RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Dzikie Pola -> DP - W cieniu Beskidów Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 11, 12, 13  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 22:27, 20 Sie 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





***Hrrrrr***hrrrrr*** No to sobie śpimy...
Plany na rano - chcę mieć dokładny opis hajduków i możliwość przeprowadzenia z nimi rozmowy nim wybiorę towarzyszy. I jakoś nie chcę mi się wierzyć w uczciwość procesu jeśli nie zabierzemy harnasia do sędziego, który będzie bezstronny... co może być trudne zakładając, że jeśli nie będzie wystarczających dowodów wskazujących na niewinność Komody to każdy uwierzy w wersję Kmity... No chyba, że pojedynek ale to tylko Kmita mógłby wyzwać...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:38, 20 Sie 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Leszcz zmełł w gębie przekleństwo - ironia była zbyt oczywista by mógł ją zrozumieć nawet prostak. Poprawił szablę, podciągnął pas kilka centymetrów w górę i mruknął w stronę Anatola:

- W drogę, mości panie. Jeno udam się za potrzebą. Gustaw odszedł na chwilę w okoliczne krzaki.

Towarzystwo Strasza nie jest mi w smak - pomyślał. Stary żem, i wiele w życiu widział, ale nie tak zarozumiałych... oj nie....

Po chwili wrócił, obudził pana Tomasza, i rozglądając się uważnie szepnął konspiracyjnie.

- Nie podoba mi się ta cała afera, mości Tomaszu - znów Gustaw rozejrzał się po okolicy, przykładając dłoń do ust, tworząc coś w rodzaju zasłony. - A co wy o tym myślicie? Szczerze.

Pytanie za 100 punktów: czy pan Tomasz jeszcze żyje i z nami gra?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:11, 23 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Jeśli panowie Krzysztof i Radosław liczyli, że nadużyją wygody wypoczynku pod dachem sędziego Kmity, zostali szybko wyprowadzeni z błędu przez posępnego Mikołaja. Hajduk obudził ich obu tuż przed brzaskiem, na tyle uprzejmie, by nie można mu było zarzucić braku szacunku wobec herbowych, a jednocześnie na tyle zdecydowanie, by obaj goście zrozumieli, że nie mają co liczyć na dalsze wylegiwanie się w łóżkach.

Obaj mężczyźni umyli się zatem śpiesznie w ledwie letniej wodzie, zjedli podane im do izby śniadanie, przyodziali wierzchnie stroje i wyszli na dziedziniec przed dworkiem, gdzie czekała już na nich gromada wyraźnie zaspanych, ale nie okazujących śladu niezadowolenia pachołków.

- Witam waćpanów - oznajmił Kmita wychodząc w tej samej chwili przez inne drzwi domostwa i taksując gości uważnym wzrokiem - Ufam, że nic nie przeszkodziło wam w spoczynku i gotowiście dotrzymać wczoraj złożonej obietnicy?

- Jak najbardziej - skinął głową Krzysztof Zieliński - Wielceśmy wdzięczni za strawę i dach nad głową.

- Inaczy niż słowami wdzięczność okażcie, a może któremu pisany ten dach będzie na resztę życia - uśmiechnął się lekko Stefan Kmita - To moi pachołkowie, wybierzcie sobie dwudziestu do pomocy i ruszajcie z Panem Bogiem.

Bronisz przeciągnął spojrzeniem po błotnistym dziedzińcu, po ciemnych lesistych zboczach gór, których wierzchołki złociły pierwsze promienie wschodzącego słońca, po pełnych wyczekiwania twarzach hajduków. Podług wstępnych szacunków Radosława było ich blisko czterdziestu, w różnym wieku, ale dość dobrze odżywionych i odzianych. Wszyscy mieli przy bokach przypasane szable, ale prócz tego dźwigali czekany i toporki do rzucania, a co drugi pas obciążał też słusznych rozmiarów kordelas.

Krzysztof chrząknął znacząco, zerknął z ukosa na swego towarzysza, rozważając w myślach powitalną mowę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:20, 23 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pan Tomasz ziewnął szeroko, podrapał się najpierw po czuprynie, potem zaś pod lewą pachą.

- Nic, a nic mi się to nie podoba, mości acanie - odrzekł zniżonym głosem - Nasz przyjaciel Strasz wielce jest gniewem targany, a pomsty żądny. Taki człek na nic się nie ogląda, jeno za zemstą właśnie. Mus nam ostrożnie działać, jeśli nie chcemy się znaleźć między młotem, a kowadłem. Cosik mi rozum podpowiada, że tu co innego miało miejsce, niźli zwykły napad tego harnasia na orszak. Wszak byli my razem w tej jego pieczarze i chociaż wcale mi ten zbójnik do gustu nie przypadł, to przecie zdawać się mogło, że prawdę rzecze.

Anatol Strasz złapał za uzdę podprowadzonego mu konia, obejrzał się ponad ramieniem ku dwójce konferujących szeptem szlachciców.

- W drogę nam czas, waszmościowie! - krzyknął wskakując na siodło - Słońce zaraz zacznie się po niebie piąć, dobra to pora do wymarszu.


Odpowiedź za 100 pkt. - pan Tomasz gdzieś nam zaginął, ale spróbuję go jeszcze reaktywować (o ile się nie mylę, miał do 17 sierpnia wakacje). Jeśli się nie uda... cóż, Ponbóczek zbójnickie kule nosi...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:00, 23 Sie 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Radosław przyglądał się bacznie hajdukom. Z miejsca odrzucał wszystkich młodzików. Wiedział dobrze, że taka wyprawa nie jest dla zupełnych gołowąsów. Trzeba im było ludzi doświadczonych, dobrze znających okoliczne lasy i kryjówki w nich poukrywane. Jeśli chodziło o pomocników to Bronisz wolałby wybierać ludzi sobie już znanych. Z tymi tutaj niczego nie można było być pewnym... Po pierwsze byli to ludzie sędziego, po drugie może sędzia wydał im wcześniej odpowiednie rozkazy dotyczące postępowania ze zbójnikami jak już będą w ich niewoli... Cóż, trzeba było hajdukom dokładnie dać do zrozumienia jakie mają zadania i co ich czeka za niesubordynację.. I trzeba było to powiedzieć w obecności sędziego...

- Nasze zadanie jest proste. Złapać i doprowadzić przed obliczę sprawiedliwości zbójnickiego harnasia Komodę. Dwudziestu z was pójdzie z nami. Którzy najlepiej znają tutejszą okolicę?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:34, 23 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Słysząc pytanie Bronisza pachołkowie zaczęli spozierać na siebie ostrożnie, nie chcąc widać zrobić z siebie pośmiewiska zbyt ochoczym podniesieniem ręki. Jeśli faktycznie tak było, jedno mruknięcie Mikołaja - bez wątpienia pełniącego rolę prawej ręki sędziego wśród czeladzi - rozwiązało hajdukom języki.

- Ja, mości panie - do przodu wystąpił słusznych rozmiarów mężczyzna o skołtunionych włosach wymykających się spod wełnianej czapki, odziany w kapotę i cerowane portki, ale zbrojny w szablę i ostry toporek - Rzepka na mnie wołają, chociażem od chrztu Ignaty. Ja tu z dziada pradziada osiadły i paru innych moich znajomków.

- Pewnyś, że dobrze znasz okolicę? - spytał raz jeszcze Radosław, nieco podejrzliwym tonem, aczkolwiek względem wieku ochotnika był raczej zadowolony.

- Klnę się na Ponbóczka, mości panie - Rzepka ściągnął z głowy czapkę, zaczął ją miętolić jakby gest ów mógł w jakiś magiczny sposób dowieść jego kompetencyji.

- Zna - mruknął stojący za Broniszem Mikołaj - Dłużej tu mieszka ode mnie, a jam też wielce z tutejszymi lasami obyty. Dalej, nicponie, wyłazić przed szereg! Kto na zbójników gotów pod tymi szlachetnymi pany iść gotów, a względy pana sędziego se zaskarbować?

Jeden po drugim przed gromadę występowali kolejni hajducy, zrazu pojedynczo, potem zaś coraz gromadniej jakby tym w tyle wstyd się nagle zrobiło, że ziomkowie się zgłosili, a oni tchórzą. Radosław zaczął szacować wprawnym wzrokiem tych starszych wiekiem, otroków i młodzianów z mlekiem pod nosami od razu odsyłając precz. Na dziedzińcu zapanowało na krótko zamieszanie, kiedy jednak ustało, przed herbowymi stało dwudziestu pachołków w całkiem chwackim oporządzeniu, pod bronią i z błyskami ożywienia w oczach.

- Wszyscy z Hańczówką i okolicą obyci, wszyscy tutej zrodzeni - oznajmił z aprobatą Mikołaj.

- Macie zatem swoich pomocników - odezwał się milczący dotąd sędzia - Chcecie do nich mowę jaką wygłosić czy zdacie się na mojego Mikołaja? On wam wielce pomocny w wyprawie będzie, więc się nie wahajcie skorzystać z jego rady, abo ostrzeżenia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:48, 23 Sie 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Radosław spojrzał na oddział, z którym mieli wyruszyć. Hajducy prezentowali się dobrze. Może ta wyprawa przyniesie jakieś profity a nie będzie bezcelowym lataniem po chaszczach.

Aby umotywować swoich ludzi Bronisz postanowił zaczekać, aż odjadą staję bądź dwie. Chciał sobie z hajdukami porozmawiać bez świadków wpierw przyjrzawszy się ich sprawności i dyscyplinie. Spojrzał pytająco na swego towarzysza.
- Panie Krzysztofie?

Nagle zwrócił się do Kmity jakby sobie o czymś przypomniawszy.

- Jeszcze jedna sprawa Panie Sędzio.. - Bronisz spojrzał na Kmitę. - Chcę żeby jechali z nami również hajducy, którzy przeżyli napad a teraz siedzą u waćpana w ciemnicy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:40, 23 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sędzia Kmita spojrzał na siedzącego już w siodle Radosława z lekkim zdziwieniem na twarzy, zmieniając uchwyt zgrabiałych palców na gałce swej laski.

- A po cóż wam te śmierdzące tchórze? - sarknął gospodarz - Jeszcze gotowi nogę dać na widok pierwszego lepszego górala, choćby to i zwykły smolarz był abo bartnik. Po mojemu lepiej by było jakby w ciemnicy siedzieli, bom jeszcze pewności nie zyskał, że aby w napadzie paluchów nie maczali.

Kmita splunął siarczyście z drewnianego podwyższenia przed progiem dworku.

- Skoro jako jedyni łby unieśli, mogli wiedzieć wcześniej, co się szykuje, nie sądzicie, mości panie? Lepiej by było dla nas wszystkich, żeby w ćmicy zostali, nie sądzicie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:46, 23 Sie 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





-Jeśli rzeczywiście jest jako prawicie Panie Sędzio i tamci są w zmowie harnasiem i zgubę naszą i waści syna zamierzali to osobiście pozbawię ich życia. - Odparł Bronisz. - Mimo wszystko nalegać jednak będę na to by uczestniczyli w wyprawie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:51, 23 Sie 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Krzysztof tylko uśmiechnął się pod wąsem. Bronisz świetnie sobie radził zarówno z pachołkami jak i sędzią więc nie odżywając się siedział spokojnie w siodle.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:30, 23 Sie 2009
Dobro
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Lis 2008
Posty: 609
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Ankh-Morpork
Płeć: Mężczyzna





Leszcz mruknął z cicha pod wąsem, wziął głęboki wdech i wdrapał się na swojego sianochrupa. Poklepał jeszcze wierzchowca po szyi, i zaczekał, aż orszak wyruszy, trzymając się jednak za Anatolem Straszem.

Podczas jazdy Gustaw podgwizdywał radośnie co podziwiając piękno beskidów, nieskażone cywilizacją pola, błękitne niebo oprószone białymi chmurami leniwie przelatującymi nad głowami jadących w dole ludzi.

Gustaw herbu Trzy Ryby podjechał do grupki milczących hajduków. Spojrzał na nich i pewny siebie zagadał:

- Coście tacy cisi? A, ja wiem! Uśmiechu wam trzeba! Ha! Znam ci ja kawał dobry - nie czekając na odzew, Leszcz kontynuował. - Dlaczego króliki nie robią hałasu kiedy się kochają? - odczekał jeszcze chwilę widząc zdziwione miny hajduków.

- Bo mają puchate jajka - dokończył po chwili z tryumfem w głosie.


Ostatnio zmieniony przez Dobro dnia Nie 21:30, 23 Sie 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:18, 28 Sie 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kiedy maszerujący ciasną grupą hajducy wyszli za uchyloną bramę dworu, służba natychmiast je zamknęłaza nimi, rzucając towarzyszom na pożegnanie skąpe słowa otuchy. Panowie Krzysztof i Radosław jechali na przedzie oddziałku, oglądając się co chwila dyskretnie za siebie i śląc podejrzliwe spojrzenia w stronę wlokącego się w siodle na tyłach pachołków Mikołaja.

Zarzuciwszy sobie czekany i toporki na ramiona sędziowska czeladź nabrała szybko wigoru, straciwszy resztki senności na stromej drodze wijącej się pośród pastwisk ku położonej nad kotliną linii ciemnego lasu. Milkliwi dotąd mężczyźni zaczęli gawędzić ściszonymi głosami, przechwalając się doświadczeniem w podobnego rodzaju ekspedycjach i opowiadając rubaszne żarty.

- Trza nam dobrze rzecz ugadać, inaczej pośmiewisko z siebie zrobimy – powiedział cicho Krzysztof Zieliński, przechylając się na czas tej konwersacji w siodle – W jaskini Komody żadnego italijskiego złota żem nie widział, jeno węgierskie, a to następny dowód na to, że ktoś inny na panicza Kmitę napadł. Zgodni jesteśmy w tym osądzie, panie bracie?

- Prawie zgodni – kiwnął głową Radosław – Dużo zdawa się składać na obronę harnasia, chociaż do końca nie wolno mu zaufać, bo a nuż wina na nim, a tylko nas chytrze w pole wywiódł, by skórę ratować? Nie za bardzo w jego winę wierzę, alem daleki od tego, by powiedzieć: niewinny jest.

- Ja też – zgodził się Zieliński, przysłuchując się jednocześnie chełpliwym pokrzykiwaniom hajduków słanym pod adresem grupki oporządzających na pastwisku owce pastuchów – Ale teraz trzeba nam znaleźć odpowiedź na pytanie, co dalej robimy? Będziemy się tak po górach wałęsać parę dni? Komoda spotkanie wyznaczył na jutro rano, cały dzień musimy jakoś przetracić i całą noc.

- A tam zaraz po górach się plątać – żachnął się udawanie Radosław – Może lepiej do Rycerki wpierw zajechać i tam wypytać innych panów braci, czy aby czego nowego nie wiedzą o zbójnikach. Albo jeszcze lepiej z samym starostą się spotkać? Przecie my teraz już nie jakieś tam szaraki, toż my całkiem chwacki oddział mamy pod rozkazami i plenipotencje samego sędziego. A jak chcesz acanie od razu Komodę pojmać, to jedźmy nad Czerną i poszukajmy tej jego jaskini, gdzie z nami grzańca wychylił.

- Poczekaj waćpan chwilę – syknął ostrzegawczo Krzysztof, bo do jego uszu dobiegł nagle dźwięk zbliżającego się szybko konia. Szlachcic obejrzał się przez ramię spostrzegając posępnego jak zawsze Mikołaja, jadącego wzdłuż nieco rozciągniętej teraz kolumny pieszych z ewidentnym zamiarem dogonienia dowódców ekspedycji – Nie w smak mi ten sędziowski szpieg, źle mu z oczu patrzy. Trzeba będzie dobrze uważać na wszystko, co przy nim rzekniemy.

- Wolno zapytać jakie waszmościowie mają zamiary? – zapytał zausznik Kmity równając swego konia z wierzchowcami herbowych. Wielki hajduk miał na sobie skórzany kaftan z narzuconym na wierzch wełnianym płaszczem, odsuniętym z lewej strony w tył, by łacno mógł sięgnąć po noszoną przy pasie szablę – Będziemy się po górach pętać i wałęsać czy jaki chytrzejszy mają waszmościowie plan?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 9:06, 29 Sie 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Och nie drogi Mikołaju, po górach bez planu nie nada się szwendać - odparł spokojnie Krzysztof - Do Rycerki wpierw się udamy ze starostą się widzieć, a i o najnowsze wieści zapytać.
Tu Krzysztof przerwał i zerknąwszy na minę hajduka zapoznanego z ich planami dodał.
- Chyba, że macie Mikołaju inne sugestie...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:28, 05 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Słysząc pytanie Zielińskiego Mikołaj wzruszył ramionami i potrząsnął swą głową, omal nie tracąc przy tym swej lisiej czapy.

- Pójdziemy, kędy waszmościów wola – oznajmił burkliwie, oglądając się jednocześnie na szereg maszerujących środkiem górskiej drogi pachołków – Tak tylko pytam, coby zdrożną ciekawość zaspokoić.

- Zatem najpierw do Rycerki, do starosty Ambrożego – zdecydował pan Krzysztof, lekko spinając konia ostrogami, bo znudzony ospałym tempem wierzchowiec zaczął przejawiać zainteresowanie rosnącymi na poboczu kępami soczystej trawy – Języka tam zasięgniemy, może kto co nowego o Komodzie słyszał albo i już go pojmać zdołał. Mus nam się wpierw wywiedzieć wszystkiego, a dopiero potem w wysokie góry ruszać.

Hajduk pokiwał zdawkowo głową w geście, który zdał się herbowym oszczędną w uczuciach aprobatą, a potem wstrzymał swego konia dając się wyprzedzić pieszym i obserwując ich bacznie, w szczególności zaś trzymającą się siebie czwórkę nieszczęsnych pachołków wypuszczonych z ciemnicy, jedynych ocalałych z napadu na orszak sędziowskiego pacholęcia. Radosław zdążył zauważyć, że chociaż wszyscy czterej wielce byli z tytułu uwolnienia szczęśliwi, to jednak markotne przybrali miny, ustawicznie dręczeni złośliwymi przytykami swych towarzyszy.

- Popędźmy trochę konie, bo nam huncwoty całkiem się rozleniwią – zasugerował Bronisz, kiedy paru hajduków zaczęło śpiewać wiejską piosenkę pełną sprośnych opisów wdzięków figlarnej żony młynarza. Zieliński nie oponował.

Podróż do grodu starosty Ambrożego nie trwała dłużej niż półtoej godziny, wiodąc szlachciców krętym górskim szlakiem przez okolicę zapierającą dech w piersiach swym majestatycznym pięknem nawet zobojętniałemu na co dzień na takie widoki Zielińskiemu. Nie były to co prawda strzeliste Tatry, ale Beskid żywiecki też potrafił ująć za serce zielenią gęstych lasów, pnącymi się ku niebu stokami gór i dźwięcznym ptasim trelem.

Rycerka leżała na podobieństwo Hańczówki w niewielkiej górskiej dolinie, lecz w przypadku tej akurat osady od razu rzucała się w oczy spora liczebność murowanych domostw o zadbanych dachach i obejściach oraz niewielki dwór przypominający raczej warowny zameczek, położony po przeciwnej stronie mieściny, będący bez wątpienia siedzibą starosty grodzkiego. Zjeżdżając szlakiem ku uliczkom Hańczówki herbowi wyławiali bez trudu wzrokiem liczne postacie w szlacheckich strojach oraz towarzyszących im pachołków, kręcące się wszędzie hałaśliwie, dyskutujące z ożywieniem pośrodku przejścia lub pozwalające sobie na stonowane warcholstwo. Widać było, że niektórzy panowie bracia nie na spoczynku minioną noc spędzili, jeno na swawoli, bo teraz przesiadywali przy żłobach ze zbolałymi minami, mocząc co chwila wygolone głowy w lodowatej wodzie.

Wiodący swą ekspedycję Zieliński i Bronisz wymieniali z mijanymi szlachcicami zdawkowa pozdrowienia, szukając kogoś znaczniejszego z wyglądu lub bardziej rzeźwego po gębie z zamiarem pociągnięcia go za język. I natrafili na takiego człowieka opodal niewielkiego ryneczku, na którym sprzedawcy warzyw przekrzykiwali się z przechodniami zachwalając swe towary. Był to jadący konno młody mężczyzna o posępnej, zawziętej twarzy, u boku noszący nie szablę, lecz długi prosty miecz. Wiódł on grupkę hajduków podobnych z wyglądu i ubioru do własnych pachołków Zielińskiego i Bronisza, lecz nie oni zwrócili na się uwagę żywieckich posłańców, tylko dwaj inni konni wlokący się za młodzieńcem z mieczem, o doskonale znajomych twarzach.

- Witajcie, panowie bracia – roześmiał się Radosław Bronisz – Gustaw Leszcz i Tomasz Milczek we własnych to osobach czy też mnie niemłode już oczy mylą? Iście ogień wrzeć musi w zadkach waszych kobył, żeście tak chwacko do Żiliny i z powrotem obrócili!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:29, 05 Wrz 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





I tak oto cała grupa zjednoczyła się ponownie w Rycerce, na miejscowym rynku, opodal zameczku starosty grodzkiego. Panowie Gustaw i Tomasz mogą się w tym miejscu bez trudu odłączyć od orszaku Anatola Strasza, wymawiając się znalezieniem bliskich znajomych. Naturalnie usłyszawszy o polowaniu mściwego szlachcica Zieliński i Bronisz mogą mu zaproponować połączenie sił. Zakładam, że szybko gdzieś na uboczu wszyscy czterej BG pokonferują ze sobą zdając sobie wzajemnie relację z minionych godzin i podejmą wspólnie decyzję, co robić dalej. W Rycerce widać sporo szlachty, w dodatku wciąż podchmielonej, zapewne od kilku dni bawiącej się w wyszynkach w oczekiwaniu na nowe polecenia starosty, który zamknął się w zameczku i ustawicznie zmawia się tam z zausznikami i posłańcami krążącymi po okolicy.

Jest wczesne popołudnie, piękna pogoda, wokół śliczne górskie widoki. Możecie zatem wbić się gdzieś do karczmy na ploteczki albo pojechać wprost do starosty i poprosić o widzenie (pomyślcie też z góry, o czym z nim będziecie rozmawiać, ile zechcecie mu zdradzić, itp. Pamiętajcie, że starosta odwołał oficjalną nagonkę na zbójników na prośbę sędziego, więc nie wiadomo do końca, jak zareaguje teraz na wieść o tym, że ten sam sędzia wynajął prywatnych rębajłów i wysłał ich bez uzgodnienia ze starostą na łowy. Możecie też wyjawić mu fakt spotkania z Komodą, jego zapewnienia o niewinności, możecie to przemilczeć, możecie zdradzić umówione spotkanie z harnasiem we wsi Mrukowo, gdzie będzie na was czekał z rana następnego dnia, itp.).

A może wolicie obrócić konie w miejscu i zmieniwszy zamiary udać się od razu na poszukiwania beskidzkiego zbrodzienia? Wink Tylko co z nim zrobicie jak go złapiecie?
Zobacz profil autora
DP - W cieniu Beskidów
Forum RPG online Strona Główna -> Dzikie Pola
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 8 z 13  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 11, 12, 13  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin