RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Pasztet z Safu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 17, 18, 19  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 22:51, 20 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Świetnie, wiem zatem, na czym stoimy. Max zostaje, by uzupełnić paliwo, wydać paczki i poszukać nowych klientów na trasie Ivendo-Rhise (tak z ciekawości, próbował ktoś szukać Waszej obecnej lokalizacji na mapie sektora, której link zarzuciłem w wątku technicznym?).

Oliver, John i Nath zabierają paszporty floty cywilnej, karty kredytowe i pistolety, po czym wchodzą razem z panią Nansey na orbital z zamiarem przesiadki na wahadłowiec planetarny. Co do opłat za bilety w obie strony - bez obaw, Rigella płaci za wszystko własną kartą.

Update fabularyzowany najpewniej dopiero w niedzielę (mam jutro odwiedziny bliskiej rodziny, na ich późniejszym etapie spodziewam się sporych problemów z koncentracją, w niedzielę zaś sporego kaca)... ale jak się uda, będzie jutro!

I pewnie, że MG zadba o to, byście się w podróży nie nudzili! Co by tu wymyśli na szybko? Hm, może w połowie lotu skończy się w wahadłowcu paliwo? Niezły pomysł, pozwoli graczom na improwizację...

Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 19:13, 22 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 19.00, FCS Aurora, system Ivendo

Według komputera astronawigacyjnego do dokowania na stacji pozostawały trzy godziny lotu. Zawsze przezorny John wyłączył już jakiś czas wcześniej autopilota, przejmując manualne sterowanie nad Arrowem ze względu na tłok w części wewnętrznej systemu. Simplex pulsował setkami zielonych punkcików stanowiących sygnatury jednostek wojskowych i cywilnych, zarówno korporacyjnych jak i prywatnych. Większość z nich należała do ruchu obsługującego samą planetę, jej skolonizowany gęsto księżyc oraz kilka dużych asteroidów unoszących się w próżni parę tysięcy kilometrów od Ivendo. Pozostałe sygnatury wskazywały położenie dziesiątków frachtowców międzysystemowych, wojskowych łodzi patrolowych i statków policyjnych, trawlerów górniczych i pasażerskich liniowców.

- Popatrzcie tylko – odezwał się nawigator, zwracając uwagę wspólników na wielką ikonę transgalaktycznego statku pasażerskiego linii Gold Star wyprzedzającego Aurorę w drodze ku Ivendo – Dam sobie głowę uciąć, że wystartowali z Equusa parę godzin po nas, a na Wersalu wylądują już za godzinę.

- Dziwisz się? – odparł Max sprawdzając raz jeszcze magazynek swego ośmiomilimetrowego Powersa L-45, bezłuskową broń krótką produkowaną przez koncern zbrojeniowy Mitsuko – To klasa Tajfun, ma ośmiodyszowy napęd jonowy Kratzera. Nie pytaj, ile to żre ksenonu.

- Bierzecie kartę firmową czy przelać wam kasę na drobne wydatki na karty osobiste? – spytał John.

- Daj po pięćset na każdą kartę – zdecydował Oliver – Dopilnuję, żeby pani Nansey pokryła wszystkie koszty. Zaraz po dokowaniu przejdziemy do hali odpraw, pamiętajcie o papierach.

Wszyscy wspólnicy Manath Jover posługiwali się uniwersalnymi paszportami floty cywilnej, wydanymi przez władze Federacji w miejsce ich normalnych dokumentów, sygnowanych przez rządy planet macierzystych. Wymiana zwykłych paszportów na te stosowane przez marynarzy floty kosmicznej wiązała się z ułatwieniami przy wkraczaniu do części federalnych systemów, omijaniu niektórych etapów kontroli celnej oraz przyśpieszonej procedurze identyfikacyjnej.

- Co robi nasza producentka bestsellerów? – odezwał się sprawdzający własną broń Nathaniel.

- Chyba pakuje bagaże – wzruszył ramionami Max – Widziałem ją przed chwilą przy ekspresie do kawy. Wyglądała na mocno przerażoną.

- Wcale się nie dziwię – skomentował Oliver – Sam też nie byłbym spokojny wiedząc, że ktoś w akcie zemsty może ze mnie zrobic pasztet.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:06, 23 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 22.30, orbital Wersal, system Ivendo

- Witamy w domu. Życzę miłego pobytu – powiedziała do Rigelli urocza ivendońska celniczka oddając jej zielony paszport o charakterystycznych złoceniach na okładkach – Następny proszę!

Oliver położył na taśmie urządzenia kontrolnego swoją podręczną torbę, wręczył stojącemu obok funkcjonariuszowi swój ciemnoniebieski paszport marynarski, potem zaś ostrożnie wyciągnął spod marynarki pistolet, trzymając go za lufę. Celnik spojrzał bacznie na gościa, podając paszport swej koleżance i odbierając od kapitana broń.

Stojący za plecami Machado Nath rozejrzał się wokół po gwarnej hali odpraw, wodząc czujnym spojrzeniem po długich kolejkach podróżnych, automatach bagażowych, popiskujących bramkach kontrolnych i witrynach sklepów bezcłowych. Na stacji zadokowały właśnie dwa duże liniowce pasażerskie, jeden z Equusa, drugi lecący tranzytem aż z Whangi, toteż w rozległej hali zrobiło się znienacka bardzo tłocznie.

A w takim tłoku ktoś chcący wyrządzić bliźniemu krzywdę mógł tego dokonać w relatywnie łatwy sposób, jeśli ofiara lub jej ochrona daliby się podejść. Jak dotąd Robinson nie spostrzegł żadnych oznak zagrożenia, żadnych latających sond będących dziełem rąk obcych ras, żadnych gadzich sylwetek. Hala odpraw Wersalu sprawiała najnormalniejsze w świecie wrażenie, ale Nathaniel nie pozwalał sobie na rozluźnienie czujności.

- Ma pan federalne pozwolenie na broń? – spytał celnik sprawdzając dokładnie pistolet Olivera i wręczony mu osobno magazynek – Mogę zobaczyć?

- Oczywiście, proszę bardzo – odparł kapitan wyciągając z kieszeni odpowiedni dokument. Inny celnik podszedł do bramki z elektronicznym skanerem w dłoni, sprawdził autentyczność pozwolenia w czasie, gdy pierwszy funkcjonariusz skanował numer seryjny dziesięciomilimetrowego Browninga HR-15.

- Wszystko się zgadza – powiedział po chwili celnik ze skanerem – Dostanie pan tymczasowe pozwolenie na posiadanie broni na powierzchni Ivendo. Proszę się zapoznać jak najszybciej z tą broszurą, znajdzie pan w niej wszystkie informacje związane z tym tematem. W razie naruszenia lokalnego prawa w zakresie dostępu do broni palnej nie będzie się pan mógł powołać na brak zrozumienia naszych przepisów, czy to zrozumiałe?

- Jak najbardziej – odparł Oliver odbierając swojego Browninga, paszport oraz dwa pozwolenia na posiadanie broni: federalne i tymczasowe ivendońskie.

- Witamy ponownie – powiedziała celniczka obsługująca sprzężony z bramką terminal – Według naszych danych pan u nas gościł niecały miesiąc temu.

- Zgadza się – powiedział Oliver posyłając kobiecie uprzejmy uśmiech – Moja załoga odbierała tutaj frachtowiec, który poprowadziliśmy na Rhyse.

Kapitan przeszedł przez bramkę nie aktywując żadnych alarmów, urządzenia skanujące rozpoznały bowiem dzięki mikroczipom jego włożoną w kaburę broń jako zarejestrowaną w lokalnym systemie.

Odprawa pozostałych dwóch marynarzy przebiegła równie sprawnie i pięć minut później cała czwórka stała już przed wielkim telebimem reklamującym aktywne kosmetyki bazujące na unikatowym systemie feromonów.

- Gdzie teraz? – zapytał grzecznie Rigellę Oliver.

- Do terminala B4 – oznajmiła kobieta rozglądając się niespokojnie na boki – Tam kupimy bilety na OrbitalAir do Asuanu. Wahadłowce kursują co godzinę, więc chyba nie będziemy musieli długo czekać.

- Poczekajcie – odezwał się nagle Nathaniel, robiąc krok do przodu i stając pomiędzy Rigellą i tłoczną promenadą. Oliver i Max podążyli natychmiast za jego spojrzeniem, wstrzymali mimowolnie oddech. Na górnym poziomie promenady, po przeciwnej jej stronie, stał oparty górnymi łapami o barierkę sakkra.

- Boże... – jęknęła Rigella cofając się mimowolnie pod witrynę sklepu – Znaleźli mnie!

- Spokojnie! – odpowiedział szybko Nathaniel, rozglądając się na boki. Nigdzie nie dostrzegał innych osobników gadziej rasy. Sakkra na górnym piętrze tkwił w całkowitym bezruchu, spoglądając wprost na czwórkę ludzi. Ponad jego ramieniem unosił się niewielki zielony bot pocztowy, oprócz swych funkcji kurierskich pełniąc też ewidentnie rolę urządzenia szpiegowskiego.

- Namierzyli cię za pomocą robota – oznajmił Max wsadzając prawą dłoń pod kurtkę – Po to Furgh wystrzelił kapsułę kurierską z Equusa. Powiadomił tutejszych kompanów o naszym przybyciu.

- Nie wykonuje żadnych agresywnych ruchów, nie jest uzbrojony – powiedział Nathaniel krzyżując wzrok ze spoglądającym w dół obcym – Po prostu się gapi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:27, 23 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





John obróciwszy się ku obcemu wyszczerzył zęby w 'szympansim' grymasie i pokazawszy jaszczurowi środkowy palec wziął Rigellę pod ramię. Gest wyglądał na brutalny, ale był delikatny, niemal czuły, mający dodać kobiecie odwagi.
- Nie ma co tu ślęczeć Driver, bierzmy tyłki w troki - zwrócił się do kompanów. - Jeśli nie złapiemy w miarę szybko promu dopiero wtedy zaczniemy się martwić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:11, 23 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Nath, Max, bierzcie Nansey i lećcie jak najszybciej do B4. Będę kilka metrów za Wami.

No tak, wtopa już na starcie. Zaczynam się zastanawiać, co da nam odwiezienie Rigelli do jej rezydencji, skoro Sakkrowie i tak cały czas będą łazić nam po piętach. Nawet jeśli bezpiecznie odstawimy ją na miejsce, to i tak nie przeżyje ona w nim więcej niż kilka godzin, po naszym odjeździe. Ale nic to, skoro zdawała sobie sprawę z sytuacji, najpewniej ma dla siebie w zanadrzu jakiś plan B. My martwy się tymczasem o nas samych. Idę kilka (-naście) metrów za Wami, staram się rozglądać w poszukiwaniu obcych na wszelkie możliwe strony - oceniam ich liczebność, nastawienie, siłę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:35, 23 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Urbik, oni już wiedzą, że laska ma trzech gości w obstawie. Nie wiem czy jest sens, żebyś szedł za nami. Po co rozdzielać siły? A jak w czasie zamieszania znikniemy Ci z oczu i się rozdzielimy? Proponuję jednak iść w kupie. Ja na ich miejscu wykorzystałbym sytuację i takie coś sprowokował. Dwóch facetów w obstawie to o jednego faceta w obstawie mniej niż trzech facetów w obstawie. Całe 30% bojowego potencjału mniej.

A nasz plan B? My teraz też jesteśmy na czarnej liście Sakkrów. Panowie, a jakby tak poprosić o eskortę miejscowych stróżów prawa? Moglibyśmy powiedzieć, że mieliśmy incydent z Sakkrami i spodziewamy się agresji z ich strony. Tak by było najbezpieczniej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:41, 23 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Fakt, możemy się na chwilę rozdzielić, ale nie ma opcji, żeby Sakkrowie zaatakowali nas w takim miejscu, jak to. Wiedzą, że jeśli tylko wykonaliby jakikolwiek fałszywy ruch, rzuci się na nich cała obstawa portu (jakby to mało mieli z nami zatargów...). Ewentualnie mogą sprobować nam wykraść Nansey, tworząc "sztuczny tłum", czy jakąś inną podpuchę. Wy trzymajcie się jak najbliżej Rigelli, jak zanadto się nie oddalę, ale i tak chciałbym oglądać wszystko z innej perspektywy.
Poproszenie federalnych/policję/straż miejską o pomoc to całkiem niegłupi pomysł, pamiętajmy jedynie, że Sakkrowie to nie byle ufoludki, lecz z reguły złowrogo nastawiona względem ludzkości rasa, ktora toczy z nami regularne wojny. Myślę, że dla osiągnięcia swych celów nie zawahają się zaatakować nasze eskorty, nawet jeśli w jej skład będą wchodzili stróżowie prawa. A skoro już nas zaatakują, wyda się sprawa Rigelli (i bez tego się wyda, bo przecież jest ona jeszcze ciągle przy nas). A jeśli wyda się sprawa Rigelli, to tym samym wyda się i to, że nakłamaliśmy wcześniej marynarce na temat naszego spotkania z Sakkrami przed wskoczeniem w nadświetlną. A z kolei jeśli to się wyda - to posądzą nas o zatajenie informacji o przewożonym, bądź co bądź, "ryzykownym" pasażerze.
Ponadto, pamiętajmy, że Nansey wspomniała też coś o innych rasach, a nawet funkcjonariuszach marynarki mających na nią oko. Kto wie, czy w porcie nie czeka już cały komitet powitalny, a Sakkrowie tylko cierpliwie czekają, aż poprosimy o pomoc ich własnych sługusów.

Tak to wygląda z mojej perspektywy.


Ostatnio zmieniony przez Urbik dnia Pon 22:43, 23 Mar 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 8:49, 24 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





I tutaj z pomocą mogłaby przyjść sama zainteresowana. Trzeba by jej zadać kilka celnych pytań. Panowie, przecież ta książka nie została wydana nielegalnie. Jeśli można ją kupić w każdej księgarni, to jest to normalna pozycja wydawnicza. Problemem jest chyba kiepskie rozumienie ludzkiej mowy przez Sakkrów, którzy źle zinterpretowali intencje tej książki (miała to być historyczna ciekawostka a nie zachęta do eksperymentowania w kuchni z ufolami). Jeśli tak jest, to możemy wręcz wyłożyć kawę na ławę przed lokalnymi siłami porządkowymi. Możemy powiedzieć, że o prawdziwej tożsamości pasażerki dowiedzieliśmy się dopiero w czasie naszego incydentu z obcymi, na dowód możemy pokazać, na jakie nazwisko wykupiła u nas przelot. A ona sama zmieniła tożsamość nie po to, żeby ukrywać się przed ludźmi, tylko przed Sakkrami, którzy są na tyle sprytni, że i tak ją wytropili.
Zatem przede wszystkim do tego pomysłu powinna ustosunkować się sama zainteresowana. Jeśli nie ma innego konfliktu z prawem, to spokojnie możemy oficjalnie prosić o eskortę.

Urbik, odnośnie Twojej innej perspektywy - ja na miejscu napastnika zrobiłbym to tak: skoro widzę, że grupa się rozdziela, to sztuczny tłok i strzał z paralizatora. Grupa rozdzielona, jeden człowiek wyeliminowany. Może grupa nawet by się nie zorientowała, że gość leży, a jeśli nawet, to co z tego, skoro już po fakcie. Jednego gościa łatwiej podejść niż cztery osoby. I z ich strony nie musi to być otwarty, jednoznaczny atak, oficjalne wrogie działanie obcej razy wobec ludzi. Wystarczy dyskretny strzał z paralizatora z niewiadomego kierunku. A jak wiemy, nie znamy dobrze Sakkrańskiej technologii, nie znamy ich nowinek technicznych z dziedziny pozbawiania przytomności człowieka. Natomiast jak będziemy trzymać się w kupie, wtedy każdy obserwuje swój rejon i łatwiej wychwycić zagrożenie. To są moje spostrzeżenia, możesz to wziąć pod uwagę lub nie. Smile
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 12:05, 24 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Urbik napisał:
-Nath, Max, bierzcie Nansey i lećcie jak najszybciej do B4. Będę kilka metrów za Wami.


Też jestem zdania, że rozdzielanie się to zły pomysł. Do B-4 możemy pójść dwójkami (zawsze lepiej niż pojedynczo). Jak odlecicie to Max odda paczki, rozejrzy się za towarem i zatankuje. Puści w neta ogłoszenie o klienta itp itd.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:35, 24 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 22.50, orbital Wersal, system Ivendo

- A jakby tak poprosić o pomoc miejscowych stróżów prawa? – zasugerował Nathaniel wskazując dyskretnie na dwóch umundurowanych celników z paralizatorami przy pasach, kroczących powoli środkiem promenady.

Trzej wspólnicy i eskortowana przez nich kobieta zbili się w ciasną grupkę opodal wejścia do sklepu z cybernetyczną modą, na przemian to rozglądając się wokół siebie, to spozierając badawczo w kierunku wciąż nieruchomego sakkry, stojącego na górnym piętrze kompleksu handlowo-usługowego. Nathaniel czuł się bardzo dziwnie, bo ivendoński rezydent obcych – bez wątpienia pracujący dla ich miejscowego konsulatu – był pierwszym po Furghu osobnikiem swego gatunku, którego przyszło Nathowi widzieć od czterech lat.

Dokładniej rzecz ujmując - od dnia, kiedy wybuch taktycznego ładunku nuklearnego poczynił szeroki wyłom w federalnych fortyfikacjach na Zephyrze uśmiercając tysiąc dwustu żołnierzy 101. DPD i trwale okaleczając dalsze trzy tysiące. Porucznik Nathaniel Robinson nie widział zresztą niczego innego przez następne pół roku, ponieważ w wyniku eksplozji przenoszonej przez sakkrańskiego samobójcę bomby stracił wzrok i słuch, a jego ciało zostało porażone morderczą dawką promieniowania.

Po zakończeniu Wojen Sukcesyjnych Federacja potraktowała swych rannych żołnierzy niczym bohaterów i nikt nie szczędził nakładów na ich rehabilitację. Leczenie niewidomego, chorującego na białaczkę i raka skóry Robinsona trwało blisko dwa lata, pochłaniając niebywałe pieniądze i przysparzając mu ogromnych cierpień. Skomplikowane zabiegi na poziomie nanochirurgii i manipulacji genetycznej oraz liczne przeszczepy organów i transuzje krwi pozwoliły przywrócić byłemu oficerowi zdrowie, chociaż do teraz spoglądając w lustro nie mógł się przyzwyczaić do widoku swych brązowych oczu.

Urodził się z niebieskimi tęczówkami i ciągle jeszcze za nimi tęsknił.

- Moglibyśmy powiedzieć, że mieliśmy incydent z sakkrami i spodziewamy się agresji z ich strony – dokończył Nath – Tak by było najbezpieczniej.

- Nie ma opcji, żeby nas zaatakowali w takim miejscu – odpowiedział Oliver, trzymający własne ręce z daleka od ukrytej pod pachą broni, bo nader zaczepliwy gest mógłby niepotrzebnie sprowokować eskalację zatargu – Wiedzą, że jeśli tylko wykonają jakiś fałszywy ruch, rzuci się na nich cała obstawa orbitala – wzrok kapitana podążył w stronę kilku mundurowych w uniformach ivendońskiej straży celnej, stojących na górnym piętrze w pewnym oddaleniu od sakkry i pozornie pogrążonych w przyjacielskiej pogawędce, ale obserwujących obcego w dyskretny sposób. Podobnie jak na Equusie, widok wychodzącego pomiędzy ludzi gada był czymś szokująco rzadkim, albowiem sakkrowie czynili to nad wyraz niechętnie i zazwyczaj komunikowali się ze światem poza murami swych eklaw przy pomocy botów kurierskich.

- Wolałabym, żeby nie angażować w tę sprawę federalnych – powiedziała cicho Rigella; tak cicho, że słowa te momentalnie obudziły podejrzliwość wspólników – I tak mam już z nimi dość problemów.

- Ach tak? – Nath przeciągnął znacząco słowa – Przecież ta książka nie została wydana nielegalnie. Jeśli tak, to możemy wyłożyć przed miejscowymi siłami porządkowymi kawę na ławę, prawda? Dlaczego uważa pani, że oficjalna prośba o eskortę jest niewskazana?

- Cały nakład został wycofany – odparła nadal cichym głosem Rigella – Dwa miesiące po wydaniu, decyzją Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nie podali uzasadnienia, ale ich nakaz miał podobno podłoże dyplomatyczne. Były też jakieś naciski na wydawnictwo ze strony Departamentu Operacji Konsularnych, Ron nie chciał mi zdradzić szczegółów, ale bardzo się tym martwił. Obawiam się... obawiam się, że federalne władze mogą chcieć mnie zatrzymać... na powierzchni Ivendo obowiązuje autonomiczna karta praw planetarnych, a ja się tutaj urodziłam, nawet władze Federacji będą musiały przejść skomplikowany proces ekstradycyjny, zanim zostanę wydana. Zyskam dzięki temu dość czasu, by z pomocą firmowych prawników przygotować mocną linię obrony, bez względu na to jak absurdalne zarzuty może mi postawić ABW.

Marynarze zrozumieli od razu, co Rigella dawała im do zrozumienia. Stawiając stopę na gruncie Asuanu umykała spod bezpośredniej jurysdykcji władz śledczych Federacji, bo tam zaczynał ją chronić ivendoński paszport. Orbital, nominalnie znajdujący się w strefie systemowej Ivendo i obsługiwany przez tutejszych obywateli, pozostawał wciąż terytorium federalnym.

Dopóki Rigella Nansey nie opuściła doków Wersalu, wciąż mogła zostać aresztowana. Pomyślnie zaliczona kontrola celna dowiodła, że nie ścigał jej żaden oficjalny list gończy, w przeciwnym bowiem razie zostałaby natychmiast zatrzymana przez funkcjonariuszy przy bramkach, ale ewidentnie bała się, że ponowne zwrócenie na siebie uwagi federalnych władz mogło ją w końcu zdemaskować.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 22:08, 24 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Złoo i niedobro pomyślał navigator. Jak ja teraz dostanę tą książkę?!?
Podrapał się wolna ręką po zarośniętym podbródku.
- Nie ma sensu angażować mundurowych. - powiedział głośno - Załatwmy sprawę raz dwa i ruszajmy w swoją stronę. Zaczniemy się w tym babrać głębiej to możemy już z tego nie wybrnąć. Bez urazy. - ostatnie słowa skierował do panny Nansey.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 7:15, 25 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Za późno, żeby się tym nie pobrudzić. Postarajmy się po prostu tego nie spieprzyć. – Robinsonowi wyraźnie nie podobał się taki rozwój wydarzeń.
– Nie rozdzielajmy się i postarajmy się jak najszybciej załatwić sprawę. Załatwmy już ten terminal, potem będziemy się martwić co dalej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 14:33, 25 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





W takim razie przyłączam się do Was i czekam na rozwój sytuacji.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 16:49, 25 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 23.05, orbital Wersal, system Ivendo

Wbrew obawom wspólników nie śledził ich ani sakkra ani jego latający bot. Obcy pozostał na galerii widokowej, dopóki marynarze i ich klientka nie zniknęli mu z oczu w wielobarwnym tłumie turystów; nigdzie zaś nie było widać innych osobników jego gatunku.

W terminalu B4 przyszło czekać na bilety zaledwie pięć minut. Zgodnie z regulaminem wewnętrznym linii OrbitalAir mężczyźni musieli ponownie okazać swe pozwolenia na broń, tym razem umundurowanym pracownikom OA zaalarmowanym dyskretnie przez detektory wbudowane w wejścia ich terminalu. Uprzejma kasjerka sprzęgnięta bezpośrednio ze swym terminalem opłaciła wszystkie cztery bilety za pomocą karty kredytowej Rigelli Nansey, w przypadku trójki marynarzy rezerwując również miejsca na lot powrotny. Schowawszy do portfeli czipowe karty pokładowe, wszyscy udali się w głąb niewielkiej, przeszklonej poczekalni sąsiadującej bezpośrednio ze śluzami wahadłowców orbitalnych. Na szerokim ciekłokrystalicznym ekranie zwisającym z sufitu poczekalni pojawiały się na przemian wiadomości regionalne i reklamy, uzupełniane co jakiś czas informacją o najbliższych planowanych odlotach na powierzchnię Ivendo.

Wahadłowiec do Asuanu odlatywał o 23.35.

John poczęstował się darmową kanapką z dystrybutora żywności w rogu poczekalni, potem usiadł w plastikowym krzesełku obok zamyślonej i milczącej Rigelli, uśmiechając się szeroko w stronę kobiety w średnim wieku z dwójką rozwrzeszczanych, niesfornych urwisów. Uśmiech nawigatora wywołał natychmiast zamierzony skutek i para dzieciaków przywarła do równie niespokojnej matki mierząc Johna przerażonym wzrokiem. Oliver uśmiechnął się pod nosem widząc tę reakcję, nawigator nie należał bowiem do grona najprzystojniejszych mężczyzn w galaktyce, jawnie dowodził tego zresztą jego autobiograficzny awatar używany na rozlicznych forach GalaxNetu.

Przez dłuższą chwilę w poczekalni panowała stonowana cisza, urozmaicana płynącą z głośników muzyką. Stojący przy stojaku z gazetami Nathaniel oszacował wszystkie obecne w środku osoby pod kątem stopnia zagrożenia, wstępnie eliminując z kręgu podejrzanych wszystkich prócz dwóch młodych mężczyzn w skórzanych kurtkach z naszywkami klanu pilotów śmigów wewnątrzukładowych, opartych ramię w ramię o przeciwną ścianę poczekalni i rozglądających się być może nieco zbyt badawczo po twarzach współpasażerów.

Chwilę później w pomieszczeniu zrobiło się nieco gwarniej, bo przez rozsuwane drzwi napłynęła do środka gromada rozgadanych turystów, którzy ostatnie kilka godzin zwiedzali Wersal, a teraz postanowili kontynuować podróż udając się na powierzchnię planety. Nathaniel nie zdążył przyjrzeć się wszystkim, nim zajęli wszystkie miejsca w poczekalni, burząc jej ciszę i spokój dźwiękiem swych podekscytowanych głosów.

Wolne miejsce naprzeciw Rigelli i Johna zajęła młoda ciemnowłosa dziewczyna o bardzo bladej skórze i zamglonym wzroku, obok niej rozwalił się wygodnie jakiś biznesmen z serią gniazd sprzęgowych na boku szyi i skroniach, pogrążony w lekturze hologazety. Para staruszków siedząca przy Johnie zlustrowała nawigatora podejrzliwym wzrokiem, a potem zaczęła coś szeptać między sobą, bez wątpienia komentując aparycję Kowalskiego.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 17:17, 25 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Smile Specjalnie dla ciebie zmieniłem kola z eutanazją na odpowiednie odwzorowanie postaci.

Zachowuję się zupełnie swobodnie, do staruszków przymilnie uśmiecham, leniwie lustrując otoczenie.

Kethu panienka z naprzeciwka to zaćpaniec jakiś czy cu?


Hm, co dziwne, wydaje się jakaś taka znajoma...
Zobacz profil autora
TR - Pasztet z Safu
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 14 z 19  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 17, 18, 19  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin