RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 15:32, 03 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Wiedzą... - rzucił milczący dotąd Degrata, przesuwający czubkami palców po ostrzu swego toporka - Jeśli ktoś tu jeszcze jest to wie. Narobiliśmy niezłego hałasu podczas walki. Jeśli coś tu jeszcze żyje, to wie o nas. I czeka...

W opinii Ordyjczyka ratunkowa wyprawa w trzewia gór przybierała coraz bardziej dramatyczny obrót. Praktycznie wszyscy najemnicy byli ranni i siły uchodziły z nich z każdą chwilą. Cudzoziemiec obawiał się w duchu, że następnej bitwy przy tak zażartym oporze bogrinów mogli już nie przeżyć, ale z drugiej strony działając skrycie, posuwając się bezszelestnie i eliminując cichaczem napotkanych przeciwników mieli szansę powodzenia.

- Trzeba coś postanowić. Jeśli zostaniemy tutaj, możemy zostać odcięci od wyjścia. Nie ma sensu, żeby wszyscy pchali się dalej w głąb jaskini. Arland, Teofrey, Marcus i Phineas powinni wrócić do wioski i powiedzieć naczelniczce, co się tu wydarzyło.

Ordyjczyk wybrał w myślach kandydatów do powrotu do wioski przez wzgląd na ich poważne obrażenia i ewidentne zmęczenie. W jego opinii w dalszej walce narobiliby więcej szkód niż pożytku, a bardziej sprawni armigerzy nie mogli zaprzątać sobie uwagi ubezpieczaniem rannych towarzyszy – taka wymuszona podzielność uwagi mogła kosztować życie ich wszystkich. Phineasa Degrata dopisał do swej listy przypominając sobie nieszczęsny incydent z potrąconym nieopatrznie wózkiem. Mężczyzna poruszał się w opinii marynarza zdecydowanie zbyt głośno i nieostrożnie.

- Ja idę dalej – oznajmił spoglądając na towarzyszy - Dragan, Deegan i Woods, chodźcie ze mną... Spróbujemy po cichu dostać się na niższe poziomy kopalni. Teraz nie czas na epickie bitwy... Trzeba to zrobić szybko i cicho. Zgadzacie się?

Arland opuścił nogi ze stołu, splunął krwią na brudną posadzkę.

- Nie ma mowy, abym teraz odszedł. Chcę wiedzieć, co tutaj się stało – w głosie wyraźnie wciąż osłabionego młodzieńca dźwięczała nuta twarda niczym żelazo, na jego zbolałej twarzy pojawił rzekomo beztroski uśmiech, który kontrastował z opłakanym wyglądem łowcy tak silnie, że sprawiał wręcz groteskowe wrażenie – Jeśli w tych kopalniach pojawili się ci, co dusz nie mają, nie może mnie tu zabraknąć.

- Twoja sprawa – pokiwał w odpowiedzi głową Falchi – Pamiętaj tylko, że trzeba się będzie poruszać zwinnie i szybko. I w absolutnej ciszy. Podołasz temu?

- W absolutnej ciszy poruszają się nieumarli – Arland uśmiechnął się ponownie i patrzącym na niego mężczyznom przebiegł mimowolnie po plecach zimny dreszcz. Ktoś uśmiechający się na samą myśl o nieumarłych budził w żywych autentyczny niepokój i było to doskonale zrozumiałe. Nekromancja należała do sztuk bezwzględnie na ziemiach Cygnaru zakazanych i samo zainteresowanie tematem nieumarłych mogło w bardziej cywilizowanych miejscach królestw ściągnąć na człowieka niebezpieczne zainteresowanie agentów Świętego Synodu. Co prawda owiana niesławą Inkwizycja została rozwiązana tuż po obaleniu króla Vintera, ale likwidacja tej tropiącej w równym stopniu wrogów politycznych Vintera, nekromantów i infernalistów organizacji w niczym nie złagodziła nastawienia władz Cygnaru do badań nad ożywieńcami. Widmo wiszące nad Wyspami Scharde dzień w dzień utrwalało Cygnarytów w przekonaniu o słuszności tych założeń i adepci nekromancji musieli się liczyć z najwyższym wymiarem kary w przypadku udowodnienia stawianych im zarzutów.

Degrata uśmiechnął się paskudnie w odpowiedzi, być może bagatelizując swe obawy co do źródła zainteresowania młodziana, być może zaś licząc już w myślach złoto należne praworządnemu człowiekowi za zadenuncjowanie praktykującego nekromanty.

- Cóż, miejmy nadzieję, że do nich nie dołączymy. Ale przed kolacją chętnie wyślę kilku z tych psich synów na tamten świat – nikt nie wiedział do końca, czy Ordyjczyk miał na myśli nieumarłych czy też kolejne bogriny, żaden z mężczyzn nie poprosił jednak o rozwinięcie tego tematu.

Falchi zrobił kilka kroków po sali. Noga już nie krwawiła, a ból zdawał się powoli przechodzić, zastępowało go uczucie drętwienia. Cudzoziemiec uznał w myślach, że nadszedł już czas, by się zbierać.

- Na wiele się nie zdam... ale nie polezę do wioski jak ostatni tchórz! Zostaję. Walczyć nie mogę... ale jako tragarz mogę jeszcze się na coś przydać - Moggs spojrzał z ukosa na wypchany po brzegi worek po mące i potrząsnął nim lekko zaznaczając istnienie bagażu. Ból w ciele morridańskiego nożownika powoli ustępował i Theofrey poczuł nagły przypływ wigoru po serii sugestii Ordyjczyka.

Dragan uśmiechnął się szeroko widząc, że bratu wraca humor.

- Gdzie brat, tam i ja - powiedział stanowczym głosem - I tym razem cię upilnuję -zatroskanym spojrzeniem obrzucił pokiereszowanego Arlanda.

- Ja też zostaję – oświadczył Phineas wspierając się na stylisku rzeźnickiego topora – Daruj sobie dalsze słowa, bo mnie i tak nie zbędziesz. Żałuję tylko zdeczko, że nie ma z nami tego waszego Angusa. Wyglądał na rębajłę, zdał by się nam teraz pomocny, a wolał do domu wracać, taki dumny i hardy. Tutaj by mu łbów do ścięcia nie zabrakło.

Degrata podrzucił toporek w dłoni cmokając z lekką dezaprobatą.Wszyscy chcieli iść dalej mimo odniesionych ran. Niezbyt się ta perspektywa Degracie podobała, ale postawiony pod ścianą zdecydowanym oporem towarzyszy nie mógł im zabronić dalszego udziału w wyprawie.

- Marcus? - zwrócił się do towarzysza - Wracasz czy idziesz dalej? Decyduj, bo potem może już nie być odwrotu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:54, 03 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Thuriański czarownik stał oparty plecami o ścianę sali jadalnej, patrząc w przestrzeń zamyślonym wzrokiem i zdawając się nie słyszeć pytania Ordyjczyka. Degrata wydął usta niezadowolony, że Dernavan puścił jego słowa mimo uszu, otworzył usta chcąc widać nieco przywołać do porządku zatopionego w swoich myślach Thurianina.

Nagły ruch Arlanda Bradigana wstrzymał słowa Ordyjczyka. Jasnowłosy młodzieniec już w trakcie wcześniejszej rozmowy przypatrywał się uważnie zabitemu gryzaczowi, coś tam sobie ważąc w myślach i nad czymś wyraźnie dumając. Zdjąwszy z pasa pałkę łowca podszedł szybkim krokiem do zwłok zwierzęcia i dwoma silnymi ciosami roztrzaskał mu tylną część czaszki.

- Rozum mu odjęło? – fuknął zdezorientowanym tonem Phineas, spozierając z ukosa na równie zdumionego Deegana. Zwierzę ewidentnie nie żyło, więc wyglądało raczej na to, że Arland zamierza wyładować w ten sposób swą agresję, masakrując trupa drapieżnika w akcie wyzbycia się nagromadzonej w duszy frustracji. Jak się po kilku sekundach okazało, obaj mężczyźni nie mieli racji.

Arland przyklęknął przy gryzaczu, odłożył na bok pałkę i sięgnął po swój myśliwski nóż. Operując ostrożnie klingą wyciął spory fragment mózgu zwierzęcia: szarawej galaretowatej bryły upstrzonej kropelkami stygnącej krwi. Teofrey Moggs skrzywił z odrazą usta na ten widok, ale kolejny ruch Arlanda przemienił odrazę Morridańczyka w autentyczny wstręt.

Odciąwszy kawałek mózgu młodzieniec wepchnął go zdecydowanym gestem do ust, poruszył kilkakrotnie szczękami i przełknął. Agenci Kompanii nie wierzyli własnym oczom, tak niewiarygodny zdał im się ów zabieg. Rutger Woods chrząknął w osłupieniu, śledząc wzrokiem spożywającego surowy mózg wnuka zielarki. Arland puścił to chrząknięcie koło uszu, odciął kolejny kawałek tkanki i podał zdobycz stojącemu obok Draganowi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:10, 03 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland popatrzył na towarzyszy i spokojnym głosem powiedział:

-Jestem tu jak mgnienie, jak iluzja. Czy Wy tak kochacie znaczenie o jakim mówi się: zapomnij? Niepotrzebnie wracamy do pustych miejsc? Mam w sobie ruch, który stanowi obrzęd i modlitwę. Innym razem gdy opadną siły czuję daremne olśnienie. Zjadłem na Waszych oczach i co? - Zadygotał świat. Co teraz? A życie bardziej przypomina oddech i kroki. Siłę i czystość sumienia czuję. Nie ma powrotu. Jeśli zastyga mi na twarzy głupkowaty uśmiech, próbuję nożem. Jak w mgnieniu oka przetaczają się nawałnice wiary, śmierci, w ziemi dygoce ptak.


Schował nóż. Czekał na dalszą drogę w głąb jaskiń.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:18, 03 Lis 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Degratę zamurowało. Słyszał o zjadaniu organów przeciwników by zyskać ich siłę, mądrość bądź odwagę, ale to były barbarzyńskie plemiona dawno już zapomniane. Zachowanie braci dawało sporo do myślenia. Ordyjczykowi nie podobała się perspektywa wspólnej wyprawy z tymi dwoma. Jeszcze ten bełkot Arlanda. Spojrzał na towarzyszy zastanawiając się czy któryś z nich cokolwiek zrozumiał z tego co mówił bliźniak.

- Taaaa... Jak już skończyliście tą przemiłą kolacyjkę to może już pójdziemy?

Falchi zbliżył się do Marcusa i rzekł półgębkiem. - Rozumiesz coś z tego?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:20, 03 Lis 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Radziłbym Wam nie robić takich rzeczy w cywilizowanym towarzystwie - powiedział Markus cichym głosem - bo możemy uznać, żeście takie same zło jak te zabite zwierzęta w sali obok. A to nie wyszło by dobrze naszemu zadaniu.
- tylko tyle że tych dwu mi ostro śmierdzi. - odparł cicho marynarzowi.

Thurianin wyprostował się i podszedł do Moggsa.
- Jeśli poczujesz potrzebę możesz wesprzeć sie na mnie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:23, 03 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland uśmiechnął się tylko, odszedł kilka kroków od grupy by skryć się w cieniu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:27, 03 Lis 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan otarł usta, na których pozostały krople krwi ze zjedzonego właśnie fragmentu mózgu gryzacza i uśmiechnął się paskudnie

- Cywilizowane towarzystwo powiadasz Marcusie - rzucił z przekąsem - czyli takie, które łapczywym wzrokiem obrzuca małoletnie dziewczęta...

Wzrok Dragana spoczął na Degracie a w oczach bliźniaka coś zabłysło...

- Nie jesteśmy w cywilizowanym miejscu panie Marcusie - odwrócił się na powrót do Dernavana - nie oceniaj zatem czegoś czego nie rozumiesz

Spojrzawszy po raz ostatni w oczy Marcusa Dragan ruszył za bratem...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:49, 03 Lis 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Cenię ludzkie życie i go nie odbieram, ale od tej chwili w mych oczach jesteście jak zwierzęta. - odparł jak zwykle cichym i spokojnym głosem Dernavan.

Podejrzewam że do jutra na kompa już nie siadę więc jeśli chcecie dalej prowadzić tę dysputę to proszę o przełożenie ją do rana.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:00, 03 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





-Marcusie Dernavan, nikt tak nie ceni ludzkiego życia i duszy ludzkiej jak ja ! Ale zwierzęta cenię równie mocno więc dziękuję Ci za komplement.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:19, 03 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Atmosfera, która zapanowała w sali jadalnej po wydarzeniach związanych z konsumpcją mózgu gryzacza była ciężka niczym nagrobek krasnoludzkiej roboty. Marcus Dernavan, Teofrey Moggs i Rutger Woods starali się ukryć swe ewidentne wzburzenie, chociaż odraza wobec czynu bliźniaków wciąż jawnie rysowała się na ich twarzach. Falchi Degrata zagryzł usta, poirytowany być może bardziej docinkiem Dragana pod adresem jego karczemnych zalotów w wiosce niż samym dziełem braci. Phineas i Deegan nic nie rzekli otwarcie, poszeptali tylko do siebie na uboczu, kręcąc z dezaprobatą głowami.

Arland Bradigan zniknął na chwilę w magazynie, zamknął drzwi, pod którymi stanął natychmiast na czatach jego brat. Kiedy ekscentryczny łowca wyszedł po kilku minutach na zewnątrz, był pobladły jeszcze bardziej niż zazwyczaj i pot kroplił mu się na czole, ale poruszał się niczym ponownie uzdrowiony. Śledzony podejrzliwymi spojrzeniami armigerów, wskazał im dłonią wejście do podziemnej groty. Mężczyźni pozbierali swe rzeczy i broń, ruszyli jego śladem poprzez grotę, rozświelając czerń podziemi łuczywami i kierując się ku przejściu na niższe poziomy kopalni.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:24, 03 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Moggs faktycznie był lekko zniesmaczony minioną chwilę temu sytuacją, aczkolwiek nad wstrętem w znacznym stopniu przeważało zwyczajne zdziwienie. Nie był w stanie wyobrazić sobie, że z pozoru "normalnie" wyglądający Dragan był zdolny do takich czynów. Chociaż...kto wie...wioska odcięta od świata mogła rządzić się swoimi prawami. Akt ten wyglądał mu jednak na jakiś szamański rytuał i nie mógł oprzeć się, aby zadań pytanie, czemu właściwie on służył. Zresztą, dziwił się, że jeszcze nikt o to nie spytał!

-Nie znam Twoich dziwnych upodobań, ale sam musisz przyznać, że "to" mogło wywołać nasz niesmak. Mógłbyś chociaż wyjaśnić o co w tym wszystkim chodziło?

Theoffrey miał cichą nadzieję, że to nie tylko degustacja...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:35, 03 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland spojrzał uważnie na Moggsa, zanim zniknął w cieniu korytarza, który prowadził w głąb kopalni.

- Pozwolisz, że ja Ci odpowiem. Widziałeś moje rany, prawda? Widziałeś jak po chwili cały i zdrowy mogę walczyć i iść dalej, prawda? Powiem tak: nic tak nie wyczerpuje ludzkiego ciała jak cud. Dlatego zjadam mózg tej padliny, żeby siła ponownie wróciła w moje mięśnie. Czy to barbarzyńskie? Możliwe. Czy to pozwoli mi przeżyć? Zdecydowanie ! Będę modlił się za Wasze dusze. Ruszajcie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:02, 03 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Korytarz wiodący do wyrobisk, 10 solesh 602 AR

Wykuty w skale korytarz prowadzący ku niższym poziomom kopalni skręcał pod nieznacznym kątem, opadał w dół na tyle łagodnie, by można było nim wtaczać załadowane urobkiem wózki. Najmici zgasili łuczywa, wymienili je na dużo praktyczniejsze i zapewniające lepsze oświetlenie lampy. Grupę prowadzili Rutger Woods, Falchi Degrata i Deegan - wszyscy trzej nie spuszczali rąk z broni, stąpali ostrożnie i cicho, nasłuchując jakiegokolwiek dźwięku mogącego zdradzić obecność czającego się w głębi korytarza przeciwnika.

Po kilkudziesięciu minutach czujnego marszu Deegan wstrzymał całą grupę, przyłożył palce do ust i przyklęknął w miejscu osłaniając dłonią lampę. Inni mężczyźni natychmiast poszli w jego ślady, nie zadając zbytecznych pytań i zmieniając się w słuch. Moggs, trzymający lampę w zdrowej ręce, wsadził ją czym prędzej pod płaszcz i przykucnął za plecami Deegana.

- Co to? - szepnął Phineas poprawiając ułożenie palców na rękojeści topora.

- Światło - odszepnął Deegan - Widzicie?

Oczy najemników przyzwyczajały się przez kilka sekund do ciemności i rzeczywiście, po chwili wszyscy dostrzegli daleko przed sobą bardzo słabą poświatę wypełniającą kontury chodnika. Miała chorobliwie zielonkawą barwę, nie przypominającą w niczym płomieni łuczyw ani paleniska. Chodnik rozmazywał się w gęstym półmroku, jego szczegóły ginęły mężczyznom z oczu. Korytarz tonął w ciszy.

- Co robimy? - powiedział ściszonym głosem Phineas.

- Wyrobisko musi być niedaleko, chodnik nie ma już spadu, biegnie na równym poziomie - zauważył Deegan – I powiem wam coś jeszcze. Do teraz pewien byłem, że te kurwie syny, które się tu jeszcze kryją, musiały nas zwietrzyć, ale to wcale nie musi być pewnik. Patrzcie, ileśmy musieli przejść na dół, to spory kawał drogi, hałas wcale się nie musiał tak daleko ponieść jak pierwiej myślałem.

- To co robimy? - powtórzył szeptem Phineas.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:47, 04 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Stąd niewiele widać - odezwał się szeptem Degrata - Zaczekajcie tu. Pójdę z Deeganem zorientować się, co jest przed nami.

Ciemny korytarz przyciągał Ordyjczyka w mesmeryczny sposób. Światło na końcu tunelu zdawało mu się nienaturalne, przywodziło na myśl bajkowe lampiony skrzatów, którymi w północnym Ordzie matki od pokoleń zwykły straszyć krnąbrne dzieci. Cała ta sytuacja była zresztą nienaturalna dla przywykłego do życia na morzu marynarza. Uwięzienie pod setkami tysiący ton skał, smolisty mrok, obcy dla niego towarzysze wyprawy, wszyscy Cygnaryci. Falchi Degrata czuł nutkę tęsknoty za morską bryzą, poskrzypywaniem takielunku, dźwiękiem łopoczących na wietrze żagli i ostrym krzykiem mew, ale będąc człowiekiem racjonalnym zepchnął te tęskne wyobrażenia w głąb swej świadomości. Liczyła się tylko obecna chwila i wyjście z życiem z tej górskiej otchłani.

- Ja również muszę iść – na dźwięk słów Arlanda z głowy Degraty natychmiast wyparowały resztki wspomnień o błękitnej toni Merediusa. Jasnowłosy łowca spoglądał na marynarza z zaciętą miną, w jego oczach zdawały się błyszczeć dziwne ogniki ożywienia.

- Ech - z ust Marcusa Dernavana wyrwał się jęk nieudawanej rezygnacji - Może go ktoś zastrzelić? - rzucił szeptem niezobowiązujące pytanie Thurianin.

- Marcusie, o mnie mówisz? – Arland przesunął swym hipnotycznym spojrzeniem po twarzy czarownika - Jeśli ta poświata jest cryxiańskiej natury, to będziesz mi wdzięczny, że pierwszy tam idę.

Kucający nieco w tyle grupy Dragan przesunął się zwinnie za plecy Marcusa, a w ruchu tym, pozornie nic nie znaczącym, kryła się jakaś ostrzegawcza nutka.

- Doceniam poczucie humoru – łowca szepnął ponad ramieniem Dernavana do jego ucha - Do czasu...

- Dobra, zamknąć jadaczki! - odezwał się cicho Falchi - Arland, Deegan... za mną.

Wnukowie Aideen Bradigan byli w opinii Ordyjczyka wyjątkowymi dziwakami, zarówno poprzez swój bladoskóry wygląd i długie, niemal dziewczęce włosy, jak i nie licujący z manierami cywilizowanych ludzi sposób bycia. Dalsza kłótnia z nimi nie przyniosłaby zapewne nic dobrego, więc Degrata chcąc nie chcąc przystał na ich propozycję.

Reszta kucających w korytarzu najemników odprowadzała trójkę swych towarzyszy wzrokiem, dopóki ich zgarbione sylwetki nie przepadły całkowicie w mroku. Czas mijał upiornie powoli, wręcz namacalnie pełznąc wśród cieni osaczających piątkę nerwowych i spiętych mężczyzn.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:40, 04 Lis 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Dernavan rozluźnił się i przysiadł na pietach. Jego oddech pogłębił sie i wyrównał. Chwilę potem mruknął lekko niezadowolony i szeptem rozpoczął rozmowę z Moggsem.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 21 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 20, 21, 22 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin