący się rozmowie Dekares popatrzył na sprzedawcę chłodnym wzrokiem, rozważając w myślach zasadność drążenia istotnego dla śledztwa tematu narkotyków. Zwyciężyła ostrożność - po pierwsze, Dek znał się nieco z Lucienem, a nie chciał sobie wyrabiać w oczach handlarza niepotrzebnej reputacji narkomana, po drugie, zbyt nachalne zainteresowanie tym tematem mogło Szczura zaniepokoić. Nie, pomyślał Dekares, sprawę prochów zostawię Malcolmowi.
- Słuchaj, rozumiem że ty nie parasz się sprzedażą lepszej broni, twoja sprawa, sam bym pewnie się nad tym dwa razy zastanowił mając na głowię takich świrów - powiedział opanowanym tonem, kładąc jednocześnie dłoń na ramieniu rozgorączkowanego targami o cenę N'Gore - Spokojnie, kupimy u ciebie kilka baterii do pistoletów, latarki i fajki, weźmiemy tez pewnie komunikatory, nie ucierpisz na interesie, trochę forsy ci w kieszeń wpadnie. Ale może pokierowałbyś nas do kogoś, kto sprzedałby nam lub kupił od nas coś z większym wykopem, co Lucien? - wypowiadając ostatnie słowa mężczyzna zaczął wymownie przekładać pomiędzy palcami pięciotronówkę.
- Tylko po starej znajomości, tylko po znajomości - odpowiedział Lucien nie odrywając wzroku od pomiętego, szeleszczącego banknotu - I nie za pięciotronówkę, co to, to nie. Dasz dwie dychy, to cię pchnę do zioma dwa kwartały dalej. Podobno ma znajomych, co to mają dojścia do różnej broni, ale to całkiem nielegalne, wiesz o tym? I nie próbuj się na mnie powoływać, bo to niby ziom, ale nie do końca, to facet z wyższej półki, nie robi interesów z leszczami.
- Znaczy się, że jesteś leszczem? - N'Gore nie zdołał się powstrzymać od złośliwej szpileczki.
- Nie - wyprowadził go natychmiast z błędu Lucien - To wy jesteście leszczami. Dajesz te dwie dychy? |
|