 |
|
 |
Wysłany: Wto 23:54, 03 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nagua I, punkt kontaktowy Ordo w Morozzo, 24 martius 831.M41, godz. 13.55
Malcolm i Domingo wyszli ze warsztatu naprawczego odprowadzani ciekawskim wzrokiem mechanika, podążyli szybkim krokiem wzdłuż ulicy Steelrow wodząc spojrzeniami po brudnych fasadach habitatów, wciągając w nozdrza zapach starzyzny i wilgoci. Psionik przygryzał leciutko usta czując powracający co chwila ból promieniujący w ranie postrzałowej ramienia, ale starał się ignorować cierpienie powtarzając w myślach jedną ze swoich mantr czystości umysłu.
Ponad dachami habitatów i w ciasnym labiryncie wąskich uliczek poniósł się znienacka ryk fabrycznych syren, wibrujący przeraźliwą mechaniczną nutą. N'Gore pomyślał w pierwszej chwili, że w Morozzo podniesiono alarm, tak spięty był i zdenerwowany, jednakże po kilkunastu sekundach nasłuchiwania doszedł do wniosku, że szarpiący nerwy dźwięk oznaczał jedynie koniec roboczej zmiany. Chwilę później na ulicach pojawiły się rzesze pracowników okolicznych zakładów: chorobliwie szczupłych, ubranych w czyste, ale niemiłosiernie wytarte kombinezony mężczyzn i kobiet, zmierzających do domów i publicznych jadłodajni z twarzami wypranymi z wszelkich pozytywnych emocji, zdradzającymi jedynie ogromne wyczerpanie i świadomość beznadziejności dnia powszedniego. Metallicanin wcale się nie dziwił, że tak wielu Naguan wstępowało do grasujących w zimnych zonach gangów, mając do wyboru uczciwe życie "mrówki" lub ekscytującą i częstokroć krótką, ale wolną od opresyjnego reżimu karierę klanstera.
Przepychając się przez tłum przechodniów Malcolm zerknął szybko na tarczę chronometru i zmełł w ustach przekleństwo uświadamiając sobie szaleńczy bieg czasu. Od chwili oddania pierwszych strzałów w Sunk Dump minęło już trzy i pół godziny i Metallicanin mógł jedynie zachodzić w głowę nad tym, co działo się właśnie w heretyckim poddystrykcie.
Otrzymane od Traska magazynki do Talona obijały mu się o udo, bezpiecznie ukryte w wewnętrznej kieszeni płaszcza. Była to zwykła amunicja, nie przeciwpancerna, łącznikowi Ordo zabrakło bowiem czasu, by zdobyć specjalistyczne naboje, ale Maolcolm machnął na ów problem ręką. Jego uwagę znacznie bardziej zaprzątały niepokojące pogróżki Cimbrii niż stan amunicji.
- Pójdziemy prosto na dworzec - powiedział Paxton zrównując krok z N'Gore i mówiąc na tyle cicho, by mijający go przechodnie nie dosłyszeli słów mężczyzny - Zabiorę ze skrytki Creeda, najwyżej schowam go pod płaszcz.
- Pod Miedzianą Bramą może być spory ruch - przestrzegł towarzysza Malcolm - Jeśli Dekares i Mordeci zaalarmowali regulatorów, na ulicach pewnie już pojawiły się dodatkowe patrole. Jak będziesz łaził z długą bronią, prędzej czy później mundurowi nas zwiną, a wtedy pani Logan będzie bardzo, ale to bardzo niezadowolona.
- Zobaczymy na miejscu - przesądził po chwili namysłu Domingo, wyraźnie rozczarowany faktem, że za całe uzbrojenie miał tylko wsadzony za pasek spodni laserowy pistolet.
- Poczekaj... - Malcolm zszedł z chodnika, zatrzymał się u wylotu cuchnącego uryną zaułka, przycisnął palec do komunikatora - Dek, Mordi, odbiór?
W eterze słychać było jedynie statyczne trzaski.
- Są zbyt daleko? - zasugerował Paxton.
- Albo to albo nie mogą odebrać - wzruszył ramionami Metallicanin - Cholera, jeśli wszystko dobrze policzyłem, od dwudziestu minut powinni siedzieć na komisariacie. Chodźmy szybciej, chcę się przyjrzeć Bramie. |
|
|
|
|
|
Wysłany: Śro 0:42, 04 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nagua I, komisariat Magistratum w Dearheart, 24 martius 831.M41, godz. 13.55
Hektor Hauerine przystanął na ostatnim stopniu schodów omiatając badawczym spojrzeniem salę przyjęć na parterze komisariatu. Pięciu uzbrojonych w Ravagery funkcjonariuszy siedziało na krzesłach w pobliżu wejścia na posterunek, z karabinami przełożonymi w poprzek kolan i z podniesionymi wizjerami hełmów, rozmawiając pomiędzy sobą ściszonymi głosami. Dwaj oficerowie dyżurni, mundurowi z kilkuletnim stażem i w randzie starszych regulatorów, monitorowali łączność radiową przysłuchując się uważnie meldunkom nadawanym przez ludzi Milana Rostova oraz krążące po ulicach Dearheart patrole.
Hauerine podniósł wzrok ku sufitowi parteru, spoglądając w stronę swego gabineu. Medyceusz Assire nie był głupcem, toteż proktor zakładał, że lekarz postąpi w myśl ustalonej wcześniej procedury i zajmie się w odpowiedni sposób nieoczekiwanymi gośćmi. Hauerine zauważył co prawda, że arbitratorzy byli wyraźnie podejrzliwi pod wieloma względami: ten z raną postrzałową nie chciał skorzystać z podanej przez proktora syntolaminy, ale Hektor wiedział, że prędzej czy później narastający ból stępi nieufność obu mężczyzn... zresztą Assire pewnie już zaaplikował im własne, odpowiednio działające środki.
Proktor zmarszczył czoło przypominając sobie kilka pośpiesznych rozmów odbytych chwilę wcześniej w pilnie strzeżonym i ekranowanym przed podsłuchami pokoju radiowym. Wyproszony na zewnątrz operator nawet nie mrugnął okiem, kiedy Hauerine zasiadał w fotelu przed komunikatorem, przyzwyczajony już do tajnych konwersacji dowódcy.
Wyniki rozmów niezbyt oficera usatysfakcjonowały, ale zamierzał się trzymać otrzymanych poleceń. Dwaj arbitratorzy wieścili poważne kłopoty, lecz Hauerine był na nie przygotowany. Prawa dłoń funkcjonariusza spoczęła mimowolnie na przytroczonej do pasa kaburze, muskając czubkami palców kolbę wielkokalibrowego pistoletu. Proktor znał swą powinność i gotów był na wszystko, by wykonać powierzone mu zadanie. Zamierzał wrócić na piętro i wyciągnąć z arbitratorów jak najwięcej informacji na temat ich niepokojącej wiedzy o Purpuratach; po to, by później w spokoju przemyśleć dalszą taktykę działania.
- Sir? - jeden z oficerów dyżurnych podniósł znienacka głowę, spojrzał w stronę Hauerine z wyrazem napięcia na twarzy.
- O co chodzi? - proktor ruszył natychmiast w jego stronę, pokonując w ciągu kilku sekund dystans dzielący go od kontuaru recepcji.
- Ich komunikatory, sir - starszy regulator wskazał na leżące na sąsiednim stoliku moduły łączności arbitratorów, pozostawione tam razem z bronią zrewidowanych uprzednio gości - Obydwa wyemitowały właśnie sygnał informujący o próbie połączenia. Mam odebrać?
- Nie! - odpowiedział natychmiast Hauerine - Ale jeśli ponownie ktoś spróbuje się połączyć, zróbcie wszystko, żeby go namierzyć, jasne?
- Tak jest, sir - odpowiedzieli natychmiast obydwaj dyżurni. Proktor kiwnął im dłonią, po czym zawrócił w stronę schodów, zmierzając na piętro komisariatu. |
|
|
|
|
Wysłany: Śro 11:41, 04 Lis 2009 |
|
|
Bors |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 15 Maj 2009 |
Posty: 665 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: WarSaw/Venedia Sector/Segmentum Obscurus Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
- Przy bramie zobaczymy czy przygotowują sie na atak. jak nie, to znaczy wtopę. Lepiej od razu zmieńmy częstotliwość na 4. Jeśli faktycznie ich złapali agenci kultu to mogą nas podsłucvhać lub nawet namierzyć. - stwierdził pozornie spokojnym tonem N'Gore, siegając po komunikator. - A jeśli chodzi o broń, to albo nie bedzie nam potrzebna, albo Cimbria będzie miała dość ludzi i sprzętu, żeby znalazła sie dla ciebie jakaś spluwa. - dodał, uśmiechając sie porozumiewawczo i ustawiając pokrętło voxa w pozycji "IV". (Chciałem naposać ze mruga porozumiewawczo okiem, ale qrcze, Malcolm nie ma oczu.)
To miłe. Proktor spokojnie sobie spiskuje. Ciekawe czy z Voltanem czy z Hettrą?
Wygląda (niestety dla was) ze raczej to drugie.
N'Gore zakładał że jeśli korupcja jest tak duża jak uważa Cimbiria, to chłopaki mogą być więzieni lub nawet martwi. W tej sytuacji nie będzie kontaktów z nimi więcej przez vox. Z Paxtonem zmienimi częstotliwość na inną z prefiksowanych w komunikatorze, żeby nie można nas było pdsłuchiwać. Kontakt radiowy ograniczymy do minimum.
Idziemy do bramy. Spokojnie i ostrożnie. |
|
Ostatnio zmieniony przez Bors dnia Śro 11:41, 04 Lis 2009, w całości zmieniany 1 raz
|
|
|
|
Wysłany: Czw 22:59, 05 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Krótki update taktyczny na tę chwilę.
Broń i komunikatory Mordeciego i Dekaresa znajdują się na parterze komisariatu, u oficerów dyżurnych. Hauerine właśnie wraca na górę, do swego gabinetu, gdzie medyceusz Assire przeprowadza właśnie końcowe badania swych nieoczekiwanych pacjentów - Freeks, tak na marginesie, Assire to funkcjonariusz sił porządkowych, nosi przy sobie skaner medyczny, ale i pistolet na biodrze. O ile nie planujecie jakiegoś spektakularnego wyczynu, przejdziemy chyba do dalszej rozmowy z Hauerine, co Wy na to?
Bors, to zaiste ciekawe pytanie: czyja to wtyczka? (cóż, na razie musi siłą rzeczy pozostać tajemnicą). Zmiana częstotliwości nie jest problemem. Z deklaracji Borsa wnioskuję, że Domingo jednak nie skoczy po swojego Creeda, tak? |
|
|
|
|
Wysłany: Sob 0:19, 07 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nagua I, komisariat Magistratum w Dearheart, 24 martius 831.M41, godz. 14.10
Kiedy proktor Hauerine wrócił do swego biura, medyceusz Assire kończył oględziny ran postrzałowych Dekaresa, aplikując pacjentowi lekki środek uśmierzający ból i kręcąc znacząco głową. Mordeci siedział pod ścianą starając się usadowić wygodniej w krześle i rozprowadzając czubkami palców po twarzy otrzymany od medyka krem na oparzenia. W ciasnej przestrzeni biura unosił się odór krwi, potu i brudu, drażniący i uciążliwy, tworzący w połączeniu z silnym zapachem środków dezynfekujących mieszankę mogącą nawet u zdrowego człowieka wywołać ostry ból głowy - tym bardziej, że pozbawione okien i pomalowane na ciemne barwy pomieszczenie samo z siebie wytwarzało klaustrofobiczne wrażenie.
- Obaj wymagają jak najszybszej hospitalizacji - oznajmił Assire odrywając wzrok od swego medycznego skanera i spoglądając stanowczo na proktora - W pierwszym przypadku należy chirurgicznie usunąć wszystkie pozostałości po spalonej wierzchniej tkance, by nie doprowadzić do martwicy ciała i przygotować skórę do ewentualnych przeszczepów. Drugi przypadek jest dużo poważniejszy. Zlokalizowałem w brzuchu dwie kule, które trzeba jak najszybciej usunąć. Pozostałe rany postrzałowe powodują krwotok wewnętrzny, chociaż jest on stosunkowo nieznaczny, co uważam za bardzo dziwne.
- Bardzo dziwne? - Hauerine uniósł znacząco brwi i przekrzywił głowę, spoglądając przy tym badawczo na rozebranego do pasa Dekaresa. Akolici wyczuli w tonie proktora dziwną nutę, głębokiego niepokoju przemieszanego z podejrzliwą ciekawością - W jakim sensie?
- Takim, że te rany powinny krwawić znacznie mocniej niż faktycznie krwawią - odpowiedział z nutką niepewności w głosie Assire - Odczyty skanera sygnalizują jakieś zrosty tkanki w części ran... coś w rodzaju punktowego przyśpieszonego procesu gojenia... muszę tego człowieka podłączyć do bardziej skomplikowanej aparatury, Duch Maszyny skanera nie potrafi sobie poradzić z interpretacją wyników.
W oczach proktora Hauerine pojawił się jeszcze wyraźniejszy błysk podejrzliwości.
- Nie mamy czasu na żadne badania, medyceuszu - oświadczył natychmiast Barabosa - Wykonujemy bardzo ważne zadanie. Gdzie mapy, o które prosiliśmy? Gdzie nasza broń i komunikatory?
Hauerine spojrzał porozumiewawczo na Assire. Medyceusz chyba zrozumiał znaczenie tego spojrzenia, bo uniósł ręce w pojednawczym geście, po czym cofnął się o kilka kroków od pacjenta. Siedzący pod ścianą Mordeci zesztywniał śledząc uważnie ruchy obecnych w pokoju mężczyzn.
- Środki przeciwbólowe niedługo przestaną działać - przestrzegł medyceusz.
- On ma rację - dodał Hauerine - Wasz sprzęt jest na dole, w dyspozytorni. Będziecie go mogli odebrać później, tutaj nie jest wam potrzebny... zresztą wolałbym, żebyście się nie kręcili po budynku z bronią, mamy stan alarmu, jeszcze się z tego narobią jakieś kłopoty.
- Jakie kłopoty? - burknął zdenerwowany Haveloc - Potrzebujemy wyłącznie współpracy...
- Potrzebujecie pomocy lekarskiej, natychmiast - przerwał mu proktor - Mamy dobrze wyposażony pokój medyczny, pod recepcją. Medyceusz Assire was tam zabierze i podda dodatkowym badaniom, dla waszego własnego dobra.
- Jestem funkcjonariuszem Arbites - warknął Mordeci - Widziałeś moją odznakę, jest prawdziwa!
- Nie kwestionuję twoich uprawnień i tożsamości, arbitratorze - odparł Hauerine - Chcę wam tylko pomóc. Jesteście w fatalnym stanie i wymagacie pomocy lekarskiej. Zejdziemy teraz razem do piwnicy, gdzie Assire należycie was opatrzy. Potem przyniosę wam mapy, broń i komunikatory, dobrze? |
|
|
|
|
Wysłany: Sob 0:42, 07 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nagua I, ulice dystryktu Dearheart, 24 martius 831.M41, godz. 14.15
Dwaj agenci Ordo szli ulicami Nagui pozornie rozluźnionym krokiem, dyskretnie rozglądali się jednak na boki, szukając wzrokiem najmniejszego śladu zagrożenia. Na chodnikach wciąż kręciło się sporo ludzi w roboczych kombinezonach, wstępujących po drodze z pracy do publicznych barów i małych obskurnych knajp, których wnętrza tonęły w kłębach tytoniowego dymu.
Czujne oczy akolitów natychmiast odnotowały wzmożoną aktywność służb mundurowych. Na większych skrzyżowaniach ulic stali obserwujący przechodniów uzbrojeni regulatorzy, wyposażeni w bojowe uniformy i broń długą. Dwa razy tuż obok maszerujących chodnikiem infiltratorów przejechał z niskim pomrukiem silnika Pacifier w barwach Magistratum, tocząc się na sześciu grubych oponach i szczerząc lufy automatycznych działek. Naguańczycy naturalnie dostrzegali obecność stróżów prawa, ale udawali, że ich nie zauważają, przyśpieszając jedynie kroku w pobliżu funkcjonariuszy.
Skręcając z chodnika w kierunku schodów wiodących do wnętrza stacji kolejki w Dearheart Malcolm obejrzał się raz jeszcze za siebie, na idącego pół kroku w tyle Paxtona oraz samą ulicę. Przechodnie zdawali się nie zwracać uwagi na obcych przypominających ich przyjezdnych, co bardzo N'Gore satysfakcjonowało. Nigdzie w zasięgu wzroku nie spostrzegł nikogo mogącego się chociaż po części kojarzyć z gangiem Wschodniego K, ale po karku agenta wciąż pełzały lodowate ciarki.
Zerknął na chronometr. Czas spotkania z Cimbrią zbliżał się nieubłaganie. Agenci chcieli wejść na stację po broń Dominga i zająć pozycje obserwacyjne w pobliżu Bramy, czekając na kontakt.
- To te skurwiele! - parę schodków wyżej rozległ się podniesiony męski głos, młody, wściekły i całkowicie pewien swego. Malcolm poderwał głowę w górę, znieruchomiał dostrzegając grupkę wychodzących ze stacji młodych mężczyzn w znoszonych roboczych ubraniach, spoglądających na niego z nie wróżącymi nic dobrego minami.
- Mają moje buty! - wycedził przez zęby jeden z młodzieńców, niski, ale mocno zbudowany chłopak o ogolonej gładko głowie i wąskich nieprzyjemnych oczach - Matka nie łgała, a już myślałem, że je przepiła! Oddawajcie buty, pierdolone złodzieje, bo wam inaczej przefasonujemy gęby!
- Mówiłem, że przyjdą na stację - parsknął drugi z Naguańczyków, wyższy od pierwszego, wysuwający z kieszeni kurtki długi klucz nasadkowy - Pewnie chcieli zwiać pociągiem. |
|
|
|
|
Wysłany: Sob 10:14, 07 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Update taktyczny.
Malcom i Domingo mają przeciwko sobie czterech młodych gości bez widocznej broni palnej, ale wyraźnie wkurzonych i gotowych pod lada pretekstem wszcząć awanturę. Stoicie na schodach stacji, oni powyżej, blokują wam wejście. Na ulicy kręcą się przechodnie, niektórzy z nich już zaczynają się oglądać w kierunku źródła gniewnych okrzyków. W pobliżu nie widać regulatorów, ale w razie eskalacji problemu należy się liczyć z pojawieniem zaalarmowanego awanturą patrolu.
Z Waylanderem rozmawiałem wczoraj wieczorem przez GG i zadeklarował, że pod żadnym pozorem nie zejdzie do piwnicy. Zamierza grać wkurzonego arbitratora i zejść do recepcji po broń i komunikatory. Zakładam, że Wasze postacie poczuły się zaniepokojone widoczną podejrzliwością Hauerine po odczytach skanera Assire, tak? Naturalnie wiecie, o co chodzi - leczenie obrażeń za pomocą psioniki zabliźniło niektóre fragmenty ran, ale nie wszystkie, stąd taki dziwny wynik skanowania.
Z niecierpliwością czekam na nowe deklaracje, bo Cimbria jest już w drodze. |
|
|
|
|
Wysłany: Sob 10:43, 07 Lis 2009 |
|
|
Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Nagua I, komisariat Magistratum w Dearheart, 24 martius 831.M41, godz. 14.12
Dekares podniósł się z trudem ze swojego krzesła, łapiąc ręką za ścianę w celu utrzymania równowagi. Medyceusz Assire zrobił krok do przodu ruchem takim jakby chciał pacjenta wesprzeć ramieniem, ale zaraz zamarł ponownie w bezruchu, spiorunowany wzrokiem Hauerine.
- Proszę tu zaczekać, zaraz wrócę - oznajmił nie znoszącym sprzeciwu tonem Barabosa, omijając proktora szerokim łukiem i łapiąc za klamkę drzwi - Zaraz będę z powrotem.
Idąc korytarzem w stronę schodów wiodących na parter Dekares czuł na plecach spojrzenie wyglądającego w ślad za nim Hauerine i napinał podświadomie mięśnie spodziewając się najgorszego, lecz proktor nie zrobił niczego, co mogłoby sugerować agresywne zachowanie z jego strony.
Agent zszedł chwiejnie po schodach do recepcji, momentalnie ściągając na siebie spojrzenia przebywających tam funkcjonariuszy. Pozornie nie zwracając na nich uwagi, Dekares dotarł do kontuaru recepcji i oparł się ciężko o jej blat, wbijając rozdrażniony wzrok w oficerów dyżurnych.
- Nasza broń i komunikatory, natychmiast! - zażądał. Dwaj mundurowi spojrzeli na siebie z ukosa, potem jeden z nich sięgnął palcem do tkwiącego przy uchu mikrofonu modułu łączności.
- Sir, na dole jest jeden z arbitratorów - rzucił szybko w eter - Żąda zwrotu swoich rzeczy. Czy wydaje pan zgodę? Tak? Tak jest, sir.
Dyżurny odwrócił się w miejscu, złapał w dłoń broń i moduły łączności, po czym położył je na blacie kontuaru przed milczącym złowieszczo Barabosą.
- Proszę bardzo, sir. |
|
|
|
|