Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Coscarla – Dom Tantalusa, 384.830.M41, godz. 22.25
- Musimy się przedostać do laboratorium! – krzyknął Sepheryjczyk wymieniając magazynki w obu pistoletach – Jest tam pewnie cenny sprzęt, nie odważą się użyć granatów! Sprawdzajmy korytarz, Thorn!
Duchowny odczekał, aż arbitrator uzupełni amunicję w swojej broni, po czym obaj mężczyźni odsunęli ostrożnie biurko, gotowi odpowiedzieć ogniem w razie ponownego szturmu stworów. Na zewnątrz panowała całkowita cisza, toteż wymienili porozumiewawcze spojrzenia i wypadli na korytarz szachując przestrzeń po obu stronach lufami. Trupy Łowców, homonkulitów i klerków leżały w groteskowych pozach, w kałużach krwi. Na korytarzu nie było śladu po żywych istotach.
Klęcząca przy Lyrze Cimbria przyciskała do ucha krótkofalówkę.
- Mir, Mir, zgłoś się! – krzyczała albinoska – Co u ciebie?!
- Nie wiem, co się stało! – w eterze rozbrzmiał zdezorientowany głos Fedridańczyka – Jesteśmy w kuchni, Dymitri zablokował tylne wejście! Rozwaliłem jednego Łowcę, dwaj inni zawrócili nagle spod drzwi kuchni, zniknęli gdzieś bez śladu! Jak z wami?!
- Lyra oberwała, bardzo z nią ciężko! Regulatorzy dotarli pod główne drzwi, wycofajcie się na górę!
Thorn i Verner nie czekali na koniec konwersacji, posuwając się krótkimi krokami dotarli do klatki schodowej, z wielką ostrożnością omijając cielsko pierwszego homonkulity. Na schodach wiodących do holu leżał trup Łowcy z ogromną dziurą w torsie, stopnie zbryzgane były ciemną krwią.
- Albo uciekli na górę albo do laboratorium – mruknął ostrzegawczo Thorn – Chodźmy.
Szeroko otwarte drzwi na końcu korytarza wabiły feerią dziwnych świateł. Akolici zesztywnieli dostrzegając znienacka jakieś poruszenie na parterze, ale odprężyli się na widok skradających się powoli Mira i Dymitria.
Nie czekając, aż towarzysze znajdą się na piętrze agenci wpadli do laboratorium, ubezpieczając się wzajemnie. Duchowny opuścił lufę Taurusa na widok zatłoczonego niezidentyfikowaną aparaturą pomieszczenia, zmełł w ustach słowa, za które w normalnych okolicznościach z miejsca zostałby skazany na chłostę i miesięczny post.
- Co to jest? – warknął Sepheryjczyk, daremnie szukając wzrokiem stołów operacyjnych, na których tajemniczy chirurdzy prowadziliby zabiegi na schwytanych przez Łowców ofiarach. W rozległym pomieszczeniu pełno było regałów i wąskich szafek, na których stały szklane tuby, wirujące centryfugi, zbiorniki z dziwną cieczą i paczki sproszkowanych substancji.
Thorn podszedł do najbliższego stolika, rozdarł paczkę proszku, oblizał unurzany w substancji palec.
- Obskura, bardzo silna odmiana – oświadczył spoglądając na Vernera.
Przez budynek przebiegł dźwięk silnych uderzeń wymierzanych we frontowe drzwi.
Regulatorzy najwyraźniej zamierzali dostać się do środka. |
|