RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Pasztet z Safu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 17, 18, 19  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 2:04, 06 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Prawdopodobnie za cztery godziny sprawa , bądź co bądź, trochę tajemniczej pasażerki zostanie do końca wyjaśniona. Poszukamy gdzie trzeba, a jeśli zajdzie taka potrzeba - dowiemy się czegoś więcej od samej Sylvii. Do tego czasu nie musimy się zamartwiać na wyrost. Ale też - słusznie - powinniśmy zachować odpowiednią ostrożność (której oczywiście nie zachowaliśmy, pozwalając na wejście pasażerom do kokpitu, nie mówiąc już o umożliwieniu Nortonowi własnoręczne uruchomienie wieżyczki laserowej, ale mniejsza o to...)
Co innego jeśli Martinez i Norton to tak naprawdę małżeński duet super-złoczyńców, którzy pod przykrywką sprzedawcy klimatyzacji i gwiazdy show biznesu grabią każdy upatrzony przezeń statek, na którym rezyduje na tyle naiwna załoga, aby się na ową przykrywkę, bez zbędnej żenady, nabrać Laughing Kto wie o czym snują długie rozmowy w swoich kabinach...

Zarządanie całej należności za lot na Ivendo mogłoby odstraszyć naszą klientkę (w końcu nasza spółka dopiero zaczyna zyskiwać renomę i zaufanie klientów - jak na razie idzie nam w miarę dobrze, ale nie przeginajmy), która to przecież nie zawarła z nami żadnej umowy i w każdej chwili może się rozmyślić, przesiadając się w ostateczności do innej "kameralnej" jednostki w porcie. Ale myślę, że spokojnie możemy poprosić ją o wpłatę na konto połowy stawki. Przekażę jej tę informację jak tylko dotrzemy na Equus
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 11:12, 06 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 18.30, FCS Aurora, podejście do orbitala Sensero II

- Kontrola Lotów, proszę o potwierdzenie wskazanych koordynatów – rzucił do komunikatora John, wprawnie manewrując dżojstikiem manualnego sterowania.

- FCS Aurora, macie autoryzację na dokowanie przy segmencie osiemdziesiątym, wysięgnik parkingowy czternasty. Z jakiego oprogramowania dla pilota automatycznego korzystacie?

- Remoter w wersji 4.0, z patchem 2.2 – odpowiedział nawigator, któremu podczas pierwszych oględzin statku wystarczyło pół godziny pobytu w kokpicie, by się dogłębnie zapoznać z całym oprogramowaniem Arrowa.

- Ta wersja jest kompatybilna z naszym programem autodokującym – stwierdził kontroler – Przez wzgląd na obecny tłok komunikacyjny odradzamy manualne dokowanie, oszczędzamy na czasie. Odbierzcie wysyłany plik.

John kliknął w migającą w dolnym rogu ekranu ikonkę z emblematem federalnych służb portowych, nagrał umieszczony w załączniku plik w folderze z oprogramowaniem automatycznego pilota, załadował go w ciągu kilku sekund w pamięci urządzenia. Charakterystyczny dzwonek zasygnalizował gotowość urządzenia do uruchomienia.

- Kontrola Lotów, tu FCS Aurora. Za pół minuty przechodzimy na tryb automatyczny. Dziękujemy za sterownik.

- Nie ma sprawy, powodzenia – odparł kontroler – Gdyby się coś działo, natychmiast nas wywołujcie. Bez odbioru.

Oliver nacisnął umieszczony w lewym podłokietniku przycisk pokładowego interkomu, włączył miniaturowy radiowęzeł.

- Mówi kapitan. Za pół minuty rozpoczynamy procedurę dokowania. Przypominam raz jeszcze o konieczności zapięcia uprzęży antyurazowej. Bez odbioru.

Chociaż znajdujący się w maszynowni Max nie potwierdził odbioru polecenia, Oliver wiedział, że inżynier siedzi już w fotelu ustawionym pośrodku swego ciasnego królestwa, opięty pasami i śledzący wskazania pokładowych instrumentów. Etap dokowania przy stacji wymagał precyzyjnego użycia silniczków korekcyjnych towarowca i chociaż program automatycznego pilota ustawiał ich sekwencje z niebywałą dokładnością, Max wolał śledzić przebieg całej operacji z poziomu sekcji napędowej.

Pasażerowie zamknęli się w kabinach kilkanaście minut wcześniej – Oliver osobiście skontrolował oboje, upewniając się, że wiedzą jak zapiąć pasy i jak się zachowywać w trakcie dokowania. Zadowolony z wyników inspekcji, kapitan skinął przyzwalająco w stronę Johna.

Nawigator przestawił kciukiem niewielki pokrętło umieszczone na boku dżojstika, po czym zdjął z niego rękę. Parę sekund później urządzenie zaczęło poruszać się samoczynnie, ożywione programem automatycznego pilota.

Pozbawieni chwilowo zajęcia, siedzący w kokpicie mężczyźni obserwowali w milczeniu rosnący za szybami Arrowa kształt orbitalnej stacji, wypełniający szybko swą masą całe ich pole widzenia.

Dziesięć minut później towarowiec tkwił już w bezruchu przytulony do masywnego wysięgnika parkingowego. Złożona z teleskopowych elementów śluza wysunęła się bezszelestnie ze ściany orbitalu przylegając szczelnie do włazu Arrowa i tworząc wygodny pomost łączący statek ze stacją.

- Kontrola Lotów, tu FCS Aurora – rzucił do komunikatora Oliver – Procedura dokowania zakończona, napęd wyłączony.

- Potwierdzam, bez odbioru – powściągliwość kontrolera w konwersacji zdradzała, że pracownicy służb portowych musieli mieć urwanie głowy spowodowane zatłoczeniem arterii komunikacyjnych wewnątrz systemu.

- Mówi kapitan – Oliver przełączył się na interkom – Dokowanie zakończone, można już odpiąć pasy.

W kokpicie Arrowa zapadła dziwnie brzmiąca cisza, bo załoganci zdążyli się już przyzwyczaić do niskiego pomruku sekcji napędowej wyczuwalnego w każdym zakątku Aurory.

- Dobra, chłopaki, jesteśmy na miejscu. Ustalmy sprawy do załatwienia, bo nie chciałbym tu siedzieć dłużej niż dwie godziny – oznajmił Oliver.


Panowie, pora szybciutko zaplanować pobyt na stacji. Po pierwsze, ktoś musi zostać na dyżurze w kokpicie (zakładam, że będzie to John, który spożytkuje ten czas na szukanie w necie informacji o Sylwii Martinez). Tankowanie ciekłego paliwa musi nadzorować Max, ale to zajmie tylko pół godziny. Trzeba grzecznie pożegnać Andreasa Nortona, który w tym miejscu kończy podróż. Trzeba zasugerować pani Martinez, że przed kontynuacją lotu chętnie widzielibyście na swoim koncie jakąś zaliczkę (ustalcie, w jakiej wysokości): dla niej to prosta sprawa, w terminalu odpraw stacji są bankomaty, przelew zostałby zaksięgowany na Waszym koncie w ciągu minuty.

Trzeba też sprzedać zbyteczne ogniwa zasilające (ustalcie, ile dokładnie sztuk chcecie opchnąć i kto wejdzie na stację robić interesy). I kto pójdzie z panią Martinez do bankomatu? (bo chyba nie chcecie puścić tak pięknej kobiety samej między obcych ludzi, prawda?).

Znając odpowiedzi na powyższe pytania będę mógł szybko napisać dwa albo trzy osobne wątki, które pchną fabułę do przodu (nie traćmy czasu, piękne Ivendo już czeka)!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 12:07, 06 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Z panią Martinez mógłby pójść Oliver - on jest twarzą naszej spółki i najbardziej podlizuje się klientom, wiec i zapewne w najgrzeczniejszy możliwy sposób poprosi o gotówkę. Ile kasy chcemy? myślę, że standardowe 50% (nie ważne, czy od ceny samego biletu (2,5k) czy całości (3k), zależy jak potoczy się rozmowa. Poprosimy ją o 50%, a ona pewnie sama spyta o które 50% chodzi.

Przy transakcji handlowej chciałbym widzieć Maxa, ale jak zajęty paliwem, to trudno. Nath wydaje się jeszcze mocno bezpardonowy i on tez powinien dobrą kwotę wyciągnąć. Ale jak Blunt zdąży, to pójdzie z współzałogantem robić interesy Twisted Evil Chcemy uciągnąć 20 kt/szt, jak będzie się dało, to może 20,5-21. Jeśli będą chcieli kupić poniżej 18tu to chyba raczej zabierzemy interes na Ivendo - tam tez drogo w końcu. Mamy 400 ogniw w ładowni, czyli zostawiając zapas na dwa skoki możemy sprzedać 230 z nich.

A po ile tu mają paliwo ciekłe?

ofc powyższe to tylko moje zdanie, wiec jak są jakieś zastrzeżenia, to pisać Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:10, 06 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Od siebie nie dodam już nic sensownego, wszystko dobrze rozplanowałeś, Freeks Wink

-W imieniu wszystkich członków załogi Aurory, dziękujemy za wybranie naszych usług. Mam nadzieję, że podróż upłynęła Panu szybko i w przyjemnej atmosferze. Proszę wybaczyć nam małe komplikacje na Rhise - to nasz pierwszy lot pod nową banderą, więc sam Pan rozumie... - Skończył recytować Oliver, uśmiechając się przy tym szeroko w stronę opuszczającego właśnie pokład Nortona. Miał przy tym nadzieję, że prezentacja możliwości bojowych Arrowa zrekompensowała choć w pewnym stopniu pierwsze, przykre wrażenie jakie statek wywołał na nim za pierwszym razem.
Oliver czekał w napięciu na opinię pierwszego klienta, niczym na wyrok. Nigdy wcześniej nie przewozili pasażerów na własną rękę i zazwyczaj ich praca nie była oceniana przez innych. "Będzie git", pocieszył się skromnie w swych myślach, po czym uśmiechnął się jeszcze szerzej niż chwilę temu, co bylo już nie lada wyczynem.

To na razie tyle, wieczorem napiszę kilka kwestii odnośnie Martinez. Tak jak ustaliłem w moim poprzednim poście, bierzemy od niej połowę proponowanej przez nas kwoty.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:55, 06 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 18.45, FCS Aurora, orbital Sensero II

Skończywszy ściskać dłonie zwlekającego z pożegnaniem Andreasa Nortona, kapitan Machado wyprawił w końcu pasażera w głąb śluzy, upewniwszy się wpierw, że biznesmen zabrał swój cały bagaż. Norton okazał się głęboko niepocieszony wiadomością, że Sylwia Martinez pozostaje na pokładzie Arrowa z zamiarem kontynuacji podróży, ale Oliver odniósł wrażenie, że Manath Jover tak czy owak pozyskał klienta, który następnym razem również skorzysta z usług spółki.

Kiedy John utonął w cybernetycznym wymiarze Galaxnetu, a Nath i Max zajęli się uzupełnianiem poziomu ciekłego paliwa z dosuniętego do wlotu baku rurociągu, kapitan udał się do kabiny pasażerki z zamiarem wyłuszczenia jej finansowych warunków firmy.

- Mam nadzieję, że rozumie pani naszą ostrożność – powiedział Oliver, pojmując już, że Sylwia Martinez albo jego intencji nie rozumie albo nie chce zrozumieć – To standardowa procedura, wszyscy prywatni przewoźnicy pobierają zaliczki przy tak wysokich cenach za przelot.

Stojąca w drzwiach swej kabiny kobieta skrzywiła piękne usta w dość nieładnym grymasie.

- Cóż, mimo wszystko nie jestem pana roszczeniami zachwycona – ze słów Sylwii Martinez bił czysty lód – Sądziłam, że pracujecie w oparciu o zaufanie do klienta, ale chyba się myliłam. Naprawdę nie ma takiej możliwości, abym zapłaciła za ten lot gotówką na Ivendo?

- Niestety nie – rozłożył bezradnie ręce Oliver – Z drugiej jednak strony, proszę panią o zwykły przelew w wysokości półtora tysiąca, który może pani zrealizować w bankomacie na orbitalu w ciągu sześćdziesięciu sekund. Chętnie przespaceruję się z panią, jeśli mogę.

- Cóż... – westchnęła ciężko pasażerka, robiąc przy tym minę męczenniczki – Będę z panem szczera. Mam ostatnimi czasy poważne kłopoty ze zdrowiem. Obawiam się, że przebywając choćby i krótki czas na pokładzie orbitala mogę złapać jakieś zarazki, które mi trwale zaszkodzą. Przez takiego rodzaju stacje przewijają się setki tysięcy ludzi z różnych planet, z różnych ekosystemów. Czy pan sobie zdaje sobie sprawę z tego, jak egzotyczne choroby występują w takich miejscach?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:46, 06 Mar 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Buhahahahaha...ha
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:33, 06 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Ale fake Very Happy Może zrobić przelew przez internet? Jak tak, to można jej zaproponować przelew z kokpitu. Jak nie to pożyczymy jej skafander ciśnieniowy by nie złapała zarazka w drodze do bankomatu Twisted Evil
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 1:13, 07 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Czerwona lampka w mojej głowie świeci się od dłuższego czasu, ale teraz rozbłysnęła jeszcze jaśniej. Lista możliwości powoli się kurczy. Ale zobaczmy co będzie dalej. Ciekaw jestem, jak miła pani zareaguje na naszą stanowczość w sprawie uregulowania połowy zapłaty. I jaką historyjkę jeszcze wymyśli, żeby nie zejść z pokładu, choćby na chwilę, tylko do bankomatu. Jak powiedziałem, lista możliwości się kurczy.

Tak czy inaczej, Robinson pozostaje na pokładzie. Jeśli nasz miss nie zdecyduje się zejść z pokładu, to będę ją miał na oku.


Ostatnio zmieniony przez namakemono dnia Sob 1:27, 07 Mar 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 11:54, 07 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Oczywiście, rozumiem Pani obawy - w portach takich jak Equus można nabawić się naprawdę paskudnych dolegliwości. Przeżyłem to na własnej skórze... - odpowiedział Oliver, starając się, aby jego głos brzmiał najbardziej naturalnie i najmniej podejrzliwie jak tylko się dało. Tak naprawdę zaczynał już mieć serdecznie dość kaprysów Martinez, wspominając przy tym z początku irytującego, ale ogólnie znośnego Nortona.
-Na mostku naszego statku posiadamy komputer z możliwością podłączenia się do Galaxnetu. Będąc w porcie możemy go Pani udostępnić, aby mogła Pani w spokoju uregulować opłatę za podróż. Oczywiście koszt połączenia z siecią na koszt firmy. - uśmiechnął się Oliver, za wszelką cenę starając się, aby jego uśmiech nie przypominał tego, jakim Sylvia obdarzyła Nortona przy ich pierwszym spotkaniu na pokładzie Aurory.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 14:34, 07 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 18.50, FCS Aurora, orbital Sensero II

Sylwia Martinez zastanawiała się przez dłuższą chwilę, spoglądając ponad ramieniem Olivera na ścianę Arrowa.

- Dziękuję, ale nie mogę skorzystać z transakcji sieciowej - potrząsnęła głową - Skoro pan nalega, chodźmy do bankomatu. Wezmę tylko torebkę.

Kobieta wróciła na chwilę do swej kabiny, zostawiając kapitana przed drzwiami. Kiedy wróciła na korytarz, miała na sobie elegancką kurtkę i przeciwsłoneczne okulary.

- Proszę przodem - ukłonił się Oliver wskazując pasażerce otwarty właz Aurory i wymieniając skrycie porozumiewawcze spojrzenia z Nathem i Maxem.

Przejście przez śluzę miało miejsce w całkowitej ciszy, albowiem Sylwia Martinez nie zdradzała najmniejszej ochoty do konwersacji. Machado obserwował ją kątem oka, zauważając wyraźne zdenerwowanie kobiety i zachodząc w głowę, czy jego powodem mogły być faktycznie kwestie finansowe.

Kiedy oboje stanęli na galerii obiegającej wielką halę odpraw celnych orbitala, u wejścia na wiodące w dół ruchome schody, kobieta omiotła badawczym wzrokiem całe pomieszczenie, wypełnione setkami podróżnych i pracowników terminalu, automatycznymi wózkami bagażowymi oraz dziesiątkami niewielkich robotów wykonujących prace porządkowe i przenoszących przesyłki pocztowe.

- Niezły ruch - mruknął Oliver przesuwając spojrzeniem po długich kolejkach ludzi ustawionych przed pracującymi na pełnych obrotach bramkami kontrolnymi. Sprawdzający ich dokumenty funkcjonariusze kierowali podróżnych do punktu odbioru bagaży, położonego w sąsiednim pomieszczeniu w głębi stacji. Dziesiątki pasażerów i załogantów floty nie zamierzających udawać się poza strefę kontroli krążyły w wewnętrznej części terminala, przesiadując w licznych bezcłowych kafejkach, barach szybkiej obsługi i sklepikach. Członkowie załóg mieli na sobie uniformy wszystkich chyba bez wyjątku lokalnych korporacji: Oliver rozpoznał po naszywkach pilotów należących do Ardishapur, Domu Kor-Azor, Serpentis czy TransStellar, ale tonęli oni w morzu innych marynarzy, również wojskowych.

- Za strefą odpraw znajdują się filie największych sektorowych banków - powiedział Oliver - Bardzo miła obsługa...

- Nie sądzę, by konieczne było przechodzenie przez bramki - odpowiedziała Sylwia Martinez, przeczesując wzrokiem strefę bezcłową terminala - Tam, proszę. Bankomat.

Oboje zjechali po ruchomych schodach wpadając wprost w tłoczne alejki miniaturowego światka strefy bezcłowej. Oliver zrównał krok z Sylwią, by przez przypadek nie stracić jej w tym tłoku z oczu. Kiedy dotarli do jednego z miejscowych bankomatów, kapitan westchnął z głęboką ulgą.

- Proszę tu zaczekać - powiedziała Sylwia sięgając do torebki i podchodząc do skomputeryzowanej konsolety. Oliver skinął głową, odwrócił się bokiem do bankomatu obserwując bacznie swe otoczenie. Na orbitalu panował dziki ruch, a krzyczące nagłówki na cyfrowych ekranach informacyjnych zdradzały przynajmniej po części jego powody: globalne trzęsienie ziemi na Belizo doprowadziło do upadku cywilizacyjnego tamtejszej populacji, zmuszając władze federalne do rozpoczęcia masowej ewakuacji obywateli. Wstępne szacunki mówiły o blisko czterdziestu milionach ofiar śmiertelnych, rannych nikt nawet nie próbował liczyć. Gigantyczne konwoje ratunkowe kursowały pomiędzy Belizo, a Rhylanorem, Jae Telloną, Porozlo i Bevy oraz światami położonymi poza punktami skokowymi tych systemów, wywożąc poszkodowanych oraz ich mienie w bezpieczne miejsca.

Pochłonięty telewizyjnym przekazem Oliver aż podskoczył w miejscu słysząc przenikliwy gwizdek, cofnął się o kilka kroków. Połyskujący metalicznie robocik kurierski - niewielki mechaniczny stworek w kształcie człowieka, ale o płaskim owalu zamiast głowy - śmignął tuż obok jego nóg, zwinnie lawirując wśród górujących ponad nim ludzi w drodze do sobie tylko znanego celu.

- Gotowe - kapitan usłyszał za plecami głos Sylwii Martinez, toteż odwrócił się czym prędzej w miejscu przenosząc wzrok na pasażerkę - Bardzo przepraszam za swoje zachowanie, to było... co najmniej irracjonalne. Żeby zrekompensować panu być może zawiedzione zaufanie, przelałam pełną kwotę. Trzy tysiące kredytek już są na koncie pańskiej firmy.

- Dziękuję - uśmiechnął się promiennie Oliver - To naprawdę nie było konieczne, ale skoro okazała się pani tak miła...

- Co to takiego? - kapitan uświadomił sobie znienacka, że kobieta spogląda na coś ponad jego ramieniem. Jej orzechowe oczy rozszerzyły się nagle w wyrazie zaniepokojonego zdumienia. Oliver spojrzał natychmiast ponad swym ramieniem, dostrzegając unoszący się opodal w powietrzu niewielki dyskowaty obiekt o matowym zielonkawym kolorze, pulsujący szmaragdowym blaskiem kilku optycznych implantów.

- To jest chyba sakkrański bot pocztowy - powiedział niepewnie Machado, spoglądając uważnie na wyposażonego w antygrawitacyjny napęd robocika. Widok obiegającego dysk napisu w całkowicie obcym kapitanowi alfabecie utrwalił mężczyznę w podejrzeniach - Tak, to bot pocztowy. Sakkrowie mają na Equusie duże przedstawicielstwo dyplomatyczne, współpracują też z kilkoma dużymi korporacjami. Sami nie opuszczają praktycznie nigdy swych enklaw, ale ich boty są tu powszechnie znane.

- Proszę mnie odprowadzić na statek! - powiedziała zdecydowanym tonem Sylwia Martinez, odwracając się plecami do lewitującego w powietrzu robocika - Nie życzę sobie, by to coś mnie obserwowało!

- Ależ oczywiście - Oliver zaczął torować pasażerce drogę przez ludzki tłum, zerknąwszy wpierw na odlatującego sobie w innym kierunku bota - Proszę się niczego nie obawiać, obecność tych konstruktów na naszych stacjach jest usankcjonowana federalnym dekretem, to całkowicie legalne...

- Wiem, wiem - machnęła ręką Sylwia Martinez - Po prostu nie chcę tego czegoś widzieć! Mój narzeczony zginął podczas Wojen Secesyjnych, został zabity przez Sakkran. Wspomnienia wciąż pozostają bardzo bolesne. Mam nadzieję, że pan to rozumie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:02, 07 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 19.00, FCS Aurora, orbital Sensero II

John wstał na chwilę z fotela, zaczął spacerować po ciasnym kokpicie z zamiarem wyprostowania nóg. Kilkudziesięciogodzinna podróż z Rhise na Equus wyczerpał go fizycznie i psychicznie, chociaż postronny obserwator pewnie by tego nie zauważył. Nawigator uznał, że skoro zajmowana dotąd przez Nortona kabina została ponownie odzyskana, natychmiast po wyprowadzeniu Arrowa na prostą wiodącą ku punktowi skokowemu Ivendo przekaże kontrolę nad sterami Nathanielowi i pójdzie się porządnie wyspać.

Krótki sygnał dźwiękowy zwrócił jego uwagę ponownie na komputer. Sprzężony z lokalną bramką Galaxnetu program przeczesywał otchłań sieci w poszukiwaniu informacji na temat Sylwii Martinez, logując się w pierwszej kolejności do federalnych witryn policyjnych, ale jak dotąd nie natrafił na nic, co mogłoby wiązać dwadzieścia pięć tysięcy zlokalizowanych w sieci Sylwii Martinez z kobietą podróżującą na pokładzie Aurory.

Lecz ostatnie piśnięcie komputera nie oznaczało końca poszukiwań: przyszło elektroniczne potwierdzenie wpłaty na firmowe konto, dokonanej przez anonimowego nadawcę dwie minuty wcześniej.

Saldo na rachunku podskoczyło o trzy tysiące kredytek.

John mruknął z zadowoleniem pod nosem, przełączył się na odczyty pracującego w trybie pasywnym radaru, obejrzał je uważnie dla zabicia nudy. Przy najbliższym wysięgniku dokował średni frachtowiec z sygnaturą korporacji Lai Dai, tuż za nim lekki zaopatrzeniowiec Stowarzyszenia Wydobywczego Nefantar. Zielone punkty na ekranie radaru wskazywały na statki ustawicznie dokujące przy orbitalu lub go opuszczające. Na zewnętrznych podziałkach radaru - ustawionego na swej maksymalnej skali - płonęły blaskiem sygnatur energetycznych krążące po orbicie Equusa instalacje przemysłowe.

Nathaniel i Max wyszli chwilę wcześniej na orbital, chcąc odwiedzić jak najszybciej kilka usytuowanych w strefie bezcłowej biur pośredników w obrocie towarami. Max nie był do końca zdecydowany, ile ogniw zasilających Manath Jover powinien był na Equusie sprzedać; zamierzał wpierw odbyć kilka rozmów, a obecność bezkompromisowego Natha mogła się przydać podczas targów o końcową wartość transakcji.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:49, 07 Mar 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





29 stycznia 2309, godz. 19.15, orbital Sensero II, biuro Kaalakiota Corp.

- Lepszej ceny nigdzie nie dostaniecie - oświadczył Dave Olson, agent handlowy korporacji Kaalakiota na Sensero II, rozparty w skórzanym fotelu za biurkiem o blacie z polerowanego marmuru - Musicie zrozumieć jedno: jesteście detalistami przez małe D. Dziewiętnaście kredytek za jednego Dextera Mk III to maksimum. Moglibyśmy się potargować w przypadku większej dostawy... powiedzmy, rzędu tysiąca czy dwóch tysięcy ogniw, ale wy macie na sprzedaż dwieście, trzysta sztuk. Nie przysługują wam żadne narzuty z tytułu transakcji hurtowych, w dodatku wasza firma nie figuruje w wykazie kontrahentów naszej korporacji.

Nathaniel i Max siedzieli w klimatyzowanym biurze agenta, spoglądając to na siebie, to na obserwującego ich uważnie przedstawiciela handlowego. Olson przyjął ich grzecznie, obejrzał licencję Manath Jover, a potem sprawdził parę danych w swoim komputerze, sprzężonym z agentem za pośrednictwem cienkiego kabla neuralnego wetkniętego w gniazdo sieciowe w lewym nadgarstku mężczyzny.

- Myślałem, że ceny podskoczyły znacznie wyżej w związku z katastrofą na Belizo - powiedział po chwili Max, wyraźnie rozczarowany ofertą skupu poniżej dwudziestu kredytek.

- I owszem, podskoczyły - skinął głową Olson - Tyle, że wy nie jesteście bezpośrednim dostawcą, stanowicie zaledwie element w dolnej części łańcucha pośredników. Przykro mi, ale ostateczna propozycja to dziewiętnaście za sztukę. I mogę wam dać gwarancję, że na tej stacji nie znajdziecie żadnego innego pośrednika, który da wam dziewiętnaście kredytek za małego Dextera. Więc jak, sprzedajecie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 0:33, 08 Mar 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Teraz nie ma już najmniejszych wątpliwości co do tego, że Sylvia Martinez stara się za wszelką cenę ukryć swoją obecność, a zapewne i tożsamość (jak na razie wyszukiwarka nie znalazła jeszcze danych do niej pasujących-mam jedynie nadzieję, że jej prawdziwe nazwisko nie brzmi "Wanabi"). Przed kim? Tego być może dowiemy się w niedługim czasie, kiedy na radarze zobaczymy goniącą nas z zawrotną prędkością czerwoną kropkę...gulp...na obecną chwilę przyjmijmy jednak, że Sylvia jest po prostu ceniącą prywatność gwiazdą kina...
Mam ochotę spytać ją wprost, co jest powodem jej ewidentnie podejrzanego zachowania, ale w ten sposób stracilibyśmy z mety nasze 3000 kredytek, które wleciały właśnie na nasze konto. Wolałbym nie przeszukiwać jej osobistego bagażu (czułbym się co przy tym najmniej nieswojo),chociaż nie wykluczam w przyszłości takiej opcji.

Jak wiecie, sprawy finansowe to nie do końca moja działka- oceńcie i dajcie znać jak mniej więcej wygląda w tej chwili nasza sytuacja (czy mamy pieniądze na paliwo, itd.); wtedy wspólnie podejmiemy decyzję co zrobić z naszą nadwyżką Dexterów. Keth, czy jest możliwość sprzedania ich drożej na Ivendo?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 0:53, 08 Mar 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Myślę, że nie ma co wybrzydzać - i tak przy biznesplanie zakładałem sprzedaż za 17kredyte, a mak 18cie. Na Ivendo właśnie też gdzieś tyle dostaniemy - wszystko tam drogie, ale to turystyczny świat i po prostu prawie wszyscy przewoźnicy przywożą swoje ogniwa.

I Keth, doskonale wiemy ile ogniw sprzedać i trzeci raz o tym napisze Twisted Evil

400-2*85=230

400 - ile tego mamy
170 - ile zostawiamy na skoki
230 - ile sprzedajemy

Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 1:01, 08 Mar 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Generalnie zgadzam się z Urbikiem.

Pani, którą poznaliśmy pod nazwiskiem Martinez, próbuje ukryć przed światem (a raczej wszechświatem) swoją podróż i tożsamość.
Bagażu wolałbym nie przeszukiwać, ale mam zamiar uważnie obserwować naszą tajemniczą pasażerkę.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby wypytać ją wprost, kiedy już opuścimy orbital Sensero. Natomiast nie mamy pewności, że nie sprzeda nam kolejnego kitu. Jednak jeśli pójdziemy na całość, zagramy w otwarte karty, to może pęknie i czegoś się dowiemy. Chociaż niestety wątpię i najlepszym sposobem okaże się cierpliwość.

Wiemy już, że nie zarazków się boi, a urządzeń, które mogłyby utrwalić (i przekazać lub rozpowszechnić) jej wizerunek. Nie chciała przejść przez strefę odpraw - zapewne jej twarz jest tam bardziej znana, niżby sobie tego życzyła.

Być może kolejne updaty przyniosą jakieś wskazówki.

Co do ceny ogniw - jak już mówiłem, nie mam głowy do interesów, więc jestem gotów przyjąć oferowaną stawkę.
Zobacz profil autora
TR - Pasztet z Safu
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 6 z 19  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 17, 18, 19  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin