RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Pasztet z Safu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 15:10, 26 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 23.10, orbital Wersal, system Ivendo

John przyjrzał się ciemnowłosej dziewczynie nieco uważniej, odnosząc niejasne wrażenie, że gdzieś już widział jej śliczną na swój sposób, chociaż chorobliwie bladą twarz oraz czarne loki. I ten dziwnie nieobecny wyraz twarzy. Nawigator miał wrażenie, że się przelotnie spotkali i to całkiem niedawno, a prawdopodobieństwo podobnego spotkania kogoś z przypadku w innym systemie w krótkim przedziale czasu było tak niskie, że w umyśle Johna zapaliła się znienacka ostrzegawcza lampka.

Sekundę później lampka ta zapłonęła jaskrawym blaskiem, a wlokący się dotąd czas zaczął płynąć zawrotnym tempem.

Wpatrzona dotąd w bliżej nieokreślony punkt na ścianie poczekalni kobieta poruszyła głową, zogniskowała swój wzrok na twarzy zamyślonej, spoglądającej ku podłodze Rigelli Nansey, a potem otworzyła trzymaną na kolanach elegancką markową torebkę.

I wyciągnęła z niej dziwny przedmiot, niewielki, o matowej ciemnej barwie. John pomyślał w pierwszej chwili, że to jakiś rodzaj dezodorantu w nietypowym pojemniku albo nieznany mu przybornik kosmetyczny, ale kiedy dziewczyna zaczęła podnosić ziejący czernią wylot tuby ku głowie Rigelli, nawigator pojął, że to nie jest niewinny przedmiot powszechnego użytku.

W tej samej chwili podejrzane znaczenie nagłego ruchu turystki dotarło do Olivera i Natha. Obaj zesztywnieli równocześnie, zaalarmowai i spinający mięśni do błyskawicznej reakcji.

Lecz uwagę Robinsona zaprzątnęło coś jeszcze – niepokojący go nieco swym zachowaniem piloci śmigów drgnęli ułamek sekundy po czarnowłosej dziewczynie, ruszając w stronę siedzących na rzędach plastikowych krzesełek turystów.

Obaj wsuwali prawe dłonie pod skórzane kurtki i Nath domyślał się, że nie chodziło im bynajmniej o wyciągnięcie firmowych wizytówek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:23, 26 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Kethu ja nie wierze w dezodoranty!

Garść pytań:
- jak daleko siedzi dziewczyna (ile nas dzieli):
a)jeśli jeden skok to jestem przy niej i łamię jej rękę z bronią
b)jeśli dalej to skacze w bok ciągnąc za sobą rudą.
- jakie są krzesełka? jak są (o ile są) przytwierdzone do podłoża:
jeśli nie są przytwierdzone to zamiast a lub b koleżanka dostaje krzesełkiem Smile
I czemu nikt nie mówił, że te pie.....one jaszczurki potrafia kontrolować umysł!!!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:55, 26 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Jak mówiłem jakiś czas temu - jaszczurki mają sprzymierzeńców nie tylko wśród kilku co egzotyczniejszych ras, ale także wśród ludzi. Nic dziwnego, że wykorzystali ich, aby niepostrzeżenie do nas się zbliżyć - i według mnie wcale nie ma w tym zasługi telepatii, czy innych nadprzyrodzonych sił. Dziewczyna już przy naszym pierwszym spotkaniu wyglądała na nie do końca obecną w otaczającym ją świecie, teraz też pewnie daje o sobie znać "narkotyk" od którego jest uzależniona.

Dobra, skoro John startuje do "bladolicej", ja i Nath musimy zająć się pilotami. Przede wszystkim ochraniamy naszymi ciałami Rigellę (tu przyda się też informacja o stopniu przymocowania krzesełek Wink ), najlepiej, żeby przykucnęła przy nas i nie wychylała się poza swoją "tarczę". Proponuję, podobnie jak nasi napastnicy, również sięgnąć za pazuchę po nasze bronie. Niekoniecznie musimy z nich korzystać, być może uda nam się chwilowo ich zdezorientować lub zastraszyć, co da nam dodatkową chwilę do namysłu.
Dobrze byłoby, gdyby Nath złapał dziewczynę i poczekał chwilę na reakcję pilotów. Wzięcie jej jako zakładnika ułatwi nam rozprawienie się z całą bandą, o ile wszyscy są w pełni przytomni i świadomi swoich czynów. Natomiast jeśli faktycznie są tylko marionetkami w rękach Sakkrów - nie pozostaje nam nic jak walić z grubej rury. Inne sposoby z pewnością nie poskutkują.



Ostatnio zmieniony przez Urbik dnia Czw 15:55, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:23, 26 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Ney. Uszkodzić/obezwładnić - nie zabijać! Co innego przerobić na szaszłyk ufola, a co innego zabić człowieka!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:24, 26 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Przyłączam się do opinii Krisa.

Mimo wszystko nie polecam jeszcze sięgać po broń. Na razie mam zamiar krzyczeć "BROŃ, BROŃ, ONI MAJĄ BROŃ" i chowając się za zasłonę razem z rudą i wskazuję paluchem pilotów. To powinno ich trochę zdezorientować, spowodować, że cała uwaga tłumu skupi się na nich, również ochrony, wkoło zapanuje trochę chaosu, który pozwoli nam się przemieścić w bezpieczniejsze miejsce, na przykład w stronę właśnie nadbiegającej ochrony. Jak uda nam się z tego wyjść w miarę bez szwanku, to mimo wszystko ponowię propozycję skorzystania z pomocy lokalnych służb mundurowych.


Ostatnio zmieniony przez namakemono dnia Czw 16:27, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 19:26, 26 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Zgadza się - nie mówiłem o zabijaniu. Ale o ataku jak najbardziej, tj. kontakcie fizycznym w sensie stricte. Broń na obecną chwilę mogłaby posłużyć nam jedynie jako straszak.
Sztuczny tłum to dobra opcja. Załatwmy wszystko szybko i naróbmy trochę zamieszania.
Keth, a jakim czasie może dotrzeć do nas ochrona? Czy patrolują port gdzieś w zasięgu naszego wzroku?


Ostatnio zmieniony przez Urbik dnia Czw 19:27, 26 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 11:53, 27 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 23.11, orbital Wersal, system Ivendo

- Broń! Oni mają broń! – wrzasnął Nathaniel skacząc jednocześnie w stronę miejsc zajmowanych przez Rigellę i Olivera. Kapitan dostrzegł kątem oka dziwaczny cylinder dzierżony przez czarnowłosą kelnerkę z Razorcity, ale widząc podrywającego się z krzesełka Johna zrezygnował z ataku i chwycił Rigellę za ramię ciągnąc ją gwałtownie w bok, z linii strzału.

W poczekalni wybuchły pierwsze krzyki, wydarte z ust turystów siedzących najbliżej Rigelli; reszta obecnych w pomieszczeniu wciąż jeszcze nie zdążyła sobie uświadomić grozy sytuacji.

Ostrzegawczy okrzyk Robinsona zlał się w jedno z suchym donośnym dźwiękiem zupełnie nie przypominającym pistoletowego wystrzału, przywodzącym na myśl raczej trzask bicza. Wpadający na kelnerkę John odleciał od niej niczym zdzielony kowalskim młotem, grzmotnął z rozpędu w próbującego się niemrawo podnieść biznesmena z hologazetą, przygniótł go swym ciałem pośród zdławionego wrzasku mężczyzny.

Na twarz biznesmena i jego chromowane gniazda sprzęgowe bryznęła obficie ludzka krew.

Wślizgujący się pomiędzy Rigellę i napastniczkę Oliver ujrzał upadającego bezwładnie Johna, ale nie miał czasu, by myśleć o nawigatorze – czarnowłosa kelnerka wykonała dziwny ruch ręką na obudowie cylindra, zupełnie kapitanowi obcy, ale kojarzący się jednoznacznie z przeładowaniem morderczego przyrządu.

W poczekalni rozpętało się pandemonium ludzkich krzyków przerażenia i paniki, w które momentalnie wplotła się szczekliwa nuta klaksonów alarmowych.

Dwaj mężczyźni w kurtkach pilotów zdążyli wyciągnąć spod ubrań połyskujące metalicznie ciężkie pistolety, podnosząc broń i odbezpieczając ją jednocześnie płynnymi ruchami.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:22, 27 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Jako stały bywalec mordowni wdający się ciągle w jakieś bójki skoczyć wprost na strzelająca broń...AGHHHHHHH...Kethu!!!

Okazała się dużo szybsza niż zakładałeś – chociaż brzmi to niewiarygodnie, być może posiada koprocesor bojowy (niebywała sprawa). Dzielił Was minimalny dystans, więc skoczyłeś na babkę z zamiarem złamania jej ręki, a ona przestała się zachowywać jak nafaszerowana narkotykami anemiczka, tylko wywaliła do Ciebie z przystawienia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:14, 27 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Ojj, niedobrze...jak dla mnie na obecną chwilę wyciągnięcie naszych broni jest jedynym rozsądnym rozwiązaniem. Przynajmniej na pokaz.
Musimy się rozdzielić - jeden z nas musi zająć się kobitą z koprocesorem, drugi zaś dwoma nadciągającymi nieopodal pilotami. Na początek trzeba wziąć się za dziewczynę, ta jest najbliżej nas i ma w rękach już przeładowany odkurzacz do kolejnego strzału. Zanim piloci do nas dojdą, minie jednak kilka sekund więcej, co da czas ochronie orbitala na podjęcie działań.
Zajmę się nią. Keth, jaka odległość nas dzieli? Czy jest sens uderzać na nią podobnie jak John, czy lepiej od razu strzelić w ramię/nogę, żeby ją nieco opamiętać?
Sługusy Sakkrów znaleźli się w patowej sytuacji - nawet jeśli odbiliby nad Rigellę, to i tak nie mają szansy nigdzie z nią uciec. Jedyne, czego mogą dokonać, to egzekucji na oczach właśnie nadciągającej straży. A jeśli zrobią to - już po nich. Będą celować, by zabić, a nie zranić - im już i tak nie zależy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:39, 27 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 23.11, orbital Wersal, system Ivendo

Zrywający się z miejsc ludzie krzyczeli, piszczeli i wyli w ślepej panice, przerażeni widokiem krwi i broni. Chociaż Ivendo należało do spokojnych systemów, również tu działali na co dzień handlarze nielegalnymi narkotykami, łowcy niewolników, przemytnicy i gangsterzy wszelakiej innej maści, a żaden uczciwy obywatel nie życzyłby sobie znaleźć się znienacka w środku strzelaniny wywołanej mafijnymi porachunkami, zwłaszcza z dziećmi przy boku.

Alarmowe klaksony nie przestawały wyć, za przeszklonymi ścianami poczekalni widać już było nadbiegających celników.

Potrącany przez uciekających na wszystkie strony turystów Oliver sięgnął błyskawicznie po swojego Browninga, bo pistolety trzymane przez pilotów stanowiły śmiertelne zagrożenie i dla samego kapitana i osłanianej jego ciałem Rigelli. Czarnowłosa „gadzia laleczka” skoczyła z zaskakującą szybkością w bok, odtrącając łokciem jakiegoś siwowłosego staruszka w nadziei na obejście Olivera i zyskanie czystej linii strzału do Rigelli.

Obaj piloci śmigów mierzyli już w stronę wciąż sięgających po broń wspólników Manath Jover. Kolejne trzy strzały przetoczyły się hukiem przez poczekalnię, wynosząc poziom paniki do niebotycznych rozmiarów. Przerażeni do granic możliwości ludzie traktowali się wzajemnie, na podłogę runął przewrócony pod naporem ciał dystrybutor żywności, ktoś uderzył z rozpędu w szybę odgradzającą pomieszczenie od korytarza rozbijając ją w drobny mak i wypadając bezwładnie na drugą stronę.

Oliver zastygł w bezruchu z nieodbezpieczonym Browningiem, czując na swych nogach desperacki uścisk rąk kucającej w tyle Rigelli. Wzrok kapitana przykuła czarnowłosa Rhisanka, leżąca na boku z jedną ręką przygniecioną ciężarem własnego ciała, drugą zaś przyciśniętą do brzucha. Na posadzce wokół zgrabnej szczupłej dziewczyny rozlewała się coraz większa kałuża krwi, mieszająca się z rubinowym strumyczkiem ściekającym spod ciała przewieszonego przez krzesełka Johna, wciąż przygniatającego swym ciężarem wrzeszczącego wniebogłosy biznesmena.

- Rzuć broń, ABW! – wrzasnął na całe gardło jeden z pilotów śmigów, ledwie przekrzykując panującą w poczekalni kakofonię – Rzuć broń i ręce do góry, natychmiast!

Oliver wciąż nie odrywał wzroku od ponownie zachodzących mgłą oczu czarnowłosej kelnerki, mógłby bowiem przysiąc, że teraz dostrzegł w nich w końcu czysto ludzki blask.

Umierała z trzema kulami w plecach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:34, 27 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Motyla noga, z deszczu pod rynnę! Pół dzionka mnie nie było a tutaj tak się porobiło... Pozostało już chyba tylko pozamiatać.

I znów wracamy do paki? Nie pozostaje nam chyba nic innego, jak delikatnie, trzymając za lufę wyciągnąć broń, grzecznie położyć ją na ziemi, i uklęknąć z rękami na głowie, zgadza się?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 23:04, 27 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Jasna cholera...odkładam broń i zakładam ręce za głowę, leżąc na posadzce. Koniec naszej przygody.

A tam zaraz koniec Laughing Do końca jeszcze trochę brakuje, wszak nadszedł czas, by składac dużo, dużo wyjaśnień, a może i jakieś usłyszec...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:29, 30 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





30 stycznia 2309, godz. 23.12, orbital Wersal, system Ivendo

Słysząc okrzyk uzbrojonego pilota, Nathaniel i Oliver ostrożnie – bardzo ostrożnie – odwrócili w dłoniach pistolety, po czym złapali je za lufy i przyklęknęli na posadzce poczekalni. Panika w pomieszczenia szybko gasła, ludzie przywierali do ziemi kuląc się za rzędami krzesełek i śledząc szeroko otwartymi oczami bieg wydarzeń.

- Połóżcie spluwy na podłodze! Pchnijcie w moją stronę! – krzyknął jeden z agentów ABW, a jego dźwięczny głos dotarł bez trudu do każdego zakamarka pomieszczenia, przerażone okrzyki turystów ucichły bowiem w międzyczasie, a ktoś z personelu OrbitalAir zlitował się w końcu i wyłączył alarmowe klaksony.

Gromada uzbrojonych w broń krótką celników wpadła do poczekalni pośród dźwięku zgrzytającego pod butami szkła. Jeden z mężczyzn w kurtkach pilotów wyciągnął z kieszeni holokartę, pokazał ją najbliższemu ivendońskiemu funkcjonariuszowi.

- Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego! – oznajmił raz jeszcze agent – Proszę zachować spokój, sytuacja jest opanowana!

Wciąż mierząc z pistoletów w głowy Olivera i Natha, federalni agenci podeszli bliżej, jeden z nich pozbierał broń wspólników, drugi machnął ręką w stronę celników.

- Skuć tych dwóch! I ściągnijcie ratowników medycznych, mamy dwoje poszkodowanych!

Oliver syknął cicho czując wykręcane na plecach ręce, na których ivendońscy stróże prawa zamontowali mu niewielkie moduły neuropolicjantów. Jeden z agentów uwolnił rozwrzeszczanego biznesmena spod ciężaru ciała Johna, odwrócił nawigatora na plecy, sprawdził mu puls.

- Żyje! – oznajmił obmacując mężczyznę jednocześnie lewą ręką i wyciągając spod jego kurtki pistolet – Macie tu autobota reanimacyjnego?! Dawajcie go, zanim się wykrwawi na śmierć!

- Rigella Nansey? – usłyszał za swoimi plecami Robinson – Starszy agent Richardson. Jest pani zatrzymana przez ABW.

- Na jakiej podstawie? – odezwała się zduszonym głosem pasażerka Aurory.

- Nie jesteśmy zobowiązani do natychmiastowego przedstawienia zarzutów – odparł agent Richardson – Dowie się pani wszystkiego w stosownym czasie.

Kilka minut później Oliver Machado i Nathaniel Robinson zostali odizolowani od pary swych towarzyszy. Johna Kowalskiego zabrali na poziom medyczny ratownicy próbujący zatamować za pomocą nanobotów jego rozległy krwotok, natomiast Rigella Nansey została odprowadzona przez agentów ABW w przeciwną stronę korytarza.

Poszturchiwani co chwila pałkami, dwaj mężczyźni przeszli do pobliskiej windy serwisowej, którą pojechali w towarzystwie szóstki ponurych ivendońskich celników na niżej położone piętra Wersalu. Dokładnie raz jeszcze przeszukani i pozbawieni wszelkich dokumentów, po blisko godzinie spędzonej w pokoju przesłuchań trafili do zamkniętego bloku więziennego, gdzie czekał już na nich z bardzo nieszczęśliwą miną Max Blunt.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:44, 30 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dobrze, by nie zamulać, pchnę teraz streszczenie dalszych wydarzeń w trybie taktycznym. John przeszedł pomyślnie operację, z jego brzucha wyciągnięto dziwną kulę, którą wpakowała mu tam Cathy Monroe. Ledwie trzy dni po operacji, 2 lutego, wsadzono go do Waszej celi, chociaż wygląda bardzo żałośnie z przenośną kroplówką oraz opaską brzuszną pompującą mu w ranę nanomechanizmy regeneracyjne.

Aurora została zatrzymana przez personel orbitalu na żądanie ABW (pozytywna tego strona jest taka, że automatycznie zostały Wam anulowane opłaty za postój).

Zaliczyliście w sumie dziesięć-dwanaście godzin przesłuchań, z czego pierwsze cztery prowadzili agenci federalnej bezpieki, potem zaś przekazano Was w ręce ivendońskiej policji. Postawiono Wam formalnie następujące zarzuty:

a) udzielenie pomocy osobie ściganej przez federalną bezpiekę;
b) tajne powiązania z obcą rasą (bez sprecyzowania szczegółów);
c) zakłócanie porządku publicznego na orbitalu (jedyny chyba konkretny zarzut).

Dwa pierwsze punkty oskarżenia wydają się absurdalne, trzeci zaś kłopotliwy. Jaką linię obrony zamierzacie przyjąć? (lokalny prokurator bardzo się napalił na wyroki skazujące, w tej grupie turystów byli członkowie rodziny jakiejś szychy z Ivendo, więc zapewne są teraz jakieś naciski na sędziów, by przykładnie ukarać tych „przybłędów”).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:24, 30 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Ad. a) Nie mieliśmy pojęcia o prawdziwej tożsamości pasażerki, nie byliśmy świadomi faktu, że niejaka Rigella Nansey (swoją drogą nam nieznana) jest ścigana przez prawo. Powinniśmy między sobą ustalić, czy przyznajemy się, że w pewnym momencie poznaliśmy prawdziwą tożsamość pasażerki czy idziemy w zaparte, że znana nam tożsamość kobiety, to Sylwia Martinez.

Ad. b) Przeciw temu zarzutowi świadczy fakt, że wzywaliśmy wszelkiej dostępnej pomocy, kiedy przez ową obcą rasę zostaliśmy niezbyt przyjaźnie potraktowani.

Ad. c) Nie wiem jakie dowody można nam przedstawić na potwierdzenie tego zarzutu. Czekaliśmy grzecznie, jak wszyscy inni. Zostaliśmy zaatakowani, członek drużyny został ciężko ranny, a my wciąż byliśmy grzeczni. Nie wyciągnęliśmy nawet legalnie posiadanej broni, nie stawialiśmy oporu przy aresztowaniu.

Reasumując: nie przyznaję się do zarzucanych mi czynów.
Zobacz profil autora
TR - Pasztet z Safu
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 15 z 19  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin