RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Śro 15:40, 31 Paź 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Po twarzy Markusa przemknął tylko uśmieszek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 18:57, 31 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan dostrzegł spojrzenie brata. Nie mógł również nie zauważyć strużki krwi sączącej się z nosa Arlanda...

- W porządku brat - mruknął pod nosem - jestem gotowy...naprawdę gotowy.

Lekko napiął łuk stając nieco z tyłu. Obrzucił przy tym Moggsa długim i bardzo uważnym spojrzeniem... ()
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 19:02, 31 Paź 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Woods z ciekawością przyglądał się scenie pilnując jednocześnie drzwi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:21, 31 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dragan, mierzący dotąd z łuku w stronę zamkniętych drzwi magazynu, przesunął głowę w bok, spojrzał wpierw na swego brata, potem na Morridańczyka. Moggs założył obie ręce za plecy. Był wyraźnie zaniepokojony nietypowym zachowaniem i badawczym wzrokiem obu łowców, ale przyjął hardą minę, najwyraźniej nie zamierzając dać się braciom zastraszyć ani sprowokować.

Minęło kilka sekund, w komnacie panowała całkowita cisza, przerywana jedynie trzaskiem bierwion w palenisku. Dragan drgnął ponownie, zaczął potrząsać głową jakby znienacka coś wpadło mu do oka. Kiedy podniósł głowę ponownie, na jego podbródku widniały niewielkie ciemne plamki, które pozostali armigerzy gotowi byli wziąć za kapiące z nosa kropelki krwi.

Akcja stop do odwołania, muszę wyjaśnić kilka kwestii przez priva![/list]
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 21:45, 31 Paź 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Theoffrey stał pośrodku sali, obserowawny przez wszystkich z nieskrywanym zdziwieniem i podejrzeniem na twarzach. Nie wiedział do końca o co tak właściwie chodzi w dziwnym zachowaniu braci, jak i pozostałych towarzyszy. W pewnym momencie ogarnął go lekki strach, choć tak naprawdę wiedział, że nie ma się czego właściwie bać...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 0:55, 01 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Chcecie może czegoś, koledzy? - Moggs nie wytrzymał chwili długiej ciszy i mimo ciągłej niepewności postanowił ją otwarcie przerwać. Nie miał pojęcia co też takiego bracia od niego chcą, a ich dziwne zachowanie zaczynało go coraz bardziej irytować.
-Słyszałem, że ponoć otwieracie magazyn. Śmiało, nie krępujcie się. - skwitował szybko serię dziwnych gestów braci i popatrzył się na nich z wyrazem politowania i zdziwienia zarazem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 10:18, 01 Lis 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Słuchajcie, nie wiem co dzieje mi się z netem ,ale mam tu niezłe anomalie - raz mój post jest, raz go nie ma, poza tym nie może mnie prawidłowo zalogować na forum :/ Jesli ten post dotarł, to sory za ewentualne powtórki/pomyłki
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:14, 01 Lis 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan opuścił głowę jakby intensywnie nad czymś rozmyślał...
Podniósł ją po chwili i obrzucając Dernavana szybkim jak myśl spojrzeniem odwrócił się w stronę tajemniczych drzwi.

-Może przekonajmy się co jest w środku - rzucił jakby od niechcenia tym razem mierząc z łuku w drzwi - Otwieraj brat...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 21:14, 01 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Tylko mi się nie pchać, na plecy nie włazić, bez przesadnej brawury, bo mi okazję zabierzecie do rozwalenia jakiegoś łba - w głosie podchodzącego do zamkniętych drzwi Phineasa dźwięczała silna nuta sarkazmu.

Furman przesunął ostrzem topora rygiel drzwi, po czym kopnął w nie z całej siły. Drzwi otworzyły się z jękiem zawiasów, grzmotnęły z hukiem w ścianę po drugiej stronie. W blasku pochodni i paleniska Phineas ujrzał podłużny mroczny pokój, zastawiony szafkami i regałami. Tu i ówdzie na chropowatej kamiennej posadzce walały się sterty podartych szmat i jakieś worki, niektóre z nich rozprute. Pod jedną ze ścian dostrzec można było rząd masywnych drewnianych beczek o żelaznych obręczach. Tylna część pomieszczenia kryła się w cieniach przeganianych ognikami łuczyw.

- Co tam widać? - dopytywał z tyłu Deegan, stojący przy jednym ze stołów i ssący zranioną dzirytem dłoń - Jest tam co?

- Na razie nic nie widać - parsknął zirytowany Phineas - Jakby mi kto pochodnię podał, to może co więcej zobaczę.

Markus podał pochodnie Phineasowi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 0:21, 02 Lis 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Wsuwam się płynnym ruchem do środka i w lewo, mierząc z kuszy w ciemny kąt. Czekam aż ktoś oświetli tamto miejsce, w razie niebezpieczeństwa najpierw strzelam, potem pytam.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:04, 02 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Deegan oddał Phineasowi swoje łuczywo i uniesiona ostrożnie ponad głowę pochodnia rozświetliła wnętrze magazynu. Na półkach leżały porzucone w nieładzie górnicze narzędzia, jakieś nity, piły, zwinięte liny. W części rozerwanych worków musiała być przechowywana mąka, bo posadzkę zaścielała miejscami gruba jej warstwa. Ciężkie wielkie beczki były zamknięte drewnianymi pokrywami. Furman poruszał się ostrożnie, wiedział bowiem, że górnicy - i to nie tylko cygnarscy - lubili posługiwać się w pracy prochem strzelniczym. Phineas nie miał pojęcia, czy ludzie Luana Aghamore wysadzali sobie przodki materiałami wybuchowymi, ale nie zamierzał zdobywać tej wiedzy poprzez przyłożenie łuczywa do worka z prochem. Nawet niewielki zapas tej substancji mógł w ułamku sekund pozbawić życia wszystkich obecnych w sali jadalnej mężczyzn, a nawet spowodować zawał części kopalni.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:11, 02 Lis 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland wszedł ostrożnie do magazynu, powiesił pałkę przy pasie, wierzchem prawej dłoni wytarł krew z twarzy. Zaczął rozglądać się uważnie.

-Ostrożnie z ogniem ! Może znajdziemy tu coś co się nam przyda w dalszej drodze przez kopalnie?


Staram się przeglądać rzeczy, które widzę, delikatnie ale i tak aby nic mi nie umknęło.


Ostatnio zmieniony przez Xeratus dnia Pią 14:28, 02 Lis 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:11, 02 Lis 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Skoro pomieszczenie sprawdza juz moj brat to niczego nie przeoczy Wink
Zostaje na zewnatrz pilnujac korytarza ktorym przyszlismy...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:37, 02 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nikogo tu nie ma, tylko jakieś śmieci... - wszystko rozegrało się w ułamku sekundy. Arland odwracał się właśnie w stronę rzędu beczek, spoglądając jednocześnie pod nogi, by nie zahaczyć butem o żadne żelastwo. Sterta brudnych śmierdzących szmat w jednym z ciemnych kątów pokoju poruszyła się znienacka, a ruchowi temu towarzyszył cichy dźwięk przywodzący na myśl szczękanie zębów. Jasnowłosy góral zaczął obracać się w miejscu, przekręcił głowę w kierunku źródła nagłego hałasu. W świetle pochodni ujrzał coś, czego nie miał jeszcze nigdy w życiu sposobności widzieć z tak bliska, chociaż znał to z opowieści starszych wiekiem i doświadczeniem myśliwych.

Stworzenie poszybowało w powietrzu na podobieństwo futrzanej błyskawicy. Miało sprężyste ciało przywodzące na myśl kota, ale dużo większe, naznaczone prężącymi się pod skórą splotami mięśni. Masywne grube łapy kończyły się długimi jak ludzkie palce pazurami, ostrymi jak brzytwa i paskudnie zakrzywionymi, puszysty ogon był wyprostowany niczym pałka. Największą grozę budził łeb stwora: pozbawiony sierści, o nagiej czarnej skórze, krwistych wąskich ślepiach i sterczących na boki nietoperzowatych uszach. Kanciasta paszcza lśniła dwoma szeregami kłów, wielkich i ociekających śliną.

Wzrok Arlanda Bradigana zarejestrował to wszystko w ułamku chwili dzielącej go od zderzenia ze skaczącym stworem. Paszcza zatrzasnęła się z głośnym mlaśnięciem, kły przecięły materiał grubej skórzanej kurtki i mięśnie na klatce piersiowej mężczyzny, ześlignęły się po żebrach. Młodzieniec krzyknął chrapliwie, poleciał do tyłu pod ciężarem szczepionego z nim zwierzęcia, drącego ubranie człowieka swymi pazurami. Znajdującemu się obok Phineasowi wypadła z ręki pochodnia, przypaliła szare futro drapieżnika. Stwór wydał z siebie gniewny dźwięk przypominający klikanie, puścił ofiarę, odbił się od niej łapami skacząc na pobliską szafkę. Młody łowca czuł falę gorąca rozlewającą mu się po torsie i miedziany zapach krwi. Zamachnął się pięścią mierząc w łeb stworzenia, zwierzak umknął mu jednak bez większego trudu próbując oddać mężczyźnie pazurzastą łapą.

Phineas zasłonił Arlanda własnym ciałem, ciął z całej siły toporem prosto w wyszczerzony pysk. Ostrze zgrzytnęło na kości czaszkowej stwora, złamało mu kilka kłów. Zraniony śmiertelnie drapieżnik zaczął miotać się w spazmach przewracając jeden z regałów, bryzgając na wszystkie strony posoką, znieruchomiał na podłodze magazynu.

Arland podniósł dłonie ku klatce piersiowej, wymamrotał coś cicho w swoim dziwnym klanowym języku. Wstrząs wywołany ugryzieniem mijał i fala rosnącego bólu zaczynała atakować otępiałe zmysły mężczyzny. Przyciśnięte do torsu ręce miał unurzane we własnej krwi. Phineas pociągnął go z powrotem w stronę sali jadalnej, odtrącając na bok Woodsa i Deegana. Morridański tropiciel wciąż ściskał w rękach naładowaną kuszę - wszystko rozegrało się tak szybko, że mężczyzna nawet nie zdążył wystrzelić.

- Zdarł ci tylko skórę ! - Arland słyszał głos swego brata jak przez mgłę, kręciło mu się w głowie - Nie przebił płuc, słyszysz? Nie przebił! Będziesz żył!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:44, 02 Lis 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Sala jadalna kopalni, 10 solesh 602 AR

- Co to takiego ? - zapytał z niezdrową fascynacją jeden z najemników, spoglądając na przywleczone pod środkowy stół cielsko drapieżnika. Nawet po śmierci stwór nadal budził grozę swym wyglądem, zwłaszcza unurzanym w ludzkiej krwi uzębieniem. Ciemnoczerwone tęczówki oczu zrobiły się mętne, ale nadal odstraszały gasnącą gorączką żądzy mordu.

- Niektórzy zwą je gryzaczami, inni kopnikami ziemnymi, jeszcze inni paszczurami - odpowiedział siedzący okrakiem na drewnianej ławie Phineas - Żadna nazwa nie jest dość dobra, by oddać czarcią naturę tego sukinkota. Nic, tylko by żarł, a ma czym, popatrzcie tylko na te zęby. Umie też kopać, to dlatego ma takie pazury. Powiada się, że nie lubi słonecznego światła, dlatego poluje w nocy. Słyszałem kiedyś o karawanie z Corvis, która zrobiła sobie nocny postój w miejscu, gdzie polowało całe ich stado. Rankiem następnego dnia królewski goniec znalazł tylko ogryzione do czysta kości i nieruszone wozy z towarem. Wszyscy ludzie i konie zostały zeżarte, a kopniki zwiały bez szwanku.

- Ten gryzacz musiał być chowany od małego przez bogriny - dodał Deegan - Żaden zdrowy na rozumie człowiek nigdy by czegoś takiego nie zrobił, bo gryzacz jest zdradliwy nawet jak się go oswoi, chętnie kąsa rękę, która go karmi. To dlatego traperzy wybijają całe mioty, kiedy tylko mają okazję na nie trafić, ale to bardzo niebezpieczne. Stado jest mściwe, a przy tym posiada węch, którego psy mogą tylko pozazdrościć.

Dragan kończył opatrywać szerokie rozcięcia na torsie swego brata. Arland leżał na blacie drewnianego stołu z zaciśniętymi z bólu ustami, wpatrywał się w sklepienie sali. Dragan nie znał się widać za bardzo na zszywaniu ran, toteż poprzestał na wtarciu w nie szczypiącej zielonej maści, która tamowała nad wyraz szybko krwawienie. Zapytany o pochodzenie tego specyfiku napomknął zdawkowo, iż otrzymał go od babki, potem umilkł bandażując starannie tors siadającego na stole bliźniaka.

Rutger Woods i Teofrey Moggs plądrowali w międzyczasie strzeżony przez gryzacza magazyn. Wśród wypełniającego składzik bezużytecznego żelastwa Moggs wyszperał siedem szczelnych i jakimś cudem wciąż nie rozbitych lamp górniczych. Jedna z masywnych beczek pod ścianą pełna była oleju opałowego. Mężczyźni odłożyli na bezpieczną odległość swe łuczywa, zaczęli napełniać zbiorniki lamp i sprawdzać po kolei czy wszystkie działają. Działały wszystkie, włącznie z tą, którą odnalazł w jadalni pod stołem rozglądający się uważnie Deegan. Moggs wytrzepał z resztek mąki znaleziony na podłodze worek, wrzucił do niego sześć zgaszonych lamp, dołożył do środka cztery sporych rozmiarów metalowe flaszki pełne oleju, solidnie zakorkowane. Potem zawiązał worek sznurkiem i zawlókł go w zdrowej ręce do sali jadalnej. Woods został jeszcze przez chwilę w magazynie, oglądając krytycznym okiem kolekcję kilofów, oskardów i pił o długich brzeszczotach.

- Jest tutaj coś, czego nie potrafię do końca rozumem ogarnąć - wyznał Deegan bawiąc się machinalnie rękojeścią położonego na kolanach miecza. Wszyscy mężczyźni mieli broń w zasięgu ręki, co chwila spoglądali nieufnie w kierunku pieczary będącej cmentarzystkiem bogrinów, pogrążonej ponownie w ciemności - Te bogriny, które zarąbaliśmy były jakieś chore, każdy to chyba zauważył. I broń też miały kiepską, kije, kordy. W grocie leżą trzy ciała, biednego Luana i jeszcze dwóch nieszczęśników. Widzieliście gdzieś tutaj jakiś łuk? Ja nie, a przecież na ciele Luana są ślady po wydartych z ran strzałach. I gdzie siedem innych trupów?

- Albo bogriny ich ze szczętem zeżarły albo schowały gdzieś indziej - mruknął posępnie Phineas - A to by znaczyło, że gdzieś tutaj mają drugi składzik i pewnikiem dobrze pilnowany. Ciekawy żem tylko czy już wiedzą, że tutaj jesteśmy? Dorwaliśmy chyba wszystkich w grocie, nie zauważyłem, żeby jaki nogi dał i gdzie czmychnął. A te, na któreśmy się nadziali, wszystkie zimne.

Deegan skinął głową, podrapał się po policzku, spojrzał na Moggsa taszczącego z dumną miną wypchany po brzegi worek.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 20 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 19, 20, 21 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin