RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 0:43, 30 Paź 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Mimo bólu, zmęczenia i- bądź co bądź - strachu przed kolejnymi ciemnymi zakamarkami kopali, Theoffrey nie zmienił zdania co do ich ekspedycji.
-Ruszajmy dalej. Nic tu po nas...

Theoffrey podniósł się z ziemi i zaczął podążać ku braciom, stojącym przy dalszym wyjściu z kopalnianej sali.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 1:11, 30 Paź 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Bądźcie ostrożni, pamiętajcie że Bogriny są mistrzami w zastawianiu pułapek. - ostrzegł towarzyszy Woods

Czasem zdarza się, że działają dla Trollkinów, a mając na uwadze "naszyjnik" który widzieliśmy nasuwa mi się całkiem niemiłe skojarzenie - dodał po chwili namysłu
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 8:41, 30 Paź 2007
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Nim jeszcze całe towarzystwo ruszyło ku oswietlonej jaskini Marcus podszedł do bliźniaków.
- Czy wasza babka będąc zielarka nie nauczyła was może sztuki leczenia? A może dała jakieś eliksiry lub maści? - zerknął na Arlanda - bo nie sądzę byś po prostu tak szybko regenerował swoje rany.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 11:47, 30 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan usmiechnął się pod nosem słysząc pytanie Marcus'a.

- Chyba trzeba im będzie pomóc co myślisz brat ? - odwrócił głowę w stronę Arlanda - Kto wie co czeka nas w środku...

Schowawszy nóż do pochwy u pasa i powieśiwszy pałkę na skórzanej pętli Dragan zdjął z pleców łuk.

- Tym razem spróbujemy z dystansu - rzucił w kierunku Woodsa sprawdzającego kuszę.

- Pójdziemy przodem a reszta za nami - obrzucił szybkim spojrzeniem pokiereszowaną grupę - nie palcie światła.
W środku jest jasno więc wyjdziemy z mroku i nie będziemy łatwym celem...

Sprawdziwszy cięciwę i wyjąwszy strzałę z kołczanu Dragan czekał aż grupa ustawi szyk...


PROŚBA !! Podpiszcie w stopce swoje postacie - musze ciagle szukac kto to jest Krisu czy Xathloc....
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:51, 30 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Miałem dzisiaj mnóstwo pracy w firmie, stąd dotychczasowy brak aktualizacji - za chwilę wkleję mały update stanowiący kompilację wszystkich Waszych dotychczasowych rozmów i poczynań (dodałem tam też co nieco od siebie). Jeśli zechcecie coś do niej dopisać, zaznaczcie to przed wejściem do oświetlonego pomieszczenia, ustosunkujcie się również do pomysłu Dragana.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Wto 15:54, 30 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:54, 30 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Marcus Dernavan podniósł z ziemi łuczywo i zaczął krążyć wolnym krokiem po pobojowisku w poszukiwaniu swojej broni.

- Dajcie sobie spokój z trollem - rzekł zmęczonym głosem - To był wybieg tylko, coby wroga przestraszyć.

Oczy Thurianina wychwyciły błysk oświetlonego pochodnią metalu, mężczyzna podniósł swoje ostrze wycierając zbroczoną klingę w truchło dymiącego wciąż bogrina, po czym wsunął je w przytroczoną do pasa pochwę. Smród spalonego mięsa był tak silny, że wywoływał u czarownika odruch wymiotny.

Rutger Woods wziął przykład z Moggsa, odciął nożem kawałek własnego płaszcza, przewiązał nim sobie głowę posykując z bólu promieniującego w przyciśniętym opaską uchu. Założywszy na głowę swój pognieciony kapelusz tropiciel odszukał leżącą wśród kamieni kuszę, naciągnął ją korbą i założył na leżysko nowy bełt. Zwróciwszy na siebie ruchem ręki uwagę Deegana Morridańczyk wskazał mu pulsujące słabym blaskiem źródło odległego światła gdzieś w głębi pieczary – miejsce, z którego wychynęły chwilę wcześniej zaalarmowane hałasem upadającego wózka bogriny.

- Phineasie, chyba nie masz racji, żeśmy wszystkich trupem położyli - orzekł płowowłosy furman kiwnąwszy Woodsowi głową na znak aprobaty – Mało ich jak na zwykły szczep. Tylko samce, wystarczy spojrzeć im między nogi, żeby się przekonać. To myśliwi albo strażnicy. Gdzieś tutaj musi siedzieć więcej tych suczych synów, jestem tego pewien. Zwykłym górnikom dali radę, bo co pomoże oskard albo łopata przeciwko takim psubratom, ale przyszła kryska na bogryska.

Siedzący na skraju wózka Teofrey Moggs poruszył ostrożnie lewą ręką. Ból w miejscu przebicia ciała był początkowo nie do zniesienia, ale zdawał się nieco ustępować wraz z malejącym krwotokiem. Morridańczyk schował za pas swój nóż, ujął mocniej kolczastą pałkę, po czym spojrzał w stronę Woodsa.

- Jak myślisz, Rutger – wycedził przez zaciśnięte zęby Teofrey – Czy bogriny mogły wykonać ten naszyjnik z palców? Jeśli nie... – Moggs urwał na chwilę, syknął boleśnie przyglądając się krwawiącej lekko ranie na udzie – Jeśli nie, to z czym nam tutaj przyjdzie jeszcze walczyć?

Morridański nożownik nie znał się zbytnio na dzikich bestiach i barbarzyńskich ludach zamieszkujących bardziej odludne zakątki Immorenu, był zadeklarowanym człowiekiem miasta czującym się najlepiej w ulicznym tłoku i gwarze tętniącej życiem metropolii. Z bogrinami spotkał się twarzą w twarz po raz pierwszy, choć miał już kiedyś sposobność widzieć rozpłatane okazy tych potworów przywożone przez myśliwych z polowań. Jeśli zaciekła walka stoczona w mroku groty miała być zaledwie wstępem do prawdziwej bitwy, chciał o tym wiedzieć i ufał, że wiedzy takiej mógł zasięgnąć właśnie od Rutgera Woodsa.

- Nie ma mowy, to niemożliwe. Dlatego trzeba sprawdzić co lub kto za tym stoi - odpowiedział zdecydowanym tonem Woods - Jak pamiętacie, byłem przeciwny przyłażeniu tutaj, ale skoro już jestem, nie zamierzam się przebijać znowu, kiedy stwierdzimy, że trzeba tu wrócić. Zbadajmy tę odnogę, a potem zdecydujemy co dalej.

Mimo bólu, zmęczenia i sporej dozy umiejętnie skrywanego, a przy tym całkiem usprawiedliwionego strachu przed kolejnymi ciemnymi zakamarkami kopali, Theofrey nie zamierzał zmieniać zdania co do swego udziału w podziemnej ekspedycji.

- Ruszajmy dalej. Nic tu po nas... – Morridańczyk urwał widząc wyłaniającego się z mroku pieczary Arlanda Bradigana. Młodzieniec był śmiertelnie blady, na jego czole lśniły krople potu świadczące o ogromnym wysiłku i zmęczeniu, ale szczerze wstrząśnięty swym odkryciem Moggs stwierdził z osłupieniem, iż oprócz rozpiętej szeroko, przesiąkniętej krwią kurtki jasnowłosy łowca nie miał na sobie żadnego śladu obrażeń. Widoczny spod nie do końca dobrze założonej koszuli brzuch młodzieńca znaczyły jedynie plamki brudu oraz coś, co w półmroku rozjaśnianym jedynie blaskiem łuczyw Morridańczyk mógł wziąć za niewielką bliznę.

Phineas i Deegan wymienili znaczące spojrzenia, ale nic nie odrzekli, na ich twarzach malował się wyraz pozornej obojętności – lecz właśnie ten brak zdecydowanej reakcji na stan chwilę wcześniej ciężko rannego Arlanda jawnie dowodził, że obaj furmani mieli na temat jasnowłosego łowcy wyjątkową opinię, którą nie zamierzali się najwyraźniej z nikim dzielić.

- Bądźcie ostrożni, pamiętajcie, że bogriny są mistrzami w zastawianiu pułapek - ostrzegł towarzyszy Woods, stojący plecami do bliźniaków i nieświadomy jeszcze pojawienia się Arlanda - Czasem zdarza się, że okazują poddaństwo trollkinom, a mając na uwadze ten trupi naszyjnik nasuwa mi się całkiem niemiłe skojarzenie - dodał po chwili namysłu tropiciel.

- Kto idzie? Czy wasze ciała są aż tak słabe? Czy wasza siła woli jest tak miałka, że zamierzacie wracać? – odezwał się Arland podnosząc z ziemi swoją owiniętą rzemieniem pałkę. Jeśli ktoś z armigerów jeszcze nie zauważył powrotu młodzieńca, teraz nie omieszkał zlustrować go zaskoczonym wzrokiem.

- Jeśli o słabość idzie, ty najgorzej z nas wszystkich wyglądasz – odpowiedział nieco cierpkim tonem Phineas – Bladyś jak nocna zmora, babka by chyba ręce załamała, gdyby cię teraz ujrzała. A co do bogrińskiego udziału w zrobieniu tego naszyjnika, moście panie Woods, nijak nie mogę się z wami zgodzić. Toż takie coś iście w naturze tych kurwich synów leży, bezbożnych nieludziów. Ja tam też żem słyszał o bogrińskich krilach, co razem z trollkinami chodziły, ale nigdy w górach, bo trolle tak wysokich gór nie lubią, już prędzej bym się tu ogrunów spodziewał. Ja tam w zakład mogę iść, że to wszystko od początku sprawka chędożonych bogrysów.

- Idziemy sprawdzić, skąd wylazły te psie syny? – odezwał się milczący dotąd Falchi Degrata, odpowiedział mu chór twierdzących pomruków.

Kiedy pierwsi armigerzy ruszyli ostrożnym krokiem w kierunku odległego źródła światła, Marcus Dernavan przystanął w tyle, zaczekał, aż obaj bliźniacy się do niego zbliżą.

- Czy wasza babka będąc zielarka nie nauczyła was może sztuki leczenia? – zapytał nieco podejrzliwym tonem Thurianin - A może dała jakieś eliksiry lub maści? – Dernavan zerknął wymownym wzrokiem na Arlanda - Bo nie sądzę, żebyś po prostu tak szybko regenerował swoje rany... chyba, że masz w żyłach domieszkę trollowej krwi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:17, 30 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Nie wiem co Woods mysli o pomysle maszerowania na szpicy Wink
No i nie wiem co z tymi pochodniami ? optuje za tym by nimi nie swiecic - pozostanie w ciemnosci daje przewage...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:13, 30 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Dawno tu nie byłem, nie pamiętam układu korytarzy – burknął Phineas ujmując silniej stylisko topora - Jeśli tutaj naprawdę zaszył się jakiś większy kril, lepiej by nam było walczyć w ciasnej przestrzeni, w tunelach. Chyba, że zajdą nas psie syny także z tyłu. Najlepiej chyba spytać o radę wnuków babki zielarki, ale coś mi się zdawa, że oni jeszcze mniej są z tymi chodnikami obycie od nas.

- Jeśli tutaj naprawdę zaszył się jakiś większy kril, lepiej by nam było mało hałasować i w razie następnej draki szybko się wycofać - odparł Degrata - Choć to cię może zdziwić, nie tylko Deegan wie co nieco o bogrinach. To nie pierwsze bydlaki, jakie zdarzyło mi się w życiu zarąbać. Kril, mój drogi panie, to banda, która czasami sięga liczebnością do stu pięćdziesięciu sztuk. Jak myślisz, wykończymy je wszystkie?

- Wszystkie może nie, ale gdyby naprawdę siedziało tu sto pięćdziesiąt bogrinów, to z osady na Przełęczy Duvika nie zostałby do tej pory kamień na kamieniu. Albo wyzdychały albo się gdzieś kryją, Morrow jeden wie, dlaczego. Popatrz na tego tutaj – Marcus Dernavan wskazał swym urękawicznionym palcem jednego z martwych drapieżców. Ciemną skórę stwora pokrywały wybroczyny i wypełnione gęstą mazią pęcherze - Wygląda na chorego.

- A co, jeśli schodząc na dół sami się zarazimy? - zapytał Moggs - Choć z drugiej strony mus nam chyba zajrzeć niżej, skoro już tu jesteśmy, co? Cokolwiek byście nie zdecydowali, ja i tak nie nadam się już chyba do niczego oprócz noszenia pochodni - na twarzy Morridańczyka pojawił się cierpki grymas irytacji.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:21, 30 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pozwoliłem sobie wrzucić do storylinii małą konwersację z udziałem Dernavana i Moggsa - tak dla urozmaicenia fabuły (mam nadzieję, że rzeczeni panowie nie poczuli irytacji Laughing ).

Przypominam, że nadal czekam na jakiś zgrabny (najlepiej zadeklarowany oliwkowym trybem) plan zajęcia strategicznego obiektu, w stronę którego zmierzacie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:45, 30 Paź 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Theoffrey ,prócz ogarniającej go irytacji, poczuł również pewien smutek. Nawet zwyczajne czynności ,takie jak chodzenie, czy trzymanie pochodni sprawiały mu trudność, stąd też wiedział, że kolejne stracie z bandą rozjuszonych goblinoidów może okazać się dla niego tragiczne w skutkach.
-No, Panowie! To, że nie zdam się już do otwartej walki, nie znaczy, że mam tutaj nadal siedzieć bezczynnie. Ruszajmy w drogę. Gdziekolwiek byśmy nie poszli, i tak natrafimy z pewnością na to samo - nie ma więc co się ociągać, później opatrzymy rany...

Ostatnie słowa dodały mu nieco heroizmu, bowiem sam ledwo utrzymywał się w wyprostowanej pozycji. Ból i tak nie ustąpi, za to strach przed kolejną przeprawą - na pewno będzie narastał w ciągu dalszego oczekiwania.

Ok, ja jestem gotowy. Niosę pochodnię i staję gdzieś pośrodku grupy, osłonięty z każdej strony przez uzbrojonych pozostałych. Oczywiście mam jeszcze jedna całkiem sprawną rękę, tak więc będę mógł sam jako-tako się obronić. Nie liczcie jednak, że zrobię w tej sytaucji więcej niż ona tego wymaga :/
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:52, 30 Paź 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Marcusie Dernavan to co widzisz przed sobą to człowiek z krwi i kości, człowiek targany rozpaczą i losem. Nie maści i kadzidła. Sztuki leczenia mówisz?

Tu Arland uśmiechnął się i z pogardą w głosie dla słowa "sztuka" powiedział.

- Sztuka to jest gra na harfie, sztuka to pieśń barda. Nic więcej. Ale jeśli Twoja wiara jest nieugięta i niczym nie wyjaśniona, jeśli królestwo śmierci jest tu i teraz w Twoim ciele?

I dalej ciągnął swoją wypowiedź.

- Bo moja śmierć jest wówczas prawdziwa kiedy jest nierzeczywista, gdzieś ktoś to już napisał. Gdzieś już to mówili ale po co bo na niby? Nie ma nazwy jest esencją jeśli są gdzieś duchy czyste, nie ma nazwy co mi mówi, że jest krwią. Ciało zginasz albo w lewo i niewiele. Nie ma nazwy jeśli jednak musisz? Śmierci co mi robisz gdzie mnie ciągniesz, może jednak koński cwał, może jednak spoza pleśni, może jednak? Nie ma nazwy, muszę iść, gdzieś to było, gdzieś czytałem, ale musisz no to idź! Zostaw tutaj choćby lśnienie taki mały człeczy płacz bo naprawdę to jesteśmy rzeczywiści. Nie ma życia co dopyta się o ciepło, nie ma dzieci, nie ma liści. Muszę iść!
Tylko zrozum jak to bywa w prochu istnieć, jak to bywa...ale musisz no to idź, chociaż nie wiem czy jesteśmy rzeczywiści....

Przerwał zapatrzony w Marcusa Dernavan.

- Jak silna jest Twoja wiara i komu ją ofiarujesz?

Odwrócił twarz bladą jak mgła w stronę Phineasa i powiedział.

-Phinease, moja bladość jest moją siłą. Zaufaj mi.

Zmierzam dalej iść w głąb jaskiń. Czekam na decyzję innych
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 2:31, 31 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Wszyscy są gotowi ale nikt nic nie robi Wink
Proponuję jednak zgasić tę pochodnie...


- Moggs nie przydasz się na wiele - w głosie Dragana pobrzmiewały nutki irytacji - weź z łaski swojej tę pochodnię i idź pilnować tyłów.

Odwrócił się w stronę Woodsa obrzucając go uważnym spojrzeniem.

- Gotowy panie Woods ? - usmiechnął się lekko - zatem my dwaj przodem. Cicho, wolno i ostrożnie.

- Brat - rzucił okiem na bladego Arlanda - przestań już wieszczyć i dla odmiany popilnuj moich pleców

Nałożywszy strzałę na cięciwę łuku Dragan ruszył ostrożnie w stronę wejścia do miejsca skąd wybiegły bogriny...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:48, 31 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Migotliwa poświata rzucana bez wątpienia przez płomienie padała z głębi wąskiego korytarzyka po lewej stronie pieczary, zakończonego otwartymi szeroko drzwiami. Dragan pierwszy wślizgnął się za próg, trzymając napięty łuk i szukając wzrokiem jakiegokolwiek śladu życia. Woods był tuż za nim, z naładowaną i gotową do strzału kuszą.

Mężczyźni znaleźli się w prostokątnym pomieszczeniu wykutym w litej skale, oświetlonym blaskiem płonącego na sporych rozmiarów palenisku drewna. Na jedyne umeblowanie tej sali składały się cztery podłużne drewniane stoły i dostawione do nich równie długie ławy. Metalowe miski i sztućce poniewierały się wszędzie, zarówno na blatach stołów jak i na posadzce, brudne i podniszczone, przemieszane z ogryzionymi kośćmi, podartymi szmatami, jakimś zardzewiałym żelastwem.

- Sala jadalna - powiedział Phineas - Tutaj jadało się posiłki w trakcie zmiany.

Na palenisku stał pokaźny żelazny sagan, w jego środku bulgotała jakaś substancja roztaczająca wokół siebie odstręczający zapach. Powietrze w kamiennej sali było zatęchłe i ciepłe. Dragan postąpił krok do przodu i zaraz skrzywił z wstrętem usta, bo nieopatrznie wdeptnął prosto w kupkę bogrińskich odchodów. Smród rozdeptanych fekaliów był wręcz nieznośny.

W rogu sali, opodal paleniska, we wprawionej w kamień drewnianej futrynie widniały jeszcze jedne drzwi, zamykające wejście do innego pomieszczenia. Jadalnia była cicha i opustoszała, królował w niej jedynie trzask płomieni i bulgotanie gotowanej w kotle cieczy.

- O ile dobrze pamiętam, kiedyś był tam magazyn - powiedział Phineas spoglądając w stronę zamkniętych drewnianych drzwi - Korytarz do głównego szybu jest po drugiej stronie groty. Sprawdzamy, co i jak tam w środku czy się stąd zabieramy?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 13:35, 31 Paź 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland podszedł do drzwi i przypatrywał się im dokładnie. Skupił całą swoją uwagę na nich. ()



- Dajcie mi chwilę. Brat napnij łuk i jak coś wyleci to...

Uśmiechnął się.


Na jego twarzy pojawił się cień. Arland przyglądał się teraz Moggsowi bardzo uważnie. Zaciśnięte szczęki drżały, na czole pojawiły się krople potu.()
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:14, 31 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Teofrey Moggs dostrzegł dziwne spojrzenie jasnowłosego łowcy i zmierzył go w odpowiedzi podejrzliwym wzrokiem, zachodząc w głowę, co miała właściwie oznaczać nietypowa mina młodzieńca. Morridańczyk zdążył się już zorientować, że Arland był zdecydowanie bardziej ekscentryczny od swego brata-bliźniaka, a zmienne i nieprzewidywalne zachowanie młodziana budziło u Moggsa wyraźny dyskomfort w obcowaniu z łowcą.

Arland potrząsnął znienacka głową i odwrócił ją w bok przymykając oczy. Stojący w progu komnaty i obserwujący swe otoczenie Phineas klepnął Deegana w bark wskazując bezgłośnie łowcę. Na oczach milczących i nie do końca rozumiejących znaczenie tej dziwnej sceny armigerów z nosa Bradigana pociekła cieniutka jak nić strużka krwi. Moggs otworzył usta chcąc coś powiedzieć, ale zaraz je ponownie zamknął, łapiąc się z grymasem zaskoczenia na twarzy za kieszeń swego płaszcza. Wyciągnąwszy po chwili dłoń mężczyzna wzruszył ze skrępowaniem ramionami.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 19 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin