RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Pasztet z Safu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 17, 18, 19  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 16:42, 16 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 23.30, FCS Aurora, wektor ivendoński

- Dałem jej kerendonal i padła jak mucha! Uśpił ją zamiast uspokoić – oznajmił Max sadowiąc się ponownie w swoim fotelu – Czyli decyzja wspólników jest zgodna? Odwozimy panią Nansey na Ivendo?

- Odwozimy – mruknął w odpowiedzi John – Jak się uprze, możemy ją nawet odstawić pod sam dom, zwłaszcza jeśli zdecyduje się odwdzięczyć za opiekę ekstra premią.

- Ale ostrożność nie zawadzi – dodał Oliver obserwujący w skupieniu ekran Simplexa – Sama nie jest do końca pewna, kto tak naprawdę ją ściga, a ten motyw z morderstwem wydawcy nie za bardzo mi się spodobał. Sakkrowie włóczą się tu i tam, przykład tego już mieliśmy, nommo i trilianie raczej macek nie wychylają poza swoje granice, ale ci sądowi egzekutorzy z Arden trochę mnie martwią. Ich paszporty pozwalają swobodnie podróżować po całym obszarze Federacji. Jak szanowna pani Nansey się obudzi, chyba trzeba będzie ją zapytać, co Ardeńczycy mają jej do zarzucenia.

- Jak tam nasi gadzi przyjaciele? – spytał Max zmieniając temat rozmowy – Ono Furgh dom szybko szybko?

- Lecą kursem zbliżeniowym na Equus – odpowiedział Nathaniel – Ciekawi mnie tylko, dla kogo była zaadresowana ta kapsuła sygnałowa. Wciąż ją widać na radarze, chociaż skoczy w nadświetlną jakieś pięć godzin przed nami.

- Hammerheady za chwilę złapią kuriera – odezwał się John spoglądając na ruchliwe sygnatury na ekranie radaru. Pozostali mężczyźni przełączyli swe komputery na tryb podglądu Simplexa, koncentrując wzrok na żółtej ikonie wskazującej położenie sakkrańskiego Zohrdaka – Dziesięć sekund... o proszę, jaka piękna zmiana szyku.

Faktycznie, mniejsze punkciki oznaczające federalne myśliwce utworzyły szyk eskortowy wokół hamującego gwałtownie statku, zawracając wraz z nim w kierunku orbitalnych instalacji Equusa.

Lecz nie wszystkie.

- Miło wiedzieć, że ktoś o nas pamięta – bąknął z przekąsem John, popukując palcem wskazującym w ekran radaru. Dwa małe zielone punkty wciąż kontynuowały lot w kierunku Aurory, szybko zmniejszając dzielący je od towarowca dystans – Przechwycą nas za dwadzieścia dwie minuty.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:44, 16 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 23.47, FCS Aurora, wektor ivendoński

- Zaczęło się, wywołują nas na paśmie alarmowym – oznajmił John dopijając energetyczny napój i zgniatając niewielką puszkę w dłoni – Przełączę na głośnomówiący.

Nawigator stuknął palcem w jeden z przycisków na swej klawiaturze, otworzył bezpośrednie połączenie radiowe z nadlatującymi od strony rufy myśliwcami.

- Lider Jeden do FCS Aurora, potwierdźcie odbiór transmisji! Powtarzam, Lider Jeden do FCS Aurora! Potwierdźcie odbiór transmisji!

- Tu Aurora, mówi kapitan Machado. Miło was widzieć – odpowiedział Oliver.

- Otrzymaliśmy zgłoszenie, że nęka was sakkrański kurier – w głośniku zatrzeszczał metalicznie głos jednego z federalnych pilotów – Czy jego załoga użyła w stosunku do was broni?

- Nie, nie użyła – odparł natychmiast kapitan, wymieniając ostrożne spojrzenia z resztą załogantów.

- W porządku, chociaż mogli wam chociaż trochę pogrozić – sarknął bezimienny pilot – Panoszą się te gady coraz bardziej, trzeba by im chyba znowu skórę przetrzepać, żeby spuściły z tonu. Czego od was chcieli?

Oliver spojrzał badawczo na wspólników, zastanawiając się jak daleko powinien brnąć w półprawdy i niedomówienia.

- FCS Aurora, słyszycie mnie? – odezwał się po kilku sekundach pilot.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:31, 16 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Jak pisałem wcześniej - zostaliśmy napadnięci przez ufola z zadaniem oddania czegoś czego nie mieliśmy. Nie wiemy do końca czego chcieli bo po ludzku nie potrafili gadać. Po zagrożeniu atakiem floty odpuścili i tyle.

Panowie pamiętajcie - kłamstwo wielokrotnie powtarzane staje się faktem - tylko trzeba je wiernie powtarzać.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:15, 16 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Sami do końca nie wiemy - odpowiedział stanowczo Oliver, chcąc, aby w jego głosie nie było słychać krztyny niepewności i wahania.

-Mieliśmy sporo zakłóceń, zresztą same jaszczurki zablokowały na jakiś czas komunikację w naszym regionie. Nic nie zrozumieliśmy z ich przekazu...zresztą, oni też za wiele się od nas nie dowiedzieli. Zanim zdołaliśmy wyjaśnić sprawę, wkurzyli się i polecieli dalej. Ich kapsuła jest w drodze na Ivendo, zresztą dobrze o tym wiecie. Dzięki za wsparcie - bez Was nie wiem, czym mogłoby się to skończyć...

Informacja trochę chaotyczna, podobnie jak cała nasza rozmowa z Sakkranami. Widać, że wojskowi mieli już ostatnimi czasy do czynienia z jaszczurami, tak więc mogą odczytać ich pojawienie się na Equusie jako typową "zaczepkę" z ich strony. Jeśli zaczną dokładniej badać sprawę, możemy wspomnieć o przewożonych przez nas ogniwach na sprzedaż; ewentualnie zmyślimy jeszcze coś na szybko(Keth, czy jest na Ivendo coś, co można drożej sprzedać w innym układzie?). O pasażerce oczywiście ani słowa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 11:00, 17 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Khem, khem, ogniwa już sprzedaliśmy Very Happy Już lepiej powiedzieć, że mamy weterana wojen secesyjnych na pokładzie. Nie do końca wiemy co chcieli, ale możliwe, że te podłe gardłowory mogą się mścić. Co w końcu wiemy o ich pokichanej psychice? Oni nie myślą jak ludzie. Dopiero gdy im uświadomiliśmy, ze po akcie agresji z ich strony rzuci się na nich cały sektor to strzelili sondę i zwiali na equus.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:34, 17 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 23.53, FCS Aurora, wektor ivendoński

Spoglądając w lewo za szyby kokpitu mężczyźni spostrzegli w końcu jasny kształt myśliwca. SA-43 Hammerhead był maszyną wielozadaniową służącą w marynarce Federacji od pięciu lat, sprawdzając się wyśmienicie zarówno w roli myśliwca przechwytującego głębokiej przestrzeni jak i stratosferycznego myśliwca bombardującego.

Federalny pilot dostosował swą prędkość do prędkości towarowca, przez co pozornie zastygł w przestrzeni w bezruchu, idąc idealnym kursem zbieżnym. Jego skrzydłowego nie było z kokpitu widać, ale z odczytów radaru wynikało, że znajdował się tuż obok rufy Arrowa.

- Mówi Lider Jeden – odezwał się ponownie pilot – Dla zasady muszę was poinformować, że zdejmujemy właśnie kopię danych waszego transpondera. Zostaną one umieszczone w raporcie na temat aktywności sakkrów w systemie, ale to standardowa procedura. Jeśli będziecie chcieli złożyć na nich oficjalną skargę, kopię protokołu możecie odebrać w biurze rzecznika prasowego marynarki na Sensero IV. Udanej podróży. Bez odbioru.

Oliver ściszył komunikator, przeciągnął się w fotelu odprowadzając wzrokiem ikony zawracających na radarze myśliwców. Na paśmie ogólnym toczyły się liczne rozmowy radiowe prowadzone przez załogi pobliskich frachtowców, krążące w przeważającej mierze wokół tematu obcych. Kapitan spojrzał pytająco na rozpartego w sąsiednim fotelu Johna.

- Spadajmy na Ivendo – powiedział nawigator programując ponownie ustawienia autopilota – Im szybciej wysadzimy na Wersalu panią Nansey, tym głębiej odetchnę z ulgą.

- Jeśli ustawię napęd na osiemdziesiąt procent, wejdziemy w punkt skokowy za pięć i pół godziny – rzucił znad swojego komputera Max.

- Nath, przejmij stery – poprosił John podnosząc się z fotela – Przerwaliście mi drzemkę, więc odpoczynek się nie liczy. Muszę się walnąć w kimono.

Arrow sunął poprzez zatłoczoną przestrzeń wewnątrzsystemową zmniejszając z każdą minutą dystans dzielący go od strefy umożliwiającej bezpieczne wykonanie skoku. Nathaniel siedział samotnie w kokpicie, ponieważ pozostali trzej wspólnicy postanowili skorzystać z okazji do odpoczynku i zgodnie zasnęli na łóżkach w drugiej kabinie.

Robinson przyniósł sobie z korytarzyka kawy, a potem zaczął śledzić rutynowo wskazania radaru, przeglądając dane mijanych statków w poszukiwaniu ardeńskich transponderów. Chaotyczne wyznania Rigelli Nansey wzbudziły w nim pewien niepokój, bo o ile obcy – zarówno sakkrowie jak trilianie – momentalnie wyróżniali się wśród ludzi, o tyle swobodnie przekraczający federalne granice Ardeńczycy doskonale wtapiali się w tłum. Nath nie miał pojęcia, czym Rigella naraziła się Republice, że jej władze wysłały w ślad za nią sądowych egzekutorów ryzykując zatarg dyplomatyczny z Federacją, ale zamierzał zachować daleko posuniętą ostrożność.

Długie nocne godziny mijały przeraźliwie powoli, potęgując wrażenie przemożnej nudy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:06, 17 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





... i kręciła nim ponętnie nieopodal jego twarzy. Navigatora zaskoczyło iż tancerka tym razem miała rudo czerwoną grzywę. Ciało zawirowało w tańcu rozmywając kontury by po chwili zlać się w półmisek na którym w otoczeniu warzyw królowała głowa sakkra. Czerwone podgardle zagulgotało chwilę przed tyk jak widelec z impetem wbił się w gadzią czaszkę...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:04, 17 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 5.00, FCS Aurora, wektor ivendoński

Niecałe pięć godzin snu niewiele marynarzom pomogło i mimo wypitej naprędce gorącej kawy wszyscy tarli cały czas powieki. Ziewający szeroko Nathaniel nie miał swym wspólnikom wiele do przekazania: nocna wachta minęła nad wyraz spokojnie pomimo wzmożonego ruchu na szlaku. W ciągu tych pięciu godzin Arrow minął dwa wielkie konwoje zaopatrzeniowe lecące tranzytem na Belizo, liczące w sumie blisko czterysta pięćdziesiąt frachtowców, statków medycznych i okrętów eskorty. Robinson wychwycił emitowane przez radioboje przy punkcie skokowym ostrzeżenia, zapowiadające planowane pojawienie się trzeciego konwoju w granicach godziny siódmej rano, ale zostawiało to załodze Aurory dostatecznie dużo czasu, by bezpiecznie skoczyć w drugą stronę.

Wyrwany ze snu Max załadował do napędu skokowego przedostatnie osiemdziesiąt pięć Dexterów, z żalem spoglądając przy tym na niemal całkowicie pustą ładownię. Inżynier poczuł w sobie w ostatnich dniach żyłkę człowieka biznesu, toteż wciąż ziewając i przeciągając się z trzaskiem kości obiecał sobie w duchu, że podczas krótkiego pobytu na orbitalu Ivendo przestudiuje dokładnie lokalne cenniki towarowe, by przelot na Rhise nie okazał się pustym i kosztownym przebiegiem.

- Diagnostyka przedskokowa! – zarządził Oliver zapinając uprząż antyurazową. John zaczął kontrolować poszczególne punkty checklisty, odkreślane kolejne przez kapitana.

- Wszystkie systemy sprawne – oznajmił po pięciu minutach testów nawigator – Dwadzieścia pięć minut do krawędzi punktu skokowego.

- Ustaw napęd na sto procent – zdecydował Oliver – Na tak krótkim odcinku spalanie wiele nie podskoczy, a ja wolę jak najszybciej znaleźć się w nadświetlnej. Nie daje mi spokoju ten trzeci konwój, lepiej byłoby się z nimi nie spotkać w momencie transferu.

Nikt nie skomentował słów Machado, ale wszyscy doskonale rozumieli jego obawy. W przypadku zwyczajowego ruchu w punkcie skokowym oprogramowanie sterujące transferem międzywymiarowym samoczynnie korygowało ustawienia systemów pokładowych eliminując praktycznie całkowicie ryzyko kolizji, ale sprawa wyglądała nieco inaczej w sytuacjach, kiedy symultanicznego tranzytu dokonywało kilkaset jednostek. Ruch takiej formacji w hiperprzestrzeni nie sprawiał komputerom większych problemów, podobnie jak wyjście z nadświetlnej... natomiast kłopotem mógłby być wówczas nawet pojedynczy obiekt przygotowujący się do skoku w drugą stronę fluksa. Nanosekundowa materializacja kilkuset obiektów w wymiarze materialnym była doskonale zgrana przez komputery całej formacji, ale zbyt późna detekcja przeszkody w punkcie wyjścia groziła katastrofalną w skutkach kolizją.

To dlatego zwyczajowo eskorta dużych konwojów wystrzeliwała w punkty skokowe kapsuły kurierskie, które kopiowały ostrzeżenia o rychłm transferze do boi radiowych usytuowanych na obrzeżach systemu, te zaś puszczały zapętlone ostrzeżenie dalej, adresując je do załóg statków zbliżających się do punktu skokowego z drugiej strony.

- Skok za siedemnaście minut – zameldował John.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:01, 18 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 11.13, FCS Aurora, obrzeża systemu Ivendo

Pośród pustki kosmosu zapłonął na moment oślepiający rozbłysk światła, zniknął po sekundzie zostawiając po sobie niewielki ciemny kształt federalnego towarowca. Statek sprawiał wrażenie wymarłego, ale minęło ono po dalszej sekundzie, kiedy na burtach Arrowa zapaliły się lampy pozycyjne, a dwie bliźniacze dysze sekcji napędowej obsługiwanej przez gazowe silniki Whatton SR-1500 rzygnęły snopami niebieskiego ognia nadając jednostce pędu. Silniczki korekcyjne uruchomiły się w precyzyjnie dobranych sekwencjach zmieniając położenie Arrowa względem umownej płaszczyzny systemu i wprowadzając stateczek na kurs zbliżeniowy z odległą o dziesięć godzin lotu błękitnobiałą planetą.

Oliver przesunął wzrokiem po ekranach resetujących się komputerów. Z jakiegoś nieznanego naukowcom powodu fizyka wszechświata nie pozwalała urządzeniom elektronicznym przechodzić płynnie z nadświetlnej do wymiaru materialnego. Owszem, sensory i komputery pracowały poprawnie podczas skoku w hiperprzestrzeń, kontrolowały również tranzyt poprzez nadświetlną, jednakże w momencie powrotu w jarzmo elementarnych praw fizyki ulegały totalnemu resetowi.

W pierwszych latach podróży przez nazwane potem fluksem osobliwości grawitacyjne ludzie stracili z tego powodu wiele statków i członków ich załóg, ponieważ skoki symultaniczne i oślepiona elektronika bardzo często kończyły się materializacją kilku jednostek w jednym miejscu, a tym samym totalną ich anihilacją. Zbudowane ogromnym kosztem specjalistyczne komputery hipernawigacyjne, niebywale drogie i instalowane obowiązkowo na każdym obecnie użytkowanym statku międzysystemowym, uruchamiały się w pierwszej kolejności w tej samej nanosekundzie, w której statek przechodził do fazy wejścia w wymiar materialny, lokalizując bezpieczne miejsce w punkcie skokowym i zapobiegając tym samym katastrofalnej w skutkach kolizji.

Lecz pozostałe komputery – te odpowiedzialne za zwykłe funkcje użytkowe, systemy bojowe, podtrzymywania życia i sensory szerokopasmowe – uzyskiwały pełną gotowość do działania dopiero po pięciu, sześciu sekundach od momentu wejścia w wymiar materialny.

- Diagnostyka sekcji napędowej w normie – zgłosił Max przesuwając wzrokiem po ekranie swego terminala – Napęd skokowy wyłączony, chłodziwo w normie. Turbiny na pięćdziesięciu procentach, zwiększam moc do dziewięćdziesięciu.

- Radar aktywny, transponder aktywny, komunikator pracuje – odezwał się ze swojego miejsca John, stukający pracowicie palcami w klawiaturę.

Oliver uderzył dłonią w staroświecki mechaniczny stoper ustawiony na podłokietniku fotela, podniósł go spoglądając na tarczę urządzenia. Według nie dającego się oszukać miernika stopera minęło zaledwie dwadzieścia siedem minut i dwanaście sekund od chwili skoku w nadświetlną w systemie Equus, ale zegary zresetowanych komputerów wskazywały różnicę rzędu pięciu godzin i pięćdziesięciu sześciu godzin.

- Przewidywalny czas wejścia na korytarz dolotowy do Wersalu dziesięć godzin i trzydzieści dziewięć minut – oznajmił Nathaniel.

- Panowie, witamy na Ivendo – skomentował tranzyt Oliver.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 20:12, 18 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





- Dobra trza ustalić co dalej. Ruda do stacji czy do domu? - Kovalsky rozpiął uprząż i wstał z fotela by się rozciągnąć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:17, 18 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Oto kilka fotek z systemu Ivendo:

Federalny superlotniskowiec klasy Titan Carrier:
(link do dużego obrazka - [link widoczny dla zalogowanych] )



A to dla odmiany luksusowy liniowiec pasażerski, na którym przeciętny bilet kosztuje cztery do pięciu patoli od osoby:
(link do dużego zdjęcia tutaj - [link widoczny dla zalogowanych] ).



A tutaj panorama samej planety (nie widac orbitali, bo są po drugiej stronie, na pozycjach geostacjonarnych nad głównymi miastami Ivendo):
(link do dużego zdjęcia - [link widoczny dla zalogowanych] )

Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 11:30, 19 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 15.30, FCS Aurora, system Ivendo

Rigella Nansey pojawiła się na mostku Arrowa po godzinie piętnastej: spięta, nerwowa, z podkrążonymi oczami i nie do końca wyszczotkowanymi włosami, które nadawały jej opłakanego wyglądu. Oliver powitał pasażerkę pełnym rezerwy kiwnięciem głową, zastanawiając się cały czas czy kasztanowowłosa piękność ma dla swych przewoźników jakieś dalsze niespodzianki.

Wszyscy kończyli właśnie jeść, chociaż John nie spuszczał przy tym wzroku z ekranu Simplexa, trzymając tackę z prepakiem na kolanach i machając plastikowym widelczykiem z wprawą zdradzającą wieloletnie doświadczenie w jedzeniu na szybciora. Na wysokiej orbicie planety formował się od dwóch godzin czwarty konwój ratunkowy, na bieżącą chwilę złożony z dwustu siedemdziesięciu trzech frachtowców zaopatrzeniowych różnych korporacji, w przeważającej mierze Trans-Stellaru, Kor-Azoth i Lai Dai. Towarzyszyło im kilkadziesiąt mniejszych jednostek należących do prywatnych przewoźników pokroju Manath Jovera oraz blisko pięćdziesiąt niszczycieli i fregat federalnej marynarki. Skalując maksymalnie sensory radaru nawigator wychwycił pomiędzy Ivendo i jej księżycem sygnatury większej wojskowej formacji, której rdzeń stanowił według wskazań Cassandry jeden z ośmiu ciężkich lotniskowców floty klasy Titan Carrier, przenoszący na swych pokładach blisko osiemset maszyn myśliwskich i bombowych.

Wspólnicy wciąż nie do końca wiedzieli, jak poważnie powinni szacować skalę globalnej katastrofy na Belizo, ale zaczynało do nich powoli docierać, że w położonym za Rhyladorem systemie stało się coś naprawdę przerażającego. Według szybkich obliczeń Johna Aurora natrafiła od chwili skoku z Rhise na blisko dwa tysiące statków Federacji zaangażowanych w zakrojoną na szeroką skalę operację ratunkowo-humanitarną.

Oliver zignorował na chwilę milczącą Rigellę, przeniósł wzrok w stronę rosnącej mozolnie panoramy Ivendo. Planeta stanowiła pod względem rozmiarów, siły grawitacji i klimatu niemalże wierną kopię Ziemi, w przeważającej mierze dzięki kilkusetletniej wytężonej pracy kilkudziesięciu kompanii terraformerskich, więc kapitan sycił swe oczy jej barwami: lazurem oceanów, białymi plamami chmur, zielonkawym kolorem kontynentów.

- Przewidywany czas dokowania: dwudziesta druga – oznajmił Nath spoglądając badawczo w stronę kobiety, licząc swym oświadczeniem na sprowokowanie jakiejś reakcji z jej strony.

- Cieszę się – odpowiedziała po chwili Rigella, ciężkim zmęczonym tonem – Czy ktoś... czy pojawił się jakiś komitet powitalny? Wiedzą panowie, co mam na myśli.

- Na razie nic – wzruszył ramionami Oliver – Mamy mnóstwo odczytów na radarze, ale nic podejrzanego. Ani śladu obcych, sakkrów czy innej rasy. Nie wychwytujemy też żadnych ardeńskich transponderów.

- To dobrze – uśmiechnęła się bez przekonania pasażerka – Ja... ja chciałam panów przeprosić... za całe zamieszanie i te kłopoty z sakkrami. I mam prośbę, naprawdę ostatnią, ale nie wiem, do kogo innego mogłabym się zgłosić.

- Cóż, zamieniamy się w słuch – oznajmił enigmatycznie kapitan, taksując Rigellę chłodnym wzrokiem

- Orbital to tylko przesiadka, muszę się dostać do Asuanu, to na północnej hemisferze... Mam tam małą rezydencję, odziedziczoną po dziadkach. Tam będę bezpieczna, ale może któryś z panów zgodziłby się polecieć ze mną aż na miejsce? Boję się, że coś się może wydarzyć po drodze. Jeśli chodzi o kwestie finansowe, obiecuję pokryć wszystkie koszty z nawiązką.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:05, 19 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Osobiście uważam, że jeśli mamy w pełni spełnić swój obowiązek i pomóc naszej pasażerce, do Asuanu nie powinna lecieć jedna, lecz dwie, trzy osoby. Na Ivendo została wystrzelona kapsuła kurierska, poza tym Sakkrowie mają pewnie jeszcze kilka innych sposobów komunikacji - jeśli dobrze przyłożyli się do swej "misji", wszyscy ich ziomkowie na planecie najpewniej wiedzą już od dawna, że Rigella leci w ich stronę. I są na to odpowiednio przygotowani.
Opcje z mojej strony:
-lecimy wszyscy
-leci jedna osoba
-lecą 2-3 osoby, 1-2 pilnuje Aurory w porcie, ewentualnie rozgląda się za jakimś okazyjnym towarem (preferuję tę opcję)
-opcja czwarta - zostawiamy Rigellę na pastwę Sakkrów i innych gadów. Raczej odpada.


Ostatnio zmieniony przez Urbik dnia Czw 16:06, 19 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:15, 19 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





No ja chce lecieć - jak wspominałem chce egzemplarz książki z dedykacją panny Nansey.

Z jednej strony głupio było by lecieć całą piątką z drugiej głupio dzielić drużynę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:18, 19 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pomyślałem sobie, że ubiegnę Was zawczasu i uprzedzę, iż plan bezpośredniego lądowania Arrowem na peryferiach rezydencji pani Nansey nie wypali. Powód jest prosty: nie macie izolacji termicznej umożliwiającej loty w planetarnej atmosferze! Wasz towarowiec jest modelem głębokiej przestrzeni i spłonie doszczętnie po kilkunastu minutach od momentu opuszczenia próżni. Oczywiście można temu zapobiec instalując kosztem dwóch tygodni prac odpowiednią izolację i da się to załatwić od ręki w equusańskich stoczniach orbitalnych za jedynie 15.000 kt.

Tak więc dżentelmeni gotowi odstawić panią Nansey do domu muszą tak czy owak zadokować na jakimś orbitalu, przesiąść się na lądownik i polecieć do Asuanu wraz z kompletem innych pasażerów. Zaraz padnie pytanie o legalność broni – możecie mieć przy sobie pistolety, ale musicie je zgłosić przy odprawie na terminalu.
Zobacz profil autora
TR - Pasztet z Safu
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 12 z 19  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 11, 12, 13 ... 17, 18, 19  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin